Brakowało nauczycieli już w ubiegłym roku szkolnym, alarmowali dyrektorzy, informowały związki zawodowe, dziwili się rodzice.
Nauczycieli brakowało z wielu powodów, odchodzili na emeryturę, zmieniali miejsce pracy, leczyli aparat głosu lub psychikę, umierali ( na covid, nowotwory, zawały).
Wielu odeszło z zawodu także w tym roku, nawet nauczyciele nagradzani, wybierani w rankingach, zapaleńcy z pasją.
Pan minister od edukacji nie widzi problemu, wręcz przeciwnie, każe czekać do września, bo zawsze bywały braki. Strajki sprzed pandemii pokazały, jak małe poparcie, a nawet wrogość spotykają nauczyciele ze strony opinii publicznej, a zwłaszcza rodziców uczniów.Niepokoi zwłaszcza odchodzenie ze szkół nauczycieli przedmiotów ścisłych i zawodowych, o których coraz trudniej, bo jeśli można załatać braki wśród nauczycieli historii, języka polskiego, plastyki, tak nie znajdzie się nauczyciela mechatroniki, elektromechaniki, obsługi obrabiarek cyfrowych, wymiarowania itp. Zresztą, jak wygląda to łatanie etatów w szkołach, to wiedzą tylko nieliczni, może niektórzy rodzice, którzy dziwią się, że syn/córka część lekcji spędza w świetlicy szkolnej.
Dlaczego odchodzą? Przyczyn jest wiele:
- niezrealizowane obietnice podwyżek nauczycielskich zarobków ( przemysł i szkoły prywatne dają na starcie 2-3 razy tyle)
- biurokracja i sprawozdawczość, zabierające czas na inne czynności
- mnóstwo dodatkowych obowiązków poza planem pracy ( za podobne dodatkowe czynności w innej firmie są premie i nagrody, nawet raz na kwartał lub po wykonaniu projektu)
- długi i skomplikowany awans zawodowy, uwarunkowanie kariery od czynników niezależnych od nauczyciela
- realizowanie (często wbrew sobie) wprowadzanych ostatnio zmian w systemie oświaty ,
- wypalenie zawodowe i wygórowane oczekiwania ze strony różnych podmiotów, bez należytego wsparcia merytorycznego i psychologicznego ( nie radzisz sobie? zmień zawód)
- lekceważące, wobec postulowanych przez środowisko zmian, stanowisko władz oświatowych (pozorne konsultacje, oszukiwanie opinii publicznej, pogardliwe wyrażanie się o nauczycielach i zarzucanie niekompetencji)
- zapowiadane oszczędności w szkołach i innych placówkach oświatowych, które wedle władz generują zbyt duże koszty, zwłaszcza szkoły średnie
- nadszkoleniowość (zmuszanie nauczycieli do ciągłego uczestnictwa w kursach, warsztatach, studiach podyplomowych, które nie wnoszą do ich warsztatu pracy niczego wartościowego, ale dyrektor czy kurator mogą pochwalić się , ze jego pracownicy ustawicznie dokształcają się)
Pewnie nie wszystko wymieniłam, bo i całe spektrum problemu trudno ogarnąć.
Nie zdziwcie się jednak, gdy w szkole, którą wybrało Wasze dziecko/wnuk/siostrzeniec nagle nie będzie naboru na wymarzoną specjalizację, bo dyrektorowi nie udało się namówić nauczyciela, by zrezygnował z pracy w dużej firmie na rzecz szkoły, gdzie wprawdzie jest dłuższy urlop, ale odpowiedzialność i zakres obowiązków są większe, a zarobki niestety mniejsze.
Średnia wieku nauczycieli, jak i pielęgniarek bardzo wzrosła, młodzi ludzie nie garną się do tego zawodu, a uczniowie wolą młodych pedagogów.
Jeśli macie dodatkowe informacje lub własne refleksje, chętnie poczytam w komentarzach.
JoAsiu ♥️
OdpowiedzUsuńwszystko o czym napisałaś jest niestety bardzo smutną prawdą..
..pochodzę z rodziny nauczycieli z Dziada Pradziada, więc temat jest mi znany i bliski.. miałam podtrzymać tradycję rodzinną, ale wyłamałam się
i chyba dobrze zrobiłam?
- pozdrawiam Cię najserdeczniej i najcieplej, życzę uroczej niedzieli ♥️
Jeśli czujesz, że zrobiłaś dobrze, to tak jest!
