Ostatnia w mijającym roku, ale nie ostatnia w ogóle, mam nadzieję. Pogoda wiosenna, jak na grudzień, 10 stopni na plusie i jak tu siedzieć w domu? Auto zatankowane do pełna i w drogę. Bez mapy i planu, po prostu przed siebie. Już sama droga bywa ciekawa, więc często wyciągam telefon i pstrykam fotki przez okno, bo nie zawsze można się zatrzymać.
Ze smutkiem obserwuję opony zalegające w rowach i na skraju lasów i nie pomagają tabliczki, że teren jest monitorowany. Jechaliśmy pustą drogą, obserwując widoczki, tym bardziej miłe oku, że od dawna słońca nie było, a w słońcu wszystko wygląda lepiej.
Nad Jeziorem Ślesińskim cicho i spokojnie, łodzie pochowane, wiatr ucichł, ludzi nie widać nawet na horyzoncie, widocznie odsypiają świąteczne zamieszanie. Czasami tylko na leśnej ścieżce spotykamy biegaczy po zdrowie.
Jeziorem i bulwarem spacerowym zawładnęły łabędzie i kaczki, przez gołe drzewa i krzewy uwidoczniły się domki letniskowe przycupnięte nad wodą, jak chociażby urocza Wiktorówka z nowym ogrodzeniem i pomostem.
Każda ścieżka prowadzi w jakieś ciekawe miejsce, a w miasteczku o dobrą kawę i niedrogi obiad nie trudno.
W drodze powrotnej zahaczyliśmy o nowe miejsce, a w zasadzie odrestaurowane, bo zawsze z daleka widywaliśmy stary wiatrak na wzniesieniu, ale polną drogą trudno było dojechać, a sam wiatrak robił mizerne wrażenie.
Niedawno, nie tylko wyremontowano niszczejący młyn, ale dodano ogrodzenie oraz inne elementy, by miejsce udostępniać turystom.
Pojawiła się wiata biwakowa z piecem chlebowym, tablica informacyjna i toalety, pojemniki do segregacji śmieci i lepsza, utwardzona droga.
Wiatrak początkowo datowano na XIX wiek, ale dokładne badania wykazały, że pochodzi z XVIII wieku. Pierwszy solidny remont przeprowadzono po II wojnie, kolejne remonty to 2003 i 2021 rok, w których starano się zachować jak najwięcej najstarszych elementów.
Na zdjęciu powyżej ostatni młynarz Kazimierz Gustaw, który pracował jeszcze w latach 70-ych XX wieku.
Wiatrak stoi we wsi Chrosno, niedaleko Kruszwicy.
Piękna "ostatnia" wycieczka. Mam nadzieję, że "nowych" będzie multum.
OdpowiedzUsuńJedna już była w Nowy Rok, ale opis czeka na swoją kolej:-)
UsuńBBM: Bardzo sympatyczna wycieczka! Cisza, spokój, pełen relaks...
OdpowiedzUsuńO tak, takiej ciszy czasem mi trzeba, aż w uszach dzwoni!
UsuńTe zabytkowe młyńskie wiatraki znacznie ciekawsze niż te współczesne prądotwórcze, chociaż te współczesne też lubię bo urozmaicają krajobraz.
OdpowiedzUsuńTeż lubię wycieczki przed siebie, zwłaszcza po takich bocznych lokalnych drogach.
Wiele razy zbaczanie z głównej drogi zawiodło nas w ciekawe miejsca:-)
UsuńI wycieczkowy krokiem przywitaliście się z Nowym Rokiem :)
OdpowiedzUsuńTo tez, ale już na kolejnej wycieczce, ta była jeszcze w starym roku:-)
UsuńOch, gdybyż można było, tak jak zdjęcia, wstawić na blog to świeże powietrze z okolicy :)
OdpowiedzUsuńI odgłosy przyrody, i zapachy, i dotyk mokrego piasku.... może kiedyś.
