Zdjęcia i niektóre przedmioty niosą w sobie pamięć dawnych wydarzeń, które zostałyby może zapomniane, gdyby nie te pamiątki.
Znalazłam w jednej z szuflad metalowe pudełko po czekoladkach Wedla. No i ruszyła machina wspomnień...
Powiecie: co może być niezwykłego w bombonierce, oprócz wytłoczonego pomnika Chopina z warszawskich Łazienek?
Te czekoladki miały polecieć do Australii, stąd wybitnie polski akcent na pudełku i znana firma.
Moi rodzice zostali zaproszeni przez brata mamy, który mieszkał na Antypodach, ściślej na Tasmanii. Trafił tam zaraz po II wojnie, a legenda rodzinna głosi, że wracając z wojny wsiadł na niewłaściwy statek i zamiast do Anglii, dotarł do Australii.
Odwiedził Polskę tylko raz w wakacje w 1972 roku. Nie zobaczył się już z ojcem, a moim dziadkiem, bo ten zmarł w Wielkanoc. Przebywał w Polsce całe wakacje, odwiedził bliższą i dalszą rodzinę, każdemu kupując jakieś prezenty.
Wróciwszy do Australii uradził z rodziną, że zaprosi do siebie najmłodszą siostrę czyli moją mamę z mężem. W owych czasach było to niemałe przedsięwzięcie, bo młode pokolenie nie może pamiętać, jak trudno było zdobyć pozwolenia i dewizy na wyjazd.
W każdym razie minęło kilkanaście lat i wreszcie wyjazd miał dojść do skutku, a ja miałam zająć się mieszkaniem i psem rodziców. Wszystko było kupione, umówione, nawet ta bombonierka przygotowana, aż tu przychodzi telegram, że wujek nie żyje!
Ale jak to? Okazało się, że czas jakiś pokasływał, a palił sporo i ciotka Mary kazała mu iść do lekarza, bo jak taki kaszlący będzie siostrę po Tasmanii woził?
Diagnoza była miażdżąca - rak płuc, a od diagnozy przeżył zaledwie dwa tygodnie!
Lekarz wujostwa stwierdził, że emocje związane z wizytą ukochanej siostry i całe to zamieszanie przyspieszyły rozwój choroby. Cios dla wszystkich straszny, tym bardziej, że dziadek zmarł na raka krtani.
Pudełko czekoladek zostało więc w kraju, ciotka Mary przeniosła się do dzieci w Perth, a dewizy wydane w Pewexie pokolorowały nam szarą PRL-owską codzienność.
Moja mama zmarła na raka płuc w 2005 roku. Jak się domyślacie, nigdy nawet nie sięgnęłam po papierosy, z takimi genami lepiej licha nie kusić...
Czasem nawet czekoladki przywołują niezbyt słodkie wspomnienia...;o)
OdpowiedzUsuńTo prawda, a pudełko służy do przechowywania drobiazgów syna z dzieciństwa, czyli rośnie kupka nowych wspomnień.
UsuńRzeczywiście, wyjątkowo dramatyczne wspomnienie.
OdpowiedzUsuńJak to w życiu, radość przeplata się ze smutkiem...
UsuńRzeczywiście, pudełko pełne wspomnień...Wzruszajacych, egzotycznych, rodzinnych, niepowtarzalnych...Niesamowite jest z jakimi rzeczami kojarzą nam sie niektóre przedmioty i jak szybko otwieraja w nas szufladkę wspomnień. Szkoda, że tak to sie wszystko potoczyło z tym wujkiem i wyjazd Twoich rodziców nie doszedł do skutku. Byłoby następne, niezwykłe wspomnienie, byłyby zdjecia i inne ważne przedmioty stamtąd. A rak taki czy inny rzeczywiscie pojawia sie w pewnych rodzinach częściej. Znam rodziny, w których też zbiera żniwo. Dobrze, że uważasz na siebie, Asiu.
OdpowiedzUsuńP.S.
Też mam dokładnie takie pudełko po czekoladkach. Trzymam w nim igły i nici, ale nie mam pojęcia skad sie u mnie właściwie wzięło...
Bardzo szkoda, ale widać los tak chciał...
