Pisałam już dwa razy o rozmowach z Krzysiem, który odwiedza mnie w bibliotece i jest bardzo rozmownym dzieckiem, żeby nie powiedzieć gadatliwym, bo gdy zacznie, potrafi zmęczyć…
Jesli ktos chciałby przeczytać to TU i TUTAJ
Krzyś dużo czasu spędza w świetlicy szkolnej, więc zagląda często do biblioteki, siada w czytelni i przegląda różne rzeczy, umie słuchać, gdy czytam dzieciom na głos książki, jest nawet oburzony, gdy inni nie słuchają, ale czasami przychodzi po prostu pogadać.
Dziś przedstawię Wam kolejną rozmowę:
- A za co moi koledzy dostali karę na komputery?
- Bo kłócili się między sobą o miejsca, nie słuchali pani Kasi i w końcu zaczęli kłócić się ze mną ..
- Nie powinni kłócić się, prawda? A co dopiero z panią!
- No właśnie!
- A najgorszy jest Mateusz, on wszystkim się psoci, jak pani nie widzi , a dziś nie chciał iść z bratem do domu.
- Nie chciał iść do domu? A dlaczego?
- Bo on ma starszych braci i nie ma się komu psocić i chyba w domu się nudzi…
- To smutne, co mówisz.
- A zna pani może Nadię z drugiej klasy?
- Znam prawie wszystkie dzieci…
- Nadia co weekend śpi u mnie w domu.
- Co tydzień przychodzi do was i zostaje na noc?
- No tak, bo jej tata mieszka z nami, więc przychodzi do swojego taty i jeszcze jej źle, a ja widuję mojego tatę tylko raz na dwa tygodnie…
- Tak bywa i co, tęsknisz ?
- Trochę tak, ale tata kupuje mi za to prezenty.
- Na każde spotkanie kupuje prezenty, czy to nie przesada?
- Ja tam wolę, gdy tata zabiera mnie do Mac Donalda albo do kina…
- A co najbardziej lubisz jeść?
- Najlepsze są frytki, a jadła pani kiedyś takie bardzo grube frytki?
- Jadłam, ale za frytkami nie przepadam.
- Ja bardzo lubię i nie wiedziałem, że są takie grube frytki, chyba długo je smażą, bo nie były surowe w środku…
- Lubisz bawić się z Nadią?
- Nie zawsze, to nie to, co brat, ale na szczęście lubi mojego psa, bo gdyby się nie lubili, to nie wiem co by było…
W tym momencie musiałam zająć się innymi dziećmi , ale Krzyś zagadał do innej pani:
- Nasza pani mówi, że jesteśmy gadatliwą klasą.
- Ale największym gadułą chyba jesteś ty, prawda?
- Chyba ma pani rację, to ja już pójdę, do widzenia.
Następnego dnia Krzyś przyszedł z kolegą i koleżanką. Przynieśli laurki i przeprosili za niewłaściwe zachowanie. Krzyś nie miał powodu do przeprosin, ale też przyniósł obrazek. Nie wiem, kto był inicjatorem tej akcji. Może Krzyś, a może wychowawca świetlicy, to nie takie istotne.
Lubię rozmowy z Krzysiem i nauczyłam się je zapamiętywać...dla Was.
tak czytam ten tekst i robi mi się coraz bardziej smutno ... bo po 1/ mimo względnego dostatku bardzo smutne dzieciństwo mają te współczesne dzieci .Po 2/ są zbyt często "doroślejsze " niż ich rodzice .
OdpowiedzUsuńTo prawda, dużo mamy takich dzieci i albo bywają smutne, wyciszone, albo agresywne, często bez motywacji...
