sobota, 28 stycznia 2023

Stylowa prasówka cz.2

 

Ciekawostek wiele jest wszędzie, ale trudno wyłowić informacje w miarę sensownie podane, bez sensacyjnej otoczki typu: tym żyła cała Polska, skandal w teatrze czy zakonnica w ciąży...

Szperać można długo i z różnym skutkiem, bo obiektywizm i szacunek dla rozmówcy to trudna sztuka.

Jednak najlepsze czasopismo nie zastąpi realnych rozmów czy uczestnictwa w kulturze.

Z czasopism wymienionych w cz.1 wynotowałam jeszcze takie oto nowinki:

Alpaki , znane w Polsce szerzej od 18 lat nazywane są kudłatymi terapeutami, bo maja nie tylko sympatyczny wygląd, ale obcowanie z nimi wpływa kojąco na ludzi starszych, często z demencją czy dzieci dotknięte autyzmem. Na pewno każdy też słyszał o niesamowitych właściwościach wełny z tych zwierząt. Jest ona nie tylko antyalergiczna, ale wyroby z niej świetnie się sprawdzają o każdej porze roku, w swetrze z alpaki na pewno się nie spocisz!

Z zainteresowaniem przeczytałam artykuł o odkryciach i badaniach na temat chorób i zniekształceń szkieletów u dzieci w okresie średniowiecza i nieco później. Archeologia zawsze mnie interesowała, wszelkie artefakty to skarbnica wiedzy wszelakiej, zwłaszcza z wykorzystaniem nowoczesnych technologii. Gdy przedmiotem badań staje się mumia dziecka, dobrze zachowana i w drogim odzieniu, dowiadujemy się wiele o żywieniu i chorobach, sposobach ubierania i pochówku. Śmiertelność dzieci w mrocznych wiekach była wysoka, a i tak te, które przeżyły niemowlęctwo rzadko dożywały dorosłości.
Najczęstsze były niedobory witamin D i C, co skutkowało wieloma zniekształceniami i brakiem odporności. Ponadto dzieci z ubogich rodzin chowane były w mogiłach zbiorowych, tak wiele ich umierało...

Zawsze chętnie słucham lub czytam Adama Wajraka, jestem pod wrażeniem jego wiedzy o przyrodzie i ochronie środowiska. Tym razem zapoznałam się z rozważaniami przyrodnika na temat drzewostanu oraz ekologii zasobów leśnych:
"niech człowiek przestanie się wtrącać, pozostanie współczującym obserwatorem natury i to wystarczy"

(zdjęcie własne)

Nie miałam pojęcia, że w 2016 roku ustanowiono w Wielkiej Brytanii nagrodę imienia królowej Elżbiety II dla utalentowanych brytyjskich projektantów mody. Sama królowa doceniana była za barwne i dostojne kreacje, które odejmowały Jej lat, a na temat królewskich stylizacji Elżbiety II powstała nawet książka  "Our Rainbow Queen" 

Dla zwolenników rozmaitych diet i kuracji niezwykle ciekawy artykuł o powiązaniach dietetyki z genetyką. Okazuje się, że dieta zgodna z naszym genotypem jest jakby skrojona na miarę dla każdego indywidualnie, bo nie istnieje dieta uniwersalna dla wszystkich. Jeśli ktoś idealnie metabolizuje tłuszcze, to nie ma sensu ograniczanie ich spożycia, bo i tak nie schudnie. Z kolei wedle genotypu możemy ustalić u kogo wystarczy ograniczenie liczby kalorii, a kto dodatkowo musi się katować na siłowni...

Na koniec ciekawe informacje na temat współczesnych kół gospodyń wiejskich. Kojarzone kiedyś z paniami w fartuszkach, które zajmowały się głównie kulinariami i kultywowaniem tradycji danej miejscowości czy regionu. Obecnie ich działania to cały wachlarz projektów i pomysłów, od festiwali danego produktu ( Dni Chleba, Festiwal Miodu, jarmarki świąteczne) poprzez morsowanie, rekonstrukcje historyczne aż po rajdy off-roadowe czy pomoc uchodźcom. Utalentowane, sympatyczne, kipiące energią i coraz częściej przyjmujące w swe szeregi także płeć męską:-)

Czy widział ktoś ostatnio słońce?

