Braki kadrowe w wielu firmach widać gołym okiem, aż strach planować jakikolwiek remont, chyba że ktoś ma umiejętności i siły, by takowy zrobić samodzielnie.
Znajomi zapragnęli wykończyć balkon w nowym domu , bo wprawdzie taras zrobiony przez dewelopera, ale balkon na piętrze w stanie surowym.
Jeden fachowiec zwodził ich tygodniami (najpewniej robota zaczęta już gdzieś i lepiej płatna ), w końcu zrobił taką wycenę usługi, że wielki taras można by za to zbudować. Chyba chciał zniechęcić skutecznie klienta. Zdecydowano się więc na zakup materiału w znanej sieci , z wykonaniem usługi przez podwykonawcę, a dokonywanie pomiaru i wycena wszystkiego, to osobna historia, normalnie jak w krzywym zwierciadle.
Na realizację usługi czekano sporo, bo albo deszcz, albo upały, albo nie wiadomo co...
W ustalonym terminie zajeżdża pod dom furgonetka, nawet spora, wysiada niski pan z synem , na oko 12 lat, niosą jakąś torbę i to wszystko. Okazało się, że to Ukraińcy, ale na szczęście znali język polski. Młody ma się uczyć fachu.
Obejrzeli co trzeba, zainstalowali na dole "warsztat", patrzą w górę na balkon.
- A nie ma pan drabiny?- pytają właściciela domu.
- Mam , ale tylko trzy schodki...
- Może pożyczyłby od sąsiada?
- Sąsiad w pracy, ja też zresztą, pracuję zdalnie i zaraz panów zostawię samych.
- A wiadro pan ma, bo trochu cementu trzeba urobić...
- Mam wiadro po farbach malarskich, może być?
Fachowiec z synem pracowali od 9 do 19, roboty nie skończyli, bo już z sił opadli. W tym czasie gospodarze dokarmiali obydwu i poili , bo upał był straszny, a balkon po słonecznej stronie domu.. Okazało się, że na robotę wybrali się bez niczego, tylko około południa zrobili sobie przerwę, ale czy jedli i pili, nikt nie widział.
Gospodarz podsłuchał, że młody pracownik skarżył się ojcu na brak sił i głód, bo co innego podglądać ojca przy pracy, a co innego pracować tyle godzin w upale. Co im tyle zajęło - nie wiadomo. Albo byli nader dokładni, albo powolni, albo zgadujcie sami!
Usługa nieskończona, milion telefonów do firmy, bo trzeba jeszcze naprawić to, co tamci sknocili, a po obejrzeniu efektów ich pracy, na kolana ten widok nie powalał. Przybywa pani kontrolerka, czy ktoś taki, robi notatki, ustala kolejny termin.
Przysłano po raz drugi robotników, wysiadają z furgonetki ci sami Ukraińcy i pada pytanie:
- A ma pan już drabinę?
I na tym można zakończyć opowieść, bo co tu jeszcze dodawać? może tylko tyle, że lato mija, usługa nieskończona, a już wiadomo, że pani od pomiarów zamówiła zbyt dużo materiału, na szczęście można oddać do sklepu, ale to kolejny kłopot dla klienta...
U mnie tez jakosc uslug bardzo sie obnizyla. Szukajac fachowca znajduje sie wielu jedynie jest sztuka ( i szczesciem) trafic na solidnego.
OdpowiedzUsuńKieruje sie opiniami mieszkancow osiedla a sa zamieszczone na naszej stronie internetowej - tam mozna znalesc wyprobowanych i polecanych.
Jotko - trafila mi sie bardzo podobna drabinowa historia a moze nawet bardziej szokujaca :
jednego razu zaczelo cieknac ze sufitu, w przedpokoju, bo nasze grzejniki wody sa umieszczone na strychu. Podmokl akurat czujnik pozarowy wiec zaczal wyc na co zaraz przyjechala straz pozarna - i po rozpatrzeniu sytuacji jeden strazak mowi ze musi wyjsc na strych i czy mam drabine! No, jesli strazacy nie maja drabiny to nie wiem jak to skomentowac. Oczywiscie spojrzalam na ich woz strazacki i mieli ale po prostu latwiej bylo skorzystac z mojej niz wywlekac ta dlugasna jaka mieli. Druga gafa bylo iz wejscia na strych, przewaznie z garazu, maja swe wlasne schodki, takie opuszczane , a to znaczy ze wcale nie potrzeba drabiny by nan wejsc.
