Okres wakacji, urlopu, przerwy w pracy powinien kojarzyć się z relaksem.
Jedni relaksują się w ruchu, inni w czasie spotkań towarzyskich, część z nas szuka przede wszystkim spokoju i ciszy.
I ci ostatni napotykają na trudności, bo o spokój i ciszę coraz trudniej i to nie tylko z powodu sporej liczby turystów.
Nawet tam, gdzie spodziewamy się oddechu od cywilizacji i tłumów zdarzają się zdumiewające sytuacje zakłócenia ciszy.
Chociaż, to może ja jestem dziwna i spodziewam się nie wiadomo czego...
Nie na darmo zamieściłam zdjęcie trawy i nożyczek. Od wczesnej wiosny do późnej jesieni prześladują mnie kosiarki, duże, małe i traktorowe.
Na osiedlu, w pracy, w mieście, na letnisku - wszędzie masowe koszenie traw, o każdej porze dnia, jedynie w niedziele jest trochę spokoju.
Koleżanka udostępniła nam domek nad jeziorem na weekend.
Teoretycznie mieliśmy się relaksować. Las, woda, cisza, spokój. Nic bardziej mylnego.
Od rana koszenie trawników, naprawy dachów, ogrodzeń, po południu śmierdzące grille, wieczorem imprezy z alkoholem i śpiewy: od Góralu czy ci nie żal, po hymn narodowy.
Na innym letnisku, gdy spaliśmy w przyczepie kempingowej, ktoś wpadł na pomysł gry w kosza o drugiej nad ranem.
W zasadzie, nie pozostało nic innego, jak przyłączyć się lub w akcie zemsty o 6 rano rozkręcić dyskotekę na powietrzu...
Byliśmy kiedyś w Szklarskiej Porębie, pensjonat niezbyt duży, prowadzony przez starsze małżeństwo, myślę sobie - tu będzie spokój, wyśpię się...
Pokoje miały balkony i na tych balkonach niektórzy goście urządzali sobie nocne pogawędki, niczym Romeo i Julia, ale nie w sensie romantycznych dialogów, a raczej krzyków z parteru na drugie piętro.
Na moje prośby, by raczej przenieśli się do pokoi, bo niektórzy chcą się wyspać przed wyruszeniem na szlak, spojrzeli na mnie dziwnie, choć nie miałam na głowie papilotów...
Pechowa jestem lub zbyt duże mam wymagania, bo nawet na działce rekreacyjnej u mojego taty o spokój trudno. Bywa tam bowiem akordeonista amator, który całe życie uczy się grać lub wydaje mu się, że już umie i raczy działkowiczów wokół swoja grą czy chcesz, czy nie.
Większość właścicieli działek chyba ma słuch przytępiony, bo nikt nie protestuje, ja przestałam bywać na działce, mam wybór.
Nie dalej, jak w zeszłym roku nocowalismy w Koniakowie. W tygodniu było O.K.
W piątek zjechały 3 rodziny z dziećmi ze Śląska, zaczęli grillem w ogrodzie, myślę, będzie dobrze, bo dzieci itd.
Owszem, położono dzieci spać w głębi pensjonatu, a w pokoju obok naszego dorośli rozkręcili imprezę.
O drugiej w nocy wyszłam na korytarz i poprosiłam o ciszę do rana, bo następnego dnia wracaliśmy do domu, a kierowca przed drogą powinien się wyspać.
Właścicielka pensjonatu spała w innym budynku, więc nie było u kogo interweniować...zresztą mieliśmy nadzieję, że kiedyś impreza się skończy.
Niektóre kwatery bazują chyba na weekendowych wizytach gości, bo w tygodniu pustawo tam.
Czy tylko my miewamy takiego pecha czy naprawdę cisza i spokój to wartości dziś już nieosiągalne?
Wygląda na to, Jotko, że przyciągasz decybele jak magnes opiłki!
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że ze mną coś jest nie tak!
UsuńRzeknę: niepoprawna optymistka jesteś ;) Latem cisza i spokój, ależ masz wymagania??? Ale było mówić jeszcze rok temu. Zaprosiłbym do siebie na wsi, jeślibyś nie miała zbyt wygórowanych warunków socjalno-bytowych i nie przeszkadzałby Ci duży pies, który szczekał tylko od święta, gdy jakiś lis był w pobliżu. Aha, jeszcze kogut Teoś, jako niezawodny budzik o świcie ;) Gdyby nie on, nie wiedziałabyś, że żyjesz. Tak było tam cicho, że do dziś mam szumy w uszach :D
OdpowiedzUsuńOj, to ominął mnie raj prawdziwy! Wymagań nie mam, byle było się gdzie umyć i niezbyt dużo ludzi...
