Strony

wtorek, 22 sierpnia 2023

A ma pan drabinę?

 

Braki kadrowe w wielu firmach widać gołym okiem, aż strach planować jakikolwiek remont, chyba że ktoś ma umiejętności i siły, by takowy zrobić samodzielnie.

Znajomi zapragnęli wykończyć balkon w nowym domu , bo wprawdzie taras zrobiony przez dewelopera, ale balkon na piętrze w stanie surowym.

Jeden fachowiec zwodził ich tygodniami  (najpewniej robota zaczęta już  gdzieś  i lepiej płatna ), w końcu zrobił taką wycenę usługi, że wielki taras można by za to zbudować. Chyba chciał zniechęcić skutecznie klienta. Zdecydowano się więc na zakup materiału w znanej sieci , z wykonaniem usługi przez podwykonawcę, a dokonywanie pomiaru i wycena wszystkiego, to osobna historia, normalnie jak w krzywym zwierciadle.

Na realizację usługi czekano sporo, bo albo deszcz, albo upały, albo nie wiadomo co...

W ustalonym terminie zajeżdża pod dom furgonetka, nawet spora, wysiada niski pan z synem , na oko 12 lat, niosą jakąś torbę i to wszystko. Okazało się, że to Ukraińcy, ale na szczęście znali język polski. Młody ma się uczyć fachu.

Obejrzeli co trzeba, zainstalowali na dole "warsztat", patrzą w górę na balkon. 

- A nie ma pan drabiny?- pytają właściciela domu.

- Mam , ale tylko trzy schodki...

- Może pożyczyłby od sąsiada?

- Sąsiad w pracy, ja też zresztą, pracuję zdalnie i zaraz panów zostawię samych.

- A wiadro pan ma, bo trochu cementu trzeba urobić...

- Mam wiadro po farbach malarskich, może być?

Fachowiec z synem pracowali od 9 do 19, roboty nie skończyli, bo już z sił opadli. W tym czasie gospodarze dokarmiali obydwu i poili , bo upał był straszny, a balkon po słonecznej stronie domu.. Okazało się, że na robotę wybrali się bez niczego, tylko około południa zrobili sobie przerwę, ale czy jedli i pili, nikt nie widział.

Gospodarz podsłuchał, że młody pracownik skarżył się ojcu na brak sił i głód, bo co innego podglądać ojca przy pracy, a co innego pracować tyle godzin w upale. Co im tyle zajęło - nie wiadomo. Albo byli nader dokładni, albo powolni, albo zgadujcie sami!

Usługa nieskończona, milion telefonów do firmy, bo trzeba jeszcze naprawić to, co tamci sknocili, a po obejrzeniu efektów ich pracy, na kolana ten widok  nie powalał. Przybywa pani kontrolerka, czy ktoś taki, robi notatki, ustala kolejny termin.

Przysłano po raz drugi robotników, wysiadają z furgonetki ci sami Ukraińcy i pada pytanie:

- A ma pan już drabinę?

I na tym można zakończyć opowieść, bo co tu jeszcze dodawać? może tylko tyle, że lato mija, usługa nieskończona, a już wiadomo, że pani od pomiarów zamówiła zbyt dużo materiału, na szczęście można oddać do sklepu, ale to kolejny kłopot dla klienta...

62 komentarze:

  1. U mnie tez jakosc uslug bardzo sie obnizyla. Szukajac fachowca znajduje sie wielu jedynie jest sztuka ( i szczesciem) trafic na solidnego.
    Kieruje sie opiniami mieszkancow osiedla a sa zamieszczone na naszej stronie internetowej - tam mozna znalesc wyprobowanych i polecanych.
    Jotko - trafila mi sie bardzo podobna drabinowa historia a moze nawet bardziej szokujaca :
    jednego razu zaczelo cieknac ze sufitu, w przedpokoju, bo nasze grzejniki wody sa umieszczone na strychu. Podmokl akurat czujnik pozarowy wiec zaczal wyc na co zaraz przyjechala straz pozarna - i po rozpatrzeniu sytuacji jeden strazak mowi ze musi wyjsc na strych i czy mam drabine! No, jesli strazacy nie maja drabiny to nie wiem jak to skomentowac. Oczywiscie spojrzalam na ich woz strazacki i mieli ale po prostu latwiej bylo skorzystac z mojej niz wywlekac ta dlugasna jaka mieli. Druga gafa bylo iz wejscia na strych, przewaznie z garazu, maja swe wlasne schodki, takie opuszczane , a to znaczy ze wcale nie potrzeba drabiny by nan wejsc.
    Niemniej bardzo nas, meza i mnie, smieszylo i od tej pory co widzimy strazacki pojazd sprawdzamy czy maja ze soba drabine.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No faktycznie, jeśli strażacy muszą pożyczać drabinę, to co się dziwić fachowcom od remontów, zresztą od nas malarz pokojowy chciał pożyczyć pędzel!

