Przeczytałam post o właściwościach kapusty i przypomniała mi się historia opowiedziana przez znanego reżysera Kazimierza Kutza.
Historia pozornie o kapuście, a o czym naprawdę - oceńcie sami.
Pan Kazimierz narzekał bardzo na swoją sąsiadkę, która codziennie waliła tłuczkiem do mięsa.
Mieszkała piętro wyżej, więc hałas niósł się okropnie i przeszkadzał sąsiadom w wieczornym wypoczynku.
Pewnego dnia pan Kazimierz wybrał się na górę do owej sąsiadki by wyrazić swój protest, ile można słuchać walenia tłuczkiem w deskę kuchenną?
Sąsiadka otworzyła mu drzwi z tłuczkiem w jednej i liściem kapusty w drugiej ręce.
- Dzień dobry sąsiadko, gołąbki pani robi?
- Och nie, kochanieńki! Tłukę liście kapusty by sok puściły. Tak bolą mnie kolana i nogi puchną, a podobno okłady z kapusty najlepsze. Ale zapraszam na herbatkę i naleweczkę!
Pan Kutz ostatecznie nie wyraził zamierzonego protestu, wręcz przeciwnie, skorzystał z przepisu i zaproszenia sąsiadki.
Czasami staram się być wyrozumiała i cierpliwa dla sąsiadów, ale cierpliwość moja nie jest bez dna...
Czy Wy też czasami narzekacie na swoich sąsiadów?
Staram się zrozumieć to, co wyczyniają moi sąsiedzi, ale pompowania szamb bezpośrednio na pole (cuchnie okropnie no i nieekologicznie-czyt. chytrusy, bo mniej płacą za wywóz)oraz hałas czterech psów zaraz za płotem trudno znieść. Nie, nie zwracam uwagi, zaciskam zęby, ale mam ochotę zamordować, zwłaszcza właścicieli tych 4 psów. Psy są puszczone samopas, nieułożone, szczekają jak opętane. Jak dodamy do tego szczekanie psów u innych sąsiadów no i naszej rudej, to jazgot psi jest czasem naprawdę męczący. A tak, to raczej sąsiedzi nie są uciążliwi. Bardziej męczy hałas bardzo ruchliwej drogi, która przebiega 100 metrów od domu (TIRy)
OdpowiedzUsuńPsy na wsi to czasem utrapienie, idziesz drogą, a ten jazgot idzie za tobą i jeszcze dopadają ogrodzenia - zawał serca!
UsuńNie zwracam uwagi, chyba, że cos przebierze miarę, ale rzadko. Interweniuje, gdy sąsiad zapomni nakarmić psa albo kiedy tłukł żone. Reszta jest do zaakceptowania. Wiadomo, że pies musi szczekać, traktor warczeć itp. W końcu to wieś.
OdpowiedzUsuńNabrałam chęci na kapuściana surówkę coleslaw, może zrobię do jutrzejszego obiadu:)
kapustę można robić na tyle sposobów, jak chyba żadne inne warzywo, no może jeszcze ziemniaki...
Usuńkiedyś sąsiad robił remont, tłukł i borował całymi dniami... my jakoś dawaliśmy radę, ale nasza (poprzednia) kocica gorzej to znosiła i w tych godzinach albo zaszywała się w szafie w odległym krańcu domu, albo ucinała długie wędrówki na dworze... pewnego dnia spotykam tego sąsiada, który sam z siebie zaczął mnie przepraszać za ten remont i obiecał, że to jeszcze parę parę dni, a na koniec przyniesie mi litra... za gorzałkę podziękowałem, ale poprosiłem o kilo wołowiny dla sierściuchy... przyniósł, co prawda zgrzewkę puszek tuńczyka, ale tys było piknie...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
No przynajmniej poczuwał sie do zadośćuczynienia...nie każdy szanuje spokój sąsiadów.
