Strony

wtorek, 1 czerwca 2021

Taka miłość...

 

Późno została matką, ale nawet do zamążpójścia nie była przekonana, zrobiła to bardziej w obawie przed opinią społeczną, zresztą z mężem była krótko, oboje w różnych miastach, rozleciało się, zanim na dobre zaczęło. Został syn, jej oczko w głowie, jej cała nadzieja.

Dumna była bardzo, że taki śliczny, bawili się w przebieranki i robili fotki, chwaliła się nimi szeroko.... 

Gdy K. poszedł do szkoły, nie dopuszczała do siebie myśli, że jest inny, oburzała się na sugestie nauczycieli, że potrzebna pomoc psychologa.
Jest przecież samotną matką, radzi sobie świetnie, dziecku niczego nie brakuje, wręcz przeciwnie, spełniała wszelkie jego zachcianki, nie zauważyła tylko, że koleżanki z własnymi dziećmi przestały ją odwiedzać.

Syn dorastał, a znajomi dziwili się, że tak paskudnie traktuje matkę, inteligentny bardzo, oczytany, ale jakby z relacjami nie bardzo sobie radził..
 Jej to nie niepokoiło, dumna była, że wychowała go na twardego, inaczej mogliby uznać K. za geja, a to tylko powierzchowność. To tylko eksperymenty młodego człowieka. Tylko w obecności obcych był dla matki wredny i tylko dla jaj robił sobie zdjęcia w stroju nazisty...

Dumna była także, że ciągnie go w świat, chciał uczyć się za oceanem, bo Polska to taki zaściankowy kraj. Nie pytał czy matkę na to stać, to jej problem, do ojca nie pojechał po wsparcie, zbyt honorowy był, zresztą ojciec to mięczak.

W Stanach siedział rok, matka kombinowała kredytami, by zapewnić mu życie na poziomie, bo on taki delikatny, wymagający. Jej do Stanów nie zapraszał, wstydził się, że stara i gruba.
Gdy znudziły go Stany, wymyślił Australię, ale na szczęście zmienił zdanie, bo nie byłoby ich stać na taki wyjazd.
Przyjął zaproszenie chińskiej koleżanki, pojechał najpierw próbnie, zamieszkał przy chińskiej rodzinie, uczył angielskiego  bogate chińskie  dzieci.

Postanowił iść na studia w Chinach, matka sprzedała pół kamienicy odziedziczonej po przodkach, przecież to taka szansa dla syna, a ona niemłoda, nie wiadomo jak długo będzie mogła mu pomagać.
K. nie spieszył się z powrotem do kraju, matka wynajęła mu mieszkanie w Chinach, musiał mieć przecież odpowiednie warunki do nauki. Gdy zamieszkał z kochanką, uspokoiła się, że jest "normalny", nawet prezerwatywy słała do Chin, bo może tam nie mają...

Wreszcie nadszedł koniec nauki, Chiny spowszedniały, syn oświadczył, że wraca, ale z matką nie zamieszka, potrzebuje mieszkania w stolicy, by szukać odpowiedniej pracy.
Matka sprzedała resztę kamienicy, kupiła synowi 90-metrowe mieszkanie. Na auto nie starczyło, ale i tak K. nie miał prawa jazdy.

K. jest już dorosłym facetem, nadal poszukuje pracy, a matka wyjechała do Niemiec, gdzie za przyzwoite wynagrodzenie dogląda emerytów w Domu Opieki i wysyła pieniądze synowi, bo w tej Warszawie wszystko takie drogie...
Ciężko jej, ma problemy ze zdrowiem, ale wytrzyma. Gdy syn znajdzie pracę, ona odpocznie.



83 komentarze:

  1. To chora relacja. I chora matczyna miłość. Ale i takie bywają. Syn ma niewielkie szanse, żeby dojrzeć do normalnego, odpowiedzialnego życia...Smutne to opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Smutne, zgadzam się, ciekawe czy bohaterka też tak to widzi...

