Mówi się, że gwiazdy, celebryci mają swoje fanaberie, dziwne wymagania czy przyzwyczajenia, którymi utrudniają innym życie.
A to określony rodzaj wody mineralnej, a to kolor ścian w garderobie lub okrągła wanna.
Ale czy tylko gwiazdy i gwiazdorzy mają dziwne słabości i wydumane wymagania?
Fanaberie miewamy chyba wszyscy, ale nie wszyscy uważają swoje słabostki i gusta za dziwaczne.
Przypomniały mi się podobne zachowania w wykonaniu członków rodziny i znajomych, chociaż możliwe, że czytelnikom nie wydadzą się wcale dziwaczne.
Mój kuzyn nie lubił świeżo krochmalonej pościeli, a w czasach gdy był dzieckiem pościel bez krochmalu była nie do pomyślenia.
Aby mógł w niej spać bez niechęci, ktoś z rodziny musiał przespać się w niej choć raz, by zniknęło odczucie nie nagannej świeżości.
Pościel pognieciona i lekko używana już była O.K.
W liceum miałam koleżankę Lucynę, która jadała potrawy w niespotykanych połączeniach, na przykład truskawki tylko z majonezem.
Natomiast niedawno "przyłapałam" uczennicę na tym, że jadła bułkę z szynką i nutellą jednocześnie, takie dwa w jednym.
Znam także osoby, słodzące potrawy, które z reguły bywają wytrawne, na przykład zupę jarzynową. Tak robili moi dziadkowie, tak robią znajomi z Wielkopolski.
Mój brat, jako dziecko łykał tabletki oraz inne medykamenty wyłącznie razem z musem jabłkowym, inny sposób podania nie wchodził w grę.
Było więc wiadome, że jeśli zachorował, należało zaopatrzyć się w hektolitry musu z jabłek.
Mój tato jako dziecko musiał mieć na talerzu wszystko do pary, więc babcia często przekrawała jajko lub parówkę na pół.
Nie wiem czy to fanaberia, ale bywają osoby, które czy to u siebie, czy w hotelu zawsze śpią w łóżku od strony okna, niektórzy sypiają wyłącznie nago.
Szczególne jedzeniowe fanaberie miewają dzieci. Na przykład jeśli jogurt, to tylko różowy, jeśli bułka to tylko spód lub tylko wierzch, rozdzielanie składników drugiego dania lub miksowanie zupy, by nie widać było jej składników.
Nie dziwią mnie już osoby ubrane od stóp do głów na czarno, ale szukanie części garderoby bez jakiegokolwiek printu, znaczka, napisu to już ekstremalny sport.
A czy kształt łóżka, mebli może być fanaberią?
(grafika - https://images.app.goo.gl/8HnNcgzL2g6dLuot6)
Cóż, uwielbiam pierogi z keczupem... :)
OdpowiedzUsuńJa także, keczup w ogóle do wszystkiego!
UsuńRozbawiła mnie kwestia pościeli dla kuzyna. ;D
OdpowiedzUsuńJa mam ze spaniem podobnie, muszę spać od zewnątrz. Od ściany nie mogę się wyspać, ciągle się budzę z poczuciem dziwnej klaustrofobii.
O, łóżko dla mojego męża. :D
Tylko czytać trudno wtedy w łóżku:-)
UsuńOn raczej gapiłby się w tej pozycji w monitor stojący obok na jakiejś etażerce. :D
UsuńMój słucha radia, które ja później muszę wyłączyć...
UsuńTo jeszcze gorzej. -_-
UsuńOczywiście!
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńMogę spać spokojnie tylko na łóźku ustawionym północ - południe. Jedną, dwie, góra trzy noce jakoś przemęczę się, jeśli jest ustawione inaczej. Jednak na dłuższym pobycie w hotelu czy sanatorium, łóżko przestawiam.
Pozdrawiam serdecznie.
Ja ostatnio chciałabym w ogóle spać!