UsuńChyba to drugie. Albo jestem przeczulona. Kocham ciszę i chcę żyć w ciszy, a tu... wszędzie ZONK! A już miejsce, w którym mieszkam, może stawać w szranki o palmę pierwszeństwa.
OdpowiedzUsuńNo nie wiem, czy Twój blok wygrałby z moim;-)
UsuńA masz za oknami całodobowy korek? I stadion z żużlem i codziennymi treningami, niedzielnymi meczami, przemarszami kiboli i festiwalami? Oraz bulwary z letnią sceną, gdzie koncerty i imprezy lecą na okrągło? O takich drobiazgach jak obłęd koszenia, blokersi pod oknami i porypana gimnazjalistka za ścianą jak z papieru nie wspomnę, bo to naprawdę drobnostki :))
UsuńOprócz stadionu mam podobne atrakcje: dzwony kościelne co pół godziny, spory teren zielony na imprezy plenerowe, stacje kolejowa i stukot pociągów, zwłaszcza nocą, sklep pod balkonem i dostawy o świcie, kino i parkingi wokół domu, wyścigi motocyklowe na równoległej ulicy nocą, przedszkole w bloku obok i plac zabaw koło przedszkola...wymieniać dalej?
UsuńPodajmy sobie łapki i... skombinujmy sobie mieszkanie na Marsie :))
UsuńPrzybijam piątkę, ale na Marsie nie ma zieleni...pojechałabym w Bieszczady, ale boję się wilków i niedźwiedzi :-(
UsuńMnie się Bieszczady już przejadły, choć mam do nich sentyment. ale faktycznie, zieleni mogłoby mi brakować. I dużej wody. Znam takie miejsce, autentycznie prawie bezludne i zielone. Można by pomyśleć o ucieczce...
UsuńBrzmi zachęcająco, może na emeryturze damy nogę?
UsuńAle ja mam jeszcze co najmniej 10 lat...
UsuńPoczekam :-)
UsuńJakoś Jotko chyba masz pecha. Bo my z mężem od kilku lat rozbijamy się po różnych miejscówkach, niedrogich, w całej Polsce i zawsze jest ok.
OdpowiedzUsuńFakt, nie wybieramy się nigdzie w sezonie. Zawsze po. Może to o to chodzi?
No niestety, nie mam takiej możliwości, może na emeryturze, ale czy wtedy będzie mnie stać?
Usuńsahara, alaska i syberia. względnie księżyc - Twardowski co prawda od dawna nie miał towarzystwa i może być spragniony dialogu, ale z samotnym chłopem, to jakoś poradzisz chyba...
OdpowiedzUsuńksiężyc odpada, a na pozostałych też już pewnie tłumy...
UsuńJA lubię ciszę, spokój, kontakt z naturą, przyrodą... powiew wiatru.... nie Saharę ale też nie Arktykę... takie wypośrodkowanie... odpoczywam w ciszy... rzeczywiście tej ciszy brakuje....
OdpowiedzUsuńJuż z tego powodu przestałam bywać w Tatrach...
UsuńWiesz, niektóre hotele, ośrodki wakacyjne za granicą reklamują się "tylko dla dorosłych". Teraz już wiem, o co chodzi. Dzieci w takich ośrodkach "dla rodzin" biegają samopas (ośrodek zamknięty, z ochroną), krzyczą, hałasują do późnej nocy. J
OdpowiedzUsuńJa mieszkam naprzeciw pensjonatu. Wieś, średni standard. Nie słyszę śpiewów, głośnej muzyki, krzyków, chociaż owszem, panów z puszkami i butelkami piwa czasem widzę. Może jednak dużo zależy od właścicieli. Na co sobie i gościom pozwolą. Przecież powinny być jakieś reguły współzycia(regulamin) i właściciele są od tego, żeby ten regulamin egzekwować.
Mnie najbardziej przeszkadza hałas, bo nie można przed nim uciec.
A jeśli chodzi o noclegi to warto pytać znajomych, czy nie znają sprawdzonych miejsc, czytać opinie innych gości, zobaczyć zdjęcia. I jeśli to możliwe jeździć w tygodniu :)
Od 3 lat mamy sprawdzone miejsce i tym razem też tam jedziemy, mam nadzieję, że się nic nie zmieniło...
UsuńTrawę trzeba kosić średnio co 3 tygodnie, więc pobyt w domku na terenie "działkowym" grozi, że codziennie ktoś będzie kosił mechanicznie, bo kosą to już nikt nie macha. I przez cały dzień będą smrodzić grille, bo każdy uważa za punkt honoru coś grillować.No i z góry wiadomo, że to okres stukania i walenia, bo każdy po 10 miesiącach "nic nie robienia" przy domku, wreszcie musi
OdpowiedzUsuńo niego zadbać i ponaprawiać to i owo.Jeżeli chce się ciszy i spokoju to trzeba jeździć na wczasy poza sezonem, a więc dopiero na emeryturze jest szansa na miły wypoczynek.