UsuńAsiu,polubiłam Krzysia już od pierwszego Twojego wpisu.I nie tylko dlatego ,że Krzysztofa mam w domu.Trochę Ci zazdroszczę tych kontaktów..z "młodymi" ale zauważyłam ,że sympatia jest wzajemna...I wiesz co,coraz bardziej przychylam się do tej myśli.....Krzyś na prezydenta...już teraz ma pewne cechy ,które mi się podobają.....kto wie...Pozdrawiam Cię w ten niedzielny biały dzień....
OdpowiedzUsuńKrzyś wydaje sie dojrzalszy od swoich rówieśników i zawsze ma coś do powiedzenia...
UsuńMądry chłopiec. Dzieci z "rozbitych" rodzin dorastają szybciej. Smutne, bo skraca się ich dzieciństwo. Tak samo jest z dziećmi "przesadzonymi" do innego kraju
OdpowiedzUsuńI z tymi, które zostają tutaj, a ich rodzice wyjeżdżają, oni zostają z dziadkami, którzy często nie mogą podołać obowiązkom.
UsuńTak, te które zostają(zostawione przez rodziców), mają chyba jeszcze gorzej
UsuńCzytałam u Ciebie o Krzysiu, myślę, że lubi do Ciebie przychodzić porozmawiać, bo Ty ofiarowujesz mu coś bardzo cennego - swój czas i uwagę. I na nic się zdadzą kosztowne prezenty niedzielnych rodziców, bo dzieci po prostu potrzebują obecności, uwagi, rozmowy, przytulenia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam niedzielnie 😉
Jedyne, co mogę mu ofiarować to uwagę. Bardzo tez jest dumny, gdy jego obrazki wiszą w widocznym miejscu...
UsuńJestem ogromną fanką Twoim rozmów z Krzysiem. Uwielbiam je. ,,- Nie powinni kłócić się, prawda? A co dopiero z panią!" - to się nazywa mieć autorytet! ;D ,,- Nie zawsze, to nie to, co brat, ale na szczęście lubi mojego psa, bo gdyby się nie lubili, to nie wiem co by było…" - pojawiało lekką grozą ;). Nie na darmo się mówi, że najbardziej na rozwodzie i rozstaniach cierpią dzieci, to niestety jest prawda.
OdpowiedzUsuńKrzyś jest po prostu bardzo ułożonym chłopcem, stara się nie przeszkadzać, a jednocześnie szuka kontaktu.
UsuńCiekawa jestem czy mu to nie minie, bo rozmowy ze starszym Krzysiem mogą byc ciekawe...
Oby mu to nie minęło. ;)
UsuńCo za rezolutny malec, uwielbiam takich, szybciutko przeczytałam poprzednie rozmowy. Mam nadzieję, że jego rodzice co lepsze kawałki zapisują sobie, tak jak ty, żeby w przyszłości do nich wracać. Zresztą może Krzyś daleko zajdzie to takie pamiątki będą miały nie tylko emocjonalną wartość. Proszę o Krzysia, jak tylko coś powie ciekawego. Swoją drogą trzeba sporo czasu i chęci do porozumienia żeby rodziny patchworkowe funkcjonowały bez zarzutu i z korzyścią dla dzieci. Takie czasy...
OdpowiedzUsuńTo prawda jest rezolutny i o dziwo, pogodny. Jak tylko mnie odwiedzi i coś ciekawego opowie, na pewno o tym napiszę :-)
UsuńŻyjąc już sporo lat doszłam w pewnym momencie do wniosku, że duża część małżeństw w ogóle nie powinna mieć dzieci- im dzieci najzwyczajniej w świecie przeszkadzają w życiu.
OdpowiedzUsuńBo dziecko to dodatkowy obowiązek i pewne ograniczenia w dotychczasowym życiu i często wielu osobom trudno sprostać nowej sytuacji, więc najprościej jest wziąć rozwód.
Dziecko zawsze jest czynnikiem konfliktogennym, nawet w najlepszym małżeństwie.
A że dziecko to przeżywa, ma nagle nowego rodzica, nowych dziadków itp. to dla rodziców "pestka' Przecież im się coś od życia należy. Wiem o czym piszę- jestem dzieckiem, które swym
rodzicom nie było potrzebne.Rozeszli się gdy miałam 2 lata.
