Dzisiaj kolejna rozmowa z Krzysiem, przyszedł w piątek by podzielić się spostrzeżeniami po zabawie klasowej.
Kto nie zna Krzysia i wcześniejszych rozmów z chłopcem, odsyłam do etykiety ROZMOWA.
Czytelnicy twierdzą, że dialogi z Krzysiem są bardzo pouczające, także dla dorosłych.
Chłopiec ma taki zwyczaj, że często zaczyna rozmowę, jakby przerwaną przed chwilą, kontynuuje myśl podjętą jeszcze pewnie na schodach, bo biblioteka znajduje się na trzecim piętrze.
- Dzień dobry, a u nas się pobili na zabawie…
- mieliście zabawę klasową?
- tak i nawet się przebraliśmy…
- czyli to zabawa karnawałowa!
- karnawałowa?
- karnawał to taki okres zabaw i pysznego jedzenia, wszyscy używają do woli , bo potem długi okres postu… a za co byłeś przebrany?
- za komboja !
- mówi się kowboja…
- kowboja? dziwne! mama tylko to zdążyła wykombinować, bo za mało czasu było… mieliśmy najpierw sie nie przebierać!
- ale mama dała radę, a pistolet miałeś?
- nie pistolet, tylko rewolwer - no pewnie, zabawkowy!
- no wiesz, ja dziewczyna jestem, nie odróżniam...
- a koleżanka przebrała się za Hawajankę i przymierzyła mój kapelusz, ale głupio wyglądała…
- mówimy za Hawajkę
- znowu dziwnie, nie wiem czy zapamiętam… a niektórzy przebrali się za diabły i chyba dlatego się pobili…
- a o co się pobili?
- jak zwykle, pewnie przez dziewczyny!
- a to dlaczego?
- kto to wie, ale zawsze biją się przez dziewczyny i nie chcieli tańczyć, a pani powiedziała, że wszyscy muszą się bawić, po to przyszli…
- i po to jest karnawał, by się bawić
- a ten post to po co?
- by przemyśleć swoje postępowanie, nie objadać się słodyczami i odpokutować za grzechy
- a długo ten post?
- no długo, chyba…
- to chyba lepiej nie mieć grzechów?
- nie zawsze się udaje, a dziś coś wypożyczysz?
- nie nie, przyszedłem tylko się przywitać…
I poleciał, pewnie przyjdzie znów po feriach opowiedzieć co robił i z kim...
Zawsze mnie denerwowały szkolne zabawy, na które mamy musiały kombinować za co by dzieciaka przebrać.W dużych miastach są wypożyczalnie strojów karnawałowych, ale też bez udziału rodziców i pieniędzy się nie obędzie.Jak to dobrze, że już nie muszę się tym przejmować.Ludzie, jak ja nie lubię wszystkich takich zbiorowych radości "na gwizdek"! Chodziłam potańczyć gdy miałam na to ochotę, a nie dlatego, że akurat jest karnawał, a poszczę też wtedy gdy mój organizm odczuwa taką potrzebę a nie wtedy gdy mi to ktoś odgórnie nakazuje.Ciekawe co Krzyś będzie robił w ferie i u kogo je spędzi.
OdpowiedzUsuńGdy mój syn chodził do przedszkola, moja mam zawsze coś w sklepach wyszperała, resztę kombinowałam sama:-)
UsuńTeż jestem ciekawa, o ile opowie...
Kowboj fajne przebranie. I znowu wszystko przez dziewczyny. ;) .
OdpowiedzUsuńCiekawe, czego dowiemy się od Krzysia po feriach, bo znając go na pewno Ci opowie.
Dla chłopaka fajne:-) Poczekamy, zobaczymy:-)
UsuńTeż mówiłam "komboj", a do tego jeszcze "trambaj" :)
OdpowiedzUsuńTrambaja nie znam :-)
UsuńPamiętam rozmowy z Krzysiem, ale przypomnij, proszę, ile ma lat? Czas tak szybko płynie ;)
OdpowiedzUsuńDla mnie też zabawy karnawałowe dzieci to był istny horror. No, nie ze względu na dziewczyny :), ale stroje. To były lata kryzysu, kiedy nie było nic w sklepach, wszystko się szyło. Jeszcze dziś mnie ciarki przechodzą na to wspomnienie.
