Miałam już przyjemność prezentować książki i tomiki poezji Gabrieli Kotas. Zresztą to kobieta wielu talentów i śmiało realizuje swoje pomysły.
1) Gratulacje z okazji kolejnej premiery, która to już książka?
Dziękuję bardzo. To już 12 książka, Asiu. Nie wiem, kiedy to zleciało.
2) W Polsce, gdy nie jesteś celebrytką, trudno wydać własny tomik wierszy lub powieść. Jakie trudności stały się Twoim udziałem?
Każde wydanie przeze mnie książki, czy to na zasadzie “własnego wydania” czy na zasadzie współpracy z wydawnictwem, to ogromne przedsięwzięcie finansowe. Mogłabym co prawda czekać na to, aż ktoś mnie odkryje i wyda mi książkę bez mojego finansowego wkładu, lecz jak już wspomniałaś, nie jestem celebrytką i mogłabym tego nie doczekać.
Weźmy na przykład książki dla dzieci.
Około 6 tys. dzieci zdążyło już zachwycić się moim książkami i wdrożyć w życie przesłania, które one niosą. Dzieci już wyrosły, a to co zasiałam w ich sercach zostanie z nimi na zawsze. Gdybym kiedyś nie podjęła decyzji, że wydaję książki sama i opowiem o nich dzieciom osobiście, takiej szansy by nie było.
Mało tego, niektóre z nich przejdą do historii jako ilustratorzy moich książek i będą mogły pokazywać swój wkład swoim dzieciom,
3) Masz swoją autorską stronę internetową, konto na FB, trochę mniej Ciebie na blogu. Jaka aktywność daje Ci najwięcej satysfakcji?
Tak to racja, nie jestem już tak aktywna na stronie jak kiedyś na blogu, jednym z powodów jest to, że sporo czytelników blogowych, przestało komentować moje wpisy na stronie, mimo że widzę bardzo dużą aktywność. Nie wiem czym to jest spowodowane, pewnie i tym, że ja też mniej wędruję po zaprzyjaźnionych blogach, bo z kolei więcej mnie w mediach społecznościowych. Tu jest żywa reakcja i dzieje się na bieżąco.
Lubię moje cotygodniowe Wtorki u Autorki, kiedy spotykam się z czytelnikami na żywo. Ja mówię ,a uczestnicy spotkania reagują w komentarzach i wszyscy mamy poczucie, jakbyśmy siedzieli razem przy stole i sobie rozmawiali.
Do moich “Wtorków” zawsze solidnie się przygotowuję, bo moim zamiarem jest to, żeby każdy coś z tych spotkań dla siebie wyniósł. Staram się dzielić swoim doświadczeniem w taki sposób, by była tam zawsze jakaś wartość dodana.
Jak wiesz, często zapraszam też gości, osoby z różnych dziedzin, którzy dzielą się swoja wiedzą.
Po czasie dostaję takie wiadomości jak “pani spotkanie z fizjoterapeutą uratowało moje dziecko”. Chyba nie ma większej radości, ponad to, że robienie czegoś co się kocha, może pomóc innym.
Jak widzisz Asiu, kocham te spotkania, bo uwielbiam spotkania na żywo, spotykając się z czytelnikami, Kiedyś było ich naprawdę sporo, teraz po pandemii mam wrażenie, że wszystko jest jakieś takie uśpione i nie ma komu zorganizować takich spotkań.
Ludzie są chętni, ja jestem chętna tylko biblioteki jakieś takie ospałe. Musiałabym mieć chyba jakiś mobilny salon, gdzie mogłabym ugościć swoich czytelników :)
4) Czytamy we wstępie, że Twoje książki zawierają elementy terapeutyczne - na czym to polega i czy dostajesz informacje zwrotne od swoich czytelniczek, że to działa?
To był efekt niezamierzony, wyniknął zupełnie przypadkiem, choć przecież jak wiemy przypadki nie istnieją.
Nigdy nie korzystałam z żadnej terapii, ale z tego co wiem, polega ona na tym, że ktoś słucha tego, o czym opowiadamy. Słuchając swoich słów często można samemu znaleźć rozwiązanie niejednego problemu. Ludzie nieraz płacą spore sumy za to, by ktoś po prostu ich wysłuchał. W dzisiejszym świecie to przecież towar deficytowy - a czas poświęcony drugiemu człowiekowi, w pakiecie z wysłuchaniem, to już towar z górnej półki.
Jest we mnie wiele niewypowiedzianego bólu, niesprawiedliwych osądów, które wyniknęły właśnie z niewysłuchania.
Kiedy zaczęłam pisać I część serii (wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to będzie książka, a co dopiero seria) Uśpione niebo, nagle zaczęły mi płynąć słowa, wydarzenia, wspomnienia, które pochowałam gdzieś bardzo głęboko i same wplątywały się zgrabnie w fabułę tej historii, a ja im nie przeszkadzałam. To było właśnie tak, jak gdyby ktoś siedział obok mnie i słuchał.
Wtedy pomyślałam, że jak opiszę to co mnie uwiera, to po pierwsze jest szansa, że będzie mi lżej, a po drugie słowa te trafią do osób, które nie dały mi szansy na stawanie w swojej obronie. To była właśnie moja terapia, a potem okazało się, że takich osób jest więcej, które czują podobnie, a nie potrafią tego opisać.
Osób, którym wydaje się, że już dla nich nie ma nadziei, że przegrały swoje życie i nagle czytają historię kogoś, kto - powiedzmy sobie szczerze - podniósł się z popiołów i “zbudował dom z cegieł którymi w niego rzucano”. Moja skrzynka mailowa jest pełna zwierzeń, historii kobiet i mężczyzn także. Ktoś nawet napisał, że uratowałam mu życie.
