Na początek taki pomysł, który zapożyczyłam kiedyś od syna, żeby z naleśników z wczorajszego obiadu zrobić makaron, a gdy mamy taki pożywny makaron, to wystarczy sos pomidorowy i parmezan i jest świetny tani obiad. Inny pomysł to tani podwieczorek z wykorzystaniem niezbyt pięknych jabłek, które kroimy na niewielkie kawałki , gotujemy krótko i robimy kisiel z jabłkami. Fotki nie mam, bo zapodziała się bezpowrotnie...
Podobno zapowiadają powrót upałów, więc znalazłam zdjęcie pysznych lodów o 3 smakach, które jadłam niedawno w restauracji, z pysznym sosem i listkiem melisy, cena do przełknięcia
Poniższe zdjęcie tez na okoliczność upałów czyli chłodzący ręcznik dla pieska, którego znajomi przygarnęli ze schroniska i dbają o niego bardzo.
Gołębie są wszędzie, nawet tam, gdzie nikt się ich nie spodziewa, często niszczą zabytki.
najgorsze, że nie pomagają rozmaite zabezpieczenia, co widać na zdjęciu - ptaki uwiły gniazdo pod dachem na zwieńczeniu rynny i tak wokół całego budynku...
Inny ptak to kogut, ale z ciasta. Przywieźliśmy takowe z Kazimierza. Wstąpiliśmy na kawę do piekarni-cukierni, a tam maślane koguty - wyrób artystyczny. Zjedliśmy w domu po powrocie, były pyszne, a wielkość spora! Reszta zamrożona na później.
Dla rodzinki zakupiliśmy pamiątki , a więc koguty maślane, zabawkę dla wnuka i magnesy ręcznie robione na lodówkę.
A w przerwach między blogowaniem, spacerami a czytaniem dziergam bluzkę na chłodne dni...
Czasami natomiast rozpieszczamy nasze kubki smakowe, tym razem było to sushi, porcja niby dla 2 osób, ale starczyła na dwie kolacje, pałeczki jednak zostawiam dla Japończyków.
A jak Wy umilacie sobie wakacyjne dni?
Przepisy na tanie dania coraz bardziej w cenie, "bo specjaliści" od ekonomii jakby mniej nas rozpieszczają...
OdpowiedzUsuńChyba wrócimy do przepisów stanu wojennego, gdy z niczego robiło się cuda!
UsuńFajne sa Twoje roznosci. Ja tez lubie gdy moje dni sa okraszone czyms nowym i innym, chocby to byl drobiazg.
OdpowiedzUsuńNie robie takich pysznosci jak Ty ale utopilam slonine wiec mamy smalec co nasz bardzo uszczesliwilo :)
Nie moge powiedziec ze mam osobiste wakacje bedac na emeryturze, tylko powiem ze przebiegaja mi na jak najrzadszym, najkrotszym przebywaniu na zewnatrz. Nasze upaly sa niesamowite w tym roku, spowodowaly rowniez susze. Zycie ratuje nam jedynie siedzenie w klimatyzacji bo spacery czy wycieczki w plener latwo moglyby sie skonczyc udarem. Sa ludzie pracujacy na zewnatrz i nie rozumiem jak to znosza. Mojej sasiadce zachcialo sie w te upaly i w pelnym sloncu odswiezac malowanie balustrad tarasu - robi to juz drugi dzien, jotko a temperatura w sloncu wynosi 43 st C ! Nie wtracam sie w to ale ta kobieta ma ponad 60 lat wiec uwazam ze postepuje niezbyt rozsadnie, ze powinna z tym poczekac do jesieni.
Dnie spedzam wiec w domu, ostatnio robiac remanent w papierach, biblioteczkach........Zawsze sie cos znajdzie do roboty.
Smalec uwielbia mój mąż, ale twierdzi, że jego wątroba już mniej.
