czwartek, 16 października 2025

Dbaj o siebie...

Często mówimy komuś - dbaj o siebie, słyszymy ciągle o profilaktyce i słusznie. Ale jak teoria ma się do praktyki?

Pisałam już kiedyś o wizycie u neurologa. Pal licho terminy, wszędzie jest kiepsko, choć w przypadku niektórych chorób termin bywa kluczowy.

Dostałam skierowanie do neurologa, bo często miewałam kontuzje odcinka lędźwiowego kręgosłupa. Odczekałam swoje, kolejne skierowanie do fizjoterapeuty, kolejne czekanie na zabiegi, trwało to w sumie od października do kwietnia. Gdy  w czasie wizyty wspomniałam o zawrotach głowy , pani doktor na to, że w sprawie 
kręgosłupa szyjnego i ewentualnych zawrotów, muszę mieć osobne skierowanie i ona teraz mi nic nie zapisze, nawet wywiadu nie zrobi, bo to inna procedura... KONIEC.

Tym razem dostałam skierowanie do kardiologa, lekarz pierwszego kontaktu coś tam usłyszał czy w zapisie EKG zobaczył. Czekałam ze skierowaniem PILNE od lutego do października. W szpitalnej przychodni kolejka, bałagan, bo panie z rejestracji ściągnęły osoby zapisane na późniejsze godziny (może lekarz się śpieszył), ktoś poszedł na EKG, ktoś inny do toalety, trudno zapamiętać kto po kim wchodzi do gabinetu.

Wreszcie moja kolej, wszystko szybko, głównie w komputerze, badanie trwa ułamek sekundy, wywiad może dwie,  skierowanie na holter EKG , mam zadzwonić na podany numer i się umówić, a po badaniu wrócić do kardiologa. Dzwonię już z domu następnego dnia, bo mam terminy do stomatologa, więc żeby nie kolidowało...
Pani nawet od razu odebrała, chwila ciszy i podaje mi termin na 7 lipca.
- Chyba się pani pomyliła? a nie na 7 listopada? mamy dopiero 9 października!
- Nie, na 7 lipca 2026! godzina 10.15

Podziękowałam i wybuchnęłam śmiechem. Do 7 lipca 2026 to ja już mogę nie żyć! A jeszcze kontrola u kardiologa, na kiedy? może na grudzień 2026?

Trzymajcie się zdrowo, a kto praktykuje, niechaj się  pomodli ! 



poniedziałek, 13 października 2025

Pożeracze czasu...

 Mówi się, że seriale to pożeracze czasu, zwłaszcza gdy są to tasiemcowe produkcje, nadawane codziennie. Jedna z moich sąsiadek zdradziła kiedyś, że stara się pozałatwiać wszystko do trzeciej po południu, bo potem zasiada do swoich seriali.

Nie oceniam, niech każdy spędza czas jak lubi, sama kiedyś oglądałam jakieś seriale, ale z kolejnymi sezonami było tylko gorzej, powtarzalnie, a poza tym odkryłam ciekawsze zajęcia.

Jeśli serial, to krótki, kilka odcinków i zaskakujący finał!

Zresztą, co to znaczy POŻERACZ CZASU? gdy pracuje się zawodowo, większość czasu zabiera nam praca i obowiązki domowe. Nie oszukujmy się, mało kogo stać na panią do sprzątania czy jadanie na mieście. Na hobby czy rozrywki zostaje mało czasu...

Mówi się też, że prawdziwa pasja, pozwala z sensem przejść przez życie i bardzo je ubarwia. Wybierając ulubione zajęcia, zapominamy o całym świecie i o upływie czasu właśnie. Może dlatego, ludzie bez pasji, hobby, zainteresowań, tak boją się emerytury, bo zaleje ich nadmiar czasu wolnego, z którym nie wiadomo, co zrobić. 