UsuńGdyby tak poszperać na strychach i w szufladach, to niejedno by się znalazło:-)
Przykre wspomnienia, mam nadzieję, że skarby przechowywane w pudełku przywołają tylko dobre wspomnienia. Cieszę się, że dbasz o siebie. Pozdrawiam milutko.
OdpowiedzUsuńMusze się im przyjrzeć, bo tak tylko zerknęłam...
UsuńTak, rzeczy mówią. Mam wiele takich drobiazgów, a każdy ma swoją opowieść. Jakby to było wczoraj...Nawet pogodę i swoje emocje z tamtych dni pamiętam.
OdpowiedzUsuńWiem już teraz, czemu jesteś tak cięta na palaczy :) Jasne, nie warto ryzykować, ale tylko co piąty chory na raka płuc, to palacz. Dokładnie 23%. Sama byłam zdumiona, kiedy to usłyszałam.
Podobnie w przypadku innych chorób, czasami nosimy w sobie różne bakterie czy inne złośliwe komórki, ale nie wszystkie, na szczęście, przekładają się na zachorowania...
UsuńCzyli jest to pudełko niosące sobą raczej przykre, smutne wspomnienia dla Ciebie. Mój mąż, po wielu latach palenia (prawdziwy mężczyzna w Polsce to albo pijak albo palacz) przestał palić po 15 minutowym zabiegu BRT (biorezonans magnetyczny) i ostatnie 11 lat życia był całkiem wolny od tego nałogu. Aż się lekarze dziwili, że nie miał raka płuc, bo oskrzela miały już tylko 30% swej wydajności- bo palenie niszczy oskrzela, nie tylko powoduje raka płuc. Serdeczności;)
OdpowiedzUsuńanabell
Niektórzy pocieszają się tym, że jeśli palą, to nie dopadnie ich Alzheimer, ale nie wiem skąd takie przekonanie...
UsuńHistoria jak z pewnego filmu ! To rzeczywiście pudełko wspomnień tylko zostało.
OdpowiedzUsuńMasz rację, gotowy scenariusz!
Usuńpudełko super: na fotki, na igły/nici etc, na jakieś inne szpargały i po co to kupować specjalnie jakieś pojemniki w IKEA-ch, czy innych sieciówkach?... no waste - think eko i wszystko jasne...
OdpowiedzUsuńostatnio kupuję w Dino serki Solan, nie tylko dlatego, że dobre, ale ze względu na zgrabne pudełka, bardzo mi się przydają... fajne są jeszcze pudełka z miso z Biedronki, tylko to miso jest pieruńsko drogie, ale raz się puścić i kasztelance nie zaszkodzi, a pudełko znakomicie się przydało...
a mój dziadek, ten od strony mamy, to dał dyla z domu jako 16-latek, wrócił dopiero po iluś tam latach jako bosman marynarki, znaczy zajrzał tylko na urlop... ale zmarł, gdy miałem rok, czy dwa, więc nie kojarzę go realnie, tylko z fotek właśnie...
p.jzns :)
To miał fantazję i bogaty życiorys pewnie:-)
UsuńPudełko jest śliczne, szkoda że ma takie smutne wspomnienia ale mam nadzieję że obecna zawartość przynosi radość i miłe wspomnienia
OdpowiedzUsuńU mnie wspomnienia są w dwóch pudełkach po butach, pozdrawiam śliwkowo .
A no tak, w różnych zakamarkach te nasze wspomnienia trzymamy!
Usuńoch, powidła i placek ze śliwkami:-)
I taka niepozorna rzecz jak pudełko od czekoladek
OdpowiedzUsuńWyzwala wspomnienia
Mam jeszcze inne pudełka:-)
UsuńBBM: Nie mam aż tak dramatycznych wspomnień, ale różnych pamiątek z różnych okresów życia- owszem. Czasem się do tego wraca…
OdpowiedzUsuńZ wiekiem chyba coraz częściej się do tego wraca:-)
UsuńMiałem chyba kiedyś podobne pudełko. Ale co w środku było, nie pamiętam.
