Widywaliśmy Go w parku codziennie, zajmował jedną z ławek, na której rozkładał swój skromny warsztat.
Obok napis - Portrety, karykatury/ 15zł
Nie wiedziałam o nim nic więcej, poza tym, że rysuje chętnym spacerowiczom i turystom portrety, ot tak , na kolanie.
Z czasem tracił chyba pewność ręki, bo podglądane prace stawały się coraz mniej doskonałe, jakby rysowało dziecko, a i klientów zaczęło ubywać, ostatnio nie widziałam, by w ogóle rysował...
Nic dziwnego, byliśmy świadkami, gdy zainkasowane wynagrodzenie spieniężał w pobliskiej kawiarni, zapraszając tego i owego na piwo. a wiadomo, że chętnych do kielicha nigdy nie brakuje. Ostatnimi czasy nawet ustronna ławka była barem pod chmurką
Lata mijały, artysta jakby coraz bardziej przygarbiony, coraz bardziej przypominał z wyglądu kloszarda. Jednocześnie, na lokalnych stronach internetowych obserwowałam, że bywał na wernisażach, spotkaniach, plenerach, odbierał nagrody i stypendia.
Nikt pewnie nie posądzałby znanego z parku rysownika o bywanie w środowisku artystów, o prowadzenie zajęć warsztatowych.
Ja też nie, dopóki nie przeczytałam, że zmarł niedawno i na portalu naszego miasta poświęcono Mu notkę biograficzną.
Wracając kiedyś z pracy zastanawiałam się, dlaczego ławka artysty jest pusta, może zachorował? Może miał inne problemy, skoro na ławce przybyła kartka z napisem ZBIERAM NA CHLEB...
Miejmy nadzieję, że tam, gdzie trafił znajdzie amatorów pamiątkowej karykatury lub grafiki zainspirowanej muzyką...
Znalazłam w sieci jeden z wierszy Romana Senskiego, bo tak się nazywał ów artysta i pozwolę sobie przytoczyć:
Ponownie
wygwoździć wyśrubować
Chrystusa
by nadal przechodził
szarymi ulicami by spojrzał
w oczy draniom dwulicowym
by wygnał przekupniów
z kurii przedsiębiorstw i spółek
nad biurkami zostaną
puste krzyże a mesjasz stoi
w kolejce
po dobre słowo
po zapomogę
po nowe sandały
wygwoździć
niech sunie po wodzie
po nadzieję człowieka
po rany i kłótnie
i wielkie banknoty
wiszące jak INRI
( źródło http://menazeria.eu/)
I artyści i nieutalentowani, kiedyś odejdą. I jednych i drugich żal. I każdy z nich ma do opowiedzenia historię, której nie znamy i którą bylibyśmy zdziwieni.
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę, dobrze, że napisano o nim notkę, przynajmniej dowiedziałam się kim był...
UsuńTacy artyści są. Wokół nas wszędzie. Każdy mijany człowiek ma w sobie tajemnicę, ci śpiący na ławkach zadziwiają niejednokrotnie, gdy się ich posłucha.
OdpowiedzUsuńA wiersz dreszczem rozpisany do kości - dziękuję, że go tu umieściłaś.
Masz rację, podobnie napisałam we wstępie o sobie - lubię słuchać, bo każdy nosi w sobie ciekawe historie.
Usuńod zawsze mam wielki szacun dla wszelkich grajków, rękodzielników, czy innych artystów ulicznych... od zawsze się też zaburzam, gdy ktoś nie widzi różnicy pomiędzy nimi i żebrakami, bo to jest praca, która nie polega na braniu na litość, tylko dawaniu czegoś innym... ale jest to praca nielekka, zaś zarobki nie są stałe, tylko zależne od kaprysu publiczności... ale za to jest wolność, która jest cenniejsza od wszystkiego, mimo że brzucha nie zapełnia...
