Siedzę w domu na zwolnieniu, na szczęście już prawie po kaszlu, katar też jakiś wyjątkowo mało upierdliwy był, jest dobrze.
Aprowizacją zajmuje się mąż i przynosi z wypraw różne informacje.
Dziś poszedł po pieczywo, stał na zimnie ponad pół godziny, bo ludzi pełno, jak to przy sobocie, a do sklepu wpuszczają po 3 osoby.
Sprzedawczyni zdziwiona, że kupił tylko jeden chleb, bo ludzie brali po kilka.
Ciekawe, ile tych chlebów znajdę potem na śmietniku?
Zakupił także wielkie czekoladowe mufiny. Gdy spytałam w jakim celu, bo mamy jeszcze kawałek sernika, odpowiedział, że gdy braknie chleba, będziemy jeść ciastka...
Dziś rozmawiałam z sąsiadką, która z mężem sprzedaje ze straganu warzywa i owoce na targowisku.
Zawsze ich podziwiam, bo bez względu na pogodę pracują na świeżym powietrzu, targowisko bowiem pod gołym niebem.
Pojechali jak zwykle do pracy, a tu na bramie targowiska kartka, ze zamknięto do odwołania.
Sąsiedzi miejscowi, więc wrócili do domu, najwyżej towar zamkną w garażu, bo chłodniej.
Natomiast wielu sprzedawców przyjechało z daleka, niektórzy producenci wędlin i serów spod Łodzi.
Byli też rolnicy, zabili kury, kaczki, jajka w koszach umieścili i wszystko na powrót na wieś trza zabrać...
Dal sąsiadów jest to jedyne źródło dochodu.
Nie wiem czy to konieczne, wszak targowisko na wolnym powietrzu, tłoku nie ma, bo powierzchnia spora, warzywa i owoce myjemy przed spożyciem, a mięso i inne produkty obrabia się termicznie.
W końcu inne sklepy też ten towar mają, a z restauracji można zamawiać na wynos.
Koncepcja jest taka, że teren targowiska należy do miejscowego proboszcza i może to jego zemsta za brak wpływu na tacę?
Teraz , gdy episkopat namawia do zostania w domu, to chyba nadinterpretacja ze strony proboszcza.
Sąsiadka zdruzgotana twierdzi, że nie robi się takich rzeczy w ostatniej chwili...
Najbardziej chyba jednak zdziwiły mnie rozważania w mediach, jak przetrwać z dziećmi w domu?
Porady psychologów, specjalistów od edukacji wszelkiej maści...
Dla niektórych rodziców widocznie to spory problem.
Dzieci albo w placówkach, albo na zajęciach dodatkowych, do domu wracają tylko na nocleg, a tu nagle szkoła przetrwania w domu.
Nie wiem doprawdy, co o tym myśleć
Skoro przerażającą bywa perspektywa spędzenia z własnymi dziećmi kilku dni bez szkoły lub przedszkola, to zastanówmy się nad relacjami w rodzinie... nad swoimi priorytetami.
Ileż to razy słychać narzekania, że nie mamy czasu dla siebie czy rodziny.
To jest sytuacja szczególna, ale i okazja do nadrobienia czasu, którego w zabieganiu brakuje.
Syn donosi mi z Poznania, że znajomy pracujący w dużym sklepie dziwi się panice zakupowej.
Magazyny pełne po sufity, ale gdy nagle wszyscy ruszają na zakupy, to zwyczajnie nie ma kto towaru na półki wykładać, ludzi brak.
A gdy sami zakupili tylko płatki owsiane, jogurt i jabłka, ludzie przy kasie patrzyli na nich jak na kosmitów, a pani w kasie powiedziała, że dawno tak małych zakupów nie widziała...
Wśród sąsiadów nie widzę nikogo, kto potrzebowałby pomocy w zakupach, wprawdzie pani z parteru ma sporo lat i kiepsko chodzi, ale codziennie przyjeżdża do niej córka lub zięć.
Znajoma wozi teściowej obiady i bieżące zakupy, bo pani ma ponad 90 lat i nie wychodzi z domu.
Nie da się nie kontaktować z nikim, pomagać sobie trzeba.
Więcej obserwacji nie posiadam, gdy wyjdę wreszcie na spacer, to pewnie będą inne.
Życzę zdrowia wszystkim i spacerów z dala od wirusa :-)
przetrwać w domu! zgroza,że w ogóle można tak myśleć. dom, to oaza, tu się nie trwa, tylko żyje naprawdę - bez pozorów i udawania. dom, to miejsce na czułość i bliskość. a tu trwanie. co to za dom, gdzie walczy się o przetrwanie? nawet hotel jest bezpieczny.
OdpowiedzUsuńWidać są takie domy, gdzie walczy się z domownikami lub walczy o własny kąt...
