W oczekiwaniu…
Wody opadną
jak zwykle
łzy wyschną
być może
wściekłość da siłę
nielicznym
nadzieja umrze ostatnia...
Wśród łez
i zakasanych rękawów
z dziur czarnych
wychodzą padalce
by swój chleb
jeszcze grubiej
masłem posmarować...
Wody opadną
jak zwykle
uśmiech znowu
na twarzach zatańczy
być może
nadzieja wygra z rozpaczą
raz jeszcze...
Wśród łez
i zakasanych rękawów
niech ziemia
pochłonie
tych bez sumień
co na cudzej
tragedii się pasą!
Taki żarcik
W ogródeczku w dzień kwietniowy
takie słyszy się rozmowy:
- panie Fiołku, skąd ta mina?
krzywo płatki pan wygina
i łodyżka cienka jakaś,
nie wypada fiołkom płakać!
- och, Magnolio, powiem szczerze:
wśród szafirków i stokrotek
jam najmniejszy na tej łące
i choć zapach mój nieziemski
rzadko mnie rozpieszcza słońce!
Na to rzecze krzew Magnolii:
- wśród zieleni, tulipany i żonkile
wdzięczą się do słońca mile,
ale czułość, podziw ludzi
mały Fiołek zawsze budzi -
w butonierce czy w kieliszku,
w cukrze smacznie przy deserze
Fiołek wygra z każdym kwiatem,
wszak wiosennym jest rycerzem.
Fiołek z gracją się pokłonił
i do bratków puścił oko,
a gdy słońce zza chmur wyszło
już uśmiechał się szeroko!
Ukraińskim kobietom
Może wczoraj
umyła okna
bo takie piękne słońce.
Dziś utknęła z dziećmi
na jakimś nieznanym dworcu.
Inna bała się rodzić
samotnie na ostatnim piętrze.
Dziś urodziła przy obcych
gdzieś tam na stacji metra.
Z plecakiem pełnym goryczy
i z kotem w torbie na brzuchu
błąkała się cztery doby
bez czapki i bez kożucha.
Ciężkie jak los walizki
bez żalu porzucają przy drodze
z nadzieją, że im i dzieciom
ktoś z dobrym sercem pomoże.
Dziewczyny, matki, staruszki
przed wojną szukają schronienia
a łez pełne ich oczy
wzruszają ludzkie sumienia...
Obrazy nieba
Błękity i złote pasma
wiatr chmurom krągłości
zazdrości
Raz słońca raz księżyca
tarcza
pęknięcia w ponurej szarości.
Promienie jak wiązki lasera
łuk tęczy nad lasu
dachem
nad polem się niebo rozwiera
jak brama do podróży
w czasie.
Czy zimne czy w ogniu
całe
czy wiatrem z północy szarpane
rozdarte jak światło
w pryzmacie
za roje gwiazd
podziwiane.
Czerwienie i pomarańcze
szarości odcienie
blade
jak szkiełka w misternej
mozaice
obłoków białych armady...
DRZEWA
Chylą ku ziemi
swój koronny majestat
złorzecząc wichrom
z którymi
muszą się brać
za bary.
Niebosiężne
dziuplami gościnne
korzeniami
w głąb ziemi wryte
siłą zachwycające.
Czasem padają
zmęczone trwaniem
na przekór żywiołom
i walką
o każdy konar
o kolejny dzień.
Czas ich przemija
ale uśpione w ziemi
nasiona czekają
na iskrę życia
która da początek
nowym płucom
planety.
Prezent od życia
Każdy dzień życia
jak prezent
na progu domu
powitaj,
uważnie dar ten
rozpakuj
i o nadawcę
nie pytaj.
Od życia,
od losu czy z nieba
dar ten cenny
jednako,
dzień pełen szans
nowych na szczęście,
więc go ostrożnie
rozpakuj.
Odpędź ponure
myśli,
rozjaśnij duszę
nadzieją,
śpiewaj, bo muzyka
sprawia
że Twoje oczy
się śmieją.
Gdy prezent
od życia dostajesz
chwilę każdą
doceniaj,
z marzeń swych
nie rezygnuj,
planów śmiałych
nie zmieniaj.
Życie może
zaskoczyć -
ucieszy lub rozczaruje.
Od Ciebie
zależy czy dzień swój
jak dar cenny
dobrze
rozpakujesz...
Z inspiracji przyrody
Po deszczu
pachnie wiosną i ziemią
zieleń traw
mężnie struny pręży.
Po deszczu
za moimi plecami
rozgościł się
łuk tęczy.
Kto obłoki białe
tak gna po
sinym niebie,
jak stada dzikich
koni?
Czemu wicher
okrutny
sam odpocząć
nie chce
i drzewom spokoju
broni?
Kto strumykom
moc taką daje
że rzekami nagle
wzbierają,
a biel szczytów
popycha lawiną?
I kto sprawia
że las się kłania
pustyni,
a lodowcom nakazuje
zginąć?
Kto przemieszał
jak w tyglu
pory roku, pogody,
błyskawice, słońce
i deszcze?
I choć świat nasz
już całkiem
niemłody,
ciągłych zmian
pragnie
jeszcze i jeszcze.
Czy kałuża to
czy dla ptaków basen?
Trzepot skrzydeł
młode trawy rosi.
Jeszcze słychać
burzę nad lasem
ale pułap chmur
już się podnosi...
Wigilia
Przychodzi raz w roku
i zmywa
brudy za uszami
popiół pod stopami
krew na rękach.
Przychodzi raz w roku
i oddala
serca niepokoje
życia trudy i znoje
protesty na ulicach.
Przyjdzie jak zwykle
i pojedna
od dawna zwaśnionych
z losem pogodzonych
ateistów z wiernymi...
Czy aby na pewno?
Za późno
na dawne przyjaźnie
spopielone wspomnienia
pogrzebane marzenia.
Za późno
na skarbu szukanie
na ukryte spojrzenia
nieodwzajemnione westchnienia.
Za późno
na gry i uniki
flirty i drobne kłamstwa
na pozory, mody i draństwa.
Czas już
zrobić życia rachunek
wejrzeć w głąb serca i duszy
zobaczyć co ważne
i zrobić, co warto.
Najwyższy już czas...
Koniec lata?
Schyłkiem lata
jesień się skrada,
upał sierpnia łagodzi
oddechem.
Drobnych listków
pod stopy kaskada,
wiatru wycie
odbija się echem.
Schyłkiem lata
słonecznik dojrzewa,
twarz nabrzmiałą
ku ziemi pochyla.
Ptasi sejmik
radzi czy odlecieć,
długa droga
przez ziemie niczyje...
Schyłkiem lata
chłód
się skrada,
w
kotle nocy
mgły
poranne
gotuje.
Wkrótce
zacznie się
jesienna
biesiada,
dym
z ognisk
po
polach się snuje...
Deszczowo
Zmokły mi włosy i myśli,
cień melodii
przez szum deszczu
próbuje się przebić
rytmicznie.
Dmuchawcom
deszcz grzywy posklejał,
kwiaty pokrzyw
stokrotkom
kłaniają się
ślicznie.
Zmokły mi oczy i serce
jakoś w deszczu
tańczyć się nie chce,
mokrym stopom
do radości daleko
by zaszaleć
na ulicy publicznie.
W lustra kałuż
mój parasol
zagląda w zachwycie,
mokrej duszy
jakoś tak smętnie,
lirycznie...
Drzwi do lasu...
Nie broń się
kroków nie wstrzymuj,
ścieżka sama
cię w knieję
zawiedzie.
Unieś głowę
nie broń oczom
obrazów,
nie daj zmysłom
po zimie
zaśniedzieć.
Czyż nie dumny,
choć powalony
pień omszały,
niczym rycerz śpiący
z legendy?
W górze dzięcioł
w konarach ukryty
w ptasim trudzie
szyfr swój nadaje
niezmienny.
Śmiało krocz
bo za zakrętem
ujrzysz kurhan
nad paprocie wyniosły,
mrowi szlak
wprawdzie śliski
jeszcze,
lecz nie mrozu
to wina -
to pierwsze wiosenne
deszcze...
Bałagan w głowie
Wkradł mi się
do głowy bałagan.
Chaos w mych
myślach zagościł.
Ale wcale źle
mi z tym nie jest.
Może bajzel to
symbol wolności?
Może wiosny i słońca
to wina,
że tak w głowie
zielono i sielsko?
Może inna to
wszakże przyczyna,
że mym myślom
tak błogo i lekko?
Wszędzie covid,
pandemii trucizna.
Wszędzie pogoń
za AstraZeneką,
a mą głową dziś
rządzi poezja,
Czas jak wariat
przede mną ucieka.
Tu krokusy, tam
bazie, żonkile,
moc kolorów
się z ziemi wychyla.
A mnie cieszą beztroskie
te chwile.
Czas dzieciństwa
się przypomina.
Mam bałagan
i w głowie, i w myślach
Sprytny chochlik
gdzieś w duszy harcuje.
