Strony
▼
środa, 6 września 2017
Gdybym wygrał milion...
Gdybym wygrał milion, to bym nie oniemiał, tylko szybko go wydał i znowu nic nie miał!
Jest jeszcze inne powiedzenie na ten temat -
wygraj milion w środę, a będziesz a będziesz miał milion przyjaciół w sobotę...
Gdy słyszę na przykład o Amerykance, która wygrała ponad 750 milionów dolarów w loterii, to myślę, co na jej miejscu zrobiłabym z taką forsą.
Na pewno nie chwaliłabym się w telewizji, bo to niebezpieczne. Jestem już w wieku, że chętnie zakończyłabym pracę zawodową, by rozwijać swoje pasje i coś jeszcze na świecie zobaczyć.
Część przeznaczyłabym dla bliskich, by zaspokoić ich najważniejsze potrzeby, a trochę przehulałabym na przyjemności, na przykład drogie perfumy, jakieś ciuchy bez uwagi na cenę (ale jednak w miarę rozsądku, bo nie lubię być nabijana w butelkę)...no kurczę, nawet nie wiem, co jeszcze może być luksusowe. Na pewno lepszy obiektyw do aparatu i mocniejsze auto.
Mój mąż powiedział, że najpierw połowę rozdałby potrzebującym, a za resztę zaplanowałby podróże i zabezpieczył naszą starość.
Jest wiele pomysłów do zrealizowania z takimi pieniędzmi na koncie, ale na niektóre być może nie starczyłoby odwagi lub zdrowia, a inne może jeszcze nie powstały nawet w mojej wyobraźni.
Znam osoby, które grają od lat i wygrywały zaledwie na następny kupon lub dwa, znam takie, które wygrały na mieszkanie lub samochód i są też tacy, którzy nigdy nie wygrali lub się nie chwalą.
Chyba jednak aż takich pieniędzy nie chciałabym wygrać, bo to dla głowy i serca niebezpieczne, a poza tym nie wysyłam kuponów...
Ja ja bym wygrała milion w środę to miałabym milion znajomych już w czwartek ;) A jakby mi się rodzina nagle zleciała...fiu fiu...pewnie poznałabym ciotki i wujków o których nigdy nie słyszałam.
OdpowiedzUsuńA tak poważnie to powiedziałabym tylko kilku osobom i tylko kilka osób mogłoby liczyć na to, że moje pieniądze zasilą także ich konto :) Bloga nadal bym prowadziła :)
U mnie szanse na wygraną są bardzo małe - kupon wysyłam może 3-4 razy w roku ;)
O tak , chętnych jest pewnie sporo i to nie zawsze tych najbardziej potrzebujących :-)
UsuńBlog koniecznie! i książki mogłabyś wydać ze swoimi pomysłami:-)
O tak - to na pewno bym zrobiła :D
UsuńNigdy w nic nie grałam.
OdpowiedzUsuńA miliona z pewnością nie chciałabym wygrać. Z wielu powodów.
Ja chyba nic nie wygrałam, może poza drobną kwotą za kupony z czekolady Wedla :-)
UsuńJa przede wszystkim wzięłabym kropelki na serce, bo już wiem jak na mnie działają emocje gdy coś wygram 😀 A jak już by zaczęły działać, to wtedy bym zaczęła myśleć . Wydalabym na pewno anielski tomik i kolejne książeczki dla dzieci i to wszystko rozdawały m za darmo. W szpitalach, w hospicjach itp. A potem oczywiście apartament w okolicach Wisły i wydawnictwo bym kupiła takie w którym drukowalibyśmy książki kazdemu kto by chciał swoją twórczością podzielić się z innymi 😀
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł! A wiesz, że pomyślałam jeszcze, już po publikacji postu, że zasponsorowałabym wydanie książek zaprzyjaźnionym blogerkom, żeby nie musiały być zdane na łaskę wydawnictw...
UsuńProzaicznie może napiszę ..na leczenie własne z choroby nowotworowej i pomoc podobnym.
OdpowiedzUsuńTo bardzo chwalebne, tutaj przydałaby się studnia bez dna!
