Wróciliśmy z długiego zimowego spaceru.
Zrobiłam kawę w moim ulubionym expresie, zasiedliśmy do laptopów, by sprawdzić, co tam w świecie.
Kawa i ciasteczka zniknęły szybko, więc poprosiłam męża by wstawił wodę na herbatę, bo nie odtajałam jeszcze, a ile kaw można wypić?
Mąż poszedł do kuchni, zapalił gaz i wrócił na dalsze przeglądanie Internetu.
Już miałam pójść do kuchni, ale powiedział, że czajnik nie gwizdał i to on w końcu robi herbatę.
O.K. nie poszłam.
Siedzimy tak, patrzę, że okno w kuchni zaparowane, a czajnik milczy.
Zainteresował się także mąż...cokolwiek za późno.
Okazało się, że gaz zapalił, ale pod garnkiem ze szpinakiem, który został od obiadu, a czajnik stoi sobie na innym palniku.
Nie zjem więc szpinaku na kolację, a mąż stwierdził, że na pewno to opiszę na blogu:-)
Zaczynam się zastanawiać czy nie kupić czajnika elektrycznego...
czas najwyższy nauczyć szpinak gwizdać.
OdpowiedzUsuńAlbo kupić garnek z podwójnym dnem...
UsuńAle chociaż czajnik cały :)
OdpowiedzUsuńNa razie tak.
UsuńKup , ja miałam taki zwyczaj ,że zostawiałam czajnik na gazie ,aż się woda wygotowała, aż kiedyś mi dziewczyny się wkurzyły , jak 3 czajniki tak zniszczyłam i kupiły elektryczny i to okazało się świetnym rozwiązaniem na moje zapominanie.
OdpowiedzUsuńGaz nie gaz , jak się zajmę czymś innym to zapominam.
To samo mam z garnkiem dla psów, jak im gotuję.
Na szczęście garnek niezniszczalny jakiś,
wyszoruję i dalej gotuję a garnek wygląda jak nowy :-)))
Garnki mam dobre, więc i ten ze szpinakiem ocalał :-)
UsuńA jednak , chociaż garnek pozostał :-)))
UsuńZ całą pewnością, gdybym nie posiadała czajnika elektrycznego, musiałabym często kupować nowe garnki:)
OdpowiedzUsuńhttp://rekoczynydoroty.blogspot.com/
Elektryczny mam w pracy, muszę się zastanowić...
UsuńAle może zdarzyć się też tak, że czajnik elektryczny wyląduje na gazie, wtedy też nie będzie miło. Chociaż to pewnie tylko na początku z przyzwyczajenia tak może być, potem już same plusy takiego czajnika.
OdpowiedzUsuńCoś tam w głowie mi się układa, choć przyznam się, że w porównaniu ze szkoleniem lekarzy to ratownictwo medyczne jest bardziej złożone.
Fakt, sam widziałem po moich koszatniczkach, zwłaszcza najstarszych jak z każdym miesiącem się zmieniały. Tak to już wszystko jest pomyślane.
Pozdrawiam!
Byłam kiedyś na spotkaniu z ratownikiem medycznym, duża wiedza i opanowanie!
UsuńAle historia! Chyba wszystkim się zdarza :) Dobrze, że tylko tak się skończyło ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Asiu :)
Na szczęście, dziękuję Moniko:-)
UsuńNo cóż, w stanie wielkiego zamyślenia można pomylić garnek z czajnikiem.
OdpowiedzUsuńTu w ogóle nie ma gazu, wszystko się gotuje na prądzie, więc nawet do jajek mam oddzielny "jajowar". A czajnik elektryczny polecam- sama wygoda.
Chyba zakupię, bo na gazie długo się gotuje woda...
UsuńOj znam to:))) A ten garnek ze szpinakiem da się domyć?
OdpowiedzUsuńGarnek jest dobry, nawet za bardzo nie ucierpiał, może dlatego, że szpinak bez omasty...samo zielsko:-)
UsuńSzczęściara z Ciebie, Jotko. Nie musiałaś jeść szpinaku na kolację...
OdpowiedzUsuńAle ja lubię szpinak!