UsuńTak, sytuacja z zajęciem dzieci jest zastanawiająca :) Też mnie to aż śmieszy, a tak naprawdę to smutne jest bardzo... Ostatnie lata przyniosły bowiem takie zmiany w relacjach najbliższych ( oczywiście u wiekszości), że miedzy innymi tego skutki własnie obserwujemy. Dawniej dzieci potrafiły zająć się zabawą czy to w domu, czy na zewnątrz, rodzice tylko nadzorowali, czasami nie. A dziś muszą myśleć, jak zająć dzieci? Jakie zabawy im wymyślić? Jak zagospodarować czas? Bo one po kilku minutach już się nudzą... To oczywiście jest dużo bardziej skomplikowane niż nam się wydaje. System nerwowy dzieci jest cały czas stymulowany przez fale elektromagnetyczne i inne bodźce negatywne, co wpływa na ich zdrowie, psychikę i etc. A przecież oni cały czas są ludźmi nie cyborgami. Echhh, smutne to wszystko...
OdpowiedzUsuńTo, z czym borykają się nauczyciele w szkole, mają teraz rodzice w domu...życzę im powodzenia:-)
UsuńTen ostatni tydzień dużo zmienił w naszej rzeczywistości...... Pytanie tylko czy na długo. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia
OdpowiedzUsuńI pytanie - z jakim skutkiem?
UsuńSzaleństwo jakieś. Do pracy chodzić muszę, a w pracy ze 40 ludzi,co mam powiedzieć? Chleba w sobotę po południu w sklepie już nie było, a dotychczas nigdy nie miałam problemu by takowy nabyć. Świrują ludzie.
OdpowiedzUsuńNie każdy może pracować z domu,żywność trzeba dostarczyć itd.
UsuńJa się cieszę, że moje przeziębienie wypadło jeszcze przed ogłoszeniem restrykcji, a teraz to nawet strach zachorować...
Masz rację, mam wrażenie że jakbym poszła teraz do przychodni to z miejsca pakują mnie w karetkę i na zakaźny. A ja bym tylko chciała skierowanie do okulisty...
UsuńZastanawiałam się, co zrobią chorzy na zwykłe choroby, pewnie zaczną umierać ci, którzy nie dostana się w porę do lekarza...
UsuńZUS się pewnie ucieszy... No nie wiem, tata ma zapas leków. Mama ma wydanie kolejnej partii tabletek 7 kwietnia. Słyszałam, że pacjenci onkologiczni na tabletkach właśnie mają je mieć dostarczone pocztą. Dziwnie, ale lepsze to niż przymusowy przyjazd do szpitala.
UsuńOby innych pacjentów nie traktowano po macoszemu, bo też mają poważne choroby.
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńMnie wręcz zdenerwowały te porady psychologiczne na temat, jak przebywać z dziećmi w domu? To po kij ludzie mają dzieci? Czy tylko potrafią dzieci podrzucać placówkom oświatowym, świetlicom, szkółkom języków obcych czy jeżdzieckich i do domów kultury na tańce, balety i seanse filmowe? Znajoma mówi, że jej córki bardzo nudzą się w domu i już nie mogą wytrzymać. Złośliwie zapytałam, co za matka z ciebie, skoro własne dzieci z tobą nie wytrzymują i co za dom stworzyłaś, skoro w nim wytrzymać nie można?
Pozdrawiam serdecznie i zdrowia życzę.
Dobre pytania zadalas :)
UsuńA no właśnie, więzi i relacje buduje się codziennie, a nie w wakacje na urlopie, gdy pełno atrakcji dokoła.
UsuńCzy nas ktoś pytał czy się nudzimy? nasi rodzice też pracowali, a jeszcze pomagać trzeba było w domu lub rodzinie na wsi...
Jeśli ten czas zarazy będzie się przeciągał w czasie, to może pojawić się naprawdę dużo problemów z zarobkowaniem dla pewnych grup. Inne pewnie zbiją kokosy. Ważne, żeby się znaleźć w tej dobrej grupie, co mnie raczej nie grozi, bo nie mam żyłki biznesu w sobie i nigdy nie miałam.
OdpowiedzUsuńTak może być, już teraz niektórzy próbują, nielegalnie na razie, ale za chwilę co nie zabronione, będzie dozwolone...
UsuńTrochę smutne te obserwacje, ale niestety prawdziwe. Mnie od kilku dni drażni wszędzie rzucane hasło "Zostań w domu", a ja w domu zostać nie mogę. Pracę teoretycznie mogę wykonywać zdalnie, ale … okazało się to problemem.
OdpowiedzUsuńChociaż trochę pracodawcom się nie dziwię, bo z jednej strony pracownicy mają pracować zdalnie i mają za to otrzymać 100% wynagrodzenia, a jak czytam o tych dylematach, co robić w domu.... Szkoda nawet komentować :(
Ja nawet chętnie popracowałabym, ale jak? Biblioteki do domu nie wezmę, szkoła zamknięta, więc na strony internetowe nie ma co wrzucać itd.
UsuńWspółczuje tym, którzy gdy nie pracują, nawet urlopu wziąć nie mogą.
Jedyna nadzieja w pomocy państwa...
Oczywiście masz rację, przecież nie każdą pracę można wykonywać zdalnie. Miałam na myśli tych, którzy teoretycznie mają pracować zdalnie, a w praktyce. ..
UsuńZawsze można to sprawdzić, mój syn tak pracuje, cały czas jest online.
UsuńJa nienormalna jakaś jestem - dla mnie największym pragnieniem w czasie gdy przecież musiałam pracować a dzieci były małe - to było BYĆ Z DZIEĆMI W DOMU!!!
