Nie lubię gdybania w temacie przeszłość, bo w końcu każdy z nas jest w takim momencie, do którego dążył lub próbuje coś zmienić.
Ale jak to w życiu, na dnie zakurzonej szafy wspomnień spoczywają jakieś zmarnowane kiedyś szanse, porzucone pomysły, zapomniane znajomości.
Może to kwestia wieku, nastroju, obrazów które co jakiś czas nas nawiedzają, ale nie da się uciec od refleksji - może trzeba było wtedy...
W czasie rozmowy ze znajomą wspominałyśmy naszą drogę do własnego mieszkania, książeczki spółdzielcze z wkładem na jakieś M, spłacanie odsetek, urządzanie się w czasach, gdy na półkach był tylko ocet. Znajoma często żałuje, że nie zdecydowali się z mężem na budowę domu, bo kredyt spłacaliby podobnie jak za mieszkanie w bloku, a dom z ogródkiem, to dom z ogródkiem!
Inna koleżanka zawsze żałowała, że nie zmieniła pracy zarobkowej na pracę marzeń, a chciała być pilotem wycieczek, bo gdy przeszła na wcześniejszą emeryturę i zapisała się na kurs, choroba uniemożliwiła jej spełnienie marzenia sprzed lat .
Pamiętam opowieść babci Stefanii o tym, jak w czasie wyzwalania naszego miasta spod okupacji hitlerowskiej dziadek znalazł piękne mieszkanie po Niemcach, a miał rozeznanie, bo malarzem pokojowym był w czasie wojny. Namawiał babcię, by zamienili klitkę w starym domu na przedmieściu, na mieszkanie z łazienką blisko rynku. Babcia jednak bała się, że Niemcy wrócą i wymordują całą rodzinę. Dziadek często wspominał o tej zmarnowanej okazji...
Moja mama żałowała, że nie dała się namówić koleżance, u której pracowała jako księgowa i nie weszła w spółkę do zakupu restauracji w Ciechocinku. Czasy były trudne dla prywatnego biznesu, a etat to etat i księgowe zawsze poszukiwane. Koleżanka mamy miała jednak głowę do interesów i wkrótce dorobiła się sporego domu i drogiego auta, choć restauracji w Ciechocinku nie kupiła.
Ja żałuję, że nie nagrałam, nie spisałam opowieści moich dziadków i rodziców o dawnych czasach, o przodkach, o przemianach ustrojowych, o wojnach... sama teraz niewiele pamiętam, czasem przypadek lub jakiś detal wyzwoli falę wspomnień, ale czy to, co pamiętam oddałabym wiernie? czy to już będzie tylko moja wersja wcześniejszych opowieści?
Ilu z nas żałuje, że nie zmieniło kiedyś pracy, nie postawiło się rodzicom, nie zaryzykowało lub nie spróbowało czegoś nowego...
Może też tak macie, a może wręcz przeciwnie?
Oj podejrzewam ,że każdy z nas znajdzie w swojej przeszłości coś czego nie zrobił, nie zrealizował co uznał za porażkę czy utraconą szansę..najważniejsze to , żeby tego nie rozpamiętywać bo to już nic nie daje tylko niesie rozgoryczenie..Życie nauczyło mnie wyciągać lekcje i iść dalej:) Choć nie zawsze jest to łatwe. Jeszce listopadowe pozdrowiania:)
OdpowiedzUsuńRozpamiętywać nie ma co, ale to kolejne lekcje od życia w końcu, a pewnie wielu z nas postąpiłoby drugi raz tak samo...
UsuńAch te lekcje Życie nam wystawia za to piątki ale i jedynki:):): Najważniesze to chyba właśnie wyciągnąć wnioski i coś z tym zrobić, żeby kolejnej szansy nie zmarnować...
UsuńGorzej, gdy ktoś siedzi w oślej ławce i szans nie dostrzega...
Usuń:):):):):)
Usuńlubię czasem pogdybać na temat innych wyborów w przeszłości, czy innych alternatyw w razie innego splotu wypadków, ale dla czystego sportu, dla funu jedynie, nigdy na poważnie, nie przywiązuję się do tego gdybania, bo to jest psychicznie niehigieniczne...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Higiena psychiczna najważniejsza, to prawda, czasem gdybanie utwierdza nas w słuszności podjętych wcześniej decyzji.
UsuńNie ma sensu niczego zalowac,bo kazdy w danej chwili podejmuje decyzje,ktora jest dla niego najlepsza i chce dla siebie najlepiej...