A w Warszawie właśnie w lipcu i sierpniu wreszcie można pożyć.
Bachory podwórkowe spacyfikowane na koloniach, obozach itp., działkowicze wyżywają się na swoich działeczkach i nawet korków w mieście wtedy nie bywa.Bardzo lubiłam te dwa letnie miesiące w stolicy.
To jest jedyna korzyść teraz z blokowiska, dzieci nie uświadczysz...za to w nocy drą się dorośli, którzy za dużo wypili, a okna pootwierane na oścież.
UsuńWygląda na to Asiu ,że miałaś pecha,ale nie sądzę abyś nie miała w pamięci odpoczynku takiego o jakim marzysz.Ale w jakiejś części zgadzam się z Tobą,że ten okres typowo wakacyjny obfituje w takie "przygody".Ja kilka razy wyjeżdżając na odpoczynek robiłam to w maju,wrześniu i październiku i szczerze powiem nie mam złych wspomnień-wprost przeciwnie.
OdpowiedzUsuńPewnie, że mam i dobre, na szczęście i dlatego wyjeżdżam, ale może na emeryturze posmakujemy wyjazdów poza sezonem?
UsuńPrzyjedź do mnie, mam cisze i spokój, chyba że sama uruchomię kosiarkę, czasem jednak trzeba. Hałasu nie znoszę, i już nauczylam się w róznych takich miejscach po prostu egzekwować cisze po 23. Kompletnie mnie przestało obchodzić, co sobie o mnie pomyślą.
OdpowiedzUsuńCo do Warszawy - często tam bywam, bo muszę, i sypiam -a raczej nie sypiam, nawet teraz latem nocny hałas ruchu ulicznego jest dla mnie nie do zniesienia, nawet stopery nie pomagają. A nie zawsze śpię w klimatyzowanym hotelu pozwalającym na nieotwieranie okien. Ba, nawet to czasem nie pomaga. Wsiowa kobieta jestem.
Kiedyś w stolicy zażyczyliśmy sobie pokój z widokiem na Wisłę, coś okropnego, od świtu hałas nie do wytrzymania!
UsuńNajlepiej pod miastem, w małym pensjonacie:-)
To nie pech, taka jest rzeczywistość. Dlatego my od pewnego czasu w lipcu i sierpniu pracujemy, a na urlop wyjeżdżamy pod koniec maja, w czerwcu albo we wrześniu. Wtedy można znaleźć spokój i ciszę. W okresie wakacyjnym czasem robimy wypady weekendowe, ale coraz rzadziej. Właśnie ze względu na tłok i hałas. A jeżeli chcielibyśmy jechać w lipcu albo w sierpniu, to tylko nad Biebrzę, na tratwę. Spokój, tylko rzeka i łąki. Ludzi na tratwie, aby było w miarę komfortowo, maksymalnie może być czworo.(powierzchnia 18 metrów kwadratowych) Wszyscy powinni być zgodni i lubić ze sobą przebywać, bo tam skazanym się jest na siebie dzień i noc. Nie mam miejsca na odosobnienie. Warunki bytowe są spartańskie, nie ma żadnych wygód. No i trzeba trochę popracować, tratwa nie zawsze chce sama płynąć. A wtedy wiosła oraz długie drągi do odpychania w ręce i... Ahoj przygodo! No, nie jest tak źle, czasem nurt rzeki pomaga i wiatr sprzyja. :)))
OdpowiedzUsuńTo się nazywa wypoczynek, gratuluję!
UsuńPóki co, muszę w wakacje, taka praca, ale tam, gdzie jadę powinno być nieźle:-)
Cisza i spokój odeszły w niebyt przeszłości czyli wartości nieosiągalne
OdpowiedzUsuńNie strasz, mam nadzieję, że jakieś enklawy jeszcze istnieją...
UsuńJeżeli istnieją to i tak znikną.
UsuńJestem naiwna i łudzę się, że nie...
Usuńcóż począć każdy relaksuje się po swojemu ... jedni potrzebują ciszy inni chcą wreszcie móc sobie pohałasować ...jak to pogodzić ? :)
OdpowiedzUsuńNie wiem, może wyraźnie zróżnicować i poinformować?