OdpowiedzUsuńJa trochę cierpiałam, gdy dziecko było chore,a mąż do wieczora w pracy, ale gdy zdrowe, to tyle różnych możliwości przecież, nawet szałas budowaliśmy, o plastyce i kulinariach nie wspomnę, a książki i filmy, a spacery lub jazda rowerem do lasu?
UsuńNo tak, z dziećmi w domu to faktycznie szkoła przetrwania dla wielu.
OdpowiedzUsuńZawsze uchodziłam za dziwaczkę, bo nie narzekałam siedząc z dzieckiem w domu kilkanaście lat. I jeszcze się tym faktem zachwycałam - nooo, kompletna idiotka ze mnie była;) Też nie mogę zrozumieć tej paniki zakupowej, bo tak naprawdę nawet w Polsce jest nadpodaż towarów wszelakich.
Nie zazdroszczę panikarzom, gdy im się wołki zbożowe zalęgną, coś tam spleśnieje lub zgnije...
UsuńSpora, planetarna lekcja się odbywa. Zobaczymy jakie wnioski wyciągniemy z tego. Ale humor męża podziwiam i bardzo mnie rozśmieszył :D
OdpowiedzUsuńBędziemy jeść ciastka, a ja popchnę jeszcze brzoskwiniami z puszki :)
Grunt to humor, człek zdrowszy od tego. Zdrowiej Jotko.
Popieram. Grunt to humor. Nie ma co płakać i rozpaczać :)
UsuńWłasnie tak się objadamy, do tego orzechy i kiwi.
UsuńMąż za kontynuacje remontu się zabrał, a tu sklepy zamknęli, więc dokończymy z musu później...
Humor nawet w czasie wojen ratuje ludzi z opresji.
Akurat ja unikam tej otoczki tematycznej..
OdpowiedzUsuńJa niby też się staram, ale...
UsuńTrudne czasy nastały dla nas wszystkich. Mężowi humor dopisuje, to dobrze.
OdpowiedzUsuńDla niektórych rodziców ten okres, kiedy dzieci będą przebywać w domu będzie dużym wyzwaniem.
Pozdrawiam serdecznie
No cóż, dla nas wszystkich sytuacja nietypowa...miałam iść do fryzjera, pewnie przepadło:-(
UsuńStrasznie się to wszystko pokomplikowało! Ale przecież damy radę!
OdpowiedzUsuńUśmiechu i nie poddawajmy się panice. ;)
Pewnie, że damy radę, nie ma innej opcji!
UsuńLudzie ruszyli do sklepów po zakupy, dotykjaą tych wózków, wrzucają do koszyka co popadnie a nie wiadomo kto wczesniej dotykał tego wózka, paczki makaronu, ryżu.... może tam ktoś nakichał, nakaszlał? Czy ktoś o tym myśli.... aby zrobić zapasy... zapasy zrobią a potem i tak część bedzie łazić po dworze... gdzie tu logika? Spacery są wazne ale trzeba uważać. Bazary u mnie tęż zamknięte - lepiej dmuchać na zimne. ale panika nie jest dobra - po co siać panike.. panika osłabia organizm ale ludzie panikują...
OdpowiedzUsuńBazary zamknęli, a sklepy nie, gdzie tu logika?
UsuńNa bazarze przez szerokość straganu mniejsza szansa zarażenia, niż w sklepie...
Wiesz... sklepy wielkopowierzchniowe mają większą przetrzeń jednak... a na bazarach to jednak bliższy kontakt - twarzą w twarz i nie wszędzie są takie stragany... myślę ze takie samo zagrożenie
UsuńMoże i tak, ale w takim razie nie wszędzie równe przepisy...
UsuńLepiej zapobiegać...
UsuńFilozofia Twojego męża (chodzi o jedzenie ciastek) jest wspaniała. :)
OdpowiedzUsuńOgraniczanie liczby osób w sklepie jest bez sensu. Zobacz, cała kumulacja bakterii znajduje się na osobie ekspedientki. Dotyka wszystkich klientów.
A poza tym, zarazki krążą w zamkniętym pomieszczeniu, trzeba by odkażać po każdym kliencie...
UsuńWczoraj mi to samo mama powiedziała. Jest kasjerką i za 2 dni wraca z urlopu. Trochę martwi, że coś przywlecze.
UsuńNigdy nie wiadomo, niektórzy się nie przyznają ani do kontaktów, ani do choroby...
UsuńJotko,
OdpowiedzUsuńpowiem o swoich, ale napomknę,
że bardzo mi żal Twoich sąsiadów
pracujących na targowisku. :(
U mnie w niedużym mieście, targowisko
czynne, choć nie ma wielu sprzedawców, zwłaszcza
tych ze starociami. Natomiast bez problemów
kupiłam kiszoną kapustkę i ogóraski, choć ceny
nieco powindowały w górę.
W mieście pustki. Zamknęli Pepco i Media Expert.
Apteki z okienek sprzedają leki.
Ludzi naprawdę mało, choć "panowie z kombinatu"
mają się dobrze, piją swoje trunki na ławkach
i zawsze skomentują mnie i mojego pieska,
ale tak na wesoło: O, idzie ta blondyna. ;-)
Oni chyba nawet zimna nie czują, bo akurat u mnie
zrobiło się chłodno.