Ale jak tu zachować
powagę -
kiedy z wiosną
świat cały flirtuje?
J.K. 2021
Takie hobby
Zbieram i chowam
na
gorsze dni
na
średnie stany
mego nastroju
wszystkie
drobiazgi
chwile
i gesty
by
nie pognębić
siebie
do reszty,
gdy
zblednie słońce
i
humor pierzchnie
hen
za horyzont
wiatrów
i mgieł.
Kawa z uśmiechem
w
porannym słońcu
śpiew
ptaków i sarny
pod
lasem,
klucz
gęsi płynący
pogodnym
niebem
słów
dobroć,
którą
przytulam
czasem.
Zapach wiosny
w
drodze do pracy,
uśmiech
pani
mijanej
codziennie,
ciepło
rozmów
o
wartościach niezmiennych,
krzyk
bażanta
na
spacerze za miastem.
Zbieram, chowam
jak
skarb bezcenny,
czasem
uszczknę coś
w
dzień ponury,
aby
nieba mojej
wyobraźni
nie
zasnuły czarne,
chandry
pełne chmury....
Zimowo
Zszadział zimowy krajobraz
w mrozie stycznia zastygły oddechy
mgła bezdenna ulice wyludnia
czas spowalnia leniwy, bezwietrzny.
Aksamitne u drzew gałęzie
aż im bieli zazdroszczą Anioły,
mglisty woal otula mnie zwiewnie
az znikają humory i zmory.
Gdy tak idę aleja zszadziałą
a mój oddech z mgłą się jednoczy
widok wokół czyni mnie oniemiałą
zima pięknem oślepia me oczy.
Pusty kajet
Nie mam weny
Do pisania
wierszy
Mój kajet
pustkami
świeci.
Wszak
ostatnio
Przepełnia
mnie
Szczęście
A nie tego
szukają
poeci.
Żaden ze
mnie bard
Ni piewca
Lecz czasami
Coś się
plącze
po duszy.
Ale jak tu
rymować
Od serca
Kiedy wenie
Oklapły
uszy…
Lament wróbla
Witam
pięknie
Panie wróblu
Cóż za
rwetes
Co za gwałt,
Że z impetem
Na gałęzi
Pan tak
siadł?
Na gałęzi
W liści
mrowiu
tak pan czeka
W pogotowiu
A ja stoję
zadziwiona,
Jakiż rwetes
Jaki wrzask.
Czyżby z
żoną
Coś
strasznego?
Gniazdo
spadło
Zniszczył
kot
Może pomóc?
W razie
czego
śpieszę
chętnie
W dzień i w
noc.
Ach,
rozumiem
To małolat
W piórka
strojny
Wprawdzie
liche
Lecz
odważnie
Stroszy puch,
Samodzielnie
dom opuścił
Chce już
latać
Ptasi zuch.
Lecz
spokojnie,
Już powraca
Skacze
śmiało
Drobiąc krok
Słysząc
rwetes
wśród gałęzi
Bez problemu
Znalazł
trop…
Do wiewiórki
Droga pani,
Czy się
godzi
Czy to
ładnie
Przeskakiwać
Po gałęziach
Tak
przykładnie?
Ruda kitą
Nas
zapraszać
Na spacery
Wodzić za
nos
I orzechy z
rąk
Podbierać?
My jak
słonie
Podążamy
ociężale,
Pani skacze
Niknie w
trawie
Tak zuchwale
I choć pani
O to wcale
nie zabiega
Zanosimy jej
daninę,
Bo potrzeba
–
Nam radości,
Dzieciom
czystej uciechy
Z tego tylko
By dać
Rudej
orzechy…
W Gdańsku
Nagle
Wbrew nadziei –
Zgasła radość.
Smutek z oczu
Wylał się rzeką,
Stanął czas –
Wśród tłumów
Zgęstniał zdziwieniem.
Krzykiem
w końcu
nabrzmiało oburzenie,
by zawisnąć
nad tłumem
jednym i mocnym
DOŚĆ!
W biegu
Przebiegam między deszczami
By słońcu spojrzeć w oczy
Przebiegam między słowami
By myślom szansę dać.
Przebiegam między ludźmi
By z ich mądrości zaczerpnąć
Przebiegam miedzy dziećmi
By nauczyć się śmiać.
Przebiegam między drzewami
By śpiew ptaków usłyszeć
Przebiegam między myślami
By czasem poddać się ciszy.
Zasłuchana...
Ptasi koncert
ukryty gdzieś w drzewach
dźwięczne trele
rozchylają konary.
Cały park się nagle rozśpiewał,
aż zadziwił się muzyką
dąb stary.
Gdzieś na stawie
swojskie kaczek głosy,
w górze słychać
radość skowronka,
w krzewach wróbli
szczebiot się rozgościł,
w trawie wiatr
przygrywa na dzwonkach.
Taki koncert
to balsam dla duszy
takie trele
to najmilsza muzyka.
Raz zachwycisz się,
czasem wzruszysz,
a już smutek
na pola umyka...
Pocztówka
Zapal w sercu światełko,
choinkę ubierz niewielką,
na usta uśmiech przywołaj,
kolędę zanuć wesołą.
By smutki odeszły wszelkie
niech miłość dźwięczy w dzwoneczkach,
prezenty niech oko radują,
choroby nastroju nie psują...
Za miastem...
Wyżółcone rzepakiem
rozpostarte bezkresem
kłosem falujące-
pola nasze
zwyczajne.
W ramiona wierzb wtulone,
makiem i chabrem
w swojski wzór
haftowane.
Gdzie nie spojrzysz,
wzrok zatapiasz
aż po horyzont,
jak w strofach Wieszcza...
Powietrzem rozedrgane
skowronkiem śpiewne
po polsku gościnne-
pola nasze
zwyczajne.
Życiem tętniące,
chlebem obiecane.
Gdy raz spojrzysz-
wzrokiem tęsknisz,
obrazem wracasz
do tych pól
malowanych
jak w strofach Wieszcza...
Przytul do serca
Przytul do serca
smutki
niech się w cieple
Twej dobroci
ogrzeją.
Przytul do serca
zwątpienie
niech się karmi
Twą niesłabnącą
nadzieją.
Przytul do serca
pośpiech
niech lenistwem
się błogim
nasyci.
Przytul do serca
marzenia,
podsłuchaj
najskrytsze swe
myśli.
Przytul do serca
bliźniego
uczuciom
daj wyraz
namiętny.
Przytul do serca
świat cały
niech się
dobrą energią
napełni.
Serdecznie
Gdy serdeczność z Wami
do stołu zasiądzie
a blask świec roztoczy swą moc,
łza wzruszenia gdzieś
między rzęsami pobłądzi,
serce ciepło ogarnie w tę noc -
spójrzcie proszę na to miejsce
przy stole, które czeka
na gościa z talerzem
i pomyślcie przez chwilę
o autorce tych wersów
co życzenia wysyła Wam szczerze:
DOBRYCH MYŚLI I PROSTYCH RADOŚCI,
ZDROWIA CO DAJE MOC,
TOWARZYSTWA PRZEMIŁYCH GOŚCI,
NIESPODZIANEK OD ŻYCIA CO KROK.
SZALEJCIE W SYLWESTRA LUB ŚPIJCIE,
COKOLWIEK PODPOWIE WAM DUSZA,
LECZ NOWYCH SZANS NIE PRZEGAPCIE,
NI CHWIL, KTÓRE SERCE PORUSZĄ.
Na nadchodzący 2018
Obyśmy zdrowi byli,
Oby ubyło nam trosk,
Obyśmy miło spędzili
Sylwestra i Nowy Rok .
Niechaj pod nasze dachy
Spokój z radością zawita,
A dobroć dla świata i ludzi
Rozjaśni nasze oblicza.
Obyśmy w kolejnym roku
Cieszyć się mogli nadzieją,
Że wróci nam dobra energia
I uda się spełnić marzenia.
Koncert organowy
Twardość ławki
niegościnną
lekceważę by
za dźwiękiem
organów podążać.
Patrzą na mnie
kolorowe witraże,
z mroku kruchty
Pielgrzym
z czcią zerka
na ołtarz.
Rozedrgana
od dźwięków i wzruszeń
cała jestem
Symfonią lub Pieśnią.
Moc akordów
rozrywa mi duszę
lewituję pod kopułą,
nieśpiesznie.
Gdy doznania
falą dreszczy
spadają,
a koncertu finał
przedwczesny,
błądzę
wzrokiem po sali
pustawej –
dokąd wszyscy
Nagle odeszli?
Toast
W kielichu kruchym
Jak skrzydło motyla
Blask słońca
Się w winie wykąpał.
Nim dopijemy
Słodycz ostatnią
Dzień nasz
dobiegnie końca.
Nim przegadamy
Myśli i słowa
Gwiazdami noc
się zapali.
Do szkła zimnego
Jak lód w kielichu
Przyłóż swe wargi
kochany.
A pośród nocy
W moich oczach
Ujrzysz
Jutrzejsze słońce….