UsuńDobrego tygodnia:-)
ciekaw jestem, jak wielu nauczycieli odchodzi z powodów programowych... chodzi o sytuację, gdy nauczyciel dochodzi do wniosku, iż państwowa edukacja jest nią tylko z nazwy, a faktycznie jest to pralnia mózgów a la czarneku i nie wyrabia się w tym psychicznie...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Na pewno część z takich powodów odeszła, u mnie to przyspieszyło decyzje o emeryturze, bo mogłabym jeszcze pracować, ale dziękuję, nie chcę brać w tej szopce udziału.
UsuńTak niestety jest. Mój brat przez dwa lata pracował jako nauczyciel przedmiotów zawodowych i odpuścił, bo system jest demotywujący, a on w swojej firmie w tym czasie mógł zarobić dużo więcej. Do tego wielu dyrektorom wciąż wydaje się, że są bogami i zapominają, że to gra zespołowa zawsze przynosi najlepsze efekty.
OdpowiedzUsuńO tak, często dyrektor zapomina, że nauczyciel nie jest niewolnikiem i po pracy ma życie prywatne...
UsuńCzytałam o zmianach w awansach- wracamy do mianowanego po 4 latach. Potem tylko dyplomowany.
OdpowiedzUsuńTyle razy były wymienianie przyczyny odejścia nauczycieli z zawodu, że trudno coś nowego dodać. Dodam tylko, że odkąd pamiętam (42 lata) w oświacie działo się nie najlepiej- to była równia pochyła w dół. No i w końcu dotarła do dna. Mówię o polityce oświatowej, by nauczyciele nie odebrali tego, że ich oceniam negatywnie ( trochę dało by się, bo nie wszyscy są wspaniali)
Każdy ma prawo do negatywnej oceny, w każdym środowisku są czarne owce, ale tak jak w przypadku sędziów - nie wszyscy kradną w sklepie spodnie, tak i wśród nauczycieli nie ma samych niedouków i leni, co to za dużo wakacji mają i jeszcze podwyżek żądają(to oczywiście uogólniona opinia niektórych rodaków)
UsuńOświata nigdy nie była dopieszczana a nawet jakby wręcz przeciwnie. Wystarczyłoby prześledzić, kogo kierowano na ministra oświaty... nieciekawe postacie i nieciekawe ich pomysły. O Kuberskim to nawet dowcipy hulały. Może dałoby się ze dwie, trzy osoby pozytywnie wyróżnić. Dlaczego tak się dzieje, nie umiem powiedzieć. A efekty są, jakie są! :(( BBM
OdpowiedzUsuńDowcipem jest, że narzekaliśmy na Giertycha, a teraz wspominamy go czule ;-)
UsuńWszelkie zmiany i reformy to pozory...
Powtórzę się, bo to już napisano wielokrotnie. Coraz większa roszczeniowość rodziców w stosunku do szkoły i nauczycieli też nie zachęca do tego zawodu. I brak szacunku dziecka (młodzieży) do nauczyciela też. Jeśli miałabym borykać się z tego typu problemami za kiepską pensję- niestety, poszukałabym spokojniejszej pracy.
OdpowiedzUsuńWłaśnie z tych powodów nie podjęłam po studiach pracy nauczyciela, choć zawsze o niej marzyłam...
UsuńZdarzają się wspaniali rodzice, opiekunowie, przyjaciele szkoły i tylko dzięki temu nie wszyscy odeszli z zawodu...
UsuńZawód nauczyciela wydaje mi się być bardzo trudną pracą.
OdpowiedzUsuńPrawdę mówiąc nie mogę sobie wyobrazić wieloletniej pracy w tym zawodzie.
W Australii zarobki nauczyciel to również wrażliwy temat chociaż przed chwilą spojrzałem na oficjalne dane i wydaje mi się, że nie jest tak źle - nauczyciel w szkole podstawowej - zarobek A$72,000 - A$85,000 rocznie.
Oficjalne dane z Australii niewiele mi mówią, słaba jestem z ekonomii. Strajkowaliśmy nie tylko o podwyżki, bardziej o rzetelne reformy, o sprawczość i wysłuchanie problemów, pieniądze są oczywiście ważne, by móc choćby korzystać z kultury i nie zarabiać prawie najniższej krajowej, a już blisko...