środa, 25 stycznia 2023

Gościnność


Mawiało się kiedyś: zastaw się, a postaw się!
Ileż to potraw i jakie delikatesy pojawiały się na stołach w polskich domach. Nawet w czasach kartek na żywność nie wypadało przyjąć gości tylko paluszkami!
Byłam świadkiem rozmowy dwóch kobiet jeszcze przed świętami....
- powiedziałam do moich, że w tym roku nie robię Wigilii dla wszystkich, nie mam już siły, więc jak chcą, to niech ktoś z nich zrobi kolację dla wszystkich, albo niech wpadną wieczorem na makowiec
- no i co zdecydowali?
- każdy robi Wigilię u siebie, a nas zaprosili na święta
- no to z głowy, nawet nie musi pani nic gotować
- ale, ale - powiedziałam do męża, że musimy się przed wyjściem z domu najeść, bo u młodych , to pani rozumie, co oni tam ugotują, to już inne pokolenie!

Zmieniają się nam gusta kulinarne, jadamy zdrowiej, mądrzej, próbujemy kuchni innych krajów, eksperymentujemy kulinarnie.
Nawet zmieniają  się sposoby przyjmowania gości czy celebrowania różnych okazji. Wiele zależy od liczebności rodziny , zasobności naszych portfeli i od fantazji organizatora.
Bywają imprezy składkowe, plenerowe - niekoniecznie grillowanie, zaprasza się gości na obiad w lokalu, ale na kawę i deser w domu. 

Widywałam małe mieszkania z aneksem kuchennym, że tylko wodę na herbatę ugotujesz i warzywa umyjesz, bo gospodarz stołuje się na mieście, więc przyjmowanie gości odpada, chyba że zamówi się katering. Wielu młodych tak funkcjonuje, bo wiele też firm oferuje swoim pracownikom dofinansowane obiady w przerwie na lunch.

Nie wszyscy lubią też długie biesiadowanie i jeszcze dłuższe przygotowywanie potraw w kuchni, a i kuchnie bywają bez okna, bez wyciągu, a gospodarz pracując długo w tygodniu, nie zamierza poświęcać weekendu na pitraszenie.

Osobnym problemem bywają gusta i diety gości, a gdy zdarzą się nam zwolennicy kilku różnych opcji, to czasami trudno zaspokoić preferencje żywieniowe wegan, alergików, poszczących, wykluczających, nie łączących...och głowa może rozboleć!  

Trunki wysokoprocentowe to częsty dodatek do przyjęcia, ale gdy goście są kierowcami, warto pomyśleć o drinkach bezalkoholowych i chyba wreszcie wielu gospodarzy respektuje zasadę , by nie namawiać gości do picia alkoholu, jeśli odmawiają takiego poczęstunku.

Przysłowiowa polska gościnność być może odchodzi do lamusa, bo tak naprawdę liczy się atmosfera spotkania i rozmowy, a nie stół uginający się od potraw i szum w głowie...


niedziela, 22 stycznia 2023

Stylowa prasówka cz.1

 

Zawsze lubiłam przeglądanie czasopism, zwłaszcza numerów świątecznych, bo bywały podwójne, ciekawe i z różnymi bonusami.

Dziś książki i czasopisma są drogie, więc w gronie rodzinnym wymieniamy się niektórymi tytułami.
Tutaj chciałabym podzielić się z Wami tym, co mnie zainteresowało w czasopismach Newsweek i Twój Styl.

Swoją drogą, zdziwiło mnie, ile jest specjalistycznych czasopism i to wychodzących regularnie, bo ile można pisać o zegarkach, gadżetach audiofilskich, łowieniu ryb czy paznokciach? Najmniej jest chyba teraz na rynku czasopism kulturalnych, typowo literackich itp.

Jedno, co mnie zniechęca czasami do kupowania kolorowych czasopism, to ilość reklam wszelakich, zanim dobrnę do pierwszego artykułu, to cisną się na usta słowa uważane za wulgarne, a i wewnątrz pisma też reklam niemało i to proponowane są same ekskluzywne artykuły, w sam raz dla mnie emerytki...ale mam wybór przecież.

Nie wszystkie wywiady bywają ciekawe, rozczarowała mnie rozmowa z Agatą Kuleszą, natomiast wiele dobrego wyczytałam z rozmowy z Natalią Kukulską. O życiowych przemianach, o godzeniu kariery muzycznej z macierzyństwem, o oswajaniu lęków (w końcu poznała, jak strata matki w dzieciństwie wpływa na całe życie), o uzdrawiających  chwilach samotności i wreszcie o odpuszczaniu sobie czasami, bo perfekcja bywa wyniszczająca dla nas samych i dla rodziny.