UsuńPrzypomniał mi się dowcip o Żydzie (nie jestem antysemitą), który gorliwie modlił się do Boga o szóstkę w Lotto. W końcu Bóg się odzywa:
OdpowiedzUsuń- Daj mi szansę. Wyślij w końcu choć jeden kupon!
Pomarzyć o wygranej można, byle nie opierać domowego budżetu przed wygraną.
Całkiem słusznie, lepiej nie dzielić skóry na niedźwiedziu :-)
UsuńDowcip podobny do tego, w którym powodzianie, siedząc na dachu modlili się o pomoc, odsyłając kolejne łodzie. W końcu Bóg przemówił - przecież wysłałem wam trzy łodzie, trzeba była wsiadać...
Nie gram i szczerze mówiąc, nie potrzebna mi taka suma. To co mam wystarczy mi. Wielu by powiedziało, że inaczej bym pisała, jakbym jednak dostała te pieniądze. Cóż, ich wolna wola ;) natomiast prawda jest taka, że jakby mi tak zależało na bogactwie, to otworzyłabym jakiś interes, no nie wiem... robiłabym cokolwiek żeby mieć więcej i więcej... ale nie chcę. Bo po co?
OdpowiedzUsuńWczoraj nawet o tym napisałam u siebie na blogu. To już nie pierwszy raz jak pomyślałyśmy o tym samym ;)
To podobnie jak ja, ale jak mawiał Pawlak w słynnej komedii - czy nie lepiej to spokojnie żyć?
UsuńMoże pokrewieństwo dusz?
Asiu ja też chyba nie chciałabym wygrać dużej sumy pieniędzy.
OdpowiedzUsuńAle gdyby się zdarzyło, bo od czasu do czasu wchodzę po moje szczęście do kolektury, to na pewno część dałabym na cele charytatywne dla konkretnych osób, nie na fundację, zabezpieczyłabym bliskich no i nas. No i na pewno udałabym się w jakąś fajną podróż.
Pozdrawiam Asiu. :) .
W podróż koniecznie, ale zdjęcia byśmy robiły, Tereniu!
UsuńOd znajomych znam pomysł podróży po Morzu Śródziemnym ze zwiedzaniem kolejnych portów...
Wczoraj byłem w takim małym, osiedlowym sklepiku i gdy stałem w kolejce, dotarło do mnie, że oprócz Lotka można zagrać w kilkadziesiąt innych gier liczbowych. Także ... i tak nie zagram, bo jakoś nie wierzę, że wygram w cokolwiek:))
OdpowiedzUsuńDzisiaj mijałam starszego pana, który z zapałem wartym lepszego celu zdrapywał farbę z kolejnej zdrapki...wielu jest takich zdrapywaczy z nadzieją :-)
Usuńśmieszny ten dialog panów na końcu.Ale trochę prawdziwy;)
OdpowiedzUsuńNigdy nie zastanawiałam się nad wykorzystaniem dużych pieniędzy...bo wiem, że to mało realne. Nie myślę o tym. Aczkolwiek...podróże na pewno tak:))) I książki, i wszelkie antykwariaty;) Dużo by zostało, więc najpierw chyba bardziej potrzebujący ode mnie.
Asiu, wszystkiego dobrego w nowym roku szkolnym:)
Dziękuję, Moniko:-)
UsuńZ tym wygrywaniem zawsze przypomina mi się powiedzenie - umiesz liczyć, licz na siebie :-)
Dla twoich dzieci także samych sukcesów :-)
Dziękuję Asiu:)))
UsuńTak naprawdę jakbym wygrała taki milion to szybko te pieniądze by mi się rozeszły, tak naprawdę niby jest to tyyle pieniędzy, ale jakby przyszło co do czego to w sumie a to to a to tamto i po pieniadzach :/
OdpowiedzUsuńMój blog - KLIK
Oj, mogłoby tak być :-) Przy dzisiejszych cenach?
UsuńNo właśnie, także ten milion kiedyś, a dziś to dwa różne miliony :/
UsuńMój blog - KLIK
Witaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńMilion?