Trzecia klasa, więc teoretycznie 9 lat...
UsuńNo tak, w czasach kryzysowych to był wyczyn:-)
Osobiście nie przepadałam za balami, na których trzeba było się przebierać. Dużo później nie lubił ich mój syn. Widocznie taka genetyka ;)
OdpowiedzUsuńKrzyś jest ciekawym chłopcem. Sam fakt, że przychodzi do pani nauczycielki i opowiada o swoich przeżyciach. Nigdy nie miałam w sobie tyle śmiałości ;) Tym bardziej go podziwiam :)
On jest bardzo otwarty, czasem aż za bardzo.
UsuńJa mam zdjęcia w przebraniach, przeważnie była to śnieżynka lub coś podobnego, raz cyganka...
A ja nie mam takich zdjęć. Może dlatego, że nawet bym nie chciała takiej fotografii ;)
UsuńA myślisz, że mnie ktoś pytał o zdanie?
UsuńTo dziwne, ale w moim regionie też gwarowo mówiono "komboj". Pamiętam poglądową lekcję wygłoszoną na ten temat:
OdpowiedzUsuńMój kolega z podwórka: Komboj
Ja chciałem być mądrzejszy: Nie mówi się komboj, tylko kowboj.
Do rozstrzygnięcia sporu przystąpili rodzice.
Jeden rodzic: Kowboj po angielsku pisze się cowboy, a to oznacza "chłopak od krów".
Drugi rodzic: Pisze się cowboy, ale czyta "kałboj".
Jeden z moich kolegów: Wiem, wiem. Kał to gówno, czyli "chłopak od gówna".
Tę lekcję zapamiętaliśmy na długo, bo kombojem już nikt nie chciał być przez najbliższe kilka tygodni.
Wobec takiego tłumaczenia to się nie dziwię, sama pamiętam rozczarowanie po odszyfrowaniu nazwy "chłopiec od krów"
UsuńFajne te rozmowy, a chłopcy czy mali czy duzi jakoś zawsze muszą się bić...hm... :-)
OdpowiedzUsuńTo chyba atawistyczne...
UsuńLubiłam ten czas, sama projektowałam i wykonywałam strój dla córki. Mówiła jaki chce i ja do dzieła i później cieszyłyśmy się wspólnie.Syn miał już kupiony, bo taki chciał i zawsze tylko taki chciał, co roku ten sam:) Rozmowa z Krzysiem jest bardzo ciekawa. Super ten Krzyś, uściski
OdpowiedzUsuńDzieciaki chyba lubią sie przebierać, choć nie wszystkie...
UsuńJak tylko zobaczyłam ,że Krzyś....od razu humor chociaż zły nie był bardzo przybrał "na sile".Kibicuję Krzysiowi....dalej jestem zdania ,że Krzyś jak najbardziej nada się na "prezydenta".To taki otwarty chłopiec .Asiu myślę ,że polubił Cię i dlatego odwiedza Cię i rozmawiacie. Liczę,że po feriach dowiemy się jak mu minęły...bo na pewno przyjdzie do Ciebie aby się przywitać.
OdpowiedzUsuńGdy przychodzi to zawsze jest ciekawie i wtedy staram się jak najwięcej zapamiętać :-)
UsuńCzasy się zmieniają, ale nie do końca. Pamiętam, że na szkolnych zabawach też nie chcieliśmy tańczyć, woleliśmy bić się. Tyle, że raczej nie o dziewczyny...
OdpowiedzUsuńPewnie o ostatnie piwo:-)
UsuńWtedy piliśmy tylko oranżadę...
UsuńNapiłam sie kiedyś takiej oranżady na zabawie ósmych klas, myślałam, że oczy wyjdą mi z orbit!
UsuńNo tak, z tymi tańcami to najgorzej. Mówią, że tylko chłopaków trzeba do tańca gonić, ale i mnie trzeba. Z reguły tańczę dopiero po trzech głębszych ;-)
OdpowiedzUsuńChłopcy późno dojrzewają do tańców, zwłaszcza wolnych :-)
UsuńO tak, pamiętam jak na dyskotekach szkolnych wszystkie chłopaki podpierali ściany, a my dziewczyny bawiłyśmy się same ;)
UsuńDokładnie, tańczyły dziewczyny ze sobą lub robiło się kółka i korowody...
