...ale czy można robić NIC?
Przecież nawet jak leżę,to coś robię, jest na to dowód naukowy, bo spalam jakieś kalorie.
W sumie nicnierobienie stanowi dla wielu osób straszny problem, nie potrafią zrelaksować się na tyle, by siedząc w fotelu lub leżąc na leżaku nie myśleć o tym, co powinni zrobić. A właśnie, dlaczego powinni?
Nie mówię tu o pracy zawodowej, bo tu szef wymusza na nas robienie czegokolwiek.
Mam na myśli raczej odrzucenie tego przymusu zrobienia zwykłych rzeczy, bez których według wielu osób świat się zawali. A nasze prawo do chwili wytchnienia? Czasowe zatracenie się we własnych myślach, tęsknotach , w tańcu, zanurzenie się w dźwiękach muzyki, zaczytanie się bez pamięci o realnym świecie.
Kto z Was, z ręką na sercu może powiedzieć, że potrafi bez wyrzutów sumienia wykraść dla siebie kilka godzin bez myślenia o obowiązkach?
Ileż to razy, siedząc w kawiarni z przyjaciółką kończymy słowami: muszę lecieć i zrobić obiad, muszę nastawić pranie, mam kupę ubrań do prasowania, muszę zrobić zakupy, muszę....
Nawet nasi przodkowie stworzyli porzekadło - co masz zrobić jutro, zrób dzisiaj, a co masz zjeść dzisiaj, zjedz jutro. Pewna znajoma mawiała natomiast - kurz jest po to żeby leżał, a rolety po to by je opuszczać, gdy brudne okna.
Ten ciągły przymus pozbawia nas spontaniczności, radości życia, powoduje ciągłe wyrzuty sumienia... a przecież wystarczy słowo MUSZĘ zamienić na MOGĘ, a wtedy perspektywa jest zupełnie inna. Wówczas otwierają się przed nami okazje i możliwości i to MY decydujemy, co najpierw zostanie zrobione.
Ja zapożyczyłam od koleżanki bardzo przydatne powiedzenie, że od pewnego wieku, to już niczego nie muszę, co najwyżej mogę.
Tak więc wśród rozlicznych obowiązków nie zapominajmy także o przyjemnościach i chwilach lenistwa, nie czekajmy, aż nasz organizm zbuntuje się i zastrajkuje niedomaganiami i pamiętajmy, że w pracy zawodowej nie ma ludzi niezastąpionych, a zgorzkniałych i wypalonych wszyscy unikają.
Rozpieszczajmy się póki czas, by nie zapomnieć, jak miłe są chwile lenistwa :-)
Jeżeli potrzebuję, czy powinnam odpocząć muszę na spacer, na narty, czy inne rolki, wtedy faktycznie nie myślę, o kurzu za szafą :) A tak na leżąco...góra dwie minuty, w fotelu długo, ale jedynie z szydełkiem i całą głową rozmyślań :)
OdpowiedzUsuńBo właśnie tak trzeba, my jesteśmy ważniejsze od kurzu za szafą:-)
UsuńChyba większość, jak nie wszyscy, piszący blogi mają wstręt do "leżakowania". U mnie, i chyba nie tylko "u mnie", wynika to ze świadomości błyskawicznego upływu czasu. Czasu, który jest jednak ograniczony i przydzielony przez los każdemu oddzielnie.
OdpowiedzUsuńO tak, z wiekiem żal jest godzin na leżenie bezczynne na kanapie, tyle jest ciekawych rzeczy na świecie:-)
UsuńNic-nie-robienie strasznie trudne jest i męczące na dodatek jak diabli. Bo ciagle trzeba dawać sobie po łapach - za myśli, za ruch, za działanie. I jak tu leżeć i pachnieć w takich warunkach... się nie da. Rozpieszczam się kiedy tylko mogę - czytając (to nałóg więc nie umiem bez), kinem (to jeszcze większy nałóg więc jestem bezsilna), gotując (to relaks z jakiego nie zrezygnuję), pisząc (bo lubię to robić), kochając i jedząc (bo to fabryka endorfin i za żadne skarby świata się tego nie wyrzeknę). Uwielbiam spacery i zbieranie podrożne odczuć i emocji pod wpływem obrazów. Ale nic-nie-robienie to nie dla mnie - za leniwa jestem na taki siermiężny zamordyzm mnie samej.
