Widać to także po ofercie handlowej wielu sklepów. Przed majówką liczą na szczególnie duże zyski, bo co drugi klient wychodzi z zakupami na grilla, nie licząc całych koszy piwa i innych napojów.
Każdy , kto ma ogród, działkę nad jeziorem czy inny kawałek ziemi planuje majówkę na łonie natury, większość chyba z biesiadą przy grillu, co było widoczne już w ciepłe kwietniowe dni.
Sami czasami bierzemy udział w takich spotkaniach, dorzucając się do wspólnego "kotła", bo nie wypada przybyć z gołą ręką, choć tak naprawdę chodzi o spotkania w miłym towarzystwie i czas spędzony w ogrodzie.
Wysłuchałam wielu dyskusji na temat grillowania i niezdrowych dań , nadmiaru alkoholu, głośnego zachowania biesiadników, produkowania śmieci itd.
Każda aktywność w plenerze może mieć wady i zalety, a przecież wszystko się zmienia i styl biesiadowania zależy od kultury biesiadników, a nie rodzaju imprezy.
Oprócz spotkań w miłym towarzystwie i spędzenia czasu na świeżym powietrzu docenić należy kreatywność w przygotowaniu potraw. Dziś to nie tylko mięsa i wędliny zwęglone na byle ruszcie, ale wiele ciekawych dań, od sałatek poprzez mięsno-warzywne kombinacje i szaszłyki, aż po pyszne grzanki z masłem czosnkowym lub pastami warzywnymi.
Kolejną korzyścią dla gospodarzy jest brak bałaganu w domu, wszystko zostaje w ogrodzie, a gór śmieci też nie musimy generować, bo nawet słomki do napojów kupimy papierowe lub metalowe wielokrotnego użytku. Nawet goście przybywający autami mają do dyspozycji piwo 0%
Każda pani domu ucieszy się z tego, że mąż/partner zastąpi ją przy grillu, bo tak jak mycie aut, tak dyżurowanie przy palenisku jest raczej męską domeną, prawda?
Oczywiście są i wady, jak choćby zadymienie, które może przeszkadzać sąsiadom, ale w weekendy w większości ogrodów czy na wielu działkach rekreacyjnych grille grzeją się od wczesnych godzin południowych, a reszta jest kwestią ułożenia stosunków dobrosąsiedzkich.
Nie popieram natomiast grillowania na balkonach czy na plażach, choć widywałam grille elektryczne na tarasach...
Pamiętam pewien obraz. Wielkie pole przy lesie a na nim ziemniaki. Samotny człowiek na skraju pola niedaleko lasu rozpalił ognisko , pewnie wrzucił do niego ziemniaki i spokojnie czekał aż się upieką. Wiele by można historii do tego obrazu dopisać ale może zostańmy przy czymś co tak bardzo odchodzi z naszej rzeczywistości. Naturalność, zwyczajność. Wszędzie na świecie ludzie spotykają się, biesiadują, inni w mniejszym gronie samotnie.Żadna to sensacja.Poprawność. Chora poprawność mówi nam ,że nie wolno rozpalić ogniska, nie wypada rozpalić grilla na balkonie, nie wypada spotkać się tu czy tam ...nie wypada samotnie upiec sobie kiełbaski a już czymś strasznym by było upiec sobie złapanego gołębia.Za dużo zasad.Są w Polsce takie osiedla-więzienia. Ochrona , szlabany ...wyobraźmy sobie ,że tam ktoś rozpala grilla na balkonie...Spotykajmy się, żyjmy . Nie szukajmy powodów do swady. Smacznego wszystkim biesiadującym i najlepszego innym na te majowe dni. Kloszard
OdpowiedzUsuńSą balkony i balkony, gdyby u mnie każdy chciał grilla na balkonie odpalić, to musiałabym w masce siedzieć, a na podwórku nie ma gdzie, auto przy aucie...
UsuńSyn ma ogródek przydomowy, przytulny, zielony, z grillem. Lubię spędzać tam czas. Na co dzień nie przepadam za kiełbaskami, ale kiedy woń zaczyna się rozchodzić to ślinka cieknie :)
OdpowiedzUsuńTen weekend jest, jak dla mnie, za zimny na majówkę. Ale przecież będą i inne.
Na działce u znajomych czy w ogrodzie u syna to sama przyjemność, zwłaszcza latem, gdy owoce są w zasięgu ręki, a przyprawy rosną na grządce:-)
UsuńNie patrze na grilla w kategoriach zalet czy wad. Po prostu mam z tyłu głowy, dlaczego grill tak szybko stał się sportem narodowym. W społeczeństwie, gdzie żyje sie od święta do święta (powszechnego lub prywatnego) grill stał się kolejną sankcjonowaną społecznie okazją do napicia się alkoholu. Dla wielu osób nie ma Bożego Narodzenia, wesela, imienin, a teraz grilla bez alkoholu. Poza tym wydarzeniami alkoholik spotka się z przyganą, w ich czasie to on gani i to on jest normą. Dlatego patrzę na grilla podejrzliwie. Jeśli robi się go w większej grupie, jest tam na pewno przynajmniej jedna osoba, która już utraciła kontrolę nad piciem. Kiedy o tym myślę, ogarnia mnie smutek.