Życie pokazuje, że takie wygrane pieniądze znikają bardzo szybko. Chyba mało ceni się coś, co łatwo przychodzi:)
Zrobiłabym z nim dokładnie to, co robię teraz z mniejszymi kwotami:)
Pozdrawiam:)
Dzisiaj to musiałoby być więcej, niż milion, to prawda, by zrobić z tych pieniędzy dobry użytek...
UsuńJA nie gram, więc nie wygram. Ale gdybym grała i wygrała, to milion to wcale nie jest aż tak bardzo dużo :):):). Po stówie na dzieci, wnuki - a mam już sporą gromadkę - i zostanie na waciki:):):):)).
OdpowiedzUsuńPoza tym mój mąż twierdzi, że nie ma takiej sumy do wydania, z którą bym sobie nie poradziła:). I na pewno pojechałabym na Spitsbergen i na Grenlandię, i jakby zostało, to na Antarktydę.
O nie ,to ja wolę cieplejsze klimaty, może nie tropiki, ale arktyka raczej nie, mózg mi zamarza :-)
UsuńKiedyś częściej zastanawiałam się nad tym "co by było gdyby..." ;)
OdpowiedzUsuńAle nie gram w takie lotki i nie tylko, więc jaka szansa, że coś wygram? Haha, no właśnie! ;)
Najbardziej człowiek wygrywa, jak nie wydaje kasy na te kupony... w dłuższej perspektywie... sporo oszczędza :D
Pozdrowionka popołudniowe :)
O tak, moja mama w tylu grach brała udział, że za zakupione znaczki i inne zdrapki mogła już pewnie auto kupić:-)
UsuńAle bawiło ją to i fajnie....
Nie gram , więc czuję się wygraną :-)))
OdpowiedzUsuńAle pomarzyć można :-)
Ja też nie gram, ale pomarzyć lubię:-)
UsuńNawet mnie nie ciągnie do gier. Każdy człowiek ma coś w życiu do wygrania, jeżeli wygrasz milion ominie cię milion innych wygranych. W Sompolnie mieszkał człowiek który wygrał mnóstwo kasy.Przybyło przyjaciół. Dzisiaj nie ma nic, nadal pije i sypia w rowie
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
zolza73.blogspot.com
goodmorning73.blogspot.com
Tak to się przeważnie kończy, tacy znajomi od kieliszka szybko się ulatniają...
UsuńMasz na myśli milion złotych? to stanowczo za mało jak na moje plany.Bo marzy mi się domek z widokiem na Alpy- np. w Tyrolu.
OdpowiedzUsuńMiłego;)
No może być kilkanaście milionów, jak jest kumulacja :-)
UsuńNawet o tym myślałam i wiesz co...20 milionów, czy nawet więcej, robi się niebezpiecznie. To spora suma i pokusa dla różnych ciemnych typów. Chyba bym się bała. Chyba, że rzeczywiście nikt by się nie dowiedział. problem w tym, że nie wierzę w dyskrecję ludzi pracujących w bankach, itd...Z jednej strony niewyobrażalne szczęście, z drugiej - problem
OdpowiedzUsuńTo prawda, gdy uzbieram trochę na koncie, zaraz dzwonią z banku, by namawiać na różne cuda...
UsuńMilion to dziś nie tak wiele - kupiłabym domek w moim mieście, resztę dla bliskich, na emeryturę i dla potrzebujących:) Pomarzyć dobra rzecz. Mój mąż, gdy czasem nie może zasnąć - liczy banknoty w paczkach....
OdpowiedzUsuńMożna liczyć sztabki złota :-)
UsuńOd razu kupiłabym karton Knoppersów i jadłabym do ulania.
OdpowiedzUsuńAle mi się słodko zrobiło...ja chyba wolałabym Rafaello :-)
UsuńEee, co tam będę dzielić skórę na żywym niedźwiedziu... Owszem, mam jedno marzenie wymagające dużych pieniędzy, ale znając moje szczęście, to mogę sobie zagrać na fujarce zamiast w Lotto.