Wychowali mnie rodzice mego ojca. A swych rodziców widywałam średnio raz w roku. Oczywiście przeżyłam, w sumie miałam fajne dzieciństwo, ale zawsze tkwiła we mnie zadra- nie miałam normalnej rodziny.
Miłego;)
Masz rację, obserwuję takie pary, które nie wiedzieć czemu mają dzieci, bo raczej im przeszkadzają... inni natomiast własnych mieć nie mogą, choć bardzo pragną.
UsuńDomyślam sie, że dziadków miałaś wspaniałych, skoro fajnie wspominasz dzieciństwo :-)
Witaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńA wiesz, że ostatnio nawet myślałam o "Twoim" Krzysiu?
Niestety, coraz częściej rodzice starają się rekompensować swoim dzieciom brak czasu prezentami. To smutne.
A potem dziwią się, że gdy te dorosną, postępują tak samo. Rodzice próbują nawiązać więź, a często jest już za późno...
Pozdrawiam :)
Kiedyś usłyszałam w radiu wypowiedź pani psycholog, że dzieci nie potrzebują drogich prezentów i 3-daniowego obiadu, ale szczęśliwych rodziców i poświęconego im czasu...
UsuńDzieci są przekochane! Bardzo lubię rozmowy z dzieciakami. Na szczęście przez korepetycje (jeszcze nie pracuję w szkole, bo studiuję) mam okazję usłyszeć wiele ciekawych rzeczy! Najbardziej lubię gdy uczeń pyta mnie o jakieś trudne słowo w języku angielskim, a potem robi duże oczy, no bo przecież ja takich znam mnóstwo! Miałam też uczennicę, która prosiła o słowo zaczynające się na konkretną literę.
OdpowiedzUsuńPamiętam jak na praktykach w szkole podstawowej czekałam na koleżankę i podeszła do mnie mała dziewczynka (IV klasa). Pokiwała na mnie palcem, że mam się schylić, a gdy się schyliłam.. przytuliła mnie. Nic nie daje siły, radości jak takie drobne gesty. I to nie tylko od dzieci.
Pozdrawiam serdecznie i szczerze zazdroszczę Pani takich rozmów! Życzę ich jak najwięcej!
M.
To prawda, takie rozmowy, przytulanie lub miłe słowa dają prawdziwą radość w tym zawodzie. A największa nagroda? Czasami stwierdzenie typu - jak to fajnie, że pani przyszła na zastępstwo...
UsuńSzkoda mi takich dzieciaków i weekendowych rodziców :( .
OdpowiedzUsuńJa wiem że życie różnie się ludziom układa ale nie ukrywajmy na nieporozumieniach dorosłych najbardziej cierpią dzieci :(
... na nieporozumieniach i innych problemach. Rodzice powinni dawać poczucie bezpieczeństwa.
UsuńJak znam dzieci, to już niedługo Krzyś za kablowanie i "lizusostwo" będzie miał u nich przechlapane. To nie jest sprawiedliwe, ja wiem, ale życie w ogóle nie jest sprawiedliwe.
OdpowiedzUsuńAle on na nikogo nie kabluje, a o pierwszy obrazek sama poprosiłam :-)
UsuńMimo wszystko przyjrzyj się, jak jest odbierany przez rówieśników. To mały chłopczyk, tak?
UsuńChodzi do drugiej klasy i chyba jest lubiany, nie ma sygnałów ostrzegawczych.
