Opowieść koleżanki zmroziła mnie kompletnie, tym bardziej, ze sytuacja może zdarzyć się każdemu, tak niewiele dzieli nas od tragedii.
Mama znajomej, 81-letnia pani wstając rano z łózka poczuła pod stopami wodę.
Spojrzała na sufit - kompletnie zalany, nawet po ścianie spływała strużka wody.
Założyła więc szlafrok i ruszyła po schodach na górę do sąsiada.
Nie doszła jednak, bo na mokrych schodach wywróciła się i upadła tak pechowo, że nie mogła się podnieść.
Na szczęście sąsiedzi już nie spali i poratowali starszą panią w kłopocie.
Koleżanka zwolniła się z pracy, by towarzyszyć mamie w szpitalu. Spędziły tam czas w poczekalni od 9 do 14, zanim zostały przyjęte przez lekarza.
Okazało się po badaniach, że mama znajomej ma ogólne potłuczenia, krwiak w oczodole, pękniętą kość oczodołu z przemieszczeniem fragmentów kości do zatoki nosowej i w dodatku złamaną szczękę.
Już od pisania tego mam ciarki na plecach!
Z plikiem dokumentów wypisano staruszkę do domu - jak dla mnie to dziwne bardzo - kierując jednocześnie do szpitala w Bydgoszczy na oddział chirurgii szczękowej.
Brat koleżanki następnego dnia zawiózł mamę do Bydgoszczy, gdzie w recepcji szpitala usłyszał, że powinni udać się do Torunia.
Zdenerwował sie bardzo, a niemłody już i serce słabe.
Po zapewnieniach, że siostra umawiała mamę z lekarzem i na pewno to nie pomyłka, łaskawie pani z recepcji skontaktowała się z panem chirurgiem telefonicznie.
Strach pomyśleć, co byłoby, gdyby trafiło na samotną starszą panią, której nie miałby kto zawieźć do innego miasta i tam jej towarzyszyć...
Ostatnio wokół mnie kumulacja zdarzeń ze schodami lub wodą w roli głównej, więc uważajcie, proszę na siebie!
Z tym odsyłaniem pacjentów z urazami to naprawdę skandal. Czy każdy w rodzinie musi mieć samochód z kierowcą? To jakiś przymus? W moim mieście szpital jest na peryferiach. Już dotarcie tam, to nie lada wyczyn, a jak jeszcze po wielogodzinnym czekaniu dostaje się "przekaz", to naprawdę nie jest pomoc i ratunek, tylko odkop. Sprawdziłam: najlepiej wzywać pogotowie, muszą coś z pacjentem zrobić. Ale nie ja na to wpadłam. Tak mi poradzono już 30 lat temu, gdy do porodu wiózł mnie mąż, a na porodówce nie było miejsc.
OdpowiedzUsuńNo właśnie nie wiem czemu nie wezwali, mogła mieć przecież wstrząs mózgu...może nie chciała.
UsuńStraszny pech. A o lekarzach nie chcę się nawet wypowiadać. Coraz częściej przekonuję się o braku ich profesjonalizmu :(
OdpowiedzUsuńA może to rutyna lub zniechęcenie? pani w recepcji też niezbyt poinformowana...
UsuńPrzed oczami mam blok, blok, w którym mieszka moja babcia, oprócz mojej babci, mieszkają tam inne babcie i dziadkowie głównie, osoby młodsze można policzyć na palcach jednej ręki. Pisząc blok, mam na myśli takiego stwora, co ma kilka klatek i kilka pięter.
OdpowiedzUsuńJestem przekonana, że wieszając firanki w moim współczesnym bloku, spadłabym z parapetu i cudem jakimś miała siłę krzyczeć i tak nikt by mnie "nie usłyszał" i wiem też, że w podobnej sytuacji (bo moja osiemdziesięciokilkuletnia babci firanki zmienia częściej ode mnie ;) )do babci pomoc przybiegłaby z każdej strony i piętra i zajęli by się nią do przyjazdu kogokolwiek z rodziny, nawet przewożąc między szpitalami...
a ja nie mam pojęcia, kto mieszka za moją ścianą :/
Na szczęście w moim bloku jest kilka niepracujących osób, więc może...
