Podobno bywamy szczęśliwi, bo nie da się permanentnie trwać w stanie pełnej szczęśliwości.
Poza tym dla każdego z nas szczęściem jest inny moment, inna sytuacja, inne osoby o tym współdecydują oraz różne doświadczenia.
Przeczytałam wywiad z terapeutą Bogdanem de Barbaro i spodobała mi się myśl, że "szczęście to nie tylko chwilowy stan nasilonej przyjemności. To akceptacja siebie i świata, wewnętrzny egzystencjalny spokój".
Może dlatego niektórzy z nas rzadko czują się szczęśliwi, bo nigdy tego spokoju nie osiągnęli?
Może niektórzy z nas szukają za daleko, a szczęścia pod bokiem nie zauważają?
Bardzo ujął mnie pan de Barbaro ideą HOMO VIATOR czyli człowieka w drodze, który pokonuje zakręty, potyka się , ale kroczy naprzód, bo wierzy, że właśnie bycie w drodze ma sens. Może dlatego mi się to spodobało, bo lubię podróże i filmy drogi? ktoś mądry odkrył już dawno, że podróże kształcą, a życie najlepiej poznawać namacalnie, a nie tylko z literatury.
Jak mówi cytowany terapeuta "życie to nie spacer po kwietnej łące, choć miło sobie po niej spacerować, ale nie należy się do tego przywiązywać, bo to nie jest stan naturalny ani jedyny."
Podobnie mówił poeta Jan Twardowski - w życiu najlepiej, gdy jest dobrze i źle, kiedy jest nam tylko dobrze, to jest niedobrze...
Warto także oswajać różne strachy, bo zawsze czegoś się boimy i ten strach pozbawia nas spokoju i poczucia szczęścia, ale na świecie zawsze były i będą wojny, choroby, katastrofy... na ile damy się obezwładnić strachom i lękom, o tyle trudniej będzie osiągnąć stan wewnętrznego spokoju.
Amerykańscy naukowcy przebadali dwie grupy ludzi pod kątem poczucia szczęścia, jedna grupa to szczęśliwcy z wygranymi na loterii , druga to ofiary wypadków. Po roku od zdarzeń, których byli uczestnikami, obie grupy wykazały ten sam poziom zadowolenia z życia. wierzyć się nie chce!
Wiele osób powierza swoje szczęście innym - Bogu, kuponom totka, partnerom, dzieciom - a później oczekują cudu i świat obwiniają za swoje braki i niedostatki. Tymczasem , gdy uświadomimy sobie czas i miejsce w jakich przyszło nam żyć, łatwiej zaakceptować pewne zdarzenia i osoby, które na swej drodze spotykamy. Bo z tą akceptacją związany jest także stan naszych relacji z innymi oraz brak rozczarowań.
Strach i brak akceptacji powodują agresję, a przez to niemożność dialogu. A przecież nikt nie jest pępkiem tego świata i czasami warto posłuchać nawet tych, z którymi się nie zgadzamy. I tu dochodzimy w rozważaniach aż do sfery polityki. Dlaczego? bo nawet w postrzeganiu najbliższego i dalszego otoczenia kierują nami emocje i uczucia. Jeśli kierowaliśmy się wyborach emocjami, to naszym wybrańcom wiele wybaczamy, a z drugiej strony, naszym przeciwnikom nigdy nie przyznamy racji, choć często ją mają.
Na koniec fragment, który w trakcie czytania podkreśliłam na czerwono:
"Organizowanie państwa przy pomocy nienawiści jest społecznym przestępstwem. Nienawiść jest jak używka: może smakować , ale dewastuje wewnętrznie nadawcę i odbiorcę. Zdumiewającym jest, że w kraju, w którym politycy chętnie deklarują się jako katolicy, można tak ostentacyjnie łamać ósme przykazanie."
A jak można czuć się szczęśliwym w kraju, gdzie jedni ludzie publicznie lżą innych , wzbudzają niepokój , a media potęgują te wszystkie strachy i nierówności?
(na podstawie wywiadu z B.de Barbaro, Newsweek nr 51-52/2022)
Wewnętrzny, egzystencjalny spokój nie wyklucza przeżywania wszelkich emocji w tej podróży własną drogą życia. Wszelkich znaczy tych, których nie chcemy też. Po prostu łatwiej je przyjmujemy i łatwiej odpuszczamy. Ale do tego trzeba się ze sobą pogodzić. Obecnie żyjemy w takim zakłamaniu na swój temat, że droga ogromnie kamienista ;) A politycy to też ludzie, obraz nas samych Jotko. Bo czemu, ja się pytam, czemu dajemy się wkręcać w te walki i nienawiści? Mogliby sobie gadać do obrazu, gdybyśmy nie słuchali i nie wcielali w życie...
OdpowiedzUsuńI tu się z panem de Barbaro zgodzę, poznaj samego siebie...
Wiesz, trochę już mnie męczy gadanie, że politycy, duchowni, itd. to też ludzie, no wiadomo, że nie tygrysy, ale na bogów, jako ludzkość ciągle zmieniamy się na gorsze, a powinno być odwrotnie. Nie wszyscy dają się wkręcać, ale trudno nie słyszeć i nie widzieć, co dzieje się wokół, bo jak stwierdził ten sam terapeuta - od udawania, że nas cos nie dotyczy, problemy nie znikną.