UsuńU mnie jest podobnie. Mlodziez pragnie zawodu ktory jest ogolnie mowiac nie fizyczny. Chca pozycji jednym slowem a nie pracy.
OdpowiedzUsuńW miescie mamy dwoch szewcow, obu w podeszlym wieku i sa bardzo doceniani mimo iz ogolny trend jest taki iz butow sie nie naprawioa tylko wyrzuca. Jednak maja rece pelne roboty tym bardziej ze naprawiaja walizki, torebki. Niedawno czytalam na mej sasiedzkiej stronie o potrzebie fachowca od bardzo starych, stojacych zegarow bo wlasciciel chcial swojemu naprawic mechanizm wybijajacy kwadranse i godziny - i znalazl! Wyszlo ze mamy jednego jedynego w miescie. Powiedz ilu mlodych chcialoby sie przyuczyc do takiego zajecia skoro moze byc np programatorem? Zauwazylam ze np krawcowe to kobiety w starszym wieku - nie ma mlodziutkich krawcowych.
No tak, informatyk, bankier, prawnik, prezes firmy - te zawody/stanowiska są dobrze płatne, a młodzież ma inne dziś priorytety. Niektórzy marzą, by nie pracować, a zarabiać w mediach.
UsuńAle co zrobimy, gdy wszyscy zostaną youtuberami, kto nam chleb upiecze?
Przypomniało mi się "przekleństwo" - obyś cudze dzieci uczył. To jedno, a drugie co mi przyszło na myśl - takie będą Rzeczypospolite jako ich młodzieży chowanie. Bez cudzysłowu, bo nie wiem czy dokładnie przytoczyłam. Tak więc szkoda gadać....😕
OdpowiedzUsuńMam koleżankę, wielką pasjonatkę pracy z dziećmi. Leczy się psychiatrycznie, bo nie może pogodzić się z brakiem motywacji u uczniów, z powierzchownym traktowaniem wiedzy, z lekceważącym stosunkiem rodziców do wymagań szkolnych. Zapadła na depresję. Do szkoły raczej już nie wróci...
UsuńWcale się jej nie dziwię. Sytuacja jest koszmarna, a przyszłość jaka? Pytanie bez odpowiedzi...
UsuńBędę obserwować na emeryturze...
UsuńPracowałam w wielu szkołach, choć nie jestem nauczycielem, mam więc ogląd jakby z boku i widzę to tak: na nauczycieli spada tyle pracy dodatkowej, często niepotrzebnej, że nie mają czasu zająć się spokojnie tym, do czego są powołani i za co im się płaci. Te wszystkie wymagane "michałki" są dla nauczyciela upokarzające. Jakby ciągle musiał udowadniać, że pracuje. A przecież to jest naprawdę ciężka praca. Niech ktoś spróbuje, a szybko się przekona, że na 7-mej lekcji niczego. mądrego się już nie urodzi.
OdpowiedzUsuńTo prawda. Gdy np. wprowadzono tzw. halówki czyli 2 godziny darmowej pracy nauczyciela poza planem lekcji, musiałam opracować program zajęć z uczniami w bibliotece i dokumentować, co robię na każdej godzinie...to chore przecież, jakbym oprócz tego pracowała z samymi książkami, nie z dziećmi.
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńNic dodać, nic ująć...
Może taki filmik niby-satyryczny jeszcze:
https://youtu.be/gCObZjzFv-8
Pozdrawiam:)
Widziałam to, a najgorsze, że to wcale nie śmieszne:-)
UsuńChętnie odeszłabym tak jak stoję. Nie mogę, bo do emerytury jeszcze mi brakuje dobrych paru lat, a na inną pracę z tak durnym wykształceniem nie mam szans...
OdpowiedzUsuńTwój komentarz był w spamie, och jak mnie blogger wkurza!
UsuńWiele osób jest w podobnej sytuacji, jedyne pocieszenie, to fakt, że jesteś młodsza ode mnie;-)
Nie dziwię się, ze nauczyciele odchodzą ze szkoły. Gdy jeszcze pracowałam, najbardziej denerwowała mnie biurokracja, bo nikomu nie była ona potrzebna.. Pamiętam, ze jeden z naszych matematyków miał napisać sprawozdanie i w połowie tegoż sprawozdania napisał: "Kto do tego miejsca doczytał, temu stawiam wódkę". Oczywiście żaden kurator się nie zgłosił ani nie miał pretensji do naszej dyrektorki o ten wtręt.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Bardzo dowcipnie napisał, ale nasza dyrektorka by tego nie puściła, nie ma podobnego poczucia humoru;-)
UsuńBardzo przygnębiająca ta wyliczanka 😥 Nasz obecna księgowa to była nauczycielka, też opowiadała, ile czasu traconego na pierdoły... a że przy tym nie obarczona rodziną, to wiecznie obciążana dodatkowymi obowiązkami i wyjazdami, no bo przecież inni mają dzieci.