Rozważań o samotności było więcej, tej z wyboru i tej niechcianej, z której tak trudno się wychodzi, ale nie jest to niemożliwe, trzeba ustalić pewne priorytety, otworzyć się na świat i ludzi...

O samotności w więzieniu rozmowa z księdzem Lemańskim, który trafił na posługę do zakładu karnego i przekonał się , jakie tutaj ma znaczenie spowiedź/rozmowa z kapłanem, ale i siła zwykłych ludzkich gestów wobec skazanych, a wszak nie wszyscy są okrutnymi mordercami.

Bardzo zaciekawiły mnie wyniki badań i rozmowy z przedstawicielami młodego pokolenia na temat wiary i przynależności do Kościoła Katolickiego. Nie ma sensu przytaczanie tutaj konkretnych liczb, bo pewnie co badania, to inne wielkości, ale faktem jest, że młodzi odchodzą od kościoła jako instytucji, nie znajdują w kapłanach partnerów do rozmowy, inne miewają autorytety, a postawa wielu hierarchów nie służy budowaniu mostów między pokoleniami. Nazywani pokoleniem Z( od Zwątpienia) młodzi ludzie szukają swojej drogi, nie wszyscy deklarują się jako ateiści, ale tez nie wszyscy poddają się apostazji, bo jak stwierdził jeden z rozmówców:
z szacunku dla samego siebie nie ma zamiaru marnować czasu na proszenie kościelnych urzędników, by wypisali go z instytucji, do której został zapisany wbrew swej woli..."

Równie interesujące rozważania o hojności i szczodrości, o istocie pomagania i mądrych jego przejawach. Darem może być nie tylko pomoc materialna, ofiarować możemy swój czas, uwagę, podzielić się umiejętnościami, wymienić usługami, byle pomoc była dostosowana do potrzeb obdarowanego, bo hojność może być także niezręczna, a nawet wyniszczająca.


Bardzo poruszające były także rozmowy z kobietami o in-vitro, jako metodzie leczenia niepłodności, o walce kobiet w obronie możliwości wyboru i o niestygmatyzowanie dzieci poczętych tą metodą.
Nie pomagają tu interesy polityczne, ani poglądy przeciwników, a utrwalanie w niektórych mediach fałszywych informacji o tej metodzie leczenia niepłodności podsyca spory i  znowu dzieli  społeczeństwo. 

Na koniec pierwszej części prasówki anegdota Michała Rusinka, którą opowiedział mu przyjaciel:
"na promie z Gdańska do Sztokholmu jedna z pań nie mogła się zdecydować, co zamówić w restauracji na obiad; koleżanka jej doradziła- zamów pstrąga, na morzu ryba zawsze świeża..."

czwartek, 19 stycznia 2023

Kobieta rakieta...

 

Zaczynała skromnie, bo najpierw był blog i prezentacja swoich wierszy. Gdy wydała pierwsze książeczki dla dzieci rozpoczęła spotkania autorskie w szkołach, przedszkolach i filiach bibliotek publicznych.

Pandemia covid 19 z jednej strony przeszkodziła w realizacji zamierzeń, z drugiej pomogła nowym wyzwaniom.
Pojawiły się książki dla dorosłych, wznowienia tomików wierszy, wirtualne spotkania z czytelnikami, własny kanał na yuotube.

Dziś ma na koncie 10 książek, kolejne w przygotowaniu, własną stronę internetową - autorską, grono wiernych czytelników i sympatyków pozapisarskiej działalności. Po wielu latach życia w cieniu i przecierania szlaków odważa się na ciągle nowe pomysły, które płyną z Jej głowy lub z zewnętrznych inspiracji. Mawia, że życie naprawdę zaczyna się po 50-ce.

Gabriela Kotas, bo o niej mowa gościła także w moim mieście i to nie raz. Pojawi się ponownie w marcu, jeśli planów nic nie zniweczy, odpukajmy więc w niemalowane!


Książki dla dorosłych, które doczekały się już dodruków, bo nakład szybko się wyczerpał , a poleciały w różne strony świata, nawet do Australii.