Moi rodzice stanęli na wysokości zadania i to od nich
dowiedziałam się w środę o zamykaniu szkół: wyszłam z pracy
po trzech lekcjach (miałam mieć praktykę w przedszkolu,
ale napisali, żeby nie przychodzić, bo dzieci kaszlą) i za chwilę
do mnie dzwonili, że od czwartku nie ma zajęć, gdy robiłam zakupy.
Wszyscy napisali, że zajmą się dziećmi.
Owszem, mam w klasie piątkę dzieci, ale są niepełnosprawne, więc
tym bardziej ukłony dla rodziców.
Mam teraz czas. Na bycie w sobie, a bardzo to lubię,
na czytanie, które uwielbiam i na wysyłanie światu
promieni światła prosto z serca...
Serdeczności!
W każdej sytuacji można znaleźć dobre strony lub przynajmniej zniwelować działanie tych złych.
UsuńDołowanie siebie i innych w niczym nie pomoże.
Ile to razy chcieliśmy mieć więcej czasu dla siebie?
Korzystajmy:-)
Maria Antonina też zalecała jeść ciasteczka. Wiadomo, jak to się skończyło wiadomo. Ale może nie były to mufiny i wszystko dobrze dalej pójdzie. Zdrowia i cierpliwości życzę:)
OdpowiedzUsuńNo cóż, najwyżej waga pójdzie w górę, ale co zjemy ze smakiem, to nasze, a endorfiny też w górę:-)
UsuńI dla Ciebie zdrówka!
To już wiem kto ma ciastka (jakby co)...;o)
OdpowiedzUsuńTeraz to już tylko cukierki czekoladowe, tacy żarłoczni jesteśmy...
Usuńponoć pustki w centrum Warszawy i w metrze /SOBOTA wczesny WIECZÓR/ robiły wrażenie... co prawda ja tego nie widziałem, ale wiem z dość wiarygodnego źródła...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
My wyszliśmy na krótki spacer w stronę pól, ale faktycznie, nawet koło kościoła pusto, jak nigdy...
Usuńczyżby świat cały oszalał? wierzę, że są racjonalnie myślący i nie poddaliby się wirusowym mamidłom. W Chinach wszystko zaczęło się od targowiska:))
OdpowiedzUsuńOd targowiska to chyba ptasia grypa się zaczęła, bo tam ptaki niebadane sprzedawano...
UsuńRóżne rzeczy czytam o nowej epidemii, co źródło informacji, to nowe rewelacje.
Panika nikomu nie służy ... ale z drugiej strony medialny chaos informacyjny sprzyja jej powstawaniu. Co do relacji rodzinnych to wiadomo ,że one już od lat nie są najlepsze ... a w świadomości wielu rodziców zagościło przeświadczenie, że od wychowywania i zajmowania się ich dziećmi są placówki. Więc jakoś mnie to nie dziwi, że teraz postrzegają kwarantannę w domu razem z własnym, rodzonym przychówkiem za "szkołę przetrwania" :)
OdpowiedzUsuńNo niestety, niektórzy rodzice w podobny sposób traktują wakacje, jako próbę przetrwania z dziećmi...
UsuńJest to wydarzenie bez precedensu. Dlatego tak się dzieje.
OdpowiedzUsuńPewnie tak, ale wolałabym bez powtórki jednak, niby doświadczenie by było, ale podziękuję...
UsuńChyba w całej Europie ludzie nie za bardzo wiedzą jak zachować się w sytuacjach nadzwyczajnych tego typu. Najdziwniej działają Francuzi, podobno mają iść na wybory samorządowe. @_@ Powinniśmy brać przykład z Amerykanów, zwłaszcza z tych mieszkających w rejonie ,,pasa tornad". Dla nich takie zdarzenia nie są aż tak porażające jak dla nas, w Europie.
OdpowiedzUsuńI słusznie, badania typu rtg płuc warto robić minimum raz na dwa lata, jednak też nie częściej.
Na razie nie specjalnie wiadomo od kiedy będą zmiany godzin pracy. Dlatego nie martwi mnie to jakoś.
Pozdrawiam!
Pan premier zapewnia, że nasze działania są wzorcowe jeśli chodzi o Europę...
UsuńStrach na ogół ma wielkie oczy. Ja rozumiem powagę sytuacji ale nie dajmy się zwariować,
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że na spacerze czy wycieczce do lasu nie zarażę się chyba od wiewiórek...
UsuńTa nagła mania kupowania wszystkiego i robienia zapasów jak na wojnę jest przerażająca. Masz rację, ciekawe ile potem tych produktów znajdziemy na śmietnikach...
OdpowiedzUsuńMoże ludzie się opamiętają...
UsuńRównież życzę dużo zdrówka z dala od wirusa :)
OdpowiedzUsuńLudzie jak usłyszeli o epidemii to nagle głowy potracili.
Pozdrawiam! wy-stardoll.blogspot.com
Mam nadzieję, że gdy dostawy będą ciągłe, to wszystko się unormuje...
