W sielskich okolicznościach przyrody spędziłam dwa dni na łonie natury, wprawdzie nie leżałam pod gruszą, ale za to pod innymi drzewami, z widokiem na pola i baraszkujące w tujach ptaki, nawet wiewiórka i nornice się znalazły, a mrówki wytyczyły trasę w poprzek ogrodu i szły jak po sznurku...
Po sąsiedzku towarzyszyły nam psy sąsiadów, ale na szczęście nie szczekały na wszystkich i na wszystko.
Nad nami krążyły co jakiś czas dwa kruki, które uwiły gniazdo na starych drzewach opodal i dzięki ich obecności gospodarzy nie nękały gołębie, które strasznie brudzą...
Był oczywiście grill i spotkania z ciekawymi ludźmi, rozmowy wspomnieniowe, przejażdżki po okolicy i załatwienie szczegółów związanych z weselem naszego syna.
Podróże i spotkania przynoszą zawsze nowe obserwacje i ciekawostki zasłyszane od innych.
Zauważyłam na przykład, że wieś nie jest tak cicha i sielska, jakby się wydawało. Od rana do późnego wieczora drogą obok ogrodu gospodarzy jeździły maszyny rolnicze, wszak okres zbiorów w pełni. Pierwsze auta i maszyny rolnicze wyruszają ok. 4 nad ranem.
Wszędzie powstają nowe domy i mam wrażenie, że ubywa ziemi uprawnej, która zamieniana jest na działki budowlane. W tak krótkim czasie i na niewielkim terenie zauważyliśmy kilka osiedli domków budowanych przez deweloperów, ale zdarzyły się także piękne stare dwory, którym nowi właściciele przywracają dawne piękno.
Na wycieczkach autem co krok natykaliśmy się na ogłoszenia dla poszukujących pracy, w tym takie: rabota dla inostrancew, polskij jazyk dla inostrancew.... w okolicy bowiem wiele jest zakładów przemysłowych, ubojnie drobiu itp. Podobno ostatnio zatrudnia się nawet pracowników z Kenii, Nepalu oraz innych równie egotycznych państw.
Uciążliwością dla miejscowych i podróżujących są wieczne przebudowy i remonty dróg, niby trasa szybkiego ruchu, a kilometrami jedzie się w ogonku. Dojazd do pracy w Poznaniu wydłuża się wówczas znacznie...
Sprawy nie ułatwia kiepska widoczność na niestrzeżonych przejazdach kolejowych, mieliśmy okazję przekonać się, jak łatwo o nieuwagę i tragedie na torach.
Na koniec humor prosto z życia:
spotykają się na wsi dwie kuzynki, sześciolatki, jedna z nich przyjechała w odwiedziny z miasta i zachwyca się wszystkim, co widzi
- o jakie piękne kurki, popatrz jakie one śliczne...
- osalałaś, nie widzisz jakie dupska mają wyskubane?
Przywieźliśmy skrzynkę warzyw, ekologicznie uprawianych przez rodziców naszych gospodarzy. Pan Wacław ma 87 lat, a zasadził i hoduje 120 krzaczków pomidorów najlepszych odmian, ogórki, cukinie, dynie, cebulę i wiele innych, a jego żona pielęgnuje swoje ukochane kwiaty.
Włożyłam ogórki na szybkie kiszenie do kamionek i czekam na ich schrupanie za dwa, trzy dni...
Dobrego tygodnia wszystkim :-)
Jakie te kurki urocze... aż się uśmiechnęłam. I jak równo siedzą na grzedzie :D Naprawdę sielsko, błogo i wesoło... przyjemnie... brakuje mi tego <3
OdpowiedzUsuńŻart naprawdę udany... xD Ciekawe kto tym kurkom dupska wyskubał. Kogut? xD
Może kogut, żeby innym kogutom nie wpadły w oko?