OdpowiedzUsuńO tak, to powszechna praktyka, nie tylko w szkołach zresztą, do tego pytania typu: gdzie ci się tak śpieszy, co wy robicie w domu, cieszcie się, że nie pracujecie w soboty itp.
UsuńU nas w Belgii są bardzo poważne braki nauczycieli i raczej nic nie wskazuje, by miało się poprawić. Szkoły średnie wszędzie publikują i wysyłają ogłoszenia, że szukają nauczycieli do takich czy innych przedmiotów, a są to wszystkie możliwe przedmioty. Media ciągle trąbią o brakach. U nas jednym z powodów jest spory wzrost liczby uczniów, ale też rosnące oczekiwania wobec nauczycieli (dopasowywanie do indywidualnych potrzeb każdego ucznia, w tym różne diagnozy uczniów i inne problemy zdriwotne, które nauczyciele muszą ogarniać), zarobki bez szału, rosnąca upierdliwość rodziców i uczniów, braki nauczycieli tworzą sytuację tych co pracują coraz gorszą (zachrzan coraz większy), a tu wypalenie, stres itd jest kolejnym powodem do wypadania nauczycieli z rynku… Młodzi nie chcą być nauczycielami, bo to nudny, mało prestiżowy zawód bez perspektyw a ciężki i słabo płatny. Z każdym rokiem mniej jest chętnych na studia nauczycielskie. Rząd nad tym myśli, ale nic wiele nie wymyślił… próbowali np z prywatnego sektora ludzi przyciągnąć, jakieś finansowe atrakcje pododawać i takie tam, ale póki co czarno to raczej widzę
OdpowiedzUsuńDzięki za info, nie wiedziałam, że także w Belgii bywają takie problemy. Zresztą nie tylko oświata wymaga reform i dofinansowania, niedawno czytałam na lokalnej stronie, ze nasz szpital cierpi spore braki kadrowe, strach chorować normalnie.
UsuńMoże władza ma nadzieje, że emeryci popracują do śmierci...
A wielu przecież nauczycielom zazdrości bo mało godzin pracy, długie wakacje, ferie, przerwy świąteczne, praca przeważnie siedząca 😊. Każdy medal ma dwie strony.
OdpowiedzUsuńKażdy widzi, to co chce zobaczyć, ja też nie znam specyfiki wielu zawodów. Zawsze lepiej u innych. Mam sąsiadkę, która zawsze mi wytykała ferie i "przywileje", ale gdy jej córka zaczęła pracę w szkole, zaczęła witać mnie narzekaniami na uczniów, rodziców, dyrektora córki...
UsuńW naszej szkole nikt nie odchodzi (jedynie Ci co przechodzą na emeryturę), chociaż to chyba rzeczywiście ewenement...
OdpowiedzUsuńU nas kilka osób rozważa odejście, czekają , co będzie po nowelizacjach różnych i z nowym dyrektorem...
UsuńGdyby nie biurokracja, to może bym się poważnie zastanawiała nad pracą w szkole... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPan Czarnek obiecuje ograniczenie biurokracji, ale jak znam życie, to jedną wadę zastąpi inną, byśmy nie mieli za dobrze.
UsuńPrzy tym ministrze i rządzie to i tak dziwota, że nie odeszli wszyscy.
OdpowiedzUsuńMarek z E
Też tak myślę, ale wielu jest jeszcze pasjonatów, nie tak łatwo ich zniechęcić, na szczęście dla szkoły.
UsuńWnuczka nauczyciela, córka nauczycieli,siostra nauczycielki, żona nauczyciela , matka nauczyciela..... to wszystko ja....
OdpowiedzUsuńMógłbym bardzo długo pisać/kiedyś już na blogu u siebie pisalam/....Wydaje mi się że nauczyciel nigdy nie był u nas tak bardzo lekceważony jak teraz....No i nigdy nie miał tak zacofanego ministra....