OdpowiedzUsuńO to w rzeczy samej chodzi, by robić coś z pasją i znajdować radość w robieniu zwykłych rzeczy...
UsuńPrawdziwe odpoczywanie jest sztuką.Ja nie umiem.Nawet jak leżę chora to wodzę oczami po mieszkaniu ...o ,dywan do odświeżenia ,szyby w biblioteczce do przetarcia ,papiery do posegregowania.
OdpowiedzUsuńI jak się tu wyluzować?
Też chciałabym poznać tę tajemnicę, ale próbować trzeba:-)
UsuńUmiejętności relaksacji nabiera się z wiekiem, najczęściej gdy już dzieci wyfruną z domu.Dla mnie relaksem jest projektowanie i wykonywanie biżutków. Utrwaliłam w sobie przekonanie, że już niczego nie muszę, ale mogę, jeśli zechcę. To bardzo pomaga w życiu. I gdyby ktoś podsłuchał moje myśli to usłyszałby: mogłabym umyć okno, ale mi się teraz nie chce; mogłabym upiec jakieś ciasto, ale nie chce mi się, jest również tekst, mogłabym coś zjeść bo jestem właściwie głodna, ale nie chce mi się.
OdpowiedzUsuńTe wszystkie umiejętności nabyłam gdy moje dziecko "wybyło" na stałe z domu.
Miłego;)
To też prawda, gdy syn był w domu zawsze zapalała mi się żarówka, ze muszę dbać o dziecko, coś tam zorganizować, zabezpieczyć...teraz jesteśmy we dwoje i dbamy o siebie nawzajem i o swoje przyjemności.
UsuńO ja potrafię dużo rzeczy odłożyć :) Nie mogę leżeć i nic, ale już leżeć i czytać książkę to mogę cały dzień ;) w razie potrzeby ;)
OdpowiedzUsuńa i z roletami na oknach mam tak samo, gości zapraszam jak już jest ciemno i można pozasłaniać :)
To jest zaleta długich zimowych wieczorów, gdy wracam z pracy, ani kurzu ani brudnych okien nie widać :-)
UsuńGdzieś kiedyś słyszałem lepszą wersję tego mądrego przysłowia: "Co masz zrobić jutro, zrób pojutrze, będziesz miał dwa dni wolnego"!
OdpowiedzUsuńTeż to czytałam i bardzo mi się podoba, dlatego też lubię piątki:-)
UsuńZahaczyłaś o moją codzienną filozofię, która narodziła się jakieś 10 lat temu, kiedy złapałam się na tym, że wszystko o czym myślę lub mówię - muszę.
OdpowiedzUsuńZamieniłam muszenie na chcenie i za każdym razem zastanawiam się, czy to jest coś co mam zrobić, dlaczego itd., a to potem automatycznie zamienia się w chcę.
Ty zmieniasz na "mogę", ja na "chcę" i myślę, że to działa tak samo dobrze :)
Prawda, że to świetna filozofia? Przecież nikt z nas nie lubi przymusu, z niewolnika nie ma pracownika, a chcieć to móc!
Usuńod małego powtarza nam się, że nic-nie-robienie jest złeeee, więc wprzęgamy się w ten kierat bycia-zajętym-non-stop. i nawet jeśli pozwolimy sobie na chwileczkę zapomnienia, to natychmiast upominamy się, że przecież tak nie można, że co by też ludzie powiedzieli, że tak tylko z kąta w kąt, nieproduktywnie.
OdpowiedzUsuńA niech ludzie myślą co chcą, każdy ma swoje życie i póki nasze nicnierobienie nie wyrządza nikomu szkody, to nic ludziom do tego...
UsuńOch, muszę Ci przyznać, że nie potrafię kompletnie nic nie robić, bo zawsze jest coś. No chyba, że zmorzy mnie jakaś grypa, ale to się raczej nie liczy. Zawsze się śmieję, że tak naprawdę wyśpię się dopiero po śmierci.
OdpowiedzUsuńMoja teściowa mówiła to samo, a potem zasypiała w fotelu ze zmęczenia...
