Podobno wszystko już było, nawet gospodarka wymienna, gdy ludzie zamiast płacić za dobra i usługi wymieniali się tym co zdobyli lub sami wyprodukowali.
Dziś trudno to sobie wyobrazić, bo mamy banki, waluty, konta, płacenie telefonem itp.
Ale gdyby tak popuścić wodze fantazji i zastanowić się, jakie usługi lub wytwory własnych rąk możemy wymienić na inne, których sami nie potrafimy lub nie mamy możliwości wyprodukować?
Pamiętam sama, że już w szkole pisałam wypracowania dla koleżanek, jako nastolatka nauczyłam się szyć i dziergać na drutach i szydełkiem, dzięki czemu później dorabiałam do pensji. Gdzieś tam po drodze nauczyłam się gotować, ale tego nie zgłosiłabym jako usługę, natomiast mąż piecze pyszne drożdżówki, więc na wymianę jak znalazł.
Mogę myć okna, ale prasować nie cierpię. Gdybym nie wyniosła do biblioteki szkolnej i publicznej mnóstwa książek swoich i syna, to miałabym na wymianę.
Sąsiadki skorzystały z usługi pisania CV lub rozliczania podatku, co "wymieniły" na kawę i słodycze, my z kolei oddaliśmy córce sąsiadki meble na działkę, a dostaliśmy owoce z działki...
Kiedyś jakaś starsza pani zadzwoniła do telewizji, że ona nie może Ukraińcom przesłać pieniędzy, bo biedna jest, ale może dzieci popilnować.
Każdy ma jakiś talent, cenne umiejętności, niektórzy mogą pochwalić się znajomością kilku języków lub uprawiają rzadki fach.
Zdarzają się właściciele lasów, sadów, jezior i wysp, zamków, ogromnych księgozbiorów lub płytotek...
Gdybyście mieli wpisać się na listę wymiany usług i towarów, co wpisalibyście w rubryce umiejętności , a co w rubryce towar?
Pogodnego weekendu, kochani, ! niech słońce grzeje , a humor dopisuje:-)
Mogłabym/podobnie jak Ty/ umyć komuś parę okien za wyprasowanie sterty upranych rzeczy.
OdpowiedzUsuńNo i przewodnictwo po Warszawie po polsku angielsku rosyjsku i jeszcze w języku Esperanto.
To chyba wszystko usługi ?
Sama chętnie skorzystałabym z przewodnictwa, ale prasować nie lubię, mogę wymienić na blachę placka:-)
UsuńTak właśnie, nazywało się to - handel wymienny jak wspomniałaś, dobrze prosperujący w czasach dawno minionych, np. jak jeszcze w ogóle nie myślano o pieniądzu. Co to były za czasy.
OdpowiedzUsuńW moim przypadku w grę może wchodzić zarządzanie czyimś domem i rodziną, w sensie dietetyki i aktywności fizycznej. Taki majordomus... ha ha... Polonka54
Pozdrawiam serdecznie...
Z porad dietetycznych i indywidualnego treningu wiele osób korzysta.
UsuńKiedyś rozmawiałyśmy z koleżankami w pracy, by urządzać spotkania na emeryturze co miesiąc - jedna chciała grać na pianinie, inna przyniosłaby wino własnej roboty, trzecia ciasto, czwarta zapiekankę, a wszystkie swoje robótki na drutach:-)
No i? Będzie coś z tego?
UsuńNa pewno, czekamy, aż wszystkie z grupy będą na emeryturze, zwłaszcza ta od pianina:-)
UsuńCałkiem poważny temat.
OdpowiedzUsuńJuż sporo lat temu stwierdziłem, że nie mam ludziom dookoła niczego do zaofiarowania.
Mam znajome w moim wieku, jedna prowadziła bibliotekę w szpitalu, inna odwiedzała szpital dziecięcy i czytała dzieciom książki, ale one mieszkają w krajach urodzenia.
Na pewno masz, choćby odprowadzenie dziecka do szkoły:-)
UsuńMyślę, że idą takie czasy, iż wymiana towarowa między ludźmi stanie sie codziennością. Przepraszam, że ja znowu o prądzie, ale jako go zabraknie i nie działać będą w sklepach kasy fiskalne, wtedy ludziom pozostanie obrót gotówką( jesli ją będą mieć), ale miejsc takich będzie niewiele, no i właśnie wymiana towarowa. Ja komuś cukier, ktoś mi ziemniaki, ja komuś konfitury, ktos mi masło...
