czwartek, 30 października 2014

Osiedlowy koszmar

Im jestem starsza, tym częściej marzy mi się mały cichy domek z dala od ludzi...
Mieszkam na osiedlu, do kina i świątyni blisko, sklep pod balkonem, skwer spacerowy oraz inne osiedlowe atrakcje. Same udogodnienia dla tych, którym nie przeszkadzają pewne aspekty życia w blokowisku. Codziennie około 4 nad ranem budzi mnie samochód dostawczy (sklep pod balkonem), w niedziele o 6.30 dzwony kościelne wzywają wiernych, poszukiwacze puszek w śmietnikach wyrzucają i zgniatają metalowe opakowania o różnych porach dnia i nocy, mieszkańcy z odpowiednim hałasem zamykają klapy od śmieciowych kontenerów, psy szczekają przed sklepem przywiązywane do drzewa, młodzi ludzie wracając z nocnej zmiany samochodami budzą nas głośną muzyką ( ludzie czemu jeszcze śpicie?), ciągle wyrzucam tony ulotek podrzucanych pod drzwi lub do skrzynek pocztowych. Ale to nie wszystko. Wracając do domu z nadzieją na chwilę ciszy, musimy słuchać odgłosów remontu w kolejnych mieszkaniach, tym bardziej tam, gdzie zmienił się właściciel, a nowy przenicowuje mieszkanie od podłogi po sufit, wiercąc sto tysięcy otworów. Nagle wyłączy ktoś wodę, bo akurat remontuje łazienkę, ja myc się nie muszę, a że włączyłam pralkę?
Od wczesnej wiosny do późnej jesieni koszona jest trawa, ale nie kosiarkami do dużych powierzchni, ale podkaszarkami, przynajmniej więcej osób ma zatrudnienie, a że łeb pęka od wielogodzinnego brzęczenia? Na koniec dodam jeszcze wyjące psy, zamykane w mieszkaniach samotnie na wiele godzin. Jak tutaj żyć panie premierze?
(grafika Openclipart)

środa, 29 października 2014

Podróże kształcą

Byłam dziś w Kruszwicy, powie ktoś: a kto nie był? Ja tez bywałam wiele razy, bo to blisko mojego miejsca zamieszkania, jak to mówią o rzut beretem. Ale dzisiaj miałam okazję gościć w siedzibie dyrekcji Nadgoplańskiego Parku Tysiąclecia. Dzięki prelekcji i spacerowi po kruszwickim parku dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy o przyrodzie okolic Gopła. Nie wiedziałam mianowicie, że jezioro ma aż 25 km długości i w najgłębszym miejscu 17 m. Żyje w nim wiele gatunków ryb, a w szuwarach gniazduje wiele gatunków ptaków. Gęś gęgawa, która jest symbolem NPT żyje około 70 lat, a osobniki tego gatunku są sobie wierne przez całe życie. Gęsi potrafią przelecieć dziennie ok.600 km, a zanim para ptaków zbuduje wspólnie gniazdo, randkuje kilka miesięcy. W siedzibie NPT obejrzeć można wiele wypchanych zwierząt, których normalnie nie widujemy na spacerach, są tez spreparowane gniazda i galeria prac plastycznych uczniów, którzy przyjeżdżają na zieloną szkołę. Można tez wejść na Mysią Wieżę i podziwiać krajobraz Kujaw, a nawet popłynąć statkiem turystycznym o nazwie Rusałka lub umówić się na biwak z noclegiem i ogniskiem na półwyspie Potrzymiech. zdjęcia z tej wycieczki zamieszczam w zakładce galeria.

poniedziałek, 27 października 2014

Szczekacze i troglodyci

Szczekacze i troglodyci to dwie grupy ludzi, których spotyka się w różnych miejscach publicznych lub ma się ich po prostu za ścianą. Ci pierwsi nie mówią do siebie, nie rozmawiają, tylko wykrzykują komunikaty: z gniewem, z pretensją , zaczepne , obraźliwe. Rozładowują w ten sposób frustracje lub złość na kogoś, kto działa im na nerwy, a może dlatego, że wszystko wiedzą najlepiej i resztę świata uważają za kupę ignorantów. Miałam kiedyś w liceum kolegę, który na każde pytanie odpowiadał : Nie wiesz? To się nie dowiesz! Oczywiście z odpowiednią pogardą w głosie. Zza ściany lub przez okna często też słychać sąsiadów, którzy wykrzykują do siebie różne poniżające drugą osobę zdania z odpowiednimi przerywnikami, których tutaj nie przytoczę. Świadkami tych pseudokonwersacji są często dzieci , które jak gąbka chłoną brak szacunku dla członków rodziny, że o tych brzydkich przerywnikach nie wspomnę.
A troglodyci panoszą się w sklepach, autobusach, na jezdni, w parku. Żyją sami dla siebie, na innych nie zwracają uwagi, nie czują zażenowania swoim zachowaniem , a jeśli tobie to przeszkadza to twój problem. Przykłady można mnożyć: od głośnej rozmowy przez telefon np. w poczekalni do lekarza, przez rzucanie śmieci na chodnik pół metra od kosza, wchodzenie butami na ławkę w parku i siadanie na oparciu, dotykanie ręką wszystkich bułek w sklepie samoobsługowym aż do plucia na chodnik wprost pod moje nogi. Powie ktoś, że się czepiam. Możliwe, ale sama staram się tak postępować, aby nikomu nie uprzykrzać życia, a jeżeli będziemy tolerować wokół siebie takich troglodytów to w końcu zniżymy się do ich poziomu. Bo od wierności zasadom zależy godne życie.

niedziela, 26 października 2014

Kto się boi Halloween?

