Grzybów u nas jak na lekarstwo, więc wybraliśmy się na ryby, a ściślej mówiąc do nowego w Biskupinie muzeum o ambitnej nazwie Interaktywne Muzeum Rybactwa.
Wprawdzie już niemal po sezonie, ale wszędzie zostawiono tablice z informacją, że jeśli ktoś chce zwiedzić, należy dzwonić pod podany numer.
Udało się za trzecim razem, pani z zajazdu oddzwoniła na mój numer, pan przyjechał po kilku minutach. Otworzył podwoje, włączył wszystko, sprzedał bilety. Budynek trzymał przyjemny chłodek, co jest istotne tej upalnej jesieni. Teren wokół zamieniony na wystawy pod chmurką, są także ławeczki, gdzie można spocząć i coś przekąsić, zwiedzanie trwa długo.
Przyjezdnych wita ciekawa aranżacja wejścia do budynku - wielki węgorz, sieci rybackie oraz łódź, w której można zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie.
Po przekroczeniu progu muzeum słyszymy odgłosy jeziora, szum fal, głosy ptaków, posadzkę pokrywa specjalna masa,która daje wrażenie, jakbyśmy chodzili po wodzie i widzieli dno jeziora.
Do tego wielkie akwarium z pięknymi rybami, największe wrażenie robi biały jesiotr.
Ciekawe dla mnie były eksponaty widoczne na zdjęciach, nie wiedziałam, że pęcherz pławny ryb zajmuje tyle miejsca wewnątrz ryby.
Bardzo skomplikowane także wydawały się pułapki na ryby i sieci. Zaaranżowano także chaty rybaków, gdzie zobaczyć można proces wykonywania wioseł, sieci, preparowania rybich głów.
Wzdłuż ścian wyeksponowano modele różnych gatunków ryb, przedstawione na tle przekroju jeziora lub rzeki, nauka obejmuje nazwy ptactwa i roślin wodnych.
Muzeum nosi nazwę interaktywnego, gdyż proponuje zwiedzającym zabawy edukacyjne z udziałem multimediów głównie. Oczywiście spróbowaliśmy wszystkich: siedząc w łodzi obejrzeliśmy film o łowieniu ryb, rozwiązywaliśmy quiz ze znajomości zwierząt wodnych,graliśmy w gry multimedialne na wielkim ekranie, mój mąż bawił się jak dziecko, łowiąc wirtualną rybę na wędkę...
Na zewnątrz można przejść labirynt z sieci, obejrzeć wielkie figury ryb z masy plastycznej, niczym w parku dinozaurów oraz dokształcic się lub sprawdzić wiadomości w rozróżnianiu ryb słodkowodnych i morskich.
Dla najmłodszych urocza gra typu memory o rybach także.
Droga do muzeum dobrze oznaczona, nawet zbudowano mini zamek z drewna, by najmłodsi wycieczkowicze mogli pobawić się w chowanego, postrzelać do tarczy, zrobić pamiątkowe zdjęcie...
Na koniec relacji z muzeum dwie moje fotki, byście mogli się pośmiać, jak bawią się dorośli zabawkami dla dzieci.
Będąc w Biskupinie postanowiliśmy po raz kolejny zajrzeć do skansenu. Cicho, spokojnie, ciepły wiatr od jeziora. Byłam tyle razy, a po raz pierwszy odkryłam biskupińską Wenus, a na fotce obok podziemne źródełko, z którego korzystali i cześć mu oddawali ludzie okolic Biskupina już w najwcześniejszych wiekach...
Nie była to jedyna wycieczka tej jesieni, napiszę jeszcze o spotkani z pszczołami...
Ale fajny "rybon", ten w hełmie.
OdpowiedzUsuńZa to niezbyt wygodny do siedzenia...
UsuńTy to zawsze jakies fajne miejsca wygrzebiesz w okolicy:), bardzo mi sie podoba.
OdpowiedzUsuńTo akurat mój ślubny wynalazł:-)
UsuńNiestety, rybactwo i wędkarstwo, podobnie jak myślistwo kojarzy mi się wyłącznie źle. Człowiek zakuty w dyby - znacznie lepiej, choć akurat nie uważam, żeby trzeba było w nie zakuwać Ciebie :) A na pszczoły już czekam :)
OdpowiedzUsuńMoże profilaktycznie każdemu się przydaje?
UsuńMyślę, że nie. W każdym razie ja bym Cię nie zakuła. Za dobrze mi na Twoim blogu - kto by go pisał?
Usuńa co na to wszystko wędkarze, którzy co poniektórzy potrafią strzelać ciężkie fochy za nazwanie ich "rybakami"?...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)...
Tego to nie wiem, mój mąż nie wędkuje...
UsuńPodobno w głębi duszy na zawsze pozostajemy dziećmi więc nic dziwnego, że dobrze się tam bawiliście:) Ciekawe miejsce, sama z chęcią bym tam porozrabiała i zrobiła sobie fotkę z tym ryborycerzem. Koniecznie!
