Wyobraźcie sobie sklep, wielki jak salon samochodowy lub meblowy, z napisem Świat Alkoholi.
Poszliśmy kiedyś z mężem pozwiedzać, bo czasami szuka się alkoholu na prezent, więc warto mieć wybór gatunkowy i cenowy.
Myślałam, że alkohole tam tylko drogie i mało znane, ale okazało się, że nic bardziej mylnego. Jedynie piwa nie było, a szkoda, bo warto by spróbować jakiego egzotycznego...
Swoją drogą, chyba alkoholu potrzeba Polakom najbardziej, bo w moim mieście już kolejny sklep z alkoholami i papierosami powstaje, a sklepów innych branż nie ma wcale.
Pani zza lady zmieniała dekoracje, skakała po drabinie ja wiewiórka, ale i chętnie opowiadała o butelkach, promilach, beczkach i innych szczegółach.
Mąż słuchał uważnie, ja zwiedzałam i robiłam fotki.
Salon podzielony na działy. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że istnieje tyle gatunków i jeszcze więcej rodzajów opakowań. Bo przecież nie tylko butelki (duże, małe, gigantyczne, w postaci figurek porcelanowych czy różnych przedmiotów), także puszki, kartony, beczułki...
Sekcja dla miłośników militariów.
Sekcja meksykańska, niektóre opakowania dość makabryczne nawet...
Dział dla grzybiarzy i leśników...
Sekcja dla straszaków i instruktorów BHP.
Dział gigantycznych opakowań, gdy spytałam jak nalewa się z 5-litrowej butelki, pani powiedziała, że są specjalne kraniki...
Swoją drogą, w salonie jak w muzeum, ciekawe ekspozycje, nietypowe opakowania...
Okazało się także, że są alkohole kolekcjonerskie i to nie tylko z powodu zamiłowania do gatunku czy unikalnego opakowania. Inwestuje się w alkohole znane, długo leżakujące lub po prostu modne.
Tu przykład cenniejszych trunków trzymanych pod kluczem. Ta butelka z lewej jeszcze niedawno kosztowała ponad 4 tysiące zł, teraz to już 11.200 zł, a to cena nie ostatnia, bo zostały podobno tylko 3 butelki w całym kraju...
Ciekawostką jest też to, że bywają alkohole, których ceny winduje się na aukcjach, przechowuje w sejfach, tylko pytanie, kto odważy się spróbować whisky za 2 mln funtów? A jeśli okaże się niesmaczna?
A jeśli przez przypadek taka cenna butla zbije się? masakra!
Podobno kiedyś, takie wylicytowane na aukcji wino okazało się kwaśne, no cóż, ryzyko zakupów dotyczy nie tylko drogich trunków.
piwo można pooglądać gdzie indziej. są sklepy wyłącznie z piwem.
OdpowiedzUsuńa na Czeskich Morawach w wielu miejscach oglądałem wystawy z ichnią śliwowicą, sławną bardzo. 70% ma zawartość, a butelki w każdym możliwym kształcie - tancereczka, skrzypki, buciki, sam już nie wiem, co jeszcze, bo i lokomotywa była.
70 % to jak ruski spirytus, głowę urwie!
UsuńBo to być może jedyny sklep, na którym prywaciarz może jeszcze zarobić. Resztę wchłonęły markety.
OdpowiedzUsuńPracowałam rok w monopolowym. Lubiłam tę pracę wbrew obiegowej opinii i piętnie tej branży.
Pracowałam jak w galerii. Przecierałam butelki z kurzu jak jakieś eksponaty, czystość była ważnym elementem sklepu.
No i nie trzeba było zakładać do pracy dresu, można było włosy rozpuścić, jak w ekskluzywnym butiku. Jakoś wtedy odpoczęłam, powiem Ci, że to była bardzo dobra praca.
na mojej dawnej dzielnicy powstały ongiś dwa sklepy z winami, ale szybko padły nie wytrzymując konkurencji z marketami, których personel zwykle guzik się zna na winach i nic sensownego nie doradzi, nie podpowie...
Usuńale wino jest specyficznym produktem... w naszym rejonie klimatycznym raczej nie istnieją alkoholicy "winowi", nie licząc rzec jasna homelessów kupujących najtańsze napoje winopodobne... w branży alkoholowej pieniędzy nie zarabia się na zwykłych używaczach, tylko na ćpunach, ludziach uzależnionych od alkoholu, bez nich ten biznes znika z dnia na dzień...
p.jzns :)
@Jael
Usuńw opisywanym sklepie były dwie panie i tez elegancko ubrane, byle menela nie stać na ten luksus.
