Przyzwyczajamy się szybko do nowych słów, zwrotów, powiedzonek.
Sama łapię się na tym, że przebywając wśród młodych zaczynam używać ich języka.
Zdaję sobie sprawę, że czasami z językiem literackim niewiele mają wspólnego, ale bywają krótszą formą, wygodniejszą wersją, środowiskową naleciałością...
Kontakty internetowe i media także mają na to wpływ. Ileż to razy słyszymy:
- sie ma, nara, hejka, pozdro, zdzwonimy się
- super, spoko, luzik, gitara, Oki
Oprócz zwrotów związanych z konwersacją spotykamy w codziennym życiu nazwy, których jeszcze niedawno w naszym języku nie było. Niektóre przywędrowały z obcych słowników i nie bardzo dają się przetłumaczyć, inne naśladują dźwięki towarzyszące czynnościom lub ilustrują wykonywanie innych.
Nad poprawnością naszego ojczystego języka czuwają lingwiści i mądre stowarzyszenia, ale nawet oni dali zielone światło niektórym nowomodnym słowom, pozwolili także na używanie polskich form obcojęzycznych nazwisk - Szekspir, Szopen...
Czasami warto posłuchać jak mówią dzieci, ich sposób wyrażania się bywa prosty i logiczny. Gdy mój syn był mały, a nie mógł czegoś zobaczyć, bo było za wysoko, mówił - podsięgnij mnie. Samochód to był brum - brumek, a piesek hałek.
Dzieci nie mówią - wymazać gumką, ale wygumkować i na szczęście nie przyjął się lunch box tylko śniadaniówka lub chlebak.
Wkradły się do naszego języka takie własnie wyrazy, mieszanina logicznych i dźwiękonaśladowczych określeń. Na pewno także takie spotykacie na ulicy, w korespondencji, na portalach społecznościowych.
Zrobiłam sobie listę, gdy przeczytałam reklamę: Świetne pisaki do tablic i potykaczy! potykaczy? musiałam sprawdzić o czym mowa...
Oprócz potykaczy są więc zakreślacze, trytytki, bazgroszyty, zdrapki, organizery, strunowce, podpiętki, zakolanówki, rozświetlacze, pałerbanki, peny, energetyki...
To w zakresie przedmiotów, a w temacie czynności - lajkowanie, mailowanie, drinkowanie, hejtowanie, kijkowanie, luzowanie, wrzucanie na insta lub na fejsa, kserowanie, klikanie, katering...
Jednak o ile toleruję podobne mody językowe, to nie przemawiają do mnie formy: ministra, psycholożka, premiera, marszałkini...
Czasami trudno jest zrozumieć, właśnie to rozumie się intuicyjnie (a potem bardzo szybko używa się samemu). Tempo dzisiejszych czasów. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia
OdpowiedzUsuńZnamię czasu, to fakt, większość używa, to i nam się wkręca...
UsuńZ potykaczami spotkałam się już dosyć dawno. Zawsze mnie śmieszyła ta nazwa, ale swoją logikę ma - bo potkniesz się, ale zauważysz 😊 Natomiast Asiu nigdy nie zrozumiem określenia w stylu „ popełniłam „ wiersz czy „ popełniłam „ utwór . Według mnie - można popełnić błąd i starać się go naprawić - ale jak widzę , mądre głowy popełniają - popełnienia - wiec to chyba mój popełniony problem 😏
OdpowiedzUsuńMożna też popełnić ciasto , takie z zakalcem:-)
UsuńTaki ładny mamy nasz język, a ta nowomowa bywa irytująca...
OdpowiedzUsuńJęzyk ładny i bogaty, ale widocznie nie dość bogaty...
UsuńNiewiele rozumiem z tej nowomowy; nie wiem co to; potykacze,trytytki,strunowce itp. pewnie się nie dowiem, gdyż nie nadążam za nowomową; zwłaszcza że nie mam kontaktu z młodzieżą :)
OdpowiedzUsuńBardziej mnie cieszy mowa dzieci; nasz wnuczek ledwie skończył 4 latka, a wszystkim mówił, iż już ma "w pół do pięć".
