Niektórzy gotują, pieką z miłości do czynności kulinarnych i smaków, inni z miłości do osób, którym przygotowują ulubione dania.
Ja należę raczej do tych drugich, mój syn prezentuje oba przypadki. Nie wiem, po kim to ma, na pewno nie po mnie. twierdzi, że praca w kuchni go relaksuje, a zadowolenie zjadaczy bardzo satysfakcjonuje.
Mój mąż ma swoje wypracowane dania i wypieki, którymi wyręcza mnie w kuchni, więc kiedy mam kulinarnego lenia, bardzo chętnie zrobi placki ziemniaczane, pulpety, wątróbkę, placek drożdżowy. Jedynie zupy nie zyskały jego zainteresowania, ale moje chwali i chętnie zjada.
Z miłości do bliskich chętnie zrobię pizzę, omlet z warzywami, sałatkę, placek z owocami lub babkę oraz wszelkie jednogarnkówki. Cała reszta to szara codzienność. Lubię , by było szybko, łatwo, a składniki nie kosztowały fortunę.
Synowa chwali moje dorosłe dziecko nie tylko za konkretne dania, ale głównie za zapał i chęć spełniania zachcianek, które w przypadku ciężarnej są uzasadnione.
Ale nie ma rozważań o kulinariach bez fotek, będą i tutaj.
To słynny i chwalony placek męża, ja drożdżówki nie tykam...
Czasami upiekę placek z owocami, ale niezbyt często, bo sama lubię, więc pokusa zbyt duża...
Ostatnio syn wypieka pyszne i kolorowe tarty na kruchym spodzie, no mówię Wam, niebo w gębie!
To pizza w jego wykonaniu...
a to moja, skromniejsza i niezbyt kształtna.
To racuchy drożdżowe męża, piękne i wyrośnięte...
a to moje liche gofry, ile razy bym nie robiła, nie są takie jak w cukierni...
A to już wyższa szkoła jazdy, kolacja meksykańska u mojego syna. Dostał kiedyś w prezencie od żony kupon na kurs gotowania, wybrał kuchnię meksykańską. Dla mnie zbyt pikantna, ale nawet wizualnie robi wrażenie:-)
Każdy pewnie ma swoje ulubione dania i wypieki, które wychodzą mu zawsze i takie, których nie tyka, bo na pewno nie wyjdą.
Będę wdzięczna, jeśli w komentarzach podzielicie się swoim kulinarnym doświadczeniem:-)
O wspaniałe potrawa. U mnie w domu tylko ja gotuję, więc co ugotuję to jest najlepsze i najsmaczniejsze. Pozdrawiam jesiennie.
OdpowiedzUsuńNa pewno gotujesz wspaniale:-)
UsuńU mnie gotowanie jest takim wyrazem miłości :) może dlatego, że rzadko sięgam po patelnię, ale chyba właśnie przez to tak bardzo to lubię. Popisowym moim daniem jest leczo. I to nieważne czy w wersji polskiej (z kiełbasą i kolorowymi paprykami), w wersji węgierskiej (z cudowną białą papryką, bez mięsa, z porowatym chlebkiem) czy w zupełnie od czapy z cukinią i kukurydzą. Zawsze wychodzi :)
OdpowiedzUsuńO, takie leczo , a raczej wszelkie wariacje tez lubimy i można wykorzystać wszystko!
UsuńOch! Czytając o smakowitościach i oglądając przedstawione przez Ciebie dania mam po prostu pełne usta śliny!!!Co nie jest dobre w moim przypadku, bom przecie na diecie i do południa nic nie jadam! Ale przynajmniej pasą sie moje oczy. Pasą i napawają widokiem tylu zakazanych dla mnie a niestety bardzo lubianych potraw!:( Wszystkiego bym popróbowałą a nawet wiecej niż popróbowała, bo wyobrażam sobie jakie to wszystko pyszne, pachnące, no istne niebo w gębie! Brawo dla Ciebie, męża i syna!