UsuńW tym tygodniu spędziłam 3 dni w ośrodku wypoczynkowym w Dolinie Baryczy. W ośrodku na kilkaset osób, było kilkadziesiąt ludzi, emeryci albo rodziny z dziećmi. Domki pośród drzew i głównie hałasowały...ptaki :) Jednakoż byłam tam w dni powszednie, z daleka od basenu i bez małych dzieci w pobliżu. Emeryci jak pili wyskokowe to w domkach ukryci tam przed komarami ;)
OdpowiedzUsuńŻyję w dużym mieście, więc wypracowałam sobie słuch wybiórczy. Mój słuch wychwytuje te przyjemne odgłosy, zwykły hałas o umiarkowanym natężeniu ignoruje.
Do wielu rzeczy na osiedlu przywykłam, chociaż gdy jestem zmęczona psychicznie to trudno przetrwać, ale gdy wyjeżdżam, to pragnę tej odrobiny luksusu czyli ciszy i spokoju...
UsuńNo my jesteśmy naród imprezowy, zwłaszcza na wyjeździe. 😂😂
OdpowiedzUsuńTo prawda, niektórzy jakby piwa cały rok nie pili...
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńNa urlopie z niektórych po prostu odpada ta cienka warstewka kultury, którą pokryli się w trakcie pracowitego roku:(
Nie jestem przesadnie uczulona na "głosowo-wizualne" efekty, ale czasami żałuję, że nie ma specjal(istycz)nych małpich gajów dla pewnego typu urlopowicza:)
Pozdrawiam:)
Dziś niektórzy dorośli mają ADHD, wiec małpie gaje by się przydały...
UsuńU mnie w akademiku czasami też nie lepiej :)
OdpowiedzUsuńNa studiach mieszkałam na stancji, w akademiku pewnie nie mogłabym sie uczyć, jak znam siebie...
UsuńSpokój i cisza tylko poza sezonem ewentualnie w głuszy leśnej - tylko gdzie ona? W wakacje chyba nigdzie. Trudno pogodzić wszystkie grupy urlopowiczów o różnych upodobaniach. Może agroturystyka? W takim miejscu powinno być cicho.
OdpowiedzUsuńNie tylko podczas wakacji, również we wszystkie długie weekendy w atrakcyjnych miejscowościach snują się tłumy i spokoju nie uświadczysz.
W gospodarstwach agroturystycznych też życie wre na całego, testowaliśmy w Kieleckiem:-)
UsuńOjej... jak ja się cieszę, że nie jestem jedyna. Bo myślałam, że tylko ja boleję nad brakiem spokoju.
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję za wyprowadzenie mnie z błędu - i współczuję, bo wiem co masz na myśli.
Sama sobie współczuję, ale mam nadzieję, że naszej mety z ostatnich lat nie zepsuli...
Usuńniestety tak się jakoś to wszystko dziwnie pokręciło, że spokojne i chilloutujące weekendy są nie podczas weekendu, a wakacje nie podczas wakacji...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)...
O, słuszna uwaga, może na emeryturze będę miała prawdziwe wakacje dopiero?
UsuńTo ciekawe, że ludzie po pijaku śpiewają hymn narodowy xD. Bawi mnie to. Co do ciszy i spokoju to latem trudno o to może ze względu na to, że ludzie jadą gdzieś do ośrodka właśnie na imprezę, bo mieszkają w bloku to jej nie zrobią, albo następnego dnia idą do pracy to też nie poimprezują. A niektórzy tak po prostu mają, że wakacje bez imprez to nie wakacje. Raczej nie jeżdżę do żadnych ośrodków wypoczynkowych, więc trudno mi powiedzieć. Jak byłam w górach to akurat nocowaliśmy z grupą obcych ludzi, którzy do 3-ej nad ranem siedzieli przy ognisku i grali na gitarze, śpiewali. Dopiero burza ich pogoniła. Byłam tak zmęczona po wejściu na szczyt, że nawet mi to nie przeszkadzało. Nawet obudził się we mnie jakiś podziw dla nich, że oni mają siłę na ognisko i śpiewy. Sama też wolę ciszę i spokój.
OdpowiedzUsuńWłaśnie dziwię się co robią turyści w dzień, skoro w nocy balują, a później śpią do południa...
UsuńStarzejemy się, bo młodych taki hałas nie przeszkadza.
OdpowiedzUsuńPrzypomnij sobie, kiedy sama byłaś nastolatką.
Ja przynajmniej tak mam, że teraz od niedawna lubię ciszę, spokój.
Denerwuje mnie nawet tykanie zegara, za głośne radio, czy telewizja, nawet rozmowa.
Mam b. wyczulone uszy, Mąż żartuje.