UsuńNie chciałabym, żebyś mnie źle zrozumiała. Zależy mi na tym :) Nie sądzę, żebyś Ty, czy chłopiec robiliście coś złego. Zawsze mnie niepokoi, pewnie często przesadnie, gdy dzieci są bliżej z dorosłymi, niż rówieśnikami. Kiedy mój syn był w przedszkolu bardzo zbliżył się do jednej z pań, która wyraźnie go faworyzowała, co zresztą było mu na rękę bo dostawał duże fory ;) Tylko, że nagle na podwórku został sam (to były te same dzieci, co w przedszkolu). Zmieniłam mu przedszkole, co mnie kosztowało dużo nerwów i obaw, ale sytuacja wróciła do normy. Potem widziałam coś takiego w klasie młodszego syna, gdzie chłopcy aktywnie izolowali "kabla" i "lizusa". Było mi go żal, choć faktycznie był wkurzający ;) To nie była jego wina. Miał okropną, zaborczą i żądająca bezwzględnego posłuszeństwa (także wobec nauczycieli) matkę, ale dzieci tego tak nie widzą.
UsuńOCZYWIŚCIE nie sądzę, że w przypadku tego chłopaka o którym piszesz musi być podobnie. To tylko mój uraz, a że jestem emocjonalna piszę zgodnie z odruchem :)
Mam nadzieję, ze Cię nie uraziłam?
Ależ skąd, wiem o czym mówisz, naprawdę. W przypadku Krzysia jest trochę inaczej, bo w klasie funkcjonuje normalnie, a ze mną rozmawia sporadycznie i staram się go nie faworyzować.
UsuńCenię sobie takie rozmowy z Tobą, bo na tym przecież powinno polegać blogowanie, prawda?
Ano tak.
OdpowiedzUsuńW pewnym momencie bywa tak, że są jego, jej dzieci, moje dzieci, nasze dzieci. Zawsze gdzieś jakiś Krzyś lub Nadia widzi zupełnie co innego, niż myśli jego mama luba tata. Ale to widać dopiero z dystansu.
Czasami w tych patchworkowych rodzinach trudno się połapać i chyba nie jest łatwo w nich żyć...
UsuńSerdeczności!
OdpowiedzUsuńZ wzajemnością :-)
UsuńDzieci są szczere do bólu....Szkoda że z wiekiem, przez nas dorosłych, zatracają tą cechę
OdpowiedzUsuńCzasem w tej szczerości trzeba je wręcz hamować, żeby za dużo nie usłyszeć :-)
UsuńA pamiętasz to krążące po necie ogłoszenie z przedszkola ??
Usuń„Drodzy Rodzice.
Prosimy nie wierzyć we wszystko, co mówią Wam Wasze dzieci o naszym przedszkolu, my zaś obiecujemy, że nie będziemy wierzyć we wszystko, co Wasze dzieci mówią nam o Was.
Dziękujemy.” Ileż w tym życiowej prawdy
Pewnie, że pamiętam i niestety potwierdza się to, że w podstawówce rodzice uczniów wierzą we wszystko, na szczęście nie wszyscy.
UsuńDzięki Krzysiowi masz okazję poznać nietypowe sytuacje w domach dzieci, o których czasem lepiej jest milczeć. Taka szczerość jest rozbrajająca ale i niebezpieczna, bo on może z sercem na dłoni - a kto inny to wykorzysta. Może jeszcze nie teraz... ale pewnie jak już ma taki szczery charakter to taki pozostanie jak już będzie Krzysztofem. Oczywiście życzę aby ta szczerość zawsze jednak wychodziła mu na dobre
OdpowiedzUsuńTeż mu tego życzę, bo faktycznie taka szczerość i otwartość nie zawsze pomaga w życiu...
UsuńTeż mam takie doświadczenia z moimi uczniami,dużo rzeczy mozna się dowiedzieć o tym,jak wygląda ich rodzina i co się w niej dzieje,niestety wiele dzieci cierpi na brak zainteresowania ze strony rodzicow,baedzo to przykre.
OdpowiedzUsuńPrawda? Czasami dziwnie się czujemy, gdy musimy dzieciakom zastępować rodziców.
UsuńTrudne czasy i trudne dzieci, ale za to rozmowy z dziećmi są fantastyczne i pouczające.