OdpowiedzUsuńU nas też tak jest, że oboje lubimy sie kuchmarzyć, ale najbardziej odpowiada nam, gdy potrawy nie są zbyt czasochłonne i drogie. Wszak czy sie cos robi pół dnia czy pół godziny to i tak zjada sie to w trymiga!A nogi od stania przy kuchni bolą znacznie dłużej!:-)
Pytasz o nasze kulinarne doswiadczenia i ulubione dania? Tyle tego jest, że musiałąbym jakąś długaśną epistołę tutaj stworzyć. Napisze wiec tylko o ukochanym leczo z wędzonym podgardlem i kiełbasą, z cukinią, dynią, sliwkami i grzybami (jesli są)oraz z papryką i pomidorami, rzecz jasna!To potrawa pyszna, zdrowa, nietucząca. Dobra na zimno i na gorąco w wersji miesnej i wegetariańskiej. W sam raz na jesienne dni. A co na deser? Moze po prostu pieczone w piekarniku jabłka? Może serek homogenizowany z dodatkiem kakao oraz konfiturami bzowymi? Muszę skonczyć, bo zaraz będę potrzebować śliniaczka!:-)))
O, znowu leczo i dobrze:-)
UsuńPieczone jabłka stały się moją alternatywą, bo surowe mi nie służą, a tak lubię!
Gotowałam dla rodziny całe życie, nikogo nie otrułam, chętnie jedli, rzadko chwalili :) Teraz mam czas, żeby sobie dogadzać, ale nie mam sił "stać nad kuchnią" :( więc wybieram dania mało wymagające.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci tych placków ziemniaczanych. Ubóstwiam je, z jakimikolwiek dodatkami. Niestety...:( Może ktoś umie zetrzeć je na siedząco, ale ja nie.
Gdy ja robię placki, wrzucam do malaksera i trę na grubej tarce, mój mąż ma więcej cierpliwości i trze tradycyjnie:)
UsuńAle smażyć i tak trzeba na stojąco :(
UsuńNiekoniecznie, można ze stołka barowego:-)
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńTo ja chyba nie miłuję siebie, bo od czasu, gdy nie mam komu gotować i piec, nie dbam o smaki w kuchni. Zjem cokolwiek, przyrządzanie czego nie zajmuje dużo czasu.
Pozdrawiam serdecznie.
Pewnie tez bym tak robiła, choć mam koleżankę, która gotuje chętnie dla siebie samej:-)
UsuńPewnie Cię nie usatysfakcjonuję, bo gotować nie lubię. Mimo to pierogi / z kapustą i grzybami, z soczewicą, nawet z serem/ są doceniane. Zupa pomidorowa, rosół, flaki...placki z jabłkami. Pewnie byłoby tych potraw więcej, ale tak jak powiedziałam- gotuję, bo inaczej się nie da. Czasem zastępuje mnie mąż...
OdpowiedzUsuńGotowanie to dla mnie bardzo niewdzięczny temat. ;(
Z wiekiem doceniam jadanie w restauracji, ale nie jest tanio, a na emeryturze pewnie nie będzie mnie stać, za to czasu będzie więcej...
UsuńJako dziecko nie byłam wpuszczana do kuchni- w dniu swego ślubu nawet najprostszej zupy nie umiałam ugotować, o czym oczywiście mój mąż wiedział, bo się zareklamowałam przed ślubem, że nie umiem gotować, nienawidzę sprzątania i jestem bałaganiarą i nawet wodę na herbatę umiem przypalić. Dopóki nie mieliśmy własnego mieszkania (czyli przez 9 lat) nie gotowałam, stołowaliśmy się w stołówkach lub restauracjach.Potem zgłębiłam tajniki gotowania, ale z reguły gotowałam "wynalazki", czyli np. dania kuchni indyjskiej w polskim wydaniu, czyli mniej słodko i mniej ostro niż oryginalna kuchnia indyjska, podobnie z kuchnią chińską.A odkąd jestem sama i mieszkam w Berlinie często korzystam z "gotowców", o ile są bezglutenowe. I często w ogóle nie pamiętam o jedzeniu i z reguły jem głównie rano (muszę brać rano leki) i wieczorem, gdy mi się przypomni, że jednak coś powinnam zjeść.Poza tym gdy muszę wypić w ciągu dnia 2 l wody, to nie mam miejsca na nic innego;) A zdolności kulinarne mego męża nie przekraczały jajecznicy i odgrzania tego co już było ugotowane.