@PKanalia
No właśnie nie znam statystyk, a przecież coraz więcej i to drogich trunków piją ci w krawatach i panie w kostiumach, sporo jest wśród nich uzależnionych.
Miałam dzienne utargi po kilkanaście, kilkadziesiąt tysięcy na jedną 8-godzinną zmianę. O czymś to świadczy. Menele chodzili do marketów po szczeniaczki, gdzie były po prostu tańsze, a i w kolejce ktoś może dorzuci do uniejki. ;)
Usuń@Jael...
Usuństereotyp, że alkoholowy narkoman /w skrócie alkoholik/ koniecznie musi być menelem już dawno poszedł się dymać na śmietnik, pracując w branży powinnaś to zauważyć po gębach stałych klientów, mimo tego, że większość dringoli zmienia miejsca zaopatrzenia właśnie dlatego, żeby ich nie postrzegano jako ćpunów, co zresztą nie działa, ale oni sobie żyją w takiej iluzji, że działa...
do prywatnych ośrodków leczenia trafia wiele bogatych osób, co prawda część z nich to chorzy z urojenia, którym otoczenie wmówiło, że są "mają problem", mimo to jednak wielu klientów jest naprawdę uzależnionych...
Kiedyś znane było picie wśród chirurgów, teraz dotyczy to każdej branży...
Usuńprosektorium... tam się ponoć dopiero chla... znałem pracownika takiej placówki przyszpitalnej, potwierdził, że tak jest, a sam w czasie wolnym był stałym bywalcem jednej w warszawskich knajpek, ponoć nieźle zarabiał, bo oprócz oficjalnej pensji dostawał sute "napiwki" za lepsze (od standardowego) przygotowanie zwłok do pochówku...
Usuńale za to spotkałem się z budową na której nikt nie pił... numer polegał na tym, że pracowali tam głównie Ukraińcy i ludzie wioch daleko od Wawy, zależało im na robocie i nawet do głowy im nie przychodziło walenie po kielichu w pracy...
@PK To była odpowiedź na komentarz, a nie moje światłe odkrycie.
Usuń@Jael...
Usuńluz, po prostu sobie rozmawiamy :)
a w ramach tej rozmowy chyba wiesz, że alkohole w marketach choć są tańsze, to są też gorsze jakościowo, produkowane są tańszą, szybszą technologią, niż te same, z tym samym brandem (nazwa, etykietka, etc), co sprzedawane w mniejszych sklepach...
natomiast alkoholik, jeśli go stać, pija zwykle lepsze jakościowo trunki, dopiero gdy zaczyna biednieć przechodzi na tańsze, a w skrajnych przypadkach zadowala się nawet przemysłowymi...
natomiast co ciekawe, to małpki w przeliczeniu na litr są droższe od wódki w większych butelkach, tylko tu działa inny mechanizm: menel rzadko na przy sobie sumę wystarczającą na połówkę, co prawda mógłby sobie szybko uzbierać, ale przymus napicia się "teraz, już" jest silniejszy i wygrywa z cierpliwością...
zupełnie inny model picia, a także styl alkoholizmu jest na południu, w rejonach śródziemnomorskich... tam głównym trunkiem, zarówno zwykłych używaczy, jak też ćpunów, jest właśnie wino, ludzie nie piją uderzeniowo, tylko się nasączają, za to samo wino, to najtańsze, stołowe, którego używa się także do celów kuchennych jest koszmarnie tanie... alkoholik np. na południu Francji nie ma takich kłopotów, jak np. polski... on nie rozumie i nie czuje takiej sytuacji, że można "nie mieć" nawet na szklaneczkę... oczywiście sępienie na ulicach istnieje, ale odbywa się nieco inną metodą, niż w Polsce...
Usuńwe Francji każdy producent wina ma wyznaczony pewien limit butelek 0,7 , które wolno mu sprzedać... ale zawsze ma nadprodukcję winogron, więc te winogrona idą na wino produkowane prostszą techniką, czasem do kadzi idą nawet całe krzaczory, nikt się nie bawi w dokładny zbiór... to wino jest potem sprzedawane jako "vin de table" w plastikowych opakowaniach, kartonach, a nieraz nawet OEM-owo, prosto z beki do naczynia klienta i ono kosztuje grosze, a do tego limitu się go nie liczy... piją to prawie wszyscy, w każdej też kuchni obok oleju, octu, czy innych przypraw, dodatków, stoi butelka lub baniaczek takiego wina...