OdpowiedzUsuńno, ale jest też ta ciemniejsza strona, gdy słabość do piwek, czy innych używek zaczyna dominować... a gdy sprawność skutkiem tego spada, to zarobki również, zaś krąg przyjaciół(?) łasych na poczęstunek topnieje... tak więc fach to ciężki, dla silnych ludzi, bo sito selekcji naturalnej gęste...
p.jzns :)...
O tak, sito gęste. W tym samym parku, kilka alejek dalej inny artysta także próbował sprzedać swoje obrazy...niełatwy to chleb.
UsuńCo roku opuszcza mury wszelakich uczelni Sztuk Pięknych pokazne grono świeżo upieczonych malarzy, rzezbiarzy,dekoratorów wnętrz.I tak jest od wieków. I od wieków tylko nieliczni osiągają sukces, poklask tłumu, stają się znanymi postaciami. Sztuki Piękne - dziedzina w której najwięcej potrzeba przysłowiowego łutu szczęścia by zaistnieć, tworzyć to co w duszy gra a na dodatek mieć z tego pieniądze. Gdy chciałam iść do Liceum Plastycznego napotkałam w domu na silny odpór- absolutny zakaz."Bo to żaden zawód a nawet ci najbardziej utalentowani skazani są na biedę i...nałogi". Znam kilka osób po Akademii Sztuk Pięknych i niestety, żadna z nich nie jest w stanie utrzymać się tylko i wyłącznie z własnego talentu a często wykonują prace zupełnie odległe od swego wyuczonego zawodu. Owszem malują, rysują, tworzą, ale jest to jakby boczna ścieżka ich życia a już na pewno nie główne żródło utrzymania.
OdpowiedzUsuńNiestety mecenasi sztuki wymarli dawno, a nowi się jeszcze nie narodzili. Nowe techniki sprawiły, że każdy może za niewielkie pieniądze mieć w domu dowolną reprodukcję dzieła znanego artysty na płótnie, czyli "Rembrandt pod każdą strzechą". Cena zależna głównie od wielkości reprodukcji i jest ona o wiele niższa od kosztów, które musi ponieść malarz by mieć czym i na czym namalować obraz.
Dla mnie to przygnębiające.
No własnie, też wolałabym kupować oryginalne obrazy zamiast reprodukcji. Czasami kupnem dzieł sztuki zajmują się banki lub inne instytucje, ale tu także chyba ciężko się przebić...
UsuńCzęsto absolwenci kierunków artystycznych prowadza pokrewną działalność usługowa - rachunki trzeba płacić.
Tak to już jest ,że nie wiemy "co siedzi w danym człowieku".Oceniamy tę zewnętrzną "powłokę".Fakt ,że jak obserwuje się zdobyte pieniądze na piwo i inne....wszystko podobno dla ludzi. Asiu przy tej okazji od razu pojawia mi się w głowie "Wędrowiec" Basi Smal...Basia tak wspaniale pokazała nam tytułowego "Wędrowca". Dla jednych "człowiek z marginesu" ale ja odebrałam go jako człowieka wartościowego. Trochę pogubionego w życiu.Różne sytuacje zaważyły na jego życiu. Basia z tego co wiem od Niej czerpała do tej historii z "ulicy"....a widać ,że obserwatorką jest bardzo dobrą.
OdpowiedzUsuńWędrowca czytałam, bardzo fajna lektura i dająca do myślenia, inna od wszystkich.
UsuńNigdy nie wiadomo jak potoczą się losy, zwłaszcza osób samotnych...
Ale nam się posty zbiegły. Ja jestem po nasyceniu się aurą Nikifora Krynickiego i rysowaniu przez innego "ulicznego", a u Ciebie piękności "po duszam" spisane.