UsuńAlbo kury były niegrzeczne i zrobił porzadek :D
UsuńJa już niestety spędzam dni w pracy :(
OdpowiedzUsuńAle może sobie co nieco jeszcze poopisuję. :)
Oj, jak w pracy, to współczuję, u mnie na termometrze prawie 34 stopnie w cieniu...
UsuńTeż odkryłam wieś w weekend. Nie wiedziałam, że jeszcze takie istnieją i to tak blisko. Mam mieszane uczucia. Muszę to sobie poukładać w głowie :)
OdpowiedzUsuńUkładaj, dziś świat jest skomplikowany na tyle, że ciągle się dziwimy...
UsuńHej. Domy powstają wszędzie i szybko patrzę na to i nie wierzę. Dom na domu i domem pogania. Nie ma kryzysu ;) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJaki kryzys? W lokalach pełno, w zamkach tłumy, w galeriach handlowych pół miasta...
UsuńPrzypomniałam sobie, jak na samym początku podstawówki spędzałam dwa razy wakacje na wsi Sielsko było :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci tych ekologicznych warzyw i podziwiam Pana Wacława i jego żonę. podejrzewam, że mają więcej siły i energii niż młodsze pokolenia.
Mam nadzieje, że wypoczęłaś i zrelaksowałaś się :)
Wypoczęłam fizycznie, udzielałam sie intensywnie towarzysko:-)
UsuńPana Wacława też podziwiam, nie mam połowy nawet jego energii...
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńPo weekendach spędzanych na wsi stwierdziłam, że w mieście często jest ciszej i spokojniej w takie dni. Niestety, jeśli istnieje niebezpieczeństwo utraty plonów, nie ma innego wyjścia, jak kombajnować w sobotę i niedzielę.
Ale najbardziej, to przeszkadzają mi psy, które - tam, gdzie ja bywam - szczekają bez przerwy. Dzień i noc! Może dlatego, że obcy do wsi zjechali.
Pozdrawiam serdecznie.
Gdy byliśmy w gospodarstwie agroturystycznym w jakieś wakacje, to myślałam, ze zwariuję przez psy i jednego krewkiego koguta, masakra!
UsuńMy z żoną dla odmiany przywozimy z działki swoje plony. Takie smakują najbardziej, chociaż taniej by było kupić od kogoś.
OdpowiedzUsuńKupić zawsze można, ale jaka satysfakcja wyhodować samemu!
UsuńKurki- urocze;)
OdpowiedzUsuńU nas już 2 lata minęły w lipcu od ślubu i wesela Córki. Młodzi wszystko organizowali sobie sami. Wypadło pięknie:)
Co do wsi, to dawno nie byłam u Rodziców, ale tęsknię. Chorobowe nadal nie pozwala.
Na szczęście okolice są zielone, spokojne, bez większego szumu, ruchu drogowego. Obok lasy.
Psy, koty się szwendają pod moim blokiem, rozbebeszają myszy, szczury. Sąsiadka idzie do pracy i zostawia je w samopas. Ten koszmar trwa latami, nie pomaga nic!
Upały u nas na powrót, deszczu brak, choć wczoraj mocne błyski na niebie.
Piorę, co się da(koce, narzuty, grubsze rzeczy), zajmuję czas, żeby nie zwariować. Nadal rzadko wychodzę.
I tak mija dzień za dniem z bólem, chorobą w roli głównej.
Przepraszam za smęcenie.
Życzę spokojnego, udanego całego tygodnia:)
U nas też młodzi ogarniają wszystko, ale pewne szczegóły zawsze dogadać trzeba, przez telefon to nie to samo.
UsuńO smęceniu nie ma mowy, każdy z nas miewa gorsze dni. I tak radzisz sobie świetnie w tej sytuacji:-)
Bardzo sympatyczny post i taki urozmaicony. Nie wiedziałam, że tyle pracy jest w Polsce. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia
OdpowiedzUsuńDopiero rozmawiałam z sąsiadką, której zięć ma firmę budowlana, zamówień na rok z góry, a ludzi do roboty brak...