Niemniej bardzo nas, meza i mnie, smieszylo i od tej pory co widzimy strazacki pojazd sprawdzamy czy maja ze soba drabine.
No faktycznie, jeśli strażacy muszą pożyczać drabinę, to co się dziwić fachowcom od remontów, zresztą od nas malarz pokojowy chciał pożyczyć pędzel!
UsuńWykańczanie takich drobiazgów typu balkon jest najgorsze, i to nie od dziś, bo mała powierzchnia, a trzeba czas zarezerwować (bo choćby kleje i zaprawy czasu potrzebują), jeśli kładzie się płytki, to jest dużo docinania, a że to małe, to nikt nie chce za to jakoś dużo zapłacić - no nie za bardzo się opłaca brać takie zlecenia, a innych obecnie nie brakuje. Już z 10 lat temu kolega komentował, że gdyby pozbył się swoich budowlańców, to oni nową budowę znajdą od ręki, a on nowych się naszuka...
OdpowiedzUsuńRodzice ostatnio wzięli do malowania pana, który sobie tylko tym dorabia i byli bardzo zadowoleni, do tego zrobił to bardzo szybko i sprawnie. :)
Okazuje się, że wielu panów tak dorabia, ale czasem wiąże się to z długim remontem, bo jeśli fachowiec zaczyna po pracy i jest już zmęczony, to jak długo da radę? na jeden balkon to można go wzywać, ale na całe mieszkanie?
UsuńTamten przyszedł w długi weekend, ale mógł przyjść nawet i w dowolny, bo wyrobił się z malowaniem w sobotę i niedzielę i nawet nie potrzebował więcej dni. Ale siedział długo i podobno szybko się ruszał i nie odpoczywał za dużo. Ale faktycznie do czegoś grubszego już taka opcja odpada. A zauważyłam też niestety, że nawet, jak się ma sprawdzonych ludzi, to za każdym kolejnym razem mniej się starają... Ale chociaż ci, o których myślę, sprzęt mają swój i zakupy materiałów też sami zrobią.
UsuńWłasny dobry sprzęt i robienie zakupów to podstawa. Moi znajomi nabiegali się do sklepu po różne drobiazgi, bo fachowiec ciągle cos wymyślał, a u mnie firma niby miała przemysłowy odkurzacz, ale się zepsuł i wynajęli auto do przewozu kartongipsu, bo ich furgonetka wysiadła...
UsuńPo perypetiach mojej kuzynki i koleżanki teraz to chyba wyłącznie z polecenia brałabym fachowców. Tylko skąd to polecenie wziąć..
OdpowiedzUsuńNo właśnie, ja dostałam cynk od sąsiadki, ale na razie nie robię remontu, skoro mam się przeprowadzać...
UsuńTu brak wszelakich fachowców, no ale jeśli już się takowego znajdzie to przychodzi z własnym sprzętem a czasem nawet z własną butelką wody mineralnej. W 2013 r wczesnym latem robiliśmy generalny remont naszego warszawskiego M-3.Trwał 7 tygodni i żeby było szybciej my byliśmy zaopatrzeniem dla 2 panów fachowców-oni pracowali my dowoziliśmy potrzebne im materiały, a na koniec jeszcze nam złożyli i ustawili nowe meble. Elektrykę nową też nam zrobili. Nie zrobili nam tylko podłogi na loggii ale do tego wzięliśmy "materiał wraz z usługą", pan od terrakoty wybrany z listy podanej przez Le Roy Merlin sprawdził się w 100% -wszystko odbyło się szybko, czysto i solidnie.
OdpowiedzUsuńTo miałaś chyba szczęście, bo teraz taki remont to tylko nerwy i kasa wywalona w błoto...
UsuńPerypetie z naszym tarasem opisałam u siebie. Nadal czeka na remont (od trzech lat). Wszyscy dotychczasowi, którzy się deklarowali byli z polecenia. Trzeba zacząć od przestania ufać tym polecającym.
OdpowiedzUsuńTarasy, balkony, drobne naprawy, małe malowania- im się to "nie opłaca". Głodu i ruskich wszy, to braliby takie małe "fuchy" z podziękowaniem.