Niemal w każdy wtorek spotkania na żywo dla posiadaczy konta na FB. Rozmowy o wszystkim oraz spotkania z zaproszonymi gośćmi: o zdrowiu, o potrzebie bliskości, o pasjach i  o książkach oczywiście.


Pomysł świeży, aczkolwiek nie najnowszy, to cykl 365 listów do kobiety czyli do każdej z nas. Przemyślenia na temat codzienności, marzeń, lęków, przyszłości. 


Obok tego wszystkiego powstają "Otulanki Gabrysi" czyli ciepłe chusty na szydełku, które możecie zamówić w dowolnej wersji dla siebie lub kogoś bliskiego.


Wreszcie powrót do zapomnianej lub raczej niedocenionej profesji czy refleksologii, która działa cuda, jest dla każdego i jak to mówi sama Gabrysia nawet ją samą zadziwiają czasem efekty masażu u pacjentów.


Projekt wspólny ze sponsorami wydawanych książek oraz uczestniczkami wtorkowych spotkań na żywo. Wyjazdowe spotkania poświęcone budowaniu wspólnoty czytelniczek i wszystkich osób, które pragną szczerej rozmowy o życiu w połączeniu z korzystaniem z uroków i atrakcji miejsca, gdzie spotkanie aktualnie się odbywa.

Nie wiem jak Wy, ale ja zawsze podziwiam ludzi z pasją i często obserwuję, jak nieśmiałe marzenia zmieniają się w imponujące projekty, a to, co wydawało się niemożliwe dzieje się naprawdę i nabiera rozmachu. 


poniedziałek, 16 stycznia 2023

Od morza do Tatr

 

Piękna nasza Polska cała... czy z poziomu dróg, czy z lotu z ptaka nie można nie zachwycać się mnogością krajobrazów, architekturą, zagadkowymi ścieżkami, tajemniczymi zakątkami.

Nie sposób poznać wszystko i wszystko zapamiętać, a ciągle natrafiam na nowe,  nieznane dotąd ciekawostki o miejscowościach i bohaterach historii.

Pamiętam jeszcze ze szkoły naukę geografii, gdy oprócz umiejscowienia danego punktu na mapie należało wiedzieć, z czego dana miejscowość słynie. Ale były to głównie dane z dziedziny gospodarki, bo Śląsk to węgiel, Gdańsk to stocznie, Skierniewice to sadownictwo, a Bolesławiec to ceramika.
A kto nie słyszał o Ciechocinku? I choć uzdrowisk w Polsce sporo, to Ciechocinek zasłynął dzięki piosence "Na deptaku w Ciechocinku..."

To tylko nieliczne przykłady najbardziej znanych i zapamiętanych. Każda niemal miejscowość z czegoś słynie i to nie tylko od dawien dawna, bo dziś , w czasach rozwoju turystyki ambitni włodarze chcą przyciągać podróżników różnymi atrakcjami. Wrocław ma swoje krasnale, Świebodzin wątpliwej urody figurę Jezusa, w moim mieście pojawiły się figurki żaczków i wiewiórek....

Każda niemal miejscowość zyskała z czasem znamienny przydomek, wywodzący się przeważnie z jej  dziejów lub  podkreślający to, co jest tam najcenniejszego.

Inowrocław - miasto na soli
Toruń - miasto piernika i gotyku 
Kruszwica - miasto Popiela, co go myszy zjadły
Chełmno - miasto zakochanych
Gniezno - miasto królów
Kalisz - miasto kościołów i klasztorów
Grudziądz - miasto koszar
Tarczyn - owocowe zagłębie
Krosno - miasto szkła
Zawoja - najdłuższa wieś w Polsce

Nie sposób wymienić wszystko i być wszędzie, dlatego liczę bardzo, że w komentarzach dopiszecie, jakie obok Was są miejsca i ciekawostki, których czasem próżno szukać w Internecie, a sama nazwa niewiele nam mówi.

Tu uśmiecham się z dedykacją dla Lecha z Australii, którego wpis zainspirował mnie do napisania tej notki.

A poniżej - doprawdy dziwne mamy nazwy miejscowe w kraju!


Dobrego tygodnia wszystkim :-)

piątek, 13 stycznia 2023

Nie słyszę skrzypiec...

Ludzie mają wiele pasji i dobrze, niektóre bywają kosztowne, inne zwariowane lub niecodzienne.

 O pasji audiofilskiej pisałam już kiedyś, jeśli jesteście ciekawi, zajrzyjcie Tutaj.