UsuńHah, zdarzają się takie rzeczy. Małż mój dostał @ od szefa z wytycznymi odnośnie pracy na dany dzień. Przeczytał go, a zwrotną wiadomość zaczynał od pytania o to co ma robić.
OdpowiedzUsuńKomedia pomyłek:-)
UsuńU mojego męża w pracy spalili już trzeci czajnik. Najśmieszniejsze, że to strażacy. Dzwonki dzwonią, lecą do samochodów, wyjazd na pożar. Kiedy dyżurny, który zostaje, poczuje zapach spalenizny, już jest za późno. Znów kupili zwykły czajnik zamiast tego na prąd, niereformowalni :-D.
OdpowiedzUsuńNo wcale się nie dziwię, w końcu w każdej chwili mogą ugasić:-)
UsuńW naszej kuchni stoją oba, ale najczęściej używany jest ten na gaz (większa pojemność). Nie sposób zapomnieć o gwizdku, ponieważ przycisk opuszczający gwizdek wmontowany jest w rączkę czajnika, więc dotyka się go odruchowo.
OdpowiedzUsuńO tak, gwizdek to jeszcze inna historia, ale w obecnym modelu nie sposób zapomnieć.
UsuńTo jeszcze nic takiego, bo jesteś w domu, czekasz sobie spokojnie na wodę, pożaru z tego nie będzie. Ale mój tato kiedyś wstawił coś, zapomniał i wyszedł z domu. Na szczęście przypomniało mu się, zanim doszło do tragedii.
OdpowiedzUsuńP.S. Notatka o moich malunkach została wstrzymana, bo wzięłam się za nowy obraz i pomyślałam, że najpierw go skończę, by potem dać wszystko hurtem.
Moja koleżanka gnała kiedyś z pracy do domu, bo nie pamiętała czy wyłączyła gaz pod obiadem.
UsuńFajnie, że Tworzysz, czekam cierpliwie:-)
obecne elektryczne czajniki "bezprzewodowe" to kompletna porażka... nie chodzi o idiotyczną nazwę bynajmniej, ale o to, że porządnie spalić ich nie można...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)...
No popatrz, a jak się znudzi to nawet wymówki nie ma...
UsuńJak dobrze zna Cię mąż.Zresztą nie mogłaś Go zawieść,prawda? Niedawno gotowałam jaja i "ocknęłam" się jak jaja zaczęły wydawać "dziwne dźwięki".Prawie strzelały....Szpinak bardzo lubię więc go szkoda .Od jakiegoś czasu mam czajnik elektryczny i bardzo chwalę ten zakup.W naszej rodzince wciąż krąży "anegdotka". Moja siostra w lecie jechała w Warszawie z mężem na działkę. Dojechali (a odległość dosyć znaczna) i mąż zapytał ,a wyłączyłaś żelazko? Moją siostrę tak "męczyło" to żelazko ,że pojechała z powrotem do domu( ok godzinę jechała) aby zobaczyć ,że żelazko wyłączone ,a Ona przecież w ostatnich dniach nie prasowała.Jak można "ogłupi" człowieka.
OdpowiedzUsuńOj tak, wystarczy zasiać niepewność, z powodu żelazka czy niezamkniętych drzwi też mi się zdarzyło wracać...
UsuńI znowu się kłania - tak popularny ostatnio " mindfulness" żeby myślami być tu i teraz, ale okazuje się, że ta niby prosta metoda jest chyba najtrudniejsza, z jaką można się w życiu spotkać :))) Ale smaka na szpinak mi zrobiłaś :)
OdpowiedzUsuńJa trochę zjadłam, ale reszta przepadła...chyba nie potrafię myśleć o jednej rzeczy.
UsuńTak, koniecznie czajnik elektryczny, a tak na serio...zdarza się ;)
OdpowiedzUsuńNo zdarza się, byle nie za często:-)
UsuńBiedny szpinak, tak się spalić w środku zimy ;-) A tak na serio, to od lat mam czajnik elektryczny, że już sobie nie wyobrażam gotowania wody na gazie. Pozdrowienia Asiu
OdpowiedzUsuńA taki był smaczny... czajnik elektryczny dobra rzecz, byle prąd był...