Też mi się to podoba, chyba pożyczę, gdy ktoś spyta mnie o wiek:-)
UsuńMocno zwracam uwagę na żeńskie formy i bardzo mi zależy, by ich używać. Jedna z koleżanek ma na pieczątce właśnie słowo "dyrektorka". Ja też mam na wizytówkach żeńskie formy zarówno mojego zawodu jak i stanowiska, a moja szefowa jest "prezeską", i z dumą to nosimy. I tak, byłabym posłanką, marszałkinią lub ministrą. Nie jestem meżczyzną. Nie. Jakoś nauczycielka czy sprzątaczka, salowa, sprzedawczyni, pielęgniarka, opiekunka, kucharka - nikogo nie razi...
OdpowiedzUsuńProblem w tym, że wiele osób tych żeńskich form używa pejoratywnie.
UsuńPani dyrektor brzmi inaczej jakoś , niż ta nie zawsze lubiana dyrektorka...
Nowe zwroty wejdą do nowomowy, czy chcemy tego, czy nie. Co do tych nienaturalnych przekształceń męskich zawodów na damskie to też nie mogę ich w pełni zaakceptować, bo np.: profesorka, dyrektorka, psycholożka itp. kojarzy mi się z nadmierną poufalością (nb. w PRL za takie nazywanie obrażano się), a marszałkini, czy ministra wręcz ze śmiesznością.
OdpowiedzUsuńGdy słyszę marszałkini, to najpierw muszę się zastanowić o kogo chodzi...
UsuńA mnie od dawna razi zwrot "uprawiać seks"Mam w głowie, ze uprawiamy rolę.Nigdy nie używam tego wyrażenia.
OdpowiedzUsuńDrugi zwrot to "trzeba się dogadać" "oni się dogadają" występujacy w poważnych programach publicystycznych i dziennikach tv.
Jak kupuję kurę na targu to mogę się dogadać ze sprzedawcą i opuści pięć złotych.
A te wszystkie nara, siara, spoko, loko - nie używam.
Być ministrą?? Wolę panią minister.
W pełni się zgadzam, uprawianie seksu brzmi jak sport, dogadywanie się nie ma nic wspólnego z kompromisem, a pani ministra to jak magistra, dziwnie po prostu...
UsuńJa lubię bawić się słowami. Uważam mowę za żywą tkankę, zmieniającą się i rozwijającą. Za pomocą słów przecież oddajemy swoje stany emocjonalne, opisujemy zmieniającą się rzeczywistość, a to wszystko płynne jest. Ortografii staram się pilnować, w miarę stylistyki też, by przekaz był zrozumiały. Ale lubię nowe słowa, lubię przenikanie się kultur, języków...Mam nadzieję, że prowadzi to do zjednoczenia nas, do powstania nowego, wspólnego języka dla wszystkich. Do zrozumienia, że wszyscy jesteśmy tacy sami. Może naiwnie, ale cóż...marzymy ;)
OdpowiedzUsuńOdstawanie w niektórych sprawach życia współczesnego powoduje, że czujemy się jak dinozaury, a gdyby nie słowotwórstwo - poeci nie mogliby pisać co im dusza dyktuje...
UsuńWitaj kochana z samego ranka😀
OdpowiedzUsuńDzieciom prowadziłam albumy, także z pierwszymi słówkami.
Śmieszne były, ale Mama zawsze je zrozumiała 🤗
Niektóre dzisiejsze zdrobnienia, zaciągania z angielskiego nie podobają mi się zbytnio.
Także młodzieżowe skróty nie bardzo do mnie trafiają.
Pozdrawiam serdecznie na miły dzień i cały nowy tydzień 🌞🌺❤️😀
Moja mam czyli babcia naszego syna też zapisywała niektóre słowa, mam je do dziś, niektóre śmieszne, ale wszyscy rozumieliśmy o co chodzi:-)
UsuńI dla Ciebie serdeczności, oby pogoda była dla nas łaskawa:-)
Co to są, te potykacze?
OdpowiedzUsuńTakie tablice z reklamami stojące na chodnikach, np. wstąp do nas na pyszną kawkę i strzałka do kafejki :-)
UsuńŻeby było śmieszniej, mój brat i kuzyn używali "trytytek" już w dzieciństwie, a obaj zbliżają się do 40-stki. Nie taka zatem trytytka nowa...