OdpowiedzUsuńCzytałam u Ciebie i portret podziwiałam:-)
UsuńArtyści odejdą, ale ich dzieła pozostaną. Dzieła natchnione zwykłym życiem są bliższe niż te spod ręki celebrytów. Tak mi się wydaje, choć nie chcę nikogo zranić.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ten wiersz. Cóż, w tym kontekście pozostaje po prostu czekać aż On wróci.
Może nie musi?
UsuńNa pewno inaczej tworzy sie z potrzeby serca, a inaczej na zamówienie...
Sama mam oprawione karykatury :) Podobają mi się :) w ciągu kilku minut za całe 5 zł od łebka uliczny artysta wyłapał to co nas charakteryzowało :)
OdpowiedzUsuńMoja mama skusiła sie na taki portret w Biskupinie, trzeba przyznać, że śmiesznie wyszło:-)
UsuńZawsze podziwiałem ulicznych twórców, którzy w kilka minut tworzyli karykatury ludzi widzianych po raz pierwszy.
OdpowiedzUsuńPrawda? trzeba mieć to oko!
UsuńPiękna notka i piękna historia, choć wcale nie optymistyczna. Jak zawsze, darzę wielką estymą artystów, tych niedocenionych także, a może zwłaszcza.
OdpowiedzUsuńPodobno każdy jest kowalem swego losu, ten artysta także, a może inne problemy sprawiły, że zbyt szybko zrezygnował?
UsuńNie wierzę w to porzekadło, nigdy nie wierzyłam. Oczywiście są też ludzie winni sami sobie - nałogowcy, przestępcy albo idioci. Ale każdy człowiek napotyka na swojej drodze rzeczy i sprawy, które nie są zależne od niego i żeby się w kucki porobił, to ich nie przeskoczy. To, że jesteśmy kowalami własnego losu, to tylko pozory.
UsuńNo ja też do końca nie wierzę...
UsuńWidzimy na ławeczkach, często z dobytkiem spakowanym w siatkach plastikowych, ludzi, o których zupełnie nic nie wiemy, ale za to z łatwością ich oceniamy. Sama nigdy czegoś takiego nie robię, raczej zamyślam się, zadaje sobie pytanie, dlaczego ławka jest jego domem, kim jest, czy ma rodzinę etc. Nigdy nie otrzymuję odpowiedzi, same przypuszczenia... Dziękuję Ci za ten wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCzasami fascynująca jest tajemnica i niedopowiedzenia...
UsuńIle bogatego przekazu w tak krótkim wierszu
OdpowiedzUsuńTak jakby pragnął abyśmy stali się wszyscy Chrystusami
Bogactwo wnętrza jest niewyczerpalne
I bogactwo talentów w jednym człowieku...
UsuńTak różnie plotą się losy ludzi!
OdpowiedzUsuńO tak, bardziej niż w filmach.
UsuńDużo wokół takich artystów - są, potem odchodzą, przychodzą następni... Każdy ma coś do zaoferowania, każdy coś chce dać od siebie światu...
OdpowiedzUsuńNo właśnie, a nie wszyscy trafiają do wielkich galerii.
UsuńTak to właśnie z tym życiem jest. Ostatnio co nieco słyszałem o Gienku Losce, który swojego czasu też grywał na ulicy. Potem program w TV, kariera, która właściwie go nie zmieniła. A teraz choroba, nie wiadomo co będzie dalej.
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś znajdziesz jakąś opcję zobaczenia Hiszpanii?
Pozdrawiam!
Może kiedyś i do Hiszpanii zawitam, ale nie w okresie upałów...
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńLirycznie i refleksyjnie...
Piękne epitafium, Jotko.
Pozdrawiam:)
Dziękuję, Leno:-)
UsuńTyle jest niedocenionych artystów...Ale mają oni siłę wewnętrzną w sobie...
OdpowiedzUsuńNawet by przetrwać trudności muszą mieć siłę...
UsuńW Paryżu na jakimś placyku przy Montmartre widziałam wielu takich rysowników portretów. Aż przystanęłam i zaczęłam się przyglądać, bo to były istne arcydzieła malowane naprędce.
