Rejs na Simi, to była dobra decyzja. Wycieczka wykupiona jeszcze w kraju, okazała się dłuższa, niż zapowiadał folder, 12 godzin pełnych wrażeń, ale i prom wygodny, z jednym pokładem klimatyzowanym, gdzie w barku można było kupić pyszną kawę i zjeść śniadanie.
Simi (Symi) to piękna wyspa, maleńka, z domkami przytulonymi do zboczy gór, z uliczkami dającymi ochłodę przed upałem, z wodą wylewającą się na ulice wprost z morza...centrum poławiaczy gąbek i religijnych uniesień.
Wypływaliśmy z miasta Rodos, wcześniej zwiedziwszy port, a z autokaru zielone ulice miasta. Nasz prom odpływał o 9.00, ale z hotelu wyjechaliśmy już po siódmej, bo droga do portu daleka i autobus zabierał po drodze innych uczestników. Całość zorganizowana idealnie!
Nasz rejs trwał prawie 2 godziny, na pokładzie cień i wiaterek, najpierw dopłynęliśmy do Simi od strony zatoki Panormitis, gdzie znajduje się klasztor z miejscem pielgrzymek do srebrnej figury św.Michała Archanioła.
Oprócz klasztoru, w Panormitis są tylko piekarnia i kawiarnia, stałych mieszkańców sztuk 20.
Na teren klasztoru wchodzi się przez bramę wieżową, wszędzie ciasno, pielgrzymi i turyści poosuwają się gęsiego, przewodniczka informuje, że można zakupić na miejscu specjalne miotełki do omiatania się z grzechów, by je zostawić w klasztorze...
Zdjęcia można robić tylko na dziedzińcu i w części klasztornej udostępnionej dla turystów.
Wewnątrz kościoła robienie zdjęć zabronione.
Nie jestem religijna, ale widok ludzi płaczących i modlących się do cudownego obrazu robił wrażenie.
A modlili się i młodzi, i starzy.
Krużganki i schody bardzo klimatyczne, za niewielką opłatą można było kupić i zapalić świece w miejscu do tego przeznaczonym.
Udało mi się sfotografować niektóre ciekawe detale...
Na szczęście schody klasztorne nie cieszyły się uwagą turystów, więc tylko tam można było zrobić zdjęcie bez tłoku. To mi przypomniało zwiedzanie Złotej Uliczki w Pradze, gdzie szliśmy w pochodzie z zadartymi głowami, bo przed nosem tylko plecy tych co przed nami...
Po opuszczeniu Panormitis czekał nas jeszcze rejs na drugą stronę wyspy. Zanim zawitaliśmy do portu witały nas z daleka kolorowe domki zanurzone w zieleni, zabudowa kompaktowa, krajobraz jak z bajki!
Wielu turystów na promie rzuciło się do robienia zdjęć, w tym mój mąż, któremu zwiało czapkę z głowy i musiał na Simi kupić sobie nową...
Wierzcie mi, że długo robiłam selekcję fotografii z tej wyprawy, bo wszystko piękne, a nie sposób zamieścić po całości.
Na mostku łączącym dwa brzegi miejscowości trzymam kapelusz, bo porywy wiatru dawały znać o sobie, co widać po flagach na zdjęciach poniżej.
Oczywiście na Simi też spotykaliśmy koty!
Jak na tak małą miejscowość, pomników tu dostatek, wszystkie upamiętniają odważnych poławiaczy gąbek, którzy nurkowali w odległe głębiny bez skafandrów, a wiadomo, że najbardziej wartościowe okazy gąbek rosną na dużych głębokościach. Pomnik po prawej to słynna Eugenia, pierwsza kobieta, która zainicjowała połowy w skafandrze, co było bezpieczniejsze, ale wymagało kondycji, bo i skafander sporo ważył, a Eugenia dawała radę!
Jak nie zakochać się w takim uroczym zakątku, gdzie postawiono nawet krzesełka i stoliczki dla strudzonego wędrowca?