OdpowiedzUsuńA co do moich umiejetnosci, to nie mam jakichs szczególnych. Tu na wsi wiekszosc to potrafi, bo bez tego by nie przetrwała. Ale tak na szybko...Robię dobre przetwory, piekę pyszny chleb, jestem dobra w koszeniu trawy, no i umiem robić zastrzyki. Umiem i lubię też słuchać ludzi...
Przetwory i chleb to bardzo cenne, a i zastrzyki, sama szukałam kiedyś pielęgniarki do robienia zastrzyków mężowi.
UsuńUmiejętność wysłuchania człowieka, to dziś bardzo cenne!
Już to przerabiałam za PRL/u i wolałabym nie przerabiać tego ponownie... za bardzo mnie tamto życie zmęczyło .
OdpowiedzUsuńTeż wolałabym, zwłaszcza bez załatwiania przez znajomości wszelkie, ale bywa że trzeba sobie radzić jakoś...
UsuńLubie rozmawiać, więc bez problemu mogłabym dotrzymywać towarzystwa ludziom starszym, natomiast tak jak wyżej napisała @Yolanthe, nie chciałabym powrotu kaprawych czasów.
OdpowiedzUsuńDla wielu samotnych osób to cenna usługa i mam nadzieje, że taka wymiana pozostanie w sferze dobrowolności i życzliwości.
UsuńBoję się, że już niewiele mam do zaoferowania, ale pogadać zawsze mogę! ;)
OdpowiedzUsuńA moje uzupełnienie znowu poleciało do spamu! :((( BBM
Usuńznalazłam w spamie, ile moich zniknęło, to nie liczę nawet...
UsuńZnowu zapomniałam!!! Tam , nieco wyżej to też ja- BBM. Kompletnie tego nie rozumiem- raz się podpis pokazuje, raz nie i nawet nie wiadomo, od czego to zależy. I na różnych blogach różnie!- kręćka można dostać. ;(
OdpowiedzUsuńKtoś chce nas zniechęcić do blogowania...
UsuńOstatnio właściwie niewiele robię pożytecznych rzeczy, powiedziałabym, że po prostu żyję. A kiedyś? Dziergałam na drutach i szydełku, szyłam dla siebie i czasem dla dziecka, robiłam biżuterię z koralików, robiłam sporo prac techniką decoupage, malowałam i rysowałam.Nie lubię prasowania, więc mam mnóstwo rzeczy, które tego nie wymagają i systematycznie używam dobrych płynów do płukania tkanin, co z bardzo starannym rozwieszeniem do suszenia daje naprawdę dobre efekty.
OdpowiedzUsuńMasz wiele artystycznych umiejętności:-)
UsuńRobię podobnie i łapię się na tym, że ubieram ciągle to samo, bo odkładam żelazko na starcie...
Nie majac specjalnych talentow nie moge niczego ofiarowac na wymiane ale zdarzylo sie ze bylam kierowca i opiekunka dwoch siostr. One nie byly zupelnie mlodymi, nic nie musialam przy nich robic oprocz wozenia i tego by po szkole przebywala z nimi dorosla osoba. Rodzicom dalo to wielka pomoc i spokoj na glowie czyli wymienilam moj czas na pozyteczne, potrzebne komus uslugi.
OdpowiedzUsuńW duzej mierze istnieje u na pozycja nazwana Handyman czyli majsterkowicz - ktos majacy odpowiedzni pojazd wyposazony w mase przeroznych narzedzi i zna sie na roznego rodzaju naprawach. Ktokolwiek potrzebuje zatrudnia a taki ktos ma zapewnine utrzymanie dzieki swym zdolnosciom majsterkowicza.
Sa panie oferujace swoj czas na "posylki' ogolnie mowiac - sa najczesciej zatrudniane przez osoby niesprawne, przykute do lozka a potrzebujace kogos do zrobienia zakupow, transportu na wizyte lekarska itp. Albo nastolatki oferujace opieke nad dziecmi gdy rodzice chca miec wieczor wyjsciowy.
Towarem wymiennym jest tu czas ale i to potrzebne.
U nas istnieje przepis ze barman takiemu pijanemu odbiera kluczyki do auta a wzywa taksowke by osobnika odwiozl do domu. Albo robi to znajomy a trzezwy.