OdpowiedzUsuńMiłego weekendu Jotko:)
No uciechy było sporo, pojechałam tuż po chorobie i trochę się rozerwałam...
UsuńWieki temu byłam w Biskupinie, ale tak miło nie było - wycieczka szkolna z niezbyt miłą Panią opiekunką ;)
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie wyglądają te ryby :)
To musisz sobie przypomnieć indywidualnie, Aniu:-)
UsuńW Biskupinie byłam lata temu, wtedy jeszcze nie było tego muzeum. Dziękuję za wspaniałą wirtualną wycieczkę, tylko się zastanawiam czym sobie zasłużyłaś, że Cię Asiu zakuli w dyby?:) Pozdrawiam serdecznie!:)
OdpowiedzUsuńTo za całokształt lub na wszelki wypadek:-)
UsuńTe dwie fotki pokazują dystans ;) Gdzie tam się śmiać. Fajne miejsce, nie znam go, choć w Biskupinie byliśmy z dzieciakami
OdpowiedzUsuńJa też nie znałam, stoi trochę na uboczu i można przeoczyć...
UsuńO tym ile pęcherz zajmuje miejsca w rybie to ja wiedziałam, bo wędkuję i ryby obrabiam. Pęcherz trzeba zawsze wywalić. Śmieszna bańka w dotyku.
OdpowiedzUsuńMiejsce ciekawe (albo tak fantastycznie je opisałaś), podoba mi się. :)
Pęcherze widywałam, ale już po wydobyciu z ryby.
UsuńMyślę, że Wam też by się spodobało.
Bardzo dobre miejsce pod względem edukacyjnym i jak widać ciekawie zrobione. Oj,ja za rybami to jakoś nie przepadam, no może poza oglądaniem ich w dobrych akwariach. Natomiast jakoś zupełnie mi nie pasują od strony budowy i kulinarnej.
OdpowiedzUsuńMiłego;)
A wiesz, że ja też nie zawsze mam ochotę na ryby...
UsuńKocham ryby jako danie :) Te wypatroszone jakoś mi nie pasują...Hipokrytka jestem ;)
OdpowiedzUsuńPęcherze pławne są mi dobrze znane, bo co roku usuwam je z karpi.
Najbardziej lubię pstrągi, ale ostatnio mąż kupuje mi polędwicę z dorsza, o ile dorsz ma polędwicę...
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńTwój opis brzmi bardzo zachęcająco:) Jak widać - można zrobić coś z głową. By dawało zadowolenie obu stronom.
Bardzo fajna wycieczka. Gdyby mój tata żył, zawiozłabym go tam, choć był zaprzysięgłym wędkarzem, nie - rybakiem:)
Pozdrawiam:)
Właśnie, różnica chyba jest w ilości łowionych ryb i sprzęcie?
UsuńNie znam się...
Rybak to zawód, wędkarz - hobby:)
UsuńPozdrawiam:)
przeczytałem Interaktywne Muzeum Robactwa...
OdpowiedzUsuńi troszeczkę mnie szarpnęło.
Takie pomyłki bywają zabawne, ale muzeum robactwa, czemu nie?
UsuńTakie interaktywne muzea urozmaicają zwiedzanie. Osobiście lubię takie. Pęcherze pławne ogladałam z liceum na lekcji biologii. Mieliśmy ryby w formalinie :D
OdpowiedzUsuńW dzieciństwie, gdy babcia obrabiała ryby strzelalismy z tych pęcherzy...
UsuńNo proszę, jakie połączenie nowoczesności ze starożytnością :)
OdpowiedzUsuńMam tak blisko, a w Biskupinie byłam w ... siódmej klasie podstawówki :))
Warto też przejechać się kolejką wąskotorową ze Żnina do Biskupina...
UsuńMożna rzec: W dybach Ci do twarzy, ale na kolanach ryba jeszcze bardziej:)
OdpowiedzUsuńDzięki, ale niewygodne te kolana...
UsuńJakie ciekawe miejsce ! Muzeum Rybactwa - to chyba unikat ?! A Ty znów dobrowolnie dałaś się zamknąć w dyby ? Pozdrawiam serdecznie :))
OdpowiedzUsuńTo w ramach kary za grzechy, Uleńko:-)
UsuńJak ma się pomysł i umiejętności, można zrobić muzeum właściwie wszystkiego. Takie instytucje same kuszą zwiedzających moim zdaniem. :)
OdpowiedzUsuńJak człowiek pozna w jakimś miejscu takiego molocha, to znajdzie w nim niemal na pewno coś dla siebie. Osobiście galerie handlowe najbardziej lubię na zakupy płyt z muzyką i książek.
Pozdrawiam!
Galerie handlowe fajne są w upały, można się schłodzić...
UsuńMoja przygoda z łapaniem ryb skończyła się już w młodości na buszowaniu po sadzawce z koszykiem. Trafiały się karasie,piskorze, kiełbiki. Takie muzeum chętnie bym odwiedził! :)
OdpowiedzUsuńTeraz dysponujesz czasem, więc śmiało:-)
UsuńZ Twojej interesującej relacji wynika, iż Biskupin rozwija się nader prężnie. Taki pęcherz przydałby mi się podczas nurkowania, bo wbrew wszystkiemu, ja próbuję na dno, a on mnie do góry wyrzuca.
OdpowiedzUsuńPodrawiam Jotka
To znaczy, że za mało ważysz...
UsuńCzego to Pani ludziska nie wymyślą, choć przyznam, że inicjatywa bardzo zacna, gdyż ryb u nas również na lekarstwo i jak tak dalej pójdzie, to przyszłe pokolenia będą sobie mogły obejrzeć płotki i okonie, wyłacznie w takim muzeum:)
OdpowiedzUsuńNiektórzy wędkarze to łowią i puszczają na wolność...by mieć co łowić następnym razem.
UsuńOwszem, ale w Szwecji:))
UsuńMiałaś rację, Bogdan by chyba stamtąd nie wyszedł :)
OdpowiedzUsuńTo musicie się wybrać, nocleg blisko:-)
UsuńByłam w Biskupinie, ale w tych czasach nie było tam tego wspaniałego muzeum.
OdpowiedzUsuńKiedyś byłam zapalonym wędkarzem, nawet miałam kartę wędkarską, tylko nie byłam w stanie nadziać robaka na haczyk. Mąż to robił.
Grzybów u nas też nie ma, bo było zbyt sucho.
Jako dziewczynka próbowałam z ojcem łowić z łodzi, ale wtedy nudne to dla mnie było:-)
UsuńA głowa? Dlaczego nie znalazła się w przeznaczonym dla niej otworze?
OdpowiedzUsuńBo kat okazał się łaskawy dla mojego kręgosłupa:-)
UsuńAle super wycieczkę miałaś Asiu:-))
OdpowiedzUsuńA pogoda jaka! Po chorobie wygrzałam się na słońcu!
UsuńWyglądasz młodzieżowo, super, że masz dystans do siebie i potrafisz się bawić, bo mężczyźni z tym na ogół nie mają problemu. Pojęcia nie miałam, że jest takie muzeum i to wirtualne.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
Młodzieżowo z daleka, ale dziękuję:-)
UsuńDziś takie miejsca są poszukiwane przez dzieci i dorosłych.
Takie zabawy są nie tylko dla dzieci;) Ogólnie nie przepadam za muzeami, ale to chętnie bym zwiedziła. Wyglądasz super:)
OdpowiedzUsuńNam się podobało i dobrze się bawiliśmy:-)
UsuńA jak się zna w galerii takiej jakieś fajne miejsce, to i można kawy się napić, spotkać się nawet z kimś itp.
OdpowiedzUsuńDzięki za uznanie. :) Staram się jak mogę, żeby było ciekawie.
Pozdrawiam!
Sama czasami spotykam się z koleżanką na kawie w galerii, bo obie mamy blisko.
UsuńNiesamowite miejsce :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie, że pan przyjechał i otworzył to miejsce, to się nazywa profesjonalna obsługa.
To fakt, otworzył dla 2 osób i opowiedział to i owo.
UsuńWitaj
OdpowiedzUsuńDziękuję, że nie zapominasz o mnie w te jesienne dni.
Biskupin... Twoja opowieść przywiała wspomnienia. Jeździłam tam z moimi dziadkami, którzy mieszkali niedaleko. To były takie piękne wędrówki z nimi.
Teraz dni stają się jednak coraz krótsze, chłodniejsze. Także i ja spowolniałam.
Trochę mi tylko szkoda, że mój jesienny koszyk powoli pustoszeje. Śliwki już się skończyły, winogrona powoli też. Gruszki jeszcze są, ale i one niedługo znikną. Na szczęście pozostaną niezawodne jabłka i orzechy. Może zrobiłabym jakiś pyszny, szybki deser? Może masz na niego pomysł i zostawisz go na moich stronkach? Proszę tylko bez glutenu….
Pozdrawiam końcówką października
Deser jesienny? proszę bardzo, lecę by Ci napisać!
UsuńTak to czasem jest, że coś nas ciągnie do jakiegoś miejsca i nikt za bardzo nie wie, co to może być. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
I odkrywa się coś nowego...
UsuńAsiu, podziwiam wasze samozaparcie do zwiedzania muzeów - z przyjemnością czyta, twoje relacje. Nie miałam pojęcia, że w Biskupinie jest takie fajne muzeum
OdpowiedzUsuńA widzisz, czasami warto wracać w znajome miejsca :-)
UsuńKochana!
OdpowiedzUsuńByłam w Biskupinie, ale nie było wtedy takiego fajnego miejsca z rybką w roli głównej.
Buziaczki:)
Polecam, niezła zabawa i trochę nauki:-)
UsuńCiekawe miejsce. Dziękuję.
OdpowiedzUsuńBardzo proszę:-)
Usuń