Wszyscy znamy opowieści o imprezach integracyjnych w różnych firmach. Legendą obrosły te wyjazdy w połączeniu z popijawami, spaniem z kim popadanie i innymi żenującymi scenami.
A można inaczej. Tym razem firma postawiła na pomoc zwierzakom. Pracownicy dostali wolne od biurek i komputerów, firma zakupiła sprzęt do schroniska wedle potrzeb, pracownicy zorganizowali karmę dla zwierząt i odzież roboczą.
Każde schronisko boryka się z problemami lokalowymi i brakiem etatów, niekiedy psy wyprowadzane są raz na dwa tygodnie, a i to dzięki wolontariuszom. Słyszymy lub czytamy o akcjach zbiórki karmy i koców dla schronisk przez szkoły i harcerzy.
Młodzi pracownicy umysłowi, dla których praca za biurkiem i brak ruchu są często przyczyną chorób kręgosłupa, mogli choć raz spędzić dzień na udzielaniu wsparcia porzuconym zwierzakom: kotom, psom, królikom, szczurkom, ptakom. A wielu zadeklarowało stałą pomoc, może i adopcja się zdarzy?
Integracja miała miejsce przy pracy ze zwierzakami, przy sprzątaniu klatek i boksów, a później wspólna pizza i powrót do domu. Miło i pożytecznie spędzony dzień.
Czy mieści się Wam w głowie, że króliki znajduje się w klatkach porzucone na śmietniku? Dziecko chciało króliczka, zwierzę urosło, zaczęło zawadzać... ale na śmietnik? razem z klatką?
Dobre praktyki dotyczą nie tylko pomocy w schroniskach dla zwierząt. Słyszałam o firmach, które zaopatrują szpitalne oddziały dziecięce w książki i zabawki, opiekują się uchodźcami z Ukrainy, osoby prywatne opiekują się niemowlakami w izbach małego dziecka , małe firmy szwalnicze szyją specjalne poduszki dla szpitali onkologicznych, indywidulanie dziergacze wykonują skarpety i czapki dla potrzebujących.
Budujące jest zorganizowane pomaganie starszym samotnym osobom przez młodych ludzi, i to nie tylko pomoc w zakupach, ale po prostu we wspólnym spędzaniu czasu w domu podopiecznych czy na spacerach.
Czy znane są Wam inne dobre praktyki zbiorowego pomagania lub indywidualne?
choćby "Szlachetna Paczka"... bez wnikania w detale organizacyjne typowania beneficjentów to wygląda tak, że wolontariusze robią wstępny wywiad, co taka osoba by chciała, po czym donator: jakaś firma po jakimś czasie funduje mu to, a oprócz tego mnóstwo innych rzeczy... np. samodzielna matka dostaje upragnioną szafę, a dodatkowo kilka pudeł innych rzeczy: artykuły spożywcze, higieniczne, etc, zapas na pół roku, a czasem i na dłużej...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
A tak, to szeroko zakrojona akcja, całe firmy, grupy zbierają się na te paczki. Ale można tez kameralnie, kiedyś zbierałam w pracy zabawki dla wnuków sąsiadki, bo ich matka przepijała wszystko.
Usuńano pewnie, bardziej skuteczne bywają małe, nierejestrowane państwowo inicjatywy pomocowe, bez formalnej organizacji, bo gdy się zaczyna robić z tego jakaś instytucja, to od razu powstaje zagrożenie jakimś syfem, w którym istnienie organizacji staje się ważniejsze (paradoksalnie) od celu jest istnienia...
UsuńBywa tez, że na zapas podejrzewa się kogoś o najgorsze intencje, choćby z zazdrości.
Usuńjakby nie było, takie na ten przykład WOŚP prosperuje nieźle, ogólnie pozytywnie, ale to wcale nie znaczy, że to jest łatwe...
Usuńp.s. przykład na minus: Tigers Temple w Tajlandii...
UsuńSprawdziłam Tigers Temple, bo nie znałam i faktycznie niefajnie o nich mówią...