OdpowiedzUsuńMasz rację, zwłaszcza gdy dzieci są inteligentne i lubią rozmawiać z dorosłymi...
UsuńSmutne to bardzo, chociaż zabawne, No dobra, to jakiś paradoks... Krzyś jest wesoły i "kumaty", ale jego sytuacja już wesoła nie jest. Może przez to jest dojrzalszy... bo to chyba trwa już jakiś czas...
OdpowiedzUsuńJakbyś zgadła, w całej tej sytuacji jest pogodny, zawsze uśmiechnięty i kontaktowy.
UsuńChłopiec wydaje się bardzo bystrym dzieckiem, a Ciebie widocznie darzy dużym zaufaniem, otwiera się i gada, gada, gada... :-) Fajne są te jego paplaniny, chociaż nie zawsze wesołe, ale za to życiowe.
OdpowiedzUsuńJakby mu pozwolić, to gadałby tak kilka godzin, a moja pojemność jest ograniczona :-)
UsuńDo mojego Szczerbatego często przychodzi kolega i czasami słyszę jak mu się skarży, że jego tata znowu się spotkał z jego siostrą, którą jego tata ma z "inną matką".
OdpowiedzUsuńNa początku zupełnie nie wiedziałam o co chodzi.
A dzieci to są takie istoty, które muszą wszystko opowiedzieć innym. Szczególnie to co ich boli.
To prawda, a niektóre też same stwarzają swój świat i czasami trudno odróżnić prawdę od konfabulacji...
UsuńChyba nie napiszę nic odkrywczego - pozostaje przyznać to, co napisali poprzedni komentujący: że smutne jest takie weekendowe rodzicielstwo i że takie dzieci chyba dorastają szybciej...
OdpowiedzUsuńTrochę czasu mieszkałam w Czechach - tam ilość rozwodów i wolnych związków jest nieporównywalnie większa niż w naszym katolickim grajdołku. I tak rzeczą zupełnie normalną jest, że dziecko ma np. dwóch tatusiów (jednego, który mieszka z mamą i drugiego odwiedzającego) - pamiętam nawet, gdy kolega z pracy pytał mnie o radę w sprawie prezentu dla synka, bo chciał dać lepszy niż ten drugi tatuś... Może w PL też nas to niebawem czeka?
To już się dzieje, często słyszę, jak rodzice nawet rywalizują o względy dzieci, kto lepszy prezent zrobi lub na lepsze wakacje zabierze...
UsuńLubię dzieci, nawet gdy są nazbyt rozmowne. Śmieszy mnie to, ale nie denerwuje. To po prostu ciekawość świata i ludzi. Może on nie może porozmawiać tak z rodzicami, bo i tak wie, co jemu odpowiedzą, a z panią bibliotekarką - to co innego !
OdpowiedzUsuńTrudno wytłumaczyć niektórym rodzicom, że dzieci pragną kontaktu, rozmowy, że ubrać i nakarmić to nie wszystko, w dodatku, gdy rodzice sami mają problemy nie starcza sił i ochoty na "problemy" dzieci.
UsuńNie potrafię rozmawiać z dziećmi. Naprawdę. Jestem wredna, ale jak słyszę, że jakieś dziecko stara się zacząć ze mną rozmawiać, odpowiadam na pierwsze pytanie a potem mówię, że muszę już iść.. Wiem.. Ale naprawdę nie potrafię... Ale za to podziwiam tych, którzy w windzie rozmawiają np z moim gadatliwym synem :) I zastanawiam się jak oni to robią, że wychodzi im to tak spontanicznie i ciepło...? :)
OdpowiedzUsuńDlaczego od razu wredna? Z dziećmi, zwłaszcza nie swoimi trudno się rozmawia, ale chyba trzeba starać sie być sobą i nie traktować dzieci protekcjonalnie, nastawić się na słuchanie...