Usuńnie znam statystyk jaki procent ludzi jest uzależnionych, ale przy takim stylu picia nie jest wcale tak łatwo zdiagnozować to uzależnienie, granica między używaczem, a ćpunem jest bardziej rozmyta, a do tego jeszcze trudniej jest zdefiniować "binge drinkin'" (picie ryzykowne), nie wiadomo za bardzo jak to liczyć...
W Norwegii podobno każdy ma limit na alkohol, nie wiem jak oni to kontrolują, poza tym, po godzinach sprzedaży alkoholu stoisko jest zasłaniane przed okiem klientów...
UsuńMałpki są bardziej poręczne, można ukryć przed żoną, popijać w pracy, na spacerze z psem itd.
@Jotka...
Usuńkontrola jest prosta, klienci mają książeczki kuponowe i są przypisani do konkretnych punktów dilerskich (czyli sklepów alkoholowych) tak, jak u nas pacjenci z rocznymi e-receptami do konkretnych aptek...
tyle, że ja to czytałem o Szwecji akurat...
O Norwegii wiem od znajomego, który jeździ tam do córki.
Usuńbiorac pod uwage ile ludzkich dramatow kryje sie za sprawa alkoholu nie wiem,czy powstawanie takich sklepow jest ok...
OdpowiedzUsuńWszystko jest dla ludzi, kto ma ciągoty, to i spod ziemi wydostanie...
Usuńodkładając na bok kwestię istnienia kultu najpopularniejszego narkotyku i współuzaleźnienia społecznego funkcjonuje też rynek kolekcjonerski, gdzie nabywanego towaru się nie konsumuje, tylko po prostu posiada... wyjęcie go z opakowania, które nieraz samo w sobie jest dziełem sztuki powoduje spadek jego wartości o całe rzędy wielkości... najbardziej znane są chyba lalki kolekcjonerskie, czy inne zabawki, książki, komiksy, odzież, perfumy i właśnie produkty alkoholowe...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
No właśnie o tym tez było, ja się jednak dziwię takim kolekcjonerom, niezależnie od rodzaju zdobyczy, kupić i trzymać w sejfie?
UsuńNo ale różne są zboczenia i kółka zainteresowań, jak mawia moja znajoma :-)
poznałem kiedyś faceta, który sponsorował całą hordę atrakcyjnych panienek z których wdzięków wcale nie korzystał, był zresztą gejem, chodziło mu tylko o samą dumę z siebie, że stać go na ekskluzywne dupy i mołojecką chwałę w swoim otoczeniu... wiele osób rozszyfrowało tą jego grę, ale on tą grę lubił, w sumie nikomu to nie szkodziło...
UsuńCoś jak eunuch w haremie...
Usuńnie wiem, czy to dobre porównanie, bo wydaje mi się, że eunuch jest raczej sfrustrowany swoją sytuacją, przynajmniej do czasu, gdy się nie przyzwyczai, a ten gość jako gej miał po prostu inny gust, sfrustrował by się raczej, gdyby zbankrutował, bo nie stać by go było na żywe ozdoby, z którymi się pokazywał publicznie...
Usuńżeby wyjaśnić, to on wcale nie robił tajemnicy ze swojej orientacji, ale rzadko widziano jego faceta, z którym podobno był dość długo na stałe... tak, czy owak, zabawny typ :)
Nie znam branży, więc może i porównanie nie najlepsze, ale na pewno korzystanie z takowych usług tez sprzyja konsumpcji alkoholu.
Usuńżeby było śmieszniej, to był współwłaścicielem hurtowni alkoholu, ale nie pamiętam, jak u niego samego centralnie było z piciem... chyba nie pił zbyt wiele, bo palił Zioło, ale znałem go za słabo, żeby wiedzieć coś więcej o nim w tym temacie... jeździł autem, a pijanego go nie widywano, ale to o niczym nie świadczy...
UsuńSkoro palił zioło, to alkohol mu nie był potrzebny;-)
Usuńto jest dość dziwne, bo choć Zioło nie zastąpi działania narkotyku, jakim jest alkohol, to jakoś mniej się chce go spożywać...
