Podobno letnie dni jeszcze wrócą, ale my wybraliśmy się na pożegnanie lata w skansenie. Wracamy tam co rok, bo impreza jest świetna, klimat swojski, zawsze coś smacznego kupimy, pogadamy z fajnymi ludźmi, pozwiedzamy i spędzamy cały dzień na świeżym powietrzu.
Sobota była deszczowa i takoż zapowiadała się niedziela, ale podjęliśmy ryzyko i opłaciło się, nawet z czasem wyszło słońce.
Zaczęliśmy wizytę w skansenie od obejrzenia stoisk wystawców, w chałupach zaś miejscowe panie i panowie zaczęli przygotowania do wiejskich zajęć, wszak skansen jest żywym muzeum: obróbka lnu, tkanie na krosnach, gotowanie zupy dyniowej i powideł śliwkowych, zbiory chmielu, młócenie zboża, praca na żarnach, naprawa obuwia, kucie podków itp.
Trudny był wybór chleba, tyle rodzajów sprzedawano, pięknie pachniały także swojskie wędliny. Zakupiliśmy chleb razowy i chałkę z kruszonką, kawałek pieczonej kiełbasy, nie odmówiliśmy sobie spróbowania sernika i brownie.
Przy straganie dyniowym podyskutowałam z właścicielem o gatunkach dyni i sposobach przygotowywania tego warzywa, wybrałam dwa rodzaje do wypróbowania, skosztowałam dyni kiszonej, pycha!
W jednej z chat pani przygotowywała tradycyjna zupę dyniową, zaciąganą mlekiem i podawaną z szarymi kluskami- po wielkopolsku to zupa z korbola z nagusami.
Na podwórzu pod stodołą koń o imieniu Bajka pracuje zaprzężony do maneża, który napędza sieczkarnię do słomy.
Panowie w czapkach z zapałem obsługiwali młocarnię wąskomłotną. Zabawne było to, że dla nich to zwyczajne wiejskie zajęcia, a zwiedzający gapili się i robili fotki - no cóż, dla mieszczuchów to niezła gratka...
Spotkaliśmy także sympatycznego kobziarza i nie mogłam sobie odmówić fotki na pamiątkę:-)
A przy stoisku obok próbowałam konfitur na ostro i musztardy z chrzanu z różnymi dodatkami.
Ciekawe były także karczma wiejska oraz dom organisty. Izby bogatszych mieszkańców wsi miały drewniane podłogi i bielone ściany.
Znane nam były miejscowe wiatraki, dwa drewniane i jeden murowany, ale zauważyliśmy w tym roku całkowitą renowację obu drewnianych młynów i można zwiedzić je także od środka.
Muzeum cały czas sie rozwija, na placu obok drewnianego kościoła postępuje rekonstrukcja plebanii z Noskowa, domu o budowie szkieletowej, przeniesionego w całości na teren skansenu.
Nie opuściliśmy także występów na scenie - można było usłyszeć wielkopolskie kapele podwórkowe:
EKA z Gostynia; Pod Rydlem z Kleczewa oraz Szczuny z Sulęcinka. była moc i wesoły nastrój, bo między utworami panowie opowiadali dowcipy:-)
Skansen to nie tylko rekonstrukcje wiejskich zagród. Dokonano także rekonstrukcji dworu wraz z kaplicą i cmentarzem, a obok dworu w starym lamusie obejrzeliśmy wystawę pod nazwa Witaj szkoło. W gablocie widzicie ówczesne tablety na grafitowe rysiki...
W takich zielonych ławkach siedziałam w pierwszych lasach szkoły podstawowej, tyle że nie pisaliśmy już atramentem.
W budynku młyna wodnego zorganizowano wystawę sztuki nieprofesjonalnej twórców z Wielkopolski.
Niezwykła ekspozycja rzeźb i płaskorzeźb o tematyce religijnej, przyrodniczej, weselnej.
Na piętrze budynku wystawa malarstwa, w większości obrazy religijne malowane na drewnie, naśladujące ikony.
Atrakcji na tym festynie było tyle, że na dwa dni by starczyło, z każdą godziną przybywało odwiedzających, ale gdyby komuś było mało, to blisko także na Lednicę, a w drodze powrotnej można wpaść do Gniezna...