      Usuń
  2. Ten mem jest doskonały, oddaje istotę rzeczy.
    Mówiąc wprost, matka chora, ale mało takich? a syn wredny i wykorzystuje sytuację, nalezy tylko życzyć, żeby matka któregoś dnia sie nie ocknęła, bo wtedy zrozumie, jak zniszczyła sobie samej zycie, a będzie za późno. Z jednej strony żal, a z drugiej nie, przecież sama sobie tę rzeczywistośc i tę bestię stworzyła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś było mi jej żal, ale tyle miała okazji, by przejrzeć na oczy...

      Usuń
  3. Toksyczna miłość, toksyczne relacje. Tu przebudzenia raczej nie będzie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby na starość nie musiała prosić syna o pomoc...

      Usuń
    2. W tym przypadku obstawiam, że sama zabezpieczy sobie miejsce w jakimś ośrodku, żeby syna nie męczyć opieką.... I jeśli ma do tego odpowiednie fundusze, to będzie dla niej chyba najlepsza opcja...

      Usuń
    3. A wiesz, że to bardzo prawdopodobne!

      Usuń
  4. już wstęp, połowa pierwszego zdania budzi co najmniej mieszane uczucia...
    a reszta to "Ballada o Januszku", coś w tym guście, tak z grubsza biorąc...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też miałam takie skojarzenie i szczęśliwego końca nie widzę...

      Usuń
  5. Twoja opowieść jest dowodem na to, że rodzicielska "małpia miłość", czyli ta która tylko daje niczego nie wymagając, przyczyniła się bezpośrednio do nieprzystosowania społecznego synalka... a więc się nie sprawdza. Synalek jest tworem swojej mamusi , a mamusia zapewne swojej mamusi i tak to idzie przez pokolenia .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zastanawiam się, co synalek zrobi, gdy złotej kury zabraknie, może bogata żonę znajdzie?

      Usuń
    2. z całą pewnością jakieś rozwiązanie znajdzie :) albo się stoczy albo znajdzie inną "złotą kurę" :)

      Usuń
    3. Może utrzymankiem zostanie, sytuacja, jak mówisz wymusi jakieś działanie...

      Usuń
  6. Wypisz wymaluj moja rodzona siostra. Wprawdzie ona go ciągle strofuje, ale piwo i wódkę mu kupi, gdy go pragnienie męczy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Relacje "dzieci - rodzice" także należą do tych, które nie poddają się stereotypom. Bywa różnie, najczęściej jednak tak jak opisujesz ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bywa różnie, na szczęście nie wszędzie fatalnie...

      Usuń
  8. Powiedziałabym- normalka. Był taki starutki wiersz o sercu matki- dodałabym matki-wariatki. Znam kilka takich samotnych matek, dla których syn to cały świat, a one służą za podnóżki. Ba, znam nawet małżeństwo, które właśnie tak traktuje swego syńcia- szkoda, że mu jeszcze pokłonów nie biją codziennie.Co zabawniejsze to tatunio ma kompletnego bzika, matka ma jeszcze chwilami przebłyski przytomności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiadomo, od czego to zależy, ja tez mam późnego jedynaka, ale na szczęście zdrowy rozsadek mnie nie opuścił, mam nadzieję...

      Usuń
  9. Klik dobry:)
    Tego typu relacje są bardzo częste. Osobiście znam taką matkę. Gdy już w Polsce przeszła na emeryturę pojechała do Paryża opiekować się dziadkiem ważącym 150 kg, a synek całe życie nie pracował i nie pracuje do dziś. Gdy straciła zdrowie, wróciła do Polski i sama opieki potrzebuje. Synuś odwiedza raz w miesiącu - przychodzi tylko po pieniądze.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, aż boli gdy się słucha lub czyta takie historie!

      Usuń
  10. Trudno powiedziesz, kto w tej relacji jest ofiarą.