UsuńNie potrafię nic nie robić. Nawet jak chwilę leżę, cały czas myślę, a i tak nie mogę za długo leżeć jak nie śpię, dosłownie kilka minut i trzeba wstać i czymś się zająć. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTakie leżenie, to co innego, świat wzywa, ale mała drzemka po spacerze i deserze to jest coś!
UsuńAsiu ja jestem tu bardzo dobrym przykładem. Nic nie muszę jedynie chcę.Fakt ,że są przypadki ,że nie do końca tak może być ale od kilku lat raczej tak.I zresztą jakie nic nie robienie...nie zgadzam się z takim określeniem. A jak leżę albo wygodnie sobie siedzę ,czytam książkę,rozwiązuję krzyżówkę..czyżby to było nic?Fakt ze mnie leniuszek....ale gdy trzeba wtedy staję na "wysokości zadania". Jak jeszcze pracowałam często słyszałam ,że ktoś jest niezastąpiony....nie jest to prawdą przynajmniej moim skromnym zdaniem.Pozdrawiam dzisiaj wyjątkowo w kolorze białym....
OdpowiedzUsuńTo prawda, Grażynko, ja też twierdzę, że nie ma ludzi niezastąpionych, napatrzyłam się dość, więc trzeba dbać o siebie by móc cieszyć sie życiem, a nie tylko wegetować:-)
UsuńJotko, mną ostatnio słowo muszę totalnie zawładnęło. Najgorsze, że naprawdę musiałam. Może od teraz coś się zmieni. Nadzieja jest. I byle na dobre:)
OdpowiedzUsuńBywają takie dni, tygodnie, miesiące. Trzymam kciuki, abyś więcej miała tych chwil bez przymusu i cieszę się, że sie odzywasz, bo już zaczęłam sie martwić, Gabrysia świadkiem:-)
UsuńDziękuję, naprawdę się cieszę, że o mnie myślałaś. Miałam kiepskie miesiące, do tego kłopot ze zdrowiem mamy... Mam nadzieję, że już po kłopocie, ale czekamy na wyniki. Pozdrawiam cieplutko
UsuńPrzede wszystkim: nic nie muszę.
OdpowiedzUsuńMogę i chcę. Nic nie powinnam.
Robię tylko to, co w danym momencie
jestem w stanie zrobić.
Często odpuszczam. Mieszkanie to nie muzeum.
Jedzenie też nie obowiązek.
Umiem się wyluzować, pójść na spacer, pobiegać z psem.
Wtedy łatwiej mi się pracuje w każdym tego słowa znaczeniu,
bo praca staje się bardziej hobby, niż jakimś przykrym obowiązkiem.
Świetne podejście, zwłaszcza w pracy, ale czasem to szef decyduje za nas niestety i wtedy rośnie w nas bunt. Staram sie robić wszystko najlepiej jak umiem, ale to czasem powoduje, że czuję się wykorzystywana, niestety.
UsuńWcześniej czy później nasz organizm upomni się o trochę lenistwa, nie można ciągle działać na pełnych obrotach. Oby raczej nie „później”, bo potem to już może być przymusowe lenistwo np. w szpitalnym łóżku. Trzeba czasem przymknąć oko na niejedno i posnuć się po domu w szlafroku z kubkiem kawy w dłoni :) Nie ma ludzi niezastąpionych, o czym moja sąsiadka się przekonała na łóżku zabiegowym, kiedy robiono jej ablację. I chciałoby się powiedzieć - a nie mówiłam?
OdpowiedzUsuńZnam to, gdy chciałam coś zrobić ponad siły, mój organizm zastrajkował i koniec, ja myślałam, że dam radę, inni powiedzieli, że muszę, a organizm jest mądrzejszy:-)
UsuńU chrześcijan lenistwo jest jednym z grzechów głównych. Pamiętam, jak byłam młodą i głupią żoną, podczas spowiedzi wyznałam, że jestem leniwa. Trafiłam na starego księdza, ale bardzo mądrego, bo przekonał mnie, że nie jestem leniwa, tylko zmęczona, bo przecież to, co miałam zrobić, i tak zrobię... jak odpocznę :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że ksiądz nie podpowiedział Ci wtedy, byś część prac scedowała na męża, no ale ksiądz miał pewnie gosposię...