UsuńCzyżby w tej chwili wchodzili na teren polityki zadając pytanie:gdzie ci ludzie do pracy. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia
UsuńNie wiem czy to polityka, raczej gospodarka, a na jednym i drugim znam się marnie...
UsuńOstatnio też miałam okazję być na wsi. To już nie ta sama wieś. Bardziej zadbana, ale i bardziej wybetonowana czy wykostkowana. Może z jednej strony lepiej, ale znika gdzieś natura- jakby jest jej mniej... ;(
OdpowiedzUsuńDokładnie tak, trudno spotkać typowe gospodarstwa starego typu, teraz albo wąska specjalizacja albo ludzie z miasta mieszkający na wsi...
UsuńNiedawno stwierdziłam, że już na wsi coraz mniej wsi... Jeździmy do rodziny męża - niby na wieś. Kiedyś pięć domów na krzyż, pola uprawne, sady, ogrody. Teraz i droga wylana asfaltem, domów mnóstwo, sadu już nie ma, a pól uprawnych za chwilę też już nie będzie. Ale póki co, wciąż można się tam całkowicie zresetować. Cisza i zieleń działają tak kojąco, że przyjeżdżamy do domu wypoczęci, jak po turnusie rehabilitacyjnym :)
OdpowiedzUsuńJuż dom z ogrodem ma takie działanie, zwłaszcza jeśli jeden od drugiego kawał pola dzieli:-)
UsuńKruki? O rany, nigdy nie widziałam dzikiego kruka w naturze. Miałaś fajna okazję.
OdpowiedzUsuńZdjęcie kurek świetne. :)
W górach zdarzało nam się słyszeć kruki, ale tu widziałam jak latają, założyły gniazda na starych wysokich drzewach w miejscu, gdzie dawniej był park przy dworze.
UsuńTakie kruki robią wrażenie!
Czasy się zmieniają. Kiedyś ciągnęło nas do miasta. Teraz szukamy odpoczynku na wsi. Wcale się ńie dziwie.
OdpowiedzUsuńPowstają całe osiedla na terenach podmiejskich, tzw. sypialnie wielkich metropolii, ludzie pracują w mieście, a wracają na wieś wieczorem.
UsuńTaki wypoczynek w wakacje najlepszy :)
OdpowiedzUsuńTym bardziej weekendowo, gdy nie mamy okazji na urlop czy wyjazd...
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńCzyli "wsi spokojna, wsi wesoła..." można między bajki włożyć:)
U nas kamionki nazywa się kamiennymi garnkami i ja robię w nich małosolne:)
Smakowitego Wam życzę i pozdrawiam:)
Spokojna już chyba dawno nie jest, wesoła bywa, nie powiem:-)
UsuńPrzy tej pogodzie upalnej ogórki już ruszyły z fermentacją:-)
"dupska wyskubane" rozwaliły system :)
OdpowiedzUsuńTeż tak uważam :-)
UsuńNie ma to jak odpocząć od codziennego zgiełku :)
OdpowiedzUsuńZgiełk też był, ale towarzyski:-)
UsuńTeż obserwuje halasliwosc wsi :) że wszystkich miejsc w których przebywamy jest w Krakowie w naszym mieszkaniu:)
OdpowiedzUsuńU teściów...×Wieś...przy głównej drodze...trochę bardzo dramat :)
Jest też takie miejsce gdzie bywamy...wies najprawdIwasza ...zwierzęta nie śpią w ogóle chyba :) A maszyny pracują jak piszesz :) chyba Jeszce przed wschodem słońca:)
Ta druga wies lubię...słyszę życie:)
Co zrobić, świat się zmienia...
UsuńNie ma takiej wsi, jaka została w pamięci z dzieciństwa. Chyba tylko w skansenie... Dobrze, że udało się odpocząć i naładować akumulatory.Nie ma to jak zieleń wokół, od razu inaczej się oddycha.