Gdyby kogoś interesowały podobne imprezy, co roku w drugą niedzielę września odbywa się pożegnanie lata w skansenie Dziekanowice koło Gniezna.
Ooo, ja chętnie, tylko ździebko daleko mam :)
OdpowiedzUsuńWypróbowałam w ubiegłym roku zupę z dyni hokkaido - pyszna jest. Zaintrygowałaś mnie kiszoną. Może poddam pomysł tacie - na razie namiętnie kisi i pożera kalafiory.
Zakisili makaronową, naprawdę mi smakowała, bardziej niż kapusta...
UsuńPodejrzewam, że wszystkie kiszonki są pyszne. Kisiłam onegdaj czosnek w główkach - zeżarli mi wszystko!
UsuńFrau Be - przyjedź do mnie, to pojedziemy razem za rok :) ode mnie to jakieś 30 km ...
UsuńOd Ciebie to i do jednego takiego... Ups!... Nic nie mówiłam.
UsuńTo może umówimy się wszystkie i jeszcze kogoś zaprosimy?
UsuńNa przykład kogo?
UsuńCzekam na propozycje, Jagę na przykład...
UsuńTo zabierzemy się razem z Jagą, bo my po sąsiedzku :)
UsuńKochana
OdpowiedzUsuńI ja byłam w 🌞niedzielę tydzień temu w skansenie w Wygiełzowie. To pobliska wieś.
Skanseny mają niepowrarzalny klimat.
Mieszkałam na wsi pamiętam zatem wiele, a teraz to wszystko przeniesiono do muzeum wsi polskiej.
Łza się w oku kręci🤗
Pozdrawiam serdecznie na kolejne 🌞 wrześniowe dni❤️🙋
Skanseny mają swój
Ciekawa jestem, jak wyszły racuszki?🍪
UsuńTo tez fajnie spędziłaś czas.
UsuńNiestety, mąż wolał domową pizzę, ale zrobię:-)
Dla mieszczucha to nie lada atrakcje, sama kupuję na tego typu festynach chleb, czasem wędzonki. Zaskoczyłaś mnie dynią, nie jadłam kiszonej, choć warzywa kiszę, czyli rzodkiewki, brokuły, kalarepki, papryki, zielone pomidory, cebulki, patisony, cukinie, ale nie dynie.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
Ja kiszę buraki na barszcz, super smak i kolor!
UsuńUltra!!! I dopiero teraz o tym mówisz?! Przepisy poproszę, uwielbiam kiszonki!
UsuńJotko, ja też kiszę buraczki na okrągło, ale nie gotuję barszczu, bo nie lubię. Zlewam kwas do butelek i piję na umór, bo jest pyszny!
UsuńA widzisz, to też tak zrobię!
UsuńPrzepadam za naleśnikami dyniowymi, ale nie potrafię ich robić tak jak moja babcia.
OdpowiedzUsuńJa babcinej zupy dyniowej też nie powtórzę, zabrała sekret do grobu...
UsuńBardzo lubię. Bardzo. Skanseny to jest świat który pachnie tym czego często już nie ma. Super zdjęcia no i fajnie że napisałaś że ciepło jeszcze wróci... ;) Dobranoc
OdpowiedzUsuńU mnie już dziś piękny dzień, babie lato:-)
UsuńW domu rodzinnym oćca mego konia zaprzęgało się do kieratu a nie maneża, to pewnie ta sama maszyneria tylko inna nazwa. W dzieciństwie niejeden raz asystowałam przy takiej młócce, tylko nasza młockarnia była większa.
OdpowiedzUsuńJa w pierwszej klasie pisałam piórem maczanym w kałamarzu z atramentem :)
Atrament mnie ominął, na szczęście, ale pamiętam wyprawki robione przez rodziców i fartuszki z białym kołnierzykiem:-)
UsuńWcale mnie nie dziwi, że wracasz w takie miejsce każdego roku. Poczułem w dosłownym tego słowa znaczeniu te wszystkie zapachy. Dzięki.
OdpowiedzUsuńOch te kiełbasy i ciasta, lawenda i powidła śliwkowe...
Usuńzupa z korbola z nagusami?????...