Mój osobisty audiofil zdecydował się ostatnio na zakup nowego wzmacniacza do posiadanej wieży multimedialnej, bo wiecie, człowiek z pasją może nie mieć na buty, ale pasja rzecz święta i ja to rozumiem.

Po zamontowaniu sprzętu i podłączeniu specjalnych kabli nastąpiło testowanie: płyt CD, odtwarzacza blue ray oraz innych takich i usłyszałam owo znamienne pytanie: i co, słyszysz różnicę?

O matko i córko! Słyszę, że sprzęt gra i to pięknie, ale jaka różnica? w stosunku do czego?
Nie mam tak wprawnego ucha, by usłyszeć takie niuanse, owszem zauważę różnicę między małym radyjkiem na baterie, a dobrym odtwarzaczem, ale miedzy jednym wzmacniaczem, a innym?

Tu przypomniała mi się anegdota :
żona o pasji audiofilskiej swojego męża - on mi mówi, że inaczej słyszy basy, a gdy go wołam z kuchni, to nie słyszy!

Mąż opowiadał o swoim koledze, który pracował jako serwisant sprzętu, sam meloman , ale słuchał raczej muzyki rozrywkowej i jazzu. Miał kiedyś klienta, który przyszedł do zakładu i poprosił o serwisowanie odtwarzacza płyt, bo nie słyszy w orkiestrze drugich skrzypiec. 
Kolega męża włączył co trzeba i mówi do klienta:
- panie, ja nie słyszę nawet pierwszych!


A tak wygląda męska jaskinia pewnego melomana amatora.  Pewnie nie wiedziałabym nawet do czego służy połowa sprzętu, no i prawdziwy meloman słucha muzyki z płyt oczywiście!

A jak u Was, słuchacie na dobrym sprzęcie czy też nie słyszycie pierwszych skrzypiec?


środa, 11 stycznia 2023

Pozdrawiam z Wielkopolski

 Kilka dni u syna, z wnukiem, który jest rozkoszny i rozwija się świetnie. Wiem, każda babcia swoje wnuki chwali! Kto ma, ten wie, o czym mówię.

Poznawaliśmy się lepiej, by w przyszłości, gdy pojawi się potrzeba pomocy jego rodzicom nie traktował babci jak kolejnej pani ze żłobka. Muszę przyznać, że to trudne wyzwanie fizyczne, bo maluch ruchliwy, ciekawy świata, a babcia nie ma już 30 lat. Podziwiam kobiety, które na emeryturze dorabiają opieką nad dziećmi. 

Wspaniałe jest też obserwowanie młodej rodziny, logistyki dnia codziennego, którą ułatwia Internet lub załatwianie wielu spraw przez telefon. Ciekawym było pomieszkanie w malutkiej miejscowości, cichej, spokojnej , gdzie pod dom podchodzą zające i sarenki, czasami na niebie pojawi się samolot lub klucze gęsi.


Na niedzielnym spacerze  w pięknym słońcu, które tak rzadko pojawia się w tym sezonie poczytałam hasła na kartonach zawieszonych  na ogrodzeniu jednego z domów. Mocne, ale ilu z nas myśli podobnie...





Jedynym minusem spacerów był zapach z kominów, zwłaszcza w strefie starszych domów, dobrze więc, że zima łagodna i czasami wiatr powieje...

Mały chłopiec bardzo chętnie ogląda książeczki, lubi czytanie przed snem i ciągle uczy się czegoś nowego. Spostrzegawczy bardzo, wrażliwy na każdy dźwięk , światło i muzykę.

W niedzielny ciepły wieczór odwiedziliśmy magiczną krainę świątecznych dekoracji, gdzie sami mogliśmy poczuć się dziećmi. Trzy miliony ledowych lampek, dom Mikołaja, strefa grillowa, namiot dla ogrzania się z małymi dziećmi, papugarnia i zagroda żywych zwierząt z kozami, alpakami, owieczkami.





Na zakończenie pobytu dostałam piękny bukiet od syna i synowej w podziękowaniu za pomoc i poświęcony czas, co wzruszyło mnie bardzo.


Znowu pokazało się słońce, a że po południu ma padać deszcz, to ruszam na spacer...

Miłego dnia i pogodnych myśli , miejcie się dobrze!

niedziela, 8 stycznia 2023

Nowe, stare, przypomniane...