UsuńNajpierw tworzymy sami własne nawyki, potem nawyki tworzą nas... :)
OdpowiedzUsuńAle czy fanaberie to nawyki? niektóre fanaberie są chyba niezależne od nas?
UsuńInteresante artículo! 👌👌👌 Feliz día!
OdpowiedzUsuńThank you:-)
UsuńNigdy nie nazwałabym tego fanaberiami, toż to zwykłe nerwice natręctw są, mam ich całe stada...
OdpowiedzUsuńTak myślisz? może i tak...
UsuńFanaberia Twojego Taty zasługuje ma MEDAL. Ja na ten przykład ;) lubię kopytka ze skwarkami posypane lekko cukrem i co Ty na to Asiu. hihihi.
OdpowiedzUsuńTereniu, przebijasz nawet jarzynową z cukrem:-)
UsuńKażdy ma jakieś fanaberie. A o takich połączeniach jedzeniowych to jeszcze nie słyszałam :)
OdpowiedzUsuńI to jest właśnie piękne, dziwić się co dnia...
UsuńJa też mam kilka fanaberii, a kiedy byłam dzieckiem podobnie jak Twój kuzyn nie lubiłam wykrochmalonej pościeli:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Krochmalona podobno roztocza przyciąga...
UsuńTo takie oswajanie życia za pomocą kontroli. Można to nazwać nerwicą natręctw, jeśli zdominuje życie za bardzo.
OdpowiedzUsuńPolecam film: Lepiej być nie może ;)
Oglądałam, ale to faktycznie było patologiczne...
UsuńJak odrobinkę "pocelebrujemy" to widocznie jesteśmy szczęśliwsi...;o)
OdpowiedzUsuńPrawda? czemu tylko gwiazdy mają mieć zachcianki?
Usuńfanaberia?... co to jest?... nie wiem, o co chodzi...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Ale że co? definicja potrzebna czy nie miewasz?
Usuńpo prostu ze słownika mi się zgubiło to słowo, zapomniało się jakoś od dawna nie używane... tedy nie widzę fanaberii tam, gdzie widzą ją inni... dla mnie "wsjo normalno" :)
UsuńTo tym ciekawiej się zapowiada:-)
UsuńMój syn jak był dzieckiem tp uwielbial chałkę z żółtym serem i posmarowaną majonezem. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia
OdpowiedzUsuńO, może być dobre, 3 smaki:-)
UsuńTe tzw. fanaberie to czasem bardziej wystający efekt lekkiego Aspergera, którego kiedyś nie diagnozowano, więc nasi współbratymcy 30+ byli po prostu dziwni. Poza tym część to faktycznie nerwice natręctw, jak ktoś wspomniał wyżej ...
OdpowiedzUsuńAspergerowcy to dopiero ciężko mają...zwłaszcza w szkole.
UsuńTo prawda, ale jeśli są niezdiagnozowani to w późniejszym wieku ten ciężar jest przerzucany na partnerów (jeśli jakichś sobie znajdą). Znam przynajmniej dwóch dorosłych aspergerowców - jednego żona rzuciłą zmuszając do rozwodu prawie siłą (bo po co zmieniać ten stan separacji, skoro już się do niego przyzwyczaiłem i jest dobrze), druga dźwiga swój krzyż (gdyż ma taką teorię, że każdy dźwiga krzyż). Zaś mąż jej, starszy człowiek, został informatykiem po nadejściu fali komputerowej. Teraz może sobie siedzieć w pustej sali i przez kilka godzin z nikim nie rozmawiać. Raj.
UsuńCoś mi się zdaje, że wśród informatyków więcej aspergerowców, niż w innych zawodach...tez znam takiego:-)
UsuńCzy to rzeczywiście fanaberie? A może upodobania i własne smaki :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, każdy ma na to swoją nazwę:-)
UsuńDla jednego fanaberia a dla drugiego coś pysznego i nie tylko :)
UsuńMnie np. "gryzie" się ze sobą jedzenie gulaszu z ziemniakami - batatami z ryżem... jak ziemniaki to nie ryż i nie ma znaczenia czy to słodki ziemniak czy nie. Ale ludzie tak jedzą - nie uważam tego za dziwnem tylko mnie to nie pasuje. Tyle ;)
Podobnie nie wkładam do sałatki i jajek i sera, za dużo białka...