UsuńMam na myśli samo słowo, nie przedmiot.
UsuńA ja całkiem niedawno słyszałam, nie nadążam:-)
UsuńJa na psa mówiłam "waś" a brat na świństwo "Finfo" :D
OdpowiedzUsuńFajnie, każde dziecko chyba najpierw tworzy własny język:-)
UsuńMożliwe chociaż moja siostra nic takiego nie mówiła bo gęgać to każde dziecko gęga xD
UsuńTaaa, określenie "ministra" trzyma mnie przy życiu, podobnie jak
OdpowiedzUsuńuprawianie seksu, oraz posiadanie lub nie posiadanie wiedzy.
A co to są owe trytytki?
Takie plastikowe paski do zaciskania na torebkach lub mocowania czegoś do ogrodzenia. Gdy zaciskasz zamek wydają dźwięk : trytyt...
UsuńOch, ja też nie cierpię określeń typu psycholożka. Rozumiem, że chcą żeńskiej formy, żeby kobiety jakoś docenić, ale czy zdają sobie sprawę jak to brzmi? Okropnie! Sama z wykształcenia jestem socjologiem (po drugim stopniu) i jakby mnie ktoś nazwał socjolożką to bym go chyba zdzieliła...
OdpowiedzUsuńNo właśnie, tym bardziej że wiele osób używa takich form kpiąco...też nie lubię formy bibliotekarka, a jeszcze bardziej bibliotekara...
UsuńZa trytytką nawet Miodek nie nadąży.
OdpowiedzUsuńMiodek, wbrew pozorom ma nowoczesne spojrzenie na słowotwórstwo:-)
UsuńJa tam do końca nie rozumiem tego rabanu o nowomowę. Co się ma przyjąć i tak się przyjmie, i nie ma zmiłuj się, i stu Miodków tego nie zatrzyma.
OdpowiedzUsuńMoim pierwszym ulubieńcem był Melchior Wańkowicz, to tak pięć dekad wstecz. Już wtedy wydawał mi się jego styl pisarski archaiczny, ale gdy go czytam dziś (sic!), czasami pękam ze śmiechu. A to przecież on wymyślił „cukier krzepi” czy „smętek”.
Cukier krzepi, a wódka jeszcze lepiej:-)
UsuńNiektóre lektury ze względu na język właśnie są niezjadliwe dla młodzieży dzisiaj...
Prawdopodobnie słowo "trytytka" należy do gatunku dźwiękonaśkadowczych, bo nie sądzę czy da się wyznaczyć etymologiczne jej pochodzenie. Osobiście preferuję mówienie "pani premier" aniżeli "premierka". Wydaje mi się, że stosowanie "na siłę" rodzaju żeńskiego w słowach, które tradycyjnie posiadały rodzaj męski, spłyca niejako znaczenie danego słowa. Bo kimże jest "premierka"? Małą panią premier? taką mniej poważną, nie tak istotną jak mężczyzna zajmujący to ważne stanowisko? Oczywiście do niektórych form żeńskich przywykliśmy, i tak na przykład "bibliotekarka" mi odpowiada. Na szczęście nie wymyślono żeńskiego rodzaju "bibliotekarza", nazywając ten jakże sfeminizowany zawód "biblioteczką" :-)...
OdpowiedzUsuńA najlepiej jest mówić "pani od bliblioteki" :-)
I z tym się zgadzam w całej rozciągłości:-)
UsuńMam bardzo podobnie z ministrą i inną żołnierką.
OdpowiedzUsuńJęzyk jest giętki, jak mawiał poeta, zmienia się.
Zawsze mnie irytowało uprawianie poezji i seksu. :D
Sama czasem mówię: muszę oblukać jakiś dobry film. :D
Dobrej niedzieli, Jotko.
A ja czasem mawiam - idę wyczaić jakiś fajny ciuch, straszne prawda?
UsuńA ja: spadam połazić po foreście i wylukać maczrumsy. :D
Usuń:)
Ale się tłumaczę, że jestem polonistką z odzysku tudzież podyplomową. ;-)
Super, czadowe po prostu:-)
UsuńNic mnie tak bardzo nie razi jak wszelkie dziwaczne formy słowa "dziękuję" i "przepraszam".