OdpowiedzUsuńKurki cudne :)
Dlatego tak lubię odwiedzać skanseny:-)
UsuńCoraz trudniej znaleźć "prawdziwą" wieś. Znam taką jedną, chociaż po raz ostatni byłam tam pięć lat temu i nie wiem czy przetrwała. Jagłowo nad Biebrzą. Wieś niezwykle malownicza, można powiedzieć "żywy skansen". Większość domostw opuszczonych, nadszarpniętych czasem. Wtedy już było widać, że nie przetrwa bez konserwacji. A szkoda, bo to naprawdę bardzo klimatyczne miejsce.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło :)
Czasami widać wyraźnie granice między starą rolniczą wsią, a nowymi osiedlami dla miastowych...
UsuńTęsknię za życiem na wsi, lecz nie wiem czy w nowych warunkach bym tam się odnalazła. W rodzinnej wsi już nikt nie uprawia roli; pola zarosły krzakami; nie ma ani jednej krowy, a kiedyś w niej była zlewnia mleka;
OdpowiedzUsuńjedne domy popadają w ruinę ale tyle samo powstaje nowych; podwórka "wykostkowane" ; kur nie ma; no bo gdzie miałyby załatwiać swoje potrzeby? albo gdzie grzebać pazurkami w poszukiwaniu robaczka?
Wczoraj stanęłam przed domem śp. Rodziców; popatrzyłam na plac
i ...rozpłakałam się. Gospodarstwo popadło w ruinę. Nie ma śladu po moim dzieciństwie, lepiej nie wracać wspomnieniami, bo smutno.
To prawda, jeśli bywają to pojedyncze gospodarstwa, gdzie starzy już ludzie trzymają parę kurek i uprawiają ogródek, bo ziemie oddali państwu lub przekazali dzieciom...
UsuńMój tato też uprawiał warzywa( ale nie w aż takich ilościach!) i dożył dzięki tej pracy w ogrodzie 94 lat w dobrej kondycji, także psychicznej. Jejku, te pomidory to chyba ten pan sprzedaje? Toż to już się robią ilości przemysłowe! A ja stwierdziłam, że przecierów robić nie warto, za 1.90 mam słoik na co najmniej dwie zupy (i nie coś przecieropodobne z jabłkami i kwaskiem cytrynowym) z wielkopolskiej wytwórni z tradycjami. A ogórki też kiszę, na bieżąco, co wyrośnie. I mam taką zasadę, że tego co mi rośnie i póki mi owocuje, nie kupuję. Zapasów (prawie) nie robię, ale lubię latem mieć swoje warzywa i owoce. I zrobić jarski obiad nie ruszając się z domu :)Przyjemnego chrupania ogórasków!
OdpowiedzUsuńOgóraski dochodzą, już mi ślinka cieknie:-)
UsuńPan Wacław jak na razie rozdaje i cieszy się plonami:-)
Wiesz Asiu za co Cię lubię - prawda????
OdpowiedzUsuńZa to że.... lubimy to samo...:-))
Wiem, że to dziwny komentarz. Ale prawdziwy.
Wcale nie dziwny, pokrewieństwo dusz to super sprawa!
UsuńTe kurki na płotku rewelacyjne. Ja najbardziej lubię ogórki z kamionki na drugi dzień :) Jeszcze nie takie kwaśne.
OdpowiedzUsuńTaki relaks to ja rozumiem. Wieś jest fajna i niefajna. Zależy od punktu siedzenia. Teraz, w żniwa, to rolnicy jak zombie jeżdżą. Na drogach niebezpiecznie jest u nas. I płoną rżyska, czasem też kombajny, zwłaszcza te starsze. A w bibliotece czytelnictwo w tym czasie upada okrutnie, bo wszystkie ręce na pokład w gospodarstwach. No nic, urlop od 5 sierpnia :)
Miłego dnia Jotko.
W szkole spada już od maja, więc w czerwcu najczęściej robię wyrywkową inwentaryzację i mam kupę roboty z podręcznikami.