OdpowiedzUsuńMasz całkowitą rację...Do tego jedyna okazja żeby się powydzierać..
UsuńPiszecie pewnie o anglikach.
UsuńAlkohol jest dla ludzi, ale nie dla wszystkich. Szukając memów o grillowaniu znalazłam wiele na temat alkoholu właśnie. Podobnie jest z wycieczkami i grzybobraniem. Nie wiem co to jest, że wszędzie wóda musi się lać litrami, a zabawa uznana jest za dobrą, gdy gościom film się urywa...
Usuń@jotko, alkohol jest dla ludzi, wiadomo. W swojej notce sama zwróciłaś uwagę na całe kosze piwa :) No, po prostu tak jest. Potem człowiek się zastanawia, gdzie są ci wszyscy przyjaciele, przecież byłaś na tylu weselach, chrzcinach, grillach, imieninach, jak było cudownie, jakie zwierzenia głębokie i trwałe więzy, jak się z Tobą bawili cudowni ludzie ;) Zaproś na kawę, ciekawe ilu z nich uda się wyrwać z kieratu :D
UsuńNa szczęście moi bliscy nie mają takiego problemu, a o dalszych znajomych nie zabiegam na tyle, by ich zapraszać na kawę:-)
UsuńTo także kwestia wyboru towarzystwa, w którym się bywa...ale powiedziano mi kiedyś, że jestem mało towarzyska, bo nie piję i nie palę :-(
Lubimy sobie z mężem pogrillować ( albo palic sobie ognisko i piec w nim ziemniaczki), bo w ciepłę dni cały czas przebywamy w ogrodzie, więc naturalne jest, że i tam chcemy przygotowywać posiłki i je zjadać. U nas grillowanie niekoniecznie łączy się z przyjmowaniem gości, czy z długimi biesiadami a już zupełnie nie łączy sie z alkoholem. Dla nas to po prostu naturalna forma spędzania czasu na łonie natury( z wszystkimi psami przy boku zawsze chetnymi do obgryzania kostek), niezależna od tego czy jest majówka i wszyscy gremialnie grillują. My robimy to wtedy, gdy najdzie nas ochota, gdy pogoda dopisuje i gdy mamy co grillowac. I nikomu tym nie przeszkadzamy. Zresztą inni też u siebie grillują. Po prostu cieszą się życiem, swoim towarzystwem, bliskoscią zieleni i natury, swobodą!:-))
OdpowiedzUsuńI takie grillowanie czy biesiadowanie przy ognisku właśnie lubię, cudnie tam macie!
UsuńNo myślę i myślę i najwyraźniej nie mam doświadczeń tego rodzaju - nigdy nie byłam na żadnym grillu! Co ze mnie za Polka 🤣
OdpowiedzUsuńAle i na zwykłym ognisku byłam ostatni raz w czasach szkolnych...
Takie rozrywki nie wchodzą w grę dla migreników.
Na szczęście na osiedlu nikt nie uprawia balkonowego grillowania i żadne tego typu zapachy nie mają szans do mnie dotrzeć 😁
Ja tez miewam migreny, ale nie po grillu!
UsuńKiełbaski na ogniu piekliśmy u znajomych na Śląsku , a ja sama na wycieczce szkolnej do stadniny:-)
Zapach! Zapach jest kluczowy... każdy zresztą. Na przykład od lat już nie używam perfum, bo globus murowany. Tego mi trochę żal.
UsuńA czasem, gdy wchodzę do osiedlowego Lewiatana, czuję już na wejściu, że w środku jest pewna dama, zawsze ubrana w powiewne czarne szaty i zawsze obficie skropiona perfumą 😂 Myślę, że wydaje na nie majątek, zważywszy ilość, jakiej używa.
A, czyli na Ciebie działają zapachy, na mnie głównie światło i zmiany pogody...no i stres!
UsuńBBM: U nas z rzadka w ogródku. I to też dopiero wtedy, gdy już jest naprawdę ciepło wieczorami.
OdpowiedzUsuńNam zdarzało się uczestniczyć w takim grillowaniu, że piekliśmy w garażu lub pod wiatą, a jedliśmy w domu, bo pogoda spłatała figla, a wszystko przygotowane już było:-)
UsuńTechnicznie rzecz biorąc, grillowanie nie jest ani dobre, ani złe, bo to sposób przygotowywania prostego i taniego posiłku dla większej ilości osób. Złe lub dobre może być wykorzystanie grilla.