Usuńsą co prawda pojedyncze wyjątki od tej prawidłowości, ale większość ludzi jakoś tak właśnie działa...
a skutki społeczne wychodzą na plus, bo mniej rozrabiają, nie są tak skłonni do przemocy i w ogóle, świat zaczyna to powoli dostrzegać i rozumieć, ale w Polsce to rozumienie idzie dość opornie...
Z zioła państwo nie czerpie zysków!
Usuńto ileż to roboty zacząć czerpać?... Urugwaj, Kanada, Holandia, część Stanów Zjednoczonych, etc... w tych krajach państwo zalegalizowało (mniej lub bardziej) ten produkt, obłożyło podatkiem i wszystko gra jak należy...
UsuńU nas inna kultura...kultura picia, a lobby spirytusowe ma się doskonale.
UsuńFaktycznie sklepów z alkoholem pod dostatkiem, działy alkoholowe w marketach też zawsze na bogato... W takim tego typu nie byłam. W sklepie z winem owszem, ale to raczej takie kameralne klitki. :) Coś mi świta, że raz w Meksyku byłam w takim dużym z dużym wyborem alkoholi, ale już nie pamiętam, czy on był tylko alkoholowy, czy to po prostu jakiś market, miał być duży wybór i ktoś, kto doradzi; no i ja tam zdaje się byłam po mezcal, więc nie interesowały mnie jakieś międzynarodowe. :)
OdpowiedzUsuńGdzie można kupić jakieś nietypowe piwa to nie mam pojęcia. Są bary, gdzie takie podają - czasami ciężko się zdecydować, jak jest milion różnych. Są też takie bary, gdzie jest kilka kraników i każdy sobie sam nalewa i płaci specjalną kartą - można sobie nalać jednego wybranego albo spróbować różnych w mniejszych ilościach.
Jeśli chodzi o ceny, to spotkałam się z teorią, że bardzo drogie alkohole nie smakują wcale lepiej i jeśli się próbuje w ciemno, można nie odróżnić. :) Chociaż to też zależy też od zakresu cen, bo jak próbowałam różnych tequili, to mi wyszło, że niestety najlepsza z nich była ta najdroższa (nie kupiłam, bo za droga, ale cena nie była też jakaś szokująca). :D
To pewnie z wieloma artykułami tak bywa, że najdroższe nie zawsze nam smakuje, bo to kwestia gustu.
UsuńJa za piwem nie przepadam, ale próbowałam ciemnych piw i może ze 2-3 naprawdę mi smakowały, ale to tylko w upały, zimą nie ruszają mnie w ogóle...
Spróbować owej whisky za 2 mln funtów to ja mogę, ale kupować to już nie, nawet jeśli ktoś mi owe funty da w prezencie:).
OdpowiedzUsuńM
To tak jak ja, są granice takiego szaleństwa...
UsuńTrzeba mieć dużo pieniędzy, żeby móc kupować takie drogie alkohole. Tylko jaki to ma sens?
OdpowiedzUsuńNo nie wiem, zwłaszcza że ktoś kupi i nie pije...
UsuńAlkohole mnie nie kręcą, za to ozdobne butelki bardzo, zdarzało mi się kupować alkohol tylko ze względu na kształt butelki ;)
OdpowiedzUsuńPodobnie z perfumami, podobają mi się opakowania, zapach jakby mniej...
UsuńPamiętam, na początku mojej pracy pedagogicznej często miałam straszne chrypki [notorycznie]. Potem się to gardło przyzwyczaiło jakoś.
OdpowiedzUsuńAle pamiętam epizod, gdy musiałam kupić pół litra wódki na jakąś okoliczność. Podchodzę do lady, obok kilka osób, i proszę o wódkę mocno zachrypniętym głosem. A stojący w pobliżu zapijaczony kloszard [czytaj alkoholik] mówi do mnie: Co? trzeba przepłukać gardełko? hahaha...