OdpowiedzUsuńNo różnie z tym bywa, ale podobno lepiej patrzeć w przód, niż wstecz...
UsuńCoraz częściej wracam myślami do przeszłości, ale jakoś tak nawiedzają mnie tylko fajne wspomnienia, może dlatego że niczego nie żałuje. Właściwie nie miałam jakiegoś konkretnego wytyczonego życiowego celu, jednak potrafiłam wykorzystywać to co podsuwał mi los, a jeśli obrywałam od niego to wyciągałam z tego lekcje dla siebie. Tak że jestem zadowolona ze swojego życia, pomimo licznych upierdliwości zdrowotnych, albowiem zdaję sobie sprawę że żal za przeszłością nie buduje ale rujnuje. Wiem do czego to doprowadziło moją mamę, nie chcę powtórzyć jej losu!
OdpowiedzUsuńTo znaczy, że dobrze wykorzystałaś swój czas, co dało Ci spokój pogodne spojrzenie na tu i teraz:-)
UsuńŻałuję, że jestem jaka jestem. W sumie to nic mi się w sobie nie podoba. Wiele razy starałam się zmienić, ale kiepsko mi szło.
OdpowiedzUsuńJesteś jaka jesteś i to właśnie przyciąga do Ciebie ludzi, nawet wirtualnie...
UsuńTylko, co to znaczy zmarnowana szansa? Na co? Na lepsze, ciekawsze życie? Czy wtedy wiedzieliśmy, że tak będzie, kiedy pójdziemy drogą "szansy". Niekoniecznie. Cały czas twierdzę, że teraz można mieć o wiele rzeczy żal, czegoś żałować, ale wtedy podejmowaliśmy decyzje zgodne z ówczesną rzeczywistością, możliwościami, z liczeniem się z kimś, z czyimiś uczuciami, decyzjami. Czasem po prostu nie mogliśmy podjąć takiej czy innej decyzji, bo nie wiedzieliśmy, z czym ona się wiąże.
OdpowiedzUsuńIm więcej mam lat i więcej życia za sobą, tym częściej dochodzę do wniosku, że nie ma co rozliczać podjętych wówczas decyzji. Oczywiście, że mogłam pracować w swoim wyuczonym zawodzie, a nie być nauczycielem. Ale czy prace w oświacie i nauce traktuję jako straconą szansę? mogłam lepiej wychować dzieci, mogłam wiele rzeczy zrobić i wielu nie zrobić, wiele rzeczy mogło pójść inaczej, wiele rzeczy mogłam zrobić inaczej, zrobiłam tak, jak zrobiłam. I nie zmarnowałam talentów, jak wtedy twierdzili niektórzy. Nigdy nie wiemy, czy decyzja podjęta teraz, decyzja, jak najlepsza dla nas, teraz, w przyszłości okaże się "zmarnowaną szansą".
Dlatego już raczej nie rozliczam swojego życia pod takim kątem.
Rozliczanie nic nie wniesie, ale refleksje nad kolejnymi życiowymi decyzjami pomagają chyba poznać samych siebie, poobserwować swój rozwój lub jego brak, ich wpływ na kolejne pokolenie...
UsuńOwszem, człowiek poznaje siebie i wyciąga jednak wnioski. Czy moje rozważania będą miały wpływ na następne pokolenia? Wątpię, młodzi raczej niechętnie korzystają z doświadczeń "starych". Nie mam wątpliwości- w całym życiu rozwijałam się i szłam do przodu, ale chyba to zależy od charakteru, co jest w większości powiązane z wyborami, ale jednak nie tak do końca.
UsuńA jak tak pomyślałam, to wiem, co może mnie denerwować, jeden taki wybór. Gdybym kiedyś schyliła łepetynę, wykazała więcej pokory, do naukowo doszłabym do habilitacji- niestety- wolałam swój temat, swoją drogę i wyszło, jak wyszło:):):)
Kiedyś , nie tyle żałowałam podjętych dodatkowo studiów, bo to zawsze coś daje, ale byłam rozczarowana efektami w dłuższej perspektywie
UsuńDziś jednak wiem, że gdybym poszła dalej , tez mogłabym nie poczuć pełnej satysfakcji, więc może tak miało być.
A tak, też teraz dochodzę do takich wniosków. Może tak lepiej, może mnie coś złego ominęło, może zdrowsza jestem:):): Fajnie tak pomyśleć nie?