OdpowiedzUsuńNie dziwie się, w końcu nie są jakieś skomplikowane, a ładne...
UsuńCzytając Twoją notkę, przypomniało mi się, jak w ramach troski o język ojczysty usiłowano spolszczyć różne wyrazy. Czasem się udawało i podomka funkcjonuje równolegle ze szlafrokiem, ale już zwis męski na określenie krawata został niemiłosiernie wyśmiany.
OdpowiedzUsuńNie wszystkie nowości językowe łapię, ale wtedy dopytam. Bardziej drażnią mnie błędy gramatyczne- typu: półtorej roku. ;)
Błędy to błędy i tu nie ma zmiłuj, podobnie z niewłaściwszym używaniem niektórych słów.
UsuńW życiu bym nie zgadł, źe połykacz to rodzaj tablicy reklamowej nie wiedziałem tez co to jest ta trytytka. W moim „żargonie” się to nie przyjemnie.
OdpowiedzUsuńCałe życie człowiek się uczy...ja też nie wszystkie słowa oswajam.
UsuńUczyłam polskiego, ale podobają mi się różne nowe słówka, zwłaszcza, kiedy trafnie określają to, o co chodzi. "Podsięgnij" mnie jest świetne.
OdpowiedzUsuńTrytytka to zip. Bardziej mi ten zip pasuje. Czasem z Jaskółem śmiejemy się, kiedy on coś "nazwie". Ma duże poczucie humoru, a słowem trafia w sedno. Język żyje i ja się nie buntuję, ale czasem coś zgrzytnie. Trudno. Natomiast nie ciepię wulgaryzmów. Te "zajebiście" itp są okropne. Chociaż z drugiej strony, jak dodamy różne przedrostki i przyrostki do słowa "pierdolę", to często nic więcej nie trzeba mówić, bo to jedno słowo jest takie soczyste i wiernie oddaje rzeczywistość :):):):):)
Wulgaryzmy są czasami najlepsze dla nazywania emocji, byle nie były nadużywane...
UsuńChociaż rozumiem , to nie przepadam za nwowomodą, ale co kto lubi.
OdpowiedzUsuńNajszybciej to młodzież i dzieci wprowadzają takie nowomodne słówka :-)
Bo młodzi lubią mieć swój świat, swój język i szybko zmieniają, gdy dorośli rozkminią, o co chodzi...
UsuńPrzyznaję, że sama niektórych przytoczonych przez Ciebie słów nie rozumiem ( strunowce, peny, energetyki ). Myślę, że duża rola rodziców i nauczycieli, by język polski pozostał polski. Nie lubię tych nowych słów pochodzących z angielskiego lub wymyślonych, bo tak wygodnie (?!).
OdpowiedzUsuńA propos ! Myślałam jak nazywa się mieszkanka miasta Gniew, w którym ostatnio byłam. Czyżby : Gniewianka ?
Chyba Gniewianka, ale mogę sprawdzić, mam taki słownik w bibliotece:-)
UsuńNie za bardzo podobają mi się te nowalijki w języku polskim. To już nie jest ten język polski co kiedyś. Założę się że Mickiewicz ze Słowackim przewracają się w grobie słysząc dzisiejszą polską mową... Biedaki
OdpowiedzUsuńA ja jestem ciekawa, jak dziś wyglądałyby ich wiersze z użyciem tych nowalijek...
UsuńFormy żeńskie zawodów, które wcześniej ich nie miały też są dla mnie rażące, a nawet śmieszne. Bo nie wiem czy psycholożka jest lepsza od pani psycholog czy tylko tak jej się wydaje. Ostatnio w TVN24 jedna pani socjolog poprawiła prowadzącą, że ona jest socjolożką. No po prostu ręce opadają.
OdpowiedzUsuńW czasie Powstania w piwnicach mojej kamienicy był sztab zgrupowania ,,Kryska", po jakimś czasie naziści goliatem zniszczyli część budynku, wymordowali powstańców, a ludność cywilną wywieźli do obozu. Potem do lat 50` cały czas była ta dziura, aż w końcu zbudowano w niej plombę. To w skrócie tak historia wyglądała.