Do dziś pamiętam ten wstyd... Gdyby to było możliwe, weszłabym wówczas pod podłogę :) :)
A sklepy dziś inne, wypasione, z ogromnym wyborem i polotem w nietuzinkowych opakowaniach :)
Wyobrażam sobie! W dodatku alkoholik nie musi wyglądać jak menel;-)
UsuńA to prawda. Ale tamten akurat wyglądał :) :)
UsuńWięc twój zachrypnięty głos wydał mu się znajomy:-)
UsuńJak w muzeum, niektóre opakowania nie wyglądają na opakowania alkoholu, pooglądać można, pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńMy też głównie oglądamy i wyszukujemy ciekawostki:-)
UsuńDo wyboru, do koloru..od samego patrzenia można się upić…😂😂😂
OdpowiedzUsuńMarek z E
A od wyboru głowa może rozboleć ;-)
UsuńSklepy z alkoholem zawsze miały wzięcie:):) a ten ciekawy:)
OdpowiedzUsuńTo fakt, meliny także ;-)
UsuńWejść popatrzeć, zarejestrować jako ciekawostkę. Ja lubię takie sklepy i lubię jakiś oryginalny alkohol wypić. Ostatnio piłam tajlandzką whisky
OdpowiedzUsuńMój mąż próbował japońskiej, podobno dobra była...
UsuńW sklepie w którym kupuję po któryś odwiedzinach spec od sprzedaży , przestał się wymądrzać co jego zdaniem a zaczął sprzedawać mi to co dla mnie smaczne i relaksujące. Stwierdził również ,że wina niekoniecznie muszą być drogie by były smaczne co potwierdzam jak i to ,że dla szpanu , nazwa i wiedza o cenie dobrze robi na niektórych w towarzystwie. Polscy lekarze mają jakąś fobię na alkohol czego doświadczam. W stanach czy Szwajcarii jakoś większą wagę przywiązywali do jakości życia nawet jeśli przez to się miało skrócić. NKloszard
OdpowiedzUsuńKażdy ma inny gust i inny smak.
UsuńNiedaleko mnie też jest Świat Alkoholi, ale nie taki wypasiony.
OdpowiedzUsuńWe wtorek zwiedzaliśmy w Toruniu sklepy ze słodyczami, tez niezła zabawa:-)
UsuńDla mnie to jakieś szaleństwo.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, może się mylę, że w Australii nie ma tego rodzaju sklepów.
Szaleństwo, w dodatku zaraźliwe!
UsuńDla mnie mógłby być taki sklep z samymi opakowaniami, bez zawartości. Bo lubię oglądać ładne rzeczy. A z alkoholi to lubię dobry, markowy koniak-wtedy przez cały wieczór sączę jedną lampkę koniaku. Serdeczności;)
OdpowiedzUsuńanabell
Kiedyś wypiłam duszkiem lampkę brandy, w nadziei, że mi ból głowy przejdzie, a było jeszcze gorzej!
UsuńCiekawe miejsce, pierwszy raz widzę taki sklep. Jeśli chodzi o alkohole w puszkach to w środku jest butelka. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńW każdym razie wino w kartonie nie bardzo mi się ze szlachetnym trunkiem kojarzy...
UsuńMam znajomych , którzy mnie zaskoczyli , w nowym mieszkaniu jeden pokój ,- zrobili w nim półki od dołu do góry i w nim wódki, wina , koniaki ..... Ogromna ilość tego alkoholu . Powiedzieli, że to ich oszczędności na starość.
OdpowiedzUsuńCzyżby zamierzali prowadzić domowy sklep alkoholowy?
UsuńNie skąd , to tak jak że znaczkami. Nietypowe, rzadkie gatunki będą coraz cenniejsze. Dla mnie też to sprawa dyskusyjna.
UsuńA tak, lokata kapitału, byle butelki przetrwały...
UsuńCiekawe miejsce. Bardziej do chodzenia i podziwiania, niż kupowania. Ale nie dziwię się, że w naszych czasach tego typu przybytki dobrze sobie radzą. Ludzie zapijają swoje smutki i frustracje. Jakoś trzeba sobie radzić w tej chaotycznej rzeczywistości...
OdpowiedzUsuńDziwiłam się kiedyś w Au, widząc wypasione sklepy monopolowe ulokowane na stacjach benzynowych....
Alkohol na stacjach benzynowych to dla mnie kuriozum...
UsuńDla mnie alkohol może nie istnieć. Ponad rok temu zalałam suszone śliwki spirytusem na nalewkę... I stoi to do dziś. :)
OdpowiedzUsuńJa tez mało pijam, ale dobra nalewka może być lekarstwem:-)
UsuńMoże, tylko tak zassało wieczko słoika, że nie możemy całą rodzinką otworzyć. :D
UsuńCzyli nalewka bezpieczna jak w banku!
UsuńBBM: Nigdy nie byłam w takim sklepie.