UsuńNo właśnie :) Udawanie, że nie my ich wybieramy źle się dla nas kończy. Dajemy im głos, władzę nad nami i oczekujemy, że wszystko za nas załatwią. A to tylko ludzie, jednak. W jaki sposób mają nimi przestać być? Bo ty chcesz by byli inni? Wchodząc do sejmu nagle zamienili się w anioły ? Nie da się...Nie wiesz na kogo głosujesz. Nie znasz, nie dotknęłaś, nie pogadałaś, nie poznałaś.
UsuńWiec Jotko, dlaczego dajemy się wkręcać, to jednak zasadnicze pytanie. Czemu dajemy się manipulować, pozwalamy na to wszystko?
Zawsze chodzi o nas...
Całe postrzeganie świata zależy od nas, jedni są bardziej wrażliwi, lękliwi, inni sceptyczni wobec wszystkiego i ta różnorodność stanowi o tym, że warto poznawać, ludzi i świat.
UsuńDlaczego pozwalamy? Bo nie sposób znać się na wszystkim i zanim oswoimy swoje lęki, określimy priorytety... ten proces trwa długo, u niektórych całe życie.
Tak i wzięcie odpowiedzialności za swoje własne czyny jest ogromnie trudne. Tan niżej szarabajka pisze, że wzniecanie w ludziach gniewu to przestępstwo. No tak, ale każdy ma wybór, można nie słuchać, nie gniewać się. Każdy ma tę opcję. Jeśli ci ktoś wciśnie karabin w ręce i powie zabij i zabijesz, to kto ponosi odpowiedzialność? Nawet jeśli ci przystawi drugi pistolet do głowy, to i tak twoja decyzja. Drastycznie trochę, ale tak właśnie jest. I są konsekwencje. To życie się nazywa ;)
UsuńCzasami nie da się nie słyszeć i nie widzieć i nie wierzę, że nic z obserwowanego Cię nie denerwuje...
UsuńPozwólcie, że się wtrącę: namawiający do złego jest tak samo winny, jak ten, który zło wyrządził, a czasem nawet bardziej. Nawet prawo usankcjonowało takie stanowisko.
UsuńPodobnie nagannym jest nie reagować na zło lub odmawiać pomocy...
UsuńCiekawa, ja mam przekonanie, że jednak wykonanie jest gorsze. Myśli mamy różne, każdy gada różne rzeczy, większości nie realizuje. Ale jak już przywalisz komuś kamieniem, to krew się poleje. A to, ze prawo coś sankcjonuje, to nie argument. Bo prawo sankcjonuje różne durnoty.
UsuńJotko, denerwuje, ale coraz mniej. Zadziwia, przeraża, budzi niepokój. Nie ukrywam. Ale jednak nie ma to tamto, na samym końcu tego wszystkiego, są moje wybory. Zabić czy zabijać, be or not tu be? Odwieczne pytanie. I ja, i ty, i Ciekawa odpowiadamy samodzielnie. I każdy inaczej.
Kiedy wybieramy polityków nawet się mówi: oddaję głos.
Oddałam i nie mam :)
Tak, to prawda, że wzniecanie w ludziach gniewu i nienawiści jest nie tylko grzechem, ale i przestępstwem. Tylko, co z nim zrobić? Ukarać, wzniecając nową falę nienawiści, czy darować, rozzuchwalając ewentualnych, przyszłych naśladowców?
OdpowiedzUsuńCzuję się dobrze, miałam za co zrobić zakupy, popołudniu będzie wnuczka z synem (kanasta :) ) Co mi więcej do szczęścia potrzeba ;)
Sytuacja niemal patowa!
UsuńGdy czuję się przytłoczona obrazem naszej rzeczywistości uciekam w naturę, a spotkania z wnukiem to balsam na całe zło:-)
Szczęście to są chwile tylko
OdpowiedzUsuńAle życie też jest chwilką
Poprzez góry i rozstaje
Dróg do szczęścia wiele daje
Choć upadać nie jest miło
To powstajesz, z nową siłą
I doceniasz to, co masz
Szczęście swoje, dobry czas...
Doceniać to wielka sztuka, bo ciągła gonitwa za niedoścignionym rodzi frustracje...
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńTo prawda - każdy inaczej pojmuje szczęście i każdy inaczej je przeżywa:)
A "siewcy nienawiści" bardzo często pod pozorem uszczęśliwiania jedyną skuteczną metodą innych mają na względzie uszczęśliwienie wyłącznie siebie:)
Pozdrawiam:)
To prawda, wmawiają nam, że są zbawcami świata, ale na własnych zasadach urządzą nam życie...
UsuńZ wiekiem, coraz bardziej doceniam sobie małe promyczki szczęścia, nie czekam już aż ktoś je dla mnie zapali. Nie szukam daleko i chyba osiągnęłam "stan akceptacji ". Buziaki przesyłam.
OdpowiedzUsuńTo ja podobnie, nawet w deszczowy dzień można znaleźć te promyki:-)
UsuńNie mysle ze szczescie to akceptacja siebie i swiata - bo oznaczaloby iz wystarczy zaakceptowac kazde nieszczescie i postepowanie i juz byloby sie szczesliwym - a przeciez tak nie jest.
OdpowiedzUsuńChyba kazdy z nas przezyl szczesliwe chwile - i kazdemu co innego dawalo poczucie szczescia.
Jednego razu wyczytalam iz gdyby policzono te naprawde szczesliwe dni kazdego osobnika i obdzielono nimi cala ludzkosc to kazdy dostalby 10 dni. Gdy o tym pomysle to wydaje mi sie ze dano mi ich moze 5 a moze i mniej. Oczywiscie nie miano na mysli ze sie nie jest glodnym czy bez dachu nad glowa........