    OdpowiedzUsuń
  11. Okropna historia jakich wiele. Zgodzę się z szarąbajką...dwie ofiary chyba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko czy cokolwiek zmieni ich relacje?

      Usuń
    2. A musi? Odwieczny taniec kat/ofiara. Jedni sobie poradzą, inni nie. Ja widząc coś takiego odchodzę już. Ich lekcje. Nie pomagać. Nie ganić ;)

      Usuń
    3. Oczywiście, ich sprawa, ich życie, tylko zwyczajnie trudno przejść obojętnie ...

      Usuń
  12. Hmmm no nawet nie wiem co napisać...

    OdpowiedzUsuń
  13. ..znam podobne historie .. taka miłość, to chora miłość, która prowadzi do potwornie smutnych konsekwencji :(

    - pozdrawiam JaAsiu cieplutko <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Nazwałbym go pewnego rodzaju synem, ale nie chcę obrażać Matki. Ktoś go jednak tak wychował...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...lub raczej wyhodował, jak bluszcz, co wysysa wszelkie soki.

      Usuń
  15. Przygnębiająca historia...

    Pozdrawiam Serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
  16. To znana historia, Rodzina puszczyków. odchowali pisklęta, a kiedy uznali, że są na tyle duże by sobie radzić, upuścili gniazdo i przyglądali się młodym z sąsiedniego dachu. Wreszcie młode zgłodniały, pohukiwały na rodziców, a ci spokojnie czekali . Wreszcie jeden młody odważył się opuścić gniazdo, za nim następne. Najmłodszy nie doleciał do rodziców, spadł. pomoc człowieka polegała na posadzeniu go gdzieś wyżej, by kot nie zrobił mu krzywdy.Musiały sobie od tego momentu radzić. mądrość ptaków niech będzie dla nas nauką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pouczający przykład, w wielu ludzkich rodzinach dzieje się podobnie, ale potrzeba mądrości lub życie samo weryfikuje podobne zachowania...

      Usuń
  17. Czesia przytoczyła piękną opowieść. Naprawdę Natura mądrzejsza od nas okazuje się w wielu przypadkach, powinniśmy się uczyć ... tylko... ci co powinni, nie wiedzą o tym, bo to do nich nie dociera... Bardzo smutną opowiedziałaś historię Jotko kochana. Mimo to - dobrego weekendu długiego i pogody 🙂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to w życiu, wesoło i smutno.
      I dla Ciebie, Aniu dobrych dni:-)

      Usuń
  18. No cóż miłość mądra powinna być, tylko że to nie zawsze jest łatwe. Często przeświadczenie jest takie, że jak kocham bezgranicznie, to druga strona to doceni i odwzajemni, ale to niestety tak nie działa. Odpowiedzialności trzeba uczyć od najmłodszych lat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, czekamy na wdzięczność i pomoc na starość, a różnie bywa...

      Usuń
  19. Ta opowieść o tym jak mama trzyma rączkę dziecka... piękna i wzruszająca.
    A historia którą opisałaś o synu i matce też wzruszająca ...ale inaczej....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, dla mnie tym bardziej, że znam bohaterkę i jej syna i serce boli...

      Usuń
  20. Co za historia... Smutna. Ta pani ma nadzieję, ale sama nadzieja niczego nie zmieni, i jej syn się nie zmieni, dopóki ona nie postawi granic. Biedny będzie, gdy tej pani zabraknie, albo gdy stan zdrowia nie pozwoli jej pracować i skończy się kasa. Wiesz, Jotko, ja to myślę, że to też kwestia wychowania i ta pani też trochę sama sobie winna jest, niestety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, dziwi to tym bardziej, że mądra, wykształcona, niezwykle inteligentna, a synowi tak dała się omotać.

      Usuń
  21. Pomoc dzieciom, każdy wie że jest potrzeba.... Są jednak granice. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem dlaczego nie wszyscy te granice stawiają, kosztem siebie?