UsuńWszystkiego Najlepszego w Nowym Roku, oby było jak najwięcej wycieczek takich jak ta, bez mamy i planu za to z pięknymi widokami, słońcem i niebem jak nad Hiszpanią. Pozdrawiam przeserdecznie.
OdpowiedzUsuńDziękuję i wzajemnie! niebo kapryśne było i mimo ciepełka nie od razu słoneczną twarz pokazało!
UsuńŚciskam noworocznie!
Bardzo fajna spontaniczna wycieczka, dobrze zakończony rok:)
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę, trzeba podążać za głosem serca:-)
UsuńMiło spędzony czas, dziękuję. Lubię odkrywać nowe miejsca, nawet w taki sposób, wręcz bardzo lubię. :) Wiatraki mnie rozczulają, mają coś w sobie. One jakoś tak pobudzają moją wyobraźnię, teraz też...nie żebym se wyobrażała bajkową rodzinę myszy, które urządziły cały wiatrak w mebelki i takie tam...hahahaha
OdpowiedzUsuńPozdrawiam najserdeczniej. :))))
O, to mamy podobnie, wiatraki to jak powrót do domu:-)
UsuńMają w sobie coś przytulnego, a te myszki i mebelki pasują jak ulał:-)
Świetna taka wycieczka na koniec roku. Ja sobie postanowiłam, że częściej będę turystką we własnej okolicy. :)
OdpowiedzUsuńPod latarnią najciemniej, zadzieramy głowę wysoko, a pod nogami skarby:-)
UsuńTeż cykam przez szybę. W ten sposób można zyskać naprawdę ciekawe widokówki.
OdpowiedzUsuńPoraża mnie ilość śmieci w lasach i nie tylko. To nadal jest problem, cywilizacja idzie do przodu, a ludzie robią śmietnik w kraju. Jeszcze się nie przyzwyczaiłam, a już parę lat mieszkam na nowo w Polsce, że jesteśmy brudasami.
Pierwszego na wycieczce (kręciliśmy się koło Łasku), spotykaliśmy wyłącznie emerytów na spacerach. I jednego biegacza.
Trochę nie halo. Zdałam sobie nagle sprawę, że była przecież upojna noc. Zajrzałam na FB – no faktycznie, zdjęcia z błędnym wzrokiem i z butelkami teraz są w modzie.
Kruszwicę poznałam, wiatraka nie widziałam.
Na szczęście w tym roku nawet śmieci po Sylwestrze mniej.
UsuńJak komuś nie żal życia na popijawy i leczenie kaca, to jego sprawa...
Wyruszylismy wczoraj na spacer. Z dala widzimy piękną ogromną budowlę. Przeszliśmy pod nią, a tu rozpadająca się ruina. Opuszczona i nigdy nie zamieszkana. Niszczeje.
OdpowiedzUsuńTo szkoda, nie tylko budowle wyglądają lepiej z daleka...
UsuńAle Ci dobrze. Ja nie pamiętam tego typu wycieczki u mnie. Cały czas w domu i 1 spacer dziennie to za mało. W każdym razie pozdarwiam w nowym roku!
OdpowiedzUsuńJeśli nie wyjeżdżam, to narzucam sobie dwa spacery różnymi ścieżkami:-)
Usuń"Zazdraszczam" Ci takich wycieczek.
OdpowiedzUsuńJa w ubiegłym roku nigdzie nie byłam.
Może w tym zdrowotnie będzie lepiej.
Oby w tym roku udał Ci się jakiś mały wypad...
UsuńJak zwykle ciekawa podróż i piękne zdjęcia :)) Mnie się też marzy jakiś wyjazd.. Do urlopu niestety daleko, plus, że najbliższy weekend dłuższy będzie. Ciekawe, gdzie Was na pierwszy spacer w Nowym Roku poniesie :))
OdpowiedzUsuńGdy pracowałam też zostawały tylko weekendy, takie życie...