Mostek z flagami łączy port z miasteczkiem.
A czy podobają się wam te uliczki? Tam tylko skutery i rowery, samochód nie przejedzie!
Zwarta zabudowa gwarantuje cień w najbardziej słoneczne dni, ale trudno tam wtargać na wyższe piętra szafy lub lodówki. Ale wodę na liczniki i kanalizację mają!
Zauważyłam kilka domków do remontu, ale podobno nieruchomość ciężko tam kupić, wszystkie się dziedziczy!
Wycieczka na Simi to także wizyta w siedzibie producenta gąbek i sklepie firmowym, nawet nie wiedziałam, że tyle rodzajów gąbek występuje w naturze.
Im głębiej, tym gąbki jaśniejsze i delikatniejsze...były nawet gąbki w formie zwoju delikatnej siateczki, podobno idealne na cellulitis.
Po krótkiej prelekcji i przedstawieniu oferty sklepu, każdy uczestnik otrzymał w prezencie mydełko.
W trakcie pobytu na wyspie dostaliśmy 3 godziny wolnego czasu, ruszyliśmy więc na poszukiwanie klimatycznej tawerny. Nie tylko pomników na Simi sporo; co kawałek, jak nie restauracja, to lodziarnia, nikt głodny ani spragniony nie odjedzie!
Pomimo zmęczenia, upału i wielu kilometrach w nogach ( bo zajrzeć musieliśmy w każdy kąt), wracaliśmy szczęśliwi, pełni wrażeń i zdążyliśmy do hotelu na kolację, a tam dalszy ciąg smakołyków i wreszcie sjesta na tarasie.
Jeśli nie zmęczył Was temat grecki, będzie kontynuacja...
Bardzo urokliwe miejsce i relacja . Z chęcią poczytam i obejrzę-to co zaprezentujesz.
OdpowiedzUsuńDzieciaki były tym razem na Zakyntos ( przed sezonem) więc oberwalo mi się żółwiami..Gąbki-lżejszy kaliber.:-)
Widziałam u Ciebie te żółwie, ale zamknęłaś komentarze.
UsuńNa Zakintos byliśmy w zeszłym roku, wyspy greckie są super!
Tak, pamiętam relację i zdjęcia.
UsuńPotrzeba koncentracji na sobie-przewazyla.Jak dlugo-nie wiem.
Twój blog, Twoja decyzja, kto ma zaglądać, zajrzy!
UsuńPrzepiękna wycieczka:))
OdpowiedzUsuńWrażeń moc!
UsuńMnie nie męczy :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam widok domków przyklejonych do skał i ułożonych tak pionowo. To, że wszędzie pod górę, też ma dużo uroku. Tylko mieszkać musi się ciężko, a najgorzej, jak ktoś jest z jakiegoś powodu niesprawny...
Oj tak, wszystko ma chyba swoje plusy i minusy, niestety...
UsuńTak pięknie to opisałaś, że aż nabrałam chęci na jakąś wycieczkę "w kraj daleki". Co prawda schody to niestety dla mojego zdewastowanego kolana to zabójstwo i pewnie utknęłabym gdzieś wyżej, by stamtąd podziwiać resztę.
OdpowiedzUsuńNa pewno znalazłabyś dogodny kącik, by te wszystkie cuda podziwiać, dostosowań dla wszelkich ograniczeń widzieliśmy wiele.
UsuńPiękna wyspa. I wygląda mi na to, że Bąbel ma tam kuzyna!🤭
OdpowiedzUsuńA tak, niejeden kuzyn by się tam znalazł, kuzynki tudzież!
UsuńPielgrzymować do figury (wpaść na ten pomysł) mogą tylko katolicy! Podobnie na miotełki do omiatania grzechów. Słów bark dla poziomu absurdu...