      Usuń
  2. Wykańczanie takich drobiazgów typu balkon jest najgorsze, i to nie od dziś, bo mała powierzchnia, a trzeba czas zarezerwować (bo choćby kleje i zaprawy czasu potrzebują), jeśli kładzie się płytki, to jest dużo docinania, a że to małe, to nikt nie chce za to jakoś dużo zapłacić - no nie za bardzo się opłaca brać takie zlecenia, a innych obecnie nie brakuje. Już z 10 lat temu kolega komentował, że gdyby pozbył się swoich budowlańców, to oni nową budowę znajdą od ręki, a on nowych się naszuka...
    Rodzice ostatnio wzięli do malowania pana, który sobie tylko tym dorabia i byli bardzo zadowoleni, do tego zrobił to bardzo szybko i sprawnie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okazuje się, że wielu panów tak dorabia, ale czasem wiąże się to z długim remontem, bo jeśli fachowiec zaczyna po pracy i jest już zmęczony, to jak długo da radę? na jeden balkon to można go wzywać, ale na całe mieszkanie?

      Usuń
    2. Tamten przyszedł w długi weekend, ale mógł przyjść nawet i w dowolny, bo wyrobił się z malowaniem w sobotę i niedzielę i nawet nie potrzebował więcej dni. Ale siedział długo i podobno szybko się ruszał i nie odpoczywał za dużo. Ale faktycznie do czegoś grubszego już taka opcja odpada. A zauważyłam też niestety, że nawet, jak się ma sprawdzonych ludzi, to za każdym kolejnym razem mniej się starają... Ale chociaż ci, o których myślę, sprzęt mają swój i zakupy materiałów też sami zrobią.

      Usuń
    3. Własny dobry sprzęt i robienie zakupów to podstawa. Moi znajomi nabiegali się do sklepu po różne drobiazgi, bo fachowiec ciągle cos wymyślał, a u mnie firma niby miała przemysłowy odkurzacz, ale się zepsuł i wynajęli auto do przewozu kartongipsu, bo ich furgonetka wysiadła...

      Usuń
  3. Po perypetiach mojej kuzynki i koleżanki teraz to chyba wyłącznie z polecenia brałabym fachowców. Tylko skąd to polecenie wziąć..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, ja dostałam cynk od sąsiadki, ale na razie nie robię remontu, skoro mam się przeprowadzać...

      Usuń
  4. Tu brak wszelakich fachowców, no ale jeśli już się takowego znajdzie to przychodzi z własnym sprzętem a czasem nawet z własną butelką wody mineralnej. W 2013 r wczesnym latem robiliśmy generalny remont naszego warszawskiego M-3.Trwał 7 tygodni i żeby było szybciej my byliśmy zaopatrzeniem dla 2 panów fachowców-oni pracowali my dowoziliśmy potrzebne im materiały, a na koniec jeszcze nam złożyli i ustawili nowe meble. Elektrykę nową też nam zrobili. Nie zrobili nam tylko podłogi na loggii ale do tego wzięliśmy "materiał wraz z usługą", pan od terrakoty wybrany z listy podanej przez Le Roy Merlin sprawdził się w 100% -wszystko odbyło się szybko, czysto i solidnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To miałaś chyba szczęście, bo teraz taki remont to tylko nerwy i kasa wywalona w błoto...