Pozdrawiam!
To niesamowita historia, na pewno warta tablicy i upamiętnienia!
UsuńTo prawda co chwilę powstają nowe słowa, nowe powiedzenia i każde pokolenie ma swoje słownictwo.
OdpowiedzUsuńTakie znamię czasu, powstają nowe przedmioty, nowe profesje itp.
UsuńMuszę przyznać, że wiele zwrotów z tej "nowomowy" przyjmuję bezboleśnie, z niektórymi nawet się zaprzyjaźniłam. Ale kiedy od swojej kuzynki 70+ usłyszałam "nara" - poczułam jakiś rodzaj zniesmaczenia (hm...)
OdpowiedzUsuńA ja słyszę coraz więcej takich nowości z ust starszych nastolatków;-)
UsuńCóż, język się zmienia, bo (na szczęście) martwy nie jest. Na blogu bawię się tworząc w swoich postach nowosłówka, to takie mrugnięcie do mojego czytelnika.
OdpowiedzUsuńCo mi trudno strawić natomiast, to pół-spolszczoną angielszczyznę w nadmiernej ilości. Cóż, znak czasów.
Co do feminizacji nazw zawodów, to nie wiem, czy wiesz, ale od początku XX wieku, tworzono tych nazw całe mnóstwo, dostosowując język do wielkich zmian. Wszak to czas największych ruchów emancypacyjnych. To w PRL zwalczono je w imię pozornego zrównywania płci na rzecz przedrostka "pani" przed formą męską. Teraz na fali nowych zmian społecznych wracają i chyba dobrze. Niech każda z nas wybiera jakiej formy używać, byleśmy się same czuły z tym dobrze.
Pozdrawiam Jotko :)
Słusznie, niech każdy używa jak mu wygodnie, ja nie kojarzę żeńskich nazw zawodów i stanowisk z emancypacją, raczej ze sztucznym podnoszeniem autorytetów.
UsuńPo przeczytaniu tekstu wypisałam sobie wyrazy zrozumiane, te których znaczenia się domyślam i te zupełnie niejasne lub kojarzone z czymś innym. Strunowce to dla mnie pojęcie znane z biologii, rozświetlacze, to rodzaj kosmetyku. Podpiętki, to coś podkładanego pod piętę by but nie obcierał, zakolanówki, to skarpetki sięgające za kolano, tak jak podkolanówki kończące się pod nim. Zupełnie nie wiem jak sobie wytłumaczyć peny i pałerbanki. Pamiętasz przedwojenny film "Pani minister tańczy"? Nie wyobrażam sobie by tytuł mógłby brzmieć "Ministra tańczy". Są męskie formy zawodów np. bibliotekarz, gdzie końcówka żeńska nawet jest wskazana i dlatego zawsze wolałam mówić o sobie bibliotekarka niż bibliotekarz. Był czas, że nie mogłam się przyzwyczaić do słowa pielęgniarz, bo zawsze kojarzyło mi się to z formą żeńską. Jednak jeżeli jest sanitariusz i sanitariuszka, to może być pielęgniarz-pielęgniarka. Pytanie czy minister, marszałek,to zawód czy stanowisko(funkcja). Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPeny to pen-drivy czyli nośniki danych w zastępstwie płyt i dyskietek, a powerbanki to akumulatory dla ładowania telefonów poza domem gdy nie ma dostępu do prądu.
UsuńJa wolę jednak formę bibliotekarz, tym bardziej, że w szkołach używa sie nazwy nauczyciel-bibliotekarz.
Uściski, Iwonko:-)
U mnie funkcjonuje lunch box, po śniadaniówka była niezrozumiała. Dostosowałam się do ogółu odbiorców, ale i tak zawsze znajdzie się ktoś, kto zapyta co to znaczy.
OdpowiedzUsuńPotykacz poznałam jak pracowałam w sklepie i wszyscy się dziwili, że nie wiem co to jest.
I też do mnie nie przemawia feminizacja nazw zawodów. To jest śmieszne.
Mnie śmieszy nazwa DIETA PUDEŁKOWA, jakby klienci pudełka spożywali...