OdpowiedzUsuń"Spotkanie towarzyskie". To oczywiście nasuwa się wielu osobom na myśl przy słowie "grill". No i to spotkanie jest albo spotkaniem, albo chlaniem. Zależy od organizatorów i uczestników. Podobnie jak to, czy przy tej okazji nie wchodzą do użycia nielegalne narkotyki.
Mnie przyszła ado głowy rzecz taka: Mamy znajomą, która jest osobą uwielbiającą spotkania towarzyskie. Nie odpuszcza żadnej okazji. Znamy ją na tyle, że nie sądzimy, by miała problem z uzależnieniem, szanse na to są bliskie zeru. Korzysta z każdej możliwości grilla, wesela, ale także spływu kajakowego, wyprawy na biegówki, czy grupowego wyjazdu do teatru (sama raczej się nie wybierze, potrzebuje do tego towarzystwa).... Nawet gdy jestem w okolicy i zapytam, czy nie ma ochoty wyjść na kawę lub obiad, bo w razie czego mogę wybrać trasę przez jej miejscowość, zgadza się praktycznie zawsze. I kołacze mi się taka myśl po głowie, czy ona rozróżnia osoby, które chcą się z nią spotkać, od osób, które chcą się spotkać z alkoholem. To jest dorosła osoba, więc nie zamierzam jej tu wychowywać, nie mam zresztą takiej mocy, ani nawet cienia możliwości, ale pytanie kołacze mi się po głowie: czy uzależnieni nie wykorzystują takich osób jak ona do podciągnięcia niebezpiecznego picia pod normę. Przecież jeżeli taka kobieta jest na spotkaniu, to nie może to być zwykłe, siermiężne chlanie! No właśnie... Czy naprawdę nie może...? Chlanie jest wtedy, gdy jest chlanie, a spotkanie, gdy spotkanie. Oby Polacy się w końcu nauczyli, co oznacza fredrowskie "znaj proporcjum, mocium panie"!
I jeszcze takie uzupełnienie na temat spotkań towarzyskich. Podobnie jak ja, pamiętasz jeszcze czasy, gdy najpopularniejszą rozrywką było przystanięcie z napotkanymi znajomymi i porozmawianie. Takie plenerowe plotki podczas powrotu z pracy/ zakupów do domów. Cały smaczek polega na rozróżnieniu, czy rozmowa jest wartością dodaną (żyjemy, wyjeżdżamy na wycieczki w różne ciekawe miejsca, interesująco spędzamy czas, czytaliśmy dobrą książkę, oglądaliśmy dobry film) i chcemy się swoimi doświadczeniami podzielić w rozmowie towarzyskiej, czy też nie robimy nic ciekawego i urządzamy się w dupie, rozmowę towarzyską traktując jak erzac doświadczeń. Na krótką metę to wystarcza, ale na dłuższy dystans prowadzi do patologii. Pamiętasz z pewnością te grupy młodzieży przy trzepaku, potem przy ławeczce, pod wiatą przystanku, które można było tam spotkać o każdej porze dnia i nocy. Wypełniali pustkę w najprostszy sposób, zamiast spróbować zaspokoić swoje potrzeby poznawcze.
UsuńJak widzisz, grill staje się w takich rozważaniach elementem zbędnym, to nie o niego chodzi.
chyba czaję, o co Ci chodzi... przeważnie ludzie spotykają się, wchodzą w interakcje, przebywają ze sobą w pewnej scenografii z towarzyszeniem pewnych rekwizytów... i można sobie zadać (filozoficzne) pytanie: co jest ważniejsze, ten drugi człowiek, czy rekwizyt?... to można tylko rozstrzygnąć eksperymentalnie in vivo... przypuśćmy, że parę osób umawia się na tego całego grilla /akurat ten przykład mamy pod ręką/... spotykają się, a tu nagle okazuje się, że sklepy zamknięte, żarcia i picia nie ma gdzie kupić, a sam sprzęt do grillowania ktoś buchnął z piwnicy... i co te bidulki mają teraz ze sobą zrobić? LOL...
Usuńp.jzns :)
Nawet dzisiaj spotyka się takie grupki osób, które tkwią w tym samym miejscu co dnia i to przez wiele godzin. Widuję takie na ławeczkach osiedlowych, w barach pod chmurką, pod osiedlowym sklepem.
UsuńCzasami interweniuje straż miejska, bo śmiecą, piją piwo, hałasują.
Uzależnienie na pewno, ale tez i samotność, brak perspektyw, często bezdomność.