Jak słyszę, że cos się komuś nie opłaca, to mnie krew zalewa. Opłaca się za to korzystać z zapomóg , 500plus i czego tam jeszcze.
UsuńA mi po takich fachowcach została właśnie tylko drabina:). Człowiek wziął zaliczkę, rozbabrał nieco robotę i zniknął. To było 30 lat temu:):)
OdpowiedzUsuńDrabina dla kolejnego fachowca, jakby co ;-)
UsuńRemonty powinny cieszyć, a tymczasem są horrorem. Nie wiem, jak to jest, że każdy robol musi być skończonym jełopem! Niestety, mam tylko takie doświadczenia.
OdpowiedzUsuńW dodatku im większy obibok, tym większe stawki i bałagan robią, że hej!
UsuńBBM: Dlatego bronię się przed każdym remontem- no, chyba że to już nóż na gardle….
OdpowiedzUsuńTo tak jak ja, nawet myśleć nie chcę!
UsuńDrobne rzeczy robi nadal mąż.
U nas wybiera się fachowców najczęściej z polecenia i czeka się cierpliwie na termin. Nie trzeba żadnej reklamy, bo jak ktoś jest dobry, to ma pracę na okrągło. Nie musisz go dokarmiać, ani narzędzi, ani drabiny mieć. Jeśli komuś się spieszy, albo chce przyoszczędzić, to z wykonaniem bywa różnie...
OdpowiedzUsuńTaki solidny adres dostałam od sąsiadki i widziałam efekty pracy dwóch panów. Jeśli do przeprowadzki nie dojdzie, to skorzystam z polecenia.
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńI właśnie dlatego unikam remontów jak diabeł święconej wody... :)
Pozdrawiam:)
Do tej pory mój mąż wiele robił sam, ale teraz kręgosłup już nie pozwala i sił coraz mniej.
UsuńCzasami trzeba jednak coś wyremontować, mam to szczęście że Szwagier wymienił całą elektrykę i dorobił nową fazę i dodatkowe puszki.Kuzynka przysłała firmę która budowała restauracje i dom i to polecenie było ok.Malowanie i tapetowanie robimy sami.Na wannie mam nasadzone takie okna kabinowe które należy już wymienić tylko ten co to robił nie żyje a brat złota rączka mieszka 440 km i po ciężkim zawale zaopatrzony w rozrusznik nie może jeszcze tak daleko jechać a i ma być daleko od metalów.Trzeba szukać.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńOj, to trzymam kciuki - za znalezienie fachowca i za zdrowie brata!
UsuńPrzerażenie ogarnia na samą myśl o konieczności remontowania. A ogłoszeń na słupach pełno, że niby wszystko zrobią, solidnie i tanio. I bądź tu człowieku mądry...
OdpowiedzUsuńTo tak, jak w dowcipie o restauracji - tanio, smacznie i szybko, to trzy różne miejsca:-)
Usuń🤣🤣🤣
Usuńkonieczność remontu balkonu zgłaszaliśmy do administracji jakieś trzy lata. w końcu zacząłem go robić samodzielnie, przy wsparciu przyjaciela budowlańca, który po pracy zaglądał i mówił, co mam zrobić, żeby było dobrze. a kiedy kończyłem pracę, przyszli fachowcy i powiedzieli, że zrobią - za 5 tys. ja wydałem na materiały jakieś 700-800 złotych. plus oczywiście moja robocizna i nadzór fachowca.
OdpowiedzUsuńzgroza - lepiej nie musieć nikogo wzywać do domu.
Kafle na balkonie i malowanie balustrady w bloku mój mąż robił sam, gdybyśmy czekali na spółdzielnię, to pewnie już balkonu by nie było...
UsuńMoże jednak polscy fachowcy lepsi? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńChyba jednak nie wszyscy...
Usuńinstytucja "partaczy" ma swój początek w reformach Wilczka za schyłkowej poprzedniej komuny, gdy każdy kto miał wiertarkę lub chociaż tylko młotek zakładał firmę usługową w branży budowlanej lub w okolicach... co prawda wolny rynek z czasem wykosił tych najgorszych, ale nie wyplenił do końca i faktycznie nie jest łatwo o porządnego fachowca, który wie, co robi i umie to robić...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Znalazłam firmę przewozową bez zarzutu i kamieniarską, ale ile grobów będę stawiać? oby przewozowa nie przestała działać!
