Strony

wtorek, 30 kwietnia 2024

Obserwacje ze znakiem zapytania...

Dziś kilka codziennych obserwacji z życia, z dedykacją dla OKA - autora bloga LUSTRO

 Niedziela niehandlowa - pod moim balkonem mały sklepik, zawsze czynny, bo właścicielka  pracuje w każdą niedzielę. Spoglądam przez okno. Do sklepu wchodzi zakonnica: czyżby w niedzielny poranek zabrakło wina mszalnego?

Wracam do domu, na schodach do mojego bloku siedzą dwie dziewczyny, zbyt młode na mocny makijaż i długie paznokcie. Jedzą hot dogi z Żabki, popijają napoje z puszki. Rano zastałam na schodach papierki po hot dogach i puste puszki. Czyżby metr do kosza na śmieci to było za daleko? A może tak znaczą teren?

Młoda mama spaceruje z maluchem, chłopiec w kasku na hulajnodze, mama prowadzi psa. W pewnym momencie kobieta irytuje się, bo pies ciągnie w jedną stronę, synek w drugą. Kobieta krzyczy, maluch płacze, szarpany za rękę. Czy to już ten moment, gdy powinnam interweniować? Bo teraz każdy ma obowiązek...

Na bulwarze ciągnącym się wokół jeziora ciekawy przegląd garderoby przechodniów. Od ciepłych kurtek i kozaków, po sandały i roznegliżowane ciała. Dzień ciepły i słoneczny, ale może niektórzy ubierają się wedle kalendarza, a nie termometru?

Na przystanku autobusowym zatrzymują się dwa pojazdy. Wysypuje się z nich młodzież szkolna, czarny tłum, wiele osób w kapturach. Czyżby wszyscy ci uczniowie nosili żałobę po byłym ministrze edukacji?

Pani prowadzi na smyczy trzy małe pieski, słodkie są, chyba to suczka i jej dzieci. Ciekawe czy właścicielka sprząta kupy z trawnika po swoich pupilach?

Przed sklepem z wielkimi koszami na zakupy zatrzymuje nas pan pod wpływem, prosząc o grosz na pilne potrzeby. Czyżby nie zauważył, ile pustych puszek wokół? Wystarczy zebrać, sprzedać i parę groszy wpadnie...

Sezon na grilla rozpoczęty już w kwietniu, jak Polska długa i szeroka wszędzie snują się dymy znad grillowych palenisk. Wolicie grillowaną kiełbaskę czy mięsiwo dobrze zamarynowane?

(Wielka grillownia w naszym parku miejskim)

sobota, 27 kwietnia 2024

Nie tylko o zdrowiu...


Szlachetne zdrowie...wszyscy znamy ciąg dalszy.
Gdy cokolwiek zaczyna szwankować szukamy ratunku, ale gdzie go znaleźć, gdy u nas kolejka do neurologa rok, do gastrologa dwa lata, do okulisty podobnie, oczywiście w ramach ubezpieczenia.
Prywatnie - kiedy sobie życzymy, choć bywa, że też trzeba poczekać.
Za wizytą prywatną idą tez prywatne badania, logiczne...

Będąc prywatnie u jednego okulisty, mąż zdecydował się skonsultować z innym lekarzem w renomowanej klinice, bo pani doktor w małym mieście, jakoś mało zainteresowana pacjentem była, ale 2 stówki skasowała. Zawitaliśmy więc do dużego miasta, w poniedziałek telefon, we wtorek wizyta.
Parking darmowy, opieka nad pacjentem komfortowa, badania z wydrukami wyników i w kolorze, dwa różne gabinety, rozmaite maszyny, folder i suplementy na oczy do ręki pacjenta.


Jako ciekawostkę zamieszczam prosty test wzrokowy, by sprawdzić czy z naszym okiem nie dzieje się coś złego. Duży kwadrat to wzór, dwa małe poniżej to obrazy widziane przez pacjentów: zdrowego i z wadą plamki żółtej.
Test należy wykonać dla każdego oka osobno, zasłaniając drugie.
Wszystkie linie muszą być proste, wszystkie kwadraciki w tym samym rozmiarze, plamka na środku wyraźna.
Kto używa okularów, robi test w okularach rzecz jasna.
Nigdy nie wiemy, kiedy nasz wzrok pogorszy się nieodwracalnie...