Co roku przed Halloween pojawiają się w mediach sprzeciwy niektórych środowisk wobec obchodów tego niepolskiego święta. Sprzeciwy te są czasami tak radykalne, jakby chodziło o przewrót w obyczajowości lub inne bulwersujące wydarzenie. Wiadomo, święto przywędrowało do nas tak, jak Walentynki, Dzień św.Patryka itp. Związane też jest z komercją. Już od jakiegoś czasu widać w sklepach straszne gadżety, restauracje i kina proponują specjalne halloweenowe menu i repertuar, w klubach i szkołach odbędą się zabawy z przebierankami. Ale nie widzę w tym rewolucji obyczajowej. O wiele bardziej mroczne są filmy, które dorośli pozwalają oglądać dzieciom, gry komputerowe lub po prostu to, co pokazują media w serwisach informacyjnych. Sama pamiętam, że jako dziecko i młoda osoba lubiłam oglądać horrory, a potem bałam się wrócić do mojego pokoju.
Jeżeli w większości wypadków celebruje się przy pomocy lampionów z dyni i malowania twarzy w straszne wzory, a dzieci maja okazję dodatkowo najeść się słodyczy, to chyba nie ma o co kruszyć kopii... Niektórzy mam wrażenie mają uczulenie na wszystko, co wywodzi się z tradycji pozachrześcijańskich, a przecież gdyby nie nasi piastowscy władcy, nadal bylibyśmy poganami.
Czyż część współczesnych obrzędów, uważanych za chrześcijańskie nie wywodzi się z wierzeń pogańskich? Może jest to jakiś sposób oswajania lęku przed śmiercią...
Zresztą obchody Halloween nie są obowiązkowe, komu pasuje ten świętuje. Ja raczej nie, ale to nie znaczy, że potępiam. Niech każdy ma prawo wyboru. To samo dotyczy filmów, książek, sztuk plastycznych. Wolę sama sprawdzić, co mnie oburza, a co wzrusza.
Cudze opinie mogę wziąć ewentualnie pod uwagę.

sobota, 25 października 2014

Dziwnomowa

Chyba tylko w języku polskim zadomowiło się tyle wyrazów zapożyczonych, a raczej słów w mowie codziennej. Pół biedy, jeśli słowa pochodzenia obcego używane są w sposób uzasadniony, ale najczęściej obserwuję jakieś niepotrzebne zastępowanie naszych rodzimych wyrazów takimi, które uchodzą za bardziej trendy ( trendy - zamiast na czasie).
W dodatku zabieg taki stosują często dziennikarze, a więc osoby, których słuchamy co dzień,a ich wypowiedzi winny być wzorem, zwłaszcza dla młodego odbiorcy.
Tak oto słyszę: coach zamiast trener, corner zamiast rzut rożny, fighter zamiast napastnik, event zamiast wydarzenie,cool zamiast wielu przymiotników, celebryta zamiast bywalec. Logistyk kiedyś był zaopatrzeniowcem, asystent pomocnikiem, designer to kiedyś projektant,make-up to po prostu makijaż, a sale to zwykła wyprzedaż.
Nie chodzimy dziś do fryzjera tylko do stylisty włosów, meble kupujemy w salonie, niemieckiego uczymy się nie w szkole tylko w studiu językowym, o restaurację dba menadżer, zakupy robimy w marketach, latem urządzamy garden party.
Nawet nazwy lokali gastronomicznych w małych miejscowościach nie brzmią zwyczajnie po polsku. Wystarczy zacytować nazwy barów i restauracji w moim mieście( ok.70 tysięcy mieszkańców): For You, Sorento, Flow, Cambria, Verona, Penelopa, Casablanca, Savana.

piątek, 24 października 2014

Dzień Makaronu

Oglądając telewizję śniadaniową dowiedziałam się, że jutro Światowy Dzień Makaronu. Dla mnie super! Makaron uwielbiam w każdej postaci, mogę jeść codziennie, z różnymi dodatkami, byle nie na tłusto.Mody na makaron zmieniają się co jakiś czas, niektórzy straszą, że makaron tuczy, ale według mnie tylko w towarzystwie golonki. Jak mawia moja koleżanka, gdy poziom makaronu w organizmie spada, czas na pyszne danie z makaronem w roli głównej. Jutro tym bardziej!
Entuzjaści makaronu łączcie się w Światowym Dniu Makaronu!!!

środa, 22 października 2014

Podziw lub zawiść.