UsuńOsobiście organizuję sobie taki swój "Dzień Dziecka" np. gdy mam wolny dzień w tygodniu, to planuję wszystko tak, żeby szybko się odrobić z tym, co przymusowe, a potem już tylko robię to, co lubię najbardziej czyli "na tapczanie siedzi leń". Każdy człowiek potrzebuje resetu, podczas którego nic się nie musi. W ten sposób ładuje się baterie do dalszych działań ;)
OdpowiedzUsuńDobra nazwa, ja to nazywam Dniem dobroci dla zwierząt:-)
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńTemacik jakby pode mnie:)
Zacznijmy może od tego, że nie potrafię ani pracować ani odpoczywać w bałaganie, więc staram się mieć na bieżąco ogarnięte:)
I kiedy tak sobie wracam do domu po dziestu godzinach z obolałym od jazdy nie powiem już czym, to pierwszą rzeczą, którą robię, jest wzięcie kąpieli, a drugą - właśnie zalegnięcie z filiżanką ulubionej herbaty i delektowanie się tym, że już mogę:)
Wtedy naprawdę robię NIC:)
To nigdy nie trwa długo - od dwudziestu do czterdziestu minut - ponieważ szybko się regeneruję i tylko - po naprawdę morderczym "dniu":)
Pozdrawiam:)
Fizycznie jestem w stanie szybko się zregenerować, psychicznie, niestety nie:-(
Usuńjestem mistrzynia nicnierobienia...kocham leżeć na kanapie z laptopem na kolanach i tylko sobie coś oglądać... uwielbiam spać...lenić się... przepuszczac kolejne minuty i godziny przez palce. ninierobić. nicnierobić. to jest to.
OdpowiedzUsuńDla odmiany na urlopie moge wstac o czwartej żeby zobaczyć zwierzaki u wodopoju, albo od szóstej zbierać się na narty. I cały dzień jeździć do utraty sił.
A gdy pracuje, to zatracam się w tym do końca. dziesię dni po 15 godzin, a potem troszkę wolnego :).nicnierobienia.
To chyba jesteś robotem lub coś bierzesz, nikt nie jest w stanie pracować 15 godzin na dobę!
UsuńOj tam, oj tam. Przerwy w tym są, nawet godzinna obiadowa:)
UsuńNo chyba! Ale i tak jesteś niczym super woman:-)
UsuńZłożony problem, dlatego przed jego rozwiązaniem też należy się złożyć np. ... na kanapie.
OdpowiedzUsuńZdrowe podejście, można też poleżeć i pomyśleć w wannie:-)
UsuńJa mogę. Z ręka na sercu. Ale nauczyłam się tego późno. Jak już nie wyrabiałam :)))
OdpowiedzUsuńTeż nauczyłam się tego zbyt późno...
UsuńZależy od dnia, czasem coś mam do zrobienia, jednak potrafię na razie znaleźć sobie godzinę czy pół na czytanie, słuchanie muzyki i tym podobne sprawy. Nie wiem jak w przyszłości z tym będzie.
OdpowiedzUsuń:) Dlatego uważam to za swój sukces, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że na zajęciach omawialiśmy zagadnienia, które były na teście, a wszystko jednego dnia.
Na razie mam małą kupkę do przeczytania, jednak kolejną pozycją do przeczytania nie pogardzę.
Pozdrawiam!
Jeśli chodzi Ci o Jedwabny szlak Kitaro, to piękna muzyka i film :-)
UsuńW sumie nieraz sobie myślę, że przydałoby mi się takie chwilowe zawieszenie, by o niczym nie myśleć, ale niestety nie da się tego realnie zrobić. Zawsze jakieś myśli krążą po głowie. Mam tak czasem, że wydaje mi się iż moja głowa waży kilka ton. Tak naprawdę można się na chwilę uwolnić od codzienności i tych wszystkich muszę, mi to się udaje jak gdzieś wyjedziemy z domu choćby na weekend, wówczas wszystko zostaje w domu :)
OdpowiedzUsuńNatomiast na te wszystkie muszę mam takie rozwiązanie, staram się je łączyć z przyjemnym, jak prasuję, to sobie coś oglądam na laptopie, lub rozmawiam z koleżanką przez telefon, a jak sprzątam, to również albo rozmawiam z koleżanką, albo słucham muzyki :)
Jednak tak leżeć i nic nie robić nie potrafię.