Bliskość
Daj mi rękę
niech jej ciepło
do serca głęboko przenika.
Daj mi usta
niech ich smak
znów zmysły moje rozpali.
Zwróć swe oczy
na chwilową niepewność
mojego oblicza.
Daj mi siebie -
nasze ciała wszak tęsknią
za sobą z oddali.
Przedświątecznie
Zaproś słońce do okien
i radości w sercu miejsce wymość.
Nie obrażaj się
na wiatru gwizd i mżawki szept wilgotny.
Nie odwracaj oczu od nieba błękitu
splamionego chmur atramentem.
Wsłuchaj się w ptaków śpiew,
w ich pieśń,
która zimę zwycięża.
Kilka kwiatów w wazonie i kartki
od tych, którzy nigdy nie zapominają
sprawią, że nawet
w najbardziej ponury dzień
poczujesz sie odświętnie...
Rozmarzyłam się zimowo
Zszadział zimowy krajobraz,
w mrozie stycznia zastygły oddechy,
mgła bezdenna ulice wyludnia,
czas spowalnia leniwy, bezwietrzny.
Aksamitne u drzew gałęzie,
aż im bieli zazdroszczą Anioły.
Mglisty woal otula mnie zwiewnie,
aż znikają humory i zmory.
Gdy tak idę aleją zszadziałą
a mój oddech z mgłą się jednoczy,
widok wokół czyni mnie oniemiałą,
zima pięknem oślepia me oczy.
Mój Walenty
Mój Walenty
aureoli nie ma,
czasem nawet
rogi mu rosną.
Nie kupuje mi róż
w bukietach,
nie gada wierszem
ni dniem, ni nocą.
Mój Walenty
placek upiecze
bardzo chętnie
zakupy zrobi.
Opiekuńczym gestem
mnie wesprze,
bym nie dawała
się złemu losowi.
Mój Walenty
jest czuły gdy trzeba
i herbatkę
nie proszony podaje.
Choć na rękach
nie nosi mnie wcale,
przy nim zawsze
czuję się KOBIETĄ....
Mężowi
Gdybyś kupił
Najpiękniejsze kwiaty
I korale jak wino czerwone…
Gdybyś strof
Najpiękniejszych użył
I nazywał najwspanialszą żoną…
To zamienię
Te wszystkie hołdy
Czy należne nie wiem,
Na słów kilka
Prostych lecz ciepłych:
Połóż się i odpocznij…
Listopadowe pielgrzymowanie
Ten sam
coroczny rytuał
zniczowe pielgrzymowanie.
Chryzantem
biel nagrobna
cmentarne rozpamiętywanie.
Ten sam
w sercu ból rozłąki,
tęsknoty wszechpanowanie
i nieme
pod niebem smutku
z bliskimi obcowanie.
Ta sama
łuna wieczorna
to samo dusz wspominanie,
lecz prośba
o spokój daremna,
znów próżne oczekiwanie....
Upał jesienią
Miała być złota jesień
i mgły i grzybów sznury,
feeria barw w gasnącym lesie,
smak zaklęty
w aksamit konfitury.
Miały być chłodne wieczory
i spacery w kurhanach liści,
lampka wina,
w piecu ogień wesoły,
a na niebie
ptasich odlotów pieśni.
A tu aury psikus i figa
i hiszpańskie upały na przekór.
Lato skwarne
o poranku przybywa,
natchnienia brakuje poetom.
Schronienie
Pod mokrą skałą
jedność oddechów
ciał bliskość
rąk ciepło
Oczekiwanie
w niemym zachwycie
aż wygrzmi siłą
oślepi błyskiem
Burza
której z nami
po drodze.
Anielska polanka
Na anielskiej polanie
ludzie jak Anioły
piknik urządzają,
festyn dusz wesołych.
Na anielskiej polanie
dobrych dusz tysiące
tańczą taniec anielski
jak motyle na łące.
Na anielskiej polanie
słychać śpiewy anielskie,
śmiechu wibrowanie
obrazki wręcz sielskie.
Na anielską polanę
nietrudno sie dostać -
serce trzeba mieć szczere,
dobrym uczynkom sprostać...
Majówka przy kominku
Majówka od lasu
Się zbliża
Z nią sarenka
Zagląda do okien.
Bogdan żaru
Dogląda w kominku
Do Gabrysi
Wciąż mruga okiem.
Ciepło ognia
Pieści im stopy,
Pies Teodor
Merda radośnie
Doglądają kartofli
W popiele
A apetyt na miłość
Wciąż rośnie….
SERCEM
Sercem
Do mnie przemawiaj
Ciepłem dłoni
Łzą wzruszenia
Co się w oku zatoczy.
Sercem
Do mnie przemawiaj
Niechaj noc
Ma twoje ramiona
I oczy.
Sercem
Do mnie przemawiaj
Słów poezją
Niech wpół skrzydła
Spokój zawiśnie
Nad nami.
Sercem
Do mnie przemawiaj
Ust tęsknotą
Niech w niebie
Nikogo nie będzie
Poza nami.
Z wiosną mi po drodze
Dzisiaj
mi z wiosną po drodze
chociaż
poranki mroźne
Dziś się
do słońca uśmiecham
otwarta
jestem na wiosnę.
Chociaż
żonkile w wazonie
ledwo
budzą się z pąków
jednak
już żywię nadzieję
na kwietne
dywany na łąkach.
Bo kosy
i szpaki wspólnie
do słońca
wskazują mi drogę
zdążając
za śpiewem ptaków
jest mi dziś
z wiosną po drodze.
Łabędzie
szelest skrzydeł
mnie musnął o włos,
białe szyje
jak strzały pomknęły...
gdzieś znad stawu
uleciał ich głos,
ponad łąką
we mgle zniknęły...
a ja stojąc
pośrodku przedwiośnia
głowę w górę
zdumiona zadzieram...
że tak blisko
niemal o krok
tajemnicy natury
dotknęłam...
Powitanie
Chlebem cię witam
I dobrym słowem
Pogodną twarzą
I sercem błogim
Nie chcę zbyt wiele
By tylko przeżyć
Tych godzin parę
Bez większego trudu.
Chlebem cię witam
Uśmiechem pozdrawiam
Nawet gdy mroczno
I chłód na dworze
Nie chcę zbyt wiele
Tylko usłyszeć
Między drzewami
Wiatru melodię.
Chlebem cię witam
Zapachem kawy
Rozmową błahą
Spokojem niezmiennym
Nie chcę zbyt wiele
Jak tylko poczuć
Duszy swej lekkość
MÓJ DNIU CODZIENNY …
czasem...
czasem
przygasam jak płomień
czasami
ciepło fotela mnie kusi
czasem
mam skrzydła jak motyl
czasami
mi lekko na duszy
czasem
mam nos na kwintę
czasami
nerw każdy pod skórą uwiera
czasem
w marzenia odpłynę
czasami
świat mi ramiona otwiera
czasem
pytam jak długo jeszcze
życie moje z prądem popłynie
czasami
zatrzymam się w biegu
by się przyjrzeć ulotnej chwili...
Świt
Poprzez szarość
dzień wymyka się
z nocy objęć
niepostrzeżenie.
Powoli majaczy
światłość,
nieśpiesznie przed
mrokiem krocząc.
Na granicy
światła i cienia
ostatnie
smugi nocy
nikną gdzieś
między drzewami.
Znad horyzontu
już dzień
wychyla się
coraz to śmielej.
Już nie ma odwrotu!
W mojej głowie
Mam w głowie
taką szufladkę
którą nastrój
czasami uchyla
i wypuszcza
na świat
ukradkiem
myśli lekkie
jak skrzydło
motyla
Mam w głowie
taki pokój
drzwi którego
nastrój
czasem zawiera
by tam zamknąć
chwile ulotne,
parę rymów
dla duszy
wytchnienia...
Spacer z Mikołajem
Szłam z Mikołajem pod rękę,
worek niósł ciężki na plecach
i śpiewaliśmy piosenkę
o świętach, prezentach i dzieciach.
Święta w piosenkach są białe,
puch śnieżny sypie się z nieba,
święta są zwykle radosne -
bo tego ludziom potrzeba.
Prezenty w piosenkach są cudne
na miarę marzeń i życzeń,
prezenty przynosi Mikołaj,
powodem bywają do wzruszeń.
W piosenkach dzieci się cieszą
ze śniegu, świąt i choinek
pod nimi podarki znajdą
dla chłopców i dla dziewczynek.
Szłam z Mikołajem pod rękę
a worek lekki się stawał.
Fajnie było prezenty
na progach domów zostawiać...
Jak wygląda poeta?
Piszesz wiersze?
Co ty powiesz?
A nie wyglądasz!
Jak wyglądać zatem
powinien poeta?
Czy oczy ma zamglone,
powieki półprzymknięte,
Czy żywi się mrzonkami
i brzydzi go etat?
Piszesz wiersze?
A o czym?
Czy dziś jest czas
na to właściwy?
A czy poezja kiedyś
miała dobry czas?