UsuńJestem zdecydowanie przeciwna wszelkim formom "zajęć integracyjnych". Do pracy chodzi się po to, żeby zarabiać pieniądze, a nie fraternizować się jak w jakiejś sekcie. Jak ludzie będą chcieli, to spotkają się po pracy. Niektóre korporacje wprost wydzierają małżonków z rodzin. Imprez korpo jest sporo w roku, ale tylko na jedną można przyjść z partnerem. Jeśli tendencja się zmienia, to dobrze, choć to nie powinno być obowiązkowe.
OdpowiedzUsuńZgoda, tez uważam, że zbiorowe kolegowanie nie sprawdza się na dłuższą metę. Z drugiej strony, wspólne akcje pozwalają nowym pracownikom zaaklimatyzować się w nowym gronie i lepszy wolontariat, niż popijawy. Obowiązku nie ma, bo zdarzają się alergie, fobie itp.
UsuńNasza firma współpracuje ze schroniskiem, robimy regularnie zbiórki dla nich. Pieniężne i rzeczowe.
OdpowiedzUsuńKróliki są problematyczne, oczywiście jak wszystkie zwierzęta u mniej inteligentnych ludzi, ale wyobraź sobie, że u nas w sklepie dosyć często pojawia się rodzic z pretensjami, że królik urósł. Tłumaczę więc, że królik miniaturka nie oznacza, że on zawsze będzie mieścił się na ręku. Królik domowy jest ogromny - to każdy chyba wie. Miniaturka polega na tym, że nie dorasta nawet do połowy masy ciała królika domowego. Ludzie tego nie rozumieją.
Niektórzy po prostu traktują zwierzaki, jak zabawki, przykre to i chyba niezmienne...
UsuńNasza 'miniaturka' okazała się nie być w ogóle miniaturowa, w sensie, że nie była wcale miniaturką, ale i tak nie przyszło by mi do głowy lecieć z pretensjami do kogokolwiek. No dobra, koleżanka mojej córki dostała kiedyś "miniaturkę" która okazała się być flamandzkim olbrzymem i to już na prawdę może być problematyczne nawet przy najlepszych chęciach, ale dali rady. Ja nie wiem, co bym zrobiła wtedy, ale królik to królik, to się kocha całym sercem nawet jak już 50 słuchawkom kabel przegryza i 10 komplet pościeli dziurawim a nawet jak sika czasem na poduszkę i gryzie po nogach. Z ludźmi największy jest taki problem, że w ogóle nie poczytają ani nie popytają się, jak wygląda opieka nad zwierzakiem, czego potrzebuje takie stworzonko i ile kosztuje jego utrzymanie i leczenie. A ze sklepami jest taki problem, że nie egzaminują z takiej wiedzy przy zakupie i że w ogóle sprzedają zwierzeta w sklepach, bo to powinno być raz na zawsze zakazane.
UsuńMasz rację, najpierw kupują, a potem doczytują, jeśli w ogóle i dziwą się, że zwierzę sprawia problemy.
UsuńMoje dzieci mają takie imprezy u siebie w pracy. Chodzą na nie. Ostatnio u córki hasłem takiego spotkania były lata 70 - 80. Ponoć dobrze się bawiła. Mnie ominęło coś takiego, jakoś się tam nie pchałam, wystarczało mi, że obcowałam z innymi na co dzień. Gdy słyszę jak ludzie krzywdzą zwierzęta, miałabym ochotę odpłacić takim tym samym. Zamknąć takiego w klatce i wyrzucić na śmietnik. A charytatywnie udzielam się w swoim środowisku i najczęściej zajmuję się pomocą dla dzieci. Tak wybrałam. Wcześniej sprawdzam, komu rzeczywiście należy się pomoc.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie Jotko...
O tak, ja też wolę wiedzieć komu i w czym pomagam i lubię mieć wybór:-)
UsuńDziaóalność charytatywna - ja udzielam się w lokalnym oddziałe Stowarzyszenia św Wincentego a Paulo - odwiedzamy potrzebujących, oceniamy ich potrzeby i pomagamy - vouchery do Supersamu (wykluczające zakup papierosów i alkoholu), vouchery do naszych sklepów - głównie odzież, płacimy zaległe rachunki starając się przedtem wykorzystać wszystkie możliwe zniżki, jednocześnie nalegamy na uruchomienie mechanizmów aby nigdy nie płacić kary za spóźnienie z zapłatą.