OdpowiedzUsuńW tak dużym, to ja tez pierwszy raz:-)
UsuńToż to prawdziwa galeria, tylko pytanie czy to nie znaczy, że mamy w Polsce coraz poważniejszy problem...?
OdpowiedzUsuńPóki są klienci, będą takie sklepy powstawać...
UsuńHaha z tego co się prientuje, te drogie trunki zazwyczaj są paskudne. Nie zawsze oczywiście, ale w zasadzie to są kombinacje smakow, które coś mają udowodnić, ale nie bardzo wiem co i komu. Dla mnie alkohol ma smakować. Pije bardzo sporadycznie, więc powinno być przyjemne w degustacji😁.
OdpowiedzUsuńPoza tym, kolorowe drinki mogą być zdradliwe, niejedną mocną głowę pokonały różne mikstury ;-)
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńOdrobina dobrego alkoholu od czasu do czasu nie jest zła:)
Sklepy tego typu niezmiennie kojarzą mi się z salonami oświetleniowymi, co wiedzie mnie do refleksji o przeroście formy nad treścią:) Ale przynajmniej i tu, i tu jest to interesująca forma;)
Pozdrawiam:)
O tak, zwiedzanie jest przyjemne, w oświetleniowych oczy mnie bolą, migreny można dostać...
UsuńPonure że same alkosklepy są...
OdpowiedzUsuńCo do szklanych opakowań trunków to i moją uwagę zatrzymują.
No może nie same tylko, ale sporo, mimo wszystko.
UsuńNo tak, co za dużo to nie zdrowo
UsuńNie ma jak domowe naleweczki...U nas w tym sezonie króluje rocznik 2016...;o)
OdpowiedzUsuńO, to trochę naciągnęła życiodajną mocą:-)
UsuńMnie najbardziej dziwi ogromny wybór alkoholi na stacjach benzynowych. Na wielu z nich to największe działy! Wybór jak w hipermarketach...
OdpowiedzUsuńI sama widziałam, ile ludziska kupują, choć dużo drożej wypada...
UsuńDla mnie to zapotrzebowanie na papierosy i alkohol świadczy o tym, jak bardzo Polacy są uzależnieni... A to niedobrze świadczy i to nawet nie o nich, tylko o życiu Polaków i systemie, w jakim żyjemy. U mnie w pracy większość pali. I wiadomo, kto chce, ten będzie. Niemniej ciekawy sklep. Interesujące są te opakowania.
OdpowiedzUsuńNa szczęście znam coraz mnie osób palących, ale jeszcze kilka lat temu było ich wszędzie sporo, za to pije chyba więcej ludzi.
UsuńPiękna wycieczka, Jotko, ale widać wyraźnie, że słabo jesteś zorientowana w temacie alkoholi. To nie jest salon z promilami, to jest salon z procentami. Promile pojawiają się później, po spożyciu zakupów dokonanych w salonie. We krwi się pojawiają i wtedy jest jeszcze fajniej.
OdpowiedzUsuńNa słusznie! Ale z drugiej strony, od samego patrzenia w głowie się kręci, więc jakbyśmy te promile już mieli...
UsuńNawet taka wycieczka w miejsce, gdzie sprzedaje się ludziom truciznę, może czegoś nauczyć. Nie bez powodu zwróciłaś uwagę na opakowania i ceny. Ma to wywołać poczucie, że nabywając taki produkt i go potem spożywając, należymy do elity, mimo że przecież nie ma nic prostszego, niż "walnąć lufę prosto w mordę" i potrafi to każdy niemota. Gdy się do tego doda natychmiastowe działanie znieczulające, uspokajające i rozluźniające, mamy odpowiedź na pytanie, dlaczego ludzie zachowują się tak, jakby był to dla nich produkt pierwszej potrzeby. Można do tego dorzucić parę legend, np. "pić trzeba umić, ja umim, więc jestem lepszy od tych, co nie umiom", "kto nie pije, ten kapuś" albo "jestem koneserem", ewentualnie "sam zarobiłem i stać mnie" i już mamy wszystko, by się urządzić w dupie.