Pozdrawiam wieczorową porą :)
To ja podobnie, zwłaszcza, że prasowania nie znoszę:-)
Usuńwbrew pozorom większość ludzi nie umie NIC NIE ROBIĆ... bo odmóżdżanie się jakimś tam gadżdetem to nadal nie jest "nicnierobienie"... to jest nadal ROBIENIE (sobie kiślu w głowie)... a tak po prostu sobie BYĆ?... takie proste, a takie, kulson, skomplikowane...
OdpowiedzUsuńp.jzns:)...
Nawet definicja nicnierobienia jest skomplikowana, każdy poda inną :-)
UsuńTaki relaks jest potrzebny:) Dodaje nam nowych sił na walkę z...kurzem;)
OdpowiedzUsuńAch, ten kurz, najbardziej upierdliwe zjawisko:-)
UsuńUwielbiam nic nie robić!!!
OdpowiedzUsuń:-)
Ja też, szczególnie na łonie natury:-)
UsuńJa dopiero od dwóch miesięcy zaczynam jako leworęczna ćwiczyć maksymę: ja nic nie muszę.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
Obyś dobrze wyćwiczyła, dla swojego dobra:-)
UsuńW porównaniu z czasami, w których pracowałam zawodowo, wydaje mi się, że teraz nic nie robię, tylko leniuchuję.
OdpowiedzUsuńPoza tym moje zdrowie porządnie zastrajkowało i często czy chcę, czy nie chcę, muszę leniuchować.
Pamiętam, że gdy w upalne lato mąż się opalał przed altanką na działce, ja kładłam mokry ręcznik na ramiona i pełłam, bo nie umiałam leniuchować.
Teraz mąż zajmuje się działką, bo trudno mi się schylić, ja jedynie dyryguję jego robotą.
W mieszkaniu też nie ma wiele do roboty, dzieci wywiało, jesteśmy sami, więc nikt z nas nie bałagani.
Życzę miłego leniuchowania.
I wzajemnie Aniu, w całej rozciągłości:-)
UsuńMój mąż niestety wciąz powtarza, że coś musi.Strasznie mnie to denerwuje. Ja tam nic nie muszę, najwyżej umrzeć.Zdałam sobie z tego sprawę całkiem niedawno w wyniku bardzo traumatycznego przeżycia, które wszystko przewartościowało w moim życiu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cie Joasiu i byle do wiosny:)
Moja teściowa mawiała: jest ci źle? idź na cmentarz, tam się zaraz opamiętasz!
UsuńMuszę? Chcę? Powinnam? to się nieustannie przeplata, ale tak naprawdę coraz mniej muszę.
OdpowiedzUsuńCzasami każdy z nas musi, ale milej nie musieć...
UsuńWitaj Asiu. Wiesz co, ten Twój wpis powinni czytać w radio i puszczać w tv zamiast reklam;))) bardzo mi się podoba to, co napisałaś. Z wszystkim się zgadzam, a najbardziej z tym, że uciekamy od narzekaczy. Jejku, jak mnie draznią! Obserwuję też takich, którzy mają prawie przyklejony telefon do ręki, ciągle muszą być online i koniecznie chcą sprawiać wrażenie, że cały czas gdzieś gonią. Umiem odpoczywać- a bajbardziej z ksiązką. Potrafię zapomnieć o realu;) Dobrych dni:)
OdpowiedzUsuńO, aż tak? ale racja, widuję osoby, którym telefon przyrósł do ręki, a kontakt z szefem jest ważniejszy od rodziny...
UsuńPracując jako freelancer, niestety, niemal cały czas masz wyrzuty sumienia, że możesz robić więcej. Ciężko się w takim stanie odpoczywa...
OdpowiedzUsuńChyba każdy z nas ma podobne refleksje, zwłaszcza gdy porównamy się z innymi.