OdpowiedzUsuńOd 2 tygodni obiecuję sobie, że zrobię dla moich i siebie szwedzkie kokosanki i..... ciągle ich jeszcze nie zrobiłam;)Wiem- dno! i to głęboko pod powierzchnią.
Mój mąż nie jest wymagający, więc czasem jemy to samo danie, póki jest w garnku, czasami zjadamy cos w restauracji, głównie w niedziele lub w podróży, za to cos słodkiego zawsze w domu być musi...
UsuńGdy najdzie mnie wena kulinarna, to lubię cos nowego wypróbować, ale z dwojga złego wole sprzątać, niż gotować.
Ja jestem specjalistą od niedzielnego rosołu. Jeszcze tak godzinka i będzie gotowy! Makaron już ugotowałem...
OdpowiedzUsuńA makaron własnej roboty? Ślinka mi leci na taki domowy rosół...
UsuńNie lubie gotowac chociaz jesli to robie wychodzi bardzo smacznie a nawet jestem znana z pysznych zup. Moge powiedziec ze tez gotuje z milosci do innych a nie z zamilowania. W dodatku wysilam sie by kazdemu wedlug gustu i zamowienia :)
OdpowiedzUsuńWszystkie pokazane wyroby wygladaja smacznie i zachecajaco a najbardziej powalily mnie ....racuchy. Uwielbiam ale moje wychodza bardziej plasko. Pozazdroscic meza ktory potrafi je tak zrobic.
My tez lubimy meksykanskie potrawy, pewnie najbardziej ze wszystkich miedzynarodowych. Natomiast nie lubimy francuskich i greckich potraw, z wloskich tylko pizze i spaghetti. Wszyscy moi lubia owoce morza a my starzy nie.
Wpraszam sie do Ciebie na posilek :)
Zapraszam, zrobiłabym dla Ciebie zupę krem z dyni , a mąż racuchy z jabłkami:-)
UsuńZdwcydowanie wolę żeby w kuchni mnie ktoś zastępował - w tym czasie mogę zajmować się innymi domowymi czynnościami ale jak muszę to gotuję. Od ponad miesiąca wszyscy muszą mnie zastępować :)
OdpowiedzUsuńMus to mus, obyś tylko doszła do pełni sprawności!
UsuńJedz sporo żelatyny, to podobno pomaga...
Żelatyna nabiał wapń witamina D3 - wymiękam
UsuńŻeby chorować, trzeba mieć zdrowie!
UsuńPyszne rzeczy pokazujesz :)
OdpowiedzUsuńGdyby ludzie mogli obejść się bez jadła to w ogóle nie wchodziłabym do kuchni ;) Niestety nie ma mi kto ugotować, no więc gotuję, rzeczy najprostsze.
Dla samej siebie tez by mi się nie chciało, ewentualnie można zaprosić kogoś lub zostać zaproszonym:-)
UsuńMoje najnowsze kulinarne odkrycie to spaghetti z cukinii, szybkie proste i smaczne 😀
OdpowiedzUsuńJadłam podobne i potwierdzam:-)
UsuńNie lubię gotować, nie lubię piec, ale robię to dokładnie jak już muszę i chyba wychodzi nieźle/ Dokładnie według moich miarek:):)Dlatego często nie potrafię powiedzieć czego ile dodałam, ze wyszedł taki smak:)Nie dosalam i to chyba jest cecha mojej kuchni. To znaczy sole, ma smak, ale kto lubi, ten musi dodać soli więcej.
OdpowiedzUsuńMoja popisowa potrawa to bigos z wszelkimi bajerami:)
Ja prawie nie używam soli, ewentualnie wodę na makaron czy ryz muszę posolić, mąż czasami sobie doprawia, ale coraz rzadziej...
UsuńO matko, aż się zrobiłam głodna. I chyba muszę coś przekąsić. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTak to jest z wpisami o kulinariach:-)
UsuńWiesz, że lubię gotować i piec też - jak mnie "najdzie". Trochę fotek zrobiłam do następnego wpisu, ale często zapominam i jak już skonsumujemy daną potrawę to się pukam w głowę... czego to ja zapomniałam... no zdjęcia zrobić przecież!😀
OdpowiedzUsuńTwoje fotki oddają nie tylko wygląd, ale czuję zapach 😀
To normalne, zdarzało mi się także, dlatego nie mam na zdjęciach najlepszych dań, zwłaszcza syna...