Akceptacja może dać nam poczucie szczęścia, bo nic nie bywa wieczne, ani święty spokój, ani zdrowie. Każdy chciałby być młody i zdrowy, ale zmarszczki czy gorsza kondycja nie powinny zatruwać nam życia, a raczej pokazywać inne możliwości.
Usuńnie znam się na katolickich przykazaniach, musiałem zajrzeć do neta i już wiem... akurat dla mnie deklaracje przynależności do grupy wyznawców takiej, czy innej religii nie mają zbytniego znaczenia, to tylko jakieś tam etykietki pod którymi może się kryć rozmaita zawartość... jeśli ktoś jest np. permanentnym łgarzem, to czy to jest istotne, czy on jest "katolik", "ewangelik reformowany", "muslim", "rodzimowierca", czy też "bezwynaniowiec'?... definicja łgarstwa w każdym przypadku jest ta sama...
OdpowiedzUsuń= = =
na temat szczęścia wymądrzono już tyle, że nie widzę sensu dorzucać coś jeszcze do tej sterty, więc powiem tylko tyle, iż dopóki ktoś tworzy sobie za dużo pragnień, oczekiwań, za dużo o tym myśli, a szczególnie w temacie "mieć i żreć", który dla większości nagich małp jest priorytetowy, to szczęśliwy nie będzie, a nawet jak to osiągnie, to co najwyżej na chwilę... ani myślę tego oceniać, jednak mnie tam byłoby szkoda tych wszystkich (szczęśliwych) realnych chwil zgubionych po drodze do tej jedynej chwili, która jest tylko iluzją...
p.jzns :)
Podobno religia ma czynić człowieka lepszym, więc deklarowanie określonej wiary powoduje, że od wierzącego wymagamy przestrzegania pewnych zasad.
UsuńTo prawda, zbyt duże oczekiwania wobec Fortuny powodują większe rozczarowania, to samo dzieje się przez porównywanie z innymi...
okay, tylko jest jeden drobiazg, a dokładniej dwa:
Usuńx) czy musimy znać zasady wszystkich religii świata, czy nawet tylko tych najczęściej uprawianych? /to jest dość istotne, na przykład przy kwestii art.196 kk/... sprawę jeszcze komplikuje fakt, że sami wyznawcy jednej religii nieraz nie są zgodni miedzy sobą co do tych zasad...
x) nie wszystkie zasady jakiejś religii muszą nam się podobać i być podobnymi do naszych, czasem nawet jakaś może być sprzeczna, a wtedy ten "dobry", który jej przestrzega dla nas wcale nie jest dobry /np. aktywista anti-choice lub islamista-terrorysta/...
stąd właśnie mój brak zainteresowania kwestią, co wyznaje ten, czy ów, jak to nazywa, bo i tak go oceniam według swojego systemu wartości...
kiedyś (chyba?) Dostojewski ładnie to ujął: "Niech się zwą nawet złodziejami, byle tylko nie kradli", LOL...
Chodzi mi głównie o to, że wielu ludzi chętnie deklaruje zaangażowanie religijne, a postępuje odwrotnie do wyznawanych zasad, czyli teorię znają, gorzej z praktyką.
UsuńJeśli w ramach religii są różne zasady dla różnych wyznawców to już nie rozumiem...
może nie tyle różne zasady, co różne interpretacje...
Usuńa hipokryzja to swoją drogą: ktoś wymaga od innych, ale nie od siebie...
Ja rozróżniam szczęście od radości i zadowolenia, tak naprawdę bezgranicznie szczęśliwa byłam niewiele razy w życiu, ale na co dzień cieszę się często i często bywam zadowolona.
OdpowiedzUsuńCałkowicie się z tym zgadzam że "życie to nie spacer po kwietnej łące, choć miło sobie po niej spacerować, ale nie należy się do tego przywiązywać, bo to nie jest stan naturalny ani jedyny." Bywało że bardzo mozolnie lazłam przez moje życie, kilka razy musiałam się zatrzymać aby poradzić sobie z burzami, dwa pioruny o mało nie pozbawiły mnie życia. Nie do zdarcia jednak jestem ;) wzmacniało mnie to a nie powalało i nauczyło cieszyć się w każdych okolicznościach.
Taki post kiedyś napisałam :) http://echmarychachacotyrobisz.blogspot.com/2017/09/jak-szukaam-radosci-tego-lata.html
Może gdyby nie te gorsze momenty życia, nie zauważylibyśmy tych szczęśliwych?
UsuńZaraz zerknę na zalinkowany post:-)
Szczęście to po prostu szczęście, dla każdego oznacza to co innego. I tylko niektórzy próbują szczęście dzielić na kilkadziesiąt różnych odcieni. A egzystencjalny spokój każdy osiągnie ... w grobie. ;)
OdpowiedzUsuńMoja babcia mawiała - w grobie się wyśpisz - gdy ktoś chciał się położyć za dnia. Podobnie z tym spokojem :-)
UsuńKiedyś przeczytałam wyniki badania, według którego za sympatie polityczne odpowiada ten sam ośrodek w mózgu, co za religijne...
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o poczucie szczęścia, to zwykle nie czuję się ani szczęśliwa, ani nieszczęśliwa. Obiektywne powody to jedno, druga to podejście, ale często i chemia, głupie wahania hormonów w trakcie cyklu potrafią mieć ogromy wpływ na odbiór świata i emocje, a co dopiero, jak u kogoś neuroprzekaźniki źle działają...
Ale w kwestii zachowywania spokoju w obliczu różnych sytuacji myślę, że radzę sobie dobrze. Uznaję, że zamartwianie się, za którym nic nie idzie, nic mi nie da i najczęściej udaje mi się tego unikać.