OdpowiedzUsuńKiedyś w moim mieście też był jakiś rysownik i córka zaczęła mu pozować, ale niepotrzebnie rysował ją z profilu, bo rysunek mi się nie podobał.
Szkoda, że pieniądze Twojego rysownika szły na przelew, ale tak bywa z artystami.
Takie to już są niespokojne i nieutulone dusze...
UsuńLudzie obdarzeni wieloma talentami są wśród nas. Przychodzą i odchodzą... Wzruszające epitafium Jotko, a wiersz przeszywający na wskroś. Kto wie? Może Twoja notka przyczyni się do zainteresowania jego twórczością?
OdpowiedzUsuńMiłego popołudnia:)
Bardzo bym chciała, sama zaczęłam szukać tu i tam, ale niewiele można znaleźć.
UsuńWiersz niesamowity, jak i człowiek pewnie , którego juz nie ma.
OdpowiedzUsuńNawet żałuję, że nie podeszłam, nie zagaiłam, ale jakoś nie śmiałam, artyści zawsze budzili u mnie jakiś respekt...
UsuńKiedyś mijano tak Nikifora, a teraz jego wyśmiewane prace kosztują krocie. PS. Nie znam się na poezji, ale ten wiersz ...
OdpowiedzUsuńPrawda? też się zdziwiłam!
UsuńNic nie jest wykluczone. O, lato raczej odradzam, mam przykre wspomnienia z Turcji, gdzie byłem właśnie latem. Za to wrzesień-październik to już o wiele przyjemniejsza pogoda, wieczory nawet chłodne bywały. Ogólnie tak jak lubię.
OdpowiedzUsuńJednak poziom wyszykowania aut zabytkowych w Polsce i na Zachodzie Europy rożni się bardzo. Podstawą są po prostu finanse.
Pozdrawiam!
Oj, nie zgodzę się, widziałam takie cacka u nas, że hej!
UsuńJeżdżąc po kraju spotykam takich artystów - malarzy i poetów w jednym spędzających swoje życie gdzieś na ławeczce. Są to spotkania ciekawe, chociaż też i w pewnym sensie smutne...
OdpowiedzUsuńTo prawda, nie każdy radzi sobie z rzeczywistością...
UsuńA iluż jest takich artystów obok których przechodzimy i nawet nie spojrzymy w ich stronę...
OdpowiedzUsuńSztuka jest bardzo twardym kawałkiem chleba...
To prawda, żeby być takim artysta trzeba mieć inne zaplecze lub twardą skórę.
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńPodczas czytania notki, nie wiem, dlaczego, pomyślałam o Nikiforze krynickim.
Pozdrawiam serdecznie.
Okazuje, że nie Ty jedna miałaś takie skojarzenie.
UsuńJa wiem, że to o malarzu, ale mnie się skojarzyły z Twoją notką osoby, które, by zarobić, występowały na ulicach. Tacy "grajkowie" Stwarzali fajny klimat miejski i... władze zaczęły ich przeganiać, bo... no właśnie bo? I tak sobie myślę, że niejeden dorosły, niejedno dziecko właśnie patrząc na uliczną twórczość mogło chociażby w minimalnym zakresie przeżywać kontakt ze sztuka. Niekoniecznie tą wielką, ale jednak łapało wrażliwość.
OdpowiedzUsuńDlatego tak podobają mi się uliczne galerie w stolicy i w Krakowie:-)
UsuńNadwrażliwi artyści wpadają szybciej w uzależnienia, ale też doznają więcej niepowodzeń, odrzucenia i niezrozumienia niż ci, którzy nie wystawiają swoich prac na widok i osąd publiczny. Znałam jednego, który płakał, że musi anioły i świątki malować, bo tylko to się sprzedaje.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
Jeden anioły i świątki, drugi jelenie na rykowisku... przypomniała mi się komedia z Olbrychskim i Elżbietą Czyżewską, tylko tytuł uleciał...