UsuńTaki syn to skarb 😃😃😃
UsuńO tak, zwłaszcza synowa to docenia:-)
UsuńJa nie przepadam za gotowaniem - gotuję, żeby było co zjeść, i chętniej dla samej siebie niż dla innych, bo wtedy mogę poeksperymentować. Lubię dania proste i nieprzekombinowane.
OdpowiedzUsuńLubię też czasami coś upiec, ale to raczej przy okazjach, bo kto to potem zje? :D
Dzieła Twojego syna apetyczne z samego wyglądu. :)
Mój brat przy jakiejś okazji, zainspirowany menu jakiejś knajpy, postanowił zrobić kolację w stylu tex-mex - i było to dobre, ale mnie brakowało ostrości. ;)
Ostatnio, gdy mąż placek upiecze, to połowę zamrażamy, dla nas dwojga cała blacha, to zbyt wiele...
UsuńJestem pod wrażeniem Twojego syna :) masz więcej szczęście mieć takie dziecko Jotko...Wszystko wygląda bardzo apetycznie i bardzo pięknie :)
OdpowiedzUsuńJa lubię gotować, a najbardziej lubię szykować przystawki imprezowe i patrzeć jak to wszystko znika ze stołu. To chyba najbardziej cieszy :)
Najbardziej korzysta moja synowa, bo mieszkają w Poznaniu, a my okazjonalnie, ale zawsze na nasz przyjazd cos dobrego wymodzi:-)
UsuńPrzeczytałem tytuł: "Kocha, lubi, gotuje ..." i pomyślałem, że chodzi o pewną parę kochających się prezesów ... 😉
OdpowiedzUsuńA tak, też pasuje, masz dobre skojarzenie!
UsuńPichcić lubię, nawet wymyślam przepisy lub modyfikuję stare. Moi domownicy i znajomi strofują mnie, bo jak można codziennie gotować, szkoda czasu. Nie wiedzą, że lubię częstować, bo cieszę się, że innym smakuje.
OdpowiedzUsuńZasyłam serdeczności
Może wejdę kiedyś na taki poziom, podobno na emeryturze wiele się chce:-)
UsuńNo i zmusiłaś mnie do autodiagnozy: "Do jakiej grupy ja się zaliczam?" Myślę, że do takiej, którą włada miłość do smaków. Owszem, czynności kulinarne bywają dla mnie czymś miłym, pod warunkiem, że posiadam czas i mogą się przy tym relaksować. Robienie wielu rzeczy naraz tak, by były przygotowane w odpowiednim momencie bardzo mnie stresuje, więc na mistrza kuchennego, to ja bym się nie nadawał, podobnie jak nie nadawałbym się na kucharza żywienia zbiorowego, w którym chodzi o to, by zapchać śmietnik jak największej ilości chętnych, bez szczególnego przywiązania do formy i smaku. A kwestia pieczenia ciast, to w ogóle dla mnie jest niewyobrażalna. Nigdy nie potrafiłem się do tego zmobilizować, dlatego doceniam, gdy ktoś mnie takim łakociem poczęstuje. Ostatnio mocno ograniczyłem przyrządzanie czasochłonnych potraw, moje ulubione przepisy, to: kawał mięsa - piekarnik - gotowe oraz kawał mięsa - patelnia - gotowe oraz warzywa - umyć - pokroić - wymieszać - gotowe. Natomiast z kuchni kosztooszczędnej, robię jednogarnkówki, których część mogę zamrozić, by mieć jakieś fast foody w chwili, gdy nie mam czasu na zakup świeżyzny.
OdpowiedzUsuńCzytam sobie ten mój komentarz i zastanawiam się, czy mogę go nazwać kulinarnym ekshibicjonizmem, czy jedynie uchyleniem rąbka tajemnicy.
Raczej uchyleniem rąbka:-)
UsuńW każdym razie doceniam, zwłaszcza za miłość do smaków, bo ja też z tego gatunku, ale przyjemniej, gdy ktoś ugotuje i poczęstuje:-)
Czas wolny i stan ducha tez mają znaczenie, na szybko i po pracy - to nie sprzyja wenie kulinarnej.