OdpowiedzUsuńNieświadomie rozwiązałaś zagadkę, która nurtowała mnie od lat. Będąc na Maderze, trochę nurkowaliśmy w naturalnych basenach Porto Moniz, ale tak niegłęboko, bez żadnych specjalnych sprzętów, tylko w zwykłych okularach pływackich. Oglądaliśmy kolorowe rybki, a mnie zafascynowało coś, co znajdowało się jakby przytwierdzone do dna i co nazwałam trąbkami. Trąbki falowały razem z wodą i prawie mnie zahipnotyzowały. Może właściwiej byłoby nazwać je lejkami, ale tak mi się skojarzyło z trąbkami. I po latach bezowocnych poszukiwań (przeczytałam cały Internet jak Chuck Norris - dwa razy) widzę moje trąbki na Twoim zdjęciu z gąbkami! O, jaka jestem Ci wdzięczna za to zdjęcie!
Tak naprawdę, to była szata na obrazie wykonana ze srebra, przez człowieka! Chyba wolałabym miotełkę, niż spowiedź u księdza ;-)
UsuńO, to cię cieszę, mój mąż nawet przymierzył jeden taki lejek jako kapelusz, nawet twarzowy był:-)
Mnie zadziwiły te gąbki w formie białej siateczki zwiniętej w rulon, w wodzie musi to być niezwykle delikatny twór!
No cóż, widoki takie, że... czapki z głów! Nic więc dziwnego, że Twój mąż stracił swoją :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam rejsy i wyspy, więc to by była idealna kombinacja dla mnie :)
Mam nadzieję, że wszystkie napotkane przez Ciebie koty były takie piękne i zadbane jak ten na zdjęciu!
Wszystkie, nie spotkaliśmy zabiedzonych , są jak maskotki, wszyscy turyści chcą pogłaskać!
UsuńUff, ale ulga! Kamień spadł mi z serca :) Cieszę się, że tak tam o nie dbają :)
UsuńTe domki na stoku są równie malownicze jak niejeden pałac. Zaułki też niezwykle malownicze ino takie schody to nie na moje nogi już, na te bez balustrad w ogóle bym nie weszła!
OdpowiedzUsuńDlatego to zamiast wojażować fotografuję wrocławskie detale architektoniczne :)
Świetnie Jotko że mąż twój podziela podróżnicze pasje twoje! :)
Oboje się motywujemy do poznawania nowych zakątków:-)
Usuńpoczułem się jak u siebie na wsi, bo kotów tak samo umaszczonych jest tu sporo...
OdpowiedzUsuńw poławianiu podobno kobitki są lepsze, choćby w takiej Japonii, tam akurat to jest centralnie dziewczyński zawód, z tym że one poławiają perły, ale to już detal...
p.jzns :)
Poławiacze gąbek i pereł, to w ogóle rekordziści nurkowania!
Usuńco bynajmniej nie idzie w parze z rekordami długowieczności, tu raczej zależność jest odwrotnie proporcjonalna... mówimy o tradycyjnej technice nurkowania, choć ze sprzętem do oddychania to też nie jest łatwa robota...
UsuńJotuś, mnie Twoje relacje nie zmęczą nigdy, tak pięknie i obrazowo wszystko opisujesz, że czuję greckie zapachy i słyszę plusk fal :). Mam tylko prośbę - odnośnie tego, że robisz intensywną selekcję zdjęć - żebyś tego nie robiła :). Po co ta selekcja Kochana, no po co? Serwuj nam tu proszę regularnie greckie kadry, może starczy ich na tyle, że dzięki Tobie dotrwamy do wiosny?
OdpowiedzUsuńFajnie, że byliście zadowoleni z wycieczki na Simi bo nie o każdym zorganizowanym rejsie można tak powiedzieć. Jako turystka uwielbiam gubić się w gąszczu wąskich i klimatycznych uliczek, gdybym tam mieszkała i musiała targać siaty z zakupami miałabym pewnie o tych schodach inne zdanie :)
Ojoj, to byłyby niekończące się seriale, zostawię trochę na zimowe wieczory:-)
UsuńTo cała frajda podróżowania, te wszystkie ciekawostki i nowe wrażenia, a najlepiej nam w domu!