Ponieważ mąż miał zakrapiane oczy i nie mógł prowadzić auta , trzeba było jakoś zagospodarować czas, aż krople przestaną działać.
Znaleźliśmy w pobliżu kliniki Dworek Staropolski, gdzie można wypić kawę i posilić się. Dworek nieco przykurzony, ale kuchnia pyszna, a wokół obiektu duży ogród i mini skansen...


Moja przygoda ze zdrowiem to kolejne badanie mammograficzne, które wykonuje co dwa lata, dzięki zaproszeniu na badanie. Rejestracja online, można wybrać termin i godzinę, mammobus przyjeżdża w pobliże mojego osiedla, krótki spacer, jeszcze krótsze badanie.
W tym roku nowość, bo badania przeprowadzał pan Rafał, delikatny i cierpliwy, czego nie mogę powiedzieć o jego poprzedniczkach. Niczym choreograf  wydawał polecenia przy aparacie, które to skojarzenie wypowiedziałam na głos. pan na to - jeszcze prześwietlenie boczne i kryształowa kula jest nasza!


Trzeci epizod pośrednio związany ze zdrowiem, ale jednak. Jestem dumna z syna, bo wraz z kolegami z pracy wziął udział w akcji zadrzewiania terenów między osiedlem mieszkaniowym a ruchliwą trasą szybkiego ruchu. Zasadzono około 2,5 tysiąca drzewek, które rosną szybko i jeśli się wszystkie przyjmą, to wkrótce wyprodukują mnóstwo tlenu!

środa, 24 kwietnia 2024

Gdy za oknem buro...

Ten post jest jakby nawiązaniem do poprzedniego, bo nie tylko czas dziwnie zimnej wiosny daje się we znaki, ale często samotność puka do niektórych drzwi. Z moich obserwacji i Waszych komentarzy wynika, że chyba lepiej z samotnością radzą sobie kobiety, może dlatego, że codzienna aktywność mają we krwi, a mężczyźni, jeśli nie pielęgnowali pasji w trakcie aktywności zawodowej, to i na emeryturze z tym ciężko, a po śmierci żony, to już w ogóle.

 Ale głównie o radzeniu sobie z zimną wiosną miało być. Wiem, że gdy się pracuje zawodowo i to sporo, to nawet człek nie zauważy ile stopni na zewnątrz, ale czeka za to na weekend, więc gdy i ten spłata pogodowego figla, to już nie halo! książki fajne są, w każdym momencie, ale ile można czytać?

A poza tym tkwić w jednej pozycji przez kilka godzin, to niezdrowo dla kręgosłupa. Znam z autopsji!


Dlatego aktywność czytelniczą przeplatam ze spacerami i obserwowaniem choćby rodzin gęsich nad osiedlowym stawem. Kilka rundek , a ile obserwacji!



Trochę ruchu zapewnia pielęgnacja i przesadzanie domowych roślinek, jak widać mają się dobrze (odpukać, by nie zapeszyć!)


Czasami trzeba tez wejść do kuchni, najbardziej lubię coś szybkiego, prostego i bez rujnowania domowego budżetu...rarytasy zostawiamy na lepsze okazje.


Są i druty, jeden sweter na ukończeniu, na kolejny zbieram włóczki, bo ile można mieć resztek w koszu? Poza tym dzierganie można łączyć z oglądaniem filmów, więc dwa w jednym!


A gdy znudzą się te wszystkie zajęcia i proste rzeczy, to wybywamy w dalsze plenery ( nie szkodzi, że zimno) i dopieszczamy po całości. diabeł tkwi w szczegółach czyli jak herbata to w dzbanku ręcznie malowanym, a pizza - marzenie! na pysznym cieście sos śmietanowy, szparagi, szpinak, suszone pomidory i ricotta, niebo w gębie!

A jak wy przeczekujecie zimny kwiecień? Oby majówka nie wypadła pod śniegiem, bo mąż zmienił już opony!

Z ostatniej chwili - zapowiadają piękny czas, już się cieszę!

sobota, 20 kwietnia 2024

Niepewność...

 

Jedno spotkanie, jedna rozmowa mogą zmienić nasz nastrój diametralnie, a spacer nie będzie już zwykłym zażywaniem aktywności, ale ciągiem refleksji i wspomnień o bliskich. 