OdpowiedzUsuńMoże ktoś kiedyś zrobi film na podstawie książki ,,Distortion" z mojej recenzji. Kto to wie w sumie.
Pozdrawiam!
https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/
Metalowe pudełka są wieczne, a jeśli są do tego ładne, to dodatkowa zaleta:-)
UsuńTak, takie pudełka są wieczne niemalże. Szkoda, że Twoi rodzice nie pojechali do Australii, mieliby przygodę życia. Co zrobić. Dzisiaj byłoby to na pewno szybsze i łatwiejsze, ogranicza nas praktycznie - jak już, kwestia finansowa, bo bilety na Antypody tanie nie są.
OdpowiedzUsuńSzkoda nawet, że kontakt z rodziną się urwał, online dziś można wszystko...
UsuńU mnie zazwyczaj tak się kończą porządki, każda z rzeczy przywołuje jakieś wspomnienia. A te pudełka pamiętam :)
OdpowiedzUsuńO tak, zwłaszcza gdy szperamy w tych najdawniejszych pamiątkach...
UsuńCzasami jeden przedmiot wywołuje wiele wspomnień... Szkoda, że wizyta nie doszła do skutku, i to z takiego powodu.
OdpowiedzUsuńA takie pudełko kiedyś miałam, chyba dostałam te czekoladki na komunię. :D
Bardzo szkoda, ale reszta rodziny nie szukała kontaktu i tak jakoś zleciało...
UsuńA ja jestem na takim etapie że co "pudełko " to wspomnienie.
OdpowiedzUsuńDobrze ze nie palisz papierosów.
Stokrotka
Jakoś mnie nie ciągnęło, wszyscy wokół palili, więc biernie i tak byłam narażona...
UsuńOj bardzo przykra historia! Dziwi mnie jedynie opinia lekarza, że przygotowania do tego spotkania przyspieszyły rozwój choroby. Przecież po takich słowach Twoja mama mogła mieć wyrzuty sumienia!
OdpowiedzUsuńTak to bywa, że nawet pozytywny stres wywołuje fatalne skutki.
UsuńNa szczęście nie miała wyrzutów, o ile wiem...
Dla mnie ta historia niesie ze sobą ostrzeżenie - na temat palenia papierosów oczywiście. Szkoda, że mama nie poleciała do Australii. Może ktoś z Twojej rodziny się tam kiedyś uda i odczaruje to pudełko czekoladek? Stało by się ono wtedy symbolem i początkiem wielkiej przygody?
OdpowiedzUsuńMało prawdopodobne, kontakt się urwał, a nie wiem nawet, czy byłoby nas stać na taką podróż.
UsuńŻycie bez marzeń jest nieciekawe. Ciekawi ludzie mają ciekawe życie, bo nie boją się marzyć i dążyć do spełnienia tych marzeń.
UsuńZ wiekiem i doświadczeniem marzenia staja się bardziej realistyczne, niestety...
UsuńTaką podróż mógłby odbyć ktoś z rodziny. Może syn, albo wnuki? Świat się zmienia, możliwości również.
UsuńPrzypomniałaś mi klasyka z Foresta Gumpa: "Życie jest jak pudełko czekoladek, nigdy nie wiesz, na co trafisz...".
Oczywiście, ale żal mi, że moje możliwości są coraz mniejsze...
UsuńJeśli tak będziesz myśleć, to tak będzie.
UsuńTo nie czarnowidztwo, jedynie realizm...
UsuńAle niesamowita historia. Chociaż szkoda, że się nie spotkali w Australii. To byłaby przygoda życia w sumie też dla Twoich rodziców.
OdpowiedzUsuńOczywiście, tym bardziej, że wszystko było załatwione...
UsuńUwielbiam takie pudełka, nie tylko dlatego, że są trwałe. Na moim stole, który teraz służy mi za biurko mam brązowo-beżowe po SAROTTI ć nie pamiętam, kto mi takie czekoladki ofiarował. Bardzo bliska przyjaciółka mojej mamy wyemigrowała do Australii. Obiecywała, że mamę zaprosi, ale po śmierci rodzicielki kontakt z panią Jolą się urwał, więc raczej nikt z moich bliskich na antypody nie trafi. Twoja opowieść jest jednocześnie i piękna i straszna, ale dowodzi, że "człowiek planuje, a Pan Bóg kreśli". Uściski.