      Usuń
  5. Perypetie z naszym tarasem opisałam u siebie. Nadal czeka na remont (od trzech lat). Wszyscy dotychczasowi, którzy się deklarowali byli z polecenia. Trzeba zacząć od przestania ufać tym polecającym.
    Tarasy, balkony, drobne naprawy, małe malowania- im się to "nie opłaca". Głodu i ruskich wszy, to braliby takie małe "fuchy" z podziękowaniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak słyszę, że cos się komuś nie opłaca, to mnie krew zalewa. Opłaca się za to korzystać z zapomóg , 500plus i czego tam jeszcze.

      Usuń
  6. A mi po takich fachowcach została właśnie tylko drabina:). Człowiek wziął zaliczkę, rozbabrał nieco robotę i zniknął. To było 30 lat temu:):)

    OdpowiedzUsuń
  7. Remonty powinny cieszyć, a tymczasem są horrorem. Nie wiem, jak to jest, że każdy robol musi być skończonym jełopem! Niestety, mam tylko takie doświadczenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W dodatku im większy obibok, tym większe stawki i bałagan robią, że hej!

      Usuń
  8. BBM: Dlatego bronię się przed każdym remontem- no, chyba że to już nóż na gardle….

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tak jak ja, nawet myśleć nie chcę!
      Drobne rzeczy robi nadal mąż.

      Usuń
  9. U nas wybiera się fachowców najczęściej z polecenia i czeka się cierpliwie na termin. Nie trzeba żadnej reklamy, bo jak ktoś jest dobry, to ma pracę na okrągło. Nie musisz go dokarmiać, ani narzędzi, ani drabiny mieć. Jeśli komuś się spieszy, albo chce przyoszczędzić, to z wykonaniem bywa różnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki solidny adres dostałam od sąsiadki i widziałam efekty pracy dwóch panów. Jeśli do przeprowadzki nie dojdzie, to skorzystam z polecenia.

      Usuń
  10. Witaj, Jotko.

    I właśnie dlatego unikam remontów jak diabeł święconej wody... :)

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do tej pory mój mąż wiele robił sam, ale teraz kręgosłup już nie pozwala i sił coraz mniej.

      Usuń
  11. Czasami trzeba jednak coś wyremontować, mam to szczęście że Szwagier wymienił całą elektrykę i dorobił nową fazę i dodatkowe puszki.Kuzynka przysłała firmę która budowała restauracje i dom i to polecenie było ok.Malowanie i tapetowanie robimy sami.Na wannie mam nasadzone takie okna kabinowe które należy już wymienić tylko ten co to robił nie żyje a brat złota rączka mieszka 440 km i po ciężkim zawale zaopatrzony w rozrusznik nie może jeszcze tak daleko jechać a i ma być daleko od metalów.Trzeba szukać.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, to trzymam kciuki - za znalezienie fachowca i za zdrowie brata!

      Usuń
  12. Przerażenie ogarnia na samą myśl o konieczności remontowania. A ogłoszeń na słupach pełno, że niby wszystko zrobią, solidnie i tanio. I bądź tu człowieku mądry...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tak, jak w dowcipie o restauracji - tanio, smacznie i szybko, to trzy różne miejsca:-)

      Usuń
  13. konieczność remontu balkonu zgłaszaliśmy do administracji jakieś trzy lata. w końcu zacząłem go robić samodzielnie, przy wsparciu przyjaciela budowlańca, który po pracy zaglądał i mówił, co mam zrobić, żeby było dobrze. a kiedy kończyłem pracę, przyszli fachowcy i powiedzieli, że zrobią - za 5 tys. ja wydałem na materiały jakieś 700-800 złotych. plus oczywiście moja robocizna i nadzór fachowca.
    zgroza - lepiej nie musieć nikogo wzywać do domu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kafle na balkonie i malowanie balustrady w bloku mój mąż robił sam, gdybyśmy czekali na spółdzielnię, to pewnie już balkonu by nie było...

      Usuń
  14. Może jednak polscy fachowcy lepsi? Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. instytucja "partaczy" ma swój początek w reformach Wilczka za schyłkowej poprzedniej komuny, gdy każdy kto miał wiertarkę lub chociaż tylko młotek zakładał firmę usługową w branży budowlanej lub w okolicach... co prawda wolny rynek z czasem wykosił tych najgorszych, ale nie wyplenił do końca i faktycznie nie jest łatwo o porządnego fachowca, który wie, co robi i umie to robić...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znalazłam firmę przewozową bez zarzutu i kamieniarską, ale ile grobów będę stawiać? oby przewozowa nie przestała działać!