Spotkałam znajomą moich rodziców, przemiłą panią L. Zawsze chętnie rozmawiamy, znam także jej męża, oboje przybyli w nasze strony aż z Helu.

Moich rodziców już nie ma, ale są mile wspominani, nie tylko przez państwo L Takie rozmowy przywołują zawsze serdeczną pamięć. 

Pan L. zachorował kiedyś na nowotwór, podobnie jak moja mama, ale jakoś z tego wyszedł, spotykałam go na spacerach z psem lub w osiedlowej bibliotece, bo przejściu na emeryturę dużo czytał. Niedawno niemal go nie poznałam, schudł, zmizerniał, wolniej chodził...

Wczoraj słyszę od jego żony, że jest w szpitalu, coś z żołądkiem lub jelitami, diagnozy ciągle nie ma. Pani L. tez w kiepskiej kondycji, miewa straszne bóle pleców, operacji odmówił anestezjolog z uwagi na zły stan serca. 

Pytam, jak radzi sobie z tym wszystkim, z ta niepewnością o zdrowie męża, z własnym bólem, z opieką nad psem? Pomaga syn z rodziną, ale gdy pracują, to wiadomo...

Mówię to, co zwykle się mówi w takiej sytuacji : trzeba być dobrej myśli.

Pani L. na to - tak, wiem kochana, tego się trzymam, jeszcze przyjdzie czas na łzy, jeszcze może mi ich zabraknąć. Powiedziałam mężowi, że nie boję się przyszłości, przeżyliśmy w życiu tyle dobrego, że cokolwiek nas spotka mamy za co być wdzięczni...

Pożegnałyśmy się serdecznie, a ja miałam o czym myśleć przez cały czas spaceru i przypomniały mi się słowa ukochanej babci, po śmierci dziadka - niechby leżał obok w pokoju, byleby był, bo bez niego to już nie to samo, zbyt długo byliśmy razem...

Za wiele tych odejść wokół, epidemia nowotworów zbiera chyba większe żniwo, niż covid czy inne plagi, co widać także po medialnych zbiórkach dla chorych.

Trzymajcie się zdrowo!

środa, 17 kwietnia 2024

Spotkania...

 Znamy się z Gabrysią już chyba 10 lat, poznałyśmy się przez blogi i choć Ona przeniosła aktywność na FB, to nadal mamy częsty kontakt, także telefoniczny. Jako autorka książek dla dzieci bywała w mojej szkole i w filiach biblioteki publicznej na spotkaniach z uczniami i przedszkolakami, gościła w naszym domu, a i my z mężem bywaliśmy w Mysłowicach.

I tym razem odebraliśmy Gabrysię z dworca kolejowego, a przybyła na spotkania z dorosłymi czytelnikami swoich książek i poezji.


Tej wiosny spotkania miały odbyć się poza moją szkołą, wszak jestem już na emeryturze, a i ja miałam okazję w nich uczestniczyć.
Organizacją spotkań autorskich zajęła się bibliotekarka z zaprzyjaźnionej biblioteki - przemiła Beata.
Uczestniczki pierwszego spotkania, to słuchaczki Medyczno-Społecznego Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego oraz ich opiekunki.

Przy okazji zwiedziłam piękny budynek starej szkoły i bibliotekę, zrobiłam zdjęcia ze spotkania dla autorki, uczestniczyłam w ciekawych rozmowach , podziwiałam urodę przyszłych higienistek stomatologicznych, techniczek radiologii i masażystek :-)
Lubię stare budynki z duszą, szerokie schody, zabytkowe kolumny, piękne żyrandole.
Przed kolejnym spotkaniem poszłyśmy na obiad do restauracji o wdzięcznej nazwie "Róże, fiołki i aniołki".
Kolejne spotkanie odbyło się w równie ciekawym budynku , w pięknej Sali Kryształowej, gdzie niekiedy odbywają się koncerty dla kuracjuszy i konferencje.
Uczestników było niewielu, ale spotkanie przemiłe, rozmowy wykroczyły daleko poza tematykę spotkania. Jak to powiedziała Gabrysia - towarzystwo nieliczne, ale śliczne. Gdyby nie kolacja dla kuracjuszy, moglibyśmy rozmawiać godzinami o książkach, ludzkich losach itp.