UsuńNiektórzy nadużywają wyrozumiałości swoich sąsiadów a są pewne granice... pewne zachowanie nie jest wskazane a inne jest zalecane bo tego wymaga kultura i szacunek ;)
OdpowiedzUsuńTo prawda, zwłaszcza w dużych zbiorowiskach zasady są konieczne...
UsuńPowinniśmy mieć siebie na wzajem na uwadze - myśleć o człowieku
UsuńW tym wszystkim najbardziej podoba mi się sposób komunikowania się między sąsiadami za pomocą karteczki ;) Jest rewelacyjny!
OdpowiedzUsuńPonieważ nie mogę wkleić fotki zacytuję taki tekst do listonosza:
„Do Listonosza.
Jeszcze raz zostawisz awizo, gdy jestem w domu, to zejdę i ci wpierdolę. Jeśli zgłosisz pobicie na policji, to ja mam alibi. Mnie nie było w domu, bo zostawiłeś awizo”.
Podoba mi się, ja zastałam dziś awizo w skrzynce, ale naprawdę nie było mnie w domu. Tak w sumie to nie wiem czemu polecone są roznoszone rano, chyba dla emerytów i bezrobotnych.
UsuńSąsiedzi ..... jest teraz ciut lepiej, ale w sumie mogłabym pisać, pisać i pisać. Ale mi się nie chce. Szkoda klawiatury ;)
OdpowiedzUsuńBywa różnie i trudno się chyba przyzwyczaić.
UsuńOstatnio, odpukać, nie narzekam. Ale kiedy mieszkałam w bloku z wielkiej płyty, to było ciężko, bo i duże zbiorowisko ludzi, więc kiedy jeden sąsiad kończył remont, to drugi zaczynał, no i wszelkie hałasy czy zapachy roznosiły sie łatwo.
OdpowiedzUsuńTo fakt, u nas było wesoło, gdy zmienili się sąsiedzi, hałas, bajzel na schodach, ale na szczęście minęło...do następnego razu.
UsuńSąsiedzi bywają Uciążliwi, ale dobrze żyć z nimi w zgodzie :)
OdpowiedzUsuńOczywiście, na szczęście na większość nie narzekam:-)
UsuńLiścik do sąsiadów w uprzejmym i nieco żartobliwym stylu - super pomysł, podoba mi się, popieram. A cały post wywołał we mnie uśmiech.
OdpowiedzUsuńTy nawet czasem o trudnych tematach potrafisz pisać z klasą. :)
Oj, zarumieniłam sie, ale to życie podpowiada tematy...
UsuńMi przyszły trzy myśli:
OdpowiedzUsuń1. "Kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamień"
2. Przypomniał mi się wiersz Paweł i Gaweł...
3. Szacunek i wyobraźnia - tego często brakuje...
Dobrego dnia pozdrawiam
To prawda - wszystkie te rzeczy biorę sobie do serca, bo cenię spokój i chciałabym, by inni też szanowali zasady, a nie żyli sami dla siebie.
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńU nas była sąsiadka, która zwracała uwagę za palenie w piecach w niedzielę i święta. I tak jednak nikt - kto nie chciał w świąteczne dni zamarznąć - jej nie słuchał.
Niedawno wywiesiłam kartkę do psa, który zasikuje murek przy futrynie drzwi, ale pies kartkę zdjął i dalej sika, a mur murszeje.
Pozdrawiam serdecznie.
O, u mnie też taki pies się pojawił, ale kartki nie powieszę, bo wszystkie inne szybko znikały...
UsuńJa osobiście stałam się celem jednej z moich sąsiadek. Czuję się przez nią obserwowana, ignorowana, obcesowo mnie omija chociaż ja osobiście dawno złożyłam broń. Niestety mimo moich starań, ona tego nie zauważa i to jest problem. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia
OdpowiedzUsuńSąsiadka złośnica może przyprawić o ból serca, ale może to jej sposób na życie i nic nie poradzisz...niektórzy są nieszczęśliwi, gdy żyją z innymi w zgodzie.