No właśnie, podoba mi się zasada, by nie martwic się na zapas, bo po co martwic się dwa razy?
UsuńNie słyszałam o tych badaniach, to w takim razie na kogo głosują ateiści?
Dokładnie, też tak myślę, że będę się martwić, jak coś się wydarzy. :)
UsuńZ tą teorią chodziło bardziej o to, że to działa na tej samej zasadzie, powoduje podobne reakcje. Stąd też dyskusje polityczne są takie burzliwe. Ja jestem wierząca (bez wielkiego zaangażowania, ale jednak), a sympatie przez większość życia mam raczej lewicowe i uważam, że państwo powinno być świeckie. ;)
(Niby jest świeckie. Ale na przykład w takim Meksyku krzyż w publicznej szkole jest nie do pomyślenia - przynajmniej mój były lektor opowiadał, że bardzo się zdziwił, jak zobaczył.)
UsuńTakże uważam, że religia i orientacja seksualna to bardzo intymne sprawy i nikt nie powinien być oceniany przez taki pryzmat, przecież przedstawiając się komuś, nie mówimy, jestem Jan Kowalski, heteroseksualny katolik...
UsuńNie wiem właśnie czemu mają służyć krzyże w salach lekcyjnych.
UsuńKiedyś pytałam uczniów, dlaczego w swoim zachowaniu nie zważają na krzyż, który wisi na ścianie. Odpowiedziało mi wzruszenie ramion...
Zaczynam podejrzewać ,że wkroczyła Pani na drogę propagandy. Niedługo wybory więc wszystkie ręce na pokład.
OdpowiedzUsuńTak, na drogę propagowania zdrowego rozsądku i pozytywnego myślenia. Zawsze dokonujemy wyborów, przez całe życie.
UsuńSzczęście, nieszczęście - są tak bardzo różne jak my, ludzie, się różnimy od siebie.W 2019 r odszedł w niebyt mój mąż- czułam się nieszczęśliwa od "A do Z", zżerała mnie rozpacz- no jakby nie było spędziłam z Nim 55 lat- szmat czasu. Gdy nadeszła pandemia, te wszystkie ograniczenia, ta wzmożona uwaga by nie zachorować powiedziałam co córki: "jak dobrze, że tata odszedł przed tą zarazą, nie miałybyśmy minuty bez lęku o Jego zdrowie i życie, bo był w grupie podwyższonego ryzyka". I pomyślałam, że po prostu trzeba do życia podchodzić mniej emocjonalnie, z dystansem, z filozoficznym nastawieniem i jak mówią Hindusi "wszystko co nas spotyka po coś jest".
OdpowiedzUsuńMiałam podobnie z moim ojcem. Zmarł w 2019 i tez pomyśleliśmy, że ze swoimi chorobami pewnie i tak nie przetrwałby covidu, a nie potrafił żyć w izolacji od ludzi.
UsuńMniej emocji, łatwo powiedzieć, ale chyba z wiekiem inaczej patrzy się na wiele spraw.
Od dziecka słyszałam w domu, że śmierć jest "zjawiskiem normalnym", że każdy kto się urodził musi umrzeć, że nas, w danej chwili żyjących tak samo czeka kres życia. Mnie wychowywała babcia, która przeżyła dwie wojny światowe i chyba udało się jej zaszczepić we mnie fatalizm i pewien dystans do bardzo wielu spraw.
UsuńZawsze słyszałam - nie leć za innymi, zatrzymaj się i pomyśl trzeźwo- to że ktoś leci do przodu, to nie dowód,że ty też masz lecieć. Dopiero po latach do mnie dotarło, że w ten sposób nabiera się dystansu do wielu sytuacji.
U mnie w domu podobnie, tym bardziej, że dawniej dziadkowie umierali w domach. Nie na darmo mówi się - nie bądź w gorącej wodzie kąpany, ostygniesz, wymyślisz...
UsuńHm mo z tym szczęście, a raczej odczuwanie, to bardzo indywidualna sprawa. Jednemu przyniesud radość przysłowiowe kolorowe szkiełko, dla drugiego wygrana samochodu będzie rozczarowaniem bo lepszy dom.
OdpowiedzUsuńDla kogoś wyjazd w góry, cudownym doświadczeniem, dla drugiego podróż dookoła świata - jeszcze niesatysfakcjonująca. Także to chyba stan duchowy bas samych wpływa na to co i kiedy wpływa na nasze szczęście.
Ja na szczęście jestem typem ludziach, którego cieszy wszystko 😀
To jakbyś już wygrała los od życia, bo wielu nieszczęśników boryka się z tym całe życie...
UsuńBBM: Bardzo trafny mem, idealnie pasujący do treści notki. Szczęśliwi, którzy zadowalają się małym...
OdpowiedzUsuńMałym i dostępnym, bo zawsze można gonić mrzonki, ale po co?
UsuńW ciągu ostatnich 29 lat szczęśliwa byłam tylko przez osiem miesięcy.
OdpowiedzUsuńJeszcze sporo przed Tobą, jest szansa na kolejne 8 :-)
UsuńWątpię. Myślę, już nic dobrego mnie nie czeka.
UsuńTo niemożliwe!!!
UsuńZasługujesz na wiele dobrego!
"Wiele osób powierza swoje szczęście innym - Bogu, kuponom totka, partnerom, dzieciom"
OdpowiedzUsuńGram w Totka
Bo zostały mi numery po Dziadku.
Nie powierzam jednak temu jednemu rzędowi liczb swojego szczęścia. Bo to by było z mojej strony naiwnością.