Wspaniała wycieczka, cudowna wysepka a uliczki bajeczne, pięknie spędzony czas, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńChętnie bym powtórzyła, ale trzeba kasy nazbierać:-)
Usuńmasz fajne spodnie w groszki :-)
OdpowiedzUsuńoraz pięknie tam, lubię wyspy, będę to powtarzać za każdym razem.
One nie są w groszki, na zdjęciu tak wypadło, to mały geometryczny wzór, fajne są, przewiewne:-)
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńZawsze jednakowo jestem pod urokiem takich wąskich uliczek:)
Chętnie pooglądam jeszcze Grecję Twoimi oczyma.
Pozdrawiam:)
Dziękuję, trochę jeszcze zdjęć wybrałam:-)
UsuńWidzę że polubiła Pani Grecję,nie planuje Pani odwiedzić innych krajów,czy już tylko Grecja będzie w planach?...
OdpowiedzUsuńNie mówię NIE, zobaczymy, co przyniesie życie, wiele krajów chciałabym odwiedzić, ale w wielu jest drogo...
UsuńCzekałam na tę relację! :)
OdpowiedzUsuńBajkowy wyjazd, Jotko. Takich widoczków, wąskich uliczek, malowniczych domków, rozleniwionych słońcem kotów - nigdy dosyć. :)
Śmiało się dziel! Rozjaśniasz nam bure, deszczowe dni (tak, w Holandii ten wrzesień wyjątkowo gnuśny). A oglądam tym chętniej, jako że w Grecji jeszcze nie byłam. :) Pozdrawiam. :) :) :)
Grecja jest życzliwa, tak bym powiedziała, bo klimat sympatyczny, a ludzie gościnni!
UsuńDziękuję, kochana:-)
:)
UsuńMiejsce przepiekne a ze dotrzec do niego mozna bylo przeplywajac to moim zdaniem tylko dodalo atrakcji. Na tak mala miejscowosc duzo obiektow do zwiedzania i wszystkie interesujace.
OdpowiedzUsuńJedno mnie zastanawia - jak to sie stalo ze moja Bella sie tam znalazla?
Wypisz wymaluj pokazany kot to Bella :)
A widzisz, ma zacnych kuzynów:-)
UsuńCudowna wycieczka Asiu, chętnie obejrzę i poczytam więcej. Spotkała mnie dziś przemiła niespodzianka w postaci pocztówki, bardzo Ci dziękuję, jesteś kochana, sprawiłaś mi dużo radości. Ściskam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTo ja się cieszę, takie drobiazgi czynią życie milszym:-)
UsuńMiotełki do omiatania się z grzechów rozbawiły mnie bardzo ale zabrałabym taką do domu, aby zabieg kontynuować i aby nie sprzedawano kilkakrotnie tych samych :) Czy koty dają się pogłaskać? Piękna wycieczka, nawet nie wiedziałam, że istnieje taka wyspa. Irena
OdpowiedzUsuńWiększość daje, choć jeden rudy podrapał męża do krwi!
UsuńAle piękne widoczki :)
OdpowiedzUsuńNo piękne, bez dwóch zdań!
UsuńTwoja opowieść wciągnęła mnie jak rejs po błękicie Morza Egejskiego. Byłam kiedyś na Symi i Twój post jest dla mnie jak podróż sentymentalna, odżyły wspomnienia. Cieszę się, że podzielasz mój zachwyt tym miejscem. Mostek z flagami, kolorowe domki przytulone do zboczy, koty – wszystko wróciło w mojej pamięci.
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie, czy wspięliście się na Kalistratę? Widzę je na Twoich zdjęciach (to te niebieskie schody) i od razu przypomniałam sobie widok z góry.