UsuńTo co opisujesz bardziej by mi „podchodziło” pod ekscentryzm, bo fanaberie to chyba tylko chwilowe kaprysy, grymaszenie, zachcianki, dąsy, a nawet humory. Ale ja też mam swojego „bzika”, bo od dziesięcioleci parając się mikroelektroniką przyzwyczaiłem się do wyłącznego operowania narzędziami. I otóż zdarzyło mi się – goszcząc Amerykanów, którzy nożem kroją mięso raczej rzadko, a potem biorą widelec w prawą łapę, a lewą łapią się za jaja, i tak jedzą – że podczas obiadu w luksusowej restauracji zacząłem nożem i widelcem wyławiać pestkę, która sprytnie ukryła się w owocowym ponczu. Nie dane mi było jednak dokończyć wyławiania, bo kelner przeprosił mnie i podał nowy napój.
OdpowiedzUsuńA łyżeczki nie dali?
Usuń... dali, ale na tym właśnie polegała moja fanaberia. No i nie było w pobliżu pęsety. ;)
UsuńAaa, taki elegancki chciałeś być...
UsuńBardzo lubię takie wszelkie fanaberie, ludzie z nimi wydają się interesujący. Ja kiedyś, przez wiele lat miałam tak, że gdy szłam chodnikiem, starałam się nie stawać na połączenia płytek :D
OdpowiedzUsuńJak detektyw Monk:-)
UsuńZnalazłam u siebie jedną. Na wstępie wypruwam metki, bo mnie gryzą w szyję:)A fanaberie są fajne pod warunkiem, że nie szkodzą.
OdpowiedzUsuńTo prawda, gdy utrudniają życie to już mało zabawne...
UsuńGdy nie muszę , nie wypruwam, ale przeważnie gryzą, więc muszę. Ale to nie fanaberia, to wygoda ;))
UsuńW dodatku to dziadostwo jest jakby przyspawane- szyte drobniutkim ściegiem, a metki ze sztywnymi brzegami mogą do szału doprowadzić.
UsuńPrzez wypruwanie niejedną dziurę zrobiłam...
UsuńA ja po operacji mam gorzki i metaliczny smak w ustach.
OdpowiedzUsuńPolubiłam słodkie rzeczy, dotąd ich nie lubiłam.
Schudłam, zatem nie chciałabym znów przybrać na wadze.
Może, to minie.
Jestem nadal bardzo słabiutka, ale zajrzałam na ulubione blogi, aby podziękować za pamięć i pozdrawiać serdecznie 🤗🌻🧡
Miło Cię widzieć, bo to zwiastuje poprawę. Bywa, że smak się zmienia, ja też tak miałam po chorobie gardła.
UsuńDbaj o siebie, bo na przedwiośniu tym bardziej organizm potrzebuje wspomagania:-)
Ludzie już tak mają :)
OdpowiedzUsuńAle wszyscy?
UsuńNo ba! Pewnie, że mam swoje przyzwyczajenia, upodobania, rytuały, a nawet fanaberie. W końcu jestem celebrytką- celebruję każdy dzień;-)
OdpowiedzUsuńMiłego tygodnia.
Fajnie to określiłaś, to ja też będę celebrować!