UsuńNie widze nic zlego w roztrzasaniu dawnych decyzji - chociaz ono niczego nie zmieni.
OdpowiedzUsuńMoje byly rozsadne poza jedna - a i ta miala swa dobra strone.
Dawno podjęte decyzje nic nie zmienią, możemy jedynie wyciągnąć jakieś wnioski na przyszłość, jeśli to możliwe.
UsuńTo co minęło nie powróci. Czy coś z mojego życia jest żalem, niewykorzystaną chwilą? Nie.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że byłam w zakonie, że podjęłam decyzję o rozstaniu z tym czy innym chłopakiem. Cieszę się, że poszłam za głosem serca i mam teraz cudnego męża pomimo wspomnień mamy "skąd ty go wytrzasnęłaś? z kapusty?" - nie wdaję się tutaj w szczegóły. Nie żałuję też, że po namowie koleżanki zmieniłam pracę, ani tego że nie dokończyłam studiów (nie miałam weny do pisania pracy licencjackiej na 3 roku).
Nie żałuję decyzji podjętej, by znów z nami zamieszkał kolejny sympatyczny chociaż charakterny piesek :).
Nie żałuję, bo zawsze widzę w tym wszystkim dobro, ochronę. Widzę w tym wszystkim, że tak właśnie ma być.
Teraz chciałabym znów zrobić pewien krok, podjąć pewną decyzję przy wsparciu męża i znów zaryzykować.
Jedno jest pewne, coś dzieje się po coś, podjętych decyzji nie należy cofać ale jak się wpadnie w tzw. bagno / czy coś się nie zrobiło warto nad tym aż tak nie dumać, a cieszyć się z tego co jest.
Twój dziadek żałował że tego mieszkania nie miał, a nóż by je wziął i znalazł by się faktycznie właściciel lub słowa babci by się sprawdziły ... nie wiemy nigdy jak potoczy się los przy podjęciu innej przez niego decyzji.
Pozdrawiam.
W danej chwili nie wiemy, dobrze gdy po czasie utwierdzamy się w swoich decyzjach, ale czy zawsze tak bywa? Oby jak najczęściej!
UsuńSuper blog
OdpowiedzUsuńThank you:-)
UsuńCzęsto nachodzą mnie fale wspomnień z różnych okresów życia..... niczego jednak nie żałuję... widocznie w danym czasie nie mogłam, nie chciałam postąpić tak, a nie inaczej. "Gdybanie" nic nie zmieni.
OdpowiedzUsuńNatomiast bardzo żałuję, że nie słuchałam wspomnień mojej mamy..... i nie pytałam, A teraz, gdyby czas się cofnął miałabym tyle pytań.
No właśnie, to tak jak ja, wydaje nam się, że zawsze zdążymy lub zbyt poźno dojrzewamy, by takie pytania zadawać...
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńPamiętasz taki mój utworek:
https://kartkazbrulionu.wordpress.com/2021/01/05/nie-pamietam/#comments
:)
A poważnie - jeśli coś jest "do nadrobienia", to próbuję nadrobić, jeśli nie jest - staram się nie rozpamiętywać i nie gdybać, bo, podobnie jak PKanalia, uważam, że przeważnie nie służy to niczemu dobremu:)
Pozdrawiam:)
Ciągłe żałowanie i umniejszanie swojego wkładu w stan obecny może uwsteczniać i zniechęcać do podejmowania kolejnych decyzji.
UsuńOsobiście wierzę w przeznaczenie, czyli mam wrażenie, że to tak miało być. Napewno chciałoby się wrócić do kilku momentów z przeszłości i wykorzystać lepiej dany moment…niestety tak to nie działa. Chyba lepiej cieszyć się tym do czego doszliśmy i gdzie jesteśmy.
OdpowiedzUsuńMarek z E.
Chyba każdy w pewnym wieku ma takie refleksje, ważne by móc pójść dalej, mimo wszystko...
UsuńBardzo wiele decyzji w życiu podjęłam nieomal podświadomie. Chociażby tę ostatnią o przeprowadzce do Berlina. Od tamtej chwili minęło w ubiegłym miesiącu już pięć lat i.....nie żałuję. A decyzję podjęłam dosłownie w kwadrans. Wyrosłam już z zadręczania się tematem "co by było gdyby", bo jasne, że byłoby inaczej ale ani wtedy ani teraz nie wiadomo jak by było.
OdpowiedzUsuńSerdeczności;)
To faktycznie szybko zadecydowałaś, może tak trzeba, bo jeśli zbyt długo roztrząsamy, to coraz trudniej, tak mi się wydaje...