OdpowiedzUsuńrozwaliło mnie i przeczołgało po suficie :lol:
p.jzns :)
Mieszkam blisko Wielkopolski, ale tej nazwy nie znałam, u nas mówiło się zupa z bani i kluchy na pyrach:-)
UsuńWspaniała wycieczka Asiu.:) Z uśmiechem przeczytałam o występach kapeli z mojego lokalnego podwórka, a tymczasem ślę pozdrowienia z Gostynia.:)
OdpowiedzUsuńOj, fajnie grali, od serca i z przytupem!
UsuńBardzo ciekawe miejsce. Zainteresowała mnie ta przenoszona plebania z Noskowa. Przenoszą, aby w tym skansenie było więcej ciekawych obiektów i całość skansenu była bogatsza w obiekty. CIEKAWSZE. SERDECZNE POZDROWIENIA ZNAD SZTALUG MALARSKICH PRZESYŁA KRYSIA
OdpowiedzUsuńDokładnie, przenoszą w całości, a zniszczone drewno zastępują nowym.
UsuńByłam w tym skansenie w sobotę :) Właśnie przygotowywali się do imprezy. Deszcz padał, ale wszyscy mieli nadzieje na to, że będzie fajnie.
OdpowiedzUsuńI, jak widzę, było :)
Skansen bardzo mi się podobał, zwiedziłam ich już wiele. Patrząc na twoje zdjęcia, żałuję, że musiałam wracać...
Mieliśmy nadzieję, że pogoda okaże się łaskawa i na szczęście tak było, chociaz w Poznaniu padało podobno, a to blisko:-)
UsuńOj piękne miejsce i ile pysznosci az Ci zazdroszczę
OdpowiedzUsuńJa sie przeziebilam przed wyjazdem no cos mnie trafi
Ale jak wroce opowiem Ci co i jak
Pozdrawiam serdecznie
Pyszności były, naprawdę. W takich razach nie liczymy kalorii:-)
UsuńZdrówka życzę, pilnuj się!
Dawno nie byłam w żadnym skansenie. Ciekawa wycieczka :)
OdpowiedzUsuńPolecam, same atrakcje, w razie czego od soboty imprezy w Biskupinie:-)
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńWszystko mi sie podoba, a skansen bardzo barwnie przedstawiony. Lubię zupę dyniową. Mam tylko problem z dobraniem się do wnętrza dyni. Ostatnio użyłam najpierw wiertarki, ponieważ nożem nie mogłam się wbić.
Pozdrawiam serdecznie.
No tak, im większa tym twardsza, pomaga mi mąż, bo czasem tez nie daję rady...
Usuńu nas w domu ja pełnię funkcję "dyniowego" gdy nachodzi Halloween i używam do tego mojego standardowego zestawu trzech narzędzi:
Usuńdługi, szeroki ostry noż do ścinania "beretu"...
łyżka z zaostrzonymi brzegami do wydrążania...
krótki, wąski i równie ostry nożyk do zdobień wszelakich...
to zupełnie wystarczy, ale przyznam, że wiertarka zrobiła na mnie wrażenie :)
O matko, to cały arsenał! wiertarki jeszcze w kuchni nie używałam...
UsuńLubię się szwędać po takich miejscach. Wiatrak fajny. :)
OdpowiedzUsuńW środku też fajnie.
UsuńOkazało się, że zimą odbywają się w tym skansenie rekonstrukcje historyczne, żałuję, że nie wiedziałam...
Jestem wielką wielbicielką dyni! Od zupy po ciasto jednak kiszonej jeszcze nie jadłam. Ba! Nawet nie słyszałam o kiszonej dyni;-)
OdpowiedzUsuńFajna impreza. A z Panem kobziarzem dopasowaliście się kolorystycznie:-)
Pozdrawiam!
Faktycznie:-)
UsuńDziś będę robić zupę krem z dyni z imbirem, już mi ślinka leci...
Lubię takie miejsca i zapach prawdziwych chlebusiów. Rozmarzyłam się. *_*
OdpowiedzUsuńChlebuś już zjedzony, za mało kupiłam...
UsuńKomentarz wyleciał w powietrze, więc na skróty...
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za to, że mogłam odświeżyć pamięć dawno zapisanych chwil!
Ten piękny, uduchowiony świat powoli znika, ale są ludzie, którzy dbają o korzenie naszego rozwoju - i chwała Im za to!!!