UsuńMój syn, gdy był młodszy, jadał na drugie danie wszystko oddzielnie, zaczynając od tego, co według niego było najmniej smaczne. Więc najczęściej zaczynał od ziemniaków. W gościach często go pytano, czy nie chciałby ziemniaków, a on już je zjadł. Drugi syn słodzi pomidorową i to bez względu na to, ile ja już tam cukru dodałam (zwykle trochę, cukier uwypukla smak zup). Lubię jechać przodem do kierunku jazdy pociągu, ale jak muszę tyłem (niektóre wagony IC tak mają) to nic się nie dzieje, zapominam o tej niedogodności po chwili. I lubię spód bułki, zawsze ten wybiorę, ale góre tez zjem, jak nie ma wyboru. A jeśli chodzi o prawdziwą fanaberię, to mój najstarszy syn wymalował na masce swojego pierwszego starego Malucha - płomienie! Bardzo efektownie. I potem sprzedał bez problemu :)
OdpowiedzUsuńMój nie lubił jajek, więc gdy robiłam mu makaron z jajkiem to rozbełtałam jajko i nazywałam żółtym sosem.
UsuńChyba każdy takowe posiada, choć część nie chce się do nich przyznać :)
OdpowiedzUsuńJa też w hotelu zawsze wybieram łóżko od okna... I przy całej szafce kubków - w jednych smakuje mi tylko kawa, w innych herbata, a są takie, w których wypiję tylko mleko/kakao i jak ktoś pomyli kubki - nie wypiję... Mam swoje miejsce przy stole w kuchni i na kanapie w salonie... Oj, mogłabym tak w nieskończoność. Chyba jestem jakaś niezdiagnozowana :D
Z tymi kubkami to częste jest chyba, a z ulubionymi miejscami też tak mam, nawet w gościach miewam swoje kąciki:-)
UsuńOsobiście identyfikuję się z Twoim kuzynem. Miałem to nieszczęście przez długie lata zmagać się z wykrochmaloną pościelą. Z kołnierzykami koszuli też ;)
OdpowiedzUsuńMój dziadek był wręcz ekscentrykiem. Obiad jadł w dziwnej kolejności: mięso, ziemniaki z sosem, zupa, a na koniec sałatka, upierając się, że nie jest kozą by jeść zieleniznę. Chyba, że mu jeszcze zostało odrobinę wolnego miejsca w żołądku.
Mój syn miał zawsze miejsce na deser, ile by nie zjadł - deser zawsze się zmieścił, a warzywa niekoniecznie...
UsuńZ deserem u dziadka było różnie, zazwyczaj deserował się cały dzień ;)
UsuńTo tak jak ja - kawka i deser najważniejsze:-)
UsuńJestem pewna ,że nie jestem wolna od fanaberii. Tylko dla mnie pewnie to jest "normalne". Zjadam zawsze piętki od chleba ,wolę górę bułki. Tak jak syn jada frytki z majonezem na wierzchu koniecznie popieprzone. Drugi znów przez prawie 10 lat nie lubił jabłek (nie znam przyczyny) .Ten czas jednak minął.W taki czas gdy pomidory nie mają już smaku pomidorów bardzo lubię chleb z masłem posmarować koncentratem pomidorowym ,na to cebulkę pokrojoną w kosteczkę ,dla mnie to pychotka ,a co niektórzy dziwnie na mnie spoglądają.
OdpowiedzUsuńA wiesz, że czasem smaruję przecierem lub keczupem, ale bez cebuli:-)
UsuńZastanawiam się - co można byłoby u mnie uznać za fanaberie?
OdpowiedzUsuńuwielbiałam pościel wykrochmaloną dopóki mi kuzynka [aptekarka] nie uświadomiła, że to raj dla roztoczy; teraz jestem zadowolona, bo mniej roboty. A co do jedzenia, to nie mam wielkiego wyboru przy problemach układu pokarmowego - jem to co mogę i co mi nie szkodzi;
Moją fanaberią jest chyba jedzenie śledzi z majerankiem i cytryną...
UsuńNie przepadam za pomidorami a keczup uwielbiam. Jeśli coś mi spadnie na ziemię wieczorem czy w nocy to nie usnę póki nie podniosę... Nigdy w domu nie chodzę na boso a nawet w skarpetkach i nie lubię tego, a na dworzu lubię chodzić na boso... Co człowiek to obyczaj ;)
OdpowiedzUsuńChodzenia na boso tez nie lubię, a mam manie poprawiania książek, by prosto stały, nawet u kogoś!