Picie przy grillu, to jak picie na grzybobraniu czy na rybach, wtedy grzyby i ryby są tylko dodatkiem do alkoholu...
@PKanalia, dokładnie tak..., bo o ile w wypadku jednorazowego incydentu jest to i tak bez znaczenia, to jeżeli mówimy o codziennie spotykanych ludzi, warto wiedzieć, czy interesuje ich kontakt z Tobą, czy rekwizyt.
Usuń@Jotka, kiedyś usłyszałem takie pojęcie, jak "bezradność wyuczona" i chyba właśnie ona zawiera sobie te wszystkie przypadki, które wymieniłaś. Bo ta przysłowiowa ławeczka, tak spopularyzowana przez serial "Ranczo" nie musi być niczym złym, pod warunkiem, że nie zajmuje czasu i przestrzeni innych potrzeb życiowych, a jaśniej mówiąc, ławeczkę warto opuszczać częściej, niż od czasu do czasu. Od czasu do czasu to można przyjść i na niej przysiąść.
Dokładnie tak, wysiadywanie na ławeczkach nie powinno zastępować innych aktywności, zainteresowań, spacerów dla zdrowia, a rozmowy podsłuchane w takim towarzystwie to niezły temat dla obserwacji socjologicznych...
Usuń@Woland...
Usuńchyba, że ów rekwizyt to nasze hobby... np. ludzie się spotykają w klubie (np.) brydżowym lub szachowym bardziej po to, aby to hobby realizować, a spotkanie z innymi jest niejako przy okazji... aczkolwiek bywają wyjątki, znałem brydżystów, którzy grali tak beznadziejnie w tą piękną grę, że ja na ich miejscu już dawno bym sobie odpuścił, ale im chodziło właśnie bardziej o spotkanie z innymi, niż o granie...
za to ciekawe byłoby zbadanie priorytetów w przypadku innego hobby: są ludzie, którzy czasem przychodzą do kościoła i też spotykają innych hobbystów... tylko chyba dyskusyjna byłaby szczerość odpowiedzi na taką, rzecz jasna anonimową ankietę, LOL...
Część odpowiedzi chyba wszyscy znamy...
Usuńmy może tak, ale czy oni, znaczy ankietowani ją znają? :)
UsuńNiektórzy nie uświadamiają sobie pewnych rzeczy, niestety...
Usuń"...styl biesiadowania zależy od kultury biesiadników, a nie rodzaju imprezy"...
OdpowiedzUsuńi to jest cała puenta...
nie grillowanie jako takie jest problemem, tylko ludzie, którzy zeń ten problem tworzą... a centralnie i z grubsza dwa:
pierwszy to brak wspomnianej kultury...
drugi to paranoiczne przeświadczenie, że grillowanie koniecznie musi ten brak kultury oznaczać...
nie wiadomo, który gorszy, oba są siebie warte...
p.jzns :)
No tak, bo praktycznie identycznie wyglądają wszelkie imprezy.
UsuńPamiętam kpiny z wesela bez alkoholu czy zabawy sylwestrowej, bo jak można bawić się bez wódki?
Na szczęście są i tacy, którzy potrafią grillować bez alkoholu, a czasami wymusza to zmotoryzowanie gości...
umyślnie pominąłem kwestię alkoholu, gdyż jest ona niezależna od tego, czy rozmawiamy o grillu, czy o jakiejś innej technice imprezowania... ale faktycznie tak jest, że wielu ludzi nawet pijących z rzadka i niewiele nie umie sobie wyobrazić imprezy bez tego popularnego narkotyku, choćby tylko w symbolicznej ilości...
Usuńa poza tym reszta działa tak samo, analogicznie:
- nie alkohol tworzy poziom kultury spożycia, tylko sami użytkownicy, tylko od nich zależy, od stylu ich picia, jaka jest ta kultura...
to samo jest z problemami:
- jedni tworzą problem swoją nie umiejętnością picia...
- drudzy tworzą problem swoją paranoją, że nikt pić nie umie...
Kiedyś trafiłam na mądry cytat, że to nie alkohol zmienia człowieka, on pokazuje jego prawdziwą naturę...
Usuńkomu? :)
UsuńInnym, a najbardziej niepijącym lub bliskim nadużywającego...
Usuńto skąd się wzięło takie czasem słyszane stwierdzenie, że gdy ktoś (jakiś X) wypije za dużo, to przestaje być sobą?...
Usuńktóra wersja X-a jest prawdziwsza: gdy jest trzeźwy, czy gdy jest pod (znacznym) wpływem?...
tak naprawdę w powiedzonku "in vino veritas" (pierwotna wersja) chodzi raczej o to, że człowiek po kielichu jest bardziej skłonny do głoszenia swojej opinii, a o jego naturze nadal niewiele wiadomo...