UsuńKażdy z nas w pewien sposób ma wpływ przystosowania języka i się na tym łapiemy.
OdpowiedzUsuńTo prawda, każdy swoją cegiełkę dodaje:-)
UsuńJedne nowe słowa są jak dla mnie w porządku i przede wszystkim są przydatne, ale inne niekoniecznie.
OdpowiedzUsuńUwielbiam spolszczenia. Bo uważam, że jak jestem w Polsce, to powinnam pisać "lajk" a nie "like" itd.
W sumie zgadzam się, ale jeszcze prościej używać zwrotu polubienie:-)
UsuńWpis sztos... ;) Dobrego dnia Jotko
OdpowiedzUsuńO, tego to nie znam...
UsuńMuszę przyznać, że nie wszystkie słowa z tego wpisu zrozumiałam. Już sam tytuł jest dla mnie niezrozumiały. Nie miałam pojęcia o słowach trytytka czy potykacz. :)
OdpowiedzUsuńCałe życie się uczymy:-)
UsuńTrytytka jest moją ulubienicą. Trytytką można wszystko naprawić, a szczególnie do napraw rowerowych nadaje się znakomicie :-)
OdpowiedzUsuńNajwięcej jest obecnie wykorzystywana do wieszania reklam wyborczych, bo płotów ci u nas dostatek...
UsuńWyobraź sobie, że niedawno też sprawdziłam tego potykacza, który stoi np. przed restauracją i można się o niego potknąć.
OdpowiedzUsuńNatomiast dopiero wczoraj w komentarzu na moim blogu spotkałam się z trytytką i też natychmiast sprawdziłam.
Przed chwilą napisałam w jednym z komentarzy o marszałkini Małgorzacie Kidawie-Błońskiej, która jest podobna do Sophii Loren.
"Ministra" mi nie pasuje, bo wygląda jak dopełniacz od rzeczownika "minister", ale "marszałkini" ma końcówkę jak "bogini" czy "gospodyni" i to mi nie przeszkadza.
Miłej jesieni.
O, świetne skojarzenie z tą boginią, nie pomyślałam...a podobieństwo jakieś jest, w każdym razie ma kobieta klasę:-)
UsuńPani Kidawa-Błońska jest nie tylko urodziwa i kulturalna, ale też pochodzi ze znamienitej rodziny.
UsuńSłyszałam, to wszystko wyjaśnia:-)
UsuńRzeczywiście te nowomodne wyrazy,powiedzenia czasami są takie ,że trudno je pojąć,zrozumieć. Dzieci czasami zaskakują nazwami ,które nieraz mogłyby łatwiej coś zrozumieć.Ta ministra,marszałkini -cóż to za "łamańce". Pamiętam gdy dzieci były małe jeden z moich synów zapisywał sobie słowa ,które babcia mówiła na pewne czynności,przedmioty.Bardzo go to interesowało bo to były te trochę regionalne nazwy ale niektóre śmieszne,ale niektóre bardzo fajne.Szkoda ,że z moją pamięcią na bakier.
OdpowiedzUsuńJa tez żałuję, że nie wszystko dziecięce i babcine zapisywałam, cóż - Polka mądra po szkodzie, Grażynko:-)
UsuńUwielbiam zabawę językiem! Na co dzień posługuję się trzema i zdarza mi się je celowo mieszać. Lubię brzmienie niektórych słów. Niektóre dokładniej wyrażają to co chcę powiedzieć.
OdpowiedzUsuńNigdy nie zgodzę się na panią premierę, ani nawet premierkę. Że o prezydentce nie wspomnę.
Języki czasami nam sie mieszają, zwłaszcza gdy sporo posługujemy się obcymi, ale tworzą się ciekawostki:-)
UsuńŻeńskie formy niektórym kojarzą się z ruchem feministycznym, ale według mnie, to sztuczne trochę.
A mnie się żeńskie formy zawodów podobają i zdecydowanie miałabym napisane na drzwiach psycholożka zamiast psycholog. Bp "pani" kojarzy mi się z panami, a słowo panowie z tym wiecznym, polskim zakompleksieniem :) Ja właśnie słowa "pan" często używam ironicznie :D Trytytki moi uczniowie wymawiali jako "tyrytytki" ... też ładnie.
