W środku wiosennego rozkwitu przyrody trafiła do mnie książka z jesienią w tytule, wspomnienia zaprzyjaźnionej blogerki Ewy.
Autorka nie tylko pozwoliła na subiektywną notkę o swojej książce u mnie, ale nawet poprosiła o konstruktywną krytykę.
Prawdę powiedziawszy nie wiem, co miałabym krytykować czy oceniać. Krytykiem nie jestem, jedynie skromnym bibliotekarzem i czytelnikiem, a w książkach szukam emocji i nauki.
Przede wszystkim, chylę czoła przed benedyktyńską pracą. Zgromadzenie tylu wspomnień, zdjęć, faktów i nadanie im pewnej spójności oraz cech obiektywnego spojrzenia na ówczesną rzeczywistość to nie lada sztuka.
Czasy dawne i współczesne, Sieradz, Łódź, Warszawa. Tradycje, smaki, zabawy, obrzędowość i polityka... jak to w życiu.
Lekturę zaczęłam oczywiście od przyjrzenia się fotografiom, chociaż cenne jest już słowo wstępne autorki, które często czytelnik pomija, a niesłusznie. Nie ukrywam także, że zaczęłam czytanie od końca czyli od rozdziału o bibliotekach.
Zdjęcia znajome się wydały, choć osoby na nich nieznane, ale wszak podobne mam w domu swoim i rodzinnym, a czasy bliskie sercu i w opowieściach Ewy Stanisławiak znalazłam wiele analogii z własnymi wspomnieniami.
Jakże ciepło pisze autorka o swoich bliskich, trzeźwo jednak przyglądając się ich funkcjonowaniu w zawierusze naszej historii. Tak było, tak żyło wielu Polaków i te opisy są także w tej książce cenne.
Niebywałym zbiegiem okoliczności nasi ojcowie w podobnej branży pracowali, obaj byli społecznikami i podobne perypetie w latach 80 tych były ich udziałem. To chyba jakiś znak, że zapragnęłam tę książkę przeczytać.
Przypadkowy czytelnik nie musi się obawiać, że omawiana lektura zbyt osobistą się okaże, zawiera bowiem tyle ciekawostek, faktów i zajmujących fotografii, że czyta się ją jak najlepszą powieść biograficzną.
Zaskoczeniem dla mnie była nota biograficzna autorki na okładce, z podziwem czytałam o dorobku naukowym i zainteresowaniach badawczych. Nie dziwi udział w pracy zbiorowej : „Pamięć – zjawiska zwykłe i niezwykłe”.
Książka Ewy Stanisławiak to niezwykłe dzieło, zarówno dla dziejów kilku spokrewnionych rodzin, jak i historii naszego społeczeństwa, zwykłych ludzi, którzy byli zawsze jak sól tej ziemi…
Lektury tego typu (należą też do nich pozycje STOKROTKI -Jadwigi Śmigiery ) czyta się najpierw szybko, łapczywie, a potem wolno smakuje, strona po stronie i często do nich wraca...
Czy zastanawialiście się kiedyś, ile ciekawych historii i przyczynków do obrazu naszego społeczeństwa kryją dzieje Waszych rodzin?
Sama próbowałam spisywać te okruchy pamięci, ale nie mogę sobie darować, że nie zaczęłam tego wcześniej i skrupulatniej, bo dziś świadków wielu zdarzeń już nie ma, a pamięć ulotna jest.
Aneks
Notka od autorki książki:
Książka jest w sprzedaży. Wystarczy wysłać maila z zamówieniem na mój adres: stanislawiak.ewa@gmail.com, a wszystko wyjaśnię.
W każdej rodzinie są takie historie o których można by napisać książkę , czasami są to smutne historie, ale i radości tez jest wystarczająco...
OdpowiedzUsuńI jeszcze jedno na krytyka świetnie się nadajesz :-)
UsuńSagi rodzinne bywają ciekawsze od scenariuszy filmowych.