UsuńNo to Wy totalnie po królewsku - jak nie będziecie jedli chleba, to ciastka ;)
OdpowiedzUsuńOstatnio robiłam swoje tradycyjne cotygodniowe (albo nawet codwutygodniowe zakupy, bo różnie bywa) i chciałam tym wszystkim ludziom powiedzieć, że nie, że ja tak normalnie nakupowuję, bo nie lubię chodzić na zakupy często :D A spirala się nakręca - sama kupiłam jedną zgrzewkę papieru toaletowego więcej, bo ludzie mi wykupują, a poza tym... mamy od niedawna małego psa i zużycie nam mocno wzrosło, bo nadal sika w domu :D
Zaglądanie do cudzych koszy udziela się, zawsze są tacy, co robili duże zakupy rzadziej, ale na innych to działa teraz jak motywator...
UsuńWczoraj rozmawiałam z kuzynką z Florydy. U nich też wykupują wszystko. Też córka zrobiła jej zapasy żywieniowe i powiesiła na klamce ( ma kontakty biznesowe z obcokrajowcami i boi sie starej matki zarazić, bo sama nie wie, czy nie jest nosicielem). Papieru toaletowego już nie maja, ale za to przecież ... wody im nie zabraknie :)))
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej kąpać się mogą do woli...
UsuńJa przez pierwsze dni kwarantanny odbierałam telefony od rodziców z pretensjami, że Oratorium jest zamknięte, mimo tego, że nie jesteśmy placówką oświatową. Dopiero, kiedy zamieściliśmy oficjalne stanowisko inspektora w tej sprawie, to telefony ucichły.
OdpowiedzUsuńU nas też miejskie targowisko zamknięte do odwołania. Na szczęście osiedlowy bazarek w większości ma być otwarty.
Pozdrawiam ciepło
No własnie, a bazarek to też jakieś skupisko, nie rozumiem tego nierównego traktowania...
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńSytuacja niecodzienna, więc i reakcje ekstremalne.
Też życzę zdrowia.
A podejście męża godne powielania:)
Pozdrawiam:)
Cóż nam zostało, humor i dobry nastrój, dbajmy o to:-)
Usuńjak tak czytałam ,tak bardzo szkoda zrobiło i sie tych sprzedających na bazarze..a przecież właśnie od nich teraz powinniśmy kupować, robić zapasy jak już musimy....Pozdrawiam wiosennie
OdpowiedzUsuńWitaj ponownie:-)
UsuńMasz rację, tak jak namawiają do kupowania z restauracji na wynos, tak małych sklepikarzy tez powinniśmy wspierać.
No i zdrowe a nie puszki z marketów:)
Usuń„Widziały gały, kogo wybierały …” Nie jest tajemnicą, że ten rząd, jak i wcześniejsze od wejścia do UE, nie dają sobie rady z zarządzaniem państwem. Owszem, potrafią do własnej kieszeni wydoić budżet, i robić głupie miny do kamer, ale na tym kończą się ich kompetencje.
OdpowiedzUsuńLudzie apelują do rządu o pomoc, bo przecież nie każdy ma oszczędności, ale jakoś długo nad tym pracują, w nocy obrad brak!
UsuńTo o dzieciach mnie nie dziwi, w końcu było się te kilka lat pedagogiem. Ludzie mają dzieci z różnych powodów, dość często, bo po ślubie dzieci się po prostu ma i chodzi o to, aby je sprawnie komuś innemu podrzucać. U nas po chleb jedziemy, gdy go nie mamy, najczęściej po południu. Ludzie się martwią, ale też rośnie świadomość, że epidemia jeszcze przed nami.
OdpowiedzUsuńGrunt to nie panikować, a na wszystko znajdzie się rada:-)
UsuńZ tym targowiskiem to naprawdę skandal. Pieniądze brać od nich umieją, ale zawiadomić o tym, że zamknięte to już nie.
OdpowiedzUsuńCo do dzieci - niestety tak to jest. Wystarczy popatrzeć, do której dzieci w świetlicach szkolnych siedzą.A rodzice w pogoni za kasą, bo trzeba kredyt wziąć, bo lepszy samochód, bo większy dom, bo nowocześniejsze meble ... i tak to gonią własny ogon. Nie wszyscy, oczywiście, ale w wielu przypadkach tak jest. A potem wystarczy na wakacje wyjechać i od razu widać, dla kogo przebywanie z dziećmi własnymi jest czymś dziwnym i niecodziennym.
No przecież czy bazarek osiedlowy czy targowisko, to zasady sprzedaży podobne, a przynajmniej wypada i sprzedających i kupujących uprzedzić.
Usuńto czas na zatrzymanie - powiedziałabym - że czas najwyższy
OdpowiedzUsuńTrafna uwaga, ale dla niektórych osób to prawdziwy dramat...
UsuńZapasów nie robimy, bo umiem ugotować coś z niczego, gdyż pamiętam czasy tylko octu na półkach!
OdpowiedzUsuńZdrówka, spokoju życzę:)
Mąż poszedł dziś do Biedronki, bo w lodówce mieliśmy tylko jeden serek i resztkę wędlin. Na szczęście nie było kolejek, a towar uzupełniono.
UsuńWiedziałam, że doceniam - ale nie wiedziałam, że aż tak. Kocham mój las i dziękuję Losowi, że go teraz mam "pod ręką". Jedno tylko mi się w tym wszystkim podoba ( jeśli można tak powiedzieć) że wszyscy dostali po równo... nie ma teraz ani lepszych, ani gorszych.