UsuńTakich upałów to nie zazdroszczę, bo odbierają energię do życia.
Oby sąsiadce nic się nie stało, bo widywałam już omdlenia z gorąca...
Jak sobie umilamy? Ja na okrągło wpierniczam czereśnie całymi kilogramami i czytam, ile dusza zapragnie. Byłam też przez cztery dni na wycieczce po Wielkopolsce.
OdpowiedzUsuńO, to blisko mnie, szkoda, że nie wpadłaś na kawę:-(
UsuńPRAWIE spotkałam się z Lidią :-)
UsuńPRAWIE robi jednak różnicę:-(
UsuńAle i tak było trochę śmiesznie :-)
UsuńTo już jednak coś!
Usuńwakacje drogie w tym roku.
OdpowiedzUsuńrobię przetwory. masowo. z owoców i warzyw. suszone mięso również, bo pyszne jest.
Mięsa nigdy nie suszyłam!
UsuńWakacje drogie, a co dopiero zima, o wiośnie to strach myśleć
wołowina nadaje się doskonale. trzeba pokroić w cienkie plastry, zrobić marynatę słoną i ostrą, trzymać dwa dni w tej marynacie w lodówce. a potem suszyć na suszarce do warzyw i grzybów, albo w piekarniku. mięsko po wysuszeniu smakuje wyśmienicie, choć pogryźć nie jest łatwo. za to jako chipsy - są znakomite. dwa-trzy kawałki i człowiek najada się do pełna.
Usuńkuchnia Indian Prerii, taka trochę modern... faktycznie niezłe...
UsuńMięsko do żucia...ale trochę za dużo z tym roboty, leniwa jestem.
UsuńBardzo podoba mi się ten drugi pomysł na naleśniki, muszę spróbować. Nie chcę upałów, bedę chodzić dziesięć razy wolniej, a w pracy już będę pełzać...z ledwością...
OdpowiedzUsuńBrawo dla znajomych, kocham pieski, cieszę się, że kolejny ma szczęśliwy domek. :)
Śliczna ta bluzeczka. Ja marzę o urlopie, ale cieszę się z byle czego. Wczoraj byłam z moimi bliskimi na polach słonecznikowych, było bardzo magicznie, a najważniejsze, że razem. Spacerujemy też między osiedlami i też jest super, byle razem. :) Pozdrawiam, przytulam mocno. :)
Masz rację, byle razem, byle w zdrowiu i to jest najważniejsze, trzeba nauczyć się cieszyć wszystkim!
UsuńNa gołębie zawsze najlepsze będą koty. ;)
OdpowiedzUsuńCzasami widuję rozszarpane gołębie na trawnikach...
Usuńgołąb to nie ta waga dla kota... a rzezi na trawnikach zwykle dokonują wrony, choć to i tak dziwne, że coś jeszcze zostawiły... kiedyś przy mnie wrona strzeliła gołębia dziobem aż mu prawie głowa odpadła... potem z dwoma koleżankami zaczęły ucztować... gdy byłem w tym miejscu po godzinie, czy dwóch, to ledwo parę piórek zostało...
Usuńza to nasza kocica kiedyś buchnęła srokom kawałek gołębia i uciekła z łupem pod auto... ale był rwetes, sroki szału dostały, ale nic nie mogły z tym zrobić...
Takiej masakry na szczęście nie widziałam, za to byłam świadkiem, jak sroki wykradły pisklęta wróbli z krzaków i zjadły na moich oczach... Rozdziobią nas kruki, wrony...
Usuńkrukowate dominują w miastach, a to są najinteligentniejsze ptaki i do tego wszystkożerni oportuniści... u mnie na wsi, gdzie mieszkam od pół roku jest zupełnie inaczej, wron, srok, czy kawek zupełnie nie widuję, za całe mnóstwo innego ptactwa, na którym kompletnie się nie znam... jedyne znajome to synogarlice, zwane też sierpówkami lub cukrówkami... w sumie to też gołąb, ale inny, niż miejski sraluch pospolity...