UsuńTo chyba dobra definicja określająca moja sąsiadek. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia
UsuńMoja babcia mieszkała obok podobnej :-(
UsuńKapusta wspaniałe właściwości ma- to fakt . Ostatnio po użądleniu przez osę , okład z rozbitego liścia przyniósł mi nieopisaną ulgę. Na szczęście ani nad, ani - pod 😊 nie mam sąsiadów , a ci obok dopiero się „ wykluwają” . Za jakiś rok napisze więcej 🤣
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że będzie ciekawie! kartka doszła, piękne morskie serce!
UsuńJa się nawet nie wypowiem. Nie chce pamiętać, że mieszkam, gdzie mieszkam.
OdpowiedzUsuńPamiętam i rozumiem doskonale...
UsuńNo cóż sąsiadów się nie wybiera, więc trzeba jakoś z nimi żyć, na szczęście ci moi najgorsi odeszli w zaświaty ;)
OdpowiedzUsuńCo do kapusty, to używałam zdrowotnie, tylko że ja nie tłukłam tylko wałkowałam, puszczała sok a bez hałasu się obywało :)
A widzisz, dobry sposób i bezgłośny:-)
UsuńSąsiedzi.... temat rzeka :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, a wystarczyłoby przestrzegać zasad...
UsuńDokładnie. Niestety widzę tendencję odwrotną i brak wpajania przede wszystkim dzieciom, że przecież funkcjonujemy w społeczeństwie i pewne zasady o byciu nieuciążliwym dla innych powinny być zachowane! Później niestety nie ma się co dziwić, że jest tylko gorzej i gorzej...
UsuńTeż to zauważam, jakby niektórzy żyli sami dla siebie, nie licząc się z innymi.
UsuńNa ogól z sąsiadami układało i układa mi się nieźle. Jednego miałam tylko wrednego sąsiada, ale szczęśliwie to był stosunkowo niewielki epizod w naszym sąsiedzkim życiu.
OdpowiedzUsuńJa bardziej narzekam na sąsiadów sąsiedniego bloku, niż mojego...
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńJednym z najbardziej uciążliwych sąsiadów, jakiego mieliśmy, było prywatne przedszkole mieszczące się tuż pod naszym mieszkaniem. Bardzo dawało się we znaki zbiorowe szuranie zasuwanych po posiłku krzesełek i średnio fachowe popisy pianistyczno-wokalne przychodzącego sobie "pomuzykować" właściciela. Ale nie do zniesienia był zbiorowy analfabetyzm rodziców terroryzujących innych mieszkańców naduszaniem wszystkich przycisków domofonu już od czwartej trzydzieści oraz ich ośli upór w naciskaniu, gdy próbowało się nie otworzyć:(
Interwencje u administracji nic nie dawały.
Kiedyś, zbudzona z może półgodzinnego snu po szczególnie ciężkiej zawodowo nocy, zeszłam i rozpętałam awanturę, do której przyłączyli się niemal wszyscy sąsiedzi.
W ciągu następnego tygodnia problem zniknął. Dosłownie - zniknął. Nikt nie słyszał, jak i kiedy przedszkole się wyprowadziło.
Pozdrawiam:)
To bardzo dziwna sprawa, jakby ktoś chciał was wykurzyć z mieszkań i w całym bloku zrobić przedszkole, a gdy nie wyszło, zrezygnowano...
UsuńWitaj ponownie, Jotko.
UsuńTrudno powiedzieć. My raczej obstawialiśmy "szerokie plecy" w administracji. Tym bardziej, że większość mieszkań była własnościowa.
A w trakcie tej awantury zagroziliśmy zbiorowo, że jeszcze jedna "pomyłka z domofonem" i będziemy dzwonić na policję. Może to poskutkowało...
Pozdrawiam:)
Ciężko wywalczyć ciszę i spokój, jak się okazuje...