UsuńPrzede mną również bal karnawałowy u Juniora w przedszkolu. Rozmyślam nad przebraniem, bo obowiązuje ono zarówno dzieci, jak i rodziców :)
OdpowiedzUsuńO, to nie lada wyzwanie, ciekawe, co wymyślisz?
UsuńHymmm... chyba wszystkie Krzysie takimi gadułami są :) Lubiłam szyć stroje dla moich dzieci. Do dziś to wspominamy, bo zazwyczaj nikt nie potrafił ich rozpoznać.
OdpowiedzUsuńTo bardzo kreatywne musiały być, a fotki są?
UsuńZabawy karnawałowe są słodkie, dzieciaki wtedy tak fajnie wyglądają, poprzebierane za swoich bajkowych idoli. Najczęściej dziewczynki chcą być księżniczkami, te młodsze mają ciekawe bale, bo bawią się wspólnie do wymyślonych przez panie zabaw, gorzej jest ze starszymi dzieciakami już szkolnymi, potrafią się buntować i wstydzić.
OdpowiedzUsuńJako, że ja nie mam daru do szycia, to wszystkie stroje karnawałowe mojego syna szyła znajoma krawcowa, zawsze miał oryginalny strój ;) Raz przebraliśmy go za Turka, strój kupiliśmy będąc wcześniej w Turcji, synalek został wtedy królem balu :)
A Krzyś jest bardzo mądrym chłopcem i wygląda na to, że lubi z Tobą rozmawiać Asiu, to taki Twój blogowy wnusio ;)
Czekam oczywiście na relację z ferii.
Masz rację, Agnieszko. Chyba tak chciałabym rozmawiać ze swoim wnukiem:-) Trochę na poważnie, trochę z przymrużeniem oka:-)
UsuńLubię te rozmowy z Krzysiem - gadułą. Zawsze człowiek się czegoś dowie i nauczy przy okazji. Kiedyś przeczytałam taką książkę Jacka Sawaszkiewicza pt. "Z moim tatkiem". Są to rozmowy ojca z synkiem i wiele z tych rozmów można się nauczyć. Pozdrawiam :))
OdpowiedzUsuńZgadza się, jest jeszcze "Mój tata i ja".
UsuńA pamiętasz Fronczewskiego i serial "Tata, a Marcin powiedział"...
Ja już miałam próbę generalną w pieczeniu i pączki zjedzone 😀 przed nami jeszcze te właściwe w tłusty czwartek. Cztery pory roku z Krzysiem - może kiedyś powstanie taki cykl audycji radiowych np. ?
OdpowiedzUsuńWarte rozważenia:-) Pączki lubiłam mojej babci, ale niektóre też warte grzechu:-)
UsuńJak ja nienawidziłam tych balików... pisałam o tym kiedyś :). A już wybieranie najlepszego przebrania uważam po prostu za totalny brak rozumu u dorosłych...
OdpowiedzUsuńNo własnie, żal tych dzieci, których rodzice nie stanęli na wysokości zadania z różnych powodów...
UsuńPowtórzę, po raz kolejny. Fajny chłopak z tego Krzysia.
OdpowiedzUsuńOstatnio bywa krócej, bo on tak może 2 godziny gadać, a gdy już tematy mu sie kończą, to opowiada, co widzi za oknem....
UsuńObym kiedyś spotkał go u siebie w pracy :))
Usuńwartościowane potrzeb w kwestiach zasadniczych zmienia się w miarę upływu lat... zrównoważenie i połączenie tych kwestii następuje dopiero w pewnym wieku... odgórnie wbijane do głowy tradycje nie są istotne... na koncept pączków na pupie w ramach gry wstępnej wpadłem sam, zanim się dowiedziałem o czymś takim, jak sushi, tudzież Walentynki...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)...
p.s. dokładnie mówiąc, to był pieczony kurczak...
