Powroty do domu są najlepsze, chociaż czeka nas góra prania, uzupełnianie lodówki i odgruzowanie własnego wizerunku, bo człek zarośnięty, zapyziały, ale to co na szlakach nie wadzi, w mieście nie zawsze uchodzi...
Zanim jednak wróciliśmy w domowe zacisze, odwiedziliśmy przyjaciół w Mysłowicach, jeśli ktoś pamięta Dom pod Dobrym Aniołem, u Bogdana i Gabrysi.
Wreszcie gospodyni zrobiła dla nas kluski śląskie, bo poprzednio się nie składało, a wyszły jej tak pyszne, że w konkursie mogłaby startować.
Nawet pies Teodor przywitał nas jak swoich, miał dwie osoby do zabawy dodatkowo. Było także oczywista ognisko z kiełbaskami, spacery po lesie i wspólne oglądanie finału Mundialu.
W niedzielę wybraliśmy się do Goczałkowic. W czasie poprzedniej wizyty gospodarze pokazali nam zaporę na zbiorniku goczałkowickim i pałac w Pszczynie, teraz przyszła kolej na ogrody Kapiasa.
Zwiedziliśmy także część uzdrowiskową Goczałkowic, robi przyjemne wrażenie.
Nie będę się rozwodzić o ogrodach Kapiasa, bo informacje możecie sobie wygooglować, ale na pewno warto je zobaczyć, choćby po to by zainspirować się przy urządzaniu własnego ogrodu. Obok jest sklep, gdzie rośliny i elementy dekoracyjne można kupić.
Czas zwiedzania jest dość długi, bo zakamarków mnóstwo, po wszystkim posililiśmy się pysznymi lodami w miejscowej kawiarni, ale głodomory mogą także zjeść obiad. Dobrze, że pojechaliśmy wcześnie, bo w weekendy prawdziwe tłumy, ledwo udaje się fotki zrobić.
Najbardziej spodobały mi się: zaułek śródziemnomorski z niebieskimi okiennicami, lasek brzozowy, część skandynawska z poziomkami, ogród japoński i labirynt, a w zasadzie wszystko!
Od naszych gospodarzy dostaliśmy na drogę pyszny chleb z małej piekarni i rybę amur złowioną przez Bogdana. Sami w lesie nazrywaliśmy 3 pojemniki jeżyn, z których część powędrowała do zamrażarki, podobnie jak wspomnienia...
Naszym gospodarzom serdecznie raz jeszcze dziękujemy za gościnę i cierpliwość.
Oj, tak, powroty są najlepsze. Miałaś Jotko, świetne zakończenie wyjazdu. Wygooglałam sobie te ogrody - coś pięknego. Oczywiście zaraz poleciałam do japońskiego, ale nie znalazłam wielu zdjęć :(
OdpowiedzUsuńA takich znajomych to tylko pozazdrościć :) Nie znam Domu pod Dobrym Aniołem, idę poszukać.
Taka wisienka na torcie, można powiedzieć...
UsuńFaktycznie, ogrody japońskie nie są duże, a szkoda.
Gabrysie poznałam poprzez bloga, znalazłyśmy się w sieci:-)
Domu w internecie się nie znajdzie :) Nazwa powstała od moich anielskich zbiorów i anioła wiszącego nad drzwiami wejściowymi ;) Pozdrawiam serdecznie
UsuńDziękuję za wyjaśnienia :)
UsuńMyślałam, że może prowadzisz pensjonat/hotel.
Serdecznie pozdrawiam
To moja wina, powinnam zamieścić link:
Usuńhttp://paniodbiblioteki.blogspot.com/search/label/dom%20pod%20anio%C5%82em
Coś Ty, żadnej Twojej winy tu nie ma. Mam taki nawyk, że od razu chcę szukać w internetach, a przecież mogłam najpierw poszukać na Twoim blogu :)
UsuńDziękuję za link. Przeczytalam. Coś niesamowitego!
Cieszę się, że wypoczęłaś. Przynajmniej psychicznie :)
OdpowiedzUsuńO tak, a nawet zmęczenie fizyczne jest innego rodzaju...
UsuńWyjazdy w ciekawe miejsce, zwiedzanie to zawsze jakiś pomysł na własne życie - czy to ogród, czy zaobserwowany element dekoracji. Dobrze, że odpoczęłaś, ale i dobrze wracać do domu. :)
OdpowiedzUsuńOdpoczęłam bardzo, wróciłam zregenerowana i zadowolona, doceniam domowe zacisze.
