Powinnam robić przerwy w relacjach z urlopowego wyjazdu ( tzn, mąż ma urlop, bo ja emerytka), bo nie będę pisać dziennika podróży, a i po powrocie wiele się dzieje. Myślę, że tematycznie potraktuję te moje zasoby fotek z wyjazdu na Dolny Śląsk i w Sudety, a póki co, trochę ciekawostek z krótkich wojaży.
Ilekroć pogoda sprzyja i planujemy wypad wakacyjny jednodniowy, to pada hasło - byle blisko! Nie zawsze mamy ochotę spędzić kilka godzin w aucie, bo i kręgosłup już się buntuje, i bardziej cenimy ruch na powietrzu, niż oglądanie świata zza szyb samochodu.
Tym razem padło na Biskupin, który znamy bardzo dobrze, podobnie jak Lubostroń, Wenecję...no po prostu Pałuki. Ale są przecież miejsca, gdzie wracać warto. Tak było i tym razem, bo skansen archeologiczny ożywiły stragany z pysznościami, warsztaty zajęciowe, sympatyczna kawiarnia pod chmurką, a i statkiem po jeziorze można było popływać.Spodobały mi się te figurki bożków z różnych epok, niczym figury szachowe...trochę podobne do figur z Wyspy Wielkanocnej.
Stoisko z cudownym chlebem w kilku rodzajach i sympatyczna Ukrainka za ladą, która zapraszała do degustacji skiby ze smalcem i ogórkiem kiszonym...Na ruszcie obok stoiska z wędlinami dopiekała się cała noga świńska, z której później odkrawano plastry smakowitej szynki...
Przed tym straganem było najwięcej klientów, my przyjechaliśmy stosunkowo wcześnie, więc zdołałam zrobić fotkę z całej okazałości oferty! Było także stoisko z serami z małej rodzinnej manufaktury oraz lokalne wina z pałuckiej winnicy nad Jeziorem Żnińskim.
Zajęcia warsztatowe : garncarstwo, zielarstwo, pokazy haftu, papieroplastyka, lekcje muzealne dla dzieci.
W przerwie spacerowania po skansenie pyszna kawa i sernik lub jak kto woli, frytki i kiełbasa z grilla.
Dysk z Nebry - odnaleziony w 1990 roku na terenie Niemiec jest jednym z najstarszych wyobrażeń mapy nieba i do dziś naukowcy sprzeczają się czy był to tylko symbol kultu, czy przyrząd astronomiczny...
Do domu wróciliśmy z pysznymi nabytkami : z chlebem z dodatkiem prażonej cebulki, z serem pałuckim z dodatkiem czarnuszki i pomidorów oraz z długo dojrzewającą kiełbasą z rodzinnej manufaktury w Bożejewiczkach.
Chcącym zwiedzić Biskupin przypomnę, że można tam dojechać kolejką wąskotorową ze Żnina, a przy okazji zwiedzić też muzeum w Wenecji.
Na parkingach miejsca sporo, jest też restauracja samoobsługowa i lodziarnia, nie ma problemu z toaletami, można zanocować w zajeździe, a i dla dzieci atrakcji nie zabraknie.
No i nie zapomnijcie odwiedzić muzeum rybactwa po drugiej stronie szosy, bo warto, kiedyś o nim pisałam TUTAJ.
festyn dopiero we wrześniu, skoro blisko, to...?...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Festyn we wrześniu, ale my byliśmy wczoraj, od maja do października zawsze coś tam się dzieje. Tym razem pod hasłem : PAŁUKI - WARTO!
UsuńZamieściłaś same (przy) smaczki. W sam raz do porannej kawy :)
OdpowiedzUsuńChleb jest naprawdę pyszny, żałuję, że nie kupiłam dwóch!
UsuńBBM: Masz rację- są miejsca ukochane, takie do wielokrotnego odwiedzenia. Tym bardziej, że wszędzie są zmiany i nawet w tych miejscach znanych od podszewki można jakąś nowość odkryć.
OdpowiedzUsuńTo jakby wracać do domu, nawet się tęskni, no i ciekawych ludzi można spotkać.:-)
UsuńMuzeum Rybactwa mnie zaciekawiło. Mężowi by się spodobało. :)
OdpowiedzUsuńNam bardzo się podobało, wiele można się nauczyć i pobawić, ciekawe dla każdego wieku!