UsuńDla zdrowia warto spacerować warto w każdy czas i pogodę. Tym bardziej, że tyle ciekawych rzeczy i widoków dokoła. no, może poza tymi porzuconymi oponami, czy innymi "ciekawostkami" tego typu. Także u nas, niestety, śmieci po lasach i rowach nie brakuje...
OdpowiedzUsuńJotko, pozdrawiam Cię serdecznie w Nowym, oby lepszym Roku!:-)*
Wszyscy mamy taką nadzieję i sami tez starajmy się być lepszymi:-)
UsuńUściski:-)
Zycze by Nowy Rok przyniosl Ci wiele takich milych i ciekawych wypadow.
OdpowiedzUsuńTroche zazdroszcze energii - mnie niby nic nie powstrzymuje by nie robic podobnie, zreszta tak bylo kiedys ze prawie kazdy weekend spedzalismy w plenerze, obecnie bardzo sie rozleniwilismy, nie chce sie nam. Troche bruzdzi w tym praca meza - bedac zmeczonym tygodniowa praca chce miec takie leniwe weekendy przy telewizorze. Z kolei dluzsze wycieczki to odwiedziny dzieci czyli wciaz te same miejsca.
Pamietam podobne mlyny z mlodosci. Wtedy czlowiek rzucil na nie okiem i wlasciwie zlekcewazal nie przypuszczajac ze kiedys beda zabytkiem i nawet atrakcja.
Wspólne wypady są fajne, ale polubiłam także samotne spacery i poszukiwania ciekawostek, bo mąż jeszcze pracuje, byle pogoda i zdrowie dopisały:-)
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńInteresująca wycieczka. Najbardziej przypadł mi do gustu odrestaurowany wiatrak, może dlatego, że też mijam podobny, gdy wybywam spacerowo:)
A powiośniało i u nas. Bieli ani na lekarstwo...
Pozdrawiam:)
Za bielą aż tak nie tęsknię, za to słońca nigdy dość, mało go było ostatnio, błękitu nieba tez mizernie...
UsuńPachnie wiosną, na Twoich zdjęć też jakby przedwiośnie a nie koniec roku. Właściwie mogłoby tak zostać, zima już przecież była 🙂 Wiatraki zwiedzaliśmy we Wdzydzach i w skansenie pod Radomiem. A wiesz, że pamiętam żarna u prababci? To skojarzenie z wiatrakiem, młynem i mąką 😀
OdpowiedzUsuńPięknej pogody na spacery Ci życzę Jotko 😘
Żarna widujemy w skansenach, kiedyś przywiozłam trochę mąki mielonej na żarnach, jak pachniała!
UsuńWiatraki zawsze mi przypominają słynne - co ma piernik do wiatraka?
zdjęciach!
OdpowiedzUsuńUwielbiam wszystkie wycieczki - te spontaniczne i te planowane.
OdpowiedzUsuńTeż udało mi się wykorzystać czas na ciekawe spacery i odwiedzić kilka ciekawych miejsc. :)
Mam nadzieję, że o nich napiszesz w wolnej chwili:-)
UsuńO tak! Czasami już sama droga jest atrakcją nie byle jaką :)
OdpowiedzUsuńNo i przerwy na popas:-)
UsuńKolejna wyprawa w bliższy czy dalszy świat pokazuje, o ilu rzeczach jeszcze nie wiemy, ile miejsc jest jeszcze nie odkrytych. Wiem po sobie, bo w wielu miejscach jeszcze nie byłam. A kraj nasz długi i szeroki. Ale zauważam, że niektóre "starocie" są restaurowane i przejmowane na jakieś działalności. To chyba dobrze. Lepiej korzystać niż pozwalać, by coś niszczało.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie Jotko...
Tak właśnie jest, ale nawet wracając w stare ulubione miejsca, zauważa się ciągle coś nowego:-)
UsuńJoAsiu, kapitalna wycieczka, świetne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńnie wystarczyłoby naszego życia, żeby poznać piękno przeróżnych miejsc,
zakątków, ale cudownie jest wciąż odkrywać nieznane .. uwielbiam wiatraki !