UsuńGłównie spotykam ludzi, którzy czegoś nie lubią i nie zjedzą za żadną cenę, np. grzybów, czerwonego barszczu itp.
OdpowiedzUsuńA przecież warto spróbować, choćby ciut:-)
UsuńSa różne fanaberie i różne przyzwyczajenia, niektórym mogą wydawać się dziwne, a dla niektórych normalne. ;) Ten przykład z kołdrą mnie rozbawił. ;)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, nie wszystko traktujemy jak fanaberie:-)
Usuń... mam jedną fanaberię...odwiedzam bezwartościowe dla mnie blogi , nie znajdując w nich niczego ciekawego i nie mając z tych odwiedzin żadnej przyjemności...
OdpowiedzUsuńTo nie fanaberia, to masochizm!
UsuńKurczę, zadziwił mnie ten fragment z pościelą - ja uwielbiam, jak jest taka świeżutka, jeszcze sztywna!
OdpowiedzUsuńZa to jeśli chodzi o jedzenie - nic mnie już chyba nie zdziwi :)
zawsze to powtarzam i ciągle się dziwię:-)
UsuńJeśli łóżko stoi przy ścianie, zawsze do spania wybieram miejsce przy ścianie.
OdpowiedzUsuńSztywnej pościeli też nie lubiłam, hałasowała przy każdym ruchu.
Niektóre kołdry tak hałasują:-)
UsuńTrudno mówić że to fanaberie.Z jedzeniem ...jak ktoś głodny, zje wszystko.Co do reszty, mamy chyba nieuświadomione kiedyś zapisane kody zachowań, nawet z najwcześniejszego istnienia albo tzw. pamięci genetycznej, co czasem nazywamy instynktem i według tego schematu (kodu) się zachowujemy i wybieramy.Na przykład męża:))
OdpowiedzUsuńO wyborze męża to nie wiedziałam, czytałam gdzieś, że można być uczulonym na osobę lub jej nasienie i wówczas kobieta nie może zajść w ciążę.
UsuńJak zachowaniami takimi nie robi się komuś krzywdy, to w sumie nie jest to takie złe. Można się też na przykład pośmiać w czasie wspominania kogoś.
OdpowiedzUsuńAle z książkami w tym roku mam dziwnie, że mi nie idą właściwie. Może się to zmieni w lutym czy marcu. Sam nie wiem.
Pozdrawiam!
Takie okresy bez czytania się chyba zdarzają, może głowa musi odpocząć?
UsuńMnie przez gardło nie przechodzi śledź w żadnej postaci.
OdpowiedzUsuńMój mąż krzywi się na widok krewetek i innych robaków...
UsuńPierwszy raz nie wiedziałam, co napisać, jakoś nigdy nic podejrzanego nie rzuciło mi się w oczy. Ale poszperałam w pamięci i jest! Jedna z dawnych znajomych, zapalona czytelniczka książek biorąca udział we wszystkich wyzwaniach i czytająca całymi dniami (z wyłączeniem godzin spędzanych w pracy), pewnego razu przywitała mnie informacją, że jest już bardzo krótki dzień i przez to nie może już czytać o poranku, bo ciemno. "To zaświeć światło" - zażartowałam, a ona na to, że nie może, bo ma w zwyczaju spędzać poranki własnie bez sztucznego światła. Już nie dociekałam, jak sobie radzi z innym sprawami w ciemności, dla mnie to zabrzmiało jak dziwactwo i do końca nie jestem przekonana, czy nadaje się do kategorii fanaberie...
OdpowiedzUsuńMoże oszczędna była i nie chciała zapalać z oszczędności?
UsuńSłyszałam o wielu dziwnych zachowaniach z powodu skąpstwa...