Jest “misja”, prawda?
5) W tryptyku Uśpione niebo, Przystań i Pogoda na życie występuje wiele ciekawych postaci. Ile z nich wzorowanych jest na realnych osobach z Twojego otoczenia?
Prawie wszystkie. Poświęciłam temu jedno z wtorkowych spotkań, trwało ponad godzinę, bo postaci jest naprawdę sporo. Każda ma swój pierwowzór. Ostatnio moja koleżanka Grażyna napisała mi, że kocha mnie za to jak ją widzę, bo odnalazła się w uroczej, energicznej i bardzo charakternej kuzynce głównej bohaterki.
No i cóż tu dużo mówić Asia i Heniu - dobrzy przyjaciele Anny i cioteczki Marii, tylko w książce mieszkają nad Bugiem. Spokój i opanowanie Henia, oraz serdeczność Asi to wypisz wymaluj Wy ;)
O wszystkim można usłyszeć na moim kanale YT, gdzie znajdują się nagrane wtorkowe spotkania.
6) W ostatniej powieści i na FB znajdujemy zapowiedzi nowych projektów autorskich. Zdradzisz więcej szczegółów czytelnikom tego bloga?
Zatęskniłam za czasami, w których pisało się listy i zaczęłam pisać krótkie listy do kobiet. Zamieszczam je na moim autorskim profilu FB.
Listy zostały bardzo ciepło przyjęte, bo jak się okazuje, nie tylko ja zatęskniłam. I tak zrodził się pomysł wydania książki “365 Listów do Kobiety”. Chciałabym bardzo, żeby w formie kalendarza, znalazły się za rok pod wieloma choinkami.
Chciałabym też wrócić do spotkań z dziećmi, ponieważ ostatnio dostaję bardzo dużo zaproszeń do szkół i przedszkoli. Nie mam już książek, bo rozeszły się wszystkie i to po wielu dodrukach. Myślę o wznowieniu “Lekcji przyjaźni”, wzbogaconych o drugą niewydaną część. Spotkania z dziećmi są naprawdę wspaniałe i budujące.
7) Jako czytelniczka jestem ciekawa tajemnic warsztatu pisarskiego - jak powstają pomysły, jak robisz notatki, czy kolejne elementy fabuły rodzą się w bólach czy wszystko przychodzi łatwo?
Nigdy nie lubiłam planowania i tak mi zostało. Zaczynając książkę nie mam pojęcia, kto się w niej pojawi, oraz jak potoczą się losy jej bohaterów. Cała akcja jest dla mnie taką samą niewiadomą, jak dla czytelnika sięgającego po moją książkę. A potem okazuje się, że pokochałam bohaterów tak bardzo, jakby byli moją rodziną.
Zresztą nie tylko ja, bo też słyszałam od czytelniczek takie słowa, że nie mogą doczekać się chwili, by móc znowu znaleźć się wśród tych ludzi. Moi bohaterowie są takimi osobami, jakimi chcę się otaczać, z jakim chce się przebywać.
Nie ma tu mowy o żadnym bólu, kiedy już siadam z piórem czy długopisem, historia się rozwija sama.
8) Inaczej wyglądają spotkania z czytelnikami bardzo młodymi, inaczej z dorosłymi. Które sprawiają więcej satysfakcji Tobie, jako pisarce?
Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Każde ze spotkań jest inne. Na pewno daje satysfakcję fakt, że po latach dzieci wspominają spotkania ze mną, a mało tego - same zaczynają po nich pisać. Ostatnio dowiedziałam się, że wspaniale dogaduję się z młodzieżą, co było dla mnie samej dużym zaskoczeniem. Spotkania w szkole ponadpodstawowej kończyły się owacjami na stojąco, a ja miałam łzy w oczach ze wzruszenia.
Dorośli natomiast dają mi dużo wspierających słów i dzielą się swoimi historiami, które znowu gdzieś i kiedyś pewnie wykorzystam.
9) Czy trema przed spotkaniami na różnych forach jeszcze się odzywa, czy może jesteś już weteranką w tym zakresie?
Po moim pamiętnym występie na żywo w "Pytaniu na śniadanie", tremy już nie odczuwam.
Czasem, kiedy zaczynam Wtorek u Autorki, chwilę trwa zanim zobaczę, że ktoś jest obecny, bo mówienie do samej siebie jest trochę dziwne. Ale gdy już odezwą się pierwsze osoby, czuję się jak ryba w wodzie.
10) Jakie jest Twoje największe marzenie związane z pisaniem?
Do wczoraj wydawało mi się, że marzyłam o prawdziwym wydawcy i o tym, żebym nie musiała z okazji wydania każdej książki martwić się o finanse, oraz organizować zrzutek.
Wczoraj jednak usłyszałam coś, co zmieniło radykalnie moje marzenie. Otóż dowiedziałam się z pierwszej ręki, że wysyłany wielokrotnie tekst w poszukiwaniu wydawcy, prędzej czy później ląduje u kogoś z “nazwiskiem” by ten wykorzystał motyw z gwarancją tego, że książka się będzie sprzedawała. Teraz tak naprawdę żałuję wszystkich maili, którymi powędrowało w nieznane moje “Uśpione niebo”.
Marzeniem moim Asiu kochana jest to, bym mogła opowiadać, bo to uwielbiam najbardziej i wiem, że mi to wychodzi. Spotykać się z ludźmi , opowiadać i dzielić się sobą, a przy okazji takich spotkań rozprowadzać moje książki, które każdy z obecnych chciałby zabrać do swojego domu.
Książki leżące na półkach w księgarniach, mnie nie satysfakcjonują jeśli nie pociągają za sobą spotkania z żywym człowiekiem.