OdpowiedzUsuńNawet na fujarce nie umiem grać, na nerwach chyba tak :-)
UsuńOj, ile ja się nasłucham o tych wygranych i przegranych, i że nie mogą trafić. Ja sama nie gram, bo mi szkoda na to kasy, a wiem, że nie mam farta, aczkolwiek jak tak szłam do pracy i patrzyłam jaka jest kumulacja to mnie kusiło, że wydać te 3 zł i spróbować i tak czekałam aż ktoś to zgranie, no i dzisiaj się stało, bo kumulacja zmalała z powrotem do 2 mln, co nadal jest sporą kwotą. Ja bym dała trochę na instytucje charytatywne w najbliższym mieście, na dom bym miała, na realizację swoich marzeń i na kształcenie, i rodzinie najbliższej bym coś dała, przede wszystkim nie byłoby obaw o fundusze na leczenie, gdyby zaszła konieczność taka. Ech, cóż, żeby wygrać trzeba grać. Niektórym pieniądze uderzają do głowy i to jest przykre.
OdpowiedzUsuńBo taka kwota to uderza do głowy jak bąbelki i nie każdy zachowuje rozsądek, sama nie wiem czy nie zgłupiałabym...
UsuńJa bym na pewno podróżowała więcej, ale nie wiem czy chciałabym wygrać tyle pieniedzy, chyba wolę prowadzić spokojniejsze życie. Ile się słyszało historii, że ktoś wygrał, zyskał nowych przyjaciół, a starzy przyjaciele się od niego odsunęli (zazdrość) także po co ryzykować ;D
OdpowiedzUsuńPo za tym nie mam cierpliwości do takiego grania i na pewno więcej bym straciła niż zyskała, tak samo jak niektórzy kupują ciągle zdrapki i co wygrają to wydają na kolejne i wpadają w błędne koło.
Ja też lubię zwiedzać, ale marzy mi się przytulny domek z ładnym ogródkiem...
UsuńMi też marzy się wydanie książki na podstawie swojego bloga:) Nawet czyniłam pewne kroki w tej sprawie...Ale na razie ciii, aby nie zapeszyć.
OdpowiedzUsuńOj, to nie zdradzaj na razie, ale trzymam kciuki, mocno :-)
UsuńCzasami "życie przerasta kabaret". Rozumiem, że post był pisany na kilka godzin przed ogłoszeniem ponad 22 milionowej wygranej w TotoLotka?
OdpowiedzUsuńJa tylko przytoczę z pamięci, że ponad 91% szczęśliwców na całym świecie, którzy wygrali ponad milion dolarów kończyło swoje życie tragicznie i dramatycznie, najpóźniej w ciągu kilku lat od wygranej.
O tym co się dzieje w Polsce raczej się nie dowiemy, ale skoro mafia ma dostęp do najbardziej tajnych operacji finansowych ... to nie ma się co dziwić, że "szczęśliwiec" powinien szybko pisać testament.
Andrzej Rwicz (Anzai)
O matko, to na pewno nie zacznę grać w Totka...
UsuńDla mnie to brzmi "abstrakcyjnie".Oczywiście chodzi o ewentualność mojego wygrania.Co prawda mój mąż ciągle mi powtarza "nigdy nie mów nigdy",ale sama nie wiem. Jeżeli miałoby mi się "poprzestawiać" w głowie to lepiej nie ,ale jakąś mniejszą sumkę....mogłabym śmiało przyjąć i nie "zwariować".A poza tym ....to czasami próbując nie miewam nawet tej "pocieszającej" trójeczki.Więc pocieszam się ,że wszystkiego nie można mieć....mam szczęście w miłości -tego się zawsze będę trzymać. Przypomina mi się powiedzenie pana ,który kiedyś odwiedził mnie w pracy i rozmowa zeszła właśnie na taki temat.My z koleżanką narzekałyśmy ,że nie mamy szczęścia.A pan stwierdził,że aby wygrać trzeba grać. Mój ojciec grał przez ok. 30 lat w toto lotka,prowadził zeszyt,gdzie były 2 rubryczki-1 to skreślone cyferki przez niego,a 2 to cyferki z losowania.Ile tych zeszytów zapisał....?Co prawda nie liczyłam ,ale i efektów żadnych nie było.....To już był chyba "nałóg"...