- pozdrawiam Cię najserdeczniej i najcieplej <3
Ile damy radę...a tu jeszcze wspaniałości zagraniczne!
UsuńI życia i funduszy za mało ;-)
Dobre zakończenie kiepskiego roku...;o)
OdpowiedzUsuńNie do końca był kiepski, zawsze jakiś promyk się znajdzie:-)
UsuńPogodę raczej miałaś wiosenna. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNawet bardzo, bo jeszcze słońce dodawało temperatury:-)
UsuńCieszy widok takiego pięknego odrestaurowanego zabytku :) Latem zwiedzaliśmy Kaszuby i natrafiliśmy na niszczejący wiatrak. Kiedyś musiał być piękny, a teraz wręcz odstraszał i jeszcze grozi zawaleniem. Żal patrzeć.
OdpowiedzUsuńJest jeszcze wiele podobnych, niszczejących wiatraków. Oby dotrwały do momentu odbudowy, bo jednak urozmaicają krajobraz:-)
UsuńFajnie, że dzielisz się zdjęciami miejsc, które odwiedziłaś. Niektórzy nigdy tam nie dotrą a przynajmniej widzą na fotografiach. :)
OdpowiedzUsuńSama tak korzystam z cudzych podróży i zdjęć:-)
UsuńJoasiu wszystkiego dobrego w Nowym Roku :) fajna ta Wasza ostatnia wycieczka, tym bardziej że temperatury prawie wiosenne, a nie zimowe :) życzę kolejnych takich malych i większych wycieczek, dobrego każego dnia i dobrej energii na cały rok :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, kochana i niechaj wszystkim nam się spełnia!
UsuńPiękny jest ten wiatrak, a Jezioro Ślesińskie pełne uroku.
OdpowiedzUsuńŻyczę zdrowia i szczęścia w nowym roku :)
Dzięki, Haniu!
UsuńPięknego roku:-)
Zazdraszczam. Odkąd zafundowałem sobie "Herkulesa" do ćwiczeń, to moje najdłuższe wycieczki odbywają się do mojego warsztatu na połpiętrze i na trasie łóżko - kuchnia. :)
OdpowiedzUsuńMyślałam o zakupie jakiegoś sprzętu do ćwiczeń, ale zawsze wybieram spacer...
UsuńDajesz czadu, tyle już mieć kilometrów w nogach.
OdpowiedzUsuńA ja czekam wiosny. Jestem jak niecierpek, nie cierpię zimy.
Zasyłam serdeczności
Za zimą tez nie przepadam, zwłaszcza za ekstremami, ale jakoś do wiosny dotrwać trzeba:-)
UsuńNiczego sobie wycieczka. Zazdroszczę nieco, bo na jakiejkolwiek dłuższej niż po Warszawie byłem wieki temu. Nie mniej mam nadzieję na poprawę tego.
OdpowiedzUsuńRaczej nie kupię już nic sojowego do jedzenia poza hummusem.
Dziękuję za uznanie co do przeczytanych książek przeze mnie. :)
Pozdrawiam!
https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/
Jedyne co mi smakowało ostatnio z takich nowinek, to paprykarz wegański, ale soi tam nie było!
UsuńPrzyjemna jest taka spontaniczna podróż, a zdjęcia wyszły znakomicie.
OdpowiedzUsuńDziękuję za docenienie moich utworów. Pozdrawiam Serdecznie
i życzę Szczęśliwego Nowego Roku!
Dziękuję i wzajemnie życzę pięknego roku!
UsuńŁadnie tam nad jeziorem <3 Też nie lubię patrzeć na te śmieci w rowach
OdpowiedzUsuńJezior mamy sporo, na szczęście:-)
UsuńSuper wycieczka:) Ty zawsze znajdziesz ciekawe miejsca.
OdpowiedzUsuńUściski!
Wspólnie z mężem szukamy:-)
Usuń