OdpowiedzUsuńTej bliskości lasu to wam chyba wszyscy zazdroszczą, parę kroków i natura jak na dłoni...
UsuńPodobno są już blisko wykrycia szczepionki na tego wirusa... Szczepionki... Kolejna szczepionka. Dobra życzę.
OdpowiedzUsuńTo fakt, kolejna szczepionka, kolejna ingerencja w naturę i siły obronne...
UsuńOstatnio czytałam artykuł, że przez szczepionki jesteśmy też tak podatni na wirusy i choroby i koło się zamyka...
UsuńMam w pracy koleżankę, której rodzice zrujnowali zdrowie szczepieniem na wszystko...to fakt, nie przesąd.
UsuńU mnie dzisiaj rehabilitantka odwołała wizyty na tydzień, więc biorę obowiązki na siebie. Podobno niejaki Jackowski miał wizję, że wirus w odwrocie!
OdpowiedzUsuńTakie wizje niechaj się spełniają...
UsuńZdarza się, że Jackowski zmienia swoje przepowiednie.
OdpowiedzUsuńTo mało wiarygodny zatem...
UsuńDla mnie najbardziej przerażąjący jest fakt, że ludzie teraz znajduja problem w tym co robić z dzieckiem w domu, ostatnio na instagramie natrafilam na dziewczynę, która napisała, że dopiero 3 dzień siedzi w domu z dzieckiem i już nie ma co z nim robić, bo dziecko się nudzi. Ludzie przyzwyczaili się do tego, że oddają dzieci do przedszkola na cały dzień lub do szkoły i mają ich po prostu z głowy. A teraz jak w Polsce wyszło zarządzenie zamknięcia szkół i państwowych placówek, to rodzice nie mogą się w tym odnaleźć, zamiast się cieszyć, że wreszcie mają czas dla dziecka, mogą z nim przyjemnie spędzić czas.
OdpowiedzUsuńDużo zdrowia życzę :)
Może ten nietypowy czas zmieni coś wreszcie w podejściu do relacji rodzinnych :-)
Usuńnam sie udalo kupil w sobote pierwszy chleb od srody
OdpowiedzUsuńjaka to byla radosc!
kiedys pracowalam na rynku, sprzedawalam warzywa i owoce i popieram zamykanie takich miejsc w obecnej sytuacji
to wylegarnia brudu i zarazkow a wieczorem pelno szczurow
bynajmniej na tym na ktorym ja pracowalam
sytuacja jest ciezka i dla niejednej osoby ktora prowadzi swoj biznes pewnie zakonczy sie katastrofa ale ty chodzi o zdrowie i zycie a nie tylko o pieniadze
Z chlebem u nas nie ma problemu dzięki lokalnym piekarniom.
UsuńSkoro mówisz o zamykaniu z doświadczenia to mogę się zgodzić, tylko wtedy po równo, osiedlowe bazary także,a okazuje się, że działają...
Miejmy nadzieję, że będą jakieś dotacje.
Dzięki za komentarz sąsiadko:-)
w moim obecnym miejscu zamieszkania nie ma nawet małego rynku więc nie do końca wiem jak to w okolicy wygląda, bo zwyczajnie tego nie ma
Usuńmamy za to Biedronkę, Żabkę i jakąś piekarnię
niestety wszystkie punkty skróciły czas pracy i nie jestem w stanie niczego kupić ani przed, ani po pracy
urok mieszkania niby w mieście, ale na totalnym zadupiu
Ja mam podobny problem na co dzień z załatwianiem wielu spraw, gdy idę do pracy - jeszcze zamknięte, gdy wracam już zamknięte...czasem mam wrażenie, że niektóre instytucje są dla bezrobotnych lub emerytów.
UsuńBardzo optymistyczny post. Brawo!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję...
UsuńJeszcze w niedzielę pisałam o sobocie, że przepełnienie w markecie. Dziś już pusto na ulicach, choć u nas dalej kolejka pod okienkiem.
OdpowiedzUsuńZamknięte restauracje, kina, baseny. Wkrótce dołączą do nich punkty usługowe typu fryzjer, kosmetyczka. W markecie parę osób. Cieszy mnie, że dotarła do ludzi powaga sytuacji.
Lekarze zdalnie wypisują recepty i zwolnienia.
Niektóre duże zakłady produkcyjne w okolicy, wskutek protestów pracowników bojących się o swoje zdrowie, też spauzowały na dwa tygodnie.
Kościoły wczoraj zamknięte. Tak wygląda moja bliska rzeczywistość.
Ty zastanawiasz się nad rodzinami/rodzicami, którzy nie wiedzą jak spędzić czas ze swoimi dziećmi. Ja martwię się też o zwierzęta. Zwłaszcza psy padają teraz ofiarą bezmyślnego wyrzucania przez ludzi, którzy myślą, że się od nich zarażą koronawirusem.
Myślałam, że jeśli ktoś decyduje się na zwierzę, to nie traktuje go w kategoriach zabawki, tylko przyjaciela na całe życie...
Smutne, że człowiek, istota myśląca, jest zdolny do takich rzeczy.