UsuńDzięki za odwiedziny:-)
To miałaś b. ładną i miłą "wycieczkę" na koniec urlopu.Początki tego zbiornika goczałkowickiego były dość smętne, bo zaleli część starego cmentarza tylko jakoś "zapomnieli" żeby dokładnie wcześniej przenieść jego zawartość w inne miejsce.No ale to było jeszcze w czasach mojej młodości.Gdy ostatnio byliśmy w tamtych stronach to "robił wrażenie". Powroty do domu to u mnie zawsze ilustracja uczuć gdy twoja nielubiana teściowa spada twoim nowiutkim mercedesem w przepaść.A najgorsze były powroty z wakacji spędzanych z małym dzieckiem- wyjazdy były zawsze długie czyli 2 miesiące,więc po powrocie pół domu rzeczy wymagających prania , prasowania a potem układania.Nie lubiłam ani pakowania się na takie wakacje ani powrotu z nich.
OdpowiedzUsuńPakowania także nie znoszę, a z bałaganem po powrocie powolutku się ogarniam :-)
UsuńOgrody Kapiasa warto odwiedzać o każdej porze roku - zawsze są zjawiskowe. A następnym razem, gdy będziecie na Śląsku, odwiedźcie kopalnię Guido w Zabrzu ( jeśli jeszcze Was tam nie było)
OdpowiedzUsuńW Zabrzu istotnie nas było, dzięki za podpowiedź:-)
UsuńGrunt, że wakacyjne wyprawy udane :) Wy wracacie, a my za moment zaczynamy się pakować i wyruszamy do Gdyni :)
OdpowiedzUsuńTo świetnie, pogody życzę w takim razie i samych miłych chwil.
UsuńZarośnięty – to słowo kojarzy mi się z nieogolonym mężczyzną :P
OdpowiedzUsuńA cóż nie uchodzi w mieście?
Lubie labirynty. Nie wiem co jest w nich takiego, ale przyciągają mnie do siebie wszelkie skomplikowane kształty, choćby spiralne.
Ten labirynt nie był skomplikowany, raczej sympatyczny.
UsuńNo wiesz, czasami trzeba o siebie zadbać... zwłaszcza w pewnym wieku.
Asiu zazdroszczę takiego wypoczynku. Polska jest piękna i wiele osób i to obcokrajowców to powtarza. U mnie w hotelu przyjeżdżają do nas, bo mówią Polska to piękny kraj, nieraz słyszę w rozmowach. Pytają też co w Polsce zwiedzić i wtedy jestem.dumna, bo jest co polecić:) Twoje zdjęcia super i uwielbiam ogrody..tu mam parki, ale u mnie często zmęczenie bierze górę ...ja wierzę w zmiany wiem, że musi czas się dla mnie zmienić. Nie mogę stałe być ciężko, czekam na lepszy czas i wtedy będę zwiedzać i zajmować się moim dalszym rozwojem, bo na razie jest jak jest...buziaki i uściski.wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej:)
OdpowiedzUsuńKochana, zawsze na coś narzekamy, albo na brak czasu, albo na brak kasy, czasem zdrowia lub sił już brak. Szkoda, że nie można mieć wszystkiego naraz.
UsuńTak jak mówisz, cieszmy się tym, co mamy w danej chwili:-)
Piękne takie podróże i powroty. U mnie dzisiaj w domu choroba, trochę szkoda, bo górki czekają.
OdpowiedzUsuńGórki nie zając, nie uciekną, a zdrowie mamy jedno:-)
UsuńRozumiem Cię Asiu ,bo też miałam okazję poznać Gabrysię i Bogdana. Byli w Dukli jak pewnie wiesz. To ciepli,serdeczni ludzie.Teodora też miałam okazję "poznać".Trochę zazdroszczę Wam tego wspólnie spędzonego czasu,ale mam nadzieję ,że przyjdzie i taki czas gdy spotkamy się...Inowrocław,Mysłowice i Dukla.Przecież marzenia się spełniają.
OdpowiedzUsuńGrażynko, na pewno, chcieć to móc!
UsuńJa dopiero po wyjeździe Asi i Henia zorientowałam się Grażynko, że nawet nie wykonałyśmy tradycyjnego, wspólnego telefonu do Ciebie, ale ten czas jakoś nam wymknął się spod kontroli. Myślę, że to nadrobimy, każda osobno.