Ale jak to się mawia, żeby wygrać trzeba grać 😉
Pojęcie szczęścia ulega przemianie w okresie naszego życia.
Z wiekiem potrafimy się cieszyć nawet z drobnostek
„Szczęśliwi Ci, którzy nauczyli się cieszyć małymi rzeczami.”
Tak, próbować trzeba, by znaleźć swój sposób na życie.
UsuńCzasami wystarczy zachorować, ulec wypadkowi, stracić kogoś bliskiego, by docenić, to się miało...
Szczęście to bardzo pojemne i indywidualne określenie, a raczej odczuwanie. Dla mnie jedna, krótka chwilka potrafi być szczęściem. Takich chwilek miałam dużo w życiu : Przykładem bardzo romantycznym mogą być słowa Kocham Cię wypowiedziane w bramie gdzie schroniliśmy się z przyszłym mężem w czasie ulewy. Szczęściem był trzymany w ręku, przed chwilą odebrany wynik analizy męża, świadczący o zatrzymaniu się postępu jego ciężkiej choroby. Szczęściem była jedna, krótka chwila w Dolinie Miętusiej. i nawet nie wiem dlaczego. Szczęściem bywa zatrzymanie się by spojrzeć przed siebie na cudowny krajobraz i zachwycić się jego pięknem. . Szczęściem jest przeżywanie go z ukochanym człowiekiem..
OdpowiedzUsuńDokładnie tak, szczęściem bywają pojedyncze zachwyty i chwile spokoju, gdy nie musimy się martwic o nic i nikogo.
UsuńWażne, by dostrzegać, że szczęście nam towarzyszy czasami, wystarczy nauczyć się cieszyć chwilą.
Przeczytałam dziś i i zamieściłam w blogu wiersz, w którym autor przeżywa taką właśnie opisaną przeze mnie chwilę szczęścia zapamiętaną chyba na zawsze.
UsuńZaraz sprawdzę:-)
UsuńMam więcej szczęścia niż mi się wydaje - to prawda :)
OdpowiedzUsuńJa także, czasami warto sobie to przypomnieć:-)
UsuńBycie szczesliwym to rownowaga,czyli nic za duzo nic za malo.Kilka lat temu zwracano uwage w psychologii tylko na pozytywne podejsc,teraz odchodzi sie od tego nurtu i zwraca uwage,ze czlowiek ma prawo do wszystkich emocji.Emocje nie sa niezmienne,dlatego w piatek jest ok.,w sobote jestesmy wkurzeni etc.Trzeba tez umiejetnie czerpac info z blogow o tematyce psychologicznej i wprowadzac je w praktyce.Nie kazdy blog,czy wywiad moze byc dobry.Z zewnatrz do wewnatrz,czyli przestac skupiac sie na zyciu innych,a zajac soba...Szczescie trzeba po prostu sobie wypracowac...
OdpowiedzUsuńNie wiem czy tak to można określić, raczej wypracować powinniśmy swój stosunek do wielu spraw i ludzi i przestać porównywać się z innymi, bo jesteśmy różni i mamy inne możliwości i ambicje.
UsuńInfo z blogów? raczej z literatury fachowej i z rozmów ze specjalistami.
Chodzilo mi to,ze jesli bedziemy przykladowo czytac wiele literatury z zakresu psychologii i nie przelozymy tych informacji na swoje zycie to stracony czas.Z informacji z blogow tez korzystam.Chodzi o upraszczanie,brak analizowania,praktyke etc.Co mi np. po tym jesli przeczytam wywiad o asertywnosci,a na drugi dzien zadzwoni kolezanka i pojde na spotkanie na ktore nie chce isc?a przeciez wiem co to jest asertywnosci,bo czytalam wywiad...
UsuńTeoria i zastosowanie jej w praktyce, to dwa różne światy.
UsuńKiedyś próbowałam zrozumieć sens asertywności, pomogły mi kasety video, dwie części, na których w scenkach ukazano czym różni się zachowanie agresywne czy pokorne od asertywnego.
Właśnie, wszystko zależy od punktu widzenia. W sumie większość osób, które żyją w Europie, Ameryce Północnej, Azji mają już pewną dozę szczęścia, bo nie są to najgorsze miejsca do życia.
OdpowiedzUsuńSprawy spadkowo-podatkowe to mój koszmar, na szczęście udało się wszystko załatwić w miarę sprawnie.
Są tacy ludzie na świecie jak opiekunka Babci. Szkoda tylko, że prawdopodobnie nie wyciągnie wniosków na przyszłość.
Pozdrawiam!
https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/
Na pewno opiekunka Babci poradzi sobie doskonale i nie czuje się nieszczęśliwa, choć kto wie?
UsuńProblem ważny i istotny dla każdego. W sumie zgadzam się z pierwszym cytatem przez ciebie podanym ( Bogdan dr Barbaro). Dla mnie jest też ważne , aby moi najbliżsi byli zadowoleni, szczęśliwi). Oczywiście definicja tego stanu ducha człowieka jest trudna .
OdpowiedzUsuńCzęsto łapiemy się na tym, że gdy dzieci są szczęśliwe, zdrowe, to i my jesteśmy szczęśliwi:-)
UsuńSzczęście to stan umysłu. Sami kreujemy postrzeganie własnego szczęścia. Szczęście to także zgoda na tę cytowaną kwietną łąkę, ale i błoto i marazm. Na życie po prostu, które, choć osobiście kreowane, przewidywalne do końca nie jest. No bo skąd wiesz, czy trafisz na szefa mobbera, skąd wiesz czy trafisz na lekarza matoła, skąd wiesz to, czy inne? Ale masz wybór, w każdej w zasadzie kwestii. Stąd bycie w drodze, poszukiwanie i siebie i miejsc, ma sens...