Na szczęście chyba większość zachowuje się poprawnie, nawet lepiej, niż zwykle.
UsuńDziś pytałam fryzjerkę czy moja wizyta aktualna, ale do soboty nikt nic nie wie...na razie pracuje.
Z tego, co pamiętam, to raczej człowiek zarazić może psa wieloma chorobami, a nie odwrotnie, ale specjalistą nie jestem.
Odsyłam Cię, Jotko do artykułu w necie:
Usuńhttps://wiadomosci.onet.pl/kraj/koronawirus-weterynarze-zwierzeta-domowe-nie-przenosza-wirusa/zfxjs8g
Może inni także skorzystają? :)
Dzięki, ja nie miałam wątpliwości:-)
UsuńJa bym proponowała nie siedzieć w domu, tylko wyjść na spacer, bo najważniejszy jest tlen w obiegu... Pozwoli lepiej docenić czas ten w pracy, w domu i poza pracą. Wyzwoli w nas optymizm wieczorem przy lampce wina...
OdpowiedzUsuńŚlę życzenia i uśmiech!
Oczywiście, spacer konieczny, uniknie kontaktów o ile to możliwe...
UsuńSłoneczka dla Ciebie:-)
Jako osoba pracująca w handlu to chętnie bym na temat więcej podyskutowała, chociaż pomału już temat mnie męczy :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że zamknęli targ. Obecny wirus utrzymuje się w powietrzu nawet do trzech godzin, więc jedna chora osoba poszłaby kupić dwa pomidory a za dwa tygodnie połowa osób leżałaby w szpitalach.
Co do tego, że rodziny nie mogą ze sobą teraz wytrzymać to widziałam piękny tekst, nieznanego mi autora, ale często ostatnio cytowanego p.t. "świat musiał się zatrzymać". Polecam! Niedługi, a bardzo refleksyjny :)
Co do dużych i małych zakupów: "niech ludzie kupują co chcą, ale jak mają potrzebę. Tymczasem u mnie w drogerii nastolatki, które mają wolne od szkoły i starsze panie najbardziej narażone na powikłania koronawirusa twardo przychodzą do mnie po "pomadki do ust w kolorze zgaszonej pomarańczy..."
W powietrzu także, ale tak samo w sklepach, w dodatku z klimatyzacją.
UsuńNastolatki jeszcze nie zdają sobie sprawy z pewnych zagrożeń, a starsze osoby...niektórym wszystko jedno, niedawno to słyszałam: stara już jestem , ile jeszcze pożyję?
Dzisiaj była nawet jedna pani, która była po zabiegu, miała usuwany nowotwór. Zdawała sobie sprawę, że jest w grupie ryzyka, ale chciała żebym z jej ręki wąchała perfumy, mówiła, że "co ma być to i tak się stanie" i bardzo blisko do mnie podchodziła. Dla mnie to było po prostu bezczelne. Skoro wie, że ma niską odporność to tym bardziej być może jest już chora - po co więc zarażać jeszcze inne sklepy?
UsuńMoże to już rezygnacja lub brak wyobraźni?
Usuńpracowaliśmy z mężem na targu - on 30 lat, ja znacznie krócej, straciliśmy zdrowie, zżarły nam firmę i oszczędności podatki i nieludzkie przepisy
OdpowiedzUsuńTo mieliście ciężko, można się załamać. Sąsiedzi próbowali przenieść się do sklepu osiedlowego, ale zrezygnowali, mały ruch, ludzie u nas wolą targowiska...
UsuńZaczął się ciężki czas dla wszystkich. Mojej siostry narzeczony ma biuro podróży. To koszmar, niewiadomo jak je utrzyma.
OdpowiedzUsuńWiele jest podobnych problemów, może kasa z Unii coś pomoże, takie są plany...
UsuńRóżnie to bywa Asiu.
OdpowiedzUsuńMoja serdeczna przyjaciółka z innego miasta robi zakupy i przynosi je do domów samotnym kobietom. Są samotne bo mężą już nie ma a dzieci na drugim końcu świata.
A ona sama ma 74 lata. Wczoraj mi w rozmowie telefonicznej powiedziała, że wie, że jej nikt nie pomoże. Bo jest naprawdę samotna tzn. bez rodziny. Tylko ja jej zostałam na ale ja mieszkam 200 km. od niej.
No właśnie, każdy powinien się rozejrzeć wokół.
UsuńU mnie jest taka pani na parterze, wczoraj mąż ją pytał o zakupy, ale zapewniła, że córka i zięć dowożą, bo mieszkają blisko.
Uważaj na siebie, kochana:-)
Rzekłbym: żal mi tych targowiczan, tylko, że nie tylko ich to dotyka. Ich straty właściwie niewielkie w porównaniu z tym, co rzucili się na drobny biznes usługowy.
OdpowiedzUsuńTak mi się wydaje, że to nie tylko kwestia samego bycia z własnymi dziećmi. Oto nagle człowieka wyrywają z ustalonego rytmu: praca – dom. Teraz tylko dom. Trzeba sporo czasu, aby ten rytm zmienić, i zazwyczaj taka zmiana skutkuje konfliktogennym „rozdrażnieniem”.
Też złapałam się na tym, gdy już wyzdrowiałam, że zawsze marzyłam o spowolnieniu, a teraz mi dziwnie...