Pozdrawiam i dla relaksu mam post kwiatowy- zapraszam:)
Jako nastolatka byłam tak spokojna, że aż nudna chyba:-)
UsuńAsiu - powiem tak- jeszcze trochę cierpliwości , na emeryturze pojedziecie sobie na urlop we wrześniu - wtedy już jest znacznie spokojniej. 😊 Choć czasem też się trafi np . grupa wyjazdu integracyjnego ( znając Twoje „ szczęście „ może być , że na taką traficie hmm...) ja już do kosiarek latem przywykłam, choć jedni sąsiedzi mają taką... jakby plującą 😂 no... do niej to trzeba mieć pokłady cierpliwości . Miłego i cichego wypoczynku kochani 😘😘😘
OdpowiedzUsuńO ile na emeryturze będzie nas stać, bo wyliczenia mojej emerytury nie nastrajają optymistycznie...
UsuńU nas zawsze jest miejsce, kosiarki, las, altanka i wszystko co niezbędne do wypoczywania ;)
UsuńTo wykupimy abonament:-)
UsuńJa też mam nadwrażliwy słuch, hałas mnie denerwuje i co tu zrobić ... poczarować rzeczywistość, że tym razem będzie cisza i spokój, dokąd pojedziesz?
OdpowiedzUsuńW wakacje jeździmy do takiej jednej agroturystyki 8 km od morza i tam jest w miarę spokój. Właścicielka też dba o to, żeby był. Owszem, czasem są jakieś hałasy przy ognisku, ale bez przesady.
Na sąsiadów działkowych też nie narzekamy, w weekendy jest głośniej, ale też bez przesady.
Niestety, większość ludzi lubi hałas, szum i chyba boi się ciszy po prostu.
Może boją się własnych myśli, książek nie czytają... a potem dziwimy się dzieciom, że 5 sekund nie potrafią usiedzieć spokojnie.
UsuńMyślę, że przed takim wyjazdem, trzeba się wyspać na zapas. A trochę poważniej, jedna czy dwie nie przespane noce to jeszcze nie koniec świata!
OdpowiedzUsuńPewnie że nie, gorzej, gdy nie wyśpisz się przed długą wędrówką lub jazdą po serpentynach...
UsuńWitam, to jak się spędzi wolny czas, urlop to tylko od nas zależy. Działka chyba nie jest dobrym pomysłem na relaks (zawsze jest co robić, nie zawsze dobrze wychodzi). Kiedyś też byłam w Szklarskiej Porębie - pensjonat nie wyremontowany, w ośrodku grupy młodzieży szkolnej, codziennie dyskoteki jednym słowem urwanie głowy. Na szlaku, czyli poza domem byliśmy cały dzień. Wracaliśmy do ośrodka tak zmęczeni, że tylko spać (oczywiście tv ledwo działał). Okazało się, że był to jeden z bardziej udanych wyjazdów. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia
OdpowiedzUsuńTo podobnie jak my, ale niektórzy w nocy hałasują, a ja śpię czujnie, niestety.
UsuńNiestety wakacje to taki okres, że ciszy nieuświadczysz.
OdpowiedzUsuńwszyscy chcą się wyszaleć...
Może leśniczówce jest ciszej ??
Cisza jest jedynie na wodzie, można zacumować w szuwarach jachtem
i obudzić się o poranku w pięknej ciszy.
Kosiarki prześladują mnie w domu,
bo jak sobota i niedziela, to zawsze znajdzie się jakiś upierdliwy i kosi.
Na szczęście ostatnio nie grillują :-))
Zauważyłam, że cisza na osiedlu jest wtedy, gdy termometr pokazuje 36 w plusie, dobre i to:-)
UsuńCisza jest chyba najbardziej w cenie i czasami się zastanawiam, czy trzeba już jechać w totalną dzicz, żeby jej uświadczyć. Nie będę zapeszać, bo urlop dopiero przed nami, ale w ubiegłym roku udało nam się trafić do bardzo spokojnego miejsca. Oby i tym razem się udało.
OdpowiedzUsuńTeż mamy taką metę i mam nadzieję, że nic jej nie zepsuje...
UsuńPisałam o tym dokładnie to samo: https://ekstraktzycia.blogspot.com/2018/04/5-kwestii-przez-ktore-nie-lubie.html
OdpowiedzUsuń:)
Jeżeli chcesz relaksu to żadnego kempingu, żadnych ośrodków wypoczynkowych i tym podobnych skupisk ludzkich, bo nie wypoczniesz. Wiem z doświadczenia, próbowałam latami i summa summarum jeżdżę teraz tylko w jedno miejsce gdzie ciszę mam absolutną. Znam dwa takie miejsca na Mazurach, a jedno podejrzewam o ciszę, bo nią się chwalą (jak i narzekaniami klientów, że jest zbyt dziko), więc może w przyszłym roku sprawdzę to piękne uroczysko.