UsuńDo urlopu masz niedaleko, wiec życzę by pogoda nie za bardzo Wam dopiekła:-)
Kiedyś byłam chwilkę we wsi mojego dzieciństwa. Gdyby nie to, że zgadzała się nazwa, to bym jej nie poznała. Nie miałam odwagi, aby poprosić o pozwolenie zobaczenia mieszań, w których mieszkałam z rodziną. Może to i dobrze. Pewno też wszystko się zmieniło. Nie było podwórka przed budynkiem, ani studni, ani łączki, na której pasła się nasza krowa. Po wyjeździe byłam rozczarowana i zamyślona.
OdpowiedzUsuńNasze wspomnienia często nijak mają sie do zmian wszędzie, niektórym się to podoba, inni uronią łezkę nad mijającym czasem, jak to w życiu...
UsuńNiestety, ale wsi którą pamiętam z mojego dzieciństwa już nie ma.
OdpowiedzUsuńNie ma kur, krów, koni itd., ale są za to piękne, zadbane ogrody:)
Pamiętam, że kiedy byłam dzieckiem lub dorastającą nastolatką na mieszkańców wsi mówiło się "wieśniaki" i w zasadzie nie stanowiło to powodu do dumy.
Teraz jest zupełnie odwrotnie. Nie każdy może pozwolić sobie na wybudowanie domku na wsi. Niestety firmy deweloperskie wkraczają na każdy skrawek wolnej przestrzeni, a wieś powoli zaczyna przypominać miasto.
Pozdrawiam serdecznie:)
Niektóre miejscowości stają sie sypialniami dla ludzi pracujących w mieście, a jeśli nie stać kogoś na dom z ogrodem, kupuje domek w szeregu - ale to już nie ta sama wieś...
UsuńTo prawda. Wieś w ostatnich latach zmieniła się bardzo. Nie wszystko zmieniło się jednak na gorsze. Po prostu ludzie na wsi też chcą wygodniejszego życia, bo praca na roli to ciężki, a często nieopłacalny kawałek chleba. Myślę, że głównie stąd te zmiany.
OdpowiedzUsuńUlu, ja im się nie dziwę, każdy chce mieć lżej, lepiej, a że nasze wyobrażenia są inne, to już nasz problem...dlatego tak chętnie korzystamy z powrotu do natury...często za wielkie pieniądze.
UsuńSzczerze? nie lubię prawdziwej wsi- byłam dwa razy i wystarczy. Nic dziwnego, że coraz więcej terenów się "odrolnicza"- i tak jest nadprodukcja żywności w Europie. Część świata głoduje a część ma nadprodukcję żywności i tak jest od lat.
OdpowiedzUsuńA ile żywności się marnuje, to głowa mała!
UsuńW takich okolicznościach przyrody to ja bym mogła chyba długo wypoczywać. Nawet w towarzystwie kur z wyskubanymi dupkami, ha, ha. mam nadzieję, że koguty nad ranem nadal pieją?
OdpowiedzUsuńPieją jak opętane, nie pośpisz, oj nie!
UsuńTeraz tylko próbuję coś napisać bo wczoraj 2 razy się opisałam i nic się nie pojawiło. Błąd jakiś albo mnie tu nie chcą (oczywiście taki żarcik)
OdpowiedzUsuńGrażynko, blogger robi takie rzeczy, u mnie nie aktualizują sie wpisy w zakładkach, nigdy nie wiem, co niektórzy nowego napisali...
UsuńJestem dziewczyną ze wsi i miałam i mam nadal możliwość obserwować jak wieś się zmienia. Ta dzisiejsza, która zatraciła swój wiejski charakter ma się nijak do wsi zapamiętanej z dzieciństwa i wcale mi się nie podoba.
OdpowiedzUsuń'Wyskubane dupska' wymiatają:-D
Serdeczności!
Humor sytuacyjny, różnica między dziewczynką ze wsi i tą z miasta...