Na prowincji, u ludzi z ogrodami warzywnymi lub plantacjami, istnieje wymiana plonow, przetworow owocno-warzywnych.
Opieka nad dziećmi po szkole czy robienie zakupów dla starszych osób to częste usługi, jak słyszę wokół.
UsuńDla wielu ludzi czas to towar deficytowy!
Kilka lat temu, słyszałam albo czytałam, już nie pamiętam, grupa ludzi stworzyła sobie cuś ala spółdzielnię, wymieniali się w niej usługami. To działało na zasadzie, usługa za usługę, a może dalej działa. Członkowie grupy deklarowali zakres usług, rozliczali się godzinowo. Przykładowo: 3 godziny opieki nad dzieckiem za 3 godziny pracy majsterkowej, szczegółów już nie pamiętam, jak i tego w jakiej miejscowości oni działali.
OdpowiedzUsuńAktualnie z chęcią wymieniłabym jakieś moje prace za domowe przetwory :)
Może ktoś przeczyta Twoją ofertę?
UsuńTaka spółdzielnia to dobra rzecz, ale wymaga opracowania logistycznego planu, więc ktoś musiałby się tym zająć, ale na pewno byliby chętni:-)
Już drugi raz przymierzam się do napisania komentarza i... nie wiem, co napisać. Nie mam żadnych umiejętności ani towarów, które mogłabym "sprzedać" ludziom.
OdpowiedzUsuńA ja wiem jakie, ale nie podpowiem:-)
Usuńznakomicie mi idzie weekendowe "wujkowanie" zwierzakom pod nieobecność opiekunów... w zamian wystarczy dobre piwo i jakieś fajne jedzonko w lodówce, plus ciekawy księgozbiór na półkach, telepudło mile widziane, choć już niekoniecznie, bo na co dzień wcale nie oglądam...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
aha, jestem jeszcze dobrym "charonem" i grabarzem zwierzaków... jak Ci umiera lub już umrze kot, pies, czy kawia, to dzwoń do mnie, ja już wszystko ogarnę... nie biorę drogo, czasem nawet nic nie biorę, "czyn społeczny" taki, tylko muszę dostać na ewentualne koszta, ale to jest raczej oczywiste...
UsuńNo popatrz, szkoda że wcześniej się nie znaliśmy, bo z obu opcji skorzystałabym na pewno:-)
UsuńStwierdzam po zastanowieniu, że nie posiadam nic na sprzedaż, lub wymianę. Potrafię tak jak my wszystkie... mam na myśli kobiety - gotować, piec, robić przetwory, ładnie sprzątać / ale bez mycia okien / szyć - głównie cięższe rzeczy jak zasłony, firanki itp. Nie cierpię pracy w ziemi tzn. sadzenia, pielenia. Od dawna nie prasuję... powymieniałam garderobę na niewymagającą prasowania.
OdpowiedzUsuńLubię.... lub może lubiłam opowiadać bajki....
Mam dwie wnuczki...teraz już dorosłe z własnymi dziećmi..... gdy były w wieku 3 - 6 lat każda z osobna oczekiwała na swoją, wieczorną bajkę. Starsza żyła przygodami Jacka i Wacka, młodsza - pieskami, kotkami, niedźwiadkami, sarenkami - płakała gdy się zagubiły. cieszyła .z ich szczęśliwego powrotu. Gdy chciałam odpocząć Jacek i Wacek wyjeżdżali z rodzicami na wakacje....jeśli za bardzo się przedłużały musiałam do nich telefonować i dowiadywać się kiedy wrócą. ..
Kiedyś nagrałam bajkę o niedźwiadku....i. po latach odtworzyłam ją
4- letniej prawnuczce, Moja bajka...jedna z ulubionych jej Mamy specjalnie jej nie zainteresowała.... Przygody niedźwiadka były nudne..... ciekawsze były te oglądane w komputerze.
Także ta umiejętność opowiadania bajek nie wytrzymuje obecnie konkurencji z komputerem, nie byłaby więc już na sprzedaż.. .
Myślę, że trzeba rozgraniczyć odtwarzanie bajek z nagrania i osobiste czytanie, to zupełnie inna relacja, o czym przekonałam się w swojej szkolnej bibliotece.