Ludzie z pasją, utalentowani, ludzie odnoszący sukces często spotykają się z podziwem lub zawiścią ze strony innych. Nie mam tu na myśli sukcesu w polityce czy pozornej sławy dzięki bywaniu tu i tam, ale autentyczne osiągnięcia, które zawdzięczamy ciężkiej pracy, uporowi, pomysłowości,poświęceniu, podążaniu za marzeniami.
Nieuzasadniona zawiść świadczy moim zdaniem o kalibrze człowieka( usprawiedliwia jego lenistwo, brak aspiracji, ignorancję).
Nawet osobom zaangażowanym w swoją pracę( bo zdarza się, że ktoś pracuje z pasją)przypina się łatkę lizusa, pracoholika,nudziarza. Być może niektórzy mają wymienione przywary, ale nie są one problemem dla nich samych. Jeśli tak wybrali i nikogo nie krzywdzą, to o co chodzi?
O to chyba, że w głębi ducha im zazdrościmy, bo nam się nie chce , bo mamy sto wymówek żeby coś odłożyć na potem...
A zazdrość może być inspirująca. Nie myślę tu o inspiracjach typu: lepszy samochód czy droższe futro, jak mają sąsiedzi. Prawdziwą inspirację niech stanowią umiejętności, pasja tworzenia i upór w dążeniu do celu. Znajomość kilku języków obcych, talent plastyczny, pasja pomagania potrzebującym, bieganie w maratonach - tego zazdroszczę, ale nie jest to zawiść. Staram się rozwijać w innych dziedzinach.

poniedziałek, 20 października 2014

Wellman & Młynarska

Lubię ten duet, ale Dorotę Wellman uwielbiam, także w duecie z Marcinem Prokopem. Oglądam program Miasto Kobiet, czytałam książkę Kalendarzyk niemałżeński i wiele zawartych tam poglądów podzielam w całości. W swoim programie obie panie są niezwykle taktowne, nie podpuszczają rozmówców, nie narzucają swego zdania, prosząc raczej o opinię i wreszcie nie napuszczają na siebie nawzajem ludzi o skrajnych poglądach, jak to ma miejsce w innych programach. Być może nie jestem obiektywna, bo strzelam do tej samej bramki, ale po prostu obcowanie z dziennikarstwem w wydaniu wyżej wymienionych osób przywraca mi wiarę w zdrowy rozsądek pośród oceanu wszelkiego oszołomstwa.
A jeśli piję poranną kawę w towarzystwie Wellman i Prokopa to już zapowiada się miły weekend.Ich poczucie humoru, także na własny temat i życzliwe podejście do całego świata są tym, co lubię u ludzi najbardziej, a co potrafi wydobyć mnie z największej chandry...

sobota, 18 października 2014

My w kulturze

Co jakiś czas słyszę utyskiwania na to, jak mało Polacy korzystają z różnych form życia kulturalnego.Przyznaję, że sama też raczej nie tak często,jak bym chciała, ale nie z lenistwa - raczej z braku odpowiadających mi propozycji lub bardziej prozaicznie, z braku kasy.Wachlarz propozycji mogłabym poszerzyć, wyjeżdżając do większego miasta, jednak pracując długo w tygodniu rzadko mam ochotę wyskoczyć na koncert lub do opery i wracać po nocy.Natomiast ceny biletów to też twardy orzech.
Widzę w moim mieście plakaty i czytam ceny biletów:100 zł, 85 zł itp. Czasami udaje się wyszukać coś ciekawego w necie za przystępną cenę( np.koncert piosenek francuskich - bilet 25zł)w przedsprzedaży, z dojazdem do Torunia.Nie dziwi więc fakt, że wielu ludzi korzysta z imprez masowych z wstępem wolnym, ale biorą to co dają.Kultura masowa, cokolwiek to znaczy...
Mieszkam blisko kina i obserwuję tłumy widzów we wtorki, kiedy są o wiele tańsze bilety.Też poszłabym częściej, ale 3 bilety na seans (3-osobowa rodzina)to już jakiś wydatek.A przecież pracujemy z mężem, nie prowadzimy hulaszczego trybu życia, sponsorujemy studenta, kupujemy książki,dużo zwiedzamy... i zawsze musimy wybierać coś zamiast.Co jednak ma powiedzieć statystyczny emeryt?
Na szczęście są książki i biblioteki i zawsze można spotkać ludzi z pasją, którzy są ciekawsi, niż kolorowe magazyny próżności.

czwartek, 16 października 2014

Czas zacząć

Każdy blog musi mieć jakiś początek.
Zaczęłam od szaty graficznej, dodając kolejne elementy i pozwalając dojrzewać słowom...
Zaraziłam się blogowaniem najpierw zawodowo i cały czas nosiłam w sobie chęć założenia własnego bloga, aby dać ujście natłokowi myśli i emocji - aby podzielić się z kimś swoimi przemyśleniami na różne tematy.
Być może znajdą się osoby, które będą tu zaglądać i napiszą coś ciekawego w komentarzach.
W taki deszczowy, jesienny dzień posyłam pierwsze światełko na dobry początek.