UsuńTo prawda Asiu, że wieś, to już nie ta co kiedyś. Dzisiaj to niektóre niewiele różnią się od miasta. Ale super spędziliście czas. Ogóreczki na pewno będą wyśmienicie smakowały.
OdpowiedzUsuńJutro spróbuję, bo już ruszyły...
Usuńsmacznego.
OdpowiedzUsuńwłasne smakują zdecydowanie inaczej niż te sklepowe.
Pewnie, w dodatku wiem, co wkładałam...
UsuńWitaj Jotko
OdpowiedzUsuńUbawiłaś mnie tym żartem o kurkach we wsi 😂😂😂 ja najbardziej uwielbiam koguta budzacego pianiem o świcie. Lepszego budzika nie ma doprawdy.
Ściskam mocno
Terroryzował mnie kiedyś kogut w Bodzentynie, żałowałam, że nie mam strzelby ;-)
UsuńCieszę się, że i ten wypad się udał :)
OdpowiedzUsuńUdał się bardzo pod każdym względem!
Usuńspisałaś niemal kronikę:)) prawdziwy Wincenty:)))
OdpowiedzUsuńMasz na myśli Kadłubka? Nie śmiałabym marzyć...
UsuńTak, masz rację, podróże kształcą. A roboty nie tylko w Polsce, w Niemczech to już chyba z rok robią autostradę, zwężenia, ograniczenia nawet do 40-60 na autostradzie...Męczące strasznie
OdpowiedzUsuńMęczące i niebezpieczne, bo niektórzy tracą cierpliwość i jadą na wariata...
UsuńZ Pakistanu też się zatrudnia :-)
OdpowiedzUsuńDobrze jest tak wyjechać, przejechać się, zrelaksować.
Inne miejsce, inne problemy i spojrzenia.
Lubię takie wyjazdy .
Takie oderwanie się od dnia codziennego :-)
krystynabozenna
To prawda, wyjechać poza swój grajdoł, by poznać inny punkt widzenia na wiele spraw...
UsuńUwielbiam ten okres kiedy na wsiach "sie dzieje". Lubię wtedy pojechać na wycieczkę rowerową i po prostu obserwować ludzi. Bardzo mnie to uspokaja i daje poczucie bezpieczeństwa. Wszystko chodzi jak w zegarku.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Obserwacje i rozmowy dają wiele do myślenia, bo książki to jednak nie całe życie...
UsuńPodróże są cudowne, można dzięki temu poznać innych ludzi, odpocząć i cieszyć się nowymi krajobrazami.
OdpowiedzUsuńTo będą pyszne ogóreczki.
Już są, próbowałam :-)
UsuńTeraz okres na wsi, to czas wytężonej pracy. Mam nadzieję, że jesteś zadowolona z pobytu, mimo piejących kogutów i gdakajacych kur. Warzyw ekologicznych zazdroszczę bo w mojej wsi ludzie głównie mają swoje działki, a pola obsiane są zbożami, więc o kupie warzyw nie ma co marzyć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
bardzo było miło, ale się skończyło, teraz zjadam warzywa i wspominam...
UsuńWitaj już w sierpniu
OdpowiedzUsuńNie chce mi się wierzyć, że lipiec już zamknął drzwi za sobą. Teraz to już tylko będzie z górki. A ja jeszcze przed urlopem, dlatego zazdroszczę Ci wakacyjnych wędrówek.
Jednak z drugiej strony lubię w moim ogrodzie sierpniowe poranki:
Skoro świt
Jutrzenki blask
Duszkiem pić
Nim w górze tam
Skowronek zacznie tryl
Nie wiem, czy jak ja także lubisz te letnie poranki. Ale pamiętaj:
Jak dobrze wcześnie wstać
Dla tych chwil
Gdy nie ma wad
Wspaniały, piękny świat
Jak dobrze wcześnie rano wstać
Pozdrawiam jak zawsze przesyłając uśmiech
To fakt, lato szybko mija, aż wierzyć się nie chce, dlatego wykorzystujemy każdą chwilę:-)
Usuń