UsuńHandel wymienny to nie taka głupia opcja. Chociaż lepiej, jak się go stosuje z własnej woli, a nie z konieczności. Ale zastanawiam się, za co mogłabym się wymienić i nie wiem... W szkole też zdarzyło mi się dla kogoś coś napisać (najczęściej zadania na angielski) albo zrobić pracę plastyczną, udzielałam też korepetycji, ale tak tylko po koleżeńsku - mój największy sukces pedagogiczny odniosłam, gdy na studiach kolega, któremu pomagałam, dostał wyższą ocenę ode mnie ;) - ale na korepetycje dla obcych ludzi za pieniądze nigdy się nie odważyłam. Część przysług nadaje się dla bliskich, jak przetłumaczenie czegoś czy pomoc techniczna przy czytniku czy telefonie, dla obcych już wymagałoby więcej kompetencji. Zawsze też zostają też takie zwykłe usługi niewymagające szczególnych zdolności... tyle że sprzątania ani innych prac fizycznych to ja nie lubię. :)
OdpowiedzUsuńCałkiem sporo tego, bogata oferta wymienna:-)
UsuńJa już nie będę się chwalił, bo ciągle dostaję za to bęcki.
OdpowiedzUsuńOde mnie na pewno nie:-)
UsuńStarszy, dzięki umiejętnościach fotograficznym (ma własne studio, takie hobbystyczne) i informatyczno-komputerowych pomaga znajomym, którzy z kolei pomagają mu w tym, czego, z uwagi na stan zdrowia, robić nie może. Ja, z kolei, robię mu korektę tekstów. Na więcej już dziś mnie nie stać.
OdpowiedzUsuńKorekta tekstów to działanie, które w wielu wydawnictwach i firmach kuleje, aż oczy bolą czasami, więc na pewno warto skorzystać, chyba że ktoś na tym właśnie oszczędza!
Usuńsztuka korekty faktycznie kuleje, widać to, gdy się porówna ilość byków (różnego rodzaju) w książkach wydawanych dawniej i obecnie...
Usuńp.jzns :)
No strasznie to wkurza, kiedyś wydawnictwa miały renomę, ewentualnie dołączały erratę, dziś to wolna amerykanka.
UsuńDo korekty naprawdę się przykładam. Także swoich komentarzy. Niestety, zazwyczaj po opublikowaniu :) Nie ma być "umiejętnościach" tylko "umiejętnościom" wrrrr
UsuńKomentarze na blogach to jeszcze inna para kaloszy, ja niby widzę, że dobrze, a po opublikowaniu nie ma kropek lub przecinków, a do tego emocje...
UsuńNie jestem tak do końca przeciwny handlowi wymiennemu. Teoretycznie mogę wymienić się tym, czego mam w nadmiarze (i vice versa) albo co nie jest już towarem, który mnie satysfakcjonuje. Można się wymieniać usługami, pracą: ty zrobisz coś dla mnie, ja zrobię coś dla ciebie. Natomiast nie wiem, w jaki sposób mógłbym się wymienić z zakładem energetycznym.... być może jedynie pracą na jego rzecz, ale jak tu się wymienić ze sklepem na zakupiony chleb - raczej jedynie płacąc za niego pieniędzmi.. A podatki? ZUS?
OdpowiedzUsuńOwszem w nieco dawniejszych czasach, kiedy mieszkała się na wsi, teoretycznie można było żyć przez spory nawet czas bez pieniędzy. Warunek? Samowystarczalność przynajmniej w sferze konsumpcji żywności. Wymiana mogłaby przebiegać w różnych kierunkach, np. praca za zboże, zboże za nawozy, nawozy za zaoranie pola, zaoranie pola za zasiew, pielenie, pielenie i zbiór za mleko, mleko za jaja, jaja za cukier, cukier za kufajkę ... i tak dalej...
W obecnej dobie byłoby ciężko, więc to tylko rozważania teoretyczne lub na miarę sąsiedzkich poczynań:-)
Usuń40 lat byłem zawodowym kierowcą, więc mógłbym gdzieś pojechać, ale po ostatnich zmianach przepisów nie pojadę. Wysokość mandatów powala!
OdpowiedzUsuńTo prawda, sami spotkaliśmy wczoraj patrole, ale mąż jeździ uważnie, szkoda kasy!
UsuńHe he he (śmiech triumfalny)... Ja mam aparaturę! Wprawdzie waluta, która z niej wykapuje nie jest już tak cenna jak drzewiej bywała, ale kto wie co jeszcze się wydarzy?