UsuńZ rozpoznawaniem ptaków tez u mnie kiepsko, a trafi się jakiś na wycieczkach, trzeba by z atlasem jeździć...
UsuńTeż mnie jedzenie pałeczkami nie zachwyca, choć nie próbowałam, bo azjatycka kuchnia to nie dla mnie. Chociaż curry dobre, ale nie mogę. Gołębie są wszędzie i raczej nikt z nimi nic nie zrobi, bo mało mięsa z nich. Tak pół żartem, pół serio.
OdpowiedzUsuńKiedyś jadało się gołębie, pamiętam z dzieciństwa.
UsuńPróbowałam wiele razy jeść pałeczkami, bo lubię kuchnię chińska, ale widocznie to nie dla mnie.
Zważając na zapowiedzi rządzących, na zimę proponuję wydziergać coś naprawdę ciepłego. Oczywiście, o ile nie masz chrustu.
OdpowiedzUsuńCiepłe swetrzyska mam i włóczkę na kolejne także, zgromadziłam mały zapas.
UsuńFajny pomysł z tymi naleśnikami, chociaż u nas wszyscy tak je uwielbiają że nic nie zostaje na potem ;)
OdpowiedzUsuńNo pewnie, my we dwoje, więc zawsze cos zostaje.
UsuńTo prawda że teraz jest wybór ogromny, nie tylko zabawek:)
OdpowiedzUsuńGdy wchodzę do sklepu z zabawkami, to sama chętnie bym się pobawiła:-)
UsuńCała gamą różności…masz rację, dzieciaki dzisiaj maja taki wybór zabawek, że same nie wiedza w co się bawić.
OdpowiedzUsuńBędziemy teraz wprowadzać naszplan w fazę realizacji, mam nadzieje, że to pójdzie bezbolesnie, ale znając tutejszych urzędników trochę się denerwuje. Jestem jednak optymistą,
Marek z E.
Oj, to życzę Wam bezbolesnego załatwienia spraw, o ile to możliwe...
UsuńJak umilamy sobie letnie dni? Siedzeniem do późnego wieczora w ogrodzie, wąchaniem aromatów maciejki i lilii, zajadaniem owoców prosto z krzaka, grillowaniem w otoczeniu szczesliwych psów, zajadaniem lodów albo małosolnych ogórków własnej roboty...Lato jest piękne. Niech trwa jak najdłużej!:-))
OdpowiedzUsuńSame przyjemności i jakie szczęście, że macie to wszystko pod bokiem, tylko sięgnąć ręką:-)
UsuńOczywiście zdaję sobie sprawę, że to wszystko wymaga całorocznych starań!
Na te lody to bym się skusił. Choć mam w lodówce na wypadek straszliwych upałów, a w barku adwokat jako do nich sosik ;)
OdpowiedzUsuńTak się zastanawiam, czy taki ręcznik nie nadawałby się dla mojej Havy?
Ja mam w lodówce arbuz, bo tylko w upały smakuje najlepiej.
UsuńNie wiem czy koty lubią takie wynalazki...
Właśnie siedzę nad Wisłą w Miasteczku...
OdpowiedzUsuńSuper, a zabrałaś kapelusz?
UsuńZachwycające te "różności".
OdpowiedzUsuńO, dziękuję:-)
UsuńWiola z Korei (na YT) pokazywała takie pałeczki dla dzieci, specjalne do nauki jedzenia w ten sposób. Zauważyłam właśnie oglądając różne filmiki, że pałeczki są czasem o wiele wygodniejsze od naszych sztućców, na przykład do przewracania na patelni, gdy coś smażymy. Ale sama nigdy nie próbowałam 😀
OdpowiedzUsuńFajnie, że pokazałaś ten makaron z naleśników, już będę wiedzieć.