Oj tak, robią to z zamiłowaniem i innych zarażają:-)
UsuńByłam w skansenie na Kaszubach, we Wdzydzach oraz w skansenie wsi radomskiej - czy jakoś tak się nazywa. Uwielbiam takie miejsca, zupełnie jakbym się cofała w czasie do młodości dziadków moich. A ławki takie pamiętam, z dziurką na kałamarz. W pierwszej klasie pisało się piórem ze stalówką maczaną w atramencie...
OdpowiedzUsuńWidocznie w związku z rozpoczęciem roku szkolnego mnóstwo z nas ma takie wspomnienia wczesnoszkolne, wczoraj czytałam m.in. o zeszytach u Lucii i też początek "kariery" szkolnej się przypomniał :)))
Bardzo lubię oglądać zdjęcia z tak ciekawych miejsc, dziękuję za piękną wycieczkę :)))
Bardzo prośże, cała przyjemność po mojej stronie:-)
UsuńO nie, nie zgodzę się, po mojej ;)!!!
UsuńBardzo lubię takie klimaty, ale nie pamiętam już kiedy ostatnio na takim byłam...
OdpowiedzUsuńMoże czas to naprawić?
UsuńI znów mieliście piękną i smaczną wycieczkę. Jak tak czytałam to aż mi zapachniało tym chlebem i innymi smakołykami.Teraz w niektórych miejscach dosyć deszczowo ,wczoraj Gabrysia też narzekała na "mokro" nad morzem niby nad morzem jest ogrom wody ,ale żeby jeszcze z góry leciała? (oczywiście żartuję).Takie młyny ,wiatraki to raczej rzadszy widok więc tym bardziej kusi aby coś takiego zobaczyć. Pozdrawiam Asiu -w Dukli jest pięknie słonecznie.
OdpowiedzUsuńWiatraki zawsze mnie przyciągają, jest w nich coś magicznego:-)
UsuńU nas zrobiło się ładnie, oby jak najdłużej:-)
Dlatego lubię wrzesień bo dużo jest takich imprez, u nas też dożynki i można zaopatrzyć się w dobra naturalne :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, w sobotę wybieramy się znów na festyn, tym razem historyczny:-)
UsuńLubię od czasu do czasu zobaczyć takie miejsca. Bo to dobra forma nauki o historii naszej.
OdpowiedzUsuńGofr sam w sobie to już nieco kalorii, a z dodatkami to już absolutna bomba kaloryczna. Nad morzem, przynajmniej dla mnie to ważny punkt programu. :)
Pozdrawiam!
Zgadza sie, oglądamy świat, który zanika...
UsuńNad morzem apetyt dopisuje wszystkim:-)
Chleb... jak to jest, że on się nigdy nie nudzi...
OdpowiedzUsuńWłaśnie, każde ciastko kiedyś wychodzi bokiem, a chleb nigdy!
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńI znowu edukacyjnie i smakowicie:)
Jadłam kiedyś kiszoną dynię i też bardzo mi smakowała, ale nigdy nie próbowałam jej sama kisić.
Za to parę dni temu sprawiłam się z dorodnymi cukiniami w ilości sporej i jestem z siebie dumna, patrząc na przygotowane do wyniesienia słoiki:)
Pozdrawiam:)
A ja w tym roku nawet ogórków nie zakisiłam, taki leń mnie opanował...
UsuńJakoś nigdy nie udało mi się trafić w skansenie na tego typu imprezy. Ale samo zwiedzanie skansenów jest bardzo ciekawe i przywołuje wspomnienia...
OdpowiedzUsuńMoże do tych, w których byłaś jeszcze nie dotarła nowa moda?
Usuń...albo to nie był ten czas...;)
UsuńFajna imprezka :) Byłam tam strasznie dawno temu, z uczniami wówczas 11-letnimi, a dzisiaj maja po 26 lat ...
OdpowiedzUsuńNa pewno sporo się zmieniło przez te 15 lat.
Fajne nazwy tych kapeli, takie wielkopolskie :)) a szare kluchy uwielbiam, tylko rzadko jem, niestety. Kiszonego korbola nigdy nie próbowałam, ani nie kisiłam, ostatnie nasze szaleństwo to kalafior kiszony.