OdpowiedzUsuńPodziwiam różnorodność akcji charytatywnych w Polsce, u nas też jest tego sporo, ale są formalne bariery - na przykład wymóg weryfikacji przez policję przed osobistym kontaktem z dziećmi.
Warto sprawdzać osoby pomagające i potrzebujące, bo wielu jest oszustów i problematycznych sytuacji, ostrożności nigdy dość!
UsuńOpisałeś bardzo dobrze zorganizowaną pomoc, podoba mi się takie podejście.
Wszystko zawsze powinno być kontrolowane. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSzerokie akcje i organizacje na pewno.
UsuńU nas jest już tradycja świąteczna że wokół choinki na rynku ludzie układają paczki z opisem dla potrzebujących ,np.dla dziewczynki lat 2, buty męskie rozm.41 a do tego jakieś drobnostki.Kiedy jeszcze pracowałam była choinka marzeń ,były to listy z domu dziecka albo ktoś sam pakował paczkę albo robiliśmy paczkę w kilka osób, zakład też zbierał zabawki dla kolejnego domu dziecka.Aktualnie nasz proboszcz też organizuje paczki świąteczne dla rodzin z Ukrainy i też są osoby które same robią taką paczkę bądź kilka osób. Moja synowa też angażuje się w zbiórki na leczenie dzieci i licytacje fantów ale sprawdza daną osobę.Jedna z rodziny to znów Szlachetna paczka, dobrze że mlodzi działają.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, ze nawet prężniej od nas, co chwila czytam o inicjatywach pomocowych młodych ludzi i to jest piękne.
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńO imprezach korpo się nie wypowiem, bo na takich nie bywam:)
Pomoc potrzebującym zamiast bib brzmi dobrze.
Jeśli chodzi o "działania na rzecz", to wolę robić niż o tym mówić:)
Pozdrawiam:)
I bardzo Ci się to chwali:-)
UsuńBardzo duzo ludzi choruje.Jednego dnia czlowiek jest zdrowy,a drugiego moze wyladowac na Oiom ie.Ludzie przez cale zycie pracuja,placa skladki a w momencie zagrozenia zycia pozostaja pozostaja i Sami sobie.Osrodkow wybudzania ludzi ze spiaczki jest kilka i dostaje sie tam niewielu.Koszt miesieczny w osrodku wybudzen z rehabilitacja to 300.000 zl.Zeby dojsc do minimalnej sprawnosci potrzeba co najmniej rok.W takim przypadku pozostaje zalozyc zbiorke na leczenie,bo niestety Polska jest krajem dla ludzi zdrowych i bogatych.Ten kraj nie leczy ludzi w pelnej formie ...
OdpowiedzUsuńTo prawda, a czasami nawet nie wiadomo, gdzie szukać pomocy!
UsuńWspaniałe pomysły, by podziałać "na rzecz mniejszych, chorych, starszych" jestem na takkkk!!!!
OdpowiedzUsuńA co "potrafi" człowiek wobec innych, powstrzymam się, bo szkoda moich nerwów...
Twoje działania to także piękna sprawa, ile osób potrafisz zarazić aktywnością i radością życia!
UsuńDziękuję :* Uważam, że człowiek żyje po to, aby czynić dobro...
UsuńWczoraj dołożyłam karmę dla piesków i kotów w zbiorowej zbiórce na schronisko. Kropla w morzu, ale tak od każdego kropelka i efekt staje się widoczny..
OdpowiedzUsuńNo jasne, kropla drąży wszak kamień:-)
UsuńPodoba mi się wspólne spędzanie czasu młodych osób ze starszymi. Myślę, że jest to pożyteczne dla obu stron.