Moja matka i siostra świetnie gotowały, ale żadna nie chciała mnie tego nauczyć. Kiedy posiadałam prodiż, to robiłam sernik, babkę hiszpańską(oba ciasta podpatrzone u matki). Uwielbiam drożdżowe ale sama nigdy go nie piekłam, bo ciasto nie chciało należycie wyrastać. Uwielbiam makowiec, ale też go nie piekę, bo przepuszczać mak kilka razy przez maszynkę trzeba, a ja jej nie mam. Teraz można kupić gotową masę, ale wolę kupić, bo gdybym robiła sama, a by nie wyszło to szkoda pieniedzy. Zanim usiadłam na wózek robiłam bigos i syn zawsze chwalił. Uwielbiam sałatkę jarzynową(ziemniaczaną), ale z własnymi dodatkami, a taka podlega krytyce synowej, choć syn bardzo lubi. Rzadko robiłam placki ziemniaczane, bo często przy ścieraniu ziemniaków, ucierpiały także palce. Teraz kiedy nie robię wyżej wymienionych potraw, to chętnie ścieram ziemniaki i je sobie smażę(na siedząco też można, choć przyznaję, że jest trudniej). Im staję się starsza, tym mniej chce mi się gotować. Niby funkcję tę przejmuje syn, ale nie wiedzieć czemu czy to zupa czy drugie danie , zawsze tak mu to drogo wychodzi, że jeśc sie odechciewa. Ściskam serdecznie.
OdpowiedzUsuńCo do kosztów, to mnie czasami przerażają ceny składników, zwłaszcza dań egzotycznych. Gdy skompletuje się już zestaw przypraw, a niektóre składniki wykona samodzielnie, to jest lepiej, ale mimo wszystko...
UsuńMłodzi dziś nie zawsze zwracają uwagę na koszty, to nas uczono wiecznego oszczędzania ...
przez żołądek do serca - ma swoje uzasadnienie. chyba każdy z nas jest sybarytą i nieważne, jakie kłębuszki zostaną podrażnione - grunt, żeby dały rozkosz.
OdpowiedzUsuńuwielbiam dobrze zjeść, cieszyć się każdym, najskromniejszym posiłkiem. jedzenie, gdy jeszcze nie muszę, by zaspokoić zwierzęcą potrzebę, ale po ludzku - chcę, traktuję jak małe, intymne święto. i zachwycam się najwięcej takimi chwilami, gdy mogę skosztować posiłku przyprawionego uczuciem.
Świadomość, że ktoś zrobił jakieś danie specjalnie dla ciebie jeszcze podkręca apetyt:-)
UsuńCo do gofrów, to jeżeli chcesz żeby były bardziej kruche, to muszą stygnąć na kratce (takiej do studzenia wypieków). Jak się je kładzie jeden na drugim po upieczeniu, to od razu zrobią się miękkie.
OdpowiedzUsuńU mnie w domu gotujemy razem z mężem. Mój mąż przygotowuje więcej egzotycznych dniach i generalnie więcej gotuje obiadów, ja specjalizuję się bardziej w wypiekach, daniach polskich, sałatkach oraz zupach.
Widzę, że mój nastoletni syn ma dryg do gotowania, więc też czasami go namawiamy.
pozdrawiam zza oceanu,
matali
Taka specjalizacja może się sprawdzać, wierzę absolutnie:-)
UsuńWitam i dziękuję za komentarz:-)
mmmmmniam ale smacznie trafiłam!
OdpowiedzUsuńOstatnio bylam na Regionalnym Festiwalu Smaków i zachwyciła mnie dynia ze śliwkami, jarmużem i oscypkiem. Poezja!
Osobiście spełniam się kulinarnie z miłością i dopieszczam wszystkich:)
Ostatnie wariacje na temat:
- burak z fetą, prażonymi słonecznikiem i świeżymi malinami,
- dorsz w sosie kurkowym z żółtymi pomidorkami koktajlowymi
- wieprzowina w marynacie sliwkowo-pomidorowej z rozmarynem...
etc,etc....mogę tak długo...
Pozdrawiam smakowicie...
O mamuniu, toś dopiero zadała czadu, dobrze, że po obiedzie jestem!