      Usuń
    2. Problem w tym, że ta granica ciągle się przesuwa... a my tego nie zauważamy. Sprzedajemy pół kamienicy, żeby syn mógł studiować za granicą. Sprzedaż reszty to tylko kolejny logiczny krok, skoro teraz chce mieszkanie w Warszawie. Myślimy: przecież nie zabiorę tej kamienicy do grobu, a chłopcu trzeba pomóc, jak ja tego nie zrobię, to nikt mu nie pomoże, na ojca nie ma co liczyć. I tak ciągle.

      Powiem Ci, że gdyby jeszcze ten syn był dobry, czuły dla matki, gdyby się rozumieli, inaczej byśmy na całą sytuację patrzyli. Nie każdy potrafi wypchnąć dziecko (choć dorosłe) z gniazda i patrzeć, czy umie latać. W tej historii jednak główną rolę gra instrumentalne traktowanie matki przez syna.

      Usuń
    3. Masz rację, to ważny aspekt tej sprawy, przecież każdy ma prawo dysponować swoim majątkiem, ale tutaj rodzi się w nas bunt, że kobieta jest po prostu bez skrupułów wykorzystywana...

      Usuń
  22. Znam i ja bardzo podobną historię, tylko w tej, którą znam - matka nie wytrzymała, bo bardzo podupadła na zdrowiu z powodu pracy w kilku miejscach, by pomóc synkowi...a potem były jeszcze inne rzeczy, ech!
    Wszystko ma swoje granice, nawet miłość matki wymaga też głosu rozsądku - choć czasem wydaje się to trudne. Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widocznie bardzo trudne, może to nadmierne poczucie odpowiedzialności i matka chciała zastąpić synowi także ojca?
      Wszystko to trudno i jednocześnie łatwo zrozumieć...

      Usuń
  23. Ostatnio dużo się mówi o bezstresowym wychowywaniu dzieci. Stres sam w sobie to niezbyt dobre zjawisko. Realia życia to jednak inna bajka. Ślepa miłość jest chyba gorsza od odrobiny dyscypliny i krytycznego patrzenia na nasze pociechy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życie niesie różne problemy, lepiej przygotować na nie także nasze dzieci...

      Usuń
  24. Slepa, bezgraniczna milosc, krzywdzaca obie strony - matke wiadomo dlaczego a z syna robiaca zyciowego kaleke, niezaradnego i uzaleznionego od wspomagania.

    OdpowiedzUsuń
  25. Taka to miłość. Znam tez taki przypadek, że z takiej miłości matka teraz w sądzie walczy o prawa do wychowania wnuka, bo syn z matką dziecka non stop się biją i mało tego, drugie w drodze. Matka wyczerpana fizycznie i psychicznie już jest - ale pamiętam co się działo, gdy syn był dzieckiem - szkoda nawet pisać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, gdy nasłucham się o rodzinach naszych uczniów, to zastanawiam się, czy są jeszcze normalne...

      Usuń
  26. Mój krótki komentarz - nie chce mi się wierzyć. by to mogło być prawdą. Jeśli tak, to niestety za późno już teraz by cokolwiek zmieniać i leczyć..