Jedna z kuracjuszek z Kalisza podzieliła się z anegdotą o swoich wnukach. Dzieci poprosiły babcię, by zaśpiewała kołysankę o POGRĄŻONYCH dzieciach. Babcia zdziwiona zapytała, cóż to za piosenka, okazało się, że to popularna kołysanka, w której są m.in. słowa : wszystkie dzieci, nawet złe, pogrążone są we śnie, a ty jedna tylko nie...

Inna z uczestniczek spotkania przyjechała aż z Holandii, by towarzyszyć mamie z Kutna w wypoczynku, właśnie w inowrocławskim sanatorium. Jako żona rodowitego Holendra kultywuje tradycje polskie w domu i oczywiście razem z córką czytają polskie książki.

Ostatniego dnia aktywności nasz gość pracował w roli refleksologa lub jak kto woli refleksolożki, masując stopy umówionym klientom. Jeśli nie mieliście okazji skorzystać z masażu stóp, to polecam, niezwykle pożyteczny i przyjemny zabieg!

niedziela, 14 kwietnia 2024

Sentymentalnie....

 W trakcie moich wędrówek po mieście natrafiam na miejsca związane z przeszłością, dawno minioną, ale w pamięci żywą. Może to takie znamię upływającego czasu, im mamy go mniej, tym częściej wspominamy...


W tym miejscu stał dom mojej cioci. Wychowały się w nim trzy pokolenia, bywałam tam i ja częstym gościem, bywał tam i mój syn z babcią czyli moja mamą.
Widoczne wysokie drzewa zasadził wujek, najpierw po narodzinach  syna, potem córki.


Dziś niewiele zostało z budynku. Kuzynka wyprowadziła się na bloki, zabierając mamę ze sobą, dom upadał, ogród dziczał. Teren ogrodzono, może jakiś deweloper już planuje tutaj osiedlowe przedsięwzięcie?
Ciocia z kuzynką mieszkałyby pewnie tu nadal, gdyby nie plany budowy obwodnicy miasta, która miała tędy przebiegać. Kuzynka, nie chcąc czekać na przymusowe przesiedlenie, kupiła mieszkanie, a obwodnica poszła ostatecznie inną trasą.


Taką alejką mirabelek szliśmy do domu cioci, często zrywając owoce na kompoty. Teraz jest tylko jeden rządek tych sympatycznych drzewek, bo w tym miejscu powstała szeroka i ruchliwa droga.
W swoim ogrodzie ciocia miała kwiaty, warzywa, dokarmiała koty, zimą ptaki, dom był mały, ale miał wszelkie wygody , zrobione rękami mieszkańców.
Bardzo mi żal tego wszystkiego...


Na drugim niemal końcu miasta także znajome miejsce, także miłe wspomnienia. 
Tutaj, gdzie teraz trawnik i parking stał dom kolegi mojego męża. 
Bywałam tam często, bo rodzice kolegi byli bardzo gościnni, mieli duży ogród z letnią kuchnią, w której gospodyni smażyła pyszne powidła i piekła placki, całe lato właściwie spędzało się w tej kuchni, bo dom był bardzo mały.
Zawsze było gwarno i wesoło.
Niestety, pewnej nocy ziemia wokół domu zapadła się niebezpiecznie ( teren zapadlisk kopalnianych), rodzinę wysiedlono, dom zburzono.
Zawsze gdy tamtędy przechodzę wspominam tych dobrych ludzi i gościnne miejsce...

czwartek, 11 kwietnia 2024

Z drogi...

 

Zrobiło się ciepło, aż miło spacerować, cieszyć się wiosną.

Czy sytuacja taka może mieć wady? jak najbardziej! 

Na ulice ruszyli nie tylko spacerowicze, z piwnic i garaży wydobyto rowery i hulajnogi, to w końcu zdrowo zażywać ruchu na świeżym powietrzu w każdy sposób. Jednak mimo rozbudowy sieci ścieżek rowerowych ciągle trafiam na rowerowych terrorystów, którzy także na chodnikach domagają się pierwszeństwa i uważają, że to ja muszę uważać, czyli mieć oczy z tyłu głowy. Oczywiście niektórzy trąbią zawzięcie, ale przy szybkiej jeździe roweru, pieszy nie zdąży uskoczyć z drogi. Matko kochana, czasami stoję dłuższą chwilę, by przepuścić peleton...a żeby było śmieszniej, niektórzy jeżdżą parami lub trójkami, bo fajnie pogadać w trakcie pedałowania.