UsuńJotuś, żałuję dokładnie tego samego co Ty, bardzo żałuję. I jeszcze, że zbyt mało czasu poświęciłam chłopcom ze względu na pracę, a oni tak szybko stali się dorośli, buuu 😢 Wprawdzie dzięki temu mam najcudniejsze wnuczki, ale tęsknię za moimi małymi Brysiami... 💗
OdpowiedzUsuńOj tak, dzieci tak szybko rosną, a my nadrabiamy we wnukach:-)
UsuńJeszcze żałuję, że nie zrobiłam prawa jazdy😥
UsuńJa podobnie, najpierw zabrakło determinacji, później odwagi...
UsuńDokładnie tak, a szkoda, tego właśnie żałuję.
UsuńBBM: Wielu rzeczy żałuję. Czy gdybym kiedyś podjęła inne decyzje, byłoby inaczej? Tak, na pewno! Czy lepiej? Tego już nie wiem i nigdy się nie dowiem, może gorzej?... To już chyba lepiej, że jest jak jest. ;)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, nie zawsze może być lepiej, więc cieszmy się tym, co jest tu i teraz:-)
Usuń...żałować ?. Jedno z bardziej niepoważnych określeń jakie w życiu słyszę. Żałuję tego , tamtego, że za tego wyszłam ,że z tym się przespałam ,że urodziłam, że pracowałam. Dziwne , jestem nienormalna. Niczego nie żałuję a jeśli coś zrobiłam co mi nie było w smak po czasie to tylko radość z nauki na przyszłość ale żałować...niepoważne. Kloszard
OdpowiedzUsuńKażdy z nas jest inny.
UsuńZmarnowanych okazji miałam wiele. Nawet ostatnio często o tym rozmyślam, choć nie powinnam. Lepiej się skupić na tym, co można zrobić, by za parę lat nie żałować dnia dzisiejszego. Niestety nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkiego.
OdpowiedzUsuńBardzo słuszna uwaga, skupić się na teraźniejszości, by nie żałować w przyszłości:-)
UsuńŻałuję tylko jednej podjętej decyzji. Ale w sumie i ona doprowadziła mnie do miejsca w którym jestem i w ostatecznym rozrachunku wyszła mi na dobre i wiele nauczyła. Czyli może tak naprawdę nie ma czego żałować, tylko żyć tak, jak umiemy najlepiej w danej chwili. I mieć tego świadomość..
OdpowiedzUsuńA przynajmniej starać się, bo teoria swoje, a życie swoje...
UsuńTeż nie lubię gdybania, co innego wyciąganie wniosków czyli lekcji które to są tak zwana madroscią zyciową, staram się zbierać i nabywać mądrości
OdpowiedzUsuńO, to cenny zbiór na przyszłość:-)
UsuńOj bardzo cenny bo czasem pomaga:)
UsuńJest w nas coś takiego zwierzęcego, co nie pozwala na realną ocenę sytuacji. Tak jak małe pieski - mające każdy swoją miskę, a jednak lubiący zaglądać do misek innych - często spoglądamy w przeszłość i oceniamy ją z pozycji teraźniejszości. A może powinniśmy czegoś nauczyć się od życia skoro te małe pieski już jako dorosłe pilnują tylko swojej miski? Jest przecież różnica miedzy wspomnieniami, a katowaniem się nie spełnionymi "okazjami". Ta różnica to komfort psychiczny stosowany z właściwym umiarem.
OdpowiedzUsuńMyślę, że ten komfort zależy także od charakteru człowieka, siły jego osobowości i pewnie wielu innych jeszcze elementów naszego życia.
UsuńTak naprawdę to żałuję tylko jednego....że nie zaczęłam wczesniej pisać.To znaczy pisalam zawsze.....ale do szuflady
OdpowiedzUsuńTylko raz nie posłuchałam Mamy.... to znaczy posłuchałam ale jak już odeszła...
Może Twoje pisanie dojrzewało, a dziś to owocuje?
UsuńCzasem pewnych rzeczy żałuję a z innymi pogodziłam się, bo nie ma innej rady. Mogłam zrobić to, czy tamto. Pójśc tam, spotkać takich ludzi, zostać tym, czy tamtym...Marzenai zamieniły sie w mrzonki a potem całkiem sie rozwiały. Ech! Było minęło. Zostało jeszcze (mam nadzieję) troche lat do przeżycia i trzeba sie starac by były one jak najlepsze. no i zdrowie żeby było, bo to teraz najważniejsze...