No chyba właśnie o to chodzi, bo tak naprawdę nie znamy samych siebie w pewnych sytuacjach!
UsuńOczywiście, że grillujemy, jeśli sprzyja pogoda. Pora wiosenno- letnia jest tak krótka, a wykorzystanie tak miłej formy podtrzymania relacji jest jak najbardziej ok. Tym bardziej, że sposobności na spotkania zrobiło się dużo mniej. Kiedyś było to w ramach relacji towarzyskich, teraz głownie rodzinnie :) Życzę miłej pogody na majówkę i takiej formy wypoczynku, jaką najbardziej lubicie :) Uściski...
OdpowiedzUsuńLiczymy właśnie na odrobinę ciepła, by naładować baterie na świeżym powietrzu, a że ogrodu własnego nie mamy, to korzystamy z zaproszenia i wycieczek własnych:-)
UsuńGrillowanie - sport narodowy.
OdpowiedzUsuńMyślę, że tu jest sedno sprawy - co za gęsto, to niezdrowo.
W Australii mam komfort dużej przestrzeni więc temat jest mi praktycznie nieznany.
Wszystko w nadmiarze może się przejeść, sedno tkwi w różnorodnej aktywności:-)
UsuńKiedyś częściej, potem zniechęciły mnie wieści o szkodliwości grillowanego mięsa. Tym razem zniechęca deszczowa majówka, ale myślę, że wielu to przeszkadzać nie będzie i znajdzie się luka pogodowa, z której grillowicze skorzystają :)) Miłej majówki!
OdpowiedzUsuńTo samo mówi się o szkodliwości wielu potraw , czy wyrobów gotowych. Można przecież piec w folii czy na blaszkach, zawsze znajdzie się sposób:-)
UsuńDyskutowałabym co do tego, czy to sport narodowy. Raczej międzynarodowy. U nas sezon bbq to już w marcu się czasem zaczyna. W każdym sklepie bogaty wybór akcesoriów i jedzenia grilowego. W gazetkach ze sklepu coraz więcej pomysłów na wegańskie bbq. My rozpalamy gril 1-2 razu do roku, ale tylko jak jest bardzo ciepło i ładnie. Pieczemy głównie tzw "polska kiełbasę" (belgijski produkt o takiej nazwie), którą lubi mąż i syn. Czasem jakieś inne gotowce -szaszłyki nie szaszłyki. Najważniejsze u nas jednak zawsze są pianki marschmallow - be z nich nigdy nawet nie wyciągami grila z szopy. Grilujemy sami. Pijemy colę, fantę i wodę. Ja czasem piwo.
OdpowiedzUsuńNo właśnie nie wiem, co z tymi piankami, znam tylko z filmów, nigdy nie piekłam i jakoś tego nie widzę...
UsuńJa uwielbiam, szczególnie takie specjalne grilowe o rozmiarze XL i na beżowo upieczone. Pychota! Za surowymi natomiast nie przepadam. Upieczone smakują zupełnie inaczej. Super są na deser .
UsuńTo chyba następnym razem wypróbuję:-)
UsuńPewnie, że grillujemy...;o) Ale preferujemy kiełbaskę z ogniska, albo "kociołek"..."Majówek" nie obchodzimy, więc naszą porcję grilla ktoś inny wszamie...;o)
OdpowiedzUsuńDobre kiełbaski nie są złe, ale i kaszanka bywa pyszna:-)
UsuńNie widze w grillowaniu niczego zlego, zwlaszcza ze to jest dobrowolne - komu sie nie podoba to nie grilluje.
OdpowiedzUsuńJak u Ciebie u nas jest niezwykle popularne, istnieja nawet ludzie ktorzy by nie gotowac zyja tylko na grillowaniu. A wybor potraw ktore mozna na nich zrobic jest ogromny, poza tym istnieja wedzarki, inny sprzet do glebokiego smazenia w tluszczu.
To srodkowe zdjecie grilla i co na nim sie piecze powalilo mnie wygladajac super smakowicie.
Przy okazji dodam iz w Polsce zawsze istnial zwyczaj opiekania tyle ze dawniej uzywalo sie ognisk i samodzielnie robionych rusztow. Do dzis pamietam smak ziemniakow z ogniska (czasem zweglonych) a najczesciej jako paliwo sluzyly krowie wyschniete placki :)
Zycze duzo milych grillowan.
O tak, ziemniaczki z ogniska, do tego masełko lub twarożek ze szczypiorkiem, pycha!
UsuńŚrodkowe zdjęcie to szaszłyki, które z synem robiliśmy niedawno:-)
Jakie to budujące ,że większość komentujących spotyka się w elokwentnym towarzystwie w lokalach na poziomie i rozmawia o "Księgach jakubowych" popijając wino , koniecznie z francuskich winnic. Jak można podejrzewać, ci gorsi , grillujący to pewnie wyznawcy niegodziwi i rządu , który tylko kiełbasę, brykiet i wódkę oferuje.