UsuńDramatem jest to, że część ludzi nie zarabia i nie ma z czego żyć, bo to że będą siedzieć w domu głodni, przeraża i nie daje im spać.
OdpowiedzUsuńTaki mąż,jak Twój to skarb. Mój kupiłby musztardę, pikantny keczup, a ze słodyczy to boczuś, kaszankę i golonkę.
Serdeczności
Jeśli wszystko się przedłuży to nie będzie wesoło dla wielu z nas...
UsuńDziwnie jakoś tak mi siedzieć w domu. Nie jestem do tego przyzwyczajona. Za to tyle stron muzeów, czytelni i teatrów online, jakie odwiedziłam w ostatnich dniach - nigdy nie miałam na to czasu... Zastanawiam się też ilu młodych ludzi skorzysta z materiałów przesyłanych przez nauczycieli i ilu zrobi zadania zadawane drogą elektroniczną... Chyba do dużej grupy uczniów nie dotarły apele, że to nie są ferie... Przykre, ale prawdziwe.
OdpowiedzUsuńA ja chciałam Ci podziękować za książkę, o której pisałaś w ostatnim poście. Znalazłam z tej samej serii książki o balecie i operze i mam zamiar je sobie kupić. Lubię, gdy o rzeczach trudnych pisze się tak lekko :)
Pozdrawiam gorąco :)
Wielu naszych uczniów nie ma komputerów lub jeden laptop na całą rodzinę. W szkołach prywatnych natomiast przesadzają z zadawaniem, wiem od koleżanki.
UsuńSama chętnie przeczytałabym inne, może będzie okazja...
Serdeczności:-)
Te dwa tygodnie a może i więcej naprawdę ciężko będzie przetrwać. I dużo strat to przyniesie.
OdpowiedzUsuńAż strach myśleć, na razie żyjemy z dnia na dzień...
UsuńŚwiat powariował, ja już się pogodziłam z tym, że dopóki to wszystko się nie skończy, będę musiała zrezygnować z makaronowych dań. Tylko nie wiem czym się podcierać :P. Też się obawiam, że te zapasy wielkie w końcu na śmietnikach wylądują...
OdpowiedzUsuńTeż co chwilę słyszę te narzekania na dzieci w domu. A mnie się aż smutno robi, Teraz nawet strach ciążę planować, bo i do ginekologa trudno się dostać...
A na spacerku dzisiaj byłam, wygrzałam się w słoneczku :)
ogólna głupawka i brak konsekwencji...może przetrwamy?
UsuńJa mam nadzieję na tych śmietnikach drożdży nie znaleźć ;)
OdpowiedzUsuńJa używam dość dużo, a od tygodnia w ogóle kupić nie mogę:)
A tak bardziej serio każdy z nas znalazł się w dla siebie nowej sytuacji ...A do takiej trzeba przywyknąć...wierzę, że w kwestii dzieci i rodziców w domu...poradzą sobie, bo czy nie gorzej byłoby dzieci nie mieć w ogóle, niż móc, czasem w końcu, spędzić ze sobą czas...
U nas także drożdży brak, a mąż chciał upiec placek, czyżby producenci drożdży zostali w domach?
UsuńRozumiem Twojego męża, u mnie muffiny zawsze się przydadzą :-) Oczywiście w moich stronach targowiska też zamknięte. Podczas moich ostatnich tam zakupów, jedna ze sprzedawczyń próbowała mnie przekonać, że to koniec świata opisany w księdze Daniela, a ona nawet paralizator kupiła z tej okazji. Dlaczego paralizator? Bo musi mieć w domu jakąś broń, gdyby zaczął się niepokój społeczny i ludzie w poszukiwaniu jedzenia napadali by na siebie nawzajem. Tak więc różne ludzie reagują na wieść o postępującej epidemii.
OdpowiedzUsuńO matko, za dużo filmów katastroficznych się biedna naoglądała...
UsuńWidziałam taki dowcip w necie - facet mówi, ze dopiero parę dni w domu siedzi a tyle się dowiedział i zaczynają się z rodziną zaprzyjaźniać. Okazało się - mówi, że syn w tym roku ma maturę, córka w ubiegłym roku za mąż wyszła a żona zrobiła habilitację... Nic dodać, nic ująć, prawda?
OdpowiedzUsuńO tak, niektórzy rodzice z sieci dowiedzą się wreszcie jak wygląda wychowawczyni ich dziecka...
UsuńHasło ,,nie panikować" osiągnęło przeciwny skutek. Ech, zycie w czasach zarazy. Mogloby juz wszystko wrocic do normalności.
OdpowiedzUsuńMogłoby, a to dopiero początek, podobno...
UsuńMoje ledwo wytrzymują bez spotkań z koleżankami. Jest to trudne dla nich ale konieczne. Ciągle im tłumaczę że to dla bezpieczeństwa. Słyszałam niepokojące wieści z Chin, że może nastąpić ponowny wybuch epidemi. Oby nie. Trzymaj się cieplutko Kochana
OdpowiedzUsuńNo tak, twoje dziewczynki tęsknią podwójnie lub potrójnie...nawet wytłumaczyć im to pewnie trudno.
UsuńTrzymajcie się:-)