W nowej kuchni planuję lodówkę w zabudowie i już teraz się martwię, co zrobić z magnesami. Na wszelki wypadek podczas "majowej Pragi" już nie kupowałam kolejnego... A kiedyś myślałam, że będzie taka kolekcja z każdego wyjazdu.
Możesz powiesić tablicę magnetyczną na ścianie, pewnie będę sama musiała zamiast korkowej, bo na lodówce miejsca coraz mniej.
UsuńNie ma wolnej ściany ;)
UsuńSą jeszcze drzwi ;-)
UsuńI tu byś się zdziwiła 😂
UsuńJa tez nie wszędzie mam drzwi, ale mam...
Usuńjotka
Mój wnuś ma identycznego gadającego miśka :) A dziś odbył strasznie dłuuuuugą podróż nad morze i już mam wieści, że zniósł ją dobrze, a teraz jest zaciekawiony nowym miejscem :)
OdpowiedzUsuńTo naprawdę dobra wiadomość, bo długie podróże to koszmar dla maluchów! niech mu morze dobrze posłuży:-)
UsuńJak na razie moje dni są średnio miłe, samopoczucie w granicach 6.5-8/10, prawdopodobnie przez koronawirusa. Ale więcej w notce, bo nie chcę się żalić w komentarzu.
OdpowiedzUsuńJa to w ogóle nie jestem fanem poradników. Dlatego jak pies do jeża podchodziłem. No ale jak komuś coś da, to dobrze.
Oj tak. Te żeńskie formy zawodów czasem robią więcej złego niż dobrego.
Pozdrawiam!
https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com
Nastrój to pewnie wszystkim nam spadnie, jak przyjdą podwyżki prądu i ogrzewania...
Usuńfaktycznie, wczorajsze naleśniki po takim zabiegu nabierają nowego kolorytu...
OdpowiedzUsuńnajchętniej jadam "daleki wschód", ale pałeczkami słabo mi idzie, pozostaje łyżka, czasem widelec lub rąsia /do sushi/, aczkolwiek widziałem kiedyś gościa próbującego sushi właśnie widelcem i jeszcze nożem do tego, raczej nie wyglądało to na najlepszy pomysł...
p.jzns :)
To zależy jak duże są porcje, kiedyś trafiłam spore i na jeden kęs nie dałam rady...ale chińszczyzna jest tak podana, że sam widelec wystarczy:-)
Usuńsporo chińszczyzny jest na bazie ryżu i nam, Białasom, wychowanym na ryżu na sypko, kompletnie nie mieści się w głowie, jak to można jeść pałeczkami?... tymczasem Żółci mają zupełnie inny ryż, inaczej przyrządzony, na lepko i w tym momencie te pałeczki zaczynają nabierać sensu...
Usuńjest nawet specjalny ryz do sushi, ale moje palce nie do pałeczek widocznie...
UsuńA jak ja sobie umilam wakacje? Zabawami z psem, książkami i muzyką głównie :) Fajne te różne różności (może poza tymi gołębiami i sushi, za którymi nie przepadam...).
OdpowiedzUsuńJa tez wolę chińszczyznę, ale czasami dla urozmaicenia zamawiamy, zaczęliśmy by pomóc firmie w czasie pandemii.
UsuńMakaron z naleśników już robiłam, świetny pomysł. U nas babcia D. urozmaica każdy dzień i każdą noc, więc "rozrywek" nie brakuje. Poza tym dziewczynki były i Calineczce się podobało spanie u nas. Takiego gadająco-śpiewającego pieska malutka też miała. Faktycznie dzieci mają mnóstwo zabawek, ale i tak najlepsze jest gotowanie "ziupy z lobaków i glośku" dla dziadka, bezkarne brudzenie się i oblewanie wodą (w ciepłe dni) i śpiewanie do mikrofonu z tłuczka do ziemniaków :))))
OdpowiedzUsuńZ wnusią to inna sprawa, mnie pewnie czeka budowanie z klocków , a najlepiej książeczki, a wybór jest na szczęście ogromny!