OdpowiedzUsuńJak to nie jest cenna? Ta waluta zawsze w cenie!
UsuńNa szybko to nie wiem co mógłbym wpisać w taki kwestionariusz. Pewnie jakaś umiejętność by się znalazła.
OdpowiedzUsuńTacy kierowcy na zamówienie to nie byle fucha, bo poza prawem jazdy trzeba też być odpowiedzialnym, za auto i za podpitego właściciela. Ciekawe czy zdarzają się kradzieże aut przez takie osoby?
Całkiem niezła ta książka o DNA. Nie mniej skróciłbym nieco treść, bo pod koniec nużyła nieco. Ale ogólnie na plus.
Pozdrawiam!
https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/
A widzisz, nie pomyślałam o tych minusach wynajmowania kierowcy zastępczego!
UsuńJa mogę popilnować dziecka ( mam w tym aktualne doświadczenie) lub przeprowadzić warsztaty rozwojowe. Mogę też namalować lub ulepić jakąś dekorację domową :) Z kolei to wymieniłabym za mycie okien. Nie bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńTo ja Ci umyję okna, a Ty mi zrobisz dekoracje:-)
UsuńHandel wymienny to rzecz przydatna w warunkach ubożenia kraju. Kiedy pieniędzy brakuje, ty mi to, ja ci dam to, czemu nie? Ludzie otwarci na innych już korzystają z tej szansy i nie wstydzą się mówić o swoich potrzebach. Ja młodym sąsiadom piekę pizzę, a oni pomagają mi w cięższych pracach. Wszyscy zadowoleni, o to chodzi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
No właśnie, okazuje się, że wielu z nas już stosuje w praktyce taką wymianę i to się sprawdza:-)
Usuńbarter, to chyba pierwsza znana ludziom forma handlu.
OdpowiedzUsuńchyba, że wyprzedziła ją prostytucja.
Trzeba by sprawdzić, może zaistniały równolegle?
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńJeśli ktoś chętny na zmywanie, to możemy się powymieniać;)
Pozdrawiam:)
Ale kto miałby zmywać, bo ja mogę wymienić na prasowanie.
UsuńNie znoszę zmywania:)
UsuńTo dogadane, Jotko: Ty za mnie zmywasz, ja za Ciebie prasuję;)?
:)
Umowa stoi, często wyręcza mnie w zmywaniu mąż, ale prasowanie to moja zmora...
UsuńTutaj sie raczej nie wymieniaja . Tutaj sa rynki staroci. Staroc za pieniadz... stare plyty, stare zabawki, stare naczynia, lampy, gry ....
OdpowiedzUsuńLudzie tutaj nie potrafia , ze ja ci banana ty mi wegiel:)
Ale gdyby przyszlo co do czego to moglabym organizowac dzieciece imprezy i je poprowadzic. Oby tylko nie zmywac, prasowac, prac, szyc, sprzatac... dziergac moglabym i wyszywac:)
Aniu, tutaj czyli gdzie, bo nie znalazłam u Ciebie takiej informacji.
UsuńDziecięce imprezy odbywają się często , a dzieci są dziś wymagające!
Myślę i myślę i niczego nie wymyśliłam. Umiałam dawniej różne rzeczy robić, szyć, "drutować", szydełkować - czasem jakiś sweter udało się sprzedać, żeby do pensji dołożyć. Ale to dawno było. Teraz chyba tylko czytać i pisać potrafię, ale ślepki coraz słabsze i kłopot coraz większy. Już tylko wspomnienia zostają jak to na Ursynowie radziłyśmy sobie wspólnie po sąsiedzku w czasach octu na półkach sklepowych...
OdpowiedzUsuńO, tak Aniu, Polki potrafią wiele i to w najtrudniejszych czasach, tez to przerabiałam...potrzeba jest matka wynalazku:-)
UsuńDlatego smutno, że nadchodzi to, co odeszło...
UsuńA' propos mema - jeden czeski film jest oparty na tym pomyśle. Znaczy - główny bohater właśnie w ten sposób zarabia, że przyjeżdża bodaj elektryczną hulajnogą do lokalu, gdzie jest ktoś ubzdryngolony, hulajnogę składa do bagażnika samochodu tego ubzdryngolonego i odwozi go do domu. Ale oczywiście nie pamiętam tytułu filmu.