Niektórzy uciekają w seriale lub szukają towarzystwa w klubach seniora i innych grupach towarzyskich. Każda forma jest dobra, byle czas zagospodarować z sensem, nie zestarzeć się zbyt wcześnie i nie zaśniedzieć mentalnie:-)


A jakie są Wasze pożeracze czasu? 
Pochwalcie się w komentarzach, może ktoś z czytających znajdzie nową pasję dla siebie?

piątek, 10 października 2025

Własnymi siłami...

 Obiecaliśmy sobie z mężem , że gdy uwolni się od pracy zarobkowej, zrobimy remont w mieszkaniu. Na szczęście, nie wszystkie pomieszczenia wymagały odświeżenia, a mając już doświadczenie z ekipą remontową, postanowiliśmy zrobić remont własnymi siłami, ile się da.

Oczywiście nowe meble do kuchni wymagały fachowców, ale to zorganizował sklep, w którym zamówiliśmy projekt i wykonanie.

Wszystko terminowo, nie ruszyliśmy nawet małym paluszkiem.

W tym zakresie wszystko poszło perfekcyjnie, złego słowa nie powiem! Nawet za zbędne elementy układanki meblowej zwrócono nam pieniądze. Jak miło! A opowieści fachowców z życia wzięte i dialogi na cztery nogi, to skarbnica humoru :-) Panowie kawę chętnie pili, sprzątali po sobie, robota paliła im się w rękach, nawet na poczęstunek niechętnie przystali, bo szkoda czasu, a fachowiec najedzony rozleniwia się...



Kto by pomyślał, że szafki i sprzęt do tak małej kuchni zajmą tyle miejsca! Pół największego pokoju i cały przedpokój! A wyobraźcie sobie wynoszenie tych wszystkich kartonów!
Oczywiście przygotowanie ścian , hydraulika i elektryka wymagały naszego zaangażowania, ale od czego wcześniejsze przygotowania, no i tak się szczęśliwie złożyło, że nawet do terminów w tym temacie mieliśmy farta.


No i wreszcie, po dwóch dniach mogliśmy podziwiać efekt i brać się za sprzątanie, a kupowanie dodatków i wieszanie obrazków, to sama przyjemność!
Najważniejsze, że udało się zorganizować mój wymarzony barek kawowy, projekt nieco zmieniony, ale fachowiec był elastyczny i pomocny.


Krótki odpoczynek,  wizyta męża u dentysty i trzeba było brać się za remont sypialni. 
Tu już nie było tak gładko, bo zdzieranie starych tapet, przesuwanie mebli, zakup dodatkowych szafek oraz innych przydasi, ale daliśmy radę sami. Fakt, plecy teraz bolą i siniaki się goją, ale jaka satysfakcja!
Najwięcej problemów było z przesuwaniem mebli , łóżko ciężkie jak czołg, a i podłóg nie można porysować! Sprzątanie i układanie wszystkiego ( po co komu tyle książek) to kolejne dni zmagań. Adrenalina trzymała nas w kupie, no i powoli pojawiające się efekty metamorfozy!


Wiele wam nie zdradzę, taki mały kącik. W planach była wymiana mebli i w sypialni, ale gdzie ja znajdę równie solidne i pojemne? Zmieniłam uchwyty w komodzie i w innych szafkach (Frau Be, to ciągle Borys), ulepszyłam ustawienie, jeden najmniej potrzebny mebel wyrzuciłam i jest O.K.
Kładę się wcześniej z książką do łóżka , by nacieszyć się nową sypialnią:-)


Zaprosiłam koleżankę na małą "parapetówkę" i dostałam nową roślinkę, woreczek orzechów oraz foremkę pasztetu domowej roboty, palce lizać!

Teraz mąż wyłapuje jakieś drobne poprawki, ja czasami coś przestawię, ale radość jest, bura jesień mi nastroju nie popsuje!

wtorek, 7 października 2025

Zanim relacja z remontu...

 Remont u nas zakończony, ofiar w ludziach ani w sprzęcie nie było, teraz odpoczywamy. Zanim jednak  opiszę co i jak robiliśmy, z kronikarskiego obowiązku wklejam kilka kart art żurnala, bo za wiele nazbiera się w szufladzie.