OdpowiedzUsuńTeż ładnie, to zależy jak sie usłyszy ten charakterystyczny dźwięk:-)
UsuńMyślę, że każda z nas może używać takiej formy jaka odpowiada najbardziej. Marszałkini podoba mi się, ładnie brzmi i ładnie wygląda napisane słowo. Do dziś nie wiedziałam co to potykacz a trytytka - to już kompletnie z niczym mi się nie skojarzyła. Człek się uczy przez całe życie... ale nie każdy :)))
OdpowiedzUsuńTo prawda, ale świat należy do tych chcących się uczyć:-)
UsuńDzieci zawsze warto słuchać :)
OdpowiedzUsuńOczywiście, uczymy sie od siebie nawzajem:-)
UsuńUwielbiam ministrę :) Zwłaszcza taką z szerokim uśmiechem :) I zawsze będzie to dla mnie słowo o negatywnym wydźwięku. I z jednym skojarzeniem...
OdpowiedzUsuńOj, ministra z szerokim uśmiechem wiele osób przyprawiła o złe sny...
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńNie mam nic przeciwko nowym słowom określającym nowe zjawiska językowe, nawet jeśli są zmodyfikowanymi zapożyczeniami i brzmią dziwacznie:)
Nie do końca natomiast widzę sens w zastępowaniu znanych i rozumianych wyrazów "modniejszymi". Gwary środowiskowe kierują się swoimi prawami i w danej grupie (wiekowej, zawodowej, itd.) spełniają swoją funkcję, ale przenoszenie niektórych "potworków" na inny grunt jest raczej śmieszne i nie do końca potrzebne:) Co nie znaczy, że nie fascynują mnie takie "nowo-słowa":)
A walka o żeńskie formy tytułów czy zawodów czyni czasami więcej złego niż dobrego. Nie chcę się rozpisywać, więc napiszę tylko, że osobiście bardzo lubię, gdy nazywają mnie "panią... (odpowiedni tytuł lub stopień naukowy wpisać)":)
Pozdrawiam:)
Większość z nas chyba używa form męskich z dodatkiem pani, jakoś formy żeńskie trudno się przyjmują...
UsuńJednak się rozpiszę:)
UsuńPo prostu tworzone na siłę żeńskie formy mają pejoratywny wydźwięk. Głównie z powodu sufiksu -ka, którego pierwotną funkcją jest zdrabnianie (bluz-a/bluz-ka). To dlatego formy "etymoloż-ka" czy "doktor-ka" sprawiają wrażenie dyskredytujących, a nawet - lekceważących. A rzeczowniki obcego pochodzenia typu "premiera" należą do grupy nieżywotnych (bariera, kariera) a rodzime określają negatywne zachowania (przechera, cholera), więc też nie kojarzą się pozytywnie: pierwsze reifikują, drugie deprecjonują:( Stąd ten wzdryg przed "magisterą":)
Natomiast rzeczowniki z sufiksem -ini, -yni sprawiają mnóstwo problemów przy tworzeniu nowej formy: "ministrz-yni", "premier-yni", czy moja ulubiona: "dobroczyńcz-yni":), więc, choć neutralne znaczeniowo, zbyt trudne w użyciu w mowie potocznej.
Dlatego, zamiast tworzyć takie koszmarki (niby poprawne słowotwórczo), lepiej czasem używać prostej i sprawdzonej "pani" z dodatkiem męskiej formy:)
Pozdrawiam:)
Tak właśnie to obieram, tylko Ty opisałaś zjawisko bardzo fachowo, dziękuję:-)
UsuńCzasami wyczuwamy coś intuicyjnie:-)
Trytytki trytytkami, ale mój mąż nie wyobraża sobie bez nich pracy ;)
OdpowiedzUsuńNigdy się nad tym nie zastanawiałam, nad tym napływem obcych wyrazów. Choć piszę dziś o lunchboxach to raczej jednak używam pudełek na jedzenie. Psycholożka mnie nie razi, ale... Ministra?
Trytytki zrobiły karierę, szykując namiot w ogrodzie na poprawiny użyliśmy ich sporo...chociaż wystarczyłby sznurek zamiast plastiku.