    Znam troche podobną historię....
    Małżeństwo - nasi przyjaciele z czasu studiów, bardzo ambitni, ciągle się dokształcali / oboje pochodzili z rodzin wiejskich / skończyli na tytułach doktorskich i ciężko pracując dorobili się pięknego domu/zapisanego od razu na syna / i małego domku letniskowego, oraz uprawnej ziemi, z której czerpali stałe dochody. Mieli jedynego, ożenionego dość wcześnie syna.... .nie układało się im z nim, ani z synową dobrze. . Zresztą nasze kontakty od kilku lat się urwały ..... mieszkaliśmy za daleko od siebie – ok. 700 km. Pamiętaliśmy o sobie tylko telefonicznie. Rok temu E. zadzwoniła do mnie, że syn przeniósł ich do domu spokojnej starości. jest im bardzo dobrze, piękny, duży pokój z łazienka, w malowniczej okolicy. Z naszym przyjacielem nie można już było porozmawiać bo miał początki demencji. Co jakiś czas dzwoniłyśmy, ale coraz trudniej przebiegała rozmowa..... nie mogłam niestety wydostać od niej telefonu syna, lub wnuka, czy kogoś z rodziny, żeby cokolwiek się dowiedzieć, dlaczego przy swojej zamożności - się tam znaleźli . W poniedziałek zadzwoniła, że mąż nie żyje... umarł w nocy. Niestety demencja na tyle się u niej posunęła, że nadal nie udało mi się wydobyć telefonu kogokolwiek z rodziny. Ani chociaż nazwy domu, w którym się znajdowali. Cały dzień bawiłam się w detektywa, by wreszcie trafić jakoś do wnuka. Potwierdziła się śmierć S. Czeka mnie jeszcze dziś dłuższa z nim rozmowa. Obiecał , że zadzwoni.
    Pokątnie dowiedziałam się jednak, że znaleźli się w tym domu spokojnej starości wbrew swojej woli.. Syn przejął dom, i wszystko inne, jeśli jeszcze coś było. Może dowiem się jakiejś prawdy od wnuka, może zapobiegnę pozostawieniu E. nadal w tym Domu, bez męża…. bo może szybko podążyć za nim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Historia niestety prawdziwa.
      Twoja opowieść też ciekawa, choć koniec smutny.
      Oby udało Ci się zrealizować zamiar, bo faktycznie może być za późno ...

      Usuń
  27. Przerażające... Przykre, że matka całe swoje życie poświęca się dla syna, a z drugiej strony nie może liczyć na nic-zero empatii, wrażliwości, wsparcia. Aż strach pomyśleć, co czeka tą biedną kobietę, gdy zestarzeje się na tyle, że sama będzie potrzebowała pomocy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tez się tego obawiam, cóż - życie plecie różne scenariusze.

      Usuń
  28. Można wyleczyć się z toksycznej miłości?

    OdpowiedzUsuń
  29. Matka Kwoka. Na taką przypadłość nic nie poradzisz...
    Synek Drań! Bez empatii...
    Szkoda mi takich matek...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W dodatku nie można w zasadzie im pomóc, nie słuchają głosu rozsądku.

      Usuń
  30. Same jednoznaczne oceny - syn drań co nie znaczy ,że to prawda. Może to matka zrobiła mu krzywdę a dla publiczności jest ofiarą.
    Smutne opowieści sa smutne -ja poproszę o same pozytywne ze szczęśliwym zakończeniem. Gdybym dobrze pokombinowała ,zmanipulowała fakty, by sie mogło okazać ,że rodzina wpędziła mnie w prostytucję itd....ale czy wypada robić w swoje gniazdo ?.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie same jednoznaczne, a życie nie tylko pozytywnie zaskakuje.
      Proszę napisać, chętnie przeczytam.

      Usuń
  31. Witaj, Jotko.

    Nie bardzo zrozumiałe wydają mi się te osobowościowe skrajności - od odmienności seksualnej po nazistowskie ciągotki...
    A relacja pogmatwana: matka, która nie pozwoliła synowi stać się odpowiedzialnym i syn, który tej odpowiedzialności za własne życie nie chce przejąć.

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno zrozumieć dziwne osobowości, zgadza się, może dlatego i relacja jest dziwna...
      Dziwność, to także subiektywna ocena sytuacji.

      Usuń
  32. Związki budowane na siłę zazwyczaj szybko się kończą zanim się w ogóle zaczną. Różne są relacje z matkami, jednakże nie wyobrażam sobie jak syn aż tak może wykorzystywać matkę. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, dlaczego brnęła w taki związek, może pod presją?