UsuńWłaśnie dzisiaj wspominaliśmy Waszą krótką wizytę :) Przemknęliście jak wiatr i tylko wspomnienie zostało. Teodor długo nie mógł sobie znaleźć miejsca, bo mu kogoś brakowało - szczególnie jeśli chodzi o " dokarmianie" :) Buziaki dla Was i zapraszamy znowu
OdpowiedzUsuńTeodor zaanektował Henia na całego, ale obaj przypadli sobie do gustu:-)
UsuńTeraz żałuję, że nie udało się to, o czym Gabrysia mi pisała - miałam okazje poznać sympatyczną panią od biblioteki a nie wyszło:( Miejmy nadzieję, że kiedyś się jednak uda:) Piękna relacja - pozdrawiam obie Panie:)
OdpowiedzUsuńKiedyś na pewno, przyjaciele naszych przyjaciół są i naszymi przyjaciółmi:-)
UsuńOgrody
OdpowiedzUsuńCudna zieleń
Swojego czasu zajmowałam się eksportem roślin zielonych na wschód, jak również przygotowaniem targów
Miło wspominam tamten czas
Wypoczywaj
To pewnie logistykę masz w małym palcu, a taka krucha z Ciebie kobietka, ale energiczna :-)
UsuńNie przesadzajmy 😀😁😂
UsuńTo było sporo czasu temu
Pewnie minęło 10 lat
Z perspektywy czasu ta praca dała mi sporo, bo musiałam uczyć się na własnych błědach
I do dzisiaj kocham zielone
Najlepsza nauka, prawda?
UsuńTeż kocham zielone, a nie mam ogrodu ani nawet tarasu...
Brak ogrodu recompensuje sobie podczas moich wyjazdów do Niemiec
UsuńMam tutaj, jak w raju
Witaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńPiękna urokliwa wędrówka zakończona najlepiej jak można - powrotem do domu:)
A ja właśnie wybyłam. Ale jeszcze nie urlopowo - niestety:)
Pozdrawiam:)
Za to czas oczekiwania wzmaga apetyt, oby nie dłużył się za bardzo ;-)
UsuńNo nie, byłaś w Mysłowicach to trochę tak jakby za miedzą :). A stos prania po powrocie do domu jest chyba zmorą wszystkich podróżników. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo widzisz, Gabrysię też poznałam przez blogi, a potem osobiście:-)
UsuńPodoba mi się ten tunel z roślin! I kolorowe dyndadełka :)
OdpowiedzUsuńTe dyndadełka to chmurki i symboliczna tęcza wewnątrz atrapy tunelu górniczego, a były też kolorowe parasolki:-) Co krok jakaś niespodzianka:-)
UsuńDołożę jeszcze labirynt z żywopłotu. Super jest!
UsuńNajlepiej śpi się we własnym łóżku.
OdpowiedzUsuńTo też prawda, najlepszy hotel nie zastąpi własnego kąta:-)
UsuńPszczyna, Goczałkowice...moje wycieczkowe dzieciństwo...Kierunek dziadkowie, był jednym z niewielu, którego najbardziej fascynującą częścią była podróż pociągiem...znaczy ta chwilka w Goczałkowicach, kiedy wyobrażaliśmy sobie (przejeżdżając Goczałkowickie wody), że jedziemy po morzu :)
OdpowiedzUsuńMinęło kilka dni, a ja wciąż poznaję nowe osoby dzięki Tobie ;)
Zapora robi wrażenie!
UsuńCieszę się, że dostałaś powera, czasami jest to wszystkim potrzebne:-)
Kręciłaś się tak blisko, bliziutko:) Goczałkowice... a Pszczyna to miasto mojego dzieciństwa. Tam się urodziłam, trenowałam w klubie. Cieszę się, że fajnie spędziłaś urlop i podziwiam za zaliczenie tylu niezwykłych miejsc.
OdpowiedzUsuńDużo fajnych osób pochodzi z południa Polski:-)
UsuńPiękna trasa i ulubiony powrót do domu, a w międzyczasie spotkania z ciekawymi osobami. Dodatkowa frajda. "Ty to masz szczęście" - cytuję piosenkę.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
Aż strach przyznać, by nie zapeszyć:-)
UsuńOch !!! To musiało być wspaniałe spotkanie... i trochę zazdroszczę :) Ale zobacz, jak fajnie, że znajomości blogowe mają swoją kontynuację w realnym świecie. Widać, że Teodor jest bardzo towarzyski. Musiało być naprawdę superowo !!! Nigdy w tych sławetnych ogrodach Kapias nie byłam, a bardzo bym chciała. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTeodor lubi wszystkich, byle się z nim bawili i podkarmiali pod stołem:-)
UsuńOgrody Kapias to dla Ciebie, Ulu byłaby wielka inspiracja, wszak sama masz piękny ogród!
Wolę wyjazdy od powrotów, po których zawsze mam mnóstwo zajęć w domu i ogromne zaległości w pracy. Kluski śląskie...mniam! podobnie jak pierogi i makarony, których unikam bo idą mi w boczki:) A ogrody Kapiasa wpisane na listę miejsc do koniecznego odwiedzenia:)
OdpowiedzUsuńMiłej niedzieli!
Lubię jedno i drugie, przed wyjazdem nie lubię pakowania i obaw o bezpieczne dotarcie do celu, ale wszystko jest do ogarnięcia...
UsuńDobrego tygodnia!