Och, sama pewnie miałam coś takiego, jakąś fanaberię, ale teraz nie pamiętam. Nadal pewnie coś mam. Skoro ktoś tak ma, to czemu go tego oduczać? To jest takie jego, identyfikuje tą osobę, jest takie właściwe tylko jej. Może dziwne, ale do zaakceptowania. ;)
OdpowiedzUsuńPewnie że tak, takimi szczegółami się różnimy, jedni mają mniej dziwne,inni bardziej. Co to w ogóle znaczy dziwne, prawda?
UsuńW powszechnym rozumieniu zapewne ,,nie taki jak wszystko i wszyscy wokół".
UsuńZapewne, a może jednak dziwaków coraz więcej?
UsuńJa potrafię przespać całą noc na jednym boku, ale z tą świadomością przed zaśnięciem nie ułożyłabym się do snu na takim łóżku.
OdpowiedzUsuńMoją fanaberią jest jadanie pomidorów z cukrem, oraz przygryzanie jabłka podczas jedzenia kanapek z wędliną. Ten cukier to był jedyny sposób na to, aby mieć coś słodkiego poza wyrobami cukierniczymi( dawniej nie było ich na żądanie). A jabłko z kanapką w czasach zajęc na studiach, kiedy nie było czasu na przerwach popiś czymkolwiek, bo bar był zamknięty.
Cukier podkręca smak podobno, jak sól podkręca smak kawy, ale nie soliłam...
UsuńNa studiach kupowałam w barze sucha bułkę i ogórek konserwowy, na inne frykasy z bufetu nie było mnie stać.
Moje życie przepełnione jest fanaberiami :) Ale jak można nie posłodzić jarzynowej?! :)
OdpowiedzUsuńNo można, mój mąż do wszystkiego wlewa Maggi:-)
UsuńUwielbiam pierogi. Ale marszczenie ich skwarkami...brrr. Czy to fanaberia?
OdpowiedzUsuńRaczej nie, preferencje smakowe:-)
UsuńMam sporo takich rzeczy,ale lubię to w sobie..
OdpowiedzUsuńI dobrze, taki Twój urok:-)
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńFanaberie nie kojarzą się dobrze, ale przede wszystkim z punktu widzenia oceniającego. Tak to już jest, że to, czego nie można zrozumieć nazywa się wymysłami, wydumkami, fanaberiami właśnie. Szkoda, że przeważnie w odniesieniu do innych. Dla siebie ma się zazwyczaj więcej pobłażliwości.
A przecież większość wymienionych tu słabostek (bo ja tak bym je nazwała) nikomu nie czyni krzywdy:)
Pozdrawiam:)
Z komentarzy wynika, że większość z nas patrzy na to wszystko z przymrużeniem oka, na szczęście.
UsuńTak to jest, że najpierw widzimy u kogoś, później u siebie, to takie ludzkie...
Zwykle robię równocześnie 2 kawy- dla męża i siebie. Moja jest zawsze ta z prawej strony. I nigdy nie piję z papierowego kubka. Tort jedzony łyżeczką nie jest smaczny. Ubrania na wieszakach w mojej szafie przodem są skierowane zawsze w prawo. Czy to są fanaberie? Przyzwyczajenia po prostu
OdpowiedzUsuńNa niektóre najczęściej nie zwracamy uwagi, póki ktoś nam ich nie uświadomi. Do wieszaków nie przywiązuję wagi, ale w szafie lubię rozdzielać ubrania kolorami:-)
UsuńUwielbiam chałkę - bo slodka - ale żeby nie było za słodka, to kładę na niej plasterek sera żółtego. I mam tak słodko-słono.
OdpowiedzUsuńAle to normalka chyba. Bo fanaberie mam zupełnie inne...
Aż jestem ciekawa, jakie?
UsuńŚniło mi się dziś, że znalazłam się w Warszawie i chciałam do Ciebie zadzwonić, ale bateria w telefonie mi siadła! Koszmar!