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę, zwłaszcza gdy młody nie ma dziadków, a senior rozrusza się przy młodych:-)
UsuńJest to napewno świetny pomysł, zwłaszcza, że państwo jakoś na tych odcinkach słabo funkcjonuje…bo i jaki ma w tym interes skoro zwierzeta nie głosują.
OdpowiedzUsuńMarek z E
No tak, zwierzęta, te bezpańskie to tylko problem, nawet przeciw hodowaniu na futra władza nie miała odwagi zagłosować.
UsuńJeszcze kilka lat temu byłem jednym z "Latarników Społecznych" próbujących zintegrować lokalne społeczności:
OdpowiedzUsuńhttp://centrumwiedzy.org/projekt-pilotazowy-ii/dzialania/dzialanie-1-modelowe-przeprowadzki-orientacja-na-mieszkanca/
Niestety od 2016 r. państwo zamiast pomagać zabiło tę myśl społeczną, wymówiono nam lokal, narzucono podatki, i ogólnie zniechęcono do tego typu działalności. Jako działkowiec uważam, że dobrym sposobem na przygarnięcie bezdomnych zwierząt byłoby współdziałanie na tym obszarze. To już się sprawdza, bo na działkach mamy kilka kotów, dwa psy i całkiem sporo oswojonych wiewiórek i jeży.
Podobnie jest na osiedlach, gdzie kotami opiekują się starsze panie, ale nie wszyscy to popierają.
UsuńWiele inicjatyw społecznych zabiły przepisy i fiskus...
Ciekawy pomysł. I integracja, i pożyteczny. Z drugiej strony niektóre firmy mogą wprowadzać taki sztuczny przymus dobroczynności - niby nikt nie zmusza, ale rezygnacja jest źle widziana - a to już mi tak średnio pasuje. Ale też często samemu trudno się w coś zaangażować, a takie akcje to okazja.
OdpowiedzUsuńSzczurami to bym się mogła zająć, mogłoby się też skończyć tak, że któreś poszłyby ze mną do domu. :D
O nie, szczury to nie dla mnie, jakoś do nich akurat nie mogę się przekonać, to już prędzej myszki.
UsuńWiem, że tutejsza szkoła organizuje akcje "Pełna miska dla schroniska", Świąteczna paczka i zbierają nakrętki na leczenie chorych dzieci. Na fejsie czytam o różnych akcjach, ale podchodzę do nich z rezerwą. Sama pomagam doraźnie jak trzeba.
OdpowiedzUsuńAkcje są potrzebne, ale uważam, że powinny wspomagać państwo a nie odwrotnie, jak jest teraz.
Moja była szkoła tez zbierała karmę dla zwierząt, wyprawki szkolne, dary dla Ukraińców, a corocznie na kiermaszu zbierane są fundusze dla podopiecznego ucznia w Afryce.
UsuńNa państwo nie można niestety liczyć, nawet w kwestii zdrowia.
BBM: Co powiecie o PAH Ochojskiej? Działa już całe lata i - myślę- działa dobrze!
OdpowiedzUsuńJanina Ochojska to już marka i legenda!
UsuńPrzestałam pracować w państwowych firmach w 1976r bo zachciało mi się
OdpowiedzUsuńzostać matką na pełny etat a potem to pracowałam w prywatnej firmie, więc w pracy nie była już potrzebna "fraternizacja" bo trzon firmy stanowili bliscy znajomi. Z tym pomaganiem - mam dość mieszane uczucia - nim się zacznie w jakikolwiek sposób pomagać wpierw trzeba jednak przeprowadzić dobre rozeznanie w jaki sposób i komu pomagać, co nie zawsze jest proste.
Zgadzam się, dlatego najlepiej to wychodzi w gronie sąsiadów, znajomych lub w innych grupach, gdzie ludzie się znają i o machlojki trudno, choć zdarzają się podobno.
