S. nie miał łatwego życia.
Ojciec opuścił dom , gdy był chłopiec był całkiem mały, zostawiając na pastwę losu matkę z trójką dzieci i słuch o nim zaginął.
Matka robiła co w jej mocy by dzieciaki miały co jeść, dopilnowane czasami przez babcię, póki ta żyła.
Najstarszy brat odszedł na swoje, gdy tylko stał się pełnoletni, znalazł dobrą pracę z daleko od rodzinnego miasta.
Matki nigdy nie odwiedził.
Siostra S. też miała pod górkę, wcześnie została wdową, urodziła czworo dzieci dwóm różnym partnerom.
W końcu dwie dziewczynki w wieku szkolnym trafiły pod opiekę babci, bo matka nie prowadziła się wzorowo.
Pozbawiony wzorów i motywacji do pokierowania swym życiem S. ciągle popadał a jakieś tarapaty.
Pił, brał różne świństwa, hodował marihuanę w pokoju za szafą, podrabiał talony sklepowe...
Gdy trafił na odwyk, poznał odpowiedniego człowieka, który podpowiedział chłopakowi, jak zejść ze złej drogi.
Najpierw S.poszukał pracy i wyuczył się fachu piekarza.
Zrobił, z pomocą syna sąsiadów, prawo jazdy, którego niemal nie stracił, bo starzy kumple przypomnieli o sobie i zaczęli wyciągać S. na piwo.
Na jakiś czas S. zniknął z oczu sąsiadom i rodzinie - czyżby trafił do więzienia lub co gorszego?
Mijały lata.
Pewnego dnia S. pojawił się pod domem matki. Nie sam jednak, z młodą kobietą i dzieckiem u boku.
Przyjechali własnym autem.
W młodym mężczyźnie trudno było poznać cherlawego blondyna z bladą twarzą i przekrwionymi oczami.
Trudniej poznać dawnego sąsiada w maseczce i okularach na nosie...
- Witaj S. Co słychać? dawno Cię nie było!
- Dzień dobry! To prawda, musiałem wyjechać, mieszkam w Gdańsku, pracuję w zawodzie, praca ciężka, ale dobrze zarabiam, mam partnerkę i syna.
- Gratulacje! a dlaczego tak daleko los Cię wywiał od rodziny?
- Uciekłem od kumpli i starych pokus, musiałem zrozumieć, co jest w życiu naprawdę ważne. Nie było łatwo, różnie bywało, pomógł mi starszy brat, poznałem M. urodził mi się syn i nie chcę powielać błędów moich rodziców .
- To dobra wiadomość, trzymaj się i oby Wam się wiodło!
- Dziękuję, proszę pozdrowić syna, bawiliśmy się jako dzieci!
- Tak zrobię i opowiem mu o Tobie.
Jest mnóstwo takich przykładów i losów ludzkich, gdzie ciężka praca i upór dają pozytywne efekty🤗
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie na miły dzień i cały nowy tydzień 🌼🌤️🙋
Całe szczęście, bo to pokazuje, że jednak można.
UsuńI dla Ciebie miłych spacerów bez bólu:-)
Praca uczy życia i tego jak żyć
UsuńFakt, poznajemy tez wiele osób i różne sytuacje społeczne...
UsuńTylko wspierać i podziwiać ludzi, którzy nie stoczyli się, albo wyszli z nałogów, mimo takiego, a nie innego startu.
OdpowiedzUsuńTo trzeba mieć naprawdę silną wolę, czasem trochę szczęścia i chcieć tych zmian.
To prawda, chyba partnerka też go wspiera, mam nadzieję:-)
UsuńSztuką jest wyjść na ludzi mimo trudnego startu ... dlatego wielki szacun dla Pana S.
OdpowiedzUsuńNie wszyscy dobrze rokują, więc tym bardziej cieszy każde pozytywne zakończenie.
UsuńTo dla mnie historia jakich pewnie wiele ale z dobrym,optymistycznym zakończeniem przynajmniej dla S.To cieszy gdy może trwa to dłuższy czas ale człowiek zrozumie co jest ważne a co najważniejsze w życiu.Szczerze się przyznaję,że gubię się czasami - wiem ,że ode mnie zależy także aby życie nie było czarno-białe,ale jak sama wiesz Asiu są różne "momenty".Pozdrawiam dzisiaj z wyjątkowo pogodnej Dukli.
OdpowiedzUsuńWszyscy, Grażynko mamy takie momenty, wzloty i upadki, dobrze mieć dla kogo żyć :-)
UsuńHistoria z happy endem. ;)
OdpowiedzUsuńDużo zależy od nas samych i czy poddamy się pokusom. To nie było łatwe tak oderwać się od od swojego środowiska, w którym się żyło i zacząć w innym miejscu. Tym bardziej zasługuje na podziw.
Myślę, że dzięki bratu zobaczył, że można żyć inaczej, ale że podołał, to spora jego zasługa...
UsuńPiękna historia. Znam podobną. Dawny przyjaciel odciął się w ten sam sposób od przeszłości, od starych przyzwyczajeń, a nawet od poglądów. Wyjechał na kilka miesięcy do ojca, którego od małego nie widział. Ojciec zrobił z syna mężczyznę. Dosłownie. On już nie wrócił do rodzinnego miasta, wyjechał jeszcze gdzie indziej paląc wszystkie mosty. Wiem o nim tyle, że wspaniale prosperuje, ma firmę narzeczoną, a kiedyś to był babiarz, obibok i imprezowicz.
OdpowiedzUsuńCzyli jednak trzeba zobaczyć gdzie indziej to, czego pod bokiem nie widać, no i pomoc jest niezbędna...
UsuńTak też myślę – odciąć się zupełnie od starego środowiska.
UsuńNapisałaś: "Siostra S. też miała z górki, wcześnie została wdową, urodziła czworo dzieci dwóm różnym partnerom" i jestem skonsternowany. Bo jeśli to jest z górki, to jak wygląda życie pod górkę?
OdpowiedzUsuńAle ok, rozumiem, że to tylko drobne przejęzyczenie ;) Jeśli nie, musisz mi to bliżej wytłumaczyć.
No widzisz, oczywista pomyłka, już poprawiłam, dzięki za czujność!
UsuńCzęsto na drodze skrzywdzonych przez los mozna znaleźć ludzi, którzy gotowi są pomóc, ale ta druga strona musi chcieć. Razem łatwiej wyjść z problemów. Piękny przykład. Dobrze, że starszy brat, późno, bo późno, ale wreszcie przyszedł z pomocą zagubionemu bratu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, Jotko :)
Nie wiem dokładnie jak to było, ale brat stanął na wysokości zadania:-)
UsuńPiękna historia! Przypomina, że nic w życiu nie jest oczywiste!
OdpowiedzUsuńA no nie jest i to chyba dobrze, bo zawsze jest nadzieja:-)
UsuńZauważ, że choć ojciec odszedł, i matka została jak ta bohaterka na froncie, to on musiał uciec i od matki, żeby wyjść na ludzi :)
OdpowiedzUsuńBo czasem chyba trzeba odciąć się od wszystkiego, co przypomina o dawnym zagubieniu i relacjach w rodzinie...
Usuńżycie to ciężka praca
OdpowiedzUsuńOj, ciężka i nie zawsze dobre owoce przynosi...
Usuńpotrafi człowieka zmielić
UsuńZawsze praca daje wspaniale wyniki. No cóż prawda jest zupełnie prozaiczna. Praca, praca i szara codzienność. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia
OdpowiedzUsuńJak mawia mój mąż - umiesz liczyć, licz na siebie:-)
UsuńTo bardzo budująca historia, Jotko. Że jak się bardzo chce i ktoś poda pomocną dłoń to...można. Można odmienić swoje życie na plus.
OdpowiedzUsuńMiłego tygodnia:-)
Pomocna dłoń lub zbieg przypadków, oby to było trwałe...
UsuńBywa różnie. Nie ma jednej drogi. Odwaga by zacząć od nowa, by zacząć inaczej. Życie to odwaga. Ale by żyć lepiej potrzeba tej odwagi więcej niż odwaga podstawowa. Historia świadectwo.
OdpowiedzUsuńMasz racje, odwaga tez jest ważna, czasami trzeba odwagi, by w ogóle próbować żyć.
UsuńAkurat mam podobny przypadek w rodzinie, ale nie wiem - czy jest szansa dla tego człowieka, jak się okazuje po ostatnich moich doświadczeniach :(
OdpowiedzUsuńNie każdy potrafi szansę wykorzystać...
UsuńTrzymam kciuki za Młodego. Niech mu się darzy.
OdpowiedzUsuńTej rodzinie potrzebne są pozytywne akcenty...
UsuńAno, każdy tak może, albo nie, jak mu wyjdzie ;) Tu optymistyczne, trudne są te drogi ludzkie. Podobno sami się na to godzimy i przychodzimy na te planetę właśnie po to. Taka teoria, ale kupy się trzyma. Zobaczymy ;)
OdpowiedzUsuńNie ma nic pewnego na tym świecie, każdy może doświadczyć...
UsuńI to jest historia, dzieki której człowiek nie traci wiary w człowieka 😊 i która pokazuje, jak dużo zalezy od nas samych, ale i jak ważna jest ta podana nam ręka.
OdpowiedzUsuńTakie historie dobrze słyszeć dają nadzieję:-)
UsuńTakich i innych przypadków znam wiele, z dobrym i złym zakończeniem. Od zawsze w mojej szkole uczyły sie dzieci z Domu Dziecka. Fantastyczne to były dzieciaki ale ich domy pozostawiały wiele do życzenia. I jedynym sposobem od powielania domowych wzorców, jest właśnie ucieczka jak najdalej od dawnego środowiska. Dobrze, że są tacy, którzy mają siłę i determinację, aby to zrobić...
OdpowiedzUsuńNiektóre dzieciaki są przegrane na starcie, tułają się od domu do domu, rodzice sami nie dają rady ze sobą...
UsuńPokrzepiające. Każdy jednak powinien wiedzieć, że wszystko jest w naszych rękach. Jeśli ktoś chce to wszystko jest możliwe.
OdpowiedzUsuńNo niestety, nie każdy to wie, nie każdy widzi...
Usuńpiękna historia i prawdziwa życiowo. Nie wszystkim się udaje, nie wszyscy znajda dobrą motywację i dość siły. Pozytywne przykłady mogą inspirować i potwierdzać stara prawdę, że wszystko zależy od ciebie.
OdpowiedzUsuńW ogóle w życiu potrzebujemy pozytywnych przykładów:-)
UsuńMiła historia. Warta odnotowania.
OdpowiedzUsuńMnie bardzo ucieszyła, bo znam go od dziecka...
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńTakie histyorie warte są odnotowywania i powielania, aby błądzącym dawać przykład i motywację.
Pozdrawiam serdecznie.
Dlatego postanowiłam napisać o tym, mnie samą to ucieszyło:-)
UsuńJak dobrze czytać o historiach ze szczęśliwym zakończeniem. Można podawać jako przykład, że jak się chce, to sobie człowiek poradzi nawet w tak trudnej sytuacji. Brawo dla pana S.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia dla Ciebie :) anka
Ja mam nadzieje, że wytrwa, bo to wielka pokusa taki nałóg...
UsuńKażdy moment jest, aby zmienić swoje życie:)
OdpowiedzUsuńPodobno, czasem trzeba iskry lub osoby...
UsuńOdwyk..., wyuczenie fachu, praca w zawodzie, prawo jazdy..., a niedługo potem znów po pas w bagnie. Klasyk! Prawdopodobnie bohaterowi historii nigdy w życiu się tak dobrze nie powodziło jak wówczas, po odwyku. I zinterpretował to, jako zwiększoną kontrolę, co oczywiście było słuszne tylko w pewnym zakresie - nie dotyczyła ona bowiem alkoholu. Tu bohater ma jej brak. Popełnił typowy błąd. Prawdopodobnie w tak zwanym międzyczasie stopniowo odchodził od planu trzeźwienia, jaki musiał robić na terapii. Rzadsze wizyty u terapeuty, czy grupach wsparcia poskutkowały złudzeniem kontroli.
OdpowiedzUsuńGdy po zapiciu zniknął bez śladu, nie tylko odciął się od starego towarzystwa i starych wyzwalaczy. Bo rzadko kiedy to działa w ten sposób, że wystarczy opuścić "złe towarzystwo". To tylko jeden z kroków, bo pamiętajmy że każdy z nas, gdziekolwiek idzie, bierze ze sobą SIEBIE. A ponieważ nie miał ogarniętego swojego życia, musiał nad tym popracować - samo się nie zrobiło.
Trochę czasu już daje radę, także ze sobą, więc mam nadzieję, że wytrwa, ma dla kogo...
UsuńMoże dziwnie to zabrzmi, ale dopóki będzie podchodził do tego, jak do "dawania rady", czy też "wytrzymywania", będzie najbardziej zagrożony. Dopiero gdy trzeźwe życie zacznie mu sprawiać radość i będzie je wybierać z wygody, jako najlepszą możliwą drogę, wtedy jego szanse bardzo wzrosną. Innymi słowy, gdy nie będzie odczuwał "żalu po stracie", bo będzie przekonany, że nic traci, a porzuca jedynie ból i upodlenie związane z piciem, nad którym nie jest w stanie zapanować.
UsuńMyślę, że nie odczuwa, ma teraz rodzinę, ma plany. Napisałam o wytrwaniu, bo nałóg to nałóg, zawsze może wrócić...
UsuńDobrze, że tak skończyła się ta historia.
UsuńTeż znam osobiście kilka podobnych.
Masz racje Jotko, nałóg zawsze może wrócić. Osoba uzależniona musi sama chcieć sobie pomóc, inaczej prawie zawsze niestety skazana jest na porażkę.
Trzymam kciuki.:)
Pozdrawiam serdecznie.
Nałogi to straszna rzecz, wpadają starzy, młodzi, prości i wykształceni...a wyrwać się ciężko.
UsuńZdrowia życzę:-)
Przytoczę stary wyświechtany frazes: "Każdy przypadek należy traktować indywidualnie".
OdpowiedzUsuńPS. Nie wiem, czy to prawda, ale wielu polityków i "cielebrytów" z t.zw. najwyższej półki powołuje się na swoją tragiczną przeszłość typu: domy dziecka, domy poprawcze, kluby "AA", itp., ...
Alkoholizm to częsta przypadłość, także wśród osób z wyższym wykształceniem, niektórzy potrafią lepiej się kamuflować lub piją droższe trunki.
UsuńKażdy powrót na dobra ścieżkę jest cenny. A takich chłopaków to dosyć sporo było, jest i pewnie będzie. Tylko, że ja patrzę na takie "powroty" bardziej sceptycznie. Kiedy słyszę, że "sztuką jest utrzymać się w abstynencji" mówię: "Sztuką jest nie popaść w alkoholizm". Wszak każdy z nas ma taki moment w życiu, w którym mógłby pójść na dno.
OdpowiedzUsuńI wielu poszło, niestety.
UsuńTrzymam za niego kciuki, bo już dość w tej rodzinie nieszczęść.
Trzeba mieć bardzo silną wolę i naprawdę chcieć, a wtedy wszystko jest możliwe, wszystko się osiągnie :) Ale to bardzo trudne. Fajnie, gdy na swojej drodze spotka się ludzi, którzy wyciągną rękę i pomogą, bo bez tego jest jeszcze trudniej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło, Agness:)
Samo wyjście z nałogu i patologicznego środowiska jest trudne...a co dopiero rozpoczęcie na nowo.
UsuńCzasami trzeba zerwać z dotychczasowym życiem, a nawet wyjechać na drugi koniec Polski, żeby wyjść na ludzi. Nawet, jeżeli miałoby to złamać serce naszym rodzicom.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Nałóg i jego skutki, otarcie się o przestępczość to już trauma dla rodziców...
UsuńWażne, aby na swojej drodze spotkać życzliwych ludzi i umieć/chcieć skorzystać z ich pomocy. Ważne, żeby zrozumieć, że w pewnym momencie przejmuje się kontrolę nad swoim życiem i odpowiednio nim pokierować... mimo wszystko. Czasem trzeba opuścić dom, aby zawalczyć o siebie... Jedno jest pewne. Nie osądzać pochopnie i wystrzegać się stereotypów :)
OdpowiedzUsuńBardzo trafnie podsumowane, a ostatnie zdanie odnosi się do nas wszystkich...
UsuńCzasami lepiej zmienić otoczenie, tak jak zrobił to S. Otoczenie może ciągnąć w dół, a nie chcą się odczepić, jeśli widzą, że kumpel planuj się wykruszyć. Tak chyba z czystej zawiści.
OdpowiedzUsuńPresja środowiska jest spora, do tego sytuacja domowa nieciekawa, słaba wola i już robi się dramat...
UsuńTo nie jest łatwe wyjsć na ludzi podczas gdy od małego mamy inne wzorce :)
OdpowiedzUsuńBardzo trudne i nie zawsze się udaje...
UsuńWspaniale, że S udało sie odmienić siebie i swoje życie. Takie pozytywne historie mogą dodac wiary i siły innym, zmagajacym sie z podobnymi problemami ludźmi.
OdpowiedzUsuńZ tego też powodu oglądamy podobne filmy, by podnieść się na duchu:-)
UsuńOptymistycznie i pocieszająco... Szkoda, że to jednak chwalebne zachowanie jednosteka
OdpowiedzUsuńMiejmy nadzieję, że jednak więcej jest takich przykładów...
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńZawsze jednakowo miło poczytać o czyimś powodzeniu. Szczególnie, gdy warunki nie sprzyjały i wyjście na prostą kosztowało wiele wysiłku.
Pozdrawiam:)
Kibicuję mu bardzo, obym nie zapeszyła...
UsuńKażdy ma tak jak sobie wypracuje, ten chłopak zrozumiał i postarał się, by jego życie było godne :-)
OdpowiedzUsuńMówią, że praca uszlachetnia:-)
UsuńPiękna historia z happy endem. :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że chłopak wrócił na dobrą drogę. Ma pracę i tworzy szczęśliwą rodzinę. Aż się łezka w oku zakręciła.
Nie tylko na filmach się wzruszamy:-)
UsuńZgadza się.
UsuńTak może nie skromnie napiszę, że ostatnio podczas kontroli w pracy dostałam pochwałę za dobrze prowadzenie zmiany i że raport wyszedł na prawdę świetnie. Jestem tylko P.O. (pełniąca obowiązki), ale tak się wzruszyłam że się poryczałam z radości. Koleżanki z załogi aż przytuliły.
To jest piekne i niesamowite że człowiek dotykający dna JEDNAK POTRAFI wzbić się na wyżyny.
Nie dziwię się, tak rzadko nas chwalą, doceniają, że każda pochwała powoduje wzruszenie...
UsuńCzasami trzeba sięgnąć dna, by dobrze się odbić...
Wiesz co Asiu! Jak się tak zastanowię i rozejrzę po znajomych z mojego pokolenia a także tych młodszych to rzadko kto miał łatwo w życiu.... Zawsze w rodzinach były jakieś rozwody, patologie, bieda czy choroby...
OdpowiedzUsuńMasz rację, też sobie to uświadomiłam i niewiele było dobrych zakończeń...
UsuńWspaniała historia, która pokazuje, że z każdej złej sytuacji można znaleźć wyjście. Już po pierwszych akapitach miałam w głowie, że powinien od razu prosić brata o pomoc, skoro on jeden się wybił i wyszedł na swoje. Czasem ciężko oderwać się od rodziny, zwłaszcza, gdy potrzebują naszej pomocy, bo nie są w stanie sami sobie z życiem poradzić - wkrótce i ja stanę przed tym problemem.Mój brat ma niestety skłonności do samodestrukcji. Mimo, że ma żonę, pracę, swój samochód to ma też kolosalne długi i swojego czasu wpadł w hazard - sama nie wiem czy z tego wyszedł. Chciałabym by się pozbierał tak samo jak S.
OdpowiedzUsuńWiele jest pułapek w dzisiejszym świecie, a założenie rodziny nie zawsze kończy ten proces, ale życzę Twojemu bratu, by dał radę.
UsuńŻeby zmienić swoje życie czasem trzeba zostawić za sobą wszytko. Na dodatek trzeba to zrobić od razu, odciąć się od strego życia i urodzić na nowo. Budowanie wszystkiego od początku jednak nie jest łatwe, dlatego nie każdy jest gotowy na taki krok. Podziwiam pana S. i życzę mu wszystkiego dobrego :)
OdpowiedzUsuńWiele rzeczy się na to składa i nie ma recepty, każdy jest inny.
UsuńJak ktoś ma tak ciężkie życie, to ciężko o taką dobrą zmianę...
OdpowiedzUsuńA może niektórzy potrzebują kopa, by zrozumieć, co jest ważne...
UsuńTakie historie pokazuje jak wiele od nas zależy. Oczywiście zewnętrzne okoliczności są ważne, jednak to tylko dodatek do naszych wyborów.
OdpowiedzUsuń:) Można sobie zjeść dobre wypieki, a potem coś poczytać.
Pozdrawiam!
Każdy ma wybór, byle wybrać dobrze:-)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDobrze że zmienił środowisko i wyszedł na ludzi. Nie każdemu się to udaje. Znam wiele osób którym picie zniszczyło życie. Tak wiele zależy od woli walki człowieka. Najgorzej się poddać.
OdpowiedzUsuńWszyscy chyba znamy takie przypadki...
UsuńKolejny przykład, że człowiek wiele/wszystko może, jeśli tylko naprawdę chce :) Piękna opowieść.
OdpowiedzUsuńChyba dobrze znać takie przykłady...
Usuń