OdpowiedzUsuńPrywatnie uważam, że dobrym pomysłem byłby wymóg pakowania alkoholu w butelki takie, jak wino patykiem pisane z obowiązkową ilustracją przedstawiającą ładnego młodzieńca sikającego przez spodnie, urodziwą dziewczynę siedzącą na kiblu z podkrążonymi oczami i rzygająca przed siebie, czy bezzębnego pana chodzącego na czworakach po kałuży. W końcu jeżeli naprawdę ktoś chce pić kulturalnie, symbolicznie, nieszkodliwie, tylko do podbicia smaku posiłku, może przelać zawartość do kryształowej karafki i ją postawić na stół.
trochę nie do końca... kolekcjonerzy przeważnie wcale nie spożywają zawartości tych opakowań, są nawet tacy, którzy w ogóle nie używają alkoholu... to ma tylko stać i dodawać takiemu nabywcy poczucia ważności, że MA, posiada coś tak drogiego...
Usuńale masz też trochę racji, bo zdarzają się tacy, którzy używają tylko takich wypasionych trunków, przy czym kwestia, jak używają, czy są uzależnieni, czy im bardzo daleko do tego, jest tu raczej drugorzędna, bo tak potrafią działać i jedni, i drudzy...
p.jzns :)
Można i tak, ale z drugiej strony, na opakowaniach papierosów bywają straszne zdjęcia organów zniszczonych rakiem, a to nie odstrasza palących.
UsuńCo do przelewania w karafkę - miałam karafki i przelewałam do nich wino, ale samo naczynie ciężkie jak sto diabłów, weź z tego nalej...
Umówmy się, że nie dla kolekcjonerów przecież powstał przemysł alkoholowy i nie kolekcjonerzy stanowią klientelę sklepu. Za to kolekcjonerzy robią bardzo złą robotę. Nie zajmą się kolekcjonowaniem herbatników w ozdobnych opakowaniach, cukierków, ani certyfikowanych serii wody mineralnej z uznanych źródeł, ale właśnie alkohole będą trzymać i udawać, że jest to coś tak wykwintnego, że ja pierdziuch! Niestety, złudzenie elitarności jest niezłym nośnikiem reklamowym.
UsuńWszystko jest dla ludzi, ale chyba lepiej kupić brandy zamiast czystej czy dobrej jakości wino i nie jest to kwestia czucia się lepszym, po prostu to kwestia smaku czy wyboru.
UsuńPrzecież mogłabyś kupić brandy ze zdjęciem sikającego w spodnie młodzieńca. Biję każdy zakład, że takiemu znanemu, twóczemu i bogatemu przystojniakowi jak Jim Morrison nie raz się zdarzało popuścić w spodnie po brandy.
UsuńNaprawdę życzysz mi takich widoków?
UsuńNie, skądże, pisałem jaki jest na to sposób. Jeżeli naprawdę potrzeba jest do kulturalnego picia małych ilości, to można zawartość butelki przelać do ozdobnej karafki.
Usuńno pewnie, że przemysł alkoholowy gros swoich przychodów pobiera od uzależnionych i pijących ryzykownie, bez takich klientów mógłby stracić rację bytu... tylko, że nie o tym w ogóle była rozmowa... mówimy o specyficznym rynku kolekcjonerskim, na którym przedmiotem obrotu są drogie (przykładowo) m.in. lalki lub inne zabawki, perfumy, ciuchy, napoje alkoholowe i jakieś inne jeszcze rzeczy, ich konsumpcja nie polega na ich używaniu, tylko na samym posiadaniu i bycia dumnym z tego, że ma się kasę na taki towar...
UsuńNa podobnej zasadzie można by zapytać, po co ludziom kolekcje starych aut, ale stać ich na to i cieszą się swoimi zbiorami.
UsuńKażdy ma jakiegoś bzika...
@jotka, różnica między kolekcjonowaniem butelek alkoholu a kolekcjonowaniem czegoś innego jest z grubsza taka, że elityzowanie alkoholu może finalnie zabić kogoś z rodziny kolekcjonera.
UsuńMoniko, krzywdę rodzinie można zrobić na wiele sposobów, choćby rujnując jej budżet kolejnymi zachciankami kolekcjonera, zależnie od tego, co zbieramy...
UsuńZnam rodzinę, gdzie nikt flaszek nie kolekcjonował, a alkoholizm ojca i syna zniszczył relacje nie tylko w rodzinie, ale i wśród znajomych..