Druga sprawa, to przejścia dla pieszych. Kiedyś na drodze z trzema pasmami ruchu, byłabym rozjechana przez furgonetkę, bo dwa auta zatrzymały się, zrobiłam kilka kroków i widzę kątem oka, że auto na trzecim pasie nie zwalnia. Mocno starszy pan przejechał mi prawie po palcach, nawet się nie obejrzał...

Zauważyłam też, że przed pasami nie zatrzymują się trzy typy kierowców - kobiety, taksówkarze i bardzo młodzi ludzie z dyskoteką w aucie. Taksówkarze, to może z pośpiechu, młodych kierowców może głośna muzyka rozprasza, a kobiety? Nie wiem i nie przesadzam. Gdy ktoś przejeżdża nam po palcach na pasach, zakładamy się z mężem, kto za kierownicą? W większości wypadków kieruje wówczas kobieta. Może ktoś potrafi to wyjaśnić?

Trzeci problem ciepłych dni, to otwarte okna. Dlaczego to problem? Bo wtedy słychać domowe awantury, głośną muzykę, a melomanów nie brakuje, wreszcie szczekające i wyjące psy. Teraz nawet musiałam zamknąć okno, bo jeden pies szczeka już od godziny chyba, drugi wyje, dzwony kościelne dzwonią... no zwariować można! brakuje tylko kosiarek, ale i te niebawem dołączą, bo trawa już spora!

W kwestii otwartych okien - uważajcie na sąsiadów palących papierosy, często rzucają pety z okna lub balkonu. Taki rzucony z okna niedopałek był przyczyną pożaru mieszkania, bo papieros wpadł do lokalu kilka pięter niżej i zapaliła się firanka, a pod nieobecność lokatorów pożar rozszalał się na dobre.

A żeby dopełnić narzekania (wybaczcie), wspomnę jeszcze motocyklistów, niektórzy uwielbiają jeździć w kółko po osiedlu, niech żyje  hałas i palenie gum!

Oby Wasze spacery pozwalały na delektowanie się ciszą i pięknem przyrody, bez nieprzyjemnych ekscesów i bezpiecznie:-)

poniedziałek, 8 kwietnia 2024

Kto rano wstaje...

 Kto rano wstaje, ten idzie po bułki :-) Całe życie lubiłam wstawać rano, niemal bladym świtem, za to stosunkowo wcześnie chodziłam spać. Każdy z nas ma inne przyzwyczajenia, często związane z trybem dnia, charakterem pracy, cechami osobniczymi. Każdy potrzebuje innych motywatorów aby wejść na pełne obroty, dla jednych są to ćwiczenia gimnastyczne, spacer z psem lub zimny prysznic, dla innych obowiązkowa kawa i gazeta.

Autor zdjęć, które dziś pokazuję wstaje bardzo wcześnie, spaceruje po lesie, w sezonie wędkuje, zima dokarmia leśne zwierzęta, ale zawsze robi świetne zdjęcia. Ma to oko! Ale sami zobaczcie.

Jeśli znajdziecie czas i ochotę, napiszcie, jak to jest z Wami, jesteście rannymi ptaszkami czy sowami raczej, a jeśli sowami, to co Was rankiem stawia na nogi?

Przedstawiam małą galerię zdjęć Bogdana z Mysłowic.



Czasami płonące niebo, taka łuna tuz nad horyzontem łudząco przypomina pożar, a kolorów nie skopiuje chyba żaden artysta , nawet aparat pewnie nie oddaje tego, co w rzeczywistości widzi ludzkie oko... 




Lekkie mgły, pierwsze promienie słońca połyskujące zza drzew, zniewalająca cisza... aż chce się być poetą!


Nawet to samo miejsce, ta sama łódka na brzegu mogą wyglądać ciągle inaczej, taki tryptyk na ścianie byłby świetny!


Trudno fotografuje się rzeczy bardzo delikatne, a tu takie piękne pajęczyny!

(Wszystkie zdjęcia zamieszczam oczywiście za zgodą ich autora. Dziękuję!)


piątek, 5 kwietnia 2024

Bo wszyscy Polacy...

