Nigdy nie byłam śpiochem, spałam tyle, ile było potrzebne do normalnego funkcjonowania. Nie zalegałam w łożu do południa, nie jadałam śniadań w łóżku.Fakt, jestem skowronkiem, nie sową, zawsze lepiej funkcjonowałam rano, niż nocą.Podobno też niskociśnieniowcy więcej śpią. Sen zresztą jest dobry na wiele rzeczy, a jego brak zaburza wiele podstawowych czynności organizmu. Oglądałam program o leczeniu zaburzeń snu i zaskoczyło mnie to, że długotrwałe problemy ze snem mogą w efekcie prowadzić do wielu groźnych chorób, a nawet do śmierci. Jestem teraz na takim etapie życia, że miewam problemy ze snem, nie tyle z zasypianiem, co z nieprzerywalnością nocnego odpoczynku lub budzeniem się o nieludzkiej porze, np.4 rano.
Tymczasem czytam i oglądam doniesienia, że zaburzenia snu prowadzić mogą do obumierania komórek w mózgu, do zaniku libido, osłabiają koncentrację, powodują drażliwość i podatność na stresy,osłabiają metabolizm, nie mówiąc już o złym wpływie na urodę i kondycję fizyczną.
Wypróbowałam wiele sposobów na poprawę jakości snu, nie biorę jedynie leków nasennych, bo unikam wszelkich medykamentów jak ognia.
W ostatnim doniesieniu na temat snu pojawiła się informacja, że sen mogą zaburzać urządzenia elektroniczne, a w zasadzie długie z nich korzystanie.
To trochę mnie martwi, bo jak funkcjonować w dzisiejszym świecie chociażby bez komputera, który potrzebny jest do pracy i po pracy tez mile widziany. A reszta urządzeń? Ja i tak do fanatyków nie należę, ale mimo wszystko... Wszystkie zalecenia dotyczące dobrego snu zaczynają się raczej od nie: Nie pij późno kawy, nie oglądaj długo TV, nie spędzaj zbyt wiele czasu przed komputerem, nie objadaj się na wieczór, nie stresuj się (?), nie jedz ciężkostrawnych potraw, nie czytaj w łóżku itp. Ile z tych zakazów udaje się wprowadzić w życie?
Liczę jedynie na zmianę czasu, bo wówczas zamiast o 4, będę sie budzić o 5, a to już brzmi trochę lepiej!
Sen, ważna sprawa, chociaż ja ostatnio też śpię na raty - budzę się co dwie, trzy godziny i nie wiem co ze sobą zrobić :) Natomiast zawsze fascynowali mnie ludzie pracujący w tych wszystkich korporacjach, którzy śpią po 3 godziny na dobę i niby rankiem świetnie się czują - zastanawiam się ile są w stanie tak pociągnąć bez sztucznego stymulowania.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
W takich korporacjach wyciska sie ludzi jak cytrynę, do 30 tki dadzą radę, a potem przyjdą inni, młodsi. Ilu ich trafia na odwyk chyba nikt nie liczył. Smutne...
OdpowiedzUsuńNie mam problemu ze spaniem. Śpię 5,6 godzin i koniec, mogę leżeć, ale spać nie będę. Zawsze tak miałam i nawet mi się to podoba.
OdpowiedzUsuńTeż kiedyś nie miałam, ale się zmieniło, więc jeśli nie budzę się co 2 godziny to już sukces.
OdpowiedzUsuńWieczorem potem padam na twarz z kurami:(