UsuńJeśli zachęciłam do czytania i pisania to udało mi się:-)
Ja kiedyś kupiłam rodzicom gruby zeszyt i prosiłam, żeby zapisywali w nim co im się tylko przypomni fajnego. Z dzieciństwa, młodości, jakieś historie miasta, swoich przyjaciół, swoich bliskich przede mną. No i nie napisali nic!! Nie mogłam zmuszać, bo chciałam żeby to była i dla nich frajda. Miałam nadzieję, że będzie. Tymczasem tata już 7 lat nie żyje, zeszyt jest pusty. Wspomnienia umarły razem z nim. Nie do odzyskania.
OdpowiedzUsuńByć może wydawało im się, że to były zwyczajne historie i sytuacje, a dla potomnych to skarbnica wiedzy...
UsuńWłaśnie! I ja to wiem chociażby dlatego, że sama, przez 4 lata mojego licealnego życia prowadziłam pamiętnik. Uwielbiam dzisiaj do niego wracać. Nie robię tego za często, żeby następne czytanie znowu było fajnym wspomnieniem, a nie uczeniem się na pamięć:) Dlatego wiem, że i rodziców pamiętniki byłyby czymś wyjątkowym. Szkoda
UsuńNo widzisz, a ja pisałam i przestałam, bo według mnie miałam takie nudne życie...
UsuńGratulacje dla Ewy i dla Ciebie, że zaczęłyście spisywać i opisywać, bo coś takiego to bezcenny skarb :)
OdpowiedzUsuńTwoja notka przywiodła mi na myśl moją kochaną Prababcię, która odeszła w 2012. Urodziła się kiedy Polski nie było jeszcze na mapie. Przeżyła II RP, komunizm i III RP. Kiedy miała lepszy dzień, to było fajniejsze niż najlepszy podręcznik do historii :)
Zbierajcie, spisujcie, opisujcie jak najwięcej i jak najczęściej :)
Masz rację, świadkowie tych wszystkich zdarzeń, to najlepszy podręcznik historii:-)
UsuńDzięki za miłe słowa:-)
Pamięć faktycznie jest ulotna. Też powinnam pospisywać, co ciekawsze historie mojej rodziny. Chciałabym odzyskać album ze zdjęciami babci. To byłoby cenne źródło. Albo chociaż mieć możliwość skopiowania go. Gratulacje dla Pani Ewy.
OdpowiedzUsuńJak się obronisz, to zabierz się za historie rodzinne, sama chętnie poczytam:-)
UsuńOd bardzo dawna (może odkąd się urodziłam?) marze o własnej książce. Pewnie nikt nigdy jej nie wyda, ale uparłam się i w końcu ja napiszę. To chyba jedyne marzenie, na którego realizację mam wpływ.
OdpowiedzUsuńI do tego bardzo Cię namawiam, bo czytałam już wprawki.
UsuńSama wydaj, a my kupimy, rodzina za honor zaistnienia na kartach, niech się dołoży trochę:-)
"Sama wydaj". To nie takie proste! Skąd wziąć taką kupę kasy?
UsuńZaraz, zaraz. A te wprawki to gdzie?!
UsuńZapytaj Ewę, ale to chyba nie takie nierealne:-)
UsuńJak to gdzie, a kto pisuje o swoim dzieciństwie, babci, rodzicach?
Ależ to nie ma nic wspólnego z książką. To tylko wspomnienia.
UsuńW takim razie napisz dwie:-) Na pewno kupię:-)
UsuńTo ja na wydanie jednej nie mam kasy, a Ty każesz mi pisać dwie?!
UsuńBardzo, bardzo dziękuję za recenzję mojej książki, za życzliwe słowa. Cieszą mnie wskazane zbiegi okoliczności. No cóż pokoleniowa wspólnota doświadczeń to coś bardzo ważnego. Serdecznie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTo ja dziękuję za tyle mądrych refleksji, wyczytanych między wierszami:-)
UsuńBardzo lubię takie opowieści.