UsuńTak to jest, żeby tak można było ukraść czas dla siebie, zawsze coś się przypomina...oczywiście co trzeba zrobić, muszę nauczyć się mieć czas bez tego co trzeba, zamiana na to co mogę i wtedy będzie lepiej. Super post i tyle w nim prawdy, uściski.
OdpowiedzUsuńDzięki, Jolu. Czasami trzeba się zadumać nad codziennością, która uwiera.
UsuńMoje lenistwo też się tak kończy, muszę to muszę tamto :-)))
OdpowiedzUsuńTo też zależy od ilości zajęć, Krysiu!
UsuńOj tak, pogoda zmienna jest bardzo, dziś na przykład śnieg połączony ze względnym ciepłem u mnie.
OdpowiedzUsuńKażdy powinien co nieco wiedzieć o Unii, jednak są pewne granice poznawcze, za którymi bywają tylko nieliczni naukowcy czy pasjonaci. :)
Pozdrawiam!
Pogoda sprzyja grypie itp.
Usuńja tam tych wszystkich unijnych szczegółów nie jestem ciekawa, zostawiam to specjalistom.
Ja z ręką na sercu, mogę powiedzieć że umiem się tak właśnie wyłożyć i mieć w dupie co niby "muszę". Nie mam problemu żeby napisać Narzeczonemu "zjedz na mieście, w domu dzień lenia" i koniec :)
OdpowiedzUsuńI tak trzymać, mój mąż też jest wyrozumiały, a nawet często sam robi obiad:-)
UsuńUwielbiałbym nicnierobienie, gdyby nie fakt, że wykańcza mnie fizycznie:)) Z drugiej strony, gdy jestem wykończony fizycznie wydzielają mi się endorfiny, więc sam nie wiem:)))
OdpowiedzUsuńNo to masz dylemat nie lada:-)
UsuńUwielbiam nic nie robić, albo robić, tylko przyjemne rzeczy, nie należę do pracoholików. Niestety życie jest, jakie jest i żeby żyć trzeba pracować.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Każda sprawa ma dwa oblicza, życie upomina sie o swoje prawa...
UsuńDzisiaj to odpoczywanie postrzegane jest jak marnowanie czasu. Nie jest fajnie nic nie robić. Znaczy się, że coś z nami nie tak...a potem problem z wypaleniem, depresjami, itd
OdpowiedzUsuńBo taki narzucony reżim wywołuje w nas wyrzuty sumienia...
UsuńJeden posprząta cały dom i na koniec powie, że właściwie to on nic takiego nie zrobił. A drugi będzie się wylegiwał na kanapie i też powie, że zrobił niewiele. To zależy od człowieka, od zadań jakim musi stawić czoła w pracy zawodowej, od dystansu do samego siebie.
OdpowiedzUsuńJak napisałaś, że " siedzi leń" to pomyślałam, że to o mnie jest - dosłownie ! Ciągle mam wrażenie, że jedna za dużo przed kompem siedzę - i to moje lenistwo jest ! Pozdrawiam serdecznie :))
To co ja mam powiedzieć, jak ja i zawodowo i prywatnie siedzę!
Usuńha ha ha !!! To możesz powiedzieć, że to praca jest w jednym i drugim przypadku i obowiązek, bo czytelnicy czekają :)))
UsuńOj trochę relaksu i "nicnierobienia" przydałoby mi się. Nawet, gdy odpoczywam, siedzę i myślę, co to mam jeszcze zrobić ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Jotko :)
Ja to czasem budzę się z planem zajęć w głowie...
UsuńAsiu emerytka potrafi. :) .
OdpowiedzUsuńI bardzo dobrze, kiedyś odpoczywać trzeba:-)
UsuńZgadza się, w dzisiejszych czasach "nicnierobienie" jest wyjątkowo potępiane - marnujemy cenny czas, marnujemy życie, człowiek sukcesu jest cały czas w biegu! A to przecież nie prawda. Odpoczywać też trzeba umieć - i choć modny jest wyłącznie aktywny odpoczynek, to ciało też musi mieć chwilę wytchnienia. Oczywiście popadanie w drugą skrajność też nie jest wskazane. ;-)
OdpowiedzUsuńDlatego leniuchować lepiej po ciężkiej pracy, wtedy lepiej smakuje:-)
Usuń