OdpowiedzUsuńTo prawda, nasze plany i zamysły mogą nigdy się nie ziścić, ale pomarzyć można:-)
UsuńNiezbyt słodkie wspomnienia. Taki trochę dowód, że lepiej żyć chwilą obecną i bardzo daleko nie planować... Ale jak żyć bez marzeń?... A pudełko trwałe, mam takie same dwa, trzymam w nich różne drobiazgi. Serdeczności 💗
OdpowiedzUsuńOtóż to, jak żyć bez marzeń? Może dobrze mieć niezbyt wygórowane, by losu nie kusić?
UsuńEch te nałogi, popalałam przez 20 lat, kilka papierosów dziennie, trochę więcej na imprezach na których był alkohol, jakoś drink wzmagał głód nikotynowy ;) Ostatniego papierosa wypaliłam w dniu otrzymania wyniku histopatologicznego z orzeczeniem nowotworu.
OdpowiedzUsuńJednak nie każdego takie orzeczenie odstrasza, w szpitalu onkologicznym jest całkiem sporo palących osób. Razem ze mną na sali leżała kobieta, po trzydziestce, matka czwórki dzieci, która codziennie wypalała kilka papierosów, palacze palili na podwórku.
Moja mama przestała palić tez po "wyroku", ale w szpitalu pulmonologicznym pacjenci palili w parku lub na strychu. Gdy zapytałam lekarza, czemu na to pozwalają odpowiedział, że tym pacjentom już nic nie zaszkodzi...
UsuńTakie małe pudełeczko, ale za to z piękną historią rodzinną.
OdpowiedzUsuńTak, kto by pomyślał!
UsuńA wiesz, że miałam takie pudełko z Szopenem? Dokładnie takie samo.
OdpowiedzUsuńMoje wspomnienia z nim związane są mniej dramatyczne. Trzymałam w nim kredki i kolorowe kartki z notesików.
U mnie nikt chyba nie umarł od papierosów, ale za to każdy palił oprócz mojej mamy. Ani ona ani ja nigdy nie wzięłyśmy papierosa do ust.
A u mnie to tylko ja nie paliłam, później także mąż i syn też niepalący...
UsuńW jednym z krajow skandynawskich chyba w Szwecji ma byc wprowadzony za kilka lat calkowity zakaz sprzedazy papierosow...
OdpowiedzUsuńZakazy całkowite rzadko się sprawdzają, nikt nie lubi prohibicji...
UsuńCiekawe są wspomnienia, ale to, jak sądzę, do sympatycznych nie należy.
OdpowiedzUsuńJa pamiętam wielkie rozczarowanie, dla mamy to była dodatkowo żałoba :-(
UsuńA czekoladki? Nadają się jeszcze do spożycia?
OdpowiedzUsuńNo coś Ty!
UsuńDawno temu zjedzone, teraz to byłyby wykopaliska raczej:-)
A kto zjadł?
UsuńNie pamiętam, ja za czekoladkami nie przepadam...
UsuńJa też nie i w ogóle nie lubię czekolady ani kakao. ale brakowało mi tej informacji w historii :-)
UsuńAle historia!
OdpowiedzUsuńA pudełko z Szopenem znam, dla siebie raczej nie kupowałam, ale jako prezent na wyjazd za granicę pewnie tak, choć już nie pamiętam dokładnie.
Z pewnością każdy ma takie "pudełko wspomnień". Ja też znalazłam, kiedy likwidowałam mieszkanie w Polsce. Pakowanie przerwane zostało na dość długą chwilę wspomnień i zadumy...
Podobnie jest z likwidowaniem rzeczy po zmarłych bliskich, co przedmiot, to wspomnienia...
UsuńUwielbiam takie rodzinne historie, bo nawet jeśli są smutne, jak Twoja, to są prawdziwe, są częścią nas.
OdpowiedzUsuńPamiętam te wedlowskie czekoladki, Pewexy. A Australia to moje marzenie - żeby tam polecieć.
Życzę ci spełnienia tego i innych marzeń!