UsuńWidziałam ostatnio ten obrazek ;D. Powiem tak: mieszkam w domu bliźniaku na wsi i nie chciałabym za żadne skarby zamieszkać w bloku, właśnie ze względu na te wszystkie uciążliwości związane z sąsiadami między innymi, bo oczywiście brak podwórka i mieszkanie na jakimś wysokim piętrze też mi nie odpowiada. Ale wracając, do tematu sąsiadów, to dosyć często wysłuchuję jak sąsiadka krzyczy na swoje dzieci ... Może lepiej by było, gdyby jednak tłukła kotlety czy te liście kapusty ...
OdpowiedzUsuńJedna z sąsiadek nie tylko obrzydziła mi imię Marcin, ale w dodatku opowiadała co się dzieje w domu z 4 piętra na całe podwórko.
UsuńPodobno kapusta jest dobra na wszystko. Również na poprawę relacji z sąsiadami;-)
OdpowiedzUsuńMiłego weekendu:-)
Masz rację, na to w sumie wyszło:-)
UsuńCzasem tak, jednak ostatnio jakoś mniej jest powodów do narzekania na sąsiadów naszych.
OdpowiedzUsuńBo w lokalach jest dużo kuszących rzeczy. :)
Pozdrawiam!
Samych lokali jest mnóstwo, byle mieć worek pieniędzy...
UsuńKochana
OdpowiedzUsuńMam złośliwa sąsiadkę, która kocha zwierzęta, a nienawidzi łudzi!
Wszystkim uprzykrza życie! zna ją całe miasteczko z bardzo złej stron☹️
Wcześniej miałam sąsiada alkoholika, wiecznie się awanturował!
Dobry sąsiad, to skarb i rzadkość!
Miłego weekendu życzę ☕🌞🌻🙋
W bloku obok mieszka pani, która strasznie klnie i złorzeczy na wszystkich domowników, strach otworzyć okna!
UsuńDla Ciebie także dobrych dni :-)
Okropnych masz sąsiadów. Za co oni tak biją te kotlety??? ;-)
OdpowiedzUsuńMy na szczęście nie narzekamy. Już. Bo zanim sąsiedzi z dołu umarli, było z nimi sporo kłopotów. Cóż, melina...
Kotlety mam całe życie, ale nie to jest najgorsze...
UsuńMelina to poważny problem:-(
Jak na razie to nie mogę narzekać na sąsiadów. Mury grube, z początku XX wieku, to nie przenoszą niepożądanych dźwięków. Czasem hałasują wózkami śmieciarze, no ale na szczęście nie codziennie. Pod oknami mam ruchliwą ulicę, ale gdy okno zamknięte to też nic nie słychać,zresztą mam stale z tej strony okno zamknięte, bo to południowa strona, a lato (już drugie) było upalne.Mam pootwierane okna od podwórka, ale tam jest cisza.
OdpowiedzUsuńGdy jestem długo w pracy to wiele dźwięków mnie nie dotyczy, gorzej gdy na zwolnieniu jestem w domu, a o drzemkach w dzień nie ma mowy...
UsuńOd lat słucham tłuczenia schabowych w niedzielę u sąsiadki poniżej i sie przyzwyczaiłam!
OdpowiedzUsuńJakoś trudno mi się przyzwyczaić, na szczęście kotlety chyba mniej popularne stały się...
UsuńPrawdę powiedziawszy takich problemów od dawna nie mam. Wiem jednak, że zły sąsiad może obrzydzić człowiekowi życie.