Z dedykacją dla Serpentyny i wszystkich wielbicieli kotów, tych rasowych i zwykłych dachowców!


Dla tych, którzy mają zbyt wiele na głowie lub zbyt wiele wieści ze świata chcą ogarnąć!


Słony rachunek za wodę? Nic to, łzy nie mają ceny, bo są ratunkiem dla znękanej duszy!


Taka nagość nie wszystkim jest w smak, niewygodna, kłopotliwa, często przerażająca...


Tu pasuje moja miniatura, napisana jakiś czas temu i wyjęta z szuflady:
"Zrzucili z piedestału idola - przywódcę,
sami ze swych krzeseł pospadają wkrótce..."


Cytat dotyczy dzieci wyfruwających z rodzinnego gniazda, ale czy tylko?


Taki żarcik mi się skojarzył, gdy zobaczyłam tego gościa na skuterku :-)


Radości nigdy za wiele, a wszystko może być jej źródłem!


Jak mówiłam kiedyś, nawet fragment piosenki motywuje do tworzenia wyklejanek.


Dedykacja dla wszystkich narzekających na blogowych trolli!

Trzymajcie się w te deszczowe dni, niż Amy kiedyś się skończy!

sobota, 4 października 2025

Musztarda czy ketchup?

Jesteśmy tak różni, że o sobowtóra trudno, a nie tylko wygląd zewnętrzny o tych różnicach decyduje. Jeszcze większe zróżnicowanie widać w innych cechach, upodobaniach  i nawykach indywidualnych.

Niby drobiazgi, ale zagwozdka jest. Znam osoby, które lubią rodzynki, ale nie w cieście, z ciasta wydłubują! Ja np. lubię czarne jagody, ale nie w deserach...

Różnice w sprawach większych i całkiem małych, jedni wolą wakacje nad morzem, inni tylko w górach; jedni pakują  plecak, inni wyłącznie walizki. Jedni potrzebują laptopa oraz innych urządzeń, inni robią wszystko w telefonie!

Proponuję chwilę w przerwy w codziennym zabieganiu i spojrzenie na swoje nawyki i preferencje w drobiazgach, napiszcie proszę, co Wam wyszło...

1.  spód czy wierzch bułki?

2. kawa czarna czy biała?

3. masło czy tłuszcz roślinny?

4. torba na prawym czy lewym ramieniu?

5. pomidorowa z makaronem czy z ryżem?

6. naleśniki słodkie czy wytrawne?

7. jajko na miękko czy na twardo?

8. urodziny czy imieniny?

9. wanna czy prysznic?

10. woda z gazem czy niegazowana?

Smacznego weekendu wszystkim!

wtorek, 30 września 2025

Dusza włóczykija...

 Bywają turyści wakacyjni, bywają niedzielni, a niektórzy z nas mają duszę włóczykija. Włóczykij wędruje przy każdej pogodzie, na trudy nie narzeka, prowiant ma przy sobie, bacznie obserwuje i każdym źdźbłem trawy się zachwyca. 

W przerwie remontowej wybraliśmy się na spacer, bo sprzątanie nie zając, a głowę przewietrzyć należy!


W parku miejskim nowa instalacja z okazji Dnia Turystyki, który przypada 27 września. Wstążki w kolorach flagi naszego miasta, na wstążkach kartoniki z hasłami o podróżowaniu. Niektóre wydrukowane, inne napisane odręcznie pisakami. Skojarzyłam to z instalacjami u stóp ośmiotysięczników, gdzie członkowie wypraw i szerpowie zostawiają swoje prośby do bogów o pomyślne zdobycie szczytu.





Gdybyście mieli określić siebie i Wasz stosunek do podróżowania, jakim typem podróżnika siebie nazwiecie? A jeśli lubicie podróże małe i duże, to co Was najbardziej cieszy w podróżowaniu, pamiętając, że wyprawa zaczyna się od planowania?

A może zdarzyło się komuś, spontanicznie wsiąść do pociągu byle jakiego, nie dbać o bagaż i bilet?
Napiszcie, proszę w komentarzach.

Zamieszczam również moje karty art żurnalowe na podróżniczy temat. karty tworze ciągle, ale dawkować muszą powoli, by Was nie wystraszyć...




Złota jesień, to świetna pora na długie spacery i wycieczki, korzystajcie!


sobota, 27 września 2025

Zapiski codzienności cz.23

 Z każdej wakacyjnej podróży trzeba wrócić do rzeczywistości , ale i tu czekają nieraz miłe niespodzianki. A jeśli takowych brak, sami stwórzmy sobie klimat spokojnego oczekiwania na jesień!


Krótki wyjazd za miasto i takie wielkie hibiskusy! kwiaty niczym talerze deserowe i w dwóch urzekających kolorach.


O nadchodzącej jesieni przypomina stroik, który dostałam od najbliższych, a i zupę z dyni zrobiłam, z dużą dawką imbiru! 


Odebrałam stosik książek z księgarni. zamówione wysyłkowo w promocji, tym razem polscy autorzy, ciekawa jestem zwłaszcza Kronik islandzkich, bo ostatnio poczytałam na blogach o tym fascynującym kraju.


Schowałam wakacyjne walizki, znalazłam serwetki i wizytówki z restauracji w Kolympii.
Czy zabieracie czasami firmowe serwetki lub podkładki pod szklanki na pamiątkę?


 Koleżanka nadesłała zdjęcia znad morza, spędziła ciepły weekend w okolicach Łeby, wędrowała po wydmach. Co za niebo!


Oprócz zdjęć dostałam piękne kartki od zaprzyjaźnionych blogerek: Hiszpania, Finlandia, nasze Trójmiasto. Wszystkim serdecznie dziękuję:-)


Ostatnie zdjęcia kroniki codzienności, to widok mojego bałaganu przed remontem. Stare szafki opróżnione i wyniesione, bajzel jako tako ogarnięty, teraz zacznie się brudny bałagan, bo trzeba odświeżyć ściany w kuchni przed montażem nowych mebli.  Później czeka sypialnia...
To, co można, staramy się zrobić sami, ale nie wszystko można, nie wszystko damy radę, PESEL robi swoje. Gdyby to od nas tylko zależało, zdążylibyśmy w 3 dni, na szczęście oboje mamy czas.
Byle cierpliwości starczyło.
Trzymajcie kciuki!

A, i jeszcze muszę pochwalić moją przyjaciółkę, która obdarowała mnie prowiantem na czas remontu - specjalnie zrobiła gołąbki i sos do nich, sałatkę jarzynową i upiekła ciasto ze śliwkami!
Wyobrażacie sobie?



Niech moc będzie z Wami!

środa, 24 września 2025

Na wszelki wypadek...

 

Coraz więcej mówi się teraz o przygotowaniach obywateli do ewentualnej wojny, także u nas.

Wszak drony oraz inne obiekty wlatują co jakiś czas na nasze niebo.

Co ciekawe, sonda wśród naszych rodaków pokazała, że mały procent młodych ludzi wybiera się do czynnej służby w obronie kraju.

Obejrzałam felieton o plecakach surwiwalowych na wszelki wypadek, co powinny zawierać i gdzie je trzymać. Podobno koszt takiego plecaka dla jednej osoby to 800zł. Gdy rodzina większa, to nie tylko koszt spory, ale gdzie te plecaki schować? Nie każdy ma dom z garażem...

Plecak, to jednak rzecz indywidualna, każdy sam zdecyduje jaki przygotuje i gdzie go schowa na wszelki wypadek.

Inna sprawa, to schrony lub obiekty przystosowane do ochrony ludności. W każdej miejscowości takowe kiedyś były. Teraz czytam, że większość zlikwidowana, a nie każdy obiekt użyteczności publicznej może spełniać taka rolę.

W mojej miejscowości były schrony, pamiętam nawet wejścia do nich, w tym jeden pod szkołą, w której pracowałam. Ten jest wymieniany nawet dziś w spisie  miejsc ochronnych. Inne na pewno zasypane. 


Z lokalnej strony internetowej dowiedziałam się, że istnieje schron pod budynkiem dworca kolejowego, ale w fatalnym stanie.  Podane także adresy, gdzie takiego schronienia można szukać, na wszelki wypadek!
Ale jest tego bardzo mało, na moim osiedlu zaledwie jeden adres.
Mają powstawać takie miejsca w powiecie, oby zdążyli, bo w piwnicach pod blokami to raczej próżno szukać schronienia...to jak domki z kart przecież.

Czy interesowaliście się już, gdzie są schrony w Waszej okolicy? 

niedziela, 21 września 2025

Wyjazdowe ciekawostki...

 Jakikolwiek kierunek eskapady wybierzecie, zawsze trafią się nietypowe rzeczy, sytuacje, spotkania, które ubarwiają pobyt w danym miejscu i czynią podróże ciekawszymi.


Mozaiki, to nie jakaś tam nowość czy rzadkość, ale po raz pierwszy spotkałam mozaikowe dywany z kamieni zwanych chochlakami. Niegdyś były świadectwem zamożności właściciela posesji. W ciągu naszego pobytu w Grecji spotkaliśmy je i na Rodos, i na Simi.


Nie wykupiliśmy w naszym hotelu opcji all inclusive, by móc popróbować lokalnych smaków w tawernach. Były więc: musaka, sałatka z haloumi, owoce morza, jagnięcina w sosie pomidorowo- paprykowym.


Przy basenie zaintrygowały mnie kwitnące rośliny, z liśćmi podobnymi do fikusa i ogromne. Sprawdziliśmy u wujka google'a i okazało się, że to plumerie. 
Ich kwiaty o bardzo mięsistych płatkach uważa sie za symbol nieśmiertelności, gdyż ulegają spaleniu dopiero w temp.300 stopni.
Na Hawajach, z kwiatów plumerii tworzy się wieńce na szyję, zakładane w czasie zaślubin.


Rośliny w okolicach hoteli również zadziwiały swoim pięknem. Te, które pielęgnujemy w naszych domach w donicach, tutaj rosły w rozmiarach olbrzymich i zachwycały pięknem!


Rozpoznałam szeflery, papirusy, fikusy, bananowce, palmy. Oczywiście na wyciagnięcie ręki figi, limonki, pomarańcze...


Nie brakowało także roślin obficie kwitnących, jak oleandry, hibiskusy, bugenwilie, swojskie pelargonie...


W porcie Kolympia mała kapliczka pod opieką św.Mikołaja, do której często zaglądają turyści. Gdy wybraliśmy się tam pierwszy raz, wstęp był niemożliwy z powodu rezerwacji na zaślubiny. 
Turyści zostawiali wokół kapliczki płaskie kamienie z wypisanymi imionami i datami, były też polskie akcenty...


Kulinaria, to zawsze ciekawy temat, więc wklejam zdjęcia różnych smakołyków, może ślinka Wam poleci ;-)
Te drinki piliśmy pod bananowcami , w pięknej aranżacji, ale zgubiłam srebrną bransoletkę...


Przyjrzyjcie się uważnie ostatniej fotografii.
Na pozór rudera sklecona z byle czego, otoczenie nie zachęca nawet do zbliżania się.
Od tyłu natomiast, solidna konstrukcja, nawet klimatyzację wypatrzyłam, ot ciekawostka i tajemniczy lokator...


Występy w takich miejscach to nie rzadkość, ale nie tylko w hotelach, widzieliśmy pokaz  akrobacji na linie w jakiejś restauracji, muzykę słychac było wieczorami w kazdym hotelu. 
My załapaliśmy się na wieczór etniczny (występ tria z RPA) oraz grecki (muzyka i tańce , nauka prostych kroków do greckich melodii).

Pozdrawiam serdecznie, resztę wrażeń i zdjęcia zostawiam na wspomnienia zimową porą:-)