 

Rocznikowo zaczęłam dziesiąty rok blogowania, aż wierzyć się nie chce, ale już po fotkach widać upływ czasu, bo lustro oszukuje.

W tym roku bardzo pozytywnie zaskoczył mnie syn, któremu stuknęła trzydziestka, a że to okrągłe urodziny, więc nasz prezent z tej okazji miał być niebanalny. Kupiliśmy talon na balon, czyli wejście do symulatora lotu Boeingiem ( w roli pilota oczywiście), bo ze spadochronem już latał, na strzelnicy był, na szkoleniu z kuchni meksykańskiej także. W sumie upominek dla kilku osób, bo może zaprosić do udziału kogo chce. Okazało się jeszcze, że 10 lat temu chłopak napisał list do siebie samego w wersji 30-letniej, zakleił kopertę  i otworzył ją w swoje urodziny. Nie znam zawartości listu, bo nie zdradził, jego prawo. Dobrze, że nie wyzbyłam się książek z jego młodzieńczej biblioteczki, bo list był w jednej z nich, zresztą tytuł książki wręcz symboliczny -  W hołdzie królowi.

Za przykładem kilku  osób z blogosfery zaczęłam zapiski w dzienniku, może dlatego, że nie pisałam nigdy pamiętnika i jestem ciekawa, co też przez rok w tych zapiskach się nazbiera. Może będzie nudno, a może wręcz przeciwnie?


 Pisałam kiedyś dedykacje blogowe w darze dla ulubionych autorów blogów. Przestałam, by przerwać fatum , bo miałam wrażenie, że co napisałam kolejną dedykację, to blog znikał lub autor przestał się odzywać.
Może do tego wrócę, by spróbować, czy fatum się wypaliło, jak myślcie?
Przypomnę dziś tzw. dedykację zbiorową, która pojawia się czasami przy podsumowaniach, a że jest paru nowych czytelników, więc to także dla nich:

JESTEŚCIE GDZIEŚ TAM
DALECY BLISCY
KAŻDE Z WAS
W SWOIM NAJLEPSZYM
ZE ŚWIATÓW

PRZYTULAMY
SŁOWO DO SŁOWA
SERCE DO SERCA
PODNOSZĄC SIĘ WZAJEMNIE
NA DUCHU

PRZEKUWAJĄC
SŁOWA I MYŚLI
W SKUTECZNE LEKARSTWO
PRZECIW CHANDRZE
W LEK NA DUSZĘ

NIE ZAWSZE
CHĘTNIE KOMENTUJĄC
NIE ZAWSZE TYM SAMYM GŁOSEM
ALE ZAWSZE
NIEŚMIAŁO WYCZEKUJĄC:

BLISKOŚCI
NAWET Z ODDALI
POBŁAŻANIA DLA SĄDÓW
DYSTANSU
DO SAMYCH SIEBIE

DOBRZE
ŻE JESTEŚCIE
PO DRUGIEJ STRONIE
ZWĄTPIEŃ I NADZIEI
RADOŚCI I WIARY

Wspominając jeszcze stare - prowadziłam kiedyś 3 blogi, w tym jeden zawodowo, drugi w ramach projektów "Szkoły z klasą" pod patronatem Centrum Edukacji Obywatelskiej. Byłam też administratorem strony internetowej szkoły.
Fajna to była przygoda, wiele się nauczyłam, ale do dziś nie wiem, jak to wszystko łączyłam, bo nie tylko w Internecie siedziałam przecież.

Dziś wystarczy mi jeden blog , prowadzony od lat i drugi nowszy, ale pisania w nim mało, raczej utrwalam zdjęcia, które zasługują na uwagę i może komuś też się spodobają.

Powinnam  napisać o planach, ale chyba takowych nie robię, dość się naplanowałam zawodowo, a na emeryturze mogę nie robić planów, list, harmonogramów itp.


Z przypomnianych, jeszcze anegdota ze świątecznego spotkania. Mały sklepik w Maroku, właściciel doradza przyprawy, po angielsku mówi słabo, ale gdy usłyszał język polski pyta: 
- Polonia? Magda Gessler, masakra!!! - i złapał się za głowę:-)

czwartek, 5 stycznia 2023

Narodziny wiersza

Wycieczki skutkują nie tylko zdjęciami i wrażeniami, czasem bólem nóg i zwiększonym apetytem, a czasem jakiś wiersz w głowie powstaje.