      Usuń
  33. Jako żywo przypomniał mi się serial pod tytułem "Ballada o Januszku" i chociaż lubię polskie kino tamtego okresu, to nie dotrwałem do końca. Coś się we mnie gotowało i gotuje do dziś, gdy słyszę podobne, jakże przykre historie, i, może nie uwierzysz, ale przychodzą mi wtedy na myśl opowieści, filmy i filmiki ukazujące to, w jaki sposób odbywa się proces "wychowania" u zwierząt. Może to przykre, co powiem, ale chyba lepiej czasami nie mieć takiego syna / dzieci... lepiej mieć przyjaciela w postaci udomowionego zwierzątka - ono nigdy nie zawiedzie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektóre pary tak właśnie wybierają, mają do tego prawo.
      Nie wiem czy można pieskiem zastąpić dziecko, ale nie każdy musi zostać rodzicem, a niektórzy nawet nie powinni.

      Usuń
  34. Gdyby nie odnośniki do tego, że bohater oczytany, lubiący podróże, to pomyślałabym, że opisałaś moje życie. Dziś myślę jak to zrobić by uciec ze stolicy tak by "Ballada o Januszu" nie miała dalszego ciągu. Uściski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy przypadek jest inny, inne są przyczyny i zakończenia...
      Myślę, że mimo wszystko masz zbyt silną osobowość, by pozwolić na wspomniany ciąg dalszy.

      Usuń
  35. Boże... 🙈 to dopiero chore... I kto jest gorszy, matka czy syn...też mam dzieci u zrobię dla nich wszystko ale jest jakaś granica...
    Mam podobną koleżankę, też jest niewolnicą synusia, robi z nią co chce, ma 20 lat żadnej szkoły, pracy takanofoara życiowa, ale mama mówi oj tam jeszcze się nauczy🙈

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, niektórzy twierdzą, że szkoły nie są potrzebne.
      Wszystko dobrze, póki fortuna sprzyja...

      Usuń
    2. Tam ani fortuny, ani szkoły u matki to co się dziwić że dzieci takie same...

      Usuń
  36. To jest naprawdę poważny problem. Sam nie miałem siły podnieść szczęki z chodnika, gdy usłyszałem od znajomej z pracy, że jeśli ona nie wyprawi synka do szkoły, to ani śniadania nie zje, ani do szkoły nie wyjdzie. Sedno tej wypowiedzi tkwi w tym, że synek ma 14 lat. Gdy to opowiedziałem żonie, z miejsca powiedziała mi historię koleżanki, która spotykała się z dziwnym facetem. Po jakimś czasie okazało się, że jak nie może zasnąć, to idzie spać ze swoją mamusią (czyż muszę wspominać, że z nią mieszka?). I tu mowa jest już o kimś, co ma lat nie CZTERnaście, a CZTERdzieści. W obu przypadkach mówimy o zachowaniach kojarzonych raczej z mężczyznami w wieku lat CZTERech.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak mówi wielu uczniów - nie mam zeszytu, książki, śniadania, bo mama mi nie spakowała i nie są to pierwszoklasiści...
      Bywają mamy, które 6,8 - klasistów odprowadzają do szkoły - zastanawiam się wtedy czy będą też odprowadzać do pracy lub leżeć pod łóżkiem w sypialni?

      Usuń
  37. Już myślałam, że syn jest psychopatą, ale on raczej jest charakteropatą, z tym sie człowiek nie rodzi (chyba). Matka jeszcze może nie wie, ze zostanie zupełnie sama, gdy będzie w potrzebie. Jaka szkoda, że nikt nie uczy młodych ludzi bycia rodzicami. A przecież to takie trudne i odpowiedzialne zadanie. I masz rację, niektórzy nie powinni rodzicami nigdy być.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może taki przedmiot w szkole lub na studiach? Ale i tak sporo tych przedmiotów, a obecnie jeszcze maja dołożyć...
      Zresztą nauka nauką, a cechy osobowości i tak wyjdą na plan pierwszy.

      Usuń