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńStraszne jest to odsyłanie ludzi ze szpitala do szpitala. Osoby samotne zdane są jedynie na taksówkę. Tylko... Czy stać na to?
Pozdrawiam serdecznie.
Obawiam sie, że emerytów starego portfela nie stać na taxi...
UsuńNawet nie wiem, jak to skomentować - podczas mojej ostatniej " wizyty" w klinice, słyszałam, że ktoś wiezie prywatnym samochodem kogoś z zawałem , bo w innym szpitalu go nie przyjęli - z karetki... Lekarka na dyżurze miała wątpliwości - jak to się skończy, ja nie wiem bo zanim wyszłam - nikogo jeszcze nie było.
OdpowiedzUsuńNo to jeszcze lepsza historia, obawiam się...
UsuńGłupio było zadzwonić i zapytać - jak się to skończyło...
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńMnie najbardziej przeraża nawet nie treść historii, ale fakt, że takich opowieści jest mnóstwo. Nie wiem, czy jest chociaż jedna osoba, która nie ma traumatycznych wspomnień po kontakcie ze służbą zdrowia:(
Pozdrawiam:)
Przyznam, że ja sama, poza porodem nie mam, ale członkowie mojej rodziny, to już gorzej...
UsuńNieraz się zastanawiam czy rzeczywiście nie ma nikogo kto potrafi "UZDROWIĆ" służbę zdrowia.Czasami chodząc do lekarza rozmawiam z innymi pacjentami i bardzo rzadko są to opowieści optymistyczne .Na własnym przykładzie mogę stwierdzić ,że lekarz "poradził" mojemu mężowi ,że lepiej jak sam zawiezie mnie do szpitala bo z karetką to różnie może być. Jakbyśmy nie mieli samochodu -pozostaje taksówka albo uczynny sąsiad.Dla mnie to temat "rzeka" ale bez optymistycznego "ujścia" jak dotąd.Twierdzę przy każdej okazji ,że najważniejsze zdrowie i tego nam Wszystkim życzę.
OdpowiedzUsuńO tak, Grażynko, przy dzisiejszym stanie służby zdrowia, powinniśmy sobie tego zdrowia życzyć przy każdej okazji...
UsuńNagrodę Nobla dla tego, kto zreformuje naszą opiekę zdrowotną!
Próbowała naprawiać tę "służbę" prawica, lewica, różne koalicje a ta jak skała nic na lepsze...
OdpowiedzUsuńZnikąd nadziei, nakłady niby większe, ale potrzeby chyba także...
Usuńroznie to bywa z ta nasza sluzba zdrowia
OdpowiedzUsuńchyba wszystko zalezy na kogo sie trafi
moj tata doslownie kilka dni temu poszedl do lekarza, do zwyklej przychodni, po recepte na leki, poskarzyl sie ze ostatnio ma dusznosci i bardzo sie meczy, na miejscu zrobiono mu EKG i zadzwoniono po karetke bo okazalo sie ze ma zatkane zyly aorty i grozi mu zawal, tego samego dnia mial robiony zabieg a po dwoch dniach wypisali go do domu
bez kolejek, czekania i calej biurokracji
Doświadczenia mamy różne, ale chyba większość jest jednak niezbyt chwalebnych przykładów.
UsuńWitam pięknie:-)
Tak naprawdę, to nasza wina. Wchodzimy do lekarza na kolanach, a to przecież zwykle jakiś magister, jakich wielu. Z drugiej strony, spędziłem kiedyś na SORze 4 godziny tylko dlatego, że na dyżurze był tylko jeden lekarz, gdyż na więcej szpital nie dostał kasy. Trzeci świat się kłania niestety.