      Usuń
  16. Dobrze, że niczego nie uszkodzili. Miałam takiego fachowca, który sprawdzając możliwości naprawy jednej rzeczy uszkodził drugą rzecz, po czym stwierdził, że tej pierwszej nie ma jednak potrzeby naprawiać... pomylił się. Rachunek wystawił i poszedł... Ręce opadają! Fachowcy od siedmiu boleści...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z kolejnych komentarzy wynika jakaś katastrofa normalnie!

      Usuń
  17. Sąsiadka mi wczoraj opowiadała, że umówiła się z facetem na zewnętrzny remoncik domu. Dała mu 2 tys. zł żeby kupił potrzebne materiały. Traf chciał, że tego dnia co byli umówieni na robotę, pogoda się popsuła i musieli to przesunąć. Pan przyjechał za dwa dni i powiedział jej, że ze względu na niedotrzymanie terminu wykonania roboty, rezygnuje, pieniążki oddaje tylko w połowie, za darmo nie żyje, materiałów też jej nie oddał. I tyle się widzieli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. grubo, powiedzmy, że to już było niezłe bandziorstwo...
      p.jzns :)

      Usuń
    2. No nawet nie wiem, jak to skomentować, to jakiś koszmar, nie tylko straciła kasę, ale została na lodzie!

      Usuń
    3. Na szczęście sąsiadka nie jest w ciemię bita. Nie dałaby facetowi kasy jakby nie miała w zanadrzu więcej, i jak powiedziała, nie żałuje, bo ma taki stosunek do hajsu jaki ma i może dlatego kasa się jej trzyma i niczego jej nie brakuje. Remont zostanie skończony, oczywiście innego faceta zatrudniła. Ona nie zbiedniała, ale wiem, że co mu powiedziała, to na pewno gościowi w pięty weszło.

      Usuń
    4. Mimo wszystko kasy szkoda, tysiąc złotych to dla mnie sporo...

      Usuń
  18. No, niestety. Znamy takie sytuacje z własnego doswiadczenia. I osoby podajace sie za fachowców a tak naprawdę fuszerów i dyletantów, którzy cały czas przekonani o swojej fachowości (albo świetnie to udajacy) stwarzaja wrażenie ogromnie pewnych siebie. Takich pożałowania godnych speców nazywamy tu miedzy sobą "mecenasami". Dlatego zdecydowaliśmy się większosc prac wykonywac tutaj samodzielnie. A ponieważ nie jesteśmy w stanie we dwoje zrobić wszystkiego, to na wiele spraw w końcu machnęliśmy ręką. Jest jak jest, trudno. Najwazniejsze, że nie musimy tu znosić wizyt kolejnych osobników, którzy głownie tylko wyciągają pieniadze, natomiast ich robota pozostawia wiele do życzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, to tak jak my. Po ostatnim remoncie pokoju, który trwał 2 tygodnie, powiedzieliśmy sobie, że przymkniemy oko na braki, a ile można zrobimy sami. Firma miała nam zrobić sufit, bo był okropny i tylko na tym nam zależało, ale nigdy więcej.

      Usuń
  19. Ach! Lepiej mi nie mów o remontach i fachowcach 😁
    Po doświadczeniu z panem stolarzem uwierzę już w każdy absurd.
    Albo raczej wyciągnę taki wniosek: jeśli fachowiec dobry, to musowo niepunktualny i niedotrzymujący terminów. Natomiast jeśli już znajdziesz dobrego i na czasie Ci nie zależy... to proszę bardzo 😂
    Pan stolarz przywozi mi szafeczkę na licznik od prądu już... moment, policzę... no ponad osiem miesięcy. Przy czym w grudniu twierdził, że "już jest w lakierni" 🤣 No, przez tyle czasu to miała prawo się zgubić w tej lakierni... choć raczej myślę, że nie zdążyła zaistnieć!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To może ta lakiernia jest za oceanem lub w Chinach i statkiem szafka płynie?