Szare kluchy też lubię. U mnie w domu babcia robiła je na kilka sposobów, och, aż mi ślinka leci...
UsuńBardzo owocna i smakowita wycieczka :)
OdpowiedzUsuńBardzo, właśnie zrobiłam zupę z dyni, tylko bez klusek...
UsuńZupa z dyni - mniam. U nas w domu przygotowywana bez klusek. Kompocik też spoko ;) W związku z tą dynią przechowujemy stary jak świat karbowany nóż i zawsze w kompocie te sześcienne kawałki są pofalowane.
OdpowiedzUsuńKompociku nie znam, babcia robiła dynie w occie:-)
UsuńO, a to ja nie znam takich w occie.
UsuńChyba podobnie jak grzyby lub korniszony, podawana do obiadu jak buraczki...
UsuńChciałabym mieć możliwość uczestniczenia w takim miejscu i chciałabym spróbowac dyni
OdpowiedzUsuńMoże organizują gdzieś blisko Ciebie coś podobnego?
UsuńNic mi nie wiadomo ;/
UsuńPrzez dwadzieścia lat miałem na miejscu, choć bez wiatraka i tak starych chałup. Aha, i koń był przy bryczce a nie kieracie, czy jak to nazwałaś - menaża, a tej nazwy nawet ne znałem.
OdpowiedzUsuńZnam i kierat i maneż, może to nazewnictwo lokalne?
UsuńNic nie zastąpi zapachu świeżo upieczonego chleba...
OdpowiedzUsuńI coraz trudniej o dobry, zdrowy chleb...
UsuńBardzo lubię dynie. Robię z nich różne rzeczy. Twoje zdjęcie pokazuje też, jakie są piękne i różnorodne.
OdpowiedzUsuńO tak, niesamowite kształty i kolory, nawet wężowato podłużne w paski...
UsuńTakie imprezy zawsze mają coś w sobie. A smak i zapach swojskiego chleba oraz wędlin to jest to co uwielbiam :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTakie stoiska zawsze przyciągają wielu gości, te z rękodziełem jakoś mniej...
UsuńNa Religii w takich ławkach siedziałam...;o)
OdpowiedzUsuńChlebka nie zazdroszczę, bo mam źródełko takiego prawdziwego, wielgachnego, okrągłego, na zakwasie...;o)
Wędlinek też nie zazdroszczę, bo mam "osobistego" Wędzarnika, który mi zamrażarkę napełnia...;o)
Ale takie imprezy uwielbiam...;o)
To masz jak w raju!
UsuńImprezy pod gołym niebem to świetna sprawa:-)
U nas mamy zapasy dyni na zupę dyniową na następnie 20 lat chyba :D
OdpowiedzUsuńI ten wybór chleba! Tu gdzie mieszkam chleb jest taki średni więc patrzę z zazdrością ;)
O dobry chleb trudno, a jeśli masz tyle dyni, to podeślij trochę...
UsuńSkansen Muzeum Wsi Słowińskiej, Kluki oraz Skansen Wsi Lubelskiej w Lublinie to dwa miejsca , które udało mi się zwiedzić i za każdym razem byłam pod wrażeniem. Nie dziwi mnie więc , że Twoja wizyta w takim miejscu okraszona dodatkowo takim festynem była zachwycającym przeżyciem . Myślę ,że nasze pokolenie będąc w takich miejscach przeżywa sentymentalną podróż do przeszłości , którą jeszcze pamięta , dlatego towarzyszy nam przy tej okazji tyle emocji. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńW Klukach byłam kilka lat temu i trafiliśmy na podobna imprezę, jaki tam był sernik, palce lizać.
UsuńPodróż sentymentalna jak najbardziej, wiele elementów z tamtych chat było u mojej babci czy cioci na wsi...
Prowadzisz/prowadzicie bardzo aktywne życie. Też by mi takie dobrze zrobiło, ale niestety na planowaniu się kończy.