OdpowiedzUsuńNie tylko na kolanach, ale z prezentem w torbie :-(
UsuńOtóż to!
UsuńAch, od samego czytania aż mnie boli twarz... Niestety wypadki chodzą po ludziach i szczęście w nieszczęściu, że nie skończyło się to gorzej. Inna sprawa, że niedobrze się dzieje w polskiej służbie zdrowia.
OdpowiedzUsuńMasz rację, na szczęście nie połamała rąk i nóg itd.
UsuńTragedia po prostu. Ten kraj naprawdę dehumanizuje! Służbę zdrowia należałoby wysadzić w powietrze i egzorcyzmować lej po bombie.
OdpowiedzUsuńW pewnych sytuacjach człowiek czuje się wręcz upokorzony lub wychodzi na symulanta...
UsuńTrzeba zawsze uważać na schodach, parę lat temu wywróciłem się na klatce schodowej tak, że do dziś mam jeszcze mały ślad na ręku. Co do lekarzy to raczej nie będę nic pisał. Są tacy jak należy, są też tacy, co kontakt z nimi pozostawia ślady w psychice i nie tylko u pacjenta.
OdpowiedzUsuńJakoś dam radę przebrnąć przez te nadchodzące zdarzenia. Nie ma wyjścia. :)
Pozdrawiam!
Drewniane to jeszcze, ale te betonowe w blokach to tragedia...
Usuńtragedia, że nasza "służba" zdrowia przestała być służbą, a lekarze to przede wszystkim biznesmeni
OdpowiedzUsuńO tak, prywatnie załatwisz wszystko i na cito!
UsuńNasza służba zdrowia jest jak najbardziej służbą. Z tym, że nie zdrowia, a pieniędzy.
UsuńNiemal regularnie słyszą podobne opowieści. Ręce opadają. Co się w tym naszym kraju dzieje, w służbie zdrowia jest gorzej i gorzej. Czy wszystko można zgonić na niedofinansowanie? Nie wyobrażam sobie, bym ja odesłała do domu taką staruszkę. Tylko ja nie mam znieczulicy, a w szpitalach zdaje się trzeba ją mieć, żeby przetrwać. Takie błedne koło
OdpowiedzUsuńNie zazdroszczę pracownikom szpitali, ale pacjenci też nie mają lekko, jak mawia mój tato - trzeba mieć zdrowie by chorować...
UsuńDwa lata temu zapisali mnie w Klinice Okulistycznej na bardzo szczegółowe badanie oczu. Gdybym te dwa lata czekała - to lepiej nie mówić. Poszłam prywatnie. Ale ile jest osób które na to nie stać?
OdpowiedzUsuńMoją synową odesłali z porodówki bo nie było miejsca. Najbliższy szpital był w Otwocku. Oczywiscie karetki nie było, więc syn z synową jechali z W-wy do Otwocka na sygnale. Dojechali do szpitala i mój Pytalski urodził sie po godzinie. A gdyby to była samotna matka albo taka którą nawet na taksówkę nie byłoby stać?
Od lat ciagle przeżywamy takie koszmary...
Ale najbardziej przykre to jest w przypadku osób starych i niedołężnych. A najbardziej tragiczne w przypadku dzieci...
O takich historiach mówią czasami w mediach, w doniesieniach niemal sensacyjnych :-)
UsuńMam podejrzenie, że polskie SORy nie odbiegają wiele od innych, europejskich. Tu też na SORze czeka się godzinami, bo tu też brakuje lekarzy.Tu zawsze jak się coś z człowiekiem dzieje złego dzwoni się na 112 i zawsze trzeba powiedzieć o tym jaki jest ogólny stan zdrowia, np.,że jest to pacjent z bypassem lub implantem zastawki lub z kłopotami krzepliwości krwi- bo wtedy oprócz ratownika przyjeżdża lekarz.