Kurczę, a u mnie jest na odwrót:na mojej zapyzialej wsi biegam w porcietach obszarpanych, a kiedy wyjeżdżam, wygladam porządnie:)
OdpowiedzUsuńBywa i tak:-) Wyjechałam porządnie, ale przez 2 tygodnie zapuściłam się...
UsuńTych jeżyn Ci zazdroszczę. Ależ byłoby z nich wino, więc uważam, że popełniasz wręcz zbrodnię, pakując je do zamrażarki ;)
OdpowiedzUsuńNo trudno, część zjadłam w domu, a wina nigdy nie robiłam, czasami robię dżemy. A jaki pyszny kupiliśmy miód z jeżynami!
UsuńA gdy nadejdzie jesienna plucha, zerkniesz na zdjęcia i zrobi się ciepło na serduchu :)
OdpowiedzUsuńSłusznie prawisz, kilka pewnie wywołamy, by mieć je na oku :-)
Usuń... Powroty do domu są najlepsze ... ?
OdpowiedzUsuńNo, może nie zawsze. Na początku grudnia 1981 r. "złapałem" w trybie last minute atrakcyjną wycieczkę do Grecji. Miałem farta, bo trafiła mi się fucha w postaci naprawy nienaprawialnej elektroniki na jednym z amerykańskich jachtów cumujących w Atenach. Zadowoleni z naprawy właściciele jachtu namawiali mnie abym nie wracał do Polski i oferowali pracę w USA. Do tej pory się zastanawiam, czy dobrze zrobiłem wracając do Polski, gdzie za kilka dni "zgasło światło".
To się nie zastanawiaj, było co miało być i kropka...
UsuńJotko droga!
OdpowiedzUsuńI ja lubię powrót do moich czterech katów. Biegnę do swoich kwiatów, porozmawiać:)
Miłego, udanego nowego tygodnia życzę:)
Z moimi roślinami też rozmawiam, o dziwo przetrwały dzielnie przez 2 tygodnie.
UsuńDziękuję za odwiedziny, zapraszam częściej:-)
Powrót to jedna z najlepszych części wycieczki, jak dla mnie. Takie: W końcu u siebie. Sama niedługo jadę na Górny Śląsk, lubię tam być. Fajnie mieliście u Gabrysi. ;)
OdpowiedzUsuńTo życzę Ci samych fajnych chwil i udanego wypoczynku, zwłaszcza po wysiłku umysłowym:-)
UsuńMieliście szczęście trafić na takich wspaniałych gospodarzy :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, ludzie z sercem na dłoni...
UsuńJak to mówią wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej, coś w tym jest :)
OdpowiedzUsuńCudownie odwiedzać innych i spędzać przyjemnie czas w dobrym towarzystwie i atmosferze.
Niesamowite zdjęcia i okolice.
Po to właśnie mamy dom, aby mieć gdzie wracać po podróżach i obmyślać następne wojaże:-)
UsuńJak mówi przysłowie "cudze chwalicie, swego nie znacie". No właśnie nie znam, choć w Goczałkowicach zdarzyło mi się być, nie jest to znów tak daleko od mojego miasta. Zachęciłaś mnie, w wolnej chwili, których ostatnio niestety bardzo mało, zajrzę na pewno.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
W Goczałkowicach też byliśmy drugi raz, a w ogrodach pierwszy.
UsuńZdarza się, że to co blisko poznajemy najpóźniej:-)
A nie pisałam że będzie co wspominać?
OdpowiedzUsuńPisałam... :-)
Bo Ty wiesz wszystko:-)
UsuńPowroty są świetne, a potem wspominanie tego co się widziało i przeżyło :)
OdpowiedzUsuńZwłaszcza w gronie bliskich i przy pysznych potrawach:-)
UsuńWszedzie dobrze,ale w domu najlepiej,ale podróże są bardzo potrzebne by móc co wspominać, kiedy się wróci do domu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Wszystko prawda, to jak z urlopem - smakuje po ciężkiej pracy:-)
UsuńUwielbiam Ogrody Kapias. :) Uwielbiam je fotografować i czuję się tam naprawdę dobrze. Lody mają tam przepyszne. :)) Muszę się niebawem wybrać. Cieszę się, że tak miło spędziliście czas, niech takich miłych chwil będzie jak najwięcej. Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńkto ma blisko może bywać częściej, pięknie tam jest i inspirująco dla właścicieli kawałka ziemi.
UsuńJa również uwielbiam powroty, zawsze wtedy myślę, że swój dom bardzo kocham. Zazdroszczę wam odwiedzin w domu Pod Dobrym Aniołem:)
OdpowiedzUsuńZawsze najlepiej śpi sie we własnym łóżku, ale wyjazdy powodują, że lubimy nasz dom od nowa:-)
Usuń