OdpowiedzUsuńNietrafiona interpretacja, ja tak nie odebrałam komentarzy...
UsuńNo właśnie, podobnie jak Jotka, zastanawiam się, gdzie to wyczytałeś/ wyczytałaś.
Usuń@Wolandzie, ależ wino :) Moja pierwsza menadżerka w IE (z bloku wschodniego prosta dziewczyna, wierząca w kij bez marchewki) po ciężkim dniu rzucała na odchodnym "dzisiaj wypiję butelkę wina". Dowiedz się, co kto uważa za szczyt kultury i wysublimowania, a będziesz wiedział, czy za dzieciaka miał za stodołą sławojkę czy tylko dziurę w ziemi.
UsuńGrill jest fajny o ile nie przesadzają z alkoholem.Na mojej działce był spory grill w sierpniu, kiełbaski, szaszłyki i chleb z serem.Dzialka już nie mam.Lubie grillować u syna, u nich Kociołek, kiełbaska z ogniska ,czasami zamiast obiadu.Na balkonach grill zakazany.Milej majówki.
OdpowiedzUsuńU nas jeśli już, to tylko piwko i to 0% bo jakoś do domu trzeba wrócić.
UsuńUdanej majówki i pięknej pogody!
Raz zaprosiła nas znajoma na grilla.
OdpowiedzUsuńChyba nie za bardzo umiała się z tym całym sprzętem odchodzić.
Bo skończyło się na zjedzeniu prawie surowego udka kurczaka.
Osobiście za grillem nie przepadam.
Ale niech sobie ludzie grillują ,byle nie pod oknami i na balkonie.
Mięso na grilla musi być odpowiednio przygotowane, a im grubsze kawałki tym więcej zachodu. Lepiej postawić na cienkie płaty, kaszankę i kiełbaski odpowiednio nacięte...
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńGrillujący miejscy sąsiedzi to z mojego punktu widzenia uciążliwość, bo kiedy oni zajadają się przygotowanymi przysmakami, ja raczę się medykamentami, żeby jakoś to przetrwać:) Nie robię z tego problemu, bo może jakieś moje zwyczaje też komuś nie pasują:)
A plenerowe grille lubię.
Pozdrawiam:)
Najważniejsze, to nie uprzykrzać sobie życia, co na osiedlach miejskich bywa trudne, gdy ktoś myśli tylko o sobie. Czasami wolałabym na okres lata wyjechać, bo życie latem na osiedlu staje się nieznośne...
Usuńgrile sa fajne,ale bez piwska...
OdpowiedzUsuńPiwo tez jest dla ludzi, byle nie wedle zasady - pięć piw i paw...
Usuńcałkiem niedawno widziałem w piekarni chleb grillowy.
OdpowiedzUsuńTakiego jeszcze nie trafiłam ;-)
UsuńGrill w okolicy, czy to będzie na sąsiedniej działce, czy to gdzieś ogółem u kogoś niedaleko, zawsze kończy się pruciem mordy, głośną muzyką i hektolitrami wódki. Niejeden wypoczynek mi tak zepsuto.
OdpowiedzUsuńLubię grillować, ale zdaje się, że polska gubi się w konwenansach.
Na szczęście nie doświadczyłam aż takich ekstremalnych imprez...
UsuńNie grilluję.... a z ognisk, które kiedyś rozpalaliśmy pozostało tylko w ogrodzie wydzielone miejsce - kącik obudowany kamieniami i 2 ławeczki.
OdpowiedzUsuńNie było jeszcze wtedy grilli ogrodowych.
Były wesołe spotkania towarzyskie z konkursami skoków przez ognisko .... bez alkoholu - naprawdę.
A w ogóle lubiliśmy rozpalać ogniska, o zmroku głęboko w lesie za pozwoleniem znajomego właściciela górala. Głównie piekliśmy ziemniaki z masłem. Największą frajdę miał kilkunastoletni syn.... za kilkanaście lat wnuczki.
Często spędzaliśmy urlopy pod namiotem więc tych ognisk i posiłków przygotowywanych na ognisku i na kuchenkach gazowych było wiele.
Kiedyś te alkoholowe ogniska i grille jednak się zaczęły. Pamiętam nasze pierwsze wczasy z małym dzieckiem, poszliśmy na ognisko, a tam śpiewy z gitarami, owszem, ale do tego skrzynki piwa i po czasie już mniej przyjemnie...