UsuńDobrze, że niczego nie uszkodzili. Miałam takiego fachowca, który sprawdzając możliwości naprawy jednej rzeczy uszkodził drugą rzecz, po czym stwierdził, że tej pierwszej nie ma jednak potrzeby naprawiać... pomylił się. Rachunek wystawił i poszedł... Ręce opadają! Fachowcy od siedmiu boleści...
OdpowiedzUsuńZ kolejnych komentarzy wynika jakaś katastrofa normalnie!
UsuńSąsiadka mi wczoraj opowiadała, że umówiła się z facetem na zewnętrzny remoncik domu. Dała mu 2 tys. zł żeby kupił potrzebne materiały. Traf chciał, że tego dnia co byli umówieni na robotę, pogoda się popsuła i musieli to przesunąć. Pan przyjechał za dwa dni i powiedział jej, że ze względu na niedotrzymanie terminu wykonania roboty, rezygnuje, pieniążki oddaje tylko w połowie, za darmo nie żyje, materiałów też jej nie oddał. I tyle się widzieli.
OdpowiedzUsuńgrubo, powiedzmy, że to już było niezłe bandziorstwo...
Usuńp.jzns :)
No nawet nie wiem, jak to skomentować, to jakiś koszmar, nie tylko straciła kasę, ale została na lodzie!
UsuńNa szczęście sąsiadka nie jest w ciemię bita. Nie dałaby facetowi kasy jakby nie miała w zanadrzu więcej, i jak powiedziała, nie żałuje, bo ma taki stosunek do hajsu jaki ma i może dlatego kasa się jej trzyma i niczego jej nie brakuje. Remont zostanie skończony, oczywiście innego faceta zatrudniła. Ona nie zbiedniała, ale wiem, że co mu powiedziała, to na pewno gościowi w pięty weszło.
UsuńMimo wszystko kasy szkoda, tysiąc złotych to dla mnie sporo...
UsuńNo, niestety. Znamy takie sytuacje z własnego doswiadczenia. I osoby podajace sie za fachowców a tak naprawdę fuszerów i dyletantów, którzy cały czas przekonani o swojej fachowości (albo świetnie to udajacy) stwarzaja wrażenie ogromnie pewnych siebie. Takich pożałowania godnych speców nazywamy tu miedzy sobą "mecenasami". Dlatego zdecydowaliśmy się większosc prac wykonywac tutaj samodzielnie. A ponieważ nie jesteśmy w stanie we dwoje zrobić wszystkiego, to na wiele spraw w końcu machnęliśmy ręką. Jest jak jest, trudno. Najwazniejsze, że nie musimy tu znosić wizyt kolejnych osobników, którzy głownie tylko wyciągają pieniadze, natomiast ich robota pozostawia wiele do życzenia.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, to tak jak my. Po ostatnim remoncie pokoju, który trwał 2 tygodnie, powiedzieliśmy sobie, że przymkniemy oko na braki, a ile można zrobimy sami. Firma miała nam zrobić sufit, bo był okropny i tylko na tym nam zależało, ale nigdy więcej.
UsuńAch! Lepiej mi nie mów o remontach i fachowcach 😁
OdpowiedzUsuńPo doświadczeniu z panem stolarzem uwierzę już w każdy absurd.
Albo raczej wyciągnę taki wniosek: jeśli fachowiec dobry, to musowo niepunktualny i niedotrzymujący terminów. Natomiast jeśli już znajdziesz dobrego i na czasie Ci nie zależy... to proszę bardzo 😂
Pan stolarz przywozi mi szafeczkę na licznik od prądu już... moment, policzę... no ponad osiem miesięcy. Przy czym w grudniu twierdził, że "już jest w lakierni" 🤣 No, przez tyle czasu to miała prawo się zgubić w tej lakierni... choć raczej myślę, że nie zdążyła zaistnieć!
To może ta lakiernia jest za oceanem lub w Chinach i statkiem szafka płynie?