UsuńNo piękna sprawa. ;) Tylko chwalić taką postawę. Najbardziej to się chyba pomaga w czasie świąt Bożego Narodzenia. No ja pracuję w pomocy społecznej, ale to pomoc podporządkowana systemowi. Ale ogólnie ludzie mało kiedy chcą wolontariatu, bo zwyczajnie pieniędzy potrzebują, takie jest moje zdanie. Szkoły robią zbiórki, firmy lokalnie pomagają dając po prostu darowizny zazwyczaj. U mnie w okolicy ostatnio pracownicy PKS-u i mieszkańcy wsi robili inprezę na rzecz ich kolegi po udarze.
OdpowiedzUsuńZbiórek dla chorych i poszkodowanych jest jakby coraz więcej, bo leczenie coraz droższe, a system ochrony zdrowia coraz uboższy...
UsuńOglądałam zdjęcia z imprezy, na którą szefowie zaprosili panie o ciemnym kolorze skóry, a potem wyciągali wnioski w stosunku do najbardziej podochoconych pracowników.Tak też bywa, gdy na tych imprach poznaje się ludzi.
OdpowiedzUsuńDiabelski pomysł...
UsuńBardzo piękna idea i świetny pomysł z tą pomocą w schronisku! I o wiele lepszy, niż pójście na piwo czy wyjazd integracyjny...
OdpowiedzUsuńAle do tego trzeba dorosnąć i mieć bardzo mądre szefostwo.
O porzucaniu zwierząt to ja w ogóle nie mogę myśleć, bo wpadam w czarną dziurę.
Mam wielki szacunek i podziw dla ludzi, którzy pomagają zwierzakom i ludziom w potrzebie. Ja pomagam raczej okazjonalnie i indywidualnie i rzadko o tym opowiadam. Kto ma wiedzieć, to wie.
I czasem mam wrażenie, że dostaję za to różne fajne dary od losu :)))
Uściski moja Kochana!
No tak, prawdziwa pomoc płynie z serca i nie wymaga nagłośnienia.
UsuńTez popieram wydawanie firmowej kasy na szczytne cele, a nie na byle jakie imprezy.
Dobrych dni:-)
To wyrzucenie na śmietnik klatki razem z królikami...Coś strasznego. Ale tym niemniej nie dziwi mnie wcale. Okrucieństwo i bezmyślnośc ludzka nie ma granic.
OdpowiedzUsuńOj tak, ile się słyszy o krzywdzonych zwierzętach, nie mówiąc o małych dzieciach czy staruszkach.
UsuńCudowny pomysł na integrację i pomoc :)
OdpowiedzUsuńWarto pisać o takich przykładach:-)
UsuńJa jestem w stanie uwierzyć w tego królika na śmietniku bo ludzie to paskudy chociaż w głowie mi się nie mieści, że można zrobić coś takiego i sobie dalej spokojnie żyć. Moja koleżanka poszła kiedyś wyrzucić śmieci i znalazła w kontenerze siedem szczeniaczków urodzonych tego dnia. Miała już psa ale i tak zabrała te maluchy i odkarmiła aż podrosły co nie było łatwe bo trzeba je było karmić butelką. Pomagałam jej w opiece a że akurat nie miałam psa to sobie przygarnęłam jednego. Ona też sobie jednego zostawiła, jeden nie przeżył a resztę poprzygarniali znajomi.
OdpowiedzUsuńTo piękny gest, ale ktoś kto wyrzucił te szczeniaki, to nie wiem co miał w głowie, okropne!
UsuńNa wszystkie formy pomocy musielibyśmy rozdać wszystko, każdy pomaga, na ile może:-)
OdpowiedzUsuńSzczerze to popieram takie inicjatywy :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Na pewno wiele z tego korzyści dla obu stron:-)
UsuńTo niewątpliwie inspirujący sposób na integrację pracowników firmy. Zamiast tradycyjnych imprez związanych z popijawami, firma zorganizowała dzień poświęcony pomocy zwierzętom i wsparciu schroniska. Ta inicjatywa jest nie tylko budująca, ale również przynosi realne korzyści schroniskom i potrzebującym zwierzętom :)
OdpowiedzUsuńTez tak uważam, a jeśli ktoś zyska nowe wrażenia lub przygarnie zwierzę, to podwójna korzyść:-)
Usuń