UsuńWszystko brzmi przepysznie:-)
Jotko, syn bardzo Ci się udał, gratuluję.Ja gotuję wyłącznie z miłości, bo samego gotowania jakoś nie lubię. Mąż i córka lubią gotować, więc wykorzystuję to ich lubienie jak tylko mogę. Normalne matki to robią pierogi, smażą naleśniki i pieką ciasta dla dzieci, a ja dostaję takie rzeczy od córki. Miałam niedawno taki czas, że wypróbowywałam nową kuchenkę i przytyłam 10 kg. Cóż, mam słabą silną wolę i jak coś upiekę to jem bez opamiętania,więc moje obecne lenistwo w zakresie cukiernictwa jest usprawiedliwione. Mój mąż potrafi gotować i dobrze mu to wychodzi, dlatego chętnie robię za babę próżniaka. No taka mało ambitna jestem. Oboje nie pracujemy zawodowo, więc niech teraz każdy robi co bardziej lubi. A ja bardziej lubię jeść niż gotować.
OdpowiedzUsuńPlany na emeryturę mam ambitne, zobaczymy, co z tego wyjdzie...
Usuńja tez nie mam nic przeciwko rozpieszczaniu przez dzieci czy męża, niech każdy robi, co lubi, zgadzam sie, dlatego chętnie oddaję kuchnie mężowi. Sprzątania wtedy huk, ale cos za cos:-)
JoAsiu fantastyczny post, piękne zdjęcia, aż się chce posmakować tych potraw! ❤ ..moi rodzice znakomicie gotowali.. podobno ja również smacznie gotuję, tak mówią Osoby które kosztowały moje dania ;)
OdpowiedzUsuń..mój Syn zawsze chciał mi pomagać przy posiłkach, gotowaniu i pieczeniu.. a teraz świetnie robi to sam, Córka też świetnie gotuje ;)
..kiedyś uwielbiałam gotować, robiłam to z wielka miłością, niemal z pietyzmem, a kuchnia była moim królestwem ;)
- ściskam mocno, życzę Ci Kochana wspaniałego tygodnia ❤
To miłe, gdy chwalą i doceniają:-)
UsuńTeraz na pewno zjadasz ze smakiem:-)
Słoneczka i uśmiechu, droga AnSo:-)
Joasiu, zdecydowanie nie należy oglądać tych zdjęć o jedenastej wieczorem. Ślina mi leci, jak buldogowi;) Fantastyczne wypieki i słodkie , i wytrawne. A te dania meksykańskie, to rarytas. Lubię kuchnię hiszpańską, chyba jednak nieco mniej pikantna, niż meksykańska. No, to Wy z mężem nie musicie już do żadnej restauracji chodzić:) Są ponoć 2 rodzaje ludzi: ci , co jedzą, żeby żyć i ci, co żyją żeby jeść. Ci, co jedzą, "żeby żyć" chyba nigdy nie będą dobrymi kucharzami, owszem , mogą nauczyć sie całkiem poprawnie gotować, ale jeśli jedzenie ich nie ciesz, to i gotowanie nie jest dla nich frajdą.
OdpowiedzUsuńJa bardzo lubię zjeść smacznie. Dlatego gotuję, piekę, bo wiem, że będzie mi smakowało, to co zrobię. A także zrobię przyjemność mojemu mężowi, który zawsze chwali to co przygotuję i widzę, że je ze smakiem. Na co dzień, tak jak Ty, lubię mieć obiad szybko "z głowy". Im szybciej, tym dla mnie lepiej. Z wypieków też lubię piec takie szybki, wszystkie składniki ukręcone mikserem i wylane na blachę, czy w formę, z owocami, z kakao, nawet sernik robię na co dzień bez spodu, żeby było szybciej. Ale na Święta, na specjalne okazje, lubię się postarać, przygotować zawczasu, pamiętać o zamarynowaniu mięsa, o odstawieniu ciasta do następnego dnia. Potem rodzina i znajomi mówią, że jestem świetną kucharką :) Łechcą moją próżność. Moi synowie gotują, ale tylko Średni robi to z pasją, ze smakiem, Najmłodszy podpytuje mnie o rodzinne przepisy i uczy się, a najstarszy gotuje dania bezglutenowe córce, sam "je żeby żyć". U nas w domu zupa "musi być", mąż uwielbia zupy. Więc w zupach jestem chyba najlepsza.:) Pozdrawiam serdecznie !