UsuńNajgorszą wiadomość jaką człowiek może odebrać to, że ktoś nie żyje...
OdpowiedzUsuńOd wszelkich używek typu papierosy, alkohol lub coś mocniejszego to lepiej trzymać się z daleka. Oczywiście alkohol jest dla ludzi i jak człowiek napije się raz na ludzki rok to nic się nie stanie, ale zdecydowanie warto jak najdalej trzymać się od wszelkich używek, które po pierwsze niszczą organizm człowieka i mogą zrujnować człowiekowi życie...
Pozdrawiam.
To prawda, tym bardziej, że niektórzy mają w genach skłonności do uzależnienia.
UsuńCiekawa historia wiążąca się z niepozornym pudełkiem czekoladek. U nas do Ameryki wyjechał znajomy mamy ze wsi. Też za czasów PRL-u. Już nie wrócił (wiza mu się skończyła, a miał tam już rodzinę i pracę), ale do dzisiaj wspomaga rodzinę finansowo. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMy tez co jakiś czas dostawaliśmy dewizy, a w zasadzie bony do Pewexu...
UsuńTeż miałem takie pudełko, służyło mi do maskowania telefonu komórkowego klkanaście lat temu, gdy telefonia pracowała na niższych częstotliwościach. Pudełko zarekwirowała mi rodzina dla seniorki naszego rodu, która chowała tam telefon na noc i podczas podróży.
OdpowiedzUsuńkolejne ciekawe zastosowanie dla metalowego pudełka:-)
UsuńPiekna historia chociaz o smutnym zakonczeniu. Coz, zycie......
OdpowiedzUsuńMam identyczne pudelko a trzymam w nim przepisy kulinarne zebrane od ludzi, nie z ksiazek czy magazynow - takie powtykane mi przez znajome u ktorych bylam czyms poczestowana i pochwalilam wiec dawaly mi przepisy. Wszystkie wygladaja bardzo smacznie a nigdy, ani razu, zadnego nie wyprobowalam. Niestety nie lubie gotowac czy piec.
Wiesz co? Niejednokrotnie mialam zamiar pokazac to moje pudelko z przepisami, niektore wyszczegolnic bo daja przepis na fajna potrawe - ale widze ze mnie ubieglas :)
Nic straconego, bo jak się okazuje takie pudełko ma kilka osób, a każdy trzyma w nim co innego, pokaż więc swoje skarby:-)
UsuńHistorie rodzinne są niepowtarzalne. Samo życie układa niesamowite scenariusze. Żaden pisarz by ich nie wymyślił. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo fakt, dlatego często scenariusze oparte są na prawdziwych historiach...
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńDobrze mieć takie nośniki wspomnień, nawet jeśli te wspomnienia nie zawsze są radosne... A opowieść tym bardziej cenna, że uświadamia, jak często przypadek weryfikuje plany.
Pozdrawiam:)
To prawda, niemal przypowieść z morałem ;-)
UsuńNiezła ta rodzinna historia a czekoladki pamiętam, były kiedyś uznawane za luksusowe. Co w niej teraz trzymasz? Przybory krawieckie?😀
OdpowiedzUsuńNie, drobiazgi syna , które zostawił w domu...
UsuńIle wspomnień dzięki takiemu pudełeczku :D
OdpowiedzUsuńTo prawda, bierzesz do ręki i lawina rusza...
UsuńAsiu Twoja historia jest wzruszająca i pokazuje, jak małe przedmioty, takie jak to pudełko czekoladek, mogą przechowywać ogromne emocje i wspomnienia. To niesamowite, jak życie potrafi zaskakiwać nas swoimi zwrotami akcji. Choć wyjazd do Australii nie doszedł do skutku, to ten pudełko pełne czekoladek pozostaje symbolem niezrealizowanych planów i utraconych chwil. Dzięki za podzielenie się tą historią, która przypomina nam, jak cenne są wspomnienia i więzi rodzinne. Wzruszyłam się...
OdpowiedzUsuńO tak, my planujemy, a życie często ma dla nas inny scenariusz!
UsuńKażdy przedmiot może wyzwolić wspomnienia...