Piszesz wiersze?
Dla kogo?
Sama powiedz:
czy wiersze są dla mas?
Jeśli nazwiesz
wierszami
myśli natłok i uczuć
co okiełznać się dają
w słów ciągi,
a poeta wyglądem swoim
nie zachwyci
to poetów spotkasz
na ulicy...
Piszę wiersze
bo myśli gdzieś
z głowy płynące,
serce w rymy
czasami zamienia.
Piszę wiersze i
choć przecież
nie jestem poetką
miewam także
przebłyski natchnienia.
Taniec liści
Tańczyłam z liśćmi na wietrze
wiatr liście mi wplatał we włosy
i tańca tego jak w transie
długo nie miałam dosyć.
Tańczyłam z liśćmi na wietrze
twarz odwracając do słońca
pijana tańcem i wiatrem,
a pląsom nie było końca.
Tańczyłam z liśćmi na wietrze
stopami burząc kobierce
słońce spać poszło wreszcie,
a ja nie dość miałam jeszcze.
Tańczyłam z liśćmi na wietrze
hołd składając jesieni
w głowie jak w barw palecie
obraz się w wiersz przemienił...
Czas leczy rany
Stary czas Dobrodziej
litościwy wielce,
ukoi cierpienie,
ukołysze serce.
Wspomnień dawnych albumy
w sepii dla nas zachowa
by świadczyły o życiu
bardziej, niźli słowa.
Stary czas patyną
pokryje obrazy
aby grymas bólu
zetrzeć z twojej twarzy.
Co było złe -
hen oddali,
kolory uczuć pozmienia
żal obróci w tęsknotę,
bukiety zasuszy
zostawi
niedopowiedzenia...
Lecz czas
nie bywa okrutny,
w pamięci twej zachowa
bezcenne obrazy,
najwłaściwsze słowa.
Stary czas Dobrodziej
w kufrze swym
odnajdzie
dar pocieszenie,
którego tak pragniesz.
Anioł zapomnianych
Siadł na kamieniu Anioł
nad grobem łezkę uronił.
Siadł na kamieniu człowiek
oddając się melancholii.
W mrok cmentarza odfrunął
Anioł i cicho zapłakał
nad opuszczoną mogiłą
nie odwiedzaną przez lata.
Dusza tam jakaś samotna
czeka na świecy płomień,
czeka na okruch pamięci,
bo ktoś zapomniał o Niej.
Przechodząc obok mogiły
człowiek przystanął zdumiony,
że taka smutna mogiła
i też zapłakał wzruszony.
Postawił znicz i zapalił
pamięci płomień rozniecił,
raduje się Anioł z oddali
radują się Wszyscy Święci.
Październik
Październik kolorem zachwyca
babim latem otula jak szalem.
Mgła w sieć pajęcza złapana,
o lecie wspominamy z żalem.
Grzyby ochoczo pod rękę
na leśno-cudnym dywanie
tańczą w słońcu przepięknie,
rudzieją niespodziewanie.
Gdzieś przemknie sarna spłoszona,
dzik gdzieś grzybiarzy przegoni,
pod lasu zielona kopułą
unosi się duch melancholii.
Kot rudy, zazdroszcząc wiewiórce
na drzewa kolumnę się wspina,
liść suchy spada na ściółkę
zmierzchem szarzeje jedlina...
Co powiem jesieni
Co dzisiaj powiem jesieni
Gdy w szparach okiennych świszcze?
Co dzisiaj powiem drzewom
Gubiącym pożółkłe liście?
Co dzisiaj powiem wiatrom
Plączącym włosy i myśli?
Co dzisiaj powiem deszczom
Siekącym mnie bezlitośnie?
Powiem że chyba za wcześnie -
Że nie jestem gotowa na jesień.
Proste radości
pajda chleba
z miodem lipowym
zapach kawy
gdy sen odejść nie chce
koc i książka
w wieczór deszczowy
czułe szepty
gdy nie dość jeszcze
niespodzianka
jakiś list, wiersz znajomy
widok z okna
co dech zapiera
wspólny czas
nieśpiesznie spędzony
na niedzielnych
leniwych spacerach
lampka wina
jakieś świece na stole
romantyczna
komedia z łzą w oku
prosty obiad
ręką męża zrobiony
pocałunkiem
oddalony niepokój
takich prostych
radości parę
a już słońce
zza chmur się wychyla
czuły dotyk
co przywraca wiarę
jakże krótka
a jak cenna chwila
Sobie na urodziny
Wieku swego
nie kryję,
próżna na tyle
nie bywam,
by wmawiać sobie
i innym,
że później
się urodziłam.
Życzenia moje
są skromne -
nie mieszam ich
z marzeniami,
bo mocno
stąpam po ziemi,
w obłokach
bujam czasami.
Nie życzcie
mi więc bogactwa
co w głowach ludziom
przewraca,
raczej by radość
dawała
zwykła, codzienna
praca.
Nie życzcie
mi też przyjaciół
fałszywych
tabuny całe,
raczej dobrych
sprawdzonych
dusz życzliwych
parę.
Bo ja
raczej skromnie
lub przeciwnie
z rozmachem,
chciałabym
szczęśliwie i zdrowo
pod bezpiecznym
budzić się
dachem...
Złoto z nieba
Deszcz
wreszcie deszcz
sznury błyskawic
wycie wiatru -
boski dar!
trzask piorunów
trwoga ptaków
wreszcie deszcz
na udręczoną ziemię
na agonię drzew
na bezpłodne pola
na spragnione
koryta rzek
złoto z nieba -
życie!
Niski stan wód
Płynie Wisła leniwie
i Polaków zadziwia
bo gdy wody ubywa
rzeka skarby odkrywa...
Jakieś sterty żelastwa -
istny raj dla złomiarzy,
fragment mostu, kolumna,
resztki starej Warszawy.
Nawet kaczki zdziwione
mieliznami wokoło
człapią z wyspy na wyspę,
wędkarz puka się w czoło.
Suchą stopą próbują
na brzeg drugi się dostać
odważniejsi letnicy
lecz to sprawa nie prosta.
Chociaż wody naparstek
w rzek królowej tej zacnej,
możesz zginąć sromotnie
w mętnej toni pułapce.
Więc choć płynie leniwie,
skarby różne odkrywa -
nie szukaj na dnie wrażeń
wszak człowiek nie ryba.
Upalny sierpień
Spalone słońcem
serce miasta,
niemota ptaków
dręczonych skwarem.
Pragnienie chłodu
we mnie gdzieś wzrasta
a żar oddechu
rośnie nad miarę.
I nieba bladość
bezchmurnie smętna,
z błękitu w szarość
upał ją zmienia.
Spalone słońcem
dusza i ciało
z leniwej głowy
rym wciąż umyka.
Pióro stępione
w rozgrzanej dłoni
poddać się nie chce
woli człowieka.
I muzy bladość
bez krzty natchnienia
nie obiecuje
w rymach spełnienia.
Bratnie dusze
Czy znasz
takie słowa,
które być może
cenniejsze są od ciszy?
Czy znasz
takie szepty,
które tylko
możesz ty usłyszeć?
Czy znasz
taki dotyk,
który ciepłem
serce twe rozpali?
Czy znasz
takie chwile,
za którymi
tęsknisz nawet z oddali?
Ja znam
takie słowa, szepty i chwile
taki dotyk,
którego wciąż głodna jestem.
I pragnę
by wybrzmiało znów,
tak zbawienne:
zostań, dobrze że jesteś!
Na targu
Pyzate morele,
wiśnie sokiem nabrzmiałe,
delikatne maliny
kuszące krwi czerwienią,
nieśmiałe papierówki obok porzeczek,
co jak klejnoty się mienią.
Przywiędły kalafior
przycupnął w starej skrzyni
pod jeszcze starszym straganem,
dotykam zieleni brokułów
słońcem lipcowym nagrzanych.
Marchew z porem
i bób z sałatą na zmianę
w tan się puściły i pląsy,
sałacie wiatr suknię rozwiewa,
selerom zaś plącze wąsy.
Tyle wokół zapachów,
tyle barw, co oko nęcą -
wystarczy, że na chwilę
kroki swe zatrzymasz,
wystarczy, że sięgniesz ręką...
Witaminowe skarby,
sezam warzywnych rozkoszy,
owoców przecudne klejnoty,
i dla tych, co na diecie
i dla tych, co wolą schabowy
Muzyka przyrody
Czy słyszysz muzykę lasu
W gęstwinie drzew ukrytą?
Czy słyszysz melodię serca
Tęsknotą wielką podszytą?
Czy słyszysz muzykę strumienia
W nurcie płynącej wody?
Rechot żab na polanie,
Pluskanie ryb w jeziorze?
Czy słyszysz wśród drzew zaklęty
Śpiew ptaków, skrzydeł szemranie,
Szum liści poruszanych wiatrem -
Słońcu na powitanie?