Nawet nie zacznę dyskusji o ministrze, a z emerytury cieszę się jak dziecko:-)
UsuńJa z nauczycielami moich dzieci mam bardzo dobre wspomnienia, zwłaszcza z czasów podstawówki i gimnazjum- ale to była szkoła społeczna i nauczyciele z pasją i entuzjazmem. Natomiast gdyby w Twoim wyliczaniu wstawić zamiast "nauczyciel"- "lekarz" lub "pielęgniarka"- nadal wszystko byłoby prawdą. A nasi rządzący już od lat lekceważą te dwa obszary, oświatę i ochronę zdrowia. Oraz solidnie skłócają społeczeństwo napuszając ich na przedstawicieli tych zawodów. Jak to mówią- głupimi łatwiej rządzić. Schorowanymi pewnie też
OdpowiedzUsuńMasz rację, w naszym szpitalu głośno o brakach kadrowych i innych problemach, a w przychodni byłam świadkiem płaczu pielęgniarki z powodu przeciążenia pracą i traktowania przez pacjentów.
UsuńSzkoły społeczne i prywatne to inne finansowanie i odmienne podejście wszystkich podmiotów, a uczniowie wiedza po co chodzą na zajęcia.
Dzięki, że wpadłaś.
Mnie to chyba nic nie mogłoby przekonać do zostania nauczycielką, nawet taki drobiazg jak konieczność prowadzenie szkolenia w pracy była dla mnie bardzo uciążliwym zadaniem. ;) A jeśli ktoś ma takie powołanie, to realia mogą skutecznie zniechęcić. Z tym 2-3 razy tyle na start i premiami w prywatnych przedsiębiorstwach bym nie przesadzała, ale jednak ma się lepsze perspektywy finansowe i więcej możliwości, choćby to, że jak się jedna praca nie podoba, to można szukać innej, a zmiana jednej szkoły na inną nie zmieni istoty problemu. Bezrobocie też obecnie jest małe, więc to niezbyt kusząca propozycja. Tym bardziej, jeśli ktoś uczy przedmiotów zawodowych czy języków.
OdpowiedzUsuńAle na przykład mój lektor języka z zawodu jest nauczycielem instrumentu, pracuje w publicznej szkole muzycznej i nie narzeka - zarobki bez szału, ale za to dużo wolnego i chyba mniej obowiązków niż w zwykłej szkole, lubi też to swoje zajęcie. Tylko że on tymi zajęciami językowymi dorabia...
No powiem Ci, że gdyby mój syn miał pracować w szkole, to chyba nie zostałby długo, jego zarobki, a moje, to ... szkoda gadać.
UsuńWielu nauczycieli dorabia, ale nie każdy może, a poza tym, praca na kilku etatach nie pomaga kreatywności i efektywności na żadnym z tych etatów, nie oszukujmy się, a zebrania, sprawozdawczość itp.? ile tak można ciągnąć?
On akurat zapytany mówi, że woli uczyć muzyki niż języka i jest pod wrażeniem liczby szkół muzycznych w Polsce (na Śląsku to chyba w co drugim mieście), ale moim zdaniem nauczanie języka mu bardzo dobrze idzie. Tylko że szkola muzyczna to też nie to samo, co zwykła, co było widać choćby, gdy porównywali doświadczenia z nauczycielkami z tych drugich...
UsuńJa bym do szkoły nie poszła nawet, gdyby dobrze płacili. Chociaż wtedy kusiłoby mnie zostanie ma uczelni. ;)
U nas też jest szkoła muzyczna. Pracuję z koleżanką od muzyki, prowadziła też chór i zespół taneczny, miała wychowawstwo, i jeśli nawet ona czuje się wypalona, to koniec świata!
UsuńDlaczego nauczyciele odchodzą ? Bo zmądrzeli , bo wreszcie sami się zaczynają cenić . I tak o wiele za długo zginali kark i dawali sobą pomiatać.
OdpowiedzUsuńMyślę, że gdyby niektórzy mieli więcej odwagi, a inni ciekawsze propozycje, to zostaliby sami seniorzy przed emeryturą.
UsuńIlu nauczycieli - tyle powodów do odejścia z zawodu. A ja za tydzień znów spotkam na rodzinnej imprezie przyjaciółkę bratowej i po raz enty usłyszę, jak kto nauczycielom dobrze, bo tak dobrze zarabiają i mają tyle wolnego... I już mi się nawet nie chce strzępić języka, że skoro to taki miód, to mogła go spijać codziennie...