OdpowiedzUsuńTeraz mnie to będzie męczyć, więc idę poszukać 😂
Nawet łatwo poszło - "Do Czech razy sztuka" 😀
UsuńJak cos się wkręci, to mus wyjaśnić, bo człowiek nie zaśnie!
UsuńKiedyś nawet nad tym się zastanawiałam i doszłam do smutnego wniosku, że nie mam żadnych umiejętności praktycznych. Chyba bardziej czas bym mogła zaoferować (jak już będę na tej prawdziwej emeryturze, a nie takiej oszukanej, jak teraz).
OdpowiedzUsuńSą chyba grupy na FB z tego rodzaju wymianami, tak mi się coś przypomina.
Jak to nie masz, masz i to cenne, choćby rozmowy o książkach, porządkowanie księgozbioru itp.
UsuńTaki barter to nie jest głupi pomysł, np. na osiedlu.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: w końcu ludzie by się poznali :)
Po drugie: okazało by się, że w najbliższym otoczeniu można połączyć przyjemne z pożytecznym.
Mogłabym szyć pościel, zasłony, obrusy i serwety.
Mogłabym myć okna.
Mogłabym wymieniać się książkami.
W zamian ucieszyłyby mnie wszelkie starocie, do których nikt nie jest przywiązany, a często wręcz zawadzają :)
Pamiętam, że moja mam ze swoimi przyjaciółkami zakładały taką swoistą spółdzielnię spożywczą przed świętami. Każda robiła to, co jej najlepiej wychodziła. Jedna piekła ciasta, druga robiła pierogi, trzecia robiła krokiety, a czwarta galaty :)
To wiele masz do zaoferowania, a takie wymiany świąteczne to i teraz bywają. Moja koleżanka np. piecze pyszne pasztety, jej siostra pierniki, siostrzenica robi świetne nalewki, a córka pierogi i tak się wymieniają przed świętami...
UsuńSam nie wiem, czy chciałbym coś robić zarobkowo oprócz pracy, którą mam. Starcza mi, a nie widzę możliwości dorobienia takiej kasy, żeby przeskoczyć na inny pułap życia. Jeśli się w końcu zabiorę za pisaninę, spróbuję ją sprzedać, ale tak, żeby dodawać wysiłek przy moich obrażeniach ciała, przeróżnych tytanowych rurkach i szwach, to raczej nie. W razie czego mógłbym, powoli nauczę się wszystkiego, jak ktoś ma cierpliwość do objaśniania. Tylko że na razie nie ma w razie czego i wolę odpoczywać.
OdpowiedzUsuńWymiana miałaby funkcjonować zamiast, bo nie sposób samemu wyprodukować wszystko, póki jest waluta i praca, to łatwiej...
UsuńJa bym mogła myć okna bo uwielbiam, wyprowadzać psy, robić pranie, myć samochody, zajmować się roślinami i czytać na głos książki. Fajny pomysł taka wymiana, a jaka oszczędność 😊
OdpowiedzUsuńO właśnie, nawet dla oszczędności, podtrzymania znajomości itd.
UsuńJa też się kiedyś nad tym zastanawiałam. Jakby było moc się z kimś wymieniać.
OdpowiedzUsuńNie wiem co mogłabym od siebie oferować, może sprzątanie? To akurat bardzo lubię robić. Mycie okien również.
Jednak gotowanie czy pieczenie to nie moja bajka 😄
Znam wiele osób, które wymieniłyby sprzątanie na dobry obiad lub ciasto:-)
UsuńMoże kiedy zabraknie mi kartofli, ktoś wymieni się ze mną za miodek:-) taki sąsiedzki barter:-)
OdpowiedzUsuńDobry pomysł, na pewno będą chętni, miód to skarb!
UsuńWczoraj znalazłam świetny mem o prasowaniu. Szkoda, że przez google nie mogę Ci przesłać :)
OdpowiedzUsuńChyba wiem jaki:-)
UsuńBardzo mi się podoba ta usługa w Japonii, pewnie nigdy bym nie skorzystała, bo rzadko pijam, a jeszcze rzadziej na mieście, ale dobrze jest mieć pewność, że wszystko - łącznie z tobą - w przypadku bycia w stanie nietrzeźwym, trafi bezpiecznie do domu. :)))
OdpowiedzUsuńByle usługodawca był uczciwy, bo jak znam naszych rodaków, to znaleźliby się naciągacze i oszuści.
Usuń