OdpowiedzUsuńPewnie nałóg, Grażynko, ale faktycznie lepiej czuć się szczęśliwym, a pieniądze nie zawsze dają szczęście.
Usuńkiedyś wygrałem auto na tzw. "książeczkę samochodową"... auto było do odebrania za rok, bo wydawano te z zeszłego roku, mojego jeszcze nie zmontowali... to wziąłem równowartość, nie opłacało mi się czekać na drugą "piankę Marshmallow" /czyli zysk po sprzedaży na giełdzie/... co się z tą kasą stało potem, to się stało, ale najzabawniejsza był obserwacja, jak rosło grono ludzi, którzy nagle bardzo mnie polubili i marzyli, by się ze mną kolegować...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)...
Może zrobić taki eksperyment i ogłosić, że się wygrało, to wyjdzie szydło z worka?
UsuńJa wygrałem kiedyś loda, ale takiego zwykłego, oblanego czekoladą...
OdpowiedzUsuńE, ja tam wolę bez czekolady :-)
UsuńTo takie kwoty, że aż trudno je sobie wyobrazić. Fajnie jednak pofantazjować, ale gdyby się to spełniło, pewnie moje wydatki byłoby okropnie racjonalne. Jednak żeby wygrać, trzeba grać, więc nie mam na to najmniejszych szans. :P
OdpowiedzUsuńCzasami w przypływie gotówki planujemy, co kupimy, a potem żal tracić, ja czasem tak mam...
UsuńJa oczywiście, Jotko, nie wygrałem nigdy więcej niż to, co oferuje lotkowa trójka, ale z taką masą fortuny poradziłbym sobie w sposób podobny do Twego męża... plus nakupowałbym sobie książeczek, płyt z poważnie brzmiącą muzyką, płytek ze starymi polskimi i czeskimi filmami oraz beherovkę - no może dwie buteleczki... pozdrawiam z Dover
OdpowiedzUsuńBeherovkę i jakiś dobry koniaczek na zimę:-)
UsuńPomogłabym tym, którzy w ciężkich chwilach wspomagali mnie, poleciałabym do Argentyny do prowincji Santa Fe i otworzyłabym wielkie, wspaniałe przytulisko dla zwierząt.
OdpowiedzUsuńPięknie powiedziane i pięknie witam u mnie:-)
UsuńJa się też cieszę, że tu zawitałam :_
UsuńA co to jest ta beherovka, że warta wydania pieniędzy?
OdpowiedzUsuńSkoro nie gram, to i nie wygram. Nie mam też złudzeń, że gdybym grała, także nie miałabym szans, bo takie są realia i szczęście nie ma tu nic do rzeczy.
Beherovka to fajna ziołowa wódeczka, którą wozi się z Czech lub ze Słowacji, chociaż nie każdy lubi.
UsuńGdybym ja wygrała to na pewno zainwestowałabym w jakąś działalność, w coś co kocham, ponieważ drzemie we mnie duch przedsiębiorczości. Poza tym na pewno wybrałabym się w daleką podróż, bo na to zawsze brakuje pieniędzy. Ech...
OdpowiedzUsuńO tak, nic tylko powzdychać , prawda?
UsuńA ilu przepuściło na kupony równowartość auta i mieszkania...
OdpowiedzUsuńI to niekoniecznie na kupony totka, a zdrapki, konkursy itp.?
UsuńAle niektórym samo granie sprawia więcej frajdy, niż auto czy podróże...
Witam pięknie :-)
Też prawda.
UsuńMnie wystarczyłoby chyba na ładny dom i lepszy samochód. A potem pracowałabym sobie tak jak pracuję :)
OdpowiedzUsuńA ja już czuje się zmęczona codziennym mozołem w tych nienormalnych warunkach i chętnie odcinałabym kupony...
UsuńNie gram, a może powinnam? Kto nie gra, nie wygra! Trudno!
OdpowiedzUsuńWiem, że wielkie pieniądze przewróciłyby moje życie do góry nogami! Nie chcę.
Pozdrawiam bardzo serdecznie.
To prawda, czasami najbardziej liczy się święty spokój:-)
Usuń