Siądźmy nad brzegiem strumyka
Przyjrzyjmy się otoczakom,
Błyskom słońca w potoku,
Niebu, drzewom i kwiatom.
Siądźmy na skraju lasu
Wsłuchajmy się w piękno ciszy,
W trawach twarz zanurzając,
Tętno przyrody usłyszysz.
Usłyszysz wszystkie melodie
Które od wieków powstają
W górach, lasach, potokach
Na polach i na rozstajach.
A gdy głosami natury
Duszę swą wreszcie napełnisz
Odpędzisz myśli ponure -
By wkrótce znowu zatęsknić…
Wśród róż
Dumne róże w pękatym wazonie,
w gęstwie płatków magia zaklęta,
nawet słońce w niemym pokłonie
hołd oddaje ich pąsowemu pięknu.
Gdy w zapachu się cały zanurzysz,
zamkniesz oczy porażony ich pięknem,
pożeglujesz na planetę tej jednej,
by zazdrościć Małemu Księciu.
Dumne róże w naczyniu na stole,
promień słońca, co ciepłem pieści,
chwila szczęścia, co serce nasyca,
w uszach pomruk różanej pieśni.
Bo tak mało i wiele zarazem:
róż pasowych bajeczna symfonia,
tajemnica natury zaklęta
w obraz kwiatów, co oczy przepełnia.
O ogrodach różanych marząc
tak bym chciała kwiatów naręcze
stawiać co dzień na stole rano,
by cieszyły i oko i serce.
Z książką w plecaku
Lato czeka z plecakiem,
Z książką ciekawą czeka,
spakuj ją więc do plecaka,
w trasę rusz i nie zwlekaj.
Ile jest kwiatów na łące
Tyle jest w książkach przygody.
Zabierz przygodę na lato,
Poczuj oddech przyrody.
A kiedy zajdzie słońce
Lub deszcz Cię w domu zatrzyma
Ty weźmiesz książkę do ręki,
w jej treści wnet się zaczytasz.
Bo z książką, jeśli ciekawa,
Czas płynie szybko i miło,
Z nią czeka Cię taka zabawa,
O jakiej Ci się nie śniło…
W deszczu
Struga za strugą
po gładkiej tafli
tańczące na szybie krople,
struga za strugą
w kałuży czeluść
ja moknę i świat moknie .
Parasol czarny
jak kałuż głębie
unoszę nad mokrą głową,
wodospad deszczu
z dziurawej rynny
zalewa moje nogi.
Struga za strugą
Skąd tyle wody
Spada na świat z wysoka?
Czy jest to wina
Tej czarnej chmury
Która przed słońcem umyka?
Czy też z konwiami
Ogrodów anioły
Do pracy się przykładają
I całą Ziemię
Z krańca po kraniec
Obficie podlewają?
W truskawkowym niebie
W truskawkowym niebie
rozkoszy bez liku,
truskawkowy anioł
skarby ma w koszyku.
Jest przepyszny placek
i cudowny koktajl
z truskawek galaretka,
z goździkami kompot.
W truskawkowym niebie
wszystko nam smakuje,
nic nas nie utuczy
i nic nie kosztuje.
Truskawkowy anioł
gościom swym dogadza,
na ucztę zaprasza,
desery doradza.
Co wybrać z truskawek
w tej dziwnej cukierni
gdzie anioł zaprasza
byśmy wszystko zjedli?
Truskawkowe chmury
w truskawkowym niebie
niosą biel śmietany
na deser dla Ciebie.
Pozory
w ciszy której nie słychać
szum wiatru cichnie
między drzewami
w świetle którego nie widać
promień słońca umiera
gdzieś za chmurami
w nurcie który nie płynie
kropla wody niknie
pomiędzy skałami
w miłości której szukasz
giną uczucia
pomiędzy słowami
w smutku którego nie czujesz
rodzą się łzy
pod powiekami
Gdybym...
Gdybym
umiała się modlić
nie prosiłabym o nic
bo prośby me
daremne
bo nie wiem
do kogo się modlić
Gdybym
umiała się modlić
nie wzniosłabym
oczu do nieba
niebiosa wszak za wysoko
nie tego
mi teraz potrzeba
Gdybym
umiała się modlić
mówiłabym prosto z serca
modlitewniki
nie dla mnie
nie chcę być słownym
bluźniercą
Gdybym
umiała się modlić
szukałabym słów
w górach lub drzewach
słuchałabym
śpiewu strumyka
uderzeń fal o brzegi
A że nie umiem
się modlić
i składać rąk w podzięce
przeto oddaję
na dłoni
otwarte, naiwne serce...
Nie czekaj
nie czekaj
na podpowiedź wróżki
na czas najwyższy
na porę właściwą
nie czekaj
na lepszą pogodę
na słońce
serce na dłoni
na łut szczęścia
nie czekaj
na drugą szansę od losu
na nowa drogę
na lepszą płacę
na buty wygodne
nie czekaj
na zaproszenie od świata
na list w butelce
na życie w lepszych czasach
na powodzenie
nie czekaj
na to co ci pisane
aż dni się same wypełnią
na nowa tęczę
na niebie
co zjawia się
zawsze po deszczu
nie czekaj
na wyciągniętą rękę
na oczy w ciebie wpatrzone
na drżenie głosu
na motyle w brzuchu
nie czekaj
w oknie stojąc samotnie
wyglądasz próżno
natchnienia
otwórz okno na oścież
nie czekaj
gdzieś tam wiedzie droga
do marzeń twych
spełnienia...
Mam apetyt
Mam apetyt
na zachód słońca
szum strumienia
między skałami
na wędrówkę w nieznane
bez końca
ścieżkę w lesie
wydeptaną stopami.
Mam apetyt
na świerszczy granie
wiatr we włosach
płuca pełne tlenu
na bezkresne szczytem
wędrowanie
na zapach wody w jeziorach
i ziemi.
Mam apetyt
na rozgrzane łąki
z owadami
które kwiecia szukają
na liczenie kropek
u biedronki
na konwalie, które
tylko w maju.
Mam apetyt
na zagadkę rozstajów
i kapliczek przydrożnych
piękno
i na niebo
usiane gwiazdami
bladość świtu
ziemi stygnącej
tętno.
Głodna jestem
wrażeń i wzruszeń
i zachwytu
nad pięknem przyrody
krok za krokiem
by dotrzeć tam
gdzie bije serce
turystycznej przygody.
***
oto
zjawiasz się
niespodziewanie
zdradziecko uderzasz
i celnie
ciasno głowę objąwszy
końca
czekam daremnie
powracasz
nocą, nad ranem
gdy świt
w okna zagląda
i nawet
gdy łzę uronię
zostajesz
bezwzględny do końca
kolorom
głębię odbierasz
do życia chęć i entuzjazm
trwasz
przy mnie
nawet gdy nie chcę
tumani mnie
twa zjadliwa furia
kim jesteś?
Bólem
którego sensu
nie staram się
poznać, zrozumieć
będziesz ze mną,
zostaniesz
jak długo jeszcze?
Od czasem do zawsze
czasem nie trzeba wiele,
ciepła dłoń
która Twojej dotyka,
w gęstwie włosów
palców grzebień znajomy,
uśmiech przy kawie,
żart bez ironii
czasem nie trzeba słów
by zapewnić
że wciąż masz wsparcie,
ramię w ramię
serce przy sercu
i chcesz krzyczeć do chwili:
trwaj ze mną na wieczność
czasem gdy dzień Twój
marny
sens życia zapodział się
w kącie
ramieniem otoczy lub słowem
do serca przygarnie
codzienność
zawsze u Twego boku
obecność krzepiąca
niezmienna
nawet gdy milczy
to wspólnie
milczy się Wam nawet
raźniej
Tulipany i karp
Co mają kwiaty do ryby
nikt raczej nigdy nie zgadnie,
nawet gdy długim myśleniem
rozpali swą wyobraźnię.
Co łączy pęk tulipanów
z karpiem, co w stawie pływa?
Radość- którą sprawiają
gdy prostych radości ubywa.
Kwiaty sąsiad przynosi,
na działce u niego rosną,
żonkile i tulipany,
Przepiękne symbole wiosny.
Karpia złowił znajomy
co lubi wędkę pomoczyć.
Tak leczy nerwy zszargane,
rybom się dał zauroczyć.
Obaj - znajomy z sąsiadem
uczynek dobry zrobili
i obaj do domu mego
podarki swe przytaszczyli.
I oczy moje radują
kwiaty co piękna symbolem,
a zdrowia przybędzie i siły
od karpia, co leży na stole...
Babcia Stefania
Moja babcia miała dobre oczy,
miękkie dłonie i policzki rumiane,
szczere serce, które w dzień i w nocy
było stale o coś zatroskane.
Czy rodzina czy w potrzebie sąsiadka
zawsze uśmiech miała na twarzy
I trzymając dziadka za rękę
o przeszłości lubiła pogwarzyć.
Chciała uczyć się, w szkole pracować
lecz zły los wybrał inaczej.
O marzeniach mówiła z żalem,
nie poddając się jednak rozpaczy.