OdpowiedzUsuńPewnie się cieszysz, że jeszcze trochę i praca w szkole będzie tylko wspomnieniem :)
Każdy dzień bliżej 1 września i rozmowy z koleżankami utwierdzają mnie w podjętej decyzji, a już miałam telefon z pracy, czy nie przyjdę pomóc przy podręcznikach....
UsuńZa żadne pieniądze!
głupimi łatwiej rządzić, więc nauczyciele z punktu widzenia władzy są zbędni, albo szkodliwi. robią więc co mogą, żeby tych, którym się chce zniechęcić. i jak sama widzisz - udało się! będziemy mieli niedouczone pisklęta, które z telewizji i internetu będą czerpać to, co im doktryna raczy podrzucić. kto znajdzie w sobie wystarczające pokłady energii zmieni zawód, a pozostali będą coraz bardziej rozgoryczeni.
OdpowiedzUsuńPani Zalewskiej i panu Czarnkowi wybitnie się udało!
UsuńProtesty kobiet na czarnych marszach już pokazały, gdzie rządzący mają zdanie ludzi ... Wszystko można zmienić, tylko trzeba chcieć. Na pewno się jakoś da. Moje koleżanki ze studiów podyplomowych też dwie mówiły, że zrezygnują z pracy nauczyciela, i jedna to zrobiła.
OdpowiedzUsuńJak słyszę studia podyplomowe, warsztaty, kurs kwalifikacyjny, to tylko jedno mam na myśli - naciąganie na kasę przez firmy wątpliwej jakości. No może studia podyplomowe jakoś się wybronią na niektórych kierunkach, o ile kolejny minister nie unieważni ich przydatności...
UsuńTa podyplomówka akurat była na uniwersytecie. Też może się zdarzyć.
UsuńMoja też na uniwerku , ale i tak straciłam uprawnienia, ot widzimisię ministra.
UsuńWszystko co napisałaś jest prawdą... prawie nic dodać, nic ująć. Miałem tych szkoleń od groma... polski, angielski, niektóre przedmioty informatyczne, bibliotekarstwo (to w skrócie, bo nawet już zapomniałem pełnej nazwy :-) ) nie licząc szkoleń, także tych promujących całkowicie inne podejście do nauki przedmiotów zawodowych - potrafiłem tworzyć programy do modułowego nauczania w kształceniu zawodowym i... kiedy odchodziłem z dyrektorskiego stołka, zaproponowano mi 1/2 etatu w bibliotece, do której prowadzenia miałem jedyny uprawnienia (drugą połowę etatu moja następczyni dała wf-menowi i rusycystce :-) ), a jak zapewne wiesz KN zapewniała mi cały etat po odejściu z dyrektorowania. Dzisiaj śmieję się z tego, bo ponoć zmieniło się... na gorsze. Będę upierał się przy stwierdzeniu, że edukacja zeszła na płazy bezpośrednio po transformacji ustrojowej i póki jeszcze cokolwiek pamiętam, potrafię to udowodnić. Dzisiaj dominuje bylejakość, co oczywiście nie oznacza, że brak jest dobrych nauczycieli, ale ten szkaradny system nauczania pod egzaminy, kombinowanie jak tu dowalić uczniom i nauczycielom, jak wychować dzieci i młodzież, aby wcisnąć im do głów wiedzę, która nigdy w życiu się im nie przyda, jak z jednej strony oduczyć uczniów od czytania książek ucząc ich jednocześnie powtarzania precyzyjnych odpowiedzi na przygotowane przez egzaminatorów pytania... ani samodzielnego kroku w lewo lub w prawo, a z drugiej hodować parę procent geniuszy, co połkną każdą cząstkę wiedzy, aby popisać się przed mamą i tatą... a jeśli dodamy do tego obniżającą się bezustannie rangę nauczycielskiego zawodu, także pod względem uposażeń, to otrzymamy taki obraz polskiej edukacji, jaki odpowiada obecnej władzy - wyprodukować ludzi biernych, miernych, ale posłusznych... posłusznie chodzących na wybory z siatką, do której włożono pęto wyborczej kiełbasy.