UsuńBiskupin zwiedziłam w ubiegłym roku i trochę mnie rozczarował. Przez całe życie o nim marzyłam, a teraz doszłam do wniosku, że chyba nasza Karpacka Troja jest fajniejsza.
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, że w czasie festynów jest ciekawiej.
UsuńMuszę w takim razie zwiedzić waszą Troję:-)
Fajne te figurki bożków z różnych epok :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Wiele kamiennych figur i tablic można tam znaleźć...
UsuńCiekawe miejsce, jeszcze tam nie dotarłam.
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś nadarzy się okazja?
UsuńDysk z Nebry -muszę sobie doczytać.
OdpowiedzUsuń"chleb z dodatkiem prażonej cebulki, z serem pałuckim z dodatkiem czarnuszki i pomidorów"
Ojej ,pewnie smaczny
Przepyszny, już połowa zjedzona, smakuje nawet suchy!
UsuńWspaniały wyjazd, wszystko warte obejrzenia, mnie zawsze interesuje wszelakie warsztaty ,jedzonko pyszniutkie przywiozłaś.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJa tez lubię się przyglądać, czasami sama spróbuję, nawet kiedyś pracy cepem próbowałam, ciężka robota!
UsuńBardzo sobie cenię Twoje wpisy i podziwiam, że tyle miejsc odwiedzacie w każdym macie energię żeby odwiedzić i opisać tak wiele atrakcji.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że powinnaś to udostępnić na jakiejś platformie bardziej dostępnej dla zainteresowanych niż blog.
Bardzo dziękuję. Myślę, że kto chce, znajdzie. Sama trafiam na opisy miejsc na różnych blogach. Moje opisy są bardzo subiektywne, musiałabym dodać wiele konkretnych informacji.
UsuńKolejna wspaniała, pełna atrakcji wycieczka. Dziś bardzo kulinarnie i naprawdę smakowicie :)) Pyszne są takie naturalne, tradycyjne wyroby.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, Agness:)
Pyszne, choć nie zawsze świeże, a tu trafiliśmy na wyroby świeżutkie i żałuję, że nie kupiłam więcej.
UsuńNo i znowu narobiłaś mi apetytu na Skanseny itp. Zastanawiałam się, czy po zwiedzeniu kolejnych skansenów, powiedzmy w różnych miejscach Polski, nie stwierdzę, że już to widziałam. Chodzi mi o podobieństwo eksponatów, bo przecież od pewnego momentu w dziejach, ludzie zaczęli się posługiwać bardzo podobnymi narzędziami. Na przykład sita do przesiewania mąki- takie same widziałam w Polsce jak i w skansenie na Morawach,albo drewniane brony i uprzęże dla koni, gliniane miski i dzbany, drewniane łyżki...Mnie się nie znudzi, ale powtarzalność może się zdarzyć. Cale szczęście, że w tych skansenach robi się różne imprezy, wystawy czasowe, jarmarki itp.
OdpowiedzUsuńTaki ser niedawno jadłam, bo mamy klientkę, która je wyrabia- różne smakowe- jednak przyszła mi teraz ochota na gryza:):):):)
Podobieństwa i powtarzalność zdarzają się, ale nawet w Polsce widywaliśmy różne chaty czy eksponaty, poza tym rodzaje ekspozycji i ukształtowania terenu bywają rozmaite, o czym sama pisałaś.
UsuńWczoraj na filmie ktoś jadł naleśniki , takie grube, o których pisałam i naszła mnie ochota, ale o 21 nie będę smażyć...
Taaakie grube naleśniki:):):) A mnie z kolei filmik pokazał kapuśniak- lata już nie jadłam kapuśniaku, ech....
UsuńKapuśniak lubię, ale do krupniku dodaję surową kapustę kiszoną już na talerzu:-)
UsuńFigury bożków też mi się bardzo podobają.
OdpowiedzUsuńTen szkielet konia mnie zainteresował szczególnie, czy on jest wielkości przeciętnego współczesnego konia, czy mniejszy? A pytam dlatego, że wrocławianie strasznie wybrzydzają na pomnik Bolesława Chrobrego, który znajduje się w naszym mieście, szczególnie nie podoba im się jego koń. Nie podoba im się to, że ma on bardziej proporcje kuca niż rączego wysmukłego rumaka. A ja znalazłam w Internecie informacje, że dawne konie bojowe, były małe i krępe, właśnie takie jak ten nasz pomnikowy.