OdpowiedzUsuńDokładnie tak, pewnych rzeczy nie zmienimy, a nawet na przyszłe nie zawsze mamy wpływ...
Usuń"Gdybanie " jest bezproduktywne. To taka forma użalania się nad sobą i swoją przeszłością ...często używana jako alibi do maskowania strachu przed zmianą. . Przeszłości nie da się zmienić. Można z niej wyciągnąć wnioski i nic więcej. Ale zawsze można próbować zawalczyć o zmianę na lepsze swojej teraźniejszości.
OdpowiedzUsuńNo tak, gdybanie nie powinno nas hamować w rozwoju, ale chyba każdy kiedyś tam pogdybał sobie troszeczkę...
UsuńJest wiele rzeczy, których żałuję, ale wiedząc, że nie mogę cofnąć czasu, starałam się z nich wyciągnąć wnioski na przyszłość. Tak jak Ty, najbardziej żałuję, że nie spisywałam opowieści mojej matki, bo to była historia moich przodków, mająca wpływ na mnie tak, jak teraźniejszość ma wpływ na przyszłość. Uściski.
OdpowiedzUsuńżal mi tych opowieści, bo bardzo ciekawe były, a ile jeszcze nie zostało opowiedzianych!
UsuńJa wielu rzeczy żałuję i uważam, że mogłam postąpić inaczej, chociaż zwykle w tamtym momencie nie brałam na poważnie innej opcji. Często też się po prostu nie odważyłam. Albo z moim ówczesnym nastawieniem było niemożliwe działać inaczej. Ale nie rozpamiętuję tego w nieskończoność (chyba że mam akurat taki dzień, ale obecnie mam raczej stabilny stan emocjonalny i zdarza się to rzadko). Za to w pewnym momencie postanowiłam podczas podejmowania decyzji zastanawiać się, czy będę żałowała w przyszłości i to mi pomaga. Nie zawsze, bo też mi się zdarza na coś nie odważyć czy z czegoś zrezygnować, a potem myśleć, że jednak mogłam spróbować, ale jednak w wielu sytuacjach owszem.
OdpowiedzUsuńTrudno też powiedzieć, jak potoczyłoby się życie, gdybyśmy postąpili inaczej.
Czasami chyba trzeba zaufać intuicji lub przypadkowi, zwłaszcza gdy nie jesteśmy zdecydowane, jaką podjąć decyzję.
UsuńNiektórzy podobno radzą się wróżki:-)
Nie gdybam...Taki charakterek...;o) Mam zamiłowanie do analizowania "przed", więc wybieram rozwiązanie najlepsze w danych okolicznościach (i w danym czasie), rozpamiętywanie po fakcie uważam za stratę czasu...Ale wyciągam wnioski...;o)
OdpowiedzUsuńJa raczej tez długo analizuję przed faktem, a po podjęciu decyzji nie żałuję, mój mąż odwrotnie, szybko się zapala, a potem rozmienia na drobne...
UsuńZależy od obszaru gdybania. Chociaż czasem łapię się na tym, że zastanawiam się co by było gdybym w przeszłości zrobił w jakiejś sytuacji coś inaczej. Jednak nie dochodzę do jakichś wniosków budujących, wtedy staram się już raczej w przyszłość patrzeć (jak już).
OdpowiedzUsuń:) Łączę różne formy samorozwoju mówiąc ogólnie. Spacery też są w moim planie dnia.
Pozdrawiam!
https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/
Na spacerach to dopiero można rozmyślać, do bólu głowy:-)
UsuńDziękuję za uznanie ;-)
OdpowiedzUsuńJest wiele rzeczy, których mi żal... No, ale co zrobić? Nie cofnę czasu, pozostaje mi tylko wyciągnąć naukę z tego, co się wydarzyło.
Znakomity wpis.
Pozdrawiam Serdecznie!
Dziękuję, no faktycznie czasu nie cofniemy, może stąd książki i filmy z wehikułem czasu w fabule, z tęsknoty za możliwością tej zmiany jednak...