OdpowiedzUsuńI chyba wszędzie sytuacja ludzi starych, chorych i samotnych jest niestety skomplikowana. Z tym, że tu władze są dość przytomne i zdają sobie sprawę z tego, że jest masa ludzi starych i z tego co widzę, jest tu sporo "domów spokojnej starości". Oczywiście nic nie ma darmo i rodzina musi dokładać się finansowo do opieki nad staruszkami. Na operację zaćmy "od ręki" też można pójść tylko prywatnie, na ubezpieczalnię też się czeka. Mąż dostał skierowanie od okulisty do szpitala w lipcu, szpital wyznaczył wizytę na październik i na tej wizycie wyznaczono termin operacji na luty 2019.
Powinno to być pocieszeniem dla nas, ale raczej nie jest, tym bardziej, że nawet domów opieki brakuje lub są za drogie, a w tych drogich zamieszkują coraz częściej Niemcy, bo ich stać...
UsuńStrasznie mnie wkurzają takie opowieści, ja w ogóle nie wiem jak można tyle na SORze ludzi trzymać, ja rozumiem że lekarzy jest mało ale starsi i dzieci powinny być pod specjalną ochroną a nie jeszcze wysyłać od szpitala do szpitala...
OdpowiedzUsuńPowinni, ale z drugiej strony jak czekasz sama kilka godzin i ciągle zjawia sie ktoś bez kolejki to już nawet cierpliwym nerwy puszczają.
UsuńA jeśli chodzi o wypadki to przypomniało mi się jak kiedys byłam z Mamą na ostrym dyżurze okulistycznym. Dostała niesamowitego bólu gałki ocznej a że miała zaawansowaną jaskę bałam się, że po prostu przestanie na jedno oko widzieć. W szpitalu siedziałysmy grzecznie w kolejce, bo takich starszych osób było wiecej. Nagle w drzwi wpadli rodzice z kilkuletnim krzyczącym dzieckiem na rękach. Okazało się, że dziecko miało wbite w gałkę oczną kawałek jakiegoś drewienka - po prostu ktoś gdzieś rąbał drzewo i akurat obok stało to dziecko. Oczywiście to dziecko było najważniejsze i natychmiast bez kolejki dostało się do lekarzy którzy dokonywali cudów aby mu oko uratować. Nikt ze starszych nie oponował, bo jednak dzieci są najważniejsze.
OdpowiedzUsuńMa być - JASKRĘ - a nie jaskę - oczywiście
UsuńO matko, aż mnie oko zabolało.Też kiedyś czekałam w kolejce do okulisty i to długo, bo co chwilę a to ktoś z wypadku, a to ktoś uprzywilejowany, a to dziecko... nagłe przypadki powinny być kierowane na sale zabiegowe na oddział, bo pacjenci w kolejce korzenie wypuszczają...
UsuńTo co dzieje się w niektórych sferach służby zdrowia, to coś absolutnie przerażającego...
OdpowiedzUsuńA człowiek chory czy po wypadku nie ma siły domagać się właściwej obsługi.
UsuńTo się przestraszyłam Asiu, mam rodziców w tym samym wieku. Straszne jak horror...dobrze, że miała ludzi, którzy mogli pomóc.Przez wiek moich rodziców myślę o powrocie. Ostatnio biję się z myślami, bo nie wiem co zrobić...Wrócę, pomogę, ale kiedyś będę sama, bo całe życie i wszystko co mam jest tu. Zostanę, źle dla rodziców...Najlepiej nigdy nie przenosić się do obcego kraju. U mnie nie było wyjścia, ale teraz ja jestem pomiędzy. Pomogłam zrealizowałam plan, ale teraz ja i pomiędzy, buziaki.
OdpowiedzUsuńJolu, to są zawsze trudne decyzje. najpierw pomagamy dzieciom, potem rodzicom, a my na końcu, a życie ucieka...