OdpowiedzUsuńSmutna prawda, zawód bibliotekarza w szkołach umiera, dzieciaki najchętniej czytałyby streszczenia lektur, a imprezy propagujące czytanie nie przekładają się na wzrost czytelnictwa.
UsuńRozdawnictwo, w tym darmowe podręczniki dołożyły nam bezsensownej pracy, a uczniowie nie szanują darmowych książek.
Dzieciaki nie chcą się uczyć, bo jakoś to będzie, przecież cała rodzina nieraz żyje z zasiłków.
Sama zrezygnowałam z pracy w szkole bo po prostu klimat jest okropny. Ja bym jeszcze dodała paskudne nastawienie nauczycieli do siebie. Jakaś chora zawiść i rywalizacja. O tym mało się mówi. A taka jest rzeczywistość. Nie każdy ma na tyle siły by przebić przez wrogie zachowanie "kolegów" z pokoju nauczycielskiego. Myślałam, że tylko ja miałam pecha i trafila. Na paskudną kadrę. Później przypadkiem rozmawiałam z koleżankami po studiach. Miały podobnie albo i gorzej. Prawda j taka, że nauczyciel nauczycielowi wrogiem. Tylko mało się o tym mówi.
OdpowiedzUsuń... mam bardzo podobne spostrzeżenia...
UsuńMyślę, że wielu z nas zdaje sobie z tego sprawę, ale masz rację, za mało się mówi. Nigdy nie podobały mi się stosunki w tzw. pokoju nauczycielskim, sama doświadczyłam przykrych sytuacji, dlatego postanowiłam, że będę zwalczać podobne zachowania, zwłaszcza doświadczonych belfrów wobec młodych. Inna bajka to postawy dyrektorów, związkowców, och można by książki pisać , a i tak mało kto by uwierzył.
UsuńSystem płac demotywujący, stosunek państwa do misji nauczycieli deprywujacy, szacunek władzy do nauczycieli zerowy (chodzi mi o pracowników niezwiązanych z pisem) etc. To wszystko zniechęca, a nie zachęca. Oczywiście wielu nauczycieli, także tych, którzy obecnie krytykują władzę, nie jest bez winy, bo wielu na tę władzę głosowało! Temat morze. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńGłosowało, a i sami nie ułatwiają sobie relacji w pracy, ale podobnie jest chyba w każdym zawodzie...
UsuńTo tragedia :( Brak nauczycieli na dłuższą metę oznacza albo całkowite zamykanie szkół, albo zapychanie braków ludźmi z klucza partyjnego, którzy do szkoły czy uczniów nie powinni nawet na kilometr podchodzić, a już co dopiero tłuc młodym do głowy partyjną propagandę (bo przecież nie rzetelną wiedzę, na tej nigdy żadnej władzy specjalnie nie zależało...).
OdpowiedzUsuń...a wszystkie reformy są pozorowane i głosy świetnych pedagogów wskazujących na istotne problemy są lekceważone lub sprowadzane do żądań o wyższe pensje...
UsuńMoim zdaniem zawód nauczyciela nie jest doceniany. Wiem coś o tym, bo mam dwie siostry nauczycielki. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWięc wiesz, o czym piszę, dziękuję za komentarz.
UsuńWszystko zostało już powiedziane. Mierzi mnie ta cała otoczka, roszczeniowi rodzice, bezsensowne rozporządzenia itp. Uczę przedmiotów zawodowych i mam nadzieję wymiksować się w końcu ze szkoły. Chociaż chciałam kilka lat temu, to i tak do szkoły wróciłam. Taki paradoks. Zobaczymy.
OdpowiedzUsuńMój mąż także uczy przedmiotów zawodowych , a zajęcia warsztatowe , zwłaszcza z uczniami szkoły specjalnej dobijają go maksymalnie, ale nie dziwota, po 41 latach pracy?
UsuńCiekawa byłaby też odpowiedź na pytanie dlaczego zostają :)
OdpowiedzUsuńNa pewno, ale chyba dla niektórych nie byłyby to chwalebne przyczyny...
Usuń
OdpowiedzUsuńCzasy się zmieniły, a wiele instytucjach jakby czas stanął. Szkoła nie jest wyjątkiem. Postawię śmiałą tezę, że wielu nauczycieli dochodzi do granic w każdym obszarze. Kukiełki na kierowniczych stanowiskach siedzą za swoim biureczkiem i widzą to, co chcą wiedzieć.