OdpowiedzUsuńZawsze uwielbiałam historie rodzinne
opowiadane przez babcie, ciocie,
lub po prostu przez starszych znajomych.
Każde życie jest ważne, jest opowieścią, historią,
każde ciekawe, inspirujące.
Kim bylibyśmy bez naszych przodków?
No właśnie, pięknie podsumowane:-)
UsuńTutaj podpisuję się wszystkimi kończynami.
UsuńAsiu nie bądź taka skromna. Krytyk z Ciebie byłby dobry.A co do pisania to ja jednak kocham czytać i przy tym zostanę.Lubię takie wspomnienia rodzinne a jeszcze te fotografie z dawnych lat.Byłam ostatnio tu w Dukli na promocji książki "Dukla i okolice na starej fotografii" i bardzo mile to wspominam. Tylko zabrakło mi takich właśnie wspomnień. A taką powieść biograficzną o której piszesz z wielką przyjemnością bym przeczytała.
OdpowiedzUsuńCałkowicie się z Tobą zgadzam, historia miejscowości, to historie ludzkie, każdy dokłada swą cegiełkę do tego dzieła, tylko muszą się znaleźć zapaleńcy, którzy to zbiorą i uporządkują.
UsuńTo fakt, że co spisane nie jest zapomniane i miło się do tego wraca. No chyba, że ktoś opisze przebyty nieżyt jelit to wtedy słabo. Jakie wydawnictwo?
OdpowiedzUsuńPrzebyte choroby i sposoby leczenia to też zajmujący temat...
UsuńWydane własnym sumptem autorki:-)
Pozwolisz Jotko, że się nieco przy okazji tej miłej recenzji zareklamuję. Książka jest w sprzedaży. Wystarczy wysłać maila z zamówieniem na mój adres: stanislawiak.ewa@gmail.com, a wszystko wyjaśnię.Skusiłam się na autoreklamę, ale możesz być bezwzględna i mój "komentarz niekomentarz" wyrzucić.
UsuńWręcz przeciwnie, nawet zamieszczę Twoje zaproszenie powyżej:-)
UsuńIwona do dziś żałuje, że nie wypytywała dziadka, a ja - kilku osób, które mieszkały kiedyś nad Biebrzą. Człowiek nie myśli o takich sprawach, a potem jest już niestety za późno.
OdpowiedzUsuńGdybyśmy byli tacy mądrzy zawczasu!
UsuńSłuchajmy ludzi, tak szybko odchodzą...
Ja też kupiłam tę książkę u Ewy.
OdpowiedzUsuńNa razie ją tylko przejrzałam.
Gdy przeczytam dokładnie postaram się też o niej napisać.
Ewa Stanisławiak też pisała na swoim blogu o moich ksiązkach, bo ma je wszystkie.
Pozdrawiam autorkę książki i recenzentkę.
Jestem bardzo ciekawa Twoich refleksji:-)
UsuńWydaje mi się, że każdy czytelnik jest w jakimś stopniu krytykiem. Jeśli odkłada się książkę na półkę z uwagą: ,,To nie dla mnie", wtedy to też jest jakaś recenzja. Jeśli piszemy już o jakiejś książce, wtedy można oczekiwać, że zawartość ma w sobie jakąś magię i wartość.
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej ja tak uważam.
:) To na pewno ważna uwaga, bo faktycznie pogoda była w weekend idealna wręcz, taka jak lubię, nie za ciepło i nie za zimno.
Pozdrawiam!
Masz całkowitą rację, świetnie to ująłeś :-)
UsuńTo prawda, że często pomijamy słowo wstępu od autora książki. A szkoda, bo czasami czytając je mam wrażenie, że "mówi" on/ona wprost do mnie. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńMyślę, że taki jest zamiar autora właśnie, powiedzieć coś wprost do czytelnika...