Zapraszam Cię raz jeszcze do elity marsjańskich amazonek. Tam jest absolutna cisza (chyba że my wspólnie zdecydujemy inaczej). I nigdy nie ma upałów. :)
Z ośrodków wczasowych, kempingów itp. nie korzystam od lat, ale gdzieś spać trzeba. Obawiam się, że coraz więcej będzie rodzin z dziećmi, więc dla kogoś kto poszukuje ciszy i spokoju coraz mniej miejsca...
UsuńRodziny z dziećmi zwiastują chaos. Kiedy dzielę wczasy z takową, mam pozamiatane jeśli chodzi o wypoczynek w ciszy. No i wiadomo – imprezowe noce – a Ty człowieku męczysz się, bo chcesz rano wstać żeby pojechać na jakąś miłą wycieczkę.
UsuńNiestety większość polskich rodzin spędza wczasy stacjonarnie. Siedzą w ośrodkach, dużo piją alkoholu przez co ciężko się dogadać dla utrzymania miłych stosunków. Nocne libacje z muzyką, a od rana rejwach niekontrolowanych dzieciaków, bo dorośli na kacu nie mają sił ich okiełznać. I tak w kółko.
No tak , tak to często wygląda...
UsuńNie zazdroszczę, chociaż pamiętam jak na biwaku w Bieszczadach ktoś załatwił nam się na namiot(na szczęście tylko mocz), a potem młodzieżówka zrobiła sobie dyskotekę do samego rana. A miał być spokojny wypad w góry...
OdpowiedzUsuńSpokój to towar deficytowy...
UsuńA jednak na dzialkach jest najciszej. Terax juz nawet trawy się nie kosi bo uschla. A rano tylko ptaki śpiewają. ...
OdpowiedzUsuńTrawa wyschła chyba wszędzie, od morza do Tatr:-)
UsuńCisza i spokój to dla mnie prawdziwy luksus. Niestety w obecnych czasach coraz trudniejszy do odnalezienia... A nieustanny huk, jazgot i smród miasta męczy i drażni mnie okrutnie.
OdpowiedzUsuńSerdeczności Jotko:-)
A jeśli pracuje się w zbiorowisku ludzkim i w strasznych decybelach, to przykrość podwójna...
UsuńCały maj, czerwic jeździły kosiarki, wygoliły trawę, teraz nic niema, ziemia wypalona, trawa uschła, więc siać trzeba na wiosnę od nowa. Cóż, jesteśmy bogaci i bezmyślni, więc zapłacimy. Protestowałam w spółdzielni, podobno koszą na prośbę lokatorów...
OdpowiedzUsuńSerdeczności
U nas podobnie, ciekawe, co będą kosić do końca lata... ale chyba znaleźli sposób - wymiatają pył i śmieci z jezdni, a kurzy się na potęgę!
UsuńWitam. Gdzie ludzie tam niespodzianki i te o jaśniejszych barwach i te całkiem ciemne jak smoła. Ludzie ludziom zgotowali ten los... W podróżach to ciągła niespodzianka ;) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo fakt, a wystarczy pomyśleć czasami o innych...
UsuńMiasto latem się wyludnia (no, prawie :) ), tylko nocą wyłazi gangrena miejska, ale mam stopery, więc mi mogą...W weekendy cisza aż niepokoi, czy przypadkiem nie wybuchła jakaś wojna :) Ostatnio tak się tą ciszę delektowałam, a tu nagle z pubu łubudułubudu. Już, już chciałam się zezłościć, kiedy przypomniała mi się rozmowa z przyjaciółkę o tym, jak źle się czuje w nowym domu, gdzie nic się nie dzieje, nikt nie chodzi, jest pusto, martwo i cicho. I wiesz co? Jakoś nagle mi to łubudu przestało tak bardzo przeszkadzać.
OdpowiedzUsuńAle gdybym miała urlop, plany, dużo napięcia do zrzucenia, to reagowałabym jak Ty.
upały sprawiają, że osiedle się wyludnia lub deszcze... nie wiem co gorsze, mieć upał i ciszę czy znośną pogodę i hałas za oknem?
UsuńWiesz, cisza kosztuje. I to sporo. Są "miejscówki" z recepcją czynną całą noc i gośćmi, których stać na to, żeby poszaleć w knajpach.
UsuńNie mogę sobie przypomnieć chociażby jednych głośnych wakacji wyjazdowych:)
OdpowiedzUsuńA druga strona medalu to miejsce zamieszkania moich rodziców...miejscowość turystyczna...niedaleko domu główny trakt...akordeonista ten sam od zawsze z tymi samymi dwoma utworami:)
Hałas jak na dworcu...centralnym od wiosny do jesieni...A w zimie cisza...mimo że góry...trochę góry:)
W zbiorowiskach zawsze jest głośniej, ale wystarczy uszanować zasady ogólne- cisza nocna od 6 do 22.