UsuńJak mieliśmy działkę to faktycznie jadłem dość często wtedy dania z grilla. Tak samo przy wielu spotkaniach letnich na działkach u rodziny czy znajomych. Na pewno ważny jest umiar i jednak dobre wychowanie przy grillowaniu. W Warszawie nad Wisłą są wyznaczone miejsca, gdzie można nad ogniskiem zrobić sobie np. kiełbaskę. Trzeba mieć tylko jakąś tackę, bo ruszty są doś mocno okopcone. :) Ale jak ktoś lubi to może skorzystać.
OdpowiedzUsuńTeż stopniowo kieruję swoje uszy w spokojniejsze rejony, jednak nie rezygnuję z porcji rockowych dźwięków niemal każdego dnia. :)
Pozdrawiam!
https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/
W naszym parku tez postawiono wielkie murowane grillowisko i wiele osób z tego korzysta...
UsuńPrawda, grill to tylko narzędzie. Jedynie dym może przeszkadzać, kiedy się go zrobi w nieodpowiednim miejscu. Ja to lubię ten zapach, ale tuż pod oknem by mi jednak działał na nerwy.
OdpowiedzUsuńKiedyś zrobiliśmy sobie w pracy grilla w ramach spotkania integracyjnego, do tego jakaś prosta sałatka, przekąski, piwo bezalkoholowe i było bardzo fajnie. :) Podczas chrzcin bratanka też był grill. ;) Po majówce planuję krótki wyjazd i grill też będzie, ale na tym grillu po prostu chamska kiełbaska, może jakieś warzywo dorzucę - raczej nie jadam wędlin, ale na tym pracowym kiełbaski mi o dziwi smakowały. :)
U mnie w mieście są nawet wyznaczone ogólnodostępne miejsca na grilla czy ognisko.
A wiesz, że też tak mam z kiełbasą czy kaszanką, na co dzień prawie nie jadam, ale gdy zapachnie taka z grilla to chętnie zjem:-)
UsuńPrzed galerią handlową w moim mieście stoi taki punkt, gdzie tylko grillowana kiełbasa, bułki i napoje i zawsze wielu chętnych przychodzi:-)
Pamiętam jak mieszkałam w Polsce to sąsiedzi z czwartego piętra odpalili na balkonie normalnego grilla, także ludzie mają pomysły, dymiło się bardzo.
OdpowiedzUsuńU mnie w parkach są miejsca do grillowania i nawet lawki ze stolikami więc jak ktoś moeskaa w bloku to może właśnie z takich miejsc korzystać.
My w tym roku jeszcze sezonu grillowego nie zaczelismy bo pogoda w Szkocji z pięknej słonecznej wiosny, zmieniła się na jesień. Ale już się nie mogę doczekać jak na ogródku odpalimy grilla i zaprosimy znajomych bądź rodzinę :)
Wiele zależy od biesiadników, czasami są to spontaniczne i niezobowiązujące spotkania:-)
UsuńZastanawiająca sprawa - grillowaniu najbardziej chyba sprzeciwiają się właśnie Polacy. Podejrzewam, że ów sprzeciw bierze się z brzydkiej wady zwanej ZAZDROŚĆ. Bo żeby grillować należy mieć do tego miejsce (najlepiej domek z ogrodem) a nie jest to dobro w Polsce popularne. Tu wolno grillować na balkonie, ale tylko na grillu elektrycznym. My czasem grillujemy na takowym.....w mieszkaniu. Dzieci zachwycone, bo mogą sobie komponować co chcą zgrillować. Osobiście nic nigdy nie miałam i nadal nie mam przeciwko spotkaniom towarzyskim przy grillu.
OdpowiedzUsuńChyba masz rację, cos w tym jest, na szczęście powstaje tez wiele miejsc w parkach, na postojach leśnych, gdzie można sobie grilla odpalić i nikomu nie przeszkadzać.
UsuńGrillujemy, mamy metalowy bęben z pralki, a pali się w nim gałęziami ze śliwek, dym jest pachnacy. Kiełbasa, szaszłyki, pieczarki, kaszanka z kiszona kapustą _nowe odkrycie, skrzydełka... Skrzydełka zawsze obgotowuję, nie trzeba ich wtedy długo piec, a marynatą z nich smaruję kromki chleba i są pyszne rumiane grzanki czosnkowe. Nie za często ten grill, bo wszystko w nadmiarze znudzi się. Aha, mamy też gruzińskie szable, szampury do szaszłyków, na nich pieką się często młode ziemniaczki, pychota, pozdrawiam owędzona wonnym dymem śliwkowym Maria z PP. 😁😄😄
OdpowiedzUsuńNa szczęście byłam wczoraj na grillu, inaczej ślina pociekłaby mi na laptopa...