UsuńPączki w ramach gry wstępnej? No lepsze, niż sushi, ale to kwestia gustu...
UsuńKocham rozmowy z dziećmi. Są takie szczere i spontaniczne
OdpowiedzUsuńPouczające także dla dorosłych:-)
UsuńCiekawie. A chodziło w sumie o przywitanie się tylko. :) A wyszła z tego rozmowa.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że na olimpiadzie też pokażą co potrafią.
To ja chyba na podobną kaczkę trafiłem, zero przyjemności z jedzenia było.
Pozdrawiam!
Drób inny niż kurczaki bywa zdradliwy.
Usuńnajczęściej z przypadkowych sytuacji powstaje coś ciekawego.
Witaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńNo tak - diabły się pobiły, a Komboj nawet sobie nie postrzelał i jeszcze omal kapelusza nie stracił... Ech... Samo życie:)
Tak patrzę, że o coraz dzikszych porach Was odwiedzam:)
Pozdrawiam:)
Świetnie to podsumowałaś, w dodatku pani zmuszała do tańca, na zabawie ! skandal:-)
UsuńCzy Ty w ogóle sypiasz?
Z tym spaniem to drażliwy temat:)
UsuńNiedawno wróciłam do domu, ale mam nadzieję, że za parę dni wszystko się unormuje. Niczyja to wina, że aura sprzyja choróbskom i trzeba czasem kogoś zastąpić:)
Pozdrawiam:)
Ale to odbija się także na Twoim zdrowiu...
UsuńMnie mama latami wbijała w strój krakowski. Do dziś mam awersję, jeśli na ludowo to tylko śląska wersja.
OdpowiedzUsuńJa z przedszkola mam zdjęcie w stroju góralskim:-)
UsuńAle fajny chłopczyk z tego Krzysia. Widać, że bardzo Ciebie lubi :)
OdpowiedzUsuńJest bardzo kontaktowy i śmiały :-)
UsuńLubię te Twoje rozmowy z Krzysiem. Widać chłopczyk bardzo Cię lubi skoro systematycznie do Ciebie przychodzi. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńLubi mówić, a ja chętnie słucham, po prostu...
UsuńAle dzieci nie każdego wybierają na swojego słuchacza. Ofiarowujesz mu swoją uwagę i on to wyczuwa ;)
UsuńTaka karma widocznie...
UsuńKrzyś to bardzo otwarty i kontaktowy chłopiec,a przebranie miał ciekawe. Teraz są duże możliwośc,aby ładnie przebrać dziecko na bal KARNAWAŁOWY,a jeszcze parę lat temu trzeba było samemu kombinować strój dla dziecka, albo kupić za dość wysoką cenę w sklepie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Niektórzy lubią właśnie to kombinowanie:-)
UsuńNo tak, takie rozmowy sa bardzo pouczające, Krzyś zawsze zaskakuje ciekawą myślą
OdpowiedzUsuńMasz rację, taki mały filozof z niego:-)
UsuńTeż u mnie nieco wiało, jednak nie było źle. Gorzej z deszczem, bo padało cały dzień niemal.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
A u nas wieje strasznie, okna nie można otworzyć!
UsuńMoje dzieci też chodziły na takie bale i podobało im się, a wspólne obmyślanie i szykowanie strojów było dla nas fajnie spędzonym czasem. W sumie bardziej się we trójkę bawiliśmy się przy tych przygotowaniach, niż później na samym balu, choć też były i fajne bale. Wszystko zależy od nastawienia i od prowadzących taki bal dla dzieci.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
To prawda, a gdy jeszcze zaangażują się babcie lub ciocie, to zabawa rodzinna sie robi:-)
UsuńMasz super-kumpla do zwierzeń jednostronnych...
OdpowiedzUsuńA mam :-)
UsuńNiesamowicie sympatyczny ten Krzysiu, Ile w nim spontaniczności, ufności i dziecięcej ciekawości. I bystrzak z niego! Fajne spotkania w szkole:)
OdpowiedzUsuńO, bystrzak na pewno i lubi opowiadać:-)
UsuńKiedy ma się tak sympatycznych i wiernych czytelników, to widzi się nie tylko trud tego zawodu ale również piękno. Pozdrawiam i Ciebie i Krzysia.