UsuńJa własnie opisałam króciuteńko, że o mały włos, a bym wyszła bez zębów z kościoła. O_O
OdpowiedzUsuńNawet nic mi nie mów o szpitalach, zawsze kończy się na dwóch albo trzech, nim się dostanie pomoc i to niekoniecznie tego samego dnia.
A przecież płacimy składki, dopłacamy do leczenia prywatnego, szkoda gadać...
UsuńTy masz kumulację zdarzeń ze schodami, a mnie się wydaje, że ja mam kumulację zdarzeń związanych ze służbą zdrowia - które z różnych stron docierają do mnie... i wiem, wiem, wiem, że chora jest ta polska służba zdrowia i chyba tylko cudotwórca mógłby ją uzdrowić, ale co ja na to poradzę ?
OdpowiedzUsuńSmutno mi się robi, gdy słucham takich historii, choć wiem, że to prawda jest...
Uleńko, nam wszystkim smutno, bo cały ten system jest chory, niedofinansowany, a ludzie to małe trybiki w tym wszystkim...
UsuńPrzykre. Tragiczny jest los starszych schorowanych ludzi, którzy są zmuszeni sami mieszkać, bo nigdy nie wiadomo, co może im się przydarzyć.
OdpowiedzUsuńGdy ostatnio byłam u kardiologa, przyszła już niemłoda kobieta, która miała zjawić się za trzy miesiące, ale źle się czuła, więc przyszła wcześniej. Bała się, że lekarz jej nie przyjmie. Wytłumaczyłam, że skoro jest stałą pacjentką owego lekarza, to łaski jej nie zrobi i musi przyjąć. Weszła po mnie, bo prawie siłą wepchnęłam ją do gabinetu. Kilkakrotnie się jeszcze oglądałam, czy lekarz jej nie wyprosi, ale na szczęście kobieta została w gabinecie.
Naprawdę już nie wiem, czy lekarze są dla nas, czy my dla lekarzy.
Słucham wieści o szlachetnej paczce . Wszystko pięknie, ale ludzie potrzebują stałych i mądrych rozwiązań, a nie paczek raz w roku na święta.
UsuńJa czekałam kiedyś na rezonans pół roku, gdyby coś się działo w mojej głowie, to już bym może nie żyła...
Przykre i przerażające jest to, co napisałaś Jotko. Współczuję tej starszej pani. To bardzo poważne obrażenia i pomoc powinna otrzymać natychmiast, a nie być odsyłana do innnego szpitala. Ale...to jest właśnie 'nasza służba zdrowia'. Smutne:-( Tym bardziej, że takich historii jest na pęczki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko.
Tym bardziej, że rodzina pracuje i chcąc pomóc trzeba zwalniać się z pracy, a nie każdy pracodawca na to przychylnie patrzy.
UsuńNiestety polska służba zdrowia pozostawia sobie wiele do życzenia...
OdpowiedzUsuńZdarzają się pozytywne przykłady, nie wszystko jest tragiczne, ale chyba coraz mniej tych dobrych...
UsuńTakie złamania są bardzo niebezpieczne u starszej osoby.Rozpoczął się sezon na wywrotki...
OdpowiedzUsuńWłaśnie przypomiałam sobie że w wieku 10 lat uwielbiałyśmy z sąsiadka robić kawały.
Pewnego mroźnego grudnia moja ssąsiadka wysmarwałam swojej babci podeszwy relaksów świeczki
Jakie to szczęście że babciągle była w miarę wysportowana bo inna kobieta dawno by wylądowała z nogą na temblaku w szpitalu
Uważajcie na dzieci!!!
Ja wywaliłam sie kiedyś na mokrych liściach na chodniku, nawet gołoledź nie była potrzebna...
UsuńTym bardziej należy uważać.Dla starszych ludzi to masakra, ale pamiętam ja mój syn zimą złamał nogę i po pół roku latem po raz kolejny
UsuńMasakra
Kochana!