OdpowiedzUsuńP.S. Znam prelegenta oczywiście, słucham jego podcastów, to także ojciec Natalii, autorki poczytnej "Czułej przewodniczki"
Nie wiedziałam, że nagrywa podcasty, poszukam.
UsuńCzasami jedno zdanie w odpowiednim momencie życia naprowadza nas na właściwe tory, ja miałam to szczęście.
Chyba starość to także stan umysłu, bo jak mawia moja znajoma, niektórzy rodzą się starzy i zmęczeni...
Osho znajdowal sie w stanie permamentnego poczucia radosci, spelnienia , szczescia... znalazl Krolestwo Boze tu i teraz:) Choxc w konsekwencji zginal poprzez otucie w amerykanskim wiezieniu. Nikt widocznie szczesliwcow tu nie lubi.
OdpowiedzUsuńTo prawda z tym, ze trzeba doceniac to co sie posiada: dach nad glowa, spokoj, bliskich, zdrowie... i wtedy poczujemy sie szczesciarzami.
Trzeba zaczac dzien i zakonczyc od mantry i wyliczania ile dobroci nas w danym dniu spotkalo, nie myslac o zlych zdarzeniach.
Masz rację, to się sprawdza, mantry może nie powtarzam, ale nauczyłam się cenić nawet promyki słońca dni, kiedy głowa nie boli!
UsuńBardzo mi się podoba japońskie powiedzenie że...."szczęściem jest w obu rękach trzymać kwiaty"
OdpowiedzUsuńStokrotka
O, też mi się to podoba:-)
UsuńPunkt widzenia od punktu siedzenia, jak to się często mówi😄 Maria z PP.
OdpowiedzUsuńI od tego czy się wstało prawą, czy lewą nogą:-)
UsuńKilka tygodni temu myślałam o poście na temat szczęścia, choć wywiadu, na który się powołujesz nie czytałam. Znaleziony przez Ciebie mem jest doskonały, miałabym ochotę powiesić jego treść w pokoju syna, by zrozumiał jak wiele szczęścia ma w życiu. Uściski.
OdpowiedzUsuńJa powiesiłam nad biurkiem w pracy zdanie:
Usuń"jeśli nie spełniam twoich oczekiwań, nie obrażaj się, to twoje oczekiwania, a nie moje obietnice" ...dla dyrekcji przeznaczone.
Szczęście jest pojęciem względnym. Co dla jednego będzie szczęściem, dla innego będzie nudnym stanem wegetacji. Wieczne szczęcie to nieszczęście, bo skąd byśmy wiedzieli, że to stan szczęścia, skoro nie doświadczyliśmy innego stanu:)? Szczęścia doświadczam codziennie, w maleńkich porcjach. Mimo, że jest tyle niesprawiedliwości na świecie, że polityka krajowa nie jest przyjazna dla przeciętnego Polaka, że wojna za progiem... Nawet mimo tego potrafię wzbudzić w sobie uczucie szczęścia, kiedy patrzę na moje śliczne zdrowe wnuki. Kiedy usiądę w ciepłym pokoju w miękkim fotelu z książką i filiżanką herbaty i nic nie muszę. Kiedy sąsiad przyjdzie specjalnie po to, aby powiedzieć, żebym się nie martwiła tym wilczurem, który od trzech dni się błąka porzucony, bo on go właśnie przygarnął. Być może, gdybym czekała na chwile spektakularnego szczęścia, to nie doczekałabym się go nigdy. Życie ludzi, którzy nie odczuwają szczęścia z drobnych rzeczy, musi być straszne...
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą w 100%, wystarczy pozbawić nas poczucia komfortu, bezpieczeństwa, byśmy docenili, co straciliśmy:-)
UsuńJoAsiu ♥, każdy może pojmować i rozumieć szczęście po swojemu :)
OdpowiedzUsuń..pozwolę sobie przytoczyć kilka cytatów :
'Szczęście to jedyna rzecz, która się mnoży, gdy się ją dzieli.' - Albert Schweitzer
'Jedną z tajemnic szczęśliwego życia, są nieustanne maleńkie uczty'
Iris Murdoch
'Szczęśliwy nie jest ten, kto ma wszystko, tylko ten, który potrafi docenić to co ma.'
'Szczęśliwym jest ten, kto przy zachodzie słońca cieszy się wschodzącymi gwiazdami' - Adalbert Ludwig Bolling
'Szczęście nie jest stacją, do której dojeżdżasz, lecz sposobem podróżowania” - Autor nieznany
- pozdrawiam Cię najserdeczniej i najcieplej, życzę pięknych chwil ♥
Piękne i trafne cytaty, najbardziej przekonuje mnie ostatni:-)
UsuńDobrych dni i spokojnych nocy, kochana:-)
Szczęście jest nam dane tylko na chwilę.
OdpowiedzUsuńOby tych chwil było jak najwięcej:-)
UsuńA wiesz, że był taki dłuższy okres w moim życiu, w którym cały czas odczuwałam szczęście? Tak i to było uczucie fizyczne i naprawdę tryskałam tym szczęściem jak iskierki z zimnych ogni. Miło wspominam, ale nie mogę już do tego wrócić. Czasami żałuję.
OdpowiedzUsuńSkupiam się teraz na celu, życie doczesne również ma dla mnie wielką wartość, ale już nie tak jak dawniej. Może przez brak tego uczucia, ale najważniejsze, że przyszłość zawsze podnosi mi głowę i z jej powodu mogę mówić o szczęści dzisiaj. Szczęściu, na które czekam.