Czekam na dalszą część Twojej greckiej opowieści.
Wspięliśmy się, ale im wyżej, tym mniej pięknie w zakamarkach...
UsuńAsiu - to ja Ci w tym miejscu podziękuję także za kartkę z Rodos. Kochana z Ciebie Dziewczyna :-)
OdpowiedzUsuńCała przyjemność po mojej stronie:-)
UsuńPiękne twoje refleksje i budzą wspomnienia u innych.
OdpowiedzUsuńZawsze uwielbiałam Grecję za jej klasyczną historię, chociaż więcej tych dawnych zabytków znajduje się w Turcji 🤣 gdy jeszcze uczyłam polskiego, bardzo lubiłam lekcje o mitologii. Miałam od dawna związki z tym krajem, bo przyjaciółka studencka tam została, druga prawie też, a pierwszy mąż "załapał się" na lukratywną pracę z Niemcami i polską firmą jako tłumacz jeszcze w latach 90. Córki były, jeszcze wtedy było bardzo drogo dla całej rodziny i autobusem!. Ja zaczęłam jeździć w czasach pounijnych. Jedna córka była w podróży poślubnej. Też mamy dużo różnych domowych użytecznych pamiątek. Czekam na dalszy ciąg.
Ja żałuję, że tak późno zaczęłam dalekie podróże, ale może teraz tym bardziej smakują.
UsuńNa pewno będzie jeszcze jeden post!
Mnóstwo pięknych rzeczy. :) Widzę, że wyjazd był bardzo udany. Moja mama miała podobne refleksje po pobycie w Grecji na przełomie marca i kwietnia.
OdpowiedzUsuńA co do gąbek - gąbki naturalne są super, jeśli wcześniej nie używałaś, to bardzo polecam. Chociaż może to jakoś bardzo nie ekologiczne...? Sama nie wiem.
Jakoś obywam się bez gąbek, wolę szczotkowanie:-)
UsuńPowiedziano nam, że poławiacze nigdy nie zabierają całej gąbki, by z resztek mogła odrosnąć nowa...
O, o tym nie wiedziałam - więc chyba ok. :) Kiedyś takie naturalne gąbki były w Auchanie czy Rossmannie w przystępnych cenach, ale już dawno ich tam nie widziałam...
UsuńTam gąbki w cenach 15-22 euro.
UsuńAnonimowy powyżej to ardiola. Mam nowy telefon i teraz zobaczyłam, że nie łączy z moim blogiem.
OdpowiedzUsuńNo tak, techinkalia potrafią zaskoczyć, dlatego nie lubię zmian telefonu czy laptopa.
UsuńWspaniała wycieczka, miejsce urokliwe. Uwielbiam oglądać fotografie z takich wypraw :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie 🙂
Miło było, dobrze jest wspominać:-)
UsuńTe miotełki super - wielorazowego użytku (a raczej sprzedaży) 🤣
OdpowiedzUsuńPiękne wspomnienia.
Zastanawiam się, był takie serial koreański, czy to nie były właśnie poławiaczki gąbek? Nie, chyba czegoś do jedzenia...
Pewnie jakieś skorupiaki, dlatego takie są drogie!
UsuńNie słyszałam wcześniej o tej wyspie, a teraz STRZASZNIE chcę tam jechać!
OdpowiedzUsuńNaprawdę pięknie tam i romantycznie:-)
UsuńPiękne uliczki, w ogóle bardzo urokliwe miejsce! A Ty wyglądasz jak dziewczynka! Uściski ♥️
OdpowiedzUsuńOch, dziękuję, tam wszyscy czują się młodziej:-)
UsuńWspaniałe zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńDziękuję:-)
UsuńSuper zrobiliście sobie wyprawę.😉 Złotej uliczki w Pradze nie udało mi się zwiedzić.
OdpowiedzUsuńJa byłam lata temu, ale nawet na fotkach niewiele widać, taki był tłum...
Usuń