UsuńDla mnie największą zaletą grilowania jest możliwość spotkania się z przyjaciółmi na świeżym powietrzu. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńI chyba o to głównie chodzi:-)
UsuńRzadko griluję i na elektrycznym grilu, by sąsiadom nie przeszkadzać, chociaż sympatyczni i twierdzą, że im nie przeszkadza. Griluję fetę, warzywa i owoce, ale i tak mięso i wędliny znikają pierwsze.
OdpowiedzUsuńZasyłam serdeczności
Bo nawet, gdy mięsa i wędlin mało się jada, to z grilla jakoś inaczej smakują:-) ja najbardziej lubię grzanki:-)
UsuńMamy na działce grilla. Specjalistą od grillowania jest starszy syn. A ja nie przepadam za tymi różnymi szaszłykami i za tym dymem.
OdpowiedzUsuńStokrotka
Szaszłyki drobiowo warzywne właśnie wczoraj jadłam, ale grzanki z sosami są najlepsze:-)
UsuńGrillowanie jest fajne, ale jeszcze fajniejsze jest pieczenie kiełbasy na patyku przy ognisku. No i chóralne śpiewy przy tym...
OdpowiedzUsuńByle sąsiadom nie psuć ich własnej biesiady:-)
UsuńWłaśnie wróciliśmy z grilla u naszych sąsiadów. Było pysznie i bardzo miło. Takie imprezki to ja rozumiem, niestety nie wszyscy potrafią zachować umiar. Mieliśmy nieprzespaną noc, bo grill po przeciwnej stronie ulicy przedłużył się nieco i około 2,30 nad ranem prawdopodobnie zakończyła go interwencja z zewnątrz.
OdpowiedzUsuńI tak bywa, nie wszyscy potrafią zachować umiar, smutne to...
UsuńU nas na wsi to są preferowane ogniska ;) sama bardziej lubię kiełbaskę z ogniska niż grilla, ale jeśli ktoś lubi posiedzieć to nie mam nic przeciwko. Sąsiedzi rozpalają jedno i drugie, siedzą długo, ale jakoś nie mam im tego za złe. W końcu człowiek musi mieć możliwość relaksu, odreagowania codzienności. Niech imprezują, może jak będę starsza, zacznę nasyłać policję ;D
OdpowiedzUsuńJa tez nie mam nic przeciwko, jeśli nie przeszkadza się innym, bo nie każdy lubi imprezowanie do rana, a relaks to także spokojny sen:-)
Usuńno właśnie te dymy nie są zdrowe
OdpowiedzUsuńNa szczęście nie grilluje się codziennie:-)
UsuńMy lubimy pogrilowac, ale żeby aż tak mocno to nie koniecznie, raz w roku moze dwa... Ja po grillowanym jedzonku trochę cierpię, żołądek daje mi się we znaki trzeba nie jest to aż tak dla mnie ważne. I co jak co zapach grillowania jest zawsze kuszący , ale nie chciałabym żeby mi sąsiad to robił na balkonie, co to to nie :)
OdpowiedzUsuńTo mamy podobnie, bo ja z grilla to głównie drobiowy szaszłyk, czasem kaszanka, ale najlepsze grzanki z masłem czosnkowym:-)
UsuńGrilowanie jest męczące. To stanie, "czuwanie" przy mięsie czy kiełbaskach, żeby sie piekły, a nie spaliły. I to tak długo trwa. Nie dla mnie , a maż też odmawia stania przy grillu. Chętnie zjem grilowane potrawy, ale my nie grilujemy. Cenimy swój czas. Teraz mamy wnuka u siebie (13). On kocha palić ogniska. Więc późnym popołudniem wnuk rozpala niewielkie ognisko nad którym stoi na cegłach stara żeliwna fajerka, na fajerce tacka aluminiowa, a na niej kiełbaski i chlebek. Gdy ognisko dogasało, a kiełbaski były gotowe, to w popiele dochodziły ziemniaki zawinięte w folię alu. Gdy wnuk tego wszystkiego dopilnował i przyniósł nam na kolację, to z przyjemnością zjadłam :) Ten ogniskowy dym, z drewna, suchych patyków i gałązek był inny, ale chyba jeszcze bardziej osiadał na człowieku, niż ten z węgla drzewnego. Do domu nie docierał.
OdpowiedzUsuńA dobry grill i potrawy z niego, to fajna sprawa. :)
Ja tez nie mam cierpliwości, ale mój syn uwielbia, mówi, że go to odstresowuje, podobnie jak pichcenie w kuchni:-)
UsuńDawno nie grillowałam ani nie byłam na grillu :) Niespecjalnie za tym przepadam. Też bym raczej na balkonie nie odpaliła, dla mnie jest to całkowicie pozbawione sensu
OdpowiedzUsuńUściski Kochana ❤️🌞❤️❤️
Kasinyswiat
Ja tez nie za bardzo, ale liczy się spotkanie, a grillować można wszystko:-)
Usuń