Ja właśnie skupiam się na przyszłości, bo wiele już za mną i jak mówią, najlepsze jeszcze przed nami, oby zdrowie dopisało!
UsuńJa jestem szczęśliwa i spokojna, gdy mam przynajmniej jeden cel do zrealizowania i wiem, jak do niego dążyć, choć jego osiągnięcie nie koniecznie jest ważne, bo nie zawsze chodzi by złapać króloczka, tylko, by gonić go. Muszę mieć co robić. Im więcej tym lepiej, byle tylko zasady gry były jasne. Bieganie po łące ot tak po prostu raczej by mi szczęścia nie dało, gdyby nie miało celu. Wprost przeciwnie. Ale wystarczy, bym miała telefon czy aparat albo szkło powiększające czy klucz do oznaczania roślin a wtedy łąka była by miejscem pełnym szczęcia, bo jej istnienie miało by sens a moje na niej przybywanie cel. Nie ważne jakie są problemy i warunki, byle umieć dostrzec w tym sens i znaleźć cel, który można realizować. Dlatego ten mem uważam za durny... No bo jego autor najwyraźniej przekonuje, że szczęśliwym jest ten, kto ma więcej niż inni... Serio umiejętność czytania jest do szczęścia potrzebna? Bzdura! Bycie zdrowym? Bzdura! Ja nawet się nie zgodzę, że przeżycie kolejnego dnia dla wszystkich jest lepsze niż śmierć. Nie każdy boi się śmierci i nie każdy nią gardzi. Życie, historia i lektura nas uczą, że biedny, bezdomny bez dachu nad głową odliczający dni do śmierci może czuć się szczęśliwszy niż zdrowy miliarder władającymi 7 językami. A co do polityki, to ja po prostunie czytam wiadomości, bo zrozumiałam, że i tak wpływu nie mam na to, co Wielki Brat sobie zaplanował, zatem zajmuję się głównie moim małym światem, na który mam wielki wpływ i w którym wiele dobrego zrobić mogę. Uwierz, że jestem wiele wiele bardziej szczęsliwsza i spokojniejsza, niż gdybym namiętnie się temu syfowi przeglądała.
OdpowiedzUsuńMyślę, że autorowi mema chodziło o docenianie tego, co mamy, bo zawsze może być gorzej. Czasami czegoś nam się nie chce, odkładamy na później, leżymy na kanapie, a wystarczy migrena, choroba, a dalibyśmy wiele, by móc robić to, czego nam się nie chciało...
UsuńZ wieloma rzeczami się zgodzę, ale nie widzę sensu w cierpieniu czy patrzeniu jak umiera w męczarniach dziecko, ani to wzniosłe, ani budujące.
Nie o to mi chodziło, by szukać sensu we wszystkim, tylko o to, że gdy widzimy sens w czymś i mamy jakiś cel , to czujemy się dobrze nawet gdy np jesteśmy chorzy, czy ktoś bliski jest chory albo inne niedogodności nam towarzyszą. Gdy moje dziecko chorowało i cierpiało, a ja nie wiedziałam jak mu pomóc, przeżyłam najkoszmarniejsze chwile w moim życiu (mój rak to przy tym śmiech), ale gdy udało mi się nadać temu sens, czyli odkryć, co pomaga, w tym cierpieniu odnalazłam mnóstwo szczęścia, które dodawało mi nadludzkich sił. Gdy na 5 minut udało mi się rozjaśnić twarz córki, wywołać usmiech, sprawić, by się przytuliła i rozluźniła czułam ogromne szczęscie, radość i dumę, jakiej nie dało by mi wygranie miliarda w totolotka. A jej cierpienie i mój strach trwały potem jeszcze długie miesiące, ale z czasem 5 minut zmieniało się w 10 minut i to był kolejny powód do szczęścia. Nie wiedziałam, czy ją odzyskam, czy ją uratuję, czy ją z tego gówna wyciągnę, czy zwyczajnie jutro skoczy pod ten pierdolony pociąg pod wpływem chwili, ale odkrywszy, co pomaga i że w ogóle coś pomaga, nadałam wszystkiemu sens i odnalazłam cel. W tych koszmarnych latach było mnóstwo okruchów szczęścia… O takie rzeczy mi chodziło. A dzięki temu kilkuletniemu koszmarowi dziś słysząc jak to samo dziecko zaśmiewając się do rozpuku klnie jak stary marynarz odczuwam przeogromne szczęście, jakiego bym nie odczuwała na jej głos, gdybyśmy nie przeżyły tego wszystkiego. Na wszystko trzeba bowiem spojrzeć szerzej. Podejrzewam, że ludzie, którym w miarę dobrze się całe życie powodzi, zdrowie im dopisuje, mają przyjaciół i bliskich mogą nigdy nie zaznać tyle szczęścia, co ludzie którzy coś złego przeżyli. Myślenie o tym, że może być gorzej albo że inni mają gorzej, to mi raczej nie poprawia samopoczucia, a już na pewno nie uszczęśliwia. Bowiem kolejną myślą jest, że ja niewiele mogę w tej kwestii zrobić, by temu zapobiec. To pułapka. Ja żyję po prostu tu i teraz, myśląc jak zrobić, by potem było lepiej, jak tylko wymyślę, to realizuję. Nie gdybam. Gdy mi się czegoś nie chce i czuję potrzebę poleżeć do góry wentylkiem, to leżę. Wszystko ma swój czas i miejsce, także chwile lenistwa i słabości. Gdy jestem chora to jestem chora - wkurzam się oczywiście, że akurat ja, akurat teraz, bo nie mam czasu na chorowanie i wolałabym nie być chora, ale poza tym jestem pogodzona z losem, biorę co daje i staram się zrobić z tego najlepszy użytek. Czytając komentarze na moim blogu i fb odnoście mojej choroby, widzę że inni ludzie mają z tym spory problem. Z akceptacją tego, czego zmienić nie mogą…. Ja jestem człowiekiem ogólnie bardzo szczęśliwym i pozytywnie do świata nastawionym, choć miewam chwile zwątpienia i trudne momenty. Jestem święcie przekonana, że wielu ludzi w mojej sytuacji będąc, była by kupką nieszczęścia i tragedii. Bo to nie o okoliczności chodzi, tylko o sposób postrzegania świata i siebie samego.