 W parku na ławce siedział niedzielny grajek akordeonista i śpiewał : Bo wszyscy Polacy, to jedna rodzina, stary i młody, chłopak i dziewczyna...

Nie dawały mi spokoju te słowa. Polacy, naród, jedność, rodzina. Definicji NARODU jest kilka,  ciekawe rozważania na ten temat znalazłam TUTAJ

Czy więc jako mieszkańcy jednego państwa jesteśmy zgraną rodziną, czy też za tę naszą rodzinę częściej musimy się wstydzić, niż nią chlubić?

Czy ostatnie dekady tylko pogłębiły rozłam i konflikty w tej rodzinie, czy to nowe i narastające zjawisko?

Niby mieszkamy w tej samej ojczyźnie, na tym samym terytorium, mówimy tym samym językiem, ale różne były dzieje naszych własnych rodzin, małych ojczyzn, inaczej wszystko wygląda w wielkich miastach, a inaczej w małych wioskach i miasteczkach przygranicznych.

Istotną kwestią jest także to, kto i jakim prawem decyduje, kogo można nazwać prawdziwym Polakiem, cokolwiek to znaczy. Czy prawdziwym Polakiem jest tylko żarliwy katolik (tylko pod tym krzyżem, tylko pod tym znakiem , Polska jest Polską a Polak Polakiem), a innowiercy już na takie miano nie zasługują ( może i dobry fachowiec, ale Żyd). A gdzie miejsce dla ateistów i antyklerykałów, bo ci z Kościołem się nie dogadają (kto jest przeciwko kościołowi, ten jest przeciw Polsce). 

Czy lepszymi Polakami są małżonkowie z trójką dzieci, a para bez ślubu z jednym dzieckiem to już gorszy sort? A związki partnerskie jednopłciowe, to już zupełna zgroza! A przecież wszyscy jesteśmy Polakami!

Czy większe prawa powinny przysługiwać zdeklarowanym obywatelom hetero, a inne opcje to gorszy sort społeczeństwa? Czy równe prawa dla wszystkich to przywilej, czy norma wynikająca przepisów prawa?

Czy prawdziwy Polak to ten, który urodził się w Polsce i na jej terytorium umiera, a ten, który musiał lub zechciał związać swe życie z innym krajem już na takie miano nie zasługuje? Co wtedy z wielkimi Polakami, którzy tak chlubnie zasłużyli się dla Polski , sławiąc ją z daleka?


A jak zakwalifikować obcokrajowców, którzy u nas zamieszkali, poślubili naszych rodaków i tu pracują? nie jest nam łatwo odpowiedzieć na to pytanie, ale gdy sportowiec dostaje polskie obywatelstwo i zdobywa medale dla Polski, to inaczej jest traktowany...

Jeśli myślisz proeuropejsko, czujesz się obywatelem świata, popierasz ruchy ekologiczne i nie jesz mięsa, to nazwą cię dziwakiem, zdrajcą polskich interesów lub ekoterrorystą.

Jeśli w podejmowaniu ważnych dla kraju i obywateli decyzji wyłażą na wierzch nasze uprzedzenia i dzielące nas różnice, a zamiast merytorycznej dyskusji dominują  kłótnie, procesy sądowe i eliminowanie przeciwników różnymi sposobami, to jak to świadczy o naszej wspólnocie narodowej?

Nie ma rywalizacji - jest walka na śmierć i życie, nie ma przeciwników - są wrogowie, nie ma planów naprawczych - są haki na niewygodnych...

Tematy POLITYKA i RELIGIA , to tematy tabu, chyba że rozmawiasz z kimś o podobnych poglądach lub rozmówca potrafi uszanować twoje zdanie, nie strzela focha , nie obraża, nie ma na wszystko jednej riposty, typu: ty stara komunistko itp.
Jeśli masz odmienne zdanie, to na pewno nie myślisz samodzielnie i czytasz niewłaściwe gazety...

Czy jest więc coś, co łączy nas naprawdę, oprócz posługiwania się tym samym językiem?

Rodziny nie wybiera się, przyjaciół można. Być może dlatego wielu z nas wybiera inny kraj do zamieszkania, bo innych spotyka tam ludzi, inne panują tam relacje, a człowieka ocenia się po czynach lub wiedzy, a nie po orientacji seksualnej, religii czy kolorze skóry...

wtorek, 2 kwietnia 2024

Obserwacje wagonowe...