OdpowiedzUsuńTak lubimy, tak odpoczywamy:-)
UsuńTrochę daleko ale myślę, że warto się kiedyś wybrać, chcemy z mężem i tak Gniezno odwiedzić to może w przyszłym roku po przy okazji i tam zawitamy :)
OdpowiedzUsuńTo dobry pomysł, wiele jest do zobaczenia i przeżycia:-)
UsuńRzeczywiście, atrakcji było mnóstwo. Od samego patrzenia na te smakowitości ślinka leci. Dynię uwielbiam. Miałam jeszcze w Polsce w okolicy bazarek, na którym sprzedawano różne rodzaje i zawsze nie mogłam się odczekać jesieni. Tutaj ogólnie dostepny jest tylko jeden rodzaj, ale nie narzekam, bo akurat bardzo go lubię.
OdpowiedzUsuńJesień to w ogóle bogactwo owoców i warzyw. Lubię tę obfitość, obiad w zasięgu ręki, wystarczy odwiedzić bazarek:-)
UsuńSzkoda, że mam tak daleko. Bardzo fajna wycieczka. Taki chleb chętnie bym spróbowała. ;)
OdpowiedzUsuńChałka też była dobra, nie zdążyłam spróbować rogali, bo wykupili...
Usuń:) Tak można to opisać. W sumie trochę z tym namiotem musieliśmy pogłówkować. Nie wyszło nic z tego, jednak zawsze to jakiś wysiłek umysłowy był.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Czyli przyjemne z pożytecznym:-)
UsuńOOOooo... moje pierwszoklasowe ławki :):) I dziury na kałamarze, i kolorek zielony:) Dopiero w 6 klasie usiedliśmy na krzesełkach przy stolikach. Miałam obsadki i pióra do nich ekstra cieniutkie. łamało się to dziadostwo i trzeba było wymieniać. Każdy nosił zapas piór. Atrament dolewało się do kałamarzy z takiej wielkiej butli. W 3 klasie dostałam wieczne pióro i skończyło się zmartwienie z obsadkami i końcówkami do nich. Lubię dynię marynowaną, a zupy z niej jeszcze nie jadłam. Natomiast miód i smalec... kurcze, narobiłaś mi smaku:)
OdpowiedzUsuńOj było tych smaków, a jeszcze próbowałam różnych przetworów na ostro i na słodko, był cydr i regionalne piwa, pyry z gzikiem i kluchy z kapustą...
UsuńCudowna wycieczka. Bardzo mnie interesują te wiatraki. Już dawno nie widzieliśmy ich na żywo :) Pozdrawiamy serdecznie.
OdpowiedzUsuńW Wielkopolsce trochę ich jest i niektóre działają!
UsuńPrzepyszny ten reportaż. Atrakcji więcej aniżeli ja mam w trasie.
OdpowiedzUsuńUpraszam o przepus na tę dyniową zupę...
Bardzo proszę, moja wersja jest trochę inna, niż babcina:
Usuńok.1kg pokrojonej dyni, 3 ziemniaki, 2 marchewki,1 pietruszka, kostka rosołowa- po ugotowaniu zmiksować, dodać łyżeczkę imbiru lub curry,
podawać z kluskami ziemniaczanymi lub pyzami, można na talerzu dodać plasterek łososia lub ser pleśniowy - najlepsza następnego dnia, po przegryzieniu smaków.
Wow... dziękuję... po powrocie spróbuję po wyuczeniu się na pamięć przedsięwziąć wskazaną procedurę ...
UsuńChciałabym odwiedzić skansen :)
OdpowiedzUsuńNa pewno znajdziesz jakiś w okolicy.
UsuńPiękna relacja z festiwalu chleb wygląda atrakcyjnie zupy dniowej nie jadłam.
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia.
Żupę zrobiłam, wyszła gęsta i pikantna:-)
UsuńFajnie! ;D Niech jeszcze świeci to słońce, bo dzień coraz krótszy, a jak się zimno zrobi to już nie będzie jeżdżenia i zwiedzania, tylko siedzenie w domu, ewentualnie wychodzenie do pracy lub sklepu, bo trzeba ...
OdpowiedzUsuńZimno nie jest przeszkodą, byle nie padało, wystarczy dobre ubranie:-)
UsuńCieszę się, że chociaż w niedziele pogoda dopisała. Same wspaniałości. Aż mi ślinka pocieķła. Muszę zrobić zupę dyniową.
OdpowiedzUsuńJa już zjadłam, ale mam jeszcze jedną, piżmową i zrobię później...
Usuń