Moja babcia Stefania niezłomna
pracowała ponad siły nocami,
by pokonać choroby i biedę
szyła ludziom piękne ubrania.
Sama skromna, mydłem pachnąca,
dobrym słowem umiała obdarzyć.
Smakołyki dla każdego brzdąca
miała zawsze w specjalnej szufladzie.
Trudne życie, choroby i bieda
nie zgasiły żaru w Jej oczach.
Gdy odeszła jak Anioł do nieba,
pozostała jedynie tęsknota.
W noc Sylwestrową
W noc Sylwestrową niechaj rozbrzmiewa
pochwała życia w każdej postaci,
niechaj radości w sercach przybywa,
niech się weselą biedni i bogaci.
Bo nikt nie zgadnie ani nie przeczuwa
co skrywa los pod dachem świata.
Czasem zwyciężasz, czasem się przegrywa,
dobro ze złem się ciągle przeplata.
W ostatnią noc roku starego
nie róbmy planów ani wstecz nie patrzmy,
bądźmy wytrwali w dążeniu do tego,
by iść za głosem swych pasji.
Bo czy rok nowy czy stary jeszcze
niechaj nie słabnie chęć tworzenia,
czynienia świata wokół lepszym-
pasja marzenia w czyn zamienia.
Niechaj rok nowy marzenia uskrzydli,
a stary rok doda odwagi,
byśmy wytrwali na drodze do celu
i nigdy się nie poddawali.
Bez słów
Jednym słowem można zgasić nadzieję
Jednym słowem można wiarę przywrócić.
Słowa zranią lub duszę rozgrzeją
Słowa radość niosą lub smutek.
Choćbyś zebrał całe bogactwo
słów przecudnych, prawdziwe klejnoty,
nie podsycisz uczuć, gdy gasną,
nie zagłuszysz rosnącej tęsknoty.
Kiedy miłość zaklęta w słowa
nie odnajdziesz w niej iskry płomienia.
Lecz niekiedy, gdy słowa przybledną
tlą się jeszcze o czułości marzenia.
Bo nie słowem się miłość mierzy,
wiele słów zapisano, wyryto.
W szczerość słowa nikt już nie wierzy,
błahych przysiąg nikt nie pamięta.
Kiedy słowa nic już nie znaczą
nie powtarzaj banałów i przysiąg.
Zimnym okiem niewiele zobaczysz,
patrząc sercem, odnajdziesz wszystko:
dawną czułość w dotyk zaklętą,
oczu blask, ust smak w pocałunku
zapach włosów, ramiona co tęsknią
za bliskością wzajemną, namiętną.
Tylko wtedy, kiedy odnajdziesz
ślad chwili, za którą oddałbyś życie,
stwierdzisz pewnie, że było warto
to wspomnienie trzymać w ukryciu.
Straszny Internauta
Cichy, spokojny, nie wadzi nikomu
W swoim laptopie ma cały świat.
Nawet wychodzić nie musi z domu
A każdy w Sieci to jego brat.
Bloguje, ściąga, klika na lajki
Od Naszej klasy po Facebooka.
Znajomi, gwiazdy, koleżanki –
On ciągle nowych kontaktów szuka.
Nie wie czy dzień to, czy noc ciemna
Głodu nie czuje ni zmęczenia.
Dialog na żywo z nim daremny,
Zużyte myszki na nowe zmienia.
Zakupy w Sieci i tam miłość,
Gry on-line, w tablecie książka.
Obcy mu dotyk rąk, zażyłość-
Życie w realu go nie wciąga.
Gryzie palce i złorzeczy
Jeśli czasem prądu brak.
Gdy odcięty jest od Sieci-
Cały świat jest mu nie w smak.
Lecz zostawić czasem przyjdzie
Domu bezpiecznego przystań.
Internauta na świat wyjdzie,
By do nowych ruszyć wyzwań.
To rozmową chce go męczyć
Wielobarwny, gwarny tłum,
Lub tez doznaniami dręczy
Ulicznego ruchu szum.
Bez smartfona, bez laptopa,
Gdy nieznany jest mu cel,
Wciąż po mieście on się miota
Bo jak sprawdzić, gdzie co jest?
Gdzie bankomat jest, gdzie poczta,
Gdzie na tramwaj bilet kupić?
Jak dojechać z placu, ronda
Do urzędu, do mamusi ?
Nagle patrzy gdzieś na ławce
Bratnia dusza sobie siedzi,
W uszach z kablem ma słuchawki
I pod nosem coś tam bredzi.
GPS-a mu użyczył
By azymut wziąć na dom-
Nie pochwali się nikomu,
Że bezradnie błądził wciąż.
Internauci wszystkich krajów!
Apel taki do Was mam:
Zmieńcie szybko obyczaje,
Bo szaleństwo grozi Wam.
Spóźniona wiosna
Samotny rower w śniegowej zaspie
Rdzewieją wrotki na strychu,
Nie chce się wiośnie kolorem zakwitnąć,
Pławi się w białym przepychu.
Nosy na kwintę spuszczone smętnie,
Słońce na niebie bezwstydnie próżnuje.
Smutek ogrodów, gdzie nawet krokus
Wyjść na świat nie próbuje.
Klucze gęsi widziane wysoko
Zmieniają kierunek podróży,
Bo jak tu sfrunąć ochoczo z obłoków-
By taplać się w brudnej kałuży?
Bociany remont gniazd odłożyły,
Żab tłustych pod lodem szukają,
Zające polne też się zdziwiły,
Że taka zimna Wielkanoc.
Kwiecień przekroczył gościnne progi
Wiosny, co czeka za rogiem,
Lecz zima jeszcze pokazała rogi
I straszy nieba ołowiem.
Zmartwychwstał bałwan w lodowej szacie,
Mróz ścina wiosenne kałuże.
Choć dni pełniejsze i trochę jaśniej,
Czekanie na wiosnę się dłuży.
Lecz nie miej żalu, wszak biedne słonce
Robi na niebie, co może.
Wkrótce ta zima wreszcie się skończy,
A lód cały trafi do morza.
Prawie erotyk
Tęsknię za Tobą choć jesteś obok
Wystarczy tylko sięgnąć dłonią.
Czekam na dotyk, aby błogo
Przyjmować dłoni Twojej ciepło.
Tęsknię za Tobą, za Twym dotykiem
Za smakiem ust, za oczu głębią
I za bliskością, która spełnia
Pragnienia całkiem erotyczne.
I chociaż tęsknię, mam tę pewność
Że odwzajemniasz me pragnienia
I że wystarczy sięgnąć ręką
Aby doświadczyć znów spełnienia.
Klucz gęsi
Głosy gęsi słyszę nad głową
Uwięzione w pułapce mgły.
Bura jesień przechadza się obok,
Z drzew spływają jesienne łzy.
W mokrej trawie wśród liści mrowia
Próżno szukam kasztanów wspomnienia.
Smutkiem razi jesienna trwoga
Gęsta wilgoć dosięga ramienia.
Ulice szare... duszy mrok
Przepędzam tęczą szalika,
Gdy nad kałużą robię skok
Mgła już przed słońcem umyka.
Tyle kolorów, ile liści.
Tyle błysków, ile słońc w kałużach.
Sen o zimie wkrótce się ziści
A do lata droga tak długa...
Śpieszmy się...
Śpieszmy się...
Ostatnie klejnoty jesieni,
Za chwilę ich już nie będzie.
Natura oblicze odmieni,
Rozbieli krajobraz wszędzie.
Nagość drzew bezszumnych,
Twardość ziemi zmrożonej o świcie,
Srogość wiatru i smutek bezbrzeżny,
Pustka tam, gdzie pulsowało życie.
Śpieszmy się...
Kształt żołędzi, zapach mchu
Móc zachować najpełniej, najmocniej
I podążać na ślepo, bez tchu
Za kolorami jesiennych wspomnień.
Nim biel świat nam przesłoni
Chmury ciężkie słońcu każą odejść
Podziwiajmy różnobarwność przestrzeni
I natury odchodzącą młodość.
Śpieszmy się...
Jeszcze jeden liść, jeszcze podmuch
Chłodny oddech, co włosy unosi
Jeszcze kropla deszczu spada wolno
Na ostatnie w agonii stokrotki.
Smutek jesieni
Kto powiedział, że jesień jest smutna,
Że jak łzy smutne liście roni,
Że jak tiulem mgłami zasnuta,
Że nie ma w niej nic prócz melancholii?
Chociaż czasem nastrój smętnawy,
Radość wątła jak skrzydło motyla,
Uciec chce się do jesiennej ballady,
Bo muzyka serc wrota rozchyla.
Śpiewaj sam lub posłuchaj pieśni,
Szeptu drew w otchłani kominka,
Słuchaj wiatru, co nigdy nie śpi,
Słuchaj czasu, co tykaniem pomyka.
Kto powiedział, że jesień jest smutna?
Kiedyś sama podobnie mówiłam,
Ale z wiekiem doceniam jej piękno,
Widzę czar, którego ... wcześniej nie było?