UsuńTak się zastanawiam... Ile wielkich talentów ludzkość zmarnowała?
OdpowiedzUsuńA ile jeszcze zmarnuje?
Usuńzgubiłam się :( nie wiem gdzie powinnam do Ciebie pisać :( przepraszam pomóż
OdpowiedzUsuńwzruszyło mnie to jak napisałaś ze pomyślałaś o mnie przykro mi tylko ze meczył Ciebie ból głowy wiem ze nie mogę zyc w strachu wiem ze musze go oswoić pozwolić mu czasem przyjść ale nie pozwolić mu sparaliżować mojego życia
ze musze się nauczyć go wyprowadzać na smyczy i to ja musze decydować co i jak
nie mogę mu pozwolić by zabrał mi wolność
pozdrawiam serdecznie
Lepiej tu, bo to blog prywatny.
UsuńWystraszyłam sie, bo dawno mnie tak głowa nie bolała, migreny to co innego, te oswoiłam. Gdy długo nie piszesz, to boję się jakby za Ciebie, bo wiem, z czym się zmagasz...
Łatwo powiedzieć, nie dopuszczać strachu, ale życzę Ci tego bardzo...
Jak czytałam o Twoim artyście przed oczami stanął mi taki jednym krakowski ...pierwszy raz go spotkałam 18 lat temu jak tu przyjechałam, ostatnio przechodząc jego ulicą:) znów go widziałam...tacy ludzie są częścią swoich wsi miast ulic i ławeczek...
OdpowiedzUsuńNie znamy ich nie spotykamy często ale jak zabraknie zauważymy
Takie postaci dodają uroku wielu miejscom...
UsuńWidocznie takie zabytkowe auta ,,giną" u mnie w gąszczu aut ogółem.
OdpowiedzUsuńTak można powiedzieć. Jednak nie było sensu płakać, bo raptem wszystko zajęło z dwie i pół godziny. Starczyło czasu na zobaczenie jeszcze okolicy bliższej.
Pozdrawiam!
W tłumie aut trudno je wypatrzyć, ale na zlotach i wystawach...
UsuńPrzez kilkanaście lat pracowałem w Łodzi w t.zw. "ścisłym centrum" wyłączonym z ruchu drogowego (Piotrkowska pomiędzy Tuwima i Jaracza). W latach 1995/2000 w okresie letnim, w okolicach Grand Hotelu, można było często zauważyć niespełna 20-letniego młodzieńca, który grał na skrzypcach przy akompaniamencie muzyki z magnetofonu. Grał przeważnie muzykę poważną, ale czując ducha przechodniów zdarzały mu się lżejsze wstawki, albo wręcz rozrywkowe. Potrafił nawet bez przerywania gry zatańczyć z jakąś piękną dziewczyną. Prawie zawsze wokół grupowali się miłośnicy muzyki. A wiadomo, że tam, gdzie ludzie, tam i śmieci po słodyczach, papierosach, itp. Muzyk więc często był przeganiany przez okolicznych dozorców, i służby porządkowe. I nagle, któregoś dnia muzyk zniknął ... pojawił się dopiero na jednym z międzynarodowych konkursów skrzypcowych, gdzie zajął wysoką pozycję. Jego charakterystyczna uroda spowodowała, że kiedyś wypatrzyłem go w zespole Wiener Philharmoniker, czyli u słynnych Wiedeńskich Filharmoników. Zapewne miłośnicy muzyki już wiedzą o kogo chodzi, nazwiska nie będę zdradzał, bo może nie każdy chce pamiętać jak zbierał datki uliczne. Chociaż ... na I Międzynarodowym koncercie G. Bacewicz pojawił się w Łodzi, nie grał, bo zapewne umowa z Filharmonikami na to nie pozwalała, