Rozmawia dwóch mężczyzn w średnim wieku:
- czemu nie zmienisz roboty?
- w różnych miejscach robiłem, wszędzie tak samo kradną, wszędzie ludźmi poniewierają. Lepiej iść na zasiłek , to kasy mniej, ale nerwy zdrowsze...
Sama do siebie: miały być Walentynki w kawiarni, wieczór przy świecach, ale możemy się wybrać do kasyna na walentynkowy wieczór hazardowy!
Siłownie zamknięte nadal, bo nie sprzyjają podtrzymywaniu zdrowia, a wyglądu - zgaduję więc, że w kasynach dbać można o zdrowie , a przynajmniej o kondycję finansową państwa, ciekawe tylko jak w takim miejscu uda im się zachować dystans, chociażby przy grze w pokera, a może teraz nie gra się tam w gry karciane?
Pytam dzieci z pierwszej klasy: co to za święto te Walentynki?
- żeby się kochać i przytulać!
- żeby kupować kwiaty i słodycze!
- żeby się uśmiechać do siebie!
Koleżanka mi donosi, że jej mąż dostał wezwanie z WKU na szkolenie wojskowe. Mężczyzna ma 61 lat i czekał raczej na wykreślenie z listy poborowych...
Mężczyzna w sile wieku zabrany do szpitala z podejrzeniem covid -19, bo bolał go brzuch i miał gorączkę. Zmarł po 3 dniach na zapalenie otrzewnej, bo zamiast zrobić diagnostykę brzucha , badano go na covid, tymczasem wyrostek mu pękł i spowodował szybką śmierć.
Z tymi paczkami to jakieś szaleństwo. W Biedronce taka cena, nie wiadomo co w nich było. Serdeczne pozdrowienia
OdpowiedzUsuńMogły być całkiem dobre, sieć ma siłę przebicia!
Usuńno skład nie zachwyca ale ludzie jak jesza raz do roku to nie patrza a tak naprawde nie potrzeba czwartku aby zjesc pączka
UsuńA dzieci mądre ;)
To prawda, kto lubi pączki to je cały rok bez okazji:-)
UsuńZmieniłabym tytuł na "Typowy przegląd tygodnia" - na przemian smutek i śmiech, a czasami jednocześnie.
OdpowiedzUsuńNo fakt, tak jest od dawna i jeszcze potrwa!
UsuńWidziałem te pączki po 25 gr za sztukę, ale nie kupiłem. Zaszalałem, biorąc te po 50 gr za sztukę. :)
OdpowiedzUsuńTe okazyjne bywają lepsze, niż te z cukierni, ale na co ludziom takie ilości?
UsuńMnie jakoś szczęśliwym trafem tłusty czwartek ominął. Gdybym nie zaglądała na blogi to bym nawet nie wiedziała, że właśnie był. Ten plan na dziś to u mnie już co najmniej od tygodnia jest bardzo aktualny.
OdpowiedzUsuńMiłego;)
U mnie w kalendarzu ściennym napisali, ale pączków nie jadłam, sernikowe klimaty raczej:-)
UsuńEch, życie, życie! Czasem nie wiadomo czy sie śmiać czy płakać. A najczęściej jedno i drugie naraz. Czarny humor rządzi! Choć sprawa z tymi śmierciami na inne choroby, gdy tylko covid sie liczy to tragedia i zgroza. Juz wiadomo skad mamy takie wysokie statystyki zgonów!
OdpowiedzUsuńPączków żadnych nie kupowałam, bo do sklepu mam daleko a przez zaśnieżone drogi wyjechać sie od nas nie da. Za to usmażyłam mnóstwo chrustu drożdżowego. Palce lizać, ale i tak nas potem brzuchy bolały, bo za dużo i za tłusto! Ech, dobrze że następny tłusty czwartek dopiero za rok!:-))
Czasami to czarny humor panuje na całego, aż zastanawiam się czy wypada się uśmiechnąć w niektórych sytuacjach, ale co innego zostaje?
UsuńJakoś ani chrust ani pączki nie są moimi ulubionymi...
Psychiatryk ma się dobrze :) W sumie pan na zasiłku może ma rację, święty spokój teraz w cenie. Pączki w dużej ilości przyniosła nam sąsiadka, która piecze na sprzedaż. Pojedliśmy, ach, te z adwokatem, przepyszne. Biedronkowe ominęłam dużym łukiem.
OdpowiedzUsuńA dzieciaczki podniosły mnie na duch Jotko: uśmiechać się i przytulać, tego potrzebujemy natentychmiast!
Oj, potrzebujemy! nasze pierwszaki raz w tygodniu mogą przynosić słodycze i maskotki i z tymi maskotkami chodzą wszędzie, bo do pani nie wolno się przytulać...
UsuńNasza Kraina Absurdu jak widać ma się bardzo dobrze ... a że psychiatria prawie nie istnieje bo szkoda na nią kasy to warunki do rozwoju powszechnego szaleństwa są niemal idealne.
OdpowiedzUsuńNie wiem jak to możliwe, ale przeżyłam bez pączka ...
Ja też, ale na sernik się skusiłam:-)
UsuńNie zjadłam ani jednego pączka, bo nie chciało mi się stać w kolejce, po jeden dla mnie, drugi dla brata się nie opłacało ;)
OdpowiedzUsuńCo do wojska, to mój bratanek lat 30 skończył uczelnię wojskową, ale jako cywil. Jesienią wzięli go na ćwiczenia do tej uczelni którą ukończył. Podłapał tam covida, prawie wszyscy skoszarowani elewi byli chorzy, więc na kwarantannę wywieźli ich do dolnośląskiego uzdrowiska. Po powrocie załapał się jeszcze na jedną kwarantannę. Zamiast 3 tygodni był w tym wojsku coś około 2 miesiące.
No ładnie, wojsko wylęgarnią chorób!
UsuńA ta koleżanka schizę ma straszną, gdy jej opowiem, to nie zaśnie ...
W tej szkole wojskowej podobnież doszło do zaniedbań epidemicznych na początku roku akademickiego, potem władze uczelni przestały panować nad sytuacją i to się rozszerzało. Może teraz władze wojskowe już się nauczyły jak postępować w takich sytuacjach. Przed przyjęciem na zgrupowanie powinni zrobić powołanym testy.
UsuńBratanka po tym covidzie wojsko skierowało na kompleksowe badania między innymi rezonans albo tomograf płuc, nie pamiętam.
Mnie najbardziej zdziwił wiek powołanego, ciekawe czy mojego męża wezwą, bo tyle samo kończy ...
Usuńbardzo sympatyczna definicja Walentynek, o to właśnie w tym święcie chodzi...
OdpowiedzUsuńa za pączkami to się nieźle naganiałem w czwartek, nigdzie nie było, dostałem dopiero w piątym, czy szóstym sklepie...
p.jzns :)
U nas pełno było w każdym sklepie, nawet dziś widziałam całe sterty...
Usuńw Wawie pewnie większość produkcji poszła na dostawy on-line i do zwykłych sklepów mniej dotarło, taką przynajmniej mam teorię na ten temat...
UsuńByć może, ale fakt - markety zawaliły miasto pączkami na maksa!
UsuńLubie paczki, zwlaszcza z roza, jedynie nie rozumiem jak to sie dzieje ze w swym sezonie smakuja lepiej niz w ciagu roku. Podobnie ma sie z karpiem - w wigilie smaczniejszy.
OdpowiedzUsuńZjadlabym troche faworkow czyli chrust. Pomyslec ze dawniej sama robilam ale juz mi sie nie chce.
Milej Walentynki zycze, jotko - na drugi dzien po niej sa moje urodziny (tym razem 73) co powoduje ze wszyscy skupiaja sie na walentynce zapominajac o mnie co dobrze bo starzeje sie a nikt nie zauwaza przybywajacych mi lat.
O widzisz, taki kamuflaż dla upływających lat!
UsuńKochana, Ty nawet na 63 nie wyglądasz!
Droga Serpentyno! Piękny wiek osiągnęłaś i dalszych szczęśliwych lat życzę. Pozdrawiam Iwona Zmyślona.
UsuńWasza ocena i zyczenia sprawily mi wielka przyjemnosc sluzac zarazem za wspanialy urodzinowy upominek - dziekuje.
UsuńDziewczyny, dla Was jutro niespodzianka:-)
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńSamo życie...
Pozdrawiam serdecznie.
Co chwilę jakieś rewelacje wpadają mi do ucha, czasem cos zapamiętam ...
UsuńNie wiem co jest większym hazardem...Poker, czy pączek z "biedry"...;o) Bo najbardziej ekstremalne jest chorowanie na coś innego niż Covid...;o)
OdpowiedzUsuńDobre porównanie, a do szpitala aż strach iść, ale w mediach mówią, że pacjent boi się lekarzy...
UsuńLudzie mają pomysły. Jak dla mnie karton pączków jest dobry jak się chce całą firmę obdzielić. A do domu to jeden-dwa na głowę i starcza.
OdpowiedzUsuńNa razie odkładają wizytę Staruszka, więc nie wysłano nic do USA z próbek. Pewnie lekarze nie mogą spotkać się na konsylium.
Pozdrawiam!
Prywatnie by się zebrali, w gabinetach prywatnych covida się nie boją...
UsuńAkurat za pączkami nie przepadam :D
OdpowiedzUsuńja tez nie, ale w tłusty czwartek dla tradycji jadłam sernik i inne takie:-)
UsuńMnie to kasyno też zdumiało niepomiernie!! Może Banaś jest właścicielem jakiegoś? Czy tylko przybytkami uciech był zainteresowany?!...
OdpowiedzUsuńA czwartek wcale u mnie zbyt tłusty nie był- po jednym pączku na głowę, żeby tradycję podtrzymać... Naprawdę pyszne pączki to tylko moja teściowa umiała zrobić- inne nieszczególnie mi smakowały.
Przytulam Cię walentynkowo!😘
O, jak miło!
UsuńJa buziaki - przytulaki posyłam :-)
Jak zawsze Twój wybór rewelacji najciekawszy, choć nie z tej ziemi. Nie wiem, skąd tyle pozwolenia na głupstwa. Walentyki w kasynie? Ha, ha i ha!
OdpowiedzUsuńSerdeczności
Podobno nawet hotele wymyśliły fortel walentynkowy - zamawiasz pokój na godzinę, wnoszą stolik, kelner nakrywa i konsumujesz walentynkową kolację we dwoje - procedury zachowane:-)
Usuńhistoria z czołgiem mnie ujęła:))
OdpowiedzUsuńZamiast pączków lukrowanych, może kwiatowe?
Mogą być i kwiatowe, mogą być mini pączusie lub tylko dżem z pączków:-)
UsuńCzyli moje dwa pączki na dwoje się sprawdziły i nic dla ptaszaków.
OdpowiedzUsuńPo jednym pączku to i zdrowiej i tradycja zachowana:-)
UsuńChęć życia z zasiłków mnie zawsze trochę dziwi, ale też się nie orientuję, jakie są możliwości, wiem tylko, że z samego dla bezrobotnych to się specjalnie nie pożyje. :P
OdpowiedzUsuńCałe pudła pączków to może, jak ktoś pisał, do pracy? Ale i tak straszne te hurtowe ilości.
Ciekawe, jak się skończy ta historia z wezwaniem na szkolenie, jakoś trudno mi sobie takowe wyobrazić. :D
Do pracy może niektórzy brali, ale większość raczej nie, wiek kupujących to bardziej emeryci, może na zapas chcieli się najeść?
UsuńSama jestem ciekawa, bo mój mąż tez 61 kończy w tym roku.
Ja w tym roku zjadlam cztery paczki... az cztery... a teraz sie odchudzam. Wiecej bym nie wcisnela. Rok temu zjadlam dwa paczki. Chrust tez lubie, moze nawet bardziej. Pozdrawiam serdecznie Asiu
OdpowiedzUsuńKrzątanina przy dzieciach zapewni Ci szybkie spalanie, bez obaw!
UsuńTrzymaj się ciepło:-)
Nie ma co się zastanawiałam...klikam na zgadzam się. 😃😃😃
OdpowiedzUsuńLepiej mieć spokój w domu:-)
UsuńPączki były i to przeze mnie zrobione(zebrałam się na odwagę po wielu latach). Tych z supermarketów omijamy. W Walentynki jesteśmy w domu, do kasyna mamy kawał drogi.
OdpowiedzUsuńBardzo trafnie podsumowałaś tydzień. Życzę miłych Walentynek :)
Witam pięknie:-)
UsuńMy też w domu i na spacerach, zima godna fotografii, więc w plenery!
Z dobrych wiadomości jest taka, że my wszystkie upieczone przeze mnie pączki - zjedliśmy ;) Z gorszych - taka, że ciężko je teraz wychodzić - bo las zasypany po pas :)
OdpowiedzUsuńDomowe paczki to inna bajka, Twojego bym zjadła:-)
UsuńŚwietny post Jotko!
OdpowiedzUsuń:)
Ubawiłam się przy kawusi porannej!
Pączki po raz pierwszy w życiu upiekłam ( zawsze Mamcia piecze najpyszniejsze) Wyszły! I nawet całkiem spoko. Mamci oczywiście nie dorównam, ale czy chcę? Ona nadal piecze...
Nawet nie musisz, na pewno były pyszne i Twoje, a to najważniejsze!
UsuńNa dwa dni przed tłustym czwartkiem wyczytałam chyba na Wirtualnej Polsce, że w "Biedronce" 10 i 11 promocja na pączki: kupując 12 płacisz za 8. Napisałam sms do syna, bo jego dziewczyna od sierpnia pracuje w B, żeby tuzin pączków kupiła. W czwartek syn przyszedł wyprowadzić psa i mówi "zapomniałem, że dziś tłusty czwartek i nie dałem Asi pieniędzy na te pączki. Żebyś nie była zła kupiłem ci w normalnej cukierni,zwykłe okrągłe po 2,50 i z adwokatem (o owalnym kształcie) po 3,50-razem sztuk sześć. Wszystkie zjadłam z apetytem, chociaż faworki stawiam przed pączkami. Podobno Asia przyniosła z pracy po jednym pączku, ale były tak suche, że wcale młodym nie smakowały. Pierwszy raz byłam zadowolona, że syn nie posłuchał i pączki kupował gdzie indziej. Podobno z lekarzy przyjmują ci będący na kontraktach, bo inaczej nie mieliby z czego żyć, natomiast ci na umowy i tak dostają pensję, nawet jeśli nie przyjmują pacjentów. A ludzie umierają nawet po przyjęciu szczepionki. Buziaki nie tylko z okazji Walentynek.
OdpowiedzUsuńPaczki były w rezultacie po 2,99 dla posiadaczy karty Biedronka.
UsuńOkazuje się, że ani szczepionki, a nie przechorowanie przed niczym nie chronią, całkowity brak nadziei w tym względzie ...
Ja to nawet sobie nie chcę wyobrażać co jest w pączkach za 60 gr sztuka. Nie leczą nas, byłam ostatnio na rezonansie magnetycznym. Siedzisz 30 minut w tubie, cała zaznaczam, a robią badanie tylko jednej części ciała. Dlaczego skoro to paranoja i można by było przeskanować całuly organizm? Żeby się forsa zgadzała zapewne... Ludzie umierają i nikogo poza ich bliskimi to nie obchodzi.
OdpowiedzUsuńNawet po przyjęciu do szpitala leczą tylko na 1 chorobę...nigdy tego nie zrozumiem!
UsuńTen mem z cmentarzem - umarłam!
OdpowiedzUsuńReszta raczej smutna. :(
Też mnie ujął, czarny humor lub naga prawda:-)
UsuńDziękuję za słowa uznania :-)
OdpowiedzUsuńPrace Eschera są inspirujące i aż chce się na nie patrzeć. Za każdym razem można odnaleźć w nich detal, którego się wcześniej nie dostrzegło.
Pierwszy obrazek z zaczytaną dziewczyną przedstawia naprawdę dobry plan.
Co do Walentynek, to spędzę je raczej na rysowaniu lub czytaniu.
Pozdrawiam Serdecznie!
Każdy spędza jak lubi i o to najbardziej chodzi:-)
UsuńZ tego nauka taka, że leczyć się prywatnie trzeba ... niestety
OdpowiedzUsuńJak jest za co!
UsuńZ tymi kasynami to dziwna sprawa, może rzeczywiście nie ma tam już gier karcianych. ;)
OdpowiedzUsuńCiekawe czy kawę tam można wypić?
UsuńW czwartek pączka nie zjadłam, piec mi się pączków nie chciało, za długo, za dużo pracy, a do sklepu daleko. Upiekłam symboliczną ilość faworków i też było karnawałowo.
OdpowiedzUsuńJest jak jest, ale mój lekarz stwierdził (gdy wyrażałam obawę o swoje życie w tym covidowym czasie), że oni normalnie operują, a w zagrożeniu życia tym bardziej, nawet tych "pozytywnych". Może szpital kliniczny działa inaczej? Ale oczywiście ogólnie jest mizeria. I tylko zdrowia sobie życzmy Joasiu!
Oj tak, zdrowie najważniejsze i dobry nastrój, bo wówczas energia do wszystkiego inna!
UsuńBiedronkowych paczków niw jadam, na tłusty czwartek usmażyłam swoje, były pyszne.
OdpowiedzUsuńDzieciaki mają świetne teksty.
Pozdrawiam serdecznie
Swojskie najlepsze, a jeszcze zrobione z miłością!
UsuńNiestety ludzie przede wszystkim umierają nie na covida tylko na brak leczenia na inne choroby... Ale coraz więcej ludzi już zaczyna oczy otwierać. Szkoda że tak późno...
OdpowiedzUsuńMoże wreszcie po szczepieniach i przychodnie otworzą?
UsuńJa już od poniedziałku miałam pączkowo 🙈 był twaróg to zrobiłam twarogowe, wtorek tez był tłusty w babskiej szkole, w środę sasiadka przyniosła faworki i oponki w czwartek sama piekłam w piątek dojadalam a w sobotę piekłam na niedzielę ich drożdżowe bułeczki nadziewane potem dżemem i bita śmietaną z okazji ich tłustego dnia 🙈 przecież to grzech tak się obrzezać...a teraz weź i to zgub🙈
OdpowiedzUsuńOj tam, kilka wypadów w góry i po kaloriach:-)
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńPrzegląd tygodnia średnio napawa optymizmem, jeśli wzbudza uśmiech - to gorzkawy...
Na szczęście jest jeszcze ta urocza definicja walentynek, która wiele ratuje:)
Pozdrawiam:)
Jakiś pozytywny akcent musiał być:-)
UsuńŚwiat jest pełen absurdów, a ich nagromadzenie w ostatnim roku osiągnęło poziom mistrzowski...
OdpowiedzUsuńI to jeszcze nie koniec, obawiam się ...
UsuńŻyciowo i absurdalnie; na takim świecie przyszło nam żyć i cóż począć... Tymi pączkami z Biedronki trzeba się pocieszyć 😉
OdpowiedzUsuńJa ostatnio tyle się pocieszam, że już spodnie ciasne się robią...
UsuńW czwartek rano jadąc do pracy i widząc przez okno tramwaju tasiemcowe kolejki do cukierni uśmiałam się - na głos - do tego stopnia nie jestem w stanie zrozumieć tego owczego pędu :)
OdpowiedzUsuńW kolejce po pączki nigdy nie stałam, nawet w kolejce do restauracji nie będę, nie i już.
UsuńNaprowadziłaś mnie, Jotko, na anegdoty, między innymi tę, która łączy się z nieodżałowanym Jankiem Himilsbachem... otóż i ona, jedna z wielu...
OdpowiedzUsuń"Himilsbach znany był z tego, że mówił, co myślał – bez ogródek, bez ubierania tego w piękne słowa. Co w głowie, to na języku, oczywiście wraz z przekleństwami, przez które również został zapamiętany. Kiedyś dostał propozycję wyjazdu do Hollywood, musiał jednak nauczyć się angielskiego, czego odmówił, tłumacząc: „No, bo dajmy na to, nauczę się, wyjadę, a roli nie dostanę. I jak ch... zostanę z tym angielskim”.
Anegdota świetna po prostu, tej nie znałam, wiec tym bardziej dziękuję:-)
Usuń