UsuńLubię czytać historie o Krzysiu. Może warto by je było kiedyś zebrać w książkę?
OdpowiedzUsuńDobry pomysł, ale musiałabym tych rozmów trochę uzbierać, ewentualnie zrobić z nich jeden rozdział...
UsuńPiękne są takie rozmowy i tak wiele opowiadają o życiu... pewnie dlatego, że są szczere... rzeczywiście... warto by je wykorzystać do czekoś "większego"...
OdpowiedzUsuńDziś wszyscy piszą książki, tylko kupujących i czytających jakby mniej...
UsuńJejku, super z tymi laurkami... Pięknie by było, jakby to któreś z dzieci wymyśliło, chociaż trochę wygląda na inicjatywę nauczyciela. Czekam na dalsze rozmowy z Krzysiem :D
OdpowiedzUsuńCiepełka
RO(c)K METALU
Nie dociekałam, w każdym razie do laurek dołączyły słowne przeprosiny i to się liczy.
UsuńSmutna historia. Wiem, co piszę, choć moja córka była dużo, dużo starsza od Krzysia. Mam nadzieję, że chłopiec wyjdzie z tego cało (ma w końcu Ciebie), bo jest tego wart.
OdpowiedzUsuńTeż mam taką nadzieję, na razie jest pogodny i otwarty. Dzięki za odwiedziny :-)
UsuńRozmowy z dziećmi mogą być piękne. Ja mam tak, że dzieci lubią ze mną rozmawiać. Nie wiem z czego się to bierze, bo nie zachęcam, ale jeżeli na przyjęciu jest jakieś dziecko, to na 90% przyjdzie do mnie porozmawiać. Nawet za granicą, nawet gdy jest bariera językowa, to dziecko zawsze mnie zaczepi i skłoni do zabawy.
OdpowiedzUsuńWidocznie masz coś , co je przyciąga, podobno dzieci to wyczuwają...
UsuńCoś mi mówi, że to Krzysiu zorganizował laurkową akcję :)
OdpowiedzUsuńBardzo wrażliwy chłopiec.
Może masz rację, chociaż Krzyś nie robił laurki, tylko obrazek abstrakcyjny, ale coś tam może im podsunął...
UsuńOsobiście nie byłam nigdy gadatliwym dzieckiem, ale za to dużo czytającym, i owszem. Jako, że wciąż przychodziłam po nowe książki, pani bibliotekarka zaczęła mnie z nich przepytywać ;) Pewnie myślała, że "nabijam licznik". Faktem jest, iż nauczyło mnie to, że nie warto czytać tak szybko ;)
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy Krzyś-gaduła też jest molem książkowym...? ;)
Znielubiłam panie bibliotekarki w podstawówce za to odpytywanie.
UsuńKażdy ma prawo nie doczytać do końca, jeśli książka go nie interesuje. A Krzyś z biblioteki nie wypożycza dużo, właściwie mniej, niż jego rówieśnicy, ale może ma dużo swoich w domu.
Jesteś mistrzynią dialogu, lubię te rozmowy, ponieważ zawsze budzą rozmaite refleksje. Są po coś i czegoś uczą. Przekazują emocje. Krzyś ekstra, choćby dlatego, że jest kontaktowy, lubi rozmawiać.
OdpowiedzUsuńSerdeczności.
Sądząc po komentarzach, takie rozmowy budzą różne emocje i chyba czytelnicy je lubią.
UsuńDziękuję, Ultro :-)
Ciekawie się czyta Krzysiowe rozmowy :) Widać, że dzieci Cie lubią, masz do nich świetne podejście, więc się rozgadują. A Krzyś wybitnie :) To taki sympatyczny gaduła.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie Jotko :)
Dzieci w ogóle chyba lgną do dorosłych, którzy mają dla nich czas i nie zbywają wymówkami, a Krzyś widocznie tej uwagi potrzebuje.
UsuńDzięki bardzo, uściski :-)