UsuńUwielbiam rodzinne historie. U mnie niestety mało co się opowiadało, bo i za wiele do opowiadania nie było. Czasami tylko jakieś perypetie o kozie co zjadła sukienke albo o sposobie na uspokojenie niesfornego, młodszego brata. Książka interesująca i naprawdę warta nabycia :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam:
Biblioteka Feniksa
Często nam sie wydaje , że nasze życie to nic ciekawego, ale gdy poruszymy tryby pamięci...
UsuńJa aktualnie czytam biografię Ireny Jarockiej:)
OdpowiedzUsuńLubiłam bardzo jej piosenki i bardzo zaskoczyła mnie śmierć piosenkarki.
UsuńBardzo ciekawie zrecenzowałaś tę książkę :)
OdpowiedzUsuńW młodości nie za bardzo chce się słuchać historii rodzinnych, a poźniej, kiedy nabiera się ochoty, okazuje się, że nie ma już kto opowiadać...
Dzięki, to prawda, czasami zbyt późno się za to zabieramy...
UsuńKsiążka musi być ciekawa, bo prawdziwe historie są najlepsze. U mnie w rodzinie sporo wspomnień i dosyć ciekawych i też smutnych, bo moja mama np. widziała śmierć ojca, który był w AK i szedł ich odwiedzić i była obława...zginął na oczach mojej 5 letniej mamy, która wybiegła mu na spotkanie. Przeskoczyła 3 metrowy płot. W rodzinie zastanawiano się jak to jej się udało, ale nie pamięta bo była w szoku i później siedziała wiele godzin ukryta na strychu i nie dość, że zginął dziadek to nikt nie wiedział gdzie dziecko.Super post, bardzo ciekawy, uściski.
OdpowiedzUsuńJolu, to gotowy scenariusz na film, a na scenę w kinowej produkcji na pewno! Znasz więcej takich historii?
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńMój niedosyt jest nieco innego rodzaju - obawiam się, że nie uda mi się opisać wszystkiego, co opisania (z mojego punktu widzenia) jest warte:)
Pozdrawiam:)
To fakt, czytając Twoje opowieści też mam takie obawy, ale mimo to warto spróbować...
UsuńWspomniana są cenne. Ja też niestety nie mogę zapytać moich dziadków co oni przeżyli, dlatego, że już nie żyją.
OdpowiedzUsuńHistorie z życia wzięte są na bardzo interesujące.
No właśnie, odeszli ludzie, którzy byli najlepszym źródłem wiedzy historycznej.
UsuńGdy założyłam bloga na Onecie, myślałam, że tylko spiszę historię mojej rodziny i moją. Potem zapisywałam wszystko, co działo się w naszej polityce, a potem... Onet zlikwidował blogi.
OdpowiedzUsuńWarto pisać choćby tylko dla siebie.
Warto, dla potomnych, dla nas samych, dla dziejów społecznych...
UsuńBardzo sobie cenię takie książki i kto wie, może też ją kupię. Jak wiesz, jestem wielkim miłośnikiem historii, mam jedną ciocię, z którą "kopiemy" w różnych źródłach, by znaleźć historię naszej rodziny. To niezwykłe i pochłania mnie bez reszty.
OdpowiedzUsuńA życia bez książek sobie nie wyobrażam:)))) to bardzo dobre uzależnienie:)
Dobrych dni!
W takim razie pozdrowienia dla cioci i życzę wytrwałości :-)
UsuńUściski, Moniko:-)
A ile tajemnic i niespodzianek ? Jak chociażby moja odnaleziona internetowo - rodzina :) Pozdrawiam Asiu
OdpowiedzUsuńTe tajemnice i niespodzianki to taki smaczek lub bonus od losu, nieprawdaż?