A ja myślę, że te "fanaberie" mają jakieś tam uzasadnienie, że nie powstają - właśnie takie, a nie inne, bez przyczyny. To byłby dobry temat na pracę naukową :)
OdpowiedzUsuńTo na pewno, może ktoś to podchwyci?
Usuńcha, cha, uśmiałam się. Fajne są takie niegroźne "dziwactwa". Ja na przykład niegdy nie łączę pałaszowania kanapek z pieciem kawy. Kawa tylko samodzielnie, albo do czegoś słodkiego. Nie piszę czarnymi długopisami, ostatecznie jak muszę, ale mam wtedy, taki dyskomfort, że hej :-) Papier toaletowy zawsze ma wisieć częścią zrywaną od zewnątrz. Nawet u kogoś jestem w stanie to poprawić cha, cha, cha. Fajny temat.
OdpowiedzUsuńA u mnie papier toaletowy odwrotnie:-)
UsuńI w ten sposób każdy może czuć się celebrytą!
OdpowiedzUsuńDrażni mnie czasem fakt, że dorośli ganią dzieci za to, że mają jakieś fanaberie i że wymyślają. A sami robią podobnie - tylko dorosłym nie zwraca się uwagi.
A wiesz, że to ciekawe, faktycznie!
UsuńCiekawe te ludzkie fanaberie. Truskawek z majonezem bym nie tknęła. Co do poscieli to ja nie lubię kory. Zawsze mnie gryzie. Pozdrawiam Jotko.
OdpowiedzUsuńPościel z kory kiedyś była modna lub tylko taka była, zlikwidowałam wszystkie poszwy, nikt nie chciał pod tym spać...
UsuńJeżeli w mięsie,kiełbasie zobaczę chociaż odrobinę tłustego,nie zjem.
OdpowiedzUsuńJa też odkrawam cały tłuszczyk.
UsuńJa powinnam zaopatrzyć się w mikroskop,żeby przed zjedzeniem dokładnie się potrawie przyjrzeć
UsuńA mi brakuje lupy w sklepach by przeczytać niektóre napisy maczkiem...
UsuńLupę noszę ze sobą w torebce :)
UsuńTeż nie lubię krochmalić, no i nierówno zasłoniętych firanek. Samochód w kwiaty, czemu nie...Nie wiem, ale słowo fanaberia skrywa inne Beria, a to już prawdziwa fanaberia...
OdpowiedzUsuńO masz, firanki i krzywo wiszące obrazki poprawiam wszędzie i podlewam suche roślinki...
UsuńZawsze ceniłam niezależność, swoje zdanie, swoje smaki i gust trzeba mieć. Tym pięknie różnimy się od innych.
OdpowiedzUsuńSerdeczności zasyłam
To prawda, dlatego nie robię z tych różnic nikomu zarzutu, każdego dziwi co innego:-)
UsuńZ dziwności jedzeniowych to: dawno temu byłam u mojej koleżanki w Niemczech na przyjęciu komunijnym i wśród gości był Irańczyk i on popróbował rosołu i zażyczył sobie do doprawienia...cytryny. Tylko nie wiem czy to taki smak narodowy czy jego osobisty :)
OdpowiedzUsuńPodobno cytryna w kawie pomaga na migreny, ale kiepsko smakuje...
UsuńMoi chłopcy nie znosili krochmalonej pościeli i przestałam krochmalić, tak mi zostało do dziś. Nie wypiję herbaty w kubku, mam swoją szklankę z napisem "Najlepsza Mama" od Małego i w niej mi najbardziej smakuje. W dzieciństwie lubiłam słodką bułkę z szynką. Myślę co jeszcze ... książki też poprawiam :) Kocham książki i to moja największa fanaberia ;) Buziaki :)))
OdpowiedzUsuńTo akurat bardzo pozytywna fanaberia:-)
UsuńMyślę i myślę🤔 może to, że od pewnego czasu dokładnie czytam składy kosmetyków i jak widzę kilka parabenów - to rezygnuję😊 nie wiem, czy to fanaberia - ale od kiedy mam wybór , to szukam bardziej naturalnych składów . I chleba też szukam dobrego , albo sama piekę 😊
OdpowiedzUsuńTo nie fanaberia, to dzisiaj konieczność!