UsuńTak, tu masz rację, bo trudno zaakceptować pewne rzeczy, sytuacje, ludzi, czasami nie potrafimy wcale i chyba żadna terapia nie pomoże, jeśli sami nie zdołamy.
UsuńChoroba dziecka zmienia cały nasz świat, nic się wtedy nie liczy, a po wszystkim doceniamy każdy dzień, każdy uśmiech...
Jak się więc chwila szczęśliwości pojawi trzymajmy ją jak najdłużej:):):
OdpowiedzUsuńNo pewnie, bo kolejna może być nieprędko...
UsuńBardzo bliski jest mi punkt widzenia szczęścia pana Bogdana de Barbaro.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ta definicja: "szczęście to nie tylko chwilowy stan nasilonej przyjemności. To akceptacja siebie i świata, wewnętrzny egzystencjalny spokój". O, tak!
Rzeczy materialne typu wymarzony płaszcz, nowy kosmetyk, smaczny obiad, dają radość, ale taką chwilową. Widać to zwłaszcza u dzieci. Marzą o jakiejś zabawce, a jak ją dostaną - są w stanie euforii, pobawią się, ale zaraz zaczynają marzyć o czymś następnym.
Ja czuję szczęście, gdy jestem z moimi bliskimi i gdy mogę robić to co kocham, realizować swoje pasje, czytać, uczyć się, rozwijać.
Gdzieś usłyszałam, że możemy się "zaprogramować" na szczęście, nie pamiętam szczegółów, ale chodziło o nasze nastawienie wobec wydarzeń, które nas spotykają.
Bardzo ciekawy artykuł, Jotko. Cieszę się, że go przeczytałam. Dziękuję!
Zaprogramowanie odpowiada naszym czasom i nie jest niemożliwe, sama miałam kiedyś inny stosunek do świata, ale przekonałam się, że lepiej mi się żyje, gdy go zmieniłam, szkoda czasu na pesymizm i wyszukiwanie dziury w całym...
UsuńDziękuję Ci bardzo.
Gdyby ludzie zaczęli doceniać to, co mają, byliby o wiele szczęśliwsi :)
OdpowiedzUsuńPodobno być szczęśliwym , to nie mieć zmartwień, a czasami sami ich sobie dokładamy.
UsuńJestem szczęśliwa.
OdpowiedzUsuńKocham życie, dostrzegam szczegóły, ćwiczę mindfullness.
Kilka razy otarłam się o śmierć, więc doceniam to, co mam.
Kocham filmy drogi (Prosta historia - cudo!).
Wciąż wgłębiam zagłębiam się w psychologię, chociaż nie chce mi się jej studiować. W ogóle już mi się studiować nie chce, bo potrafię uczyć się sama.
A co do wygranych w lotto, to często jest to taki stres, że ludzie wracają do punktu wyjścia albo jeszcze gorzej.
Ciekawy post!
Ja nie gram choćby dlatego, by rozczarowań było mniej, a poza tym porzekadło mówi - umiesz liczyć, licz na siebie...
UsuńDziękuję :-)
Witaj Asiu :) To prawda, że aby być szczęśliwym najpierw trzeba odnaleźć spokój. To długa i kręta droga nad przepaścią. Bardzo wartościowy post Kochana. Ściskam najmocniej
OdpowiedzUsuńKasinyswiat
O tak, nie wszyscy ten spokój osiągną, a niektórzy nie zauważą, że mogą.
UsuńSerdeczności, kochana!
Parę słów na temat szczęścia wyznawanego przez podziwianego przeze mnie Epikura:
OdpowiedzUsuń"Szczęście — zdaniem Epikura — polega na pogodzie duszy i bez-bolesności ciała. Jest ono rozkoszą najwyższą, ale droga do niego wiedzie — rzecz paradoksalna — przez potępienie rozkoszy. Nikt chyba nie
przeciwstawiał się w sposób tak zdecydowany jak Epikur uleganiu zmysłowym pokusom i namiętnej pogoni za przyjemnościami. Nikt chyba w świecie antycznym nie reprezentował postawy równie ascetycznej.
Pragniesz uczynić kogoś szczęśliwym i bogatym — pouczał filozof — nie dawaj mu pieniędzy, lecz raczej ujmij mu potrzeb. Im mniej będzie miał pragnień, tym bardziej jego egzystencja będzie spokojna, bezbolesna,
szczęśliwa. Dlatego pożądaj jak najmniej. To jest najpewniejsza droga do niecierpienia, czyli do przyjemności stałej, a więc do szczęścia".
Trudno się z nim nie zgodzić, każdy chyba doświadczył w życiu sytuacji, gdy miał niewiele, ale czuł się szczęśliwy:-)
UsuńHistorie ludzi bogatych i sławnych pokazują, że szczęście rzadko idzie w parze z pełnym sejfem...