Miał tu być post o żegnaniu lata, ale będzie później, bo skoro piszę o tym, co mnie porusza, to nie sposób nie wspomnieć o tym wszystkim, co dzieje się wokół filmu Agnieszki Holland ZIELONA GRANICA.
Nie będzie to recenzja, bo filmu nie widziałam, ale na pewno obejrzę, choć podobno strasznie szarpie za serce. nikt nie powiedział jednak, że tylko lekkie filmy i miłe książki są dozwolone.
Zdumiewa mnie skala ataków nie tylko na film i poruszane w nim treści, ale przede wszystkim na reżyserkę! To też nie pierwszy przykład, gdy opluwa się kogoś , wytykając wyimaginowane przewiny ojca, dziadka czy kogo tam jeszcze. Nawet określenie kosmopolita stało się obelgą! ciekawe, co na to powiedziałby Chopin?
Z tego, co pamiętam, podobny odzew miał film KLER i niektórzy, mimo że filmu nie oglądali twierdzili, że obraza ich uczucia religijne.
Nie będę przytaczać cytatów z mediów, nie jestem kronikarzem, ani dziennikarzem śledczym, chcę podzielić się swoimi emocjami.
O istnieniu cenzury w minionej epoce PRL-u wszyscy wiemy, wiele filmów trafiło wówczas na półki, tworzono kodeksy książek zakazanych, narzucano produkcje do oglądania i literaturę do obowiązkowego czytania.
Ówczesny cenzor musiał przynajmniej film obejrzeć, zakazać go w całości lub ewentualnie pewne kadry czy fragmenty usunąć. podobnie z książkami.
Dziś przedstawiciele władzy oraz urzędnik pełniący rolę prezydenta (!) ośmielają się hejtowac nowy film o wydarzeniach, które na świeżo pamiętamy, które mają świadków, ba - nadal mają miejsce na granicy z Białorusią. Ale filmu hejtujący nie widzieli, co przyznają na każdym kroku!
Długo wytrzymałam, słuchając tych banialuk , ale gdy od krytykowania filmu przerzucono się na tykanie osoby reżyserki i aktorów, a nawet ojca artystki, to już moja cierpliwość do chamstwa i głupoty się wyczerpała. Zaś wypowiedzi prezesa i prezydenta dolały oliwy do ognia.
O co chodzi? Dowiaduję się mianowicie, że nie jestem Polką, nawet obywatelką nie jestem, bo zamierzam obejrzeć film, a nawet gdy ten post piszę, to na pewno nie jestem patriotką!
A gdy wybiorę się do kina, to już na miano świni zasługuję, bo jak powiedział prezydent "tylko świnie siedzą w kinie" gdy leci film Zielona granica. I nie jest to cytat wyjęty z kontekstu, słyszałam na własne uszy!
To, co prezes z prezydentem opowiadają do kamery nie obraża mnie, żenada nie może obrażać, świadczy natomiast o głosicielach tych rewelacji, a cała masa wiernych, a miernych powtarza słowo w słowo, co guru prezes głosi.
Smutne to i kiepskie o nas daje świadectwo, zwłaszcza wobec innych Europejczyków, którzy film docenili i przyjęli z owacjami na stojąco.
Zobaczymy, do czego jeszcze posunie się cenzura jedynie słusznej partii, ale na pewno, jak zauważyła sama reżyserka, to szambo hejtu zagoni do kin tych, którym być może na film pójść się nie chciało...