OdpowiedzUsuńBardzo boję się złamań,a moja choroba to "gwarantuje", kości i stawy w coraz gorszym stanie:(
Pozdrawiam
To bardzo Ci współczuję, ale mam nadzieję, że medycyna coś na to poradzi. Mimo to, uważaj na siebie:-)
UsuńU mnie schody właśnie z gatunku twardych. Dlatego od tamtej pory staram się powoli schodzić i nie obciążać się zanadto (wtedy miałem obie ręce zajęte jakimiś siatkami).
OdpowiedzUsuńTe ubrania w centrach handlowych coraz słabsze są jakościowo. Ostatnio koło mnie zrobiono sklep z tak okropnymi ciuchami, jakby je wynajdowano na śmietnisku, nie wiem dla kogo to sklep, bo ceny mają z Kosmosu. Za bluzę podobną do takiej, co modna była z 10 lat temu żądają 250 złotych, a jakościowo nawet przez szybę nie przedstawiała się za dobrze.
Pozdrawiam!
Też czasami mam wrażenie, że niektóre sklepy zapełniono towarem sprzed lat, który zalegał w magazynach...
UsuńZastanawia mnie tylko dlaczego w Czechach, które są też byłym krajem komunistycznym, służba zdrowia ma się na tyle dobrze, że z Polski wiele osób wyjeżdża tam na zabiegi, po leki itd. Dlaczego ministrowie zdrowia nie mogą podpatrzeć tego, co dobre w ościennych krajach i opracować drogi ratunkowej dla nas. Może nie robią tego, bo jako ministrowie leczą się za granicą, i kondycją zdrowotna rodaków nie są zainteresowani?
OdpowiedzUsuńTeż tego nie rozumiem, ale chyba coś w tym jest - rząd się zawsze wyżywi, a ministrowie mają swoich lekarzy...zobacz jak szybko zajęli się panem Kaczyńskim, inni czekają dwa lata.
UsuńPowiem Joteczka jak jest w Niemczech bo to znam z autopsji, to tak żebyśmy wiedzieli,że Niemcy gorzej mają chociaż sprzętem dysponująć dużo lepszym.
OdpowiedzUsuńDziadek miał demencję,prosatę i swoje 90 lat
Lekarz ciśnienie mierzył mu przez sweter a na sugestie o moczu we krwi nawet mu badań na mocz nie zlecił, że nie wspomnę o zaglądaniu do pampersa
Babcia jest perfekto na chodzie i do tego sprawna umysłowo
5 lat temu miała raka.
Ratując jej życie usunęli jej węzły chłonne
Skarży się lekarzowi na te bóle przy kolejnej wizycie. Lekarz spogląda na nią srogim wzrokiem i przemawia:
Wiele osób nie dożywa pani wieku-
Bardzo budujące...
No i jeszcze niuansik
Lekarze nienawidzą rękawiczek. Szczepią więc całą wioskę przeciwko grypie nie korzystając z tego dobrodziejstwa higieny
Na moją sugestię czy słyszał o wirusowy zapaleniu wątroby zrobił się szary...
Zawsze może być gorzej
Wcale mnie to nie pociesza, niestety...
UsuńMojej babci w ogóle nie chcieli przyjąć do szpitala, bo złamała miednicę i nie rokowała...po 3 dniach zmarła.
To straszne
OdpowiedzUsuńJak może człowiek nie rokowań?
Nie pisałam aby pocieszyć,ale raczej wspomnieć jak innym na zachodzie trudno
Mimo że płacą dość wysoki składki są w gorszym poszanowaniu niż polski pacjent
Nie rokowała, bo za stara...
Usuńna szczęście mama koleżanki - pielęgniarka była na dyżurze i babcie łaskawie przyjęli, ale nie robili nic.