OdpowiedzUsuńTwoim najlepszym sąsiadem jest przyroda:-)
UsuńRodziny się nie wybiera, ale sąsiadów można. Z drugiej strony - tej b. żartobliwej - "nie da ci ojciec, nie da ci matka, tego co może dać ci sąsiadka". ;)
OdpowiedzUsuńO tak, znam opowieści o uczynnych sąsiadkach i pomocnych sąsiadach;-)
UsuńOdkąd pamiętam zawsze był jakiś uciążliwy sąsiad u nas. Od kiedy wyemigrowałam, jestem w szoku jakże tutaj jest respektowana cisza. Nawet głupio mi trochę głośniej muzykę puścić... Jeden raz przez 4 lata miałam uciążliwego sąsiada, bo całe popołudnia aż do późna wieczór, puszczał na pełny regulator swoje hip-hopy i techno. Jak się szybo okazało, był to Polak. Szwajcarzy powiadomili właściciela lokalu o problemie, a kilka miesięcy później sąsiad się wyprowadził. Widocznie poczuł ucisk.
OdpowiedzUsuńOd bratanka znam opowieści o ciszy w Szwajcarii, nawet wody w łazience nie może spuszczać po 22.00...
UsuńZ tą wodą w łazience to lekko przesadził. ;) Chodzi o to by nie włączać pralki po 22.
UsuńWidocznie wyszedł przed szereg, a może takie wymogi są tam gdzie mieszka?
UsuńRadośni, którzy mają tylko takie problemy...jeśli nie idzie się dogadać z sąsiadem to albo z nim co wypić, albo go [brzydko mówiąc] "olać".
OdpowiedzUsuńSposoby godne uwagi, witaj po przerwie:-)
UsuńMoja sąsiadka zawsze co niedziela tłucze kotlety rano. Nie kapustę :) Miałam jeszcze jedną, z drugiej strony. Ta akurat tłukła w okolicach 21 godziny w sobotę, żeby niedzielę mieć spokojną. To jednak narodowy sport Jotko :)
OdpowiedzUsuńOj narodowy, tak jak grillowanie :-(
UsuńNie słyszę kiedy sąsiedzi tłuką kotlety, od każdego dzieli mnie pole.
OdpowiedzUsuńTo szczęśliwie masz ciszę i spokój...
UsuńYhm, bardzo lubię to miejsce.
UsuńMogę coś powiedzieć na ten temat bo mieszkam w bloku. Sama przecież czasami ubijam kotlety ,ale myślę w tym przypadku o innych więc nie robię tego o 8 rano.W naszym bloku była inna sytuacja ,która niektórych z sąsiadów bardzo denerwowała. 10-letni Maks znalazł małego szczeniaczka porzuconego, więc wziął go do domu ( w bloku gdzie mieszkam). Przez jakiś czas dopóki rodzice byli w pracy a Maks w szkole piesek dawał o sobie znać,Nie dało się tego nie słyszeć. Maks na klatce wywiesił własnoręcznie napisaną informację o fakcie i przepraszał sąsiadów za hałasy.Wszyscy raczej odnieśli się do tego ze zrozumieniem ale jednak jedna sąsiadka bardzo narzekała na to ,że nie może się wyspać. Dobrze ,że miała poczucie humoru gdy powiedziałam ,że mieszkając w bloku trzeba liczyć na wszelakie "dobrodziejstwa
OdpowiedzUsuńMoja znajoma miała cierpliwych sąsiadów, bo jej pies wył cały czas gdy jej nie było w domu, a powiedział o tym jeden z sąsiadów dopiero gdy się wyprowadzała:-)
UsuńDopisuję bo nie skończyłam wcześniej ,coś mi za szybko poszło.A chciałam jeszcze o kapuście -jej zbawiennym skutku. Moja mama i teściowa często chodziły z liśćmi kapusty (na ból głowy) a ja sama wypróbowałam je na bolące kolano.Pomogło ,zresztą niektóre tzw."babcine" sposoby są lepsze czasami niż to co kupujemy w aptece za spore pieniądze.
OdpowiedzUsuńna ból głowy to jeszcze nie próbowałam...
UsuńMyślę ,że w ogóle na wszelakie bóle,moja teściowa oprócz kapusty na okrągło łykała "tabletki z krzyżykiem" więc w tym przypadku nie wiadomo co pomogło.Odnośnie siebie mogę stwierdzić,ze na kolano pomogło.