@Jotka, zdjęcia odstraszające nie są dla uzależnionych. Oni są dorosłymi ludźmi i jak są na tyle nieroztropni, by z wiedzą o szkodliwości uzależnienia dalej się inhalować dymem tytoniowym, to wybór i ich sprawa. Chodzi o to, by wyciągnięcie paczki drogich, ładnie opakowanych fajek nie było odbierane, jako symbol zamożności i dobrego smaku przez młodzież. Napis o impotencji, jako jednym ze skutków palenia nie będzie raczej tym, który młody człowiek będzie chciał położyć przed sobą na stole w knajpie.
OdpowiedzUsuńJestem głęboko przekonany, że ładne opakowania zwiększają sprzedaż, przecież po coś przemysł alkoholowy wydaje na nie grubą kasę. Czasem koszt produkcji butelki jest wyższy, niż koszt produkcji jej zawartości. Jeszcze bardziej oczywiście sprzedaż się zwiększy przy niskiej cenie, wtedy towar zejdzie nawet w plastiku, efekty znamy z Rosji, ale jak ktoś się nastawia na inną grupę docelową, zamiast upośledzonych ludzi z marginesu, na dzieci bogatych biznesmanów, to daje ładne opakowanie.
Podobnie jest z każdym produktem, ale czy to wina klienta?
UsuńFakt, lubię ładne opakowania, ale w granicach rozsądku, choć wolę kupić rybę opakowaną w pergamin, niż w gazetę.
O tyle wina klienta, że klient kupuje i płaci, bez niego nie byłoby tego produktu. Niemniej nie o karanie klienta chodzi, a o to, żeby zerwać z pewnymi szkodliwymi kalkami typu: "człowiek sukcesu powinien pić brandy lub martini wstrząśnięte niemieszane". Człowiek sukcesu ma po prostu dobre życie, nie musi zapełniać domowego barku, by coś udowodnić.
UsuńDlatego ludzie kupujący brandy czy droższe wina nie robią tego z próżności (no może niektórzy), te trunki po prostu mniej szkodzą, po dobrym winie głowa nie boli.
UsuńNie wiem, czy mniej szkodzą. Na pewno lepiej smakują.
UsuńA co do ceny - ona też sprawia, że pije się mniej. Drogiego trunku raczej nikt nie leje w gardło w dużych ilościach. Przeciwnie, jego spożycie zwykle się celebruje, smakuje. I często spożywa się go tylko przy szczególnej okazji. No i nie od razu, bo każdy koneser lubi mieć coś takiego w barku i okazjonalnie sobie pokosztować - choćby po to, żeby się nim przed kimś pochwalić.
Słuszne uwagi, pominęłam aspekt smaku, przecież bywają smakosze kawy, herbaty, jedni piją tylko wina francuskie, inni tylko szlachetniejsze odmiany whisky. W niektórych lokalach ceny alkoholi odstraszają przeciętnych konsumentów i dobrze, nikt przy obiedzie się nie upija.
UsuńLepsze trunki o tyle mniej szkodzą, że jednak są uszlachetnione, no i mniej się ich jednak wypija...
Miłe oku widoki.
OdpowiedzUsuńJa to głównie opakowania podziwiam:-)
UsuńKiedyś byłam w takim wielkim sklepie z alkoholami przy granicy z Litwą. Czego tam nie było? Różnorakie alkohole, w butelkach o różnych kolorach, rozmiarach i kształtach. Oprócz alkoholi ten sklep posiadał również bogatą ofertę naczynek do ich spożycia, jak widać i w tej dziedzinie można popisać się bujną fantazją.
OdpowiedzUsuńFakt, naczynia do trunków też mogą zadziwić i sporo kosztować!
UsuńMonopol na monopolu...ja akurat jestem na nie...i reaguje zbyt negatywnie
OdpowiedzUsuńTo prawda, że alkohol obecny jest wszędzie, a puste butelki leżą nawet na trawnikach i przystankach...
UsuńU mnie alkohol to bardzo sporadycznie. Nie czuję pociągu.
OdpowiedzUsuńKasia Dudziak
Ja to nawet nie powinnam, bo w głowie mi się kręci od promili...
UsuńFascynujący świat kolekcjonerskich alkoholi! Cena tego trunku z lewej zdecydowanie robi wrażenie. Jednak ryzyko związane z zakupem takich unikalnych butelek, zwłaszcza na aukcjach, może być spore. Ciekawe, czy ktoś zdecyduje się otworzyć tę butelkę za 2 mln funtów i podzielić się swoimi wrażeniami :)
OdpowiedzUsuńOj, rozczarowanie może być tym większe, im droższy trunek ;-)
Usuń