UsuńPrzypomniał mi się biwak pod namiotami nad pewnym jeziorem. Zorganizowałam go dla mojej ósmej klasy, ale na nieszczęście było to na łączce za płotem pewnego zakładowego
OdpowiedzUsuńW tymże ośrodku odbywała się libacja z muzyką i ani uczniowie, ani ja nie zmrużyliśmy oczu.
Sąsiadów z mojego wieżowca już nauczyłam, że wymagam ciszy, bo inaczej wzywam policję i mam święty spokój. Sąsiadów na działce też oduczyłam słuchania ryczącego radia, ale nie mogę uspokoić jednego z wnuków sąsiadów za płotem.
Okazuje się, że niektórzy rodacy lubią hałas, może nie muszą odpoczywać?
UsuńW gruncie rzeczy dobrze i cicho mi się mieszka. Trochę za blisko kościoła i dzwony bardzo przeszkadzają , ale nigdzie nie ma idealnych warunków- zawsze coś musi być in minus- choćby dla pewnej równowagi...;)
OdpowiedzUsuńDzwony kościelne też mam , dobrze ,że nie każą mi płacić za słuchanie ich, bo puszczane z nagrania, często i za głośno...
UsuńOj żebyś wiedziała jak ja nie znoszę kosiarek Jotko a jeszcze bardziej tĺuczącej się z rana śmieciarki. To już wolę odgłos dzwonów kościoła albo bzyczenie ćmy. Wakacje są i człowiek chciałby się w końcu wyspać no, a tu jak nie kosiarki to śmieciarki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię Kochana Pani Bibliotekarko 😃😃😃
To zawsze jakaś ulga, że ktoś ma podobnie, ale jednak wolałabym, byśmy wszyscy mieli lepiej, niż mamy:-)
UsuńUściski:-)
No cóż... czy w jakiś tam sposób doradzić? Na kosiarki żadnych rad nie mam. Jestli w mojej najbliższej okolicy obywatel, który "decybeli" nie tylko kosiarką, ale i odkurzaczem do samochodu, a jest to spowodowane osobliwą akustyką, która pozwala na odczuwanie silnych doznań słuchowy... ale przejdźmy do "porad":
OdpowiedzUsuń1) chyba najistotniejsza - na zasłużony urlop/wakacje poszukiwać miejsc jak najbardziej odludnych, co nie oznacza, że na końcu globusa...Np. ostatnimi czasy celuję w Tatry, ale nigdy nie wybieram noclegu w Zakopanem (także dlatego, że taniej); wolę dojechać, gdyby co... ale i przecież pod Zakopanem może nas spotkać hałas i wtedy ...
2) W myśl zasady: nie możesz czegoś przezwyciężyć - dostosuj się do techniki wroga, co oznacza... przyłącz się do tych hulanek i wygibasów... druga w nocy... góra trzecia nad ranem może się stać tak, że to nie Ty, a oni zapragną jako pierwsi sprawiedliwego snu... gdy to nie poskutkuje, wtedy...
3) Popróbuj stworzyć jakąś alternatywę; wpadnij na pomysł ciekawej nocnej zabawy we własnym gronie, wyjedź gdzieś, zdając sobie sprawę z tego, że w czasie Twojej nieobecność, jeśli nie sodoma z gomorą, to przynajmniej swawola uprawiana będzie, a wyjeżdżając czy wychodząc, umęcz się tak, że nie odczujesz dolegliwości hałasu (to tak jakby... boli cię głowa, a Ty nieostrożnie kaleczysz swój palec ostrym nożem... zapewniam, że ból okaleczonego palca będzie dotkliwszy... no a jeśli i to nie pomoże, można zastosować wariant ostateczny, może nie idealny, ale do pewnego stopnia skuteczny (aczkolwiek, zwłaszcza kobiecie go nie polecam)... o cóż chodzi? O kilkanaście, no, może kilkadziesiąt gramów dosyć paskudnie silnie działającego alkoholu, który oczywiście pierwszorzędnie wygłuszy wszelkie hałasy, natomiast późny najczęściej poranek nie będzie już tak rozkoszny... no cóż, ale czy są idealne rozwiązania?... pozdrawiam nareszcie z kraju
Porady ciekawe, aczkolwiek chyba nie dla, bo lubię spokój, nie przepadam za mocnym alkoholem, a imprezy do rana, to już nie w moim wieku, sorry, ale nie.
UsuńAlternatyw stosuję różne, bo inaczej można zwariować. Upały spowodowały, że ludzie pochowali się w domach i dzięki temu choć na osiedlu było cicho.