Haniu, miłość do smaków nie szkodzi Twojej figurze, a uznanie rodziny to najmilszy komplement!
UsuńMiło widzieć w dzieciach naśladownictwo w jakiejkolwiek dziedzinie.
Święta to taka okazja, kiedy u nas wszyscy cos przygotowujemy i na stole pojawiają się pokusy nie do odparcia:-)
Ściskam Cię, Haniu mocno:-)
Generalnie umiem i lubię przygotowywać zupy, naprawdę różne, chociaż najbardziej cieszą mnie te, które robię "z niczego", tj. wszelkiego rodzaju kombinacje warzywne z ryżem, kaszami lub makaronem, lekkostrawne, z ograniczona ilością soli.
OdpowiedzUsuńUwielbiam ciasto drożdżowe (także bułeczki na parze), ale jeśli już nam się zdarzy, to wykonanie jest wspólne - ja, córka i żona.
Uwaga - lubię robić racuchy, ale robię je w taki sam sposób / z takiego samego ciasta jak pączki. Po prostu nie formuję wtedy ciasta w kulki takie jak pączki - wychodzą wtedy prześwietne racuchy w mojej wersji w smaku nawet lepsze niż ciasto pączkowe.
Rzadko bo rzadko, ale wykonuję faworki (chruściki) Podstawowy warunek dobrych, smacznych faworków to bardzo dokładne rozwałkowanie ciasta na jak naj cieńsze "placki". Uwaga: u mnie w rodzinnym domu pisało się i mówiło: "faforki".
Żona wykonuje świetne risotto, kotlety mielone (uwielbiam) z dużą ilością przysmażonej cebulki, bigos, nadziewaną paprykę i gołąbki;
ja: najlepiej wychodzą mi naleśniki, omlety, groch z kapustą...
razem komponujemy różne rodzaje sałatek i surówek... pizzę wykonujemy rzadko, chociaż przecież prowadziliśmy pizzerię,. a specjalnością naszą był biały sos z tzatziki i jogurtem greckim - niestety receptura jest tajemnica mojej żony.
Och, zawstydzasz mnie, moja mama robiła faworki, je nie robię, nie ciągnie mnie do pracochłonnych czynności.
UsuńTakie prawdziwe risotto jadłam tylko raz, muszę spróbować zrobić!
Zaskoczyły mnie Twoje kulinaria, kłaniam się nisko i pozdrawiam Twoje panie!
Od samego rana zgłodniałam:-)))
OdpowiedzUsuńChyba zrobię serniczek który mi zawsze wychodzi...
Ale przepis podam Ci dodatkowo, bo to WIELKA TAJEMNICA!!!
Oj, zjadłabym serniczek, chyba kupię kawałek do pracy...
Usuńdo mego serca droga nie prowadzi przez żołądek /chyba że sushi nyotaimori/, niemniej jednak staram się doceniać wysiłek kucharki...
OdpowiedzUsuńzaś sam czasem lubię coś upichcić "z miłości", zwykle jest to "kuchnia lenia" w dalekowschodnim stylu, oparta ne czystej intuicji, bez trzymania się ścisłych receptur... przeważnie efekty są pozytywne, poza jednym przypadkiem, gdy kiedyś artystycznie sknociłem wegetariańską "selerybę", ale to było raz, więc się nie liczy...
p.jzns :)
Sushi jadam, ale nie uwielbiam.
UsuńNie wiem co to seleryba, ale brzmi dziwnie:-)
Please read my post
OdpowiedzUsuńMaybe I will.
UsuńMoje zdolności kulinarne są nieograniczone, wszak skończyłem trzymiesięczny kurs kucharski ;)) To znaczy jest tylko jedno ograniczenie – albo mi się chce, albo nie chce pitrasić...
OdpowiedzUsuńZ tym chceniem to największy problem, u mnie także...
UsuńJa jestem dziwnym przypadkiem. Mało co gotowałam przez różne obowiązki ale jak przyszło mi jednak gotować dzień w dzień, to odkryłam prawdziwy talent w sobie. :)
OdpowiedzUsuńI to tez jest super, nigdy nie wiemy, co w nas drzemie:-)
UsuńKuchnię meksykańską ubić to lubię, ale gdybym miał wybierać między daniem meksykańskim lub gołąbkami zawsze wybrałbym gołąbki. Nie wiem czy u Ciebie ktoś robi to danie?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Niestety nie, ale czasami dostaję kilka od koleżanki.