Usuń"Nie żałuj, nigdy nie żałuj, że mogłeś coś zrobić w życiu a tego nie zrobiłeś. Nie zrobiłeś bo nie mogłeś ". S. Lem
OdpowiedzUsuńNo pewnie, że są rzeczy których żałuję i które teraz z upływem czasu może zrobiłabym inaczej ale w sumie nie mam gwarancji czy byłabym szczęśliwsza, bogatsza, może odniosłabym sukces w jakiejś dziedzinie. Poza tym myślę, że takie rozpatrywanie przeszłości nie poprawi nam nastroju 😊
Nastroju na pewno nie, chyba że założymy , iż takie rozpamiętywanie to tylko w celach porównawczych:-)
UsuńPatrząc z perspektywy czasu kilku rzeczy też żałuję, choć podejmując decyzję w danym momencie wierzyłam, że jest ona najlepsza... Gdybym wtedy miała tę wiedzę, którą mam teraz...
OdpowiedzUsuńTakiej wiedzy nigdy nie posiądziemy, chyba tylko podróżując w czasie...
UsuńOch te wspomnienia o niewykorzystanych możliwościach... Tak się dzieje przy końcu świata...
OdpowiedzUsuńNo nie, niechaj ten świat trochę potrwa, mimo wszystko...
UsuńMyślę, że wiele w naszym życiu zmarnowanych szans. Gdybyśmy mieli szansę przeżyć coś jeszcze raz, mając już wiedzę, jak zrobić, by coś wyszło, by coś poprawić to byśmy nie żałowali przecież. Osobiście nie lubię podejmować ryzyka, podziwiam tych, którzy mają taką odwagę w sobie. Z drugiej strony może im nie wyjść... To takie sytuacje, gdzie na dwoje babka wróżyła.
OdpowiedzUsuńNo tak, często to kwestia odwagi, a niektórzy lubią ryzyko, ja tej odwagi nigdy nie miałam, może przez to wiele straciłam...
UsuńJakieś tam wyrzuty sumienia mam, w stosunku do siebie i do innych... Ale nie pamiętam dokładnie o co chodziło...
OdpowiedzUsuńOj, gdyby nie wyrzuty, człowiek byłby szczęśliwszy...
UsuńNiewiele żałuję, ale jest kilka ważnych spraw. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNie zawsze musimy żałować, czasami zastanawiamy się po prostu nad przeszłością...
UsuńMam jakieś wyrzuty sumienia. W stosunku do siebie i do innych, ale nie bardzo pamiętam o co chodziło...
OdpowiedzUsuńJeden komentarz trafił do spamu, Twój po raz pierwszy chyba...
UsuńMam całą masę żali do siebie o coś, co mogłem zrobić inaczej, ale nie zawracam sobie tym głowy, bo dziś jestem szczęśliwy, a zmiany w przeszłości z całą pewnością wpłynęłyby na moje dzisiejsze miejsce w życiu. Chociaż..., zastanawiam się co mógłbym zrobić w przeszłości na tyle bezpiecznie, by nie wpłynęło to na moje dziś... i myślę sobie, że pisanie dziennika. Teraz już mi się nie chce zaczynać, ale zważywszy na ilość moich przygód, byłby to niezły materiał wyjściowy na kilkadziesiąt bestsellerów. Druga sprawa, której żałuję, jest taka sama jak u Ciebie. Żałuję, że nie byłem bardziej ciekaw opowieści dziadków, że ich nie zapisywałem, a najbardziej żałuję, że nie podpytałem, choć miałem świetną okazję, podpytać kapitana Różyckiego, dowódcy pociągu pancernego, który wiązał przez wystarczający czas armię konną Budionnego, by armia polska przygotowała obronę. Nawet nie wiem, gdzie konkretnie miało to miejsce, ale później był ścigany przez służby sowieckie i skutecznie ukrywany przez późniejszą małżonkę. To byłyby również arcyciekawe historie, choć szczerze mówiąc, nie wiem czy dałbym radę obrobić swój dziennik (w sensie przerobienia go na literaturę), a co dopiero takie życiorysy.
OdpowiedzUsuńO dzienniku myślałam jako bardzo młoda osoba, ale wydawało mi się, że moje życie nie jest godne opisania i w sumie szkoda, bo miałabym ciekawy materiał porównawczy i pewnie trochę historii rodzinnych by się tam znalazło.
UsuńZnowu tutaj sprawdza się myśl: gdyby młodość miała mądrość siwej głowy...
Pewnie, że wielu rzeczy żałuję, ale przecież wielu rzeczy się nie przewidzi. Dom z ogródkiem był w zasięgu ręki z powodu bezzwrotnej pożyczki, ale skoro się bałam pożyczek, to i domu nie mam, tylko mieszkanie.
OdpowiedzUsuńSerdeczności zasyłam