UsuńDobrej kondycji i ciepłej publiki życzę, Gabrysiu:-)
Tak po prostu czuję całą sytuację. :)
OdpowiedzUsuńCzyli można powiedzieć, że poza wiewiórkami dość podobnie jest wszędzie. :)
Pozdrawiam!
Jotka każdy człowiek tworzy historię
OdpowiedzUsuńniepowtarzalną
Oczywiście, niektórzy lepszą inni gorszą...
UsuńKsiążka rysuje się ciekawie, zwłaszcza, że jak piszesz jest tam Warszawa i osobiste, rodzinne historie a ja takie uwielbiam. Może za jakiś czas przeczytam.
OdpowiedzUsuńWiesz, tak się składa, że w dniu moich urodzin w tym roku, to był dokładnie 10 marca, postanowiłam, że każdego dnia będę robić zdjęcia z tego jak wyglądał poszczególny dzień i zrobię z tego piękny album całego roku - dzień po dniu. Dziś po prawie trzech miesiącach to stało się moim nawykiem a zarazem czymś niesamowitym. Kiedy spoglądam np na to co robiliśmy np 23 marca, serce skacze do góry, oczy się szklą.. To była najlepsza decyzja. Życie jakby nie przepadało a trwało. Nasze istnienie jakby nie rozpływało się gdzieś w niebycie ale było obok nas.. Polecam każdemu takie doświadczenie..W kalendarzu do tego piszę choć kilka słów każdego dnia: kupiłam buty, obcięłam włosy; nie miałam siły nic robić.. :)
Pozdrawiam Jotko :)
Świetny pomysł, takie działania pokazują, jaka ulotna jest nasza pamięć. Co roku próbuję zapamiętać jaka była pogoda, a po roku nie mogę sobie przypomnieć, gdyby nie zdjęcia...
UsuńAsiu ja do dzisiaj żałuję, że nie spisywałam tego, co opowiadała moja mama.
OdpowiedzUsuńKsiążka na pewno warta przeczytania.
Pozdrawiam. :) .
Chyba większość z nas tak ma, a teraz czasu nie cofniesz...
Usuńw temacie pisania (chociaż nie książki) chciałam nadmienić nieśmiało, że chyba wróciłam na blogowe grono :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie Jotko
No, najmilsza wiadomość tej wiosny, wreszcie wydostanę Cię z zamrażarki:-)
UsuńTakie książki lubię najbardziej. Pozdrawiam Ciebie i autorkę.
OdpowiedzUsuńDziękuję, Iwonko :-)
UsuńLubię takie książki - bardzo ! Czytałam książkę o historii pewnej wsi i jej mieszkańcach, napisaną przez młodego człowieka po to, by wspomnienia nie zginęły. Bardzo mi się książka podobała.
OdpowiedzUsuńMówisz, że wstęp często czytelnicy pomijają. Ja czytam wszystko : i wstęp i podziękowania i dedykację. Lubię książki - napisane przez życie. Pozdrawiam :)
Podziękowania także czytam, bo wiele mówią o nakładzie pracy i osobach pomocnych w powstawaniu książki:-)
UsuńCiepła i mądra recenzja. Masz rację, że coś jest w historii każdej z rodzin. Każda ma swoją tajemnicę. Mnie fascynuje to, jak często w rodzinach z pokolenia na pokolenie powtarza się te same błędy, mimo że patrzy się na to, ile krzywdy one wyrządzają...teoretycznie powinna być nauka, a wniosków nie widać
OdpowiedzUsuńSłuszna uwaga, a może takie zachowania są wpisane w geny?
UsuńŚwietna recenzja ci wyszła:) Tyle wokół zdolnych blogerek: pani Ewa, Stokrotka, Gabrysia, Lena... W dobrym towarzystwie się znalazłam:)
OdpowiedzUsuńJak najbardziej, a kiedy Twoja książka ?
Usuń