UsuńO mnie to najlepiej wychodzi leczo, zurki i barszcze, a takze salatki wszelakie. Czasem lubie poeksperymentowac w kuchni. Ciast nigdy nie robilam ani zapiekanek. Kuchnie meksykanska lubie, ale nie umiem robic. Mojej s.p Mamusia robila cudne burito. W ogole wspaniale gotowala. Pozdrawiam Cie serdecznie
OdpowiedzUsuńMoja skończyła technikum gastronomiczne, ale nie lubiła gotować, przynajmniej nie codziennie:-)
UsuńCzyje się w kuchni jak słoń w składzie z porcelana. Podziwiam mężczyzna, których znam kilku, którzy lubią pitrasic.
OdpowiedzUsuńNie każdy musi wszystko, masz za to inne przydatne umiejętności :-)
UsuńWczoraj upiekłam też domową pizzę na grubym spodzie i ugotowałam rosół na kaczce bo córka przeziębiona... Ciasto drożdżowe i racuchy wyglądają u Was wspaniale. Ja lubię pikantne potrawy to i smaki Meksyku by mi smakowały. A co do moich umiejętności kulinarnych to lepiej gotuję niż piekę cista. Ale że lubię jeść ciasta domowe to piętkę mimo wszystko... ;)
OdpowiedzUsuńJa dawno nie piekłam, może na weekend wreszcie coś wymodzę?
UsuńZdrówka dla córki, a dla Ciebie cierpliwości w pielęgnowaniu:-)
Uwielbiam wszystko, czego nie muszę sama ugotować. ZAZDROSZCZĘ!!!!
OdpowiedzUsuńTo tak jak ja:-)
UsuńWitaj jeszcze wrześniowo Jotko
OdpowiedzUsuńNa początek pochwalę Twoje nowe zdjęcie.
A co do gotowania. Gotuję z jednego i drugiego powodu. Często bardzo uspokajało mnie lepienie pierogów. Jednak odkąd muszę unikać glutenu, już tego nie robię.
Do tego te Twoje dzisiejsze zdjęcia.... Nie dla mnie:((
Jednak niech te jesienne dni będą dla Ciebie utkane z niezapomnianych smaków
Oj, z tym glutenem to ciężka sprawa, nie masz łatwo.
UsuńOby pomysłów na bezglutenowe ci nie zabrakło!
Przez lata nauczyłam się. Teraz jest lepszy dostęp do wszystkiego. Jak zaczynałam było trudniej
UsuńJotko dziękuję Ci za słowa, którymi często mnie oddarzasz. Są one jak anioły, które na niteczkach Internetu szybują na moje szumiące, zielone stronki.
Zawsze przesyłasz mi ciepło i optymizm.
Pozdrawiam w czasie Aniołów Stróżów
Dziękuję, Ismeno:-)
UsuńTego optymizmu wszystkim nam potrzeba:-)
Jestem głodna...
OdpowiedzUsuńTo trzeba cos schrupać:-)
UsuńMnie gotowanie również odprężą. Mam zajęte ręce, umysł skupiony tylko na tym jednym zadaniu. Dodawanie i łączenie składników jest super. Wyrabiać tylko ciast nie za bardzo lubię, ale co tam! Nie mam jakiegoś swojego popisowego dania, lubię eksperymentować w kuchni i wypróbowywać różne przepisy. Czasem je modyfikuję, bo czegoś nie lubię, więc zamieniam na to, co zjem. ;) Gotowanie to świetna sprawa, ale rozumiem, że ktoś nie lubi. Ja np. nie robię tego codziennie. Na co dzień pewnie też stawiałabym na coś szybkiego i niewymagającego wielu drogich składników. Ostatnio np. lubię przygotowywać zupę kalafiorową i właśnie dzisiaj kupiłam kalafiora i będę gotować jutro albo pojutrze. ;)
OdpowiedzUsuńJa najbardziej lubię jednogarnkowe dania, kroję, mieszam, dorzucam kolejne składniki, ale do ogarnięcia jeden garnek:-)
Usuń