Skoro wróciłeś, to odpoczywaj:-)
Ja do kosiarek dokładam jeszcze pogrzeby. Bo mieszkam naprzeciwko cmentarza. Ale te odgłosy akurat są najmniej uciążliwe. Wiesz, może to specyfika pracy sprawia, że tak bardzo pragniemy ciszy. My ostatnio, szukając ofert wakacyjnych, mocno sprawdzamy czy są animacje dla dzieci - oferta odpada. Do hoteli +16 możemy już jeździć, ale one są w mało atrakcyjnych miejscach. Raz się nam zdarzył hotel z basenem tylko dla dorosłych. W całym hotelu multum dzieci - krzyk, rwetes itd, a tam cisza... Dawno tak nie wypoczęłam. Zwłaszcza, że plaża była niezbyt interesująca. Choć i tam, po dłuższym czasie poszukiwań, znaleźliśmy cichy zakątek. Odpoczywaj!
OdpowiedzUsuńTo na pewno, szukamy ciszy, bo w robocie mamy niezły Sajgon!
UsuńTe dzwony kościelne i stacja PKP to chyba najgorsze co może być :) mym mamy tylko jedna ulicę a mój mąż narzeka że jemu tu za głośno to ciekawy co by zrobił z takimi atrakcjami jakie Ty masz :) dobrze ze są urlopy i człowiek może uciec z dala i chodź na chwilę się wyciszyć :)
OdpowiedzUsuńW urlopach cała nadzieja!
UsuńCiszej jest też zimą, bo wszyscy siedzą w domach:-)
Ważny jest dialog z ludźmi. Niech też nas zrozumieją...
OdpowiedzUsuńO ile obie strony chcą rozmawiać:-)
Usuńnie piszesz o agroturystyce. Pewnie kogut by Cię zbudził:))
OdpowiedzUsuńCz wiesz, że są specjalne nożyce do podcinania trawy?
Kogut nie sprawiłby problemu, budzę się wcześnie:-)
UsuńKto używa nożyc do trawy?
Ja pamiętam, jak na jakimś polu namiotowym ludzie o drugiej w nocy zaczęli grać na saksofonach :-) Jedynie w miejscach, gdzie jest mało gości lub miastowych można wypocząć. Mam dom na prawdziwej wsi i tam o 22 nigdzie w oknach nie pali się światło, jest prawdziwa cisza...
OdpowiedzUsuńTo zazdroszczę, naprawdę!
UsuńWitaj już w lipcu miesiącu wakacji dla uczniów, nauczycieli, czyli także dla Ciebie. Niestety zegary i kalendarze, także moje, nie zważają na to, że niektórzy choć na chwilę chcieliby się zatrzymać. Dlatego zazdroszczę Ci, że masz teraz czas na odpoczynek.
OdpowiedzUsuńDlatego proszę zatrzymaj się, rozejrzyj się dookoła i zaprzyjaźnij z płowowłosą królewną Lato, która chyba już przestała kaprysić. Dzięki niej jest teraz tak pięknie dookoła.
Usiądź na ławce
pokrytej powojem
w pełni lata
i poczekaj
przyniosę ci kwiaty z ogrodu
Sołtysiak Aleksandra
A co do nożyc do trawy. Mają je moje rodzice i czasem przy płotku, gdzie nie dotrze kosiarka, trzeba ich użyć. A co do hałasu, to możemy podać sobie ręce. Moja rodzina niekiedy musi mnie powstrzymywać, abym w środku nocy nie zwracała ich sąsiadom uwagi. A rano kogut też może sobie piać, budzę się chyba wcześniej od niego..
Pozdrawiam letnim powiewem wiatru i uciekającą chwilą już w drugim półroczu
Na razie nie myślę o uciekających chwilach, cieszę się każdym momentem wakacji...
UsuńMam wrażenie, że cisza nie jest już w cenie! Tylko czemu? Może dlatego, ze jak się zawsze ma na uszach słuchawki i dudni w nich muzyka to cisza nie jest przyjaciółką. Co do kosiarek - mnie prześladują jeszcze urządzenia do przycinania żywopłotów. Koszmar od rana!
OdpowiedzUsuńKosiarki do żywopłotów także i motocykle!
UsuńI jeszcze jedno - słyszałam, że nie powinno się kosić często, bi im krótsza trawa tym szybciej wysycha bo woda nie ma się w czym zatrzymać. A z trawą i ziemia wysycha. Więc może wielbiciele angielskich działek poszli by po rozum do głowy. Po ostatnich upałach aż smutno patrzeć na wysuszone króciutki "trawniki"
OdpowiedzUsuńTo prawda, zamiast zielonych trawników szwedzie krótko przystrzyżone siano, żal patrzeć...
Usuń