UsuńNie znałam tego sposobu na naleśnikowy makaron, więc dziękuję za polecajkę. Na pewno spróbuję taki zrobić. Lody na upały są najlepsze !
OdpowiedzUsuńA właśnie lodów nie mam, a teraz nie kupię, bo w ten upał nie doniosę do domu...
UsuńZaimponowałaś mi tym makaronem, spróbować muszę. Wspaniały uśmiech ma ten piesek - między innymi dzięki tej zabawce wnuczek będzie miał pogodne usposobienie. Było kulinarnie, a tu patrz - w Toruniu od rana nie ma cukru i mleka... Jezuuuu!
OdpowiedzUsuńTaki makaron to i wykorzystanie resztek i szybki obiad.
UsuńCzyżby znowu braki z powodu wojny?
Pięknie u Ciebie, nie jest nudno i monotonnie na emeryturce😊
OdpowiedzUsuńJa odwiedzam bliskich, znajomych.
Byłam w weekend u Rodziców- miłe bardzo to było spotkanie, także z Siostrą, Bratem🧡🤗
Upały już trwają u nas jakiś czas, zatem zajmuje się pielęgnacją kwiatów, gotuję, dużo czytam.
Wczoraj byłam w Muzeum Lotnictwa w Krakowie oraz u Córki i Zięcia na nowym mieszkanku😊
Pozdrawiam najserdeczniej kochana i życzę dużo zdrówka i uśmiechu😀🌼🍀☕
W zasadzie emeryturę zacznę od września, mam nadzieje, że tez będzie mi się wiele chciało:-)
UsuńCieszę się, że tez miło spędzasz czas, zdrówka i dobrego nastroju, Morgano!
Jak sobie umilam dni? Odkryłam, że można nic nie robić i też być szczęśliwym :) No, może nie tak całkiem nic, bo obiad sam się nie zrobi, zakupy też same nie przyjdą, ale jak można zrobić to w formie niezbędnego minimum, to ja korzystam. I czytam. Nadrabiam zaległości książkowe. I już myślę o wczasach. Tam to dopiero będę robić wielkie nic, bo nawet gotować nie będę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
O właśnie, gdy na wyjeździe nie trzeba gotować to już super, prawda?
UsuńW ogóle, to oddawanie się przyjemnościom jest super!
Te kluski z naleśników to ciekawa sprawa.
OdpowiedzUsuńKochana, ja nie mam wakacji. Pracuję non stop czasami także w weekendy.
To chyba nie całkiem tak, jak chciałaś, ale rachunki płacić trzeba...
UsuńUwielbiam te koguty maślane ;)
OdpowiedzUsuńSmaczne są i delikatne:-)
UsuńNajpiękniejszy widok to wnuś, który jest zainteresowany światem, choćby to była tylo zabawka.
OdpowiedzUsuńSerdeczności
Zainteresowany i pogodny, duma rodziców i największe szczęście:-)
UsuńNaleśniki raczej się nie marnują, ale zrobienie z nich makaronu z sosem to bardzo ciekawy pomysł.
OdpowiedzUsuńW tym roku jakoś mam mniejszą ochotę na lody niż wcześniej... Choć gdybym mogła się przenieść do pewnej barcelońskiej dzielnicy, to z tamtejszych dwóch lodziarni bym pewnie jadła codziennie. :D
Mnie niezmiennie fascynuje, że Azjaci na filmach czy na nagraniach na facebooku jedzą tymi pałeczkami jakby to było takie super proste - ja się staram, ale ostatecznie sushi często ląduje w palcach. :)
Syn mnie uczył, ale nie mogę przyswoić, choć na drutach robię, to chyba palce sprawne?
UsuńFaktycznie różności.
OdpowiedzUsuńTaki kociołek:-)
Usuń