Zgadza się, ten ze skansenu tez wygląda raczej na niskiego i krępego, chyba inny nie utrzymałby rycerza w zbroi...
UsuńNa jednodniowe też lubię blisko, tylko większość już zwiedzone i już po kilka razy wracamy w te same miejsca.. Biskupin chętnie bym jeszcze odwiedziła, byłam z wycieczką szkolną w podstawówce, po niej chciałam zostać archeologiem :)
OdpowiedzUsuńOtóż to, czasem trzeba byłoby choć jeden nocleg zaliczyć, by wszystkie atrakcje zobaczyć.
UsuńCzy te figurki pochodzą z Boskupina? Wiadomo jakich bożków przedstawiają?
OdpowiedzUsuńna skwerze przed muzeum zgromadzono wiele takich figur, o ile wiem, pochodzą z różnych tematycznych festynów archeologicznych: o Celtach, starożytnej Grecji, Słowianach itd.
UsuńSą to kopie bożków, m.in. wojny, religii pogańskich itp.
Wyglądają super! Na prawde dobrze. ;)
UsuńDają wyobrażenie dawnej sztuki:-)
UsuńNie będę ukrywał, że smaków z polski trochę mi brakuje,,,jak to mówią „ coś za coś”.
OdpowiedzUsuńMarek z E.
Otóż to, podobno nie można mieć wszystkiego!
UsuńByłam w Biskupinie prawie trzydzieści lat temu. Było to niedługo po ekranizacji "Starej baśni" i pod kątem tego filmu właśnie oglądałam skansen, wczuwajac sie w nastrój i ciesząc sie wraz z moją kilkuletnią córką tą wspaniałą wycieczką w dawne czasy. Mam z tamtego okresu sporo czarno białych jeszcze zdjęć. Ach, kiedy to było!:-)
OdpowiedzUsuńWiele miejsc poznaliśmy na wycieczkach szkolnych, podobnie teraz, niektóre dzieci jedynie z klasą gdzieś wyjeżdżają...
UsuńTaki chleb zjadłabym sam, bez niczego 😂
OdpowiedzUsuńBez niczego tez jest wspaniały, ta cebulka robi robotę!
UsuńOj, jak dawno w Biskupinie nie byliśmy...
OdpowiedzUsuńPałuki bardzo lubimy. Możemy się po nich włóczyć i włóczyć :)
Pałuki kryją wiele ciekawostek:-)
UsuńA my ciągle jeszcze do Biskupina nie dotarliśmy - chyba i na nas czas :)
OdpowiedzUsuńFestyn o Słowianach będzie trwał od 16 września, może traficie?
UsuńTwoje wycieczki i wpisy sa zawsze ciekawe i smaczne - oj, chetnie bym zjadla taka swieza, pachnaca szynke prosto z uda.
OdpowiedzUsuńA my rozkoszujemy się pysznym chlebem:-)
UsuńDziękuję:-)
Witaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńDziś u Ciebie atrakcje głównie smakowe:)
Chlebek wygląda niezwykle kusząco, a i to, co do niego - również.
Muszę powiedzieć, że ten nagły przeskok od sielskiej kawki z serniczkiem do końskiego szkieletu zrobił mi dzień:)
Pozdrawiam:)
A wiesz, że dopiero zauważyłam :-) ale cóż , jak to w życiu...
UsuńBardzo udana wycieczka widzę. Też lubię od czasu do czasu taki jednodniowy wypad z mężem sobie zrobić. Cola ląduje piętro niżej u rodziców a my w drogę.
OdpowiedzUsuńSerdeczności.
To taka odskocznia od codzienności:-)
UsuńWspaniała wycieczka. Wspominam z czasów szkoły podstawowej jako najlepszą wycieczkę klasową - szlak piastowski. Za każdym razem z przyjemnością czytam Twoją relację Asiu. Pozdrawiam milutko.