OdpowiedzUsuńNo właśnie nie wiem czy wierny ten czytelnik, bo mało wypożycza...
UsuńSuper chłopczyk. :) Oby miał cudne ferie!
OdpowiedzUsuńZobaczymy, może coś opowie...
UsuńAleż sympatyczny ten Krzysiu, dzieci sa niesamowite, dzieci naszych sąsiadów chodza czasami z mna na wycieczki do lasu i rozmowy, które prowadzimy są o niebo ciekawsze niz te z dorosłymi:)
OdpowiedzUsuńO widzisz, to poćwicz pamięć i napisz o Waszych rozmowach...
UsuńRozmowy z Krzysiem... to by była piękna książką :-)
OdpowiedzUsuńPewnie tak, może jeszcze ktoś dołączy i zobaczymy:-)
UsuńU mnie wieje z przerwami, więc da się wytrzymać jakoś.
OdpowiedzUsuńMłody jak młody. Zależy z kim porównać mnie. :)
Pozdrawiam!
Na przykład ze mną :-)
UsuńLepiej nie mieć grzechów-to fakt.ale z drugiej strony bez małych grzeszków w naszym życiu wiało by nuda.
OdpowiedzUsuńNieraz rozmowy z dziećmi bywają bardziej interesu jace niż z dorosłymi
No żebyś wiedziała :-)
UsuńAle mądry ten Krzysio, fajnie, że Pani może się z nami dzielić tymi rozmowami :)
OdpowiedzUsuńZawsze punkt widzenia dziecka jest cenny i sposób w jaki patrzy na świat.
To prawda, czasami jego tok myślenia mnie zaskakuje...
UsuńTeż byłam wiecznym gościem w bibliotece szkolnej.
OdpowiedzUsuńMam coś z aspergerowca i nie lubię hałasu.
Lubię dzieciaki, zwłaszcza ich radość na mój widok,
bo mieliśmy je w pierwszym terminie, czyli już jestem po.
A zabawa jutro (osobiście nie lubię, bo grają biesiadne ohydki,
ale co tam ja - liczą się dzieciaki i ich radość).
Pozdrawiam!
Powiem Ci, że takich dzieci, łaknących ciszy przybywa, zaczyna w bibliotece robić się tłoczno...
UsuńNo cześć... dochodzę do wniosku, że Krzyś to po prostu "któś" i zastanawiam się nad tym, cóż też z niego wyrośnie, bo tak sobie myślę, że mając tak naturalny talent do dzielenia się swymi obserwacjami i przeżyciami może nie zaginąć w dorosłości... ciekawi mnie to, o czym rozmawiałby z Tobą za lat dziesięć czy piętnaście...
OdpowiedzUsuńWybacz Jotko, że pokomentuję sobie trochę hurtem. Odnośnie "Co robimy w łazience?" mam pewien dylemat. Czy termin "łazienka" odnosi się również do "toalety", bo widzisz, ja mam dwie w jednym i z tym czytaniem u facetów to prawda, jednakowoż, czy chodzi tu jedynie o jednoczesne pluskanie się w wannie? ha, powiem Ci jeszcze że w moim przypadku nie tylko, że czytuję napisy na butelkach i tubkach, ale też łamię sobie głowę nad wytworzeniem z nich innych wyrazów, tak jak w znanej i popularnej grze towarzyskiej.
Odnośnie "Dialogów na cztery nogi" przesyłam z kolei dwa "autentyki". Pierwszy chyba już gdzieś komuś opowiadałem.
Wywiadówka w podstawówce. Przychodzi tato, powiedzmy Jasia". Pani wychowawczyni mówi: - "Proszę pana, Jaś źle się uczy, prac domowych nie odrabia, niechlujnie prowadzi zeszyty, przeszkadza na lekcji, wagaruje, zdarza mu się powiedzieć brzydkie słowo".
Tatuś Jasia po wysłuchaniu uwag:
"- Ale gro"
Konieczny komentarz: - Jasio rzeczywiście umiał grać na gitarze albo na skrzypcach i z ojce, grali na weselach.