Ja miałam wypadek,skaleczylam się w oko. Pani w rejestracji zapytała.mnie co może dla mnie zróbić, choć oko było czarne i wokół krew. Kiedy wreszcie skierowała mnie do kliniki okulistycznej,, spędziłam jeszcze 2 godziny na korytarzu przed gabinetem szanownej pani doktor, która widocznie miała inne, ciekawsze zajęcia, ale nie wiadomo jakie, bo pacjentów na korytarzu czekających nie było. A mojej mamie, która poszła do szpitala na zabieg udroznienia żył w nodze, dodam, że poszła na jeden dzień, lekarze obcieli zdrowa nogę, ponieważ nie zauważyli, że podczas zabiegu zapchali w niej zyle i utworzył się skrzep, po czym czesc nogi obumarla. Ale zanim tak się stało, mama bezskutecznie skarżyła się, że noga ja potwornie boli.Lekarze kazali jej leżeć i w ten sposób uciekał bezcenny czas. Mama lezala w tym szpitalu pół roku, a w tym czasie zdążyła złapać 2 x zapalenie płuc, zarazić się jakimiś strasznym bakteriami, amutowali jej jeszcze raz kawałek nogi, w pewnym momencie odstawili jej jedzenie i picie, dopiero na nasz wyraźny sprzeciw przywrócili.Widocznie im się wydawało, że mama nadaje się tylko na śmietnik. Nigdy nie spotkałam się z taką arogancja i bezdusznoscia jak w tym szpitalu.Mama umarła, a my procesujemy się że szpitalem. A teraz clou. Było to w w Berlinie. I jeden i drugi przypadek.
OdpowiedzUsuńO matko, to brzmi jak scenariusz thrillera medycznego.
UsuńBardzo Ci współczuję.
Niestety, pozostala taka trauma, że już nigdy moje życie ni będzie takie jak 2 lata temu Jest takie przeciętne..
UsuńMiało być "przeciete"
UsuńBiedna ta starość, taka samotna, bezradna, wpędzana w poczucie winy, że stara... I z powodu takich historii, jak w wypadku tej starszej pani (i wielu innych), tak bardzo się tej starości boimy.
OdpowiedzUsuńA nie tak powinno być...
Boimy się chyba nie tyle starości, ile niedołężności, zależności i upokorzenia...bo często trzeba wybierać - jedzenie czy leki.
UsuńWypadki zdarzają sie starszym ludziom też dlatego, że oni nie przyjmują do wiadomości swoich ograniczeń i nie przewidują konsekwencji swoich działań. Moja mama musiała w największą ślizgawicę pójść wyrzucić śmieci na dwór, poślizgnęła się i złamała nogę, a miała 84 lata. Bo przecież zawsze była sprawna i śmieci nie mogły poczekać na mnie albo na posypany chodnik. A potem są te wszystkie kłopoty naszej mizerii służby zdrowia, która jest, jaka jest, uciążliwa dla młodszych, a dla starszych - to nawet mówić szkoda...
OdpowiedzUsuńTo też prawda, moja babcia była taka, umówiła sie ze mną na mycie okien, ale sama weszła na stół by zdjąć firany...zgroza!
UsuńNo cóż, gdyby w owym szpitalu pracował pan doktor Koteńko....
OdpowiedzUsuńBrak empatii!!!!
Dlatego mówiłam, że chciałabym zamieszkać w kawiarenkowym miasteczku :-)
UsuńO Boże...brzmi tak strasznie, że aż nierealnie. Pech koszmarny. Biedna starsza kobieta. Ten plus, że miał jej kto pomóc...
OdpowiedzUsuńNa szczęście dobrze sie to skończyło...
UsuńStrach ppomyśleć, co by było. Może samotnym takie rzeczy się nie przytrafiają. Bardzo bym chciała w to wierzyć.
OdpowiedzUsuńJa też, ale chyba złudne nadzieje...
Usuń