OdpowiedzUsuńNa Szlaku Piastowskim jest wiele ciekawych miejsc i zabytków:-)
UsuńFajna wycieczka ! Po powrocie - nic nie robić tylko usiąść i zajadać się pysznościami !!!
OdpowiedzUsuńDokładnie:-) we wrześniu może pojedziemy na festyn w innym skansenie, a tam znowu smakołyki:-)
UsuńCiekawe miejsce. Widać po zdjęciach, że wycieczka absolutnie udała się. Sama narobiłam sobie ochoty na te pyszności.
OdpowiedzUsuńUdane wypady zależą od nastawienia także, a my nastawiamy się optymistycznie i jesteśmy otwarci na zmiany:-)
UsuńW Biskupinie byłem wieki temu. Wenecja też robi wrażenie, chociaż byłem tylko w tej we Włoszech.
OdpowiedzUsuńNajgorsze jest to, że ludzie oglądają takie rzeczy w Sieci i nakręcają kolejnych ,,mądrych".
Pamiątki do jedzenia najlepsze. :) Bardzo popieram.
Pozdrawiam!
https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/
Po każdym festynie obiecuję sobie piec chleb, ale na razie na obietnicach się kończy...
UsuńByłam tam... W liceum i na studiach. :) Ale dobrze, że mam Ciebie i mogę sobie poczytać ciekawe rzeczy, pooglądać bardzo dobre zdjęcia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam najcieplej, bo za oknem dość kiepski koniec lipca.
Powiem Ci, że wolę przeplotkę, niż skrajne upały...a ostatnio cieszy mnie każdy dzień, niezależnie od pogody:-)
UsuńAsiu To brzmi jak wspaniały wakacyjny wypad pełen ciekawych miejsc i doznań! Biskupin to miejsce pełne historii i archeologicznych skarbów, a jego ożywienie dzięki straganom, warsztatom i statkowi na jeziorze dodaje mu dodatkowego uroku. Bylam tam wieki temu i z chęcią bymnsie tam wybrala jeszcze raz :) Podróże po Polsce często skrywają niespodzianki, jak te figurki bożków czy cudowny chleb na stoiskach, które można odkryć na swojej drodze. To świetnie, że dzielisz się tymi fascynującymi doświadczeniami :) Niech te wakacyjne przygody wciąż cieszą Was i pozostawiają piękne wspomnienia :)
OdpowiedzUsuńDzięki, Aniu :-)
UsuńStaramy się ruszać, wykorzystywać czas, póki siły są i chęci.
Wszędzie znaleźć można ciekawe miejsca i ludzi!
Spodobały mi się kamienne figury, prosta, wręcz toporna obróbka kamienia. Patrząc na pyszne chlebki zatęskniłam za swoim... a piec chlebowy nierozpalany od kilku lat, o zgrozo! Obiecuję sobie, że już w następnym tygodniu, czas mija i znowu nic. A można by pizzę prawdziwą, albo kartoflaki, albo bochen wielki... to pewnie lenistwo 😁
OdpowiedzUsuńTo powyżej to ja Maria z PP, serdeczności.
UsuńOch, piec chlebowy...rozmarzyłam się.
UsuńJesteście tak pracowici, że rozgrzeszam was z tego chleba, ale zjadłabym taki , sama myślę o własnym, choć takiego pieca nie mam:-(
Nie byłam w Biskupinie, ale podoba mi się Twoja relacja. ;)
OdpowiedzUsuńJa byłam wiele razy, ale jakoś mi się nie znudziło:-)
UsuńW Biskupinie wprawdzie nie byłam, ale znam ser z czarnuszką, z tym że u mnie nazywa się on koryciński. Bardzo ciekawa wycieczka :)
OdpowiedzUsuńMiło wam potowarzyszyć w waszych eskapadach. Wam raczej nie grozi nuda :)
Cieszę się, staramy się wykorzystać pogodowe okna, tym bardziej, że mąż jeszcze nie na emeryturze...
UsuńPrzyznać muszę, że ta akurat relacja z podróży szczególnie mi odpowiada. Widzę , że w Biskupinie zawsze jest coś ciekawego do zobaczenia (i nie tylko). Zazdroszczę :-)
OdpowiedzUsuńDlatego czasem wracamy w dobrze znane miejsca, by wypatrzyć nowe ciekawostki...
Usuń