UsuńTo tak jak moja babcia, ciągle wysyłała mnie do kiosku po te tabletki...
UsuńWorek pieniędzy to dobra sprawa na wiele różnych wydatków. Tylko jak go zdobyć w miarę szybko i sprawnie.
OdpowiedzUsuńJuż się poprawiam i umieszczam zdjęcia. :)
Pozdrawiam!
Może jakiś napad na bank lub gra w totka?
UsuńMieszkam w domu, więc odgłosów sąsiadów raczej nie słyszę :) Duży plus :)
OdpowiedzUsuńOdnośnie komentarza u mnie- nic nie poradzę,że polska telewizja koloryzuje.. Miłego weekendu <3
Trudno mi osądzać, doniesiono, że w ciągu ostatnich dni w Hiszpanii, m.in.w Alicante, mnóstwo deszczu spadło, wręcz powodzie i wielkie straty.
UsuńOdpisałam na komentarz.. Wiem od osób, które mieszkają tam (6 osób w różnych miejscach, więc raczej nie ma mowy o pomyłce) i z mediów Hiszpanii, więc najpewniejsze źródło. Ponadto telewizja polska myli prowincję z miastem, bo tam, gdzie ja byłam są większe opady teraz, część miejsc jest wstrzymana do zwiedzania, ale nie ma tej głośnej "katastrofy" , więc już tutaj popełniają elementarny błąd.. Ale nie ma się, co dziwić, media w Polsce zawsze szukają sensacji, a to jest akurat taki kraj,że niewiele osób sprawdzi informacje faktyczne,bo mało zna na tyle język..
UsuńDzięki za wyjaśnienie, u nas w zasadzie też gdy są wichury to pokażą jeden zerwany dach, a mówią od razu o katastrofie...
UsuńFakt, ale w sumie nie ma się, co dziwić media zawsze tak działały i jakimś cudem ludzie zawsze reagują na takie informacje :/ Niestety tak to jest, że muszą mieć lepszy odbiór, więc nie powiedzą, że coś jest w prowincji i nie wymieniają małych miast, oddalonych od centrum i stolicy prowincji o kilka godzin autem.Zawsze lubią wzbudzać bardzo skrajne emocje, nic pośrodku :3 A mogłyby tak pokazywać coś dobrego, jakieś pozytywy obok przykrych zdarzeń, bo jednak takie dobre wiadomości też każdego dnia są :)
UsuńTo prawda, pozytywnych zdarzeń i zwykłych ciekawych ludzi jak na lekarstwo:-)
UsuńNo niestety,w mediach ich brak,a przecież to nie oznacza, że cały świat jest zły i same tragedie się zdarzają, jest dużo nowych osiągnięć, świat idzie naprzód :) Chociaż podobno były kiedyś badania,że ludzie chętniej słuchają złych wieści o innych, aż trudno w to uwierzyć :/
UsuńCoś w tym jest. Gdy ktoś zapyta co u Ciebie, a Ty powiesz - wszystko w porządku, to brak dalszych pytań...
UsuńJa najbardziej narzekam na sąsiada, który przez cały tydzień nic nie robi, siedzi cicho a jak przyjdzie weekend w godzinach wieczornych to on wtedy zabiera się za wiercenie i stukanie w ścianę. Ja rozumiem, że czasami trzeba coś zrobić, że w tygodniu nie ma czasu ale żeby tak tydzień w tydzień? Non stop?
OdpowiedzUsuńTeż to przerabiałam, zaczynał ok 18.00 w sobotę, filmu nie dało sie oglądać, może to takie hobby - zatruwanie życia sąsiadom.
UsuńO, tak!
OdpowiedzUsuńPrzez cały rok (z przerwami) pracowały równolegle dwie wiertarki udarowe (bez tłumików) i do dnia dzisiejszego nie wiem, co one tam wierciły. Wprawdzie widziałam wywalane na zewnątrz ściany działowe oraz kawałki nieco potężniejsze, pewnie nośne, ale żeby to tak długo trwało? Ponoć w poziomie łączono mieszkania sąsiadujące ze sobą z dwóch klatek, a w pionie tworzono mieszkanie dwupoziomowe. W ten sposób z kilku mieszkań stworzono "dom jednorodzinny" na bazie istniejącego bloku (hm...)