Moje podróże pociągami bywają zwyczajne, a bywają także ciekawe pod kątem obserwacji. Ostatnio czekałam na peronie prawie godzinę, bo wiadomo, przychodzę wcześniej, a pociąg tym razem miał 40 minut spóźnienia. Dzięki opóźnieniu, przynajmniej mąż zdążył wrócić ze szkolenia i towarzyszył mi na stacji. 

Nie jestem strachliwa, ale peron, z którego odjeżdżam, to stara stacja na peryferiach osiedla, nic tylko pola i stare sady, więc iść tam o zmroku i czekać samotnie to nic przyjemnego, zwłaszcza w dzień powszedni, bo już w niedziele więcej osób czeka na peronie.

Przed przyjściem męża nawiązałam rozmowę z panią w moim wieku, która też jechała do wnuka.
Instytucja babć na emeryturze jest bardzo  potrzebna i chętnie wykorzystywana. Opóźnienie pociągu spowodowane było awarią trakcji elektrycznej. Wichury nadal dokuczają i będą coraz częstszym zjawiskiem...

Wracałam do domu w piątkowy wieczór, bilet warto kupować kilka dni wcześniej, by nie stać całą podróż na korytarzu. W pociągu nawet w dzień powszedni mnóstwo ludzi, a cóż dopiero w piątek!
Na peronach spore zamieszanie, bo pociągi spóźnione, ludzie przesiadają się w różnych kierunkach.
 Gdy masz 3 minuty na zmianę pociągu na innym peronie, to z ciężkim bagażem jest to nie lada wyczyn! 

Obserwacje wagonowe są równie ciekawe, jak te peronowe, a duże dworce kolejowe są jak wielkie miasta , nigdy nie śpią i przewijają się przez nie tysiące ludzi...

Obok mnie bardzo cicha pasażerka w słuchawkach na uszach. W pociągu chętnie czytam, ale i tym razem okazało się to niemożliwe, bo po pierwsze strasznie bolała mnie głowa (drugi dzień globusa), a po drugie naprzeciwko siedziała para młodych ludzi (koledzy ze studiów) bardzo swobodnie traktująca podróż pociągiem, jakby wokół świat nie istniał ...
Dziewczyna najpierw wykonała kompletny makijaż, co przy wagonowym oświetleniu było wyczynem, Później ze znajomym wymieniali się szczegółami z życia swojego i wspólnych znajomych, w międzyczasie wybierając i zamawiając pizzę na kolację, którą zamierzali spożywać w Bydgoszczy.
Z rozmowy wynikało, że wybierali się na imprezowy weekend bez gwarancji noclegowych, ech młodość!

Na siedzeniach obok mojego miejsca dziwnie podminowana para, on układał kostkę Rubika w zawrotnym tempie, już od obserwowania dostałam oczopląsu, ona grała w coś na telefonie, a co jakiś czas rzucała aparatem na stolik między siedzeniami, co irytowało pewnie starszego pana, który pisał szybko na klawiaturze laptopa. Jak łatwo przychodzi niektórym odgrodzenie się od otaczającego świata i jak trudne jest to dla współpasażerów.

W pewnym momencie przez przedziały przemknęła  pielgrzymka kilku osób, na czele dziewczyna z tekstem: czy jest gdzieś wolne miejsce, bo ta pani ma chorą nogę! za jej plecami owa pani dopowiadała : najwyżej mi ją utną! Nie wiem czy miejsce znaleźli, ale nie wrócili...

Zauważyłam też, że wśród bagaży przeważają walizki na kółkach, rzadziej plecaki, a już sporadycznie inne pakunki, choć widywałam rośliny doniczkowe, drzewka, zwierzaki...

Jadąc pociągiem wieczorem niewiele widzimy przez okna, ale z prędkości pociągu zdałam sobie sprawę, gdy mijał nas inny skład. to tak jak z lotem samolotem - widzisz tylko chmury, a samolot jakby wisiał w powietrzu, póki nie minie was inny samolot!

Gdy wysiadałam  zauważyłam, że na półce przeznaczonej na spore bagaże obok wyjścia śpi w najlepsze jakiś pasażer...zwinął się jak kot, oby nie przespał swojej stacji.