Niespodziewany rezultat: - Odtąd na tatę Jasia mówiono "Allegro".
Drugi:
Mój ś.p. teść był wyśmienitym kawalarzem. W czasach, kiedy do sklepów ustawiały się "ogonki" (również przed godziną otwarcia sklepu) potrafił (nie jeden raz mu się to zdarzyło) przystanąć przez wejściem do sklepu z intencją wbiegnięcia doń jako pierwszy, gdy tylko sklep zostanie otwarty. Oczywiście amatorów zrobienia zakupów przybywało. Ustawiały się grzecznie za teściem głównie panie, aczkolwiek nie miały śmiałości zapytać "lidera", co też dzisiaj "rzucą". Teść natomiast stał dzielnie i wytrwale, słysząc od czasu do czasu, jak panie wymieniają pomiędzy sobą takie na przykład zdania:
- to ja będę za panią, tylko na chwilę pójdę na pocztę...
- gdyby co, to ja tutaj stałam, wpuści mnie pani?
Kiedy "ogonek" przepięknie urósł, teść przeciągnął się i ostentacyjnie kończąc "liderowanie", przeszedł na drugą stronę ulicy.
A bywało tak, że nie tylko niczego nie "rzucili", ale że tego dnia nawet sklepu nie otworzyli -:) pozdrawiam
Bardzo jestem ciekawa, jak rozwinie sie ta nasza znajomość...
UsuńŁazienki bywają różne, często z toaletą właśnie, o tym tez wspomina podsumowanie.
U nas zasłynęła mama,którą wszyscy nazywali "mądra główka", bo tak nazywała swojego syna i nie rozumiała dlaczego powinien chodzić do szkoły specjalnej, przecież to taka mądra główka...
A teść Twój po prostu świetny, a zauważ, że gdy zatrzymasz się choćby przed oknem wystawowym, zaraz koło Ciebie stanie kilka osób...
Rozumiem, że jesteś znów w trasie :-)
oj... z pewnego względu jestem wcześniej w kraju... niedługo wyjaśnię, z jakiego powodu...
UsuńFajny ten Krzysio.
OdpowiedzUsuńJa też kiedyś byłam przebrana za kowboja, właściwie za kowbojkę :)
Za kowbojkę nie byłam, ale trochę tych przebrań było, wszak karnawał co rok...
UsuńKrzyś, to trochę już Cię adoptował - i nie bronisz się przed tym jakoś rozpaczliwie. jeden wnuk więcej.
OdpowiedzUsuńTak to wygląda, ale nie zawsze mam cierpliwość do jego paplania, chyba sie starzeję...
UsuńNo proszę powrót do moich lat, mój brat był kowbojem, któregoś roku Indianinem, a ja rasową krakowianką z Konina :P)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
https://zolza73.blogspot.com/
https://mrocznastrefa.blogspot.com/
Na Krakowianki i górali była moda w przedszkolach gdy pamiątkowe fotki robili...
UsuńHawajanki mogą być ;D. Niesamowite są te Wasze rozmowy. Cudowne jest to, jak mu wyjaśniasz wszystko i on o tym myśli i dzieli się swoimi przemyśleniami. OOo mnie zdecydowanie kręci Tłusty Czwartek. Najlepsze święto.
OdpowiedzUsuńJestem zdania, ze trzeba rozmawiać z dziećmi jak a małymi dorosłymi, myślą czasem dojrzalej, niż dorośli...
UsuńNo tak się zdarza. Mi na przykład od pewnego czasu kawa nie służy. Dlatego wolę Yerba Mate. Pewnie, piję ją w matero czyli takim specjalnym naczyniu, mam dwa, jedno gliniane, drugie z drewna obite aluminium.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Czyli zostaniesz smakoszem?
UsuńUwielbiam czytać te Wasze rozmowy :)
OdpowiedzUsuńHawajanka :D
Mój syn mówił "podsięgnij mnie", gdy nie mógł gdzieś sam dosięgnąć...
UsuńPamiętam, jak miałam być przebrana za niezapominajkę a wyszła... różyczka bo zachorowałam na sam bal.
OdpowiedzUsuńA, to taka różyczka?
Usuń