U nas zmieniali się sąsiedzi, remont trwał długo, ale przeszkadzał tylko mieszkańcom, bo nowi wprowadzili się na gotowe, a my jak na placu budowy.
UsuńAch sąsiedzi! Co byśmy bez nich poczęli :)
OdpowiedzUsuńNo fajnych i życzliwych też mamy!
UsuńHistoria pana Kutza to dobra nauka. Może lepiej postarać się poznać swoich sąsiadów zamiast na nich narzekać?
OdpowiedzUsuńPewnie tak, ale do niektórych to strach zapukać...
UsuńJa mam taką sąsiadkę. Co niedziele tłucze kotlety schabowe i tak od lat!
OdpowiedzUsuńJa też kiedyś klepałam, ale na kolanach, a pod deskę kładłam ręcznik...
Usuń:)
OdpowiedzUsuńWieża widokowa w Dębkach zaliczona też. Widoki ciekawe, zwłaszcza na morze, bo na domy to średnio (drzewa zasłaniają).
Pozdrawiam!
Lubię wchodzi wysoko, bo widoki są piękne...
UsuńMoich sąsiadów nie oddałabym za żadną kasę - nie miałabym o czym pisać na blogu :) a tak poważnie - zdecydowanie wolałabym mieszkać bez upierdliwego sąsiedztwa.
OdpowiedzUsuńKażdy by wolał, ale czy gdzieś jest idealnie? pewnie nie...
Usuńnie mieszkam w bloku, ale jak sąsiad codziennie włącza piłę motorową i tnie drwa, to mnie trafia szlag. jedyne wyjście, sprzedać dom, bo on się nie zmieni:))))
OdpowiedzUsuńGdzie czasy silnych facetów z siekierami?
Usuń"Jak dobrze mieć sąsiada..." - moi są w stanie nawet w niedzielę kontynuować remont...
OdpowiedzUsuńczemu mnie to nie dziwi?
Usuńupierdliwy sąsiad to dramat ... na szczęście gdy zmieniłam miejsce zamieszkania wreszcie mam spokój ... nie utrzymuję też żadnych, ale to żadnych relacji sąsiedzkich.
OdpowiedzUsuńWłaśnie rozważam przeprowadzkę, tylko skąd kasę na to, co mi się marzy?
UsuńAh Ci sąsiedzi. U mnie po 23 potrafią odkurzać dom, już nie mówiąc o tym, że w wakacje potrafili puszczac głosno muzykę albo wydzierać się na małe dziecko, teraz na szczęście jest spokojniej, ale kiedyś ledwo można było to wszystko wytrzymać.
OdpowiedzUsuńMoże ludzie zapominają, że mieszkają w bloku, a wokół wszędzie sąsiedzi?
UsuńMoi sąsiedzi, mówię o tych z klatki (nie, nie mieszkam w ZOO, to te inne klatki) nie są nazbyt natarczywi z wyjątkiem okolicznościowych remontów (ale w sumie na te hałasy najbardziej narzakają nasze wystraszone suczki). Jest jednak jeden wyjątek - kiedy pan poseł solidarnej polski wraca do swojego lokum nade mną pijany, co zdarza się ostatnio bardzo często, wyśpiewuje patriotyczne pieśni gubiąc tonację i tempo; zamiast largo lub adagio wyśpiewuje allegro lub wręcz molto vivace... oczywiście o żadnym piano mowy być wtedy nie może...
OdpowiedzUsuńNo, kaleczenie pieśni bywa gorsze od odgłosów remontowych, uszy więdną! Widać chłopina męczy się w tej polityce, skoro zapijać musi...
Usuń