 Lasem mnie zaprowadź
nad jeziora brzeg
gdzie wiatr z wodą
bój toczy zawzięcie,
a na piasku niczym
wzór tkany misternie
natura magiczne
wypisuje zaklęcia.


Ścieżką mnie zaprowadź
hen po lasu kres
gdzie się chmury zbierają
nad pól bezkresną równiną.
W grudzie ziemi czarnej
zamknięty jest szept
jak modlitwa o deszcz,
co bywa daremną.


Ciszą mnie zaprowadź
aż po smutku kres
gdzie myśl z sercem 
wieczne boje stacza.
W linii horyzontu
odnajduję wiersz,
który myśli rozjaśnia
 i spokój przywraca.


Jeśli nie przepadasz za wierszami, może zainteresuje Cię mała galeria zdjęć z noworocznej wycieczki?
Tym razem inne jezioro inny las.
Jezioro Ostrowskie i ścieżka przyrodnicza w Miradzu.


Na przykładzie tego jeziora widać degradację środowiska naturalnego na skutek działań kopalni odkrywkowej w Koninie. Po pomostach i rurach, które wyzierają z piasku widać, że wody jeziora cofnęły się o ok.10-15  metrów na długość i brakuje 1,5 metra głębokości, przez co bezpieczne dawniej jezioro straszy teraz uskokami głębinowymi tuz przy brzegu...a pomosty stały się bezużyteczne dla łodzi i sprzętu rekreacyjnego.

Na szczęście, dzięki determinacji mieszkańców i wczasowiczów spowolniono nieco ten proces, ale czy da się odwrócić niekorzystne zjawisko w czasach suszy? 
Czas pokaże...

poniedziałek, 2 stycznia 2023

Ostatnia wycieczka roku

 Ostatnia w mijającym roku, ale nie ostatnia w ogóle, mam nadzieję. Pogoda wiosenna, jak na grudzień, 10 stopni na plusie i jak tu siedzieć w domu? Auto zatankowane do pełna i w drogę. Bez mapy i planu, po prostu przed siebie. Już sama droga bywa ciekawa, więc często wyciągam telefon i pstrykam fotki przez okno, bo nie zawsze można się zatrzymać.


Ze smutkiem obserwuję opony zalegające w rowach i na skraju lasów i nie pomagają tabliczki, że teren jest monitorowany. Jechaliśmy pustą drogą, obserwując widoczki, tym bardziej miłe oku, że od dawna słońca nie było, a w słońcu wszystko wygląda lepiej.


Nad Jeziorem Ślesińskim cicho i spokojnie, łodzie pochowane, wiatr ucichł, ludzi nie widać nawet na horyzoncie, widocznie odsypiają świąteczne zamieszanie. Czasami tylko na leśnej ścieżce spotykamy biegaczy po zdrowie.

Jeziorem i bulwarem spacerowym zawładnęły łabędzie i kaczki, przez gołe drzewa i krzewy uwidoczniły się domki letniskowe przycupnięte nad wodą, jak chociażby urocza Wiktorówka z nowym ogrodzeniem i pomostem.
Każda ścieżka prowadzi w jakieś ciekawe miejsce, a w miasteczku o dobrą kawę i niedrogi obiad nie trudno.

W drodze powrotnej zahaczyliśmy o nowe miejsce, a w zasadzie odrestaurowane, bo zawsze z daleka widywaliśmy stary wiatrak na wzniesieniu, ale polną drogą trudno było dojechać, a sam wiatrak robił mizerne wrażenie.
Niedawno, nie tylko wyremontowano niszczejący młyn, ale dodano ogrodzenie oraz inne elementy, by miejsce udostępniać turystom. 
Pojawiła się wiata biwakowa z piecem chlebowym, tablica informacyjna i toalety, pojemniki do segregacji śmieci i lepsza, utwardzona droga.


Wiatrak początkowo datowano na XIX wiek, ale dokładne badania wykazały, że pochodzi z XVIII wieku. Pierwszy solidny remont przeprowadzono po II wojnie, kolejne remonty to 2003 i 2021 rok, w których starano się zachować jak najwięcej najstarszych elementów. 
Na zdjęciu powyżej ostatni młynarz Kazimierz Gustaw, który pracował jeszcze w latach 70-ych XX wieku.
Wiatrak stoi we wsi Chrosno, niedaleko Kruszwicy.