UsuńJa mogę wypić niezliczoną ilość kaw:-D Jestem kawoholiczką:-) W krakowskim appartamento mamy tylko prąd więc taki czajnik stawiany na płycie to prawie jak elektryczny;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko Jotko!
Ja też lubię, cieszę się, że w wielu miejscach można wypić dobrą kawę, nawet w drodze:-)
UsuńNajbezpieczniej chłopa nie wpuszczać do kuchni... :)
OdpowiedzUsuńOj nie zgadzam się, mój mąż robi najlepszy placek drożdżowy na świecie:-)
UsuńKażdemu czasem się zdarzy jakaś pomyłka w kuchni :D Moja świętej pamięci babcia zamiast mleka do kawy to wlała sobie olej xD Szkoda, że herbaty jednak się nie napiliście, ale za to będzie co wspominać ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dziękuję za odwiedziny ♥ wy-stardoll.blogspot.com
Albo zamiast cukru można wsypać sól:-)
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńO płonących garnkach po średnio-ostatnich wydarzeniach chyba nie mam siły się wypowiadać:)
Pozdrawiam:)
Dziękuję, że wpadłaś :-)
Usuńnorma - laptop włączony garnek spalony!
OdpowiedzUsuńA co dopiero dwa laptopy!
UsuńĘ, ja dzisiaj zapomniałam o kaszy i zamieniła się w węgielek:)
OdpowiedzUsuńA garnek uratowałaś? Kaszy też szkoda...
UsuńTo i tak dobrze, bo mógłby gazu nie zapalić po okręceniu kurka - co mnie się zdarzyło.
OdpowiedzUsuńOj, to byłby galimatias!
UsuńWspółlokatorka z czasów studenckich zapomniała założyć gwizdek, włączyła palnik i zasnęła. Prawie spaliła mieszkanie. Całe szczęście inny współlokator wrócił do mieszkania i uratował sytuację.
OdpowiedzUsuńTak właśnie powstają pożary, dobrze, że tylko tak sie skończyło!
Usuńwszystkie przedmioty potrafią spłatać psikusa. Czajnik elektryczny też:))Po prostu, bądźmy czujni:)))
OdpowiedzUsuńTo prawda, czujność na każdym kroku wskazana:-)
UsuńDóbrze,że skończyło się tylko na spalonym szpinaku. Czajnika używam elektrycznego ,więc szybko delektuję się rano kawką.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Do kawki to kupiliśmy expres, podobno zdrowsza...
UsuńAsiu długo miałam opory, jeśli chodzi o czajnik elektryczny. Ale po dwóch spalonych kupiłam i jestem mega zadowolona. To nie prawda, że, jak niektórzy mnie "straszyli", że żre prąd. Po prostu nie nalewamy pełnego dla nas dwoje.
OdpowiedzUsuńJest bardzo duży wybór czajników, niektóre bardzo stylowe:-)
UsuńKoleżanka poprosiła męża, żeby nastawił ziemniaki na piec (już obrane, w garnku), to potem, jak wróci z pracy, zrobi szybko obiad. Posłuchał. A że nie powiedziała, żeby też zapalił gaz, to przecież nie jego wina ;)
OdpowiedzUsuńOj, ci mężczyźni...mojemu zdarza się zapalić gaz, ale nie przestawić czajnika, więc czajnik stoi, a płomień ogrzewa kuchnię...
UsuńOd dawna mam czajnik elektryczny. To od czasu, kiedy spaliłam kolejny na gazie (wiele lat temu, udało mi się przypalić chyba ze 4 wcześniej). :)
OdpowiedzUsuńA anegdotka z telefonem mogłaby być o mnie :)
ja tak czasem szukam okularów, które mam na głowie...
UsuńO, to też mi się zdarza! :)
UsuńNo to mnie uspokoiłaś:-)
UsuńElektryczny rządzi u nas :D wygląda jak stary gracik, bo kuchnia w starym stylu i robi dużo szumu, ale jest niezawodny.
OdpowiedzUsuńKuchnia w starym stylu jest na pewno bardzo przytulna:-)
UsuńWitam pięknie:-)
A czy masz Basiu swój blog? Chętnie poczytam:-)
UsuńBardzo fajnie napisany artykuł. Jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuń