Bez zbędnych wstępów. Nie trzeba bardzo się starać, by na podobne obrazki trafić każdego dnia.
Czasami nie dziwię się przechodniom w słuchawkach, że uciekają w świat muzyki czy audiobooków.
1. Idę sobie do pracy, na chodniku leży wczorajszy wielbiciel napojów wyskokowych. Chyba wczorajszy, bo za wcześnie było na świeży stan upojenia. Nad nim stoi kolega, chyba trzeźwy i namawia:
- no wstań wreszcie, mówię ci, wstań!
- wstanę, pewnie że wstanę, ale jak wstanę to ci przypier...ę
Wreszcie wstaje, najpierw na cztery kończyny, potem do pionu. Wstaje, patrzy, poznaje ziomala i krzyczy:
- ach, to ty, to ci nie przypier...ę, ale wstałem!
Sukces zawsze cieszy!
2. Wracam z pracy, naprzeciw mnie idzie pani ubrana cała na biało, nawet włosy upięte w kok są białe, nie siwe, a białe właśnie. Już mam się zachwycać taka monochromatyczna stylizacje, gdy widzę, że pani przystaje i pluje na trawnik. Może muchę wypluwa, ale czemu na trawnik, nie w chusteczkę?
Zdziwienie moje rosło, gdy pani tak co 3 metry czynność powtarzała. Znaczyła teren czy o co chodziło? Może urok jaki odczyniała?
Ale czarownica w białym stroju?
3.Mijam często na swej drodze plac zabaw, gdzie dzieci przychodzą z rodzicami lub dziadkami. Widuję sceny rozpaczy dzieci, które nie chcą opuścić miejsca uciech i towarzystwa rówieśników.
Razu pewnego babcia ciągnie wnuczka za rękę:
- chodźmy już do domu, zjemy obiadek...
- ale ja nie chcę, nie jestem zmęczony, wcale
- ale ja jestem, pójdziesz po południu z mamą!
Babcie to muszą mieć kondycję!
4. Dialog, a w zasadzie monolog, bo nie słyszałam odpowiedzi:
- już jak wyjechalim, k..wa z Koszalina, to mielim przeje..ne, bo nas te skur....y zrobiły w ch...a!
Nadawcą komunikatu był mocno starszy pan, który stał w kolejce przed sklepem mięsnym w towarzystwie chyba swojej żony...
Powiedzcie mi, proszę jak kobieta może tolerować taki język u swojego męża, narzeczonego, partnera? ja tego nie ogarniam i chyba nie zrozumiem nigdy!
Przepraszam za te wszystkie słowa, które powinny być wypikane, ale ukryte nie oddałyby sedna dialogów. Z powodu nadmiaru takowych omijam niektóre filmy i książki, bo dość właśnie tej śmietnikowej mowy w realu.
Wracałam wczoraj z działki autobusem. Przede mną siedzieli mocno starsi panowie. Nie wiedziałam o czym mówią, chociaż mówili bardzo głośno .... a były to same k...h...p... itp.
OdpowiedzUsuńTylko co ja miałam zrobić? Przecież gdybym im - nawet delikatnie zwróciła uwagę, to by mnie tymi słowami zwymyslali, a w najlepszym wypadku powiedzieli że się starej babie w głowie po....
Zawsze mnie korci, by cos powiedzieć...ale ja tez tylko wymownie spojrzałam na tego pana przed sklepem, pewnie tylko żonie zrobiło się głupio.
UsuńUlica różnych miast daje naprawdę pożywkę dla fotografa, dla dziennikarzy, dla zwykłych śmiertelników.
OdpowiedzUsuńOj, nawet ucho nieraz więdnie...
UsuńNiezły "klimacik" opisałaś. Tego teraz jest więcej niż kiedyś, mam wrażenie. Kultura bycia globalnie zanika... Obym nie miała racji...
OdpowiedzUsuńKiedyś to był język określonej grupy ludzi, dziś, mam wrażenie, że niemal wszystkich...
Usuń1. Zabawne. :D
OdpowiedzUsuń2. Pewnie jest nałogową palaczką. Bardzo dużo palaczy robi tak co parę metrów. To samo miałam z moim mężem. Czasami aż mnie obrzydzał spacer z nim. Ale starałam się na to nie zwracać uwagi.
Mogę zrozumieć, że odkasłują, ale na chodnik?
UsuńNo niestety, im to obojętne, byle pozbyć się gęstniejącej od papierosów śliny.
UsuńMoże ta plująca pani właśnie sobie ząb usunęła?...
OdpowiedzUsuńA gdyby tak zlikwidować wulgaryzmy, w Polsce nastałaby cisza! ;(
Opcji jest wiele, ale każda gorsza...
UsuńTo jak w tym dowcipie: co powiedział tata, gdy spadał ze schodów ? - bez wulgaryzmów? to nic nie powiedział:-)
O! Dobry! Nie znałam. :))
UsuńNo właśnie- jakoś nie mam takich widoków panów polegujących na chodniku. Ja tu nawet pijanego człowieka nie widziałam a jeżeli już, to z całą pewnością byłby to mój rodak. Zauważyłam, że wyrażenie "ja p....lę" jest uniwersalne - rodacy wyrażają nim i złość i zachwyt. Poza tym jest bardzo duża liczba osób w Polsce, dla których wyraz k...wa wcale nie jest przekleństwem a zwyczajnym "przerywnikiem", w rodzaju "mocium panie". Pani w bieli - no cóż, psychiatryki przepełnione, tych co nie są agresywni nikt na oddział nie przyjmie.
OdpowiedzUsuńOjej, znów muszę napisać, że się ciesze, że jestem gdzie jestem;)
Teraz , gdy upały, to i dwa piwa wystarczą, by do głowy trafiło!
UsuńDla młodzieży mało co jest wulgarne, nie ma się co dziwić, w domach słyszą to nagminnie.
Jotko - wyjelas mi temat spod klawiatury, ta czesc o przeklenstwach :)
OdpowiedzUsuńMialam zamiar opisac jak to u mnie szczegolnie dwa, sa na porzadku dziennym bo mozna je uzyc w przeroznych znaczeniach - jako zwykle przeklenstwo, podziw, pochwale i co by kto nie chcial, zaleznie od kontekstu. I kazdy dobrze rozroznia jego znaczenie w danym momencie. Uliczne zycie istnieje w duzych miastach, takim jak moje gdzie sie tylko jezdzi nie ma okazji do jego rozkwitu wiec nie widuje pijanych, nie mowiac ze jak wspomnialam nie szlajaja sie skoro sie tylko jezdzi.
Wiec mialam zamiar opisac uzytecznosc tych dwoch bardzo waznych i nagminnie uzywanych slow, dodajac ze sama je czasem uzywam ale tylko gdy jestem sama i w domu, nie publicznie.
Dobrego weekendu, takiego ktory nie zmusza do okreslenia go brzydkim wyrazem.
Różne ciekawostki językowe z twojego punktu widzenia i tam gdzie jesteś chętnie przeczytam:-)
UsuńUpał mamy taki, że nawet ptaki nie śpiewają...
To pozwolisz, że ja też skomentuję, punktując:)
OdpowiedzUsuń1. wniosek optymistyczny, wszak pan wstał (sukces) i nie wp...lił (znów sukces);
2. pani moze ma jakies natręctwa? o czym świadczyłoby to plucie, ale i monokolor nie od parady;
3. babciowac powinno sie wczesnie - po dzieciach (siłą rozpędu), wnuki na tym korzystają, bo babcie maja siłę i wytrzymałośc, a i babcie, bo jak wnuki odchowane, to babcie wreszcie mają czas na swoje bzdety i internety;)
4. panowie, jak panowie, ale słyszałas czasem, jak panie pieknie bluzgają? wykazując sie nierzadko wiekszym polotem i bogactwem słownictwa:(
Pozdrawiam 😊
(wybacz brak niektórych 'ogonków' w tekście, nie mam siły ich poprawiac, a dzis nawet klawiatura sie buntuje, w tym upale...)
Ogonkami się nie martw, sama się wkurzam na te alty i shifty:-)
UsuńPanie, zwłaszcza młode mają spory zasób takowych perełek, jakby w chłopakami szły w zawody!
Obawiam się właśnie czy mi sił dla wnuka starczy...
Miejscem, gdzie najczęściej możemy usłyszeć wulgaryzmy, jest przestrzeń publiczna- na ulicy, w środkach komunikacji, ale nie czarujmy się wulgarny język jest słyszalny wszędzie także w pracy, w przedszkolu i w szkole. Posługują się nim i kobiety , i mężczyźni, i młodzież i dzieci. Co gorsze w ostatnich latach nasiliło się używanie wulgaryzmów i znacząco zwiększył się poziom akceptacji wulgarnego słownictwa. Można więc rzec, że chamiejemy w zastraszającym tempie ...
OdpowiedzUsuńTo prawda, słychać wszędzie, ale tak jak jestem w stanie zaakceptować w zburzeniu czy sporadycznie, to nie mogę zamiast przecinków i czasowników.
Usuńwychodzi na to, że spędzając większość ulicznego czasu na rowerze niewiele tracę niewiele widząc i słysząc...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
A żebyś wiedział...słuchawki to dobre rozwiązanie:-)
UsuńMożna się nasłuchać
OdpowiedzUsuńOj tak!
UsuńCzasem uszy wiedną ;/
UsuńWidziałem ostatnio dziewczynę w niebieskich włosach, ale o niej jeszcze nikt nie śpiewał piosenki :D
OdpowiedzUsuńMasz okazję, tylko tekst ułożyć, nawet do znanej melodii:-)
UsuńNaukę łaciny ostatnio funduje mi sąsiad z naprzeciwka. Po każdym meczu spotyka znajomego kibica i dzielą się wrażeniami…wychodzi mi, że generalnie na boisku występują same ch…i kur…chyba oglądam inne mistrzostwa.
OdpowiedzUsuńPo wczorajszym meczu pewnie sąsiad złagodzi język?
Usuńno to "ulica" dostarcza Ci wrażeń. Dobrze, że nie muszę chodzić do pracy:))
OdpowiedzUsuńNie tylko ulica, sklepy, szkoła...
UsuńMam wrażenie, że jakoś wyjątkowo dużo takich "kwiatków" narosło na ulicach. Przykre...
OdpowiedzUsuńPrzykre dla ucha i nie wróży dobrze...
UsuńCo by tu optymistycznego...? Może to, że jednak wyłapujesz takie kwiatki i je opisujesz, bo gdyby to spowszedniało do tego stopnia, że nawet byś tego nie zauważała, wtedy by się dopiero działo. Nie wiem czy wiesz, ale pracownicy zakładów chemicznych wyposażonych w instalacje z amoniakiem wiedzą, że to brak wyczuwanego zapachu amoniaku jest powodem do niepokoju, gdyż oznacza to, że jego stężenie jest na tyle wysokie, że zabiło zmysł powonienia i możliwe jest stężenie wybuchowe.
OdpowiedzUsuńWracając do tematu głównego: Być może zauważyłaś, że w polskich kabaretach od co najmniej 10 lat rzucanie mięsem stało się normą. I to nie mówię o jednej "dupie" na cały program, bo to się zdarzało i wcześniej, ale o kilku ostrzejszych znacznie słowach na jeden skecz (Łowcy.B są w tm chyba rekordzistami) lub zapowiedź (piję tu do Bałtroczyka). I niezmiernie wywołuje to salwy śmiechu na widowni. No i to jest dla mnie powodem do niepokoju, bo jednak żeby pójść na kabaret, trzeba kupić dość drogi bilet, a na to nie zdobędzie się pan, który nie trzeźwieje, bo wszystko przelicza na alkohol i nie pozwoli sobie na "wyrzucenie w błoto" kasy na 6 win, literka, czy na co tam zwykł dokonywać przeliczeń. Tam jest rzekomo wysoko funkcjonująca publiczność, a artyści też niby powinni trzymać jakiś poziom.
Powinni, a w powtórkach telewizyjnych wypikują niektóre wyrazy.
UsuńW "Menelikach" Daukszewicza też sporo takich kwiatków, ale to meneliki, może więc zbliżamy się do takiego ogólnego poziomu, skoro wielu ludziom się to podoba?
Witaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście przeklinanie coraz bardziej rzuca się w "uszy":(
Jakby niektórzy zupełnie stracili zahamowania...
Pozdrawiam:)
Może to taka moda, skoro i panie, i młodzież... tak jak kiedyś tatuaże były zarezerwowane dla pewnej wąskiej grupy i stały się powszechne, tak i wulgaryzmy zrobiły karierę :-(
UsuńNasuwa mi się komentarz w postaci dowcipu o Jasiu, który podczas wspólnego obiadu komunijnego miał powstrzymać się od przeklinania. Nagrodą miała być hulajnoga. A oto co się stało:
OdpowiedzUsuńW pewnym momencie Jaś plasnął łyżką w talerz z rosołem i wykrzyczał:
"K... noga, ch.. podłoga,
w piz.u poszła hulajnoga
ale muchom w rosole
pier...ć się nie pozwolę."
Tego samego Jasia rodzice wcześniej upominali w następujący sposób: "Jasiu, nie przeklinaj, bo ci Bozia język upierd.li"
Świetny, ale Jaś miał powód, muchy w rosole?
UsuńCały dowcip oddaje sedno!
Jedna pani, zmilczę nazwisko bo była posłem PiS i jest wykładowczynią na UWM w Olsztynie, wyszła po godzinie z filmu "Smoleńsk" zdegustowana użytymi tam przekleństwami, bo był z dzieckiem. Dodam, że na ekranie klęli "ci źli" co zamachnęli się na tupolewa.
OdpowiedzUsuńNo oczywiście, przecież ci dobrzy nie klną, nie kłamią i nie oszukują...
UsuńZ tą kondycją - to fakt, po jednym dniu spędzonym z dwulatkiem - padłam :) Ale to było takie miłe zmęczenie. Co do przekleństw - mam teraz całą gamę z sąsiedniej budowy - ale powiem Ci, że to nie razi tak , jak np. przeklinające młode kobiety - które aż chciałoby się upomnieć. Budowa jednak ma swoje prawa ;)
OdpowiedzUsuńJeżyk budowlańców to jeszcze inna bajka, tam bez dosadności i krzyków ani rusz. Gdy ocieplali nam blok, to tez się nasłuchałam!
UsuńNie jestem aż tak surowa w ocenie wulgaryzmów. Oczywiście, nie piszę o wypowiedzi, gdzie co drugie słowo należałoby wypikać. Czasem jednak sytuacja aż się prosi o kilka gwiazdek, bo język parlamentarny nie oddaje jej istoty. Co do pisarzy...Oni opisują rzeczywistość. Pomijając język jakiejś grupy, stworzyliby bajkę, fałszywy obraz postaci.
OdpowiedzUsuńPrawdę mówiąc wolę szczere przekleństwo, niż słodkie słówka podszyte jadem.
Właśnie ktoś mi przysłał na telefon filmik, na którym facet dowodzi, że nie wystarczy powiedzieć NIE, bo jeśli powiesz NI CHUJA! to jest zwielokrotnione NIE i nie musisz więcej pytać!
UsuńBardzo mnie to przekonało:-)
Smuci mnie ilość przekleństw jakie z siebie wyrzucamy od tak... mimochodem. Taki mamy piękny język, a w codziennych rozmowach sięga on rynsztoka. I to bez względu na poziom człowieka, jego wykształcenie, płeć czy wiek.
OdpowiedzUsuńNie mówię, że nie przeklinam, bo też mi się zdarzy, ale nie jest to mój codzienny język.
Każdemu się zdarza, zwłaszcza w pewnych sytuacjach, byle wulgaryzmy nie zastąpiły czasowników i przecinków.
UsuńTo miał facet farta, że kolega go jednak rozpoznał. A ilu jest takich, co nikt do nich nie podejdzie i nawet nie sprawdzi czy żyją, bo na pewno pijany. Dzieci mają niespożyte poklady energii i mogą długo i wiele. Dorośli już niekoniecznie. A przekleństwa, cóż, używam, ale nie w co drugim słowie w zdaniu. Takie coś też mnie razi.
OdpowiedzUsuńNiedługo sama się o tym przekonam, wnuk w drodze :-)
UsuńGratulacje. ;)
UsuńJeszcze nie dziękuję, poczekam do listopada:-)
Usuń1. Ostatnio z naszego żywopłotu osiedlowego wystawały dwie nogi...Wspaniała rozrywka dla piesowatych...Po dwóch godzinach do nóg dołączył tułów...Łepetyna obudziła się pewnie na drugi dzień...;o)
OdpowiedzUsuń2. To była jędza w kamuflażu...;o)
3. Zacznij trenować !! I trampki sobie kup !! Na gumkę, bo wiązać czasu nie ma...;o)
4. Dwa dni temu staliśmy w kolejce, za nami małżeństwo "średniaków"...Kobieta tak bluzgała (personalnie męża), że trudno było sens wyłowić wśród wulgaryzmów...A towarzyszyła im nastoletnia córunia...Obrazek "mniamuśny"...;o)
Buty wygodne mam, za trampkami nie przepadam, ale codziennie ćwiczę kondycję, więc może nie będzie tak źle?
UsuńBędzie wspaniale !! Ręczę słowem...;o)
UsuńPrzekleństwa słyszę prawie codziennie na ulicach. Najbardziej żal mi dzieci,
OdpowiedzUsuńktóre to chłoną i będą pewnie tak samo jak rodzice przeklinać.
Pozdrawiam :)
Niektóre już mają niezły zasób słów niecenzuralnych...
Usuńkiedy się patrzy i słucha, wtedy droga szybciej mija i nie jest nudno. można poćwiczyć swobodę wypowiedzi. ja ćwiczę ilekroć się wynurzę z domku. albo i częściej, bo czasami widok z balkonu dostarczy wrażeń.
OdpowiedzUsuńTo prawda, jak i to, że czasami trudno nie słyszeć, a w słuchawkach nie chodzę...
Usuńhurra! wreszcie ktoś, kto bez słuchawek potrafi przejechać kilka przystanków... cudo!
UsuńNie korzystam z komunikacji, pokonuję drogę na nogach, to tylko ok.3 km :-)
UsuńJak zawsze u Pani pogarda i hipokryzja. Gdyby zamieścić tu Pani komentarze po krzakach - niezłe by się pokazało bagienko a teraz szybko prosze usunąc komentarz w imie wolności i odpowiedzialności za słowo.
OdpowiedzUsuńBardzo proszę, pozbierać i wpisać tutaj na potwierdzenie mojej pogardy i hipokryzji.
UsuńA swoją drogą, nie znam większej masochistki , niż niejaka kloszard!
Kloszardowa znów coś wzięła... że też nie chce się z nami podzielić informacją, co takiego zażywa. Masz z nią los, Jotko, oj masz...
UsuńWspółczuję z Tobą
Jeśli tyka tylko mnie, to odpuszczam, ale musiałam usunąć poprzednie jej wpisy, bo jako gospodyni nie toleruję tykania moich gości!
UsuńChyba że tyka się panią Kloszard-temu pani nawet przyklaskuje-ciekawe dlaczego... hipokryzja ?
UsuńCo do usuwania moich komentarzy-usuwa je Pani dlatego ,że pokazują , trafiają, są inne niźli większość .Gdy ich nie ma , łatwo napisać ,że były nieodpowiednie i nikt nie zweryfikuje czy Pani kłamie czy pisze prawdę. Nie ma Pani dośc odwagi na prawdę.
UsuńKloszardzie, nie jesteś po prostu mile widziana, ot co. Wchodzisz w brudnych buciorach do czyjegoś domu i dziwisz się, że cię stamtąd przepędzają. Masz oczywiście prawo nienawidzić ludzi, ubliżać im, chwalić się tym, że komuś "dołożyłaś", ale rób to na swojej internetowej przestrzeni publicznej, skąd nikt cię nie usunie, gdzie będzie mogła cieszyć się ze swoich mądrości. Zaprawdę, powiadam ci, i dla ciebie miejsca w sieci wystarczy...
Usuń@ Kloszard - usuwam, gdy przekraczają pewne granice, gdyby ktoś za nimi tęsknił, pewne upomniałby się o nie.
UsuńWytknęła mi pani hipokryzje, a gdzie dowody? brak? pomówienia rzucać łatwo. Pani mówi o odwadze? anonimowa aż do bólu...
Ciągle podkreśla pani swoją nadzwyczajność, ja jej nie widzę, wręcz przeciwnie, jest pani we wszystkim przewidywalna, do zniechecenia.
Niestety zręcznie pozbyła się Pani moich wypowiedzi,dowodow , które by mogły podwazyć jej poglądy. czyż to nie hipokryzja .
UsuńPanie Kawiarenko-za świadectwo swojego poziomu, każdy może przeczytać Pana komentarze u mnie. Wypierając się faktów nie da się ich zmienić. Pozdrawiam serdecznie .
...dodam , dla wiedzy niezorientowanych, Pan, Panie Kawiaremnko, u mnie nie ma odwagi się podpisać .
UsuńKloszardzie, nie zaglądam do ciebie, nie znam twego bloga, nic a nic nie interesuje mnie, co piszesz i nie interesują mnie twoje obsesje; wystarczy mi to, jaki siejesz zamęt u Jotki
UsuńAleż rozumiem-chce Pan pozostać anonimowy- szanuję to . Jeszcze raz pozdrawiam i życze wszystkiego dobrego ufajac , że bawi się Pan przednio . Będzie mi bardzo miło jeśli nie bedzie Pan pozwalał sobie na zwracanie sie do mnie per Ty ale jeśli to zbyt trudne....no cóż.
UsuńNiech mi Pani Kloszardowa udowodni, że pojawiam się na Jej blogu, albo niech nie zawraca mi głowy swymi pomówieniami, bo ja ani myślę udowadniać, że nie jestem słoniem.
UsuńSam Pan już to udowodnił . Moja rola w tej autoprezentacji by ją tylko mogła zniekształcić a tyle wysiłku Pan włożył. Dziękuję i pozdrawiam serdecznie życząc dobrej zabawy wszak nie wszędzie pozwalaja sie bawić tak jak Pan lubi.
Usuńjak grochem o ścianę...
UsuńOstatni obrazek oddaje prawdę nad prawdami :)
OdpowiedzUsuńNiestety przekleństwa na dobre rozgościły się w naszej mowie. Wstyd się przyznać, ale ja zaczęłam przeklinać w ... pracy. Jakoś tak się składa, że wszyscy moi przełożeni klną ile wlezie i czasem mi się udziela :( Co dziwne, gdy wychodzę z pracy zapominam o przekleństwach.
Podobnie bywa z paleniem papierosów, niektórzy palą tylko w pracy, a w weekendy i wakacje prawie wcale...
UsuńJa do przekleństw swojego męża się przyzwyczaiłam. Na szczęście nie pada ich pięć w zdaniu tylko raczej sytuacyjnie. Jak to mówi specyfika zawodu mechanika :). Fakt przekleństwa psują naszą piękną mowę ale zawsze powtarzam, że już lepiej sobie zakląć niż być małym cichym sku.. No wiesz :)
OdpowiedzUsuńWśród wszystkich chorych zachowań ludzkości, te przekleństwa aż tak nie rażą.
Jeśli jest to w emocjach i okolicznościowo usprawiedliwione, to pewnie, ale w każdym zdaniu to już nie bardzo...
UsuńObrazek z Himilsbachem pokazywali wczoraj na "Kino Polska" jako ilustrację do jego monologu "dlaczego nie lubię polskich filmów". Jak widać jeden i ten sam klip może wyrażać różne treści. A ta pani cała na biało, faktycznie intrygująca. Uściski.
OdpowiedzUsuńBo w demotywatorach bierzesz obrazek i doklejasz treść, tak to działa.
UsuńTa pani bardzo mnie zdziwiła, bo wygląd przeczył zachowaniu!
Jak patrzę na ten ostatni obrazek, to Rosjanin, którego miałam okazję poznać, też miałby problem z wypowiedzią, gdyby mu zabrać wulgaryzmy. A i Hiszpanie ponoć bardzo dużo klną. Chociaż faktycznie ostatnio tego słychać coraz więcej, w takich normalnych rozmowach.
OdpowiedzUsuńPlucia na chodnik nienawidzę, obrzydza mnie to strasznie. Raz widziałam coś jeszcze gorszego i mało brakowało, a bym zwymiotowała. :/
Nie wiem jak to z tym jest faktycznie, nie bywam w wielu krajach, ale pewnie wszędzie podobnie...
UsuńBabcie rządzą ❤👍
OdpowiedzUsuńNo pewnie :-)
Usuń..niestety JoAsiu przekleństwa słyszymy na ulicach i wszędzie.. przeklinają wszyscy, od starych do najmłodszych .. oczywiście nie wrzucam wszystkich do 'jednego worka', ale jest to zjawisko powszechne :( ..przerażające i niepokojace jest to, że społeczeństwo nam chamieje.. oczywiście są 'wyjątki', które reagują na takie zachowania i nie chcą słuchać wulgaryzmów.. ale jak się zwróci komuś uwage, to szkoda mówić, co się usłyszy pod swoim adresem, to jest okropne i smutne ..
OdpowiedzUsuń- pozdrawiam serdecznie :)
Ja na razie próbuję spoglądać wymownie, ale może kiedyś nie wytrzymam i zwrócę uwagę, trudno...
UsuńBuziaki:-)
Wspominamy i śmiejemy się z mężem do dziś:
OdpowiedzUsuń1. Wspięliśmy się przed laty z grupą znajomych na Kopystańkę, a kolega roztoczył szeroko ręką po widnokręgu i powiedział: Patrzcie, k...a, jak tu pięknie:-)
2. Przed laty, kiedy jeszcze mieszkałam w domu rodzinnym, mieliśmy za sąsiadów małżeństwo, w którym on wiecznie sklinał żonę, ale w gruncie rzeczy byli zgodni. Przeważnie to było tak: Paulina, ty ch...u!
A moja mama tak się zastanowiła i pyta sama siebie, dlaczego on ją tak po męsku klnie, powinien po babsku: Paulina, ty k...o, albo ... ty p...o.
Boki zrywaliśmy ze śmiechu, dziś wszyscy już nie żyją, opowiastki pozostały. Może to i niecenzuralne słowa, ale podkreślają moc wypowiedzi i są czasami bardzo barwne, nie do powtórzenia:-)
Jeśli w domu się nie przeklina, to jest szansa, że dziecko nie nasiąknie tymi niecenzuralnymi słowami, choć przecież słyszy je na ulicy i wśród rówieśników. Czasami jest tak, że w domu nie przeklnie, ale wśród kolegów już tak. Jak to mówią, nie zbawimy świata, nie wychowamy wszystkich ... nie potępiam, skoro w filmach bluzgają, w książkach nie lepiej, w domach i na ulicy też, skądś ta nauka płynie.
Pozdrawiam serdecznie Jotko w ten upalny czas.
Oj, upał jest straszliwy, zwłaszcza w mieście.
UsuńPrzykłady świetne, soczyste! twoja mama miała rację, powinien ją skląć inaczej, ale może zasób słów miał mały:-)
Coś w tym jest, nasz syn w domu nigdy nie używał, a w szkole mu się zdarzyło...
Na ulicach często można spotkać ludzi pod wpływem alkoholu :/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Zwłaszcza na ławeczkach w pobliżu marketów...
UsuńDialogi amatorów napojów wyskokowych potrafią zaskoczyć.
OdpowiedzUsuńBywają nawet śmieszne, nie przeczę:-)
UsuńZ przykrością obserwuję, że wulgarny język stał się językiem małżeństw, par, przyjaciół. I nie chodzi mi tu tylko o słowa na "k", "p" i "ch" wypowiadane tak jakoś od niechcenia, komentujące czyjeś postępowanie czy zachowanie, którego nie akceptujemy. Ludzie w taki właśnie sposób odnoszą się do siebie, mówią do siebie w taki sposób "po imieniu", a ponadto w ogóle nie krępują się tak mówić w obecności osób trzecich. Po pewnym czasie następuje chwila opamiętania i znowu przeklinają siebie nawzajem. Z perspektywy lat muszę przyznać, że imponował mi ojciec, który aczkolwiek wielkich szkół nie pokończył, praktycznie nie przeklinał, co jego synowi, choć po szkołach, się zdarza...
OdpowiedzUsuńNo właśnie nie wiem jak to tłumaczyć, niby ludzie są blisko, niby się kochają lub przyjaźnią, a zwracaja się do siebie jak do wrogów, nie pojmuję tego...
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńPewna polonistka, której zwróciłam uwagę na wulgaryzm wypowiedziany do mnie, odpowiedziała, że ona - jako polonistka - ma naukowe podejście do przeklinania i odesłała mnie do nauk prof.Miodka.
Może więc ten osobnik w kolejce także był polonistą? ;) :)))
Pozdrawiam serdecznie.
Ha, ha - bardzo możliwe, prawdziwy artysta:-)
UsuńMoje obyczaje też zdziczały, choć dama ze mnie (hihihi), to odkąd patrzę na prezesa, premierów naszych i premierki z ostatnich miotów, to powinnam szczotą otwór gębowy szorować, tak mnie wk...ją.
OdpowiedzUsuńTo prawda, niektórzy politycy bardzo mi podnoszą ciśnienie:-(
Usuń