      Usuń
  20. A u mnie firma drabinę "zapomniała" :) Nie, to nie były patałachy, tylko wpadłam w oko szefowi. Dostałam propozycję ożenku i wyjazdu na Słowację, gdzie po rozwodzie (swoim) przenosił firmę. Tak, więc można powiedzieć, że drabinę dostałam zamiast bukietu róż :)
    Co lepsi fachowcy albo wyjechali z kraju albo robią fuchy w krajach ościennych..

    OdpowiedzUsuń
  21. Tak trochę z innej beczki, ale a propos robót okołodomowych przypomniała mi się niedawna historyjka opowiedziana przez sąsiadkę. Nie dawno sprzedali kawał gruntu i powstał na nim dom. Ledwie zakończyły się prace budowlane, pojawili się ogrodnicy, by zasiać trawę, zasadzić krzewy, zrobić ogrodzenie i podjazd... Pierwszego dnia do sąsiadki zapukał jeden z panow ogrodników i zapytał, czy mogła by mu zagrzać jedzenie w mikrofalówce w południe. Zagrzała. Następnego dnia przyszli po to samo już we trzech i tak co dnia. Sąsiadka dobra dusza, ale śmiała się, że dobrze, iż nowi sąsiedzi mały ogródek mają, bo inaczej chyba fakturę za prąd musiała bym im wysłać. Ja bym w życiu nie wpadła na to by lecieć do przypadkowych ludzi korzystać z kuchenki ani nawet na to, by do roboty polowej brać jedzenie do podgrzania. Ogród jednak ładnie zrobili i szybko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja znam historię remontowców, którym gospodarze zamknęli łazienkę na klucz, więc chodzili sikać do sąsiadów.
      Z kolei gdy nam ocieplano blok, panowie z rusztowania pukali w okno, by im zalać kawę wrzątkiem, na szczęście gaz mamy w ryczałcie...

      Usuń
  22. na remonty trzeba mieć zdrowie - ja się ich strasznie boję, bo zawsze musze wszystko robić dwa razy, nawet płytki mam położone podwójnie, bo tak paskudnie zostały zrobione i zababrane fugi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie denerwują niedoróbki, które mąż musi potem poprawiać i niedotrzymywanie terminów!

      Usuń
  23. O dobrego fachowca trudno. A o remontach nie chcę słyszeć, nie lubię ich!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba większość z nas ma niefajne wspomnienia remontowe...

      Usuń
  24. Sytuacja co najmniej nieprzyjemna. Nie lubię, gdy ktoś nie szanuje czyjegoś czasu i pieniędzy. Przecież to nie była robota za darmo. Fachowcy bez sprzętu to co to za fachowcy...U mnie ostatnio też była przygoda z drabiną. Zaginęła, ale szczęśluwie się odnalazła ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, robota droga, a niewiele warta...

      Usuń
  25. Tak to już jest z fachowcami. U nas w domu fachowiec krytykował poprzedniego fachowca, który naprawiał lub remontował to samo. Nie jest łatwo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba najgorszy typ, pewnie kolejny i jego skrytykuje...

      Usuń
  26. Złowić dobrego fachowca można tylko poprzez polecenie dobrego znajomego.

    OdpowiedzUsuń
  27. Dlatego z mężem remontujemy sami. Co prawda idzie nam to tak samo jak fachowcom (kurcze to powinien być komplement, a nie jest :P), ale przynajmniej marudzimy na siebie, nie na innych i nikomu nie płacimy. Ach i porządną drabinę kupiliśmy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Porządna drabina to podstawa, w ogóle jakieś narzędzia trzeba mieć:-)

      Usuń
  28. Ja jestem z tej drugiej strony - prowadzimy z mężem swoją firmę budowlaną. Mogłabym książkę napisać - o nieuczciwych klientach, masakrycznych pracownikach, opresyjnym państwie, które traktuje małych i średnich przedsiębiorców jak dojne krowy i potencjalnych przestępców 🙁🙃

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To może napisz, sama chętnie przeczytałabym. Słyszałam o pracownikach takich firm, którzy po odebraniu zaliczki znikają jak kamfora, a właściciel musi świecić oczami.
      A na czym polega nieuczciwość klienta? nie chce zapłacić?

      Usuń