Czekając na święta
Myślały wróble, że świąt nie będzie
Bo szaro wokół, bo mglisto wszędzie.
Choinki smętnie na śnieg czekają,
Niedźwiedzie senne głośno ziewają.
Jak wyczarować świąteczną magię,
Jak celebrować noc pełną pragnień?
Księżyc za chmurą, nie mruga gwiazda,
Sanie po błocie? Co to za jazda?
Spojrzał na Ziemię Anioł z wysoka,
Posypał szczodrze puchem z obłoków
I już się bielą w świątecznej krasie
Jodły i świerki w parkach i lasach.
I już ruszają sanie z darami
I nawet cisza dźwięczy dzwonkami.
Sikory i wróble czekają w zachwycie
Na znak, że oto rodzi się Dziecię.
Gdy biało wszędzie i srogi mróz
I blask choinki i Gwiazdka tuż...
Anioły z góry do nas mrugają
I w sercach radość zapalają.
Jadą Mikołaje
Jadą Mikołaje na saniach czerwonych
Fruwają na wietrze u czapek pompony.
Każdy worek wypchany trzyma na kolanach
A w tych workach prezentów ilość niesłychana:
Plac zabaw dla dzieci z małego miasteczka,
Miska mleka dla kotka, buda dla pieseczka,
Ciepło przy rodzinie dla ludzi bez domu,
Dobre uczynki dla tych, którym trzeba pomóc.
Jadą Mikołaje, a za nimi zima,
Pada śnieg na pola, mróz siarczysty trzyma.
Ciągną sanie po śniegu renifery dzielne,
Skry się sypią spod kopyt, mruga okiem księżyc.
Czas rozsupłać worki wielkie z prezentami
By pocieszyć zmartwionych dobrymi słowami.
Zaleczyć zranione serca lub ziścić pragnienia,
Rozświetlić uśmiechem mrok osamotnienia.
Stoją Elfy przy drodze, deszcz prezentów pada,
Biegnie za saniami dzieciaków gromada.
Latarenki Elfów błyskają wokoło,
Szkraby dary zbierają , śmieją się wesoło.
Jadą Mikołaje, w workach ciągle pełno,
Noc mikołajkowa jakże jest tajemną.
Jeśli choć przez chwilę w moc darów uwierzysz,
Może będzie Ci dane piękne święta przeżyć.
Serca z papieru
Akcja za akcją , do kosza kosz,
Zbieranie darów, do grosza grosz.
W oku kamery, gdy błyska flesz
To jakże hojny każdy z nas jest.
Tymczasem obok , pewnie pod czwartym
Czeka staruszka, serce otwarte,
Lecz oczy smutne, w dłoniach różaniec,
Czeka na próżno czy masz coś dla niej.
A gdy bezdomny w okno zapuka
By ogrzać serce i dłonie,
Co zrobisz, by sumienie oszukać,
Czy siądziesz z nim razem przy stole?
Jesteśmy lepsi, hojni, serdeczni
Gdy święta, choinka za progiem.
Ślemy życzenia naszym najbliższym,
Tęsknimy za podniosłym nastrojem.
W ciemnej uliczce, z dala od kamer
Spotkasz bliźnich z szarym obliczem,
Którzy nie liczą na żaden z darów,
Na miłość świata nie liczą.
Więc zanim włączysz się w ruch pomocy
Spektakularnie, na apel mediów,
Idź z miłosierdziem sam , osobiście
Tam, gdzie smutne mogą być święta.
Przyleciał anioł
Przyleciał Anioł z daleka
Przycupnął gdzieś za kominem,
Brokat, co ze skrzydeł mu kapie
Rozświetlił ciemności na chwilę.
Przyleciał Anioł do ludzi,
Którzy w domach na Gwiazdkę czekają,
By w ich sercach nadzieje obudzić,
Rozgrzać dusze, które troski chowają.
Przyleciał Anioł do dzieci,
By sny miały piękne, spokojne,
Gdy brokat na skrzydłach świeci,
Koszmary Aniołów się boją.
Przyleciał Anioł rakietą
Bo lot na chmurze nie w modzie,
A brokat na skrzydłach przyświeca
Śniegowym bałwanom w ogrodzie.
Gdy przyjdzie czas i odleci
W dal ciemną, machając skrzydłami,
Szarością dnia znów dotkniętych
Zostawi na Ziemi nas samych.
Bo gdy Anioły są blisko
Nie czujesz zawiści ni trwogi,
Serce masz wielkie i czyste,
dusza twa w mroku nie błądzi.
Pani w pewnym wieku
Ta pani w pewnym wieku
( nie pytaj ile ma lat)
jest spełnioną kobietą
i do niej należy świat.
Ta pani w pięknym stylu
W kolejną rocznicę urodzin
Uśmiecha się do wszystkich
Wygląda coraz młodziej.
Tej pani w dniu urodzin
Kupujmy kwiaty i wino
I toast wznieśmy za zdrowie
Za wszelką życia pomyślność.
Z tą panią w pewnym wieku
Pracować jest dla mnie zaszczytem
Doświadczam jak piękne chwile
Potrafi smakować z zachwytem.
Tej pani w wieku pewnym
Nie pytaj ile ma lat-
Zapytaj czy nadal jest wierna
Marzeniom swoim sprzed lat.
Wiosna w Solankach
Staw krzyczy żab rechotem,
krzewy dźwięczą wróblim zamętem.
Pod dzięcioła upartym stukotem
drzewostan pręży się mężnie.
Stokrotki, mlecze i fiołki
z trawą się wzięły za ręce
by zatańczyć jak park szeroki,
by zaśpiewać słońcu piosenkę.
Tu wiewiórka przemknie bezgłośnie,
bażant obce pomyli ścieżki,
skrzydła kaczek furkoczą radośnie,
rozlegają się trele i pieśni.
Hołd składając słońcu i Ziemi
za dar życia od matki natury,
wszystko wokół zielenią się mieni
rozkwitają doliny i góry.
Człowiek także w tym nagłym rozkwicie
jakby lżejszy i dusza mu śpiewa,
każdy oddech pochwałą jest życia,
każda myśl ulatuje do nieba.
Kiedy chmur dotknąć chcesz ręką,
złapać wiatr we włosów gęstwinę,
kiedy ranek zaczynasz piosenką,
młodość twoja prędko nie minie.
Młody jesteś gdy ciągle słyszysz
jak magicznie w topolach wiatr śpiewa,
kiedy cieszy cię pierwszy przebiśnieg,
gdy podziwiasz majestat drzewa.
Piękne bardzo są Pani wiersze.
OdpowiedzUsuńOby było ich jeszcze więcej :)
Ja sobie Pani wiersze czytam tak " na raty" bo każdy jest o czymś innym i każdy ma jakieś mądre przesłanie, a ten o internaucie to po prostu oddaje sedno sprawy. Wszystkie są piękne.
OdpowiedzUsuńI mam pytanie, czy ja mogę ten wiersz o internaucie przeczytać w piątek dzieciom w szkole? Zostałam zaproszona na warsztaty pisania wierszy i myślę, że tematyka tego wiersza jak najbardziej do przeczytania w szkole. Będę tam miała możliwość pokazania Pani bloga - więc z bloga bym go przeczytała dzieciom - " Pani od biblioteki" dalekiej biblioteki :) A zawsze coś tam w ich główkach się obudzi, z przesłania tego wiersza
Oczywiście i zapraszam dzieci na Blog Bibliomaniak - biblioteczny dla dzieci właśnie. Wiersz o internaucie napisałam na konkurs pisma Biblioteka w szkole.
UsuńŻyczę owocnych warsztatów, mam nadzieję, że opisze Pani na blogu:-)
P.s.
Czy możemy przejść na formę imienną? Nie lubię tego "paniowania"
Miałam też to zaproponować - Gabrysia - bardzo mi miło:)
UsuńWidzisz Joasiu, te blogi mają minus, że nie widać kiedy zamieści się coś nowego na dodatkowych stronach. Dziękuję, że przypomniałaś mi o swoich wierszach. dawno tu nie zaglądałam. A tu - proszę ile nowości. Gdybym miała wybrać, to wiersz " Nie czekaj" jest dla mnie cudnym poradnikiem. Znowu temat " tu i teraz" nam powraca :-) Pozdrawiam i obiecuję, że się poprawię z zaglądaniem do "wierszowej "zakładki :-)
OdpowiedzUsuńCzas biegnie tak szybko i tyle chciałoby się przeżyć, że trudno wszystko ogarniać w całości na bieżąco...
UsuńPiękny wiersz o modlitwie... taki prawdziwy
OdpowiedzUsuńTakie mnie czasem nachodzą myśli ...
UsuńPo przeczytaniu wiersza o książce, od razu sprawdziłam mój stan książek na wakacje. Wakacje co prawda mnie jakoś specjalnie nie dotyczą, ale zawsze latem przyjemniej się czyta w ogrodzie np...