UsuńA u mnie firma drabinę "zapomniała" :) Nie, to nie były patałachy, tylko wpadłam w oko szefowi. Dostałam propozycję ożenku i wyjazdu na Słowację, gdzie po rozwodzie (swoim) przenosił firmę. Tak, więc można powiedzieć, że drabinę dostałam zamiast bukietu róż :)
OdpowiedzUsuńCo lepsi fachowcy albo wyjechali z kraju albo robią fuchy w krajach ościennych..
Jak dobra drabina, to lepsza, niż bukiety!
UsuńTak trochę z innej beczki, ale a propos robót okołodomowych przypomniała mi się niedawna historyjka opowiedziana przez sąsiadkę. Nie dawno sprzedali kawał gruntu i powstał na nim dom. Ledwie zakończyły się prace budowlane, pojawili się ogrodnicy, by zasiać trawę, zasadzić krzewy, zrobić ogrodzenie i podjazd... Pierwszego dnia do sąsiadki zapukał jeden z panow ogrodników i zapytał, czy mogła by mu zagrzać jedzenie w mikrofalówce w południe. Zagrzała. Następnego dnia przyszli po to samo już we trzech i tak co dnia. Sąsiadka dobra dusza, ale śmiała się, że dobrze, iż nowi sąsiedzi mały ogródek mają, bo inaczej chyba fakturę za prąd musiała bym im wysłać. Ja bym w życiu nie wpadła na to by lecieć do przypadkowych ludzi korzystać z kuchenki ani nawet na to, by do roboty polowej brać jedzenie do podgrzania. Ogród jednak ładnie zrobili i szybko.
OdpowiedzUsuńja znam historię remontowców, którym gospodarze zamknęli łazienkę na klucz, więc chodzili sikać do sąsiadów.
UsuńZ kolei gdy nam ocieplano blok, panowie z rusztowania pukali w okno, by im zalać kawę wrzątkiem, na szczęście gaz mamy w ryczałcie...
na remonty trzeba mieć zdrowie - ja się ich strasznie boję, bo zawsze musze wszystko robić dwa razy, nawet płytki mam położone podwójnie, bo tak paskudnie zostały zrobione i zababrane fugi
OdpowiedzUsuńMnie denerwują niedoróbki, które mąż musi potem poprawiać i niedotrzymywanie terminów!
UsuńO dobrego fachowca trudno. A o remontach nie chcę słyszeć, nie lubię ich!
OdpowiedzUsuńChyba większość z nas ma niefajne wspomnienia remontowe...
UsuńSytuacja co najmniej nieprzyjemna. Nie lubię, gdy ktoś nie szanuje czyjegoś czasu i pieniędzy. Przecież to nie była robota za darmo. Fachowcy bez sprzętu to co to za fachowcy...U mnie ostatnio też była przygoda z drabiną. Zaginęła, ale szczęśluwie się odnalazła ;).
OdpowiedzUsuńNo właśnie, robota droga, a niewiele warta...
UsuńTak to już jest z fachowcami. U nas w domu fachowiec krytykował poprzedniego fachowca, który naprawiał lub remontował to samo. Nie jest łatwo :)
OdpowiedzUsuńTo chyba najgorszy typ, pewnie kolejny i jego skrytykuje...
UsuńZłowić dobrego fachowca można tylko poprzez polecenie dobrego znajomego.
OdpowiedzUsuńO ile znajomi robili remont:-)
UsuńDlatego z mężem remontujemy sami. Co prawda idzie nam to tak samo jak fachowcom (kurcze to powinien być komplement, a nie jest :P), ale przynajmniej marudzimy na siebie, nie na innych i nikomu nie płacimy. Ach i porządną drabinę kupiliśmy!
OdpowiedzUsuńPorządna drabina to podstawa, w ogóle jakieś narzędzia trzeba mieć:-)
UsuńJa jestem z tej drugiej strony - prowadzimy z mężem swoją firmę budowlaną. Mogłabym książkę napisać - o nieuczciwych klientach, masakrycznych pracownikach, opresyjnym państwie, które traktuje małych i średnich przedsiębiorców jak dojne krowy i potencjalnych przestępców 🙁🙃
OdpowiedzUsuńTo może napisz, sama chętnie przeczytałabym. Słyszałam o pracownikach takich firm, którzy po odebraniu zaliczki znikają jak kamfora, a właściciel musi świecić oczami.
UsuńA na czym polega nieuczciwość klienta? nie chce zapłacić?