UsuńLubię czasem wychodzić poza pewne ramy, ale od tych jedzeniowych połączeń na sto procent bym się porzygała :)
OdpowiedzUsuńTeż mam jakieś swoje dziwactwa, np. jak buty, to tylko czarne. Na stopach mam często dwie różne skarpetki, choć to raczej z lenistwa niż rozpaczliwej chęci bycia w opozycji do większości, co to ma je sparowane :D
Teraz podobno nosi się właśnie różne skarpetki, więc jesteś trendy;-)
UsuńO rety, dobre, Jotko! :)
OdpowiedzUsuńTwój tata super, a kuzyna potrafię nawet zrozumieć.
Jako dziecko też nie przepadałam za wykrochmaloną pościelą, a teraz w dobie wszeobecnej kory - wykrochmalona pościel to dla mnie szczyt luksusu.
A tak w ogóle - odkąd stałam się dorosła i poszłam "na swoje" - przestałam mieć jakiekolwiek fanaberie. ;)
Coś w tym jest:-)
Usuńczasem też z wiekiem zaczynamy mieć fanaberie, więc młoda jeszcze jesteś!
:) :) Zawsze potrafisz mi poprawić humor, Jotko. :)
UsuńDziwaczne nie, ale ciut zabawne :)
OdpowiedzUsuńAle nie potrafię znaleźć u siebie czy w rodzinie czegoś równie oryginalnego jak u Ciebie , bo każdy zjada najpierw czekoladę później mleczko...ptasie mleczko :)
To też znam, plus rozdzielanie warstw w ciastkach markizy:-)
UsuńAbsolutnie tak :) No i jeżeli już to jesteśmy to jeszcze...czekolada z delicji w pierwszej kolejności, potem galaretka w pojedynkę;) A ciastko ...to już mogę komuś oddać:)
UsuńTo już raczej mój mąż, a jeszcze twierdzi, ze otwierać czekoladę, by zjeść tylko dwie kostki to bzdura, jak już to przynajmniej pół tabliczki!
UsuńOj, zawsze byłam chimeryczna- pościel czysta, ale nie krochmalona. Odkąd poszłam "na swoje" jest zawsze kolorowa, mięciutka.Przez całą podstawówkę na śniadanie musiała być zupa z obiadu z poprzedniego dnia. Spanie- zawsze na osi północ-południe, wschód zachód nie funkcjonuje. Czekolada- tylko gorzka, minimum 80% kakao.Ulubiona kanapka- plaster jabłka, plaster szynki, plaster jabłka, plaster żółtego sera, plaster jabłka.To mój "Burger king".
OdpowiedzUsuńŚwietna kanapka, Małysz bułkę z bananem jadał.
UsuńBułkę z bananem jadają Norwegowie, byłam w lekkim szoku jam to zobaczyłam i może Małysz tego w Norwegii się nauczył jak był na skokach :)
UsuńBardzo możliwe:-)
UsuńUbawiłam się na dobre 😂 a najbardziej podoba mi się zapijanie tabletek musem jabłkowowym 🤣🤣o rany... Trzeba by sad jabłoni zasądzić i tylko musy robić 😉 ja chyba nie ma faneberii, to że pościeli krochmalonej nie lubiłam to nic nowego ale za to kuzynki syn nie zje sera z dziurami, dżemu z całymi owocani, nutelii bez cukru i orzechami ( ja nawet nie weim czy taka jest) a na wigilię do nas przychodzi że swoimi kanapkami z masłem i solą... mi to ręce opadają, ale zrobić...
OdpowiedzUsuńNo popatrz, to ci dopiero, a myślałam, że tylko u nas takie kwiatki...
Usuń