OdpowiedzUsuńTeż lubię czytać na łonie natury przy śpiewie ptaków, a jeszcze tak kawusia obok..jak w raju!
UsuńPiękne wiersze.Rozczytałam się w nich. I żałuję, że tylko tyle. Czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńMuza poezji kapryśna jest, raz szczodra, raz skąpo obdarza;-) Miło mi bardzo.
UsuńAsiu, te Twoje wiersze.....podobnie jak Gabrysi są takie normalne ,o życiu ,różnych jego aspektach,o tym co nas otacza,czasami śmieszy,a czasami denerwuje. A dlatego piszę tak bo od zawsze myślałam ,że poezja to nie dla mnie,to takie trudne do zrozumienia...a tu Twoje i Gabrysi wiersze,po prostu rozumiem je . Na razie "Co powiem jesieni" i "Proste radości" przeczytałam i mogłabym tyle o tym,że to takie normalne.....codzienne..i chyba o to chodzi. Nie odpowiadają mi te poezje ,po przeczytaniu których ...zastanawiam się co autor miał na myśli....A tu nie musi mnie zacząć boleć głowa,aby coś zrozumieć.I to dla mnie Asiu jest fajne...
OdpowiedzUsuńGrażynko, najlepszy komplement, jaki usłyszałam, słowo! I coś czuję, ze w Tobie tez poetka drzemie, tylko musisz się odważyć...
UsuńAsiu,poetka to może i drzemie,ale jak coś to pewnie....jakieś rymy częstochowskie by wyszły...Wolę jednak cieszyć się czytając te poezje,które wg mnie zasługują na podziw...
OdpowiedzUsuńW moim przypadku chyba sama odwaga nie wystarczy...ja po prostu nie mam "tego czegoś"..... "Smutek jesieni" -ten Twój wiersz.....wg mnie tak jak Ty doceniasz piękno tej pory roku...dla mnie jesień jest najbardziej kolorową porą roku,,,,a dodatkowo cenię ją bo o tej porze roku przyszłam na świat....
A kiedy dokładnie? jeśli to nie tajemnica...
UsuńA co do rymów: nieważne jakie, byle na duszy lżej było!
Tajemnicza to ja wcale nie jestem....a w tamtym roku Gabrysia sprawiła mi niespodziankę,dostałam od Niej śliczny upominek (pewnie domyślasz się jaki?)
OdpowiedzUsuń26 dzień października,to ten dzień i jak wiem z przekazów mamy ,urodziłam się w domu,a po urodzeniu zostałam zawinięta w kożuch dziadka. To było cały czas wytłumaczeniem moich kręconych włosów ,które czasami doprowadzały mnie do szewskiej pasji.....
Witam Joanno,
OdpowiedzUsuńdobrze, że dzisiaj zajrzałam w zakładkę.
Ty piszesz piękne wiersze.
Szkoda tylko, że są tutaj schowane.
Pozdrawiam serdecznie :-)
Dziękuję bardzo, no właśnie już Gabrysia sugerowała, że zakładek nie można w jakis sposób "polecać"... pozostaje zaglądać tu i tam :-)
UsuńJoasiu, prostota twych wierszy, takie „wyciąganie na dłoni otwartego serca”, ujęła mnie. Są bardzo kobiece: zwiewne, żartobliwe, ulotne, skromne, jak radość Barbary, gdy Tolibowski zrywa dla niej nenufary, jak sam walc, który słychać z offu. Śliczne! Naprawdę śliczne! I z takim subtelnym przesłaniem!
OdpowiedzUsuńOj, dziękuję bardzo:-) Noce i dnie to ulubiony film mojego męża, sama zresztą uważam , że Oskarowy...taka pochwała z Twojej strony to dla mnie zaszczyt:-)
UsuńUwielbiam przyglądać się łabędziom, aczkolwiek z daleka od nich ;D. Bardzo mi się spodobał wiesz pt. ,,Czasem". Pozdrawiam. ;)
OdpowiedzUsuńŁabędzie potrafią bronić swoich młodych zawzięcie...
UsuńTak jak w CZASEM każdy chyba się czasem czuje:-)
Oczywiście ;). Tylko akurat mi się przypomniała sytuacja, kiedy siedziałyśmy z koleżanką na ławce nad rzeką i tam chodziły łabędzie. Wyciągnęłyśmy sobie coś do jedzenia i momentalnie one znalazły się przy nas i chciały, żeby je karmić. Trochę się podzieliłysmy, ale one coraz bliżej podchodziły, więc odeszłyśmy, a jeden czy dwa z nich, już nie pamiętam, zaczęły iść za nami, a bądź co bądź, ale łabędzie są dużymi ptakami dzioby na pewno mają mocne. ;D
UsuńNas kiedyś otoczyło stado łabędzi nad jeziorem, siedzieliśmy nieruchomo, bo robiły groźne wrażenie.
UsuńNo właśnie łabędzie mają w sobie właśnie coś z królewskiego majestatu i to warto podziwiać, ale właśnie ja to wolę z daleka robić ;D.
UsuńMiłego popołudnia. ;)
Jakże znany i bliski mi klimat, poczułam się swojsko u Ciebie Jotko:) Piękne wiersze z prostym przesłaniem. Każdy zawiera życiową mądrość.
OdpowiedzUsuń"Gdybym umiała się modlić..." Przebywanie wśród drzew, strumyków, gór czy morza..., telepatyczna rozmowa z nimi, wzajemne przesyłanie pięknej energii istnienia. Czyż to nie jest wspaniała Modlitwa? Pozdrawiam serdecznie.Maria
Zapraszam więc, rozgość się:-)
UsuńTwój blog dodałam do zakładek, bo zamierzam bywać u Ciebie:-)
Będę gościć,z przyjemnością.Ja Ciebie też dodałam.Wiesz,w Polsce mieszkam w okolicach Bydgoszczy,niedaleko Ciebie.Może kiedyś napijemy się razem kawy - kto wie:)
OdpowiedzUsuńTo jesteśmy sąsiadkami:-) Kawa, z miłą chęcią:-)
UsuńWiersz Bliskość bardzo mnie ujął Jotko 😃 brawo
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo:-)
UsuńPiękne wiersze. Zamyśliłam się i odpłynęłam w marzenia.
OdpowiedzUsuńJesienne refleksje? Cudnie, dziękuję:-)
UsuńAle mnie zaskoczyłaś :) Piękna ta Twoja poezja :)
OdpowiedzUsuńTo ja już swoje rymy częstochowskie zamykam ze wstydu, ale też i dlatego, że dedykowani odbiorcy już podrośli:)))
Nigdy nie wstydź się wierszy, które płyną prosto z serca, takie emocje są najcenniejsze.
UsuńDziękuję:-)
wzruszająco;) zapraszam na swoje ,,pisadła".
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie, tylko dokąd?
UsuńTak poeta to ktoś, kto zagania słowa do zagrody...Ty robisz to bezboleśnie!Twoje erotyki Toast czy Bliskość mówią wiele... Sama chciałabym ujrzeć jutrzejsze słońce...
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo, bardzo:-)
UsuńTwoje wiersze zatrzymały mnie dziś na dłużej... prosiły nie idź jeszcze , przecież jest ci tu tak dobrze.....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Miło mi bardzo, Twoja opinia jest dla mnie ważna:-)
UsuńPowtórzyłam dziś znów odwiedziny u Ciebie Jotko.... Twoje wiersze leczą.... Tyle w nich spokoju, prawdziwego, zwykłego życia. Powinnaś je wydać. Będę je miała wtedy w zasięgu ręki by przed snem się uciszyć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Dziękuję Ci bardzo, skoro tak mówisz, to może pomyślę o tym na emeryturze...
UsuńJotko nie myśl aż do emerytury.....może na razie jeśli nie masz to załóż konto na Fb, wymyśl ładny tytuł i zamieszczaj tam również swoje wiersze. Na pewno będą cieszyły się powodzeniem. Warto byś dała się poznać szerszej rzeszy. .
OdpowiedzUsuńJeszcze raz duuuużo wszystkiego co dla Ciebie cenne w Nowym Roku,
Jeszcze raz dziękuję za motywujące słowa, pomyślę o tym, obiecuje:-)
UsuńWspaniałe wiersze! Pełne ciepła, sympatyczne jak Ty jesteś.
OdpowiedzUsuńWarto je wydać w formie tomiku.
Serdecznie pozdrawiam :)
Dziękuję, Haniu:-)
UsuńLubię wiersze o drzewach, nawet je gromadzę, oczywiście Twój dołączyłam.... kiedyś jeśli pozwolisz zamieszczę go w blogu...
UsuńPrzyroda pobudza wenę, dziękuję Ci bardzo i oczywiście z radością go u Ciebie zobaczę:-)
UsuńWspaniałe wiersze. Fajnie, że piszesz, bo ja też. To moja trzecia pasja i kolejny blog:
OdpowiedzUsuńhttps://motylewsercu.wordpress.com/
Super, zaraz wpadnę i poczytam:-)
Usuń