UsuńPewnie sznurek bardziej eko, choć ostatnio dostaliśmy też trytytki wielokrotnego użytku.
UsuńTo już postęp:-)
UsuńMożna się nie zgadzać , można się oburzać ...ale to i tak niczego nie zmienia . Wszystko się zmienia więc i język też...ale spokojnie wszystko już kiedyś było – błędy, makaronizowanie, cudzoziemszczyzna, zabory, a język ojczysty przetrwał dzięki staraniom naszych światłych przodków. Energia polszczyzny jest potężna, mimo że w różnych okresach dziejów język przeżywał kryzysy i odczuwał choroby, nękające Rzeczpospolitą to jednak przetrwał.
OdpowiedzUsuńNie tyle się oburzam, co dziwię po prostu, świat zmienia się nieustannie, a my wraz z nim lub na odwrót...
UsuńMnie też się nie podobają te psycholożki i ministry, pamiętam, że nasza profesor od językoznawstwa mówiła o tych formach z rozbawieniem, tego typu zakończenia w polszczyznie zawsze mialy zabarwienie komiczne☺ No ake wszystko się zmienia...
OdpowiedzUsuńKto chce niech używa, wolę panią profesor i panią minister.
UsuńNiektóre rzeczy mogą nam się nie podobać ale język cały czas ewoluuje. Kiedyś mówiliśmy inaczej za parę lat i te słówka niepoprawne dziś, wejdą do słowników. Nie jest to złe po prostu trudno nam się przyzwyczaić do zmian ale dla przyszłych pokoleń to będzie normalne.
OdpowiedzUsuńOstatnio tak sobie powiedziałam o czymś: to się nie kompatybili. Teraz mój mąż ciągle tak mówi ;p. Młodsze rodzeństwo tylu rożnych dziwnych słów mnie nauczyło, a to nie jest aż taka różnica wieku. Strach pomyśleć czego mnie mogą wnuki nauczyć.
Dobre, może się przyjmie, opatentuj, jakby co:-)
UsuńTeż ubolewam, że język ubożeje i pojawiają się dziwne wyrazy, ale na to nie ma już rady!
OdpowiedzUsuńPewnie nie ma, kijem Wisły nie zawrócisz:-)
UsuńJa nie mam nic przeciwko psycholożkom. W czeskim każdy zawód ma dwie formy i są one równorzędne i powszechnie używane. W polskim... no ten damski odpowiednik ma wydźwięk niestety mniej profesjonalny - marzy mi się, by to się zmieniło, ale widzę spore opory, więc pewnie to się nie uda. W drugą stronę jest jednak podobnie - raczej dziwnie brzmi przedszkolanek. No trudno. Mi nie przeszkadza i ja bym chciała być nazywana ekonomistką ;)
OdpowiedzUsuńPrzedszkolanek brzmi gorzej, niż ekonomistka:-)
UsuńMoże lepiej wychowawca przedszkolny?
Niektóre mnie śmieszą niektóe drażnią a niektóre wrosły w nasz słownik....
OdpowiedzUsuńI ciągle pojawiają się nowe...
Usuń:) Na razie zawroty głowy u Rodzicielki też minęły.
OdpowiedzUsuńCiekawe co jutro lekarz powie po obejrzeniu tomografii.
Na razie mam możliwość pracy na poczcie, nic dokładniej nie wiem.
Pozdrawiam!
Zawroty głowy mogą mieć wiele przyczyn, jeśli minęły to nie jest najgorzej.
UsuńZ ogromną przyjemnością przeczytałam wszystkie komentarze. Język się zmienia. Powstają nowe wyrazy, w zapomnienie idzie część starych wyrazów rzadko używanych. Mnie irytują przede wszystkim wyrazy wulgarne wstawiane w każdą wypowiedź jako przerywniki-wypełniacze. Cytować ich nie będę. Serdecznie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJa się dziwię, jak niektórzy rozumieją się wzajemnie, stosując tyle wulgaryzmów naraz:-)
UsuńCzasami ciężko mi się połapać z tym nowym językiem :)
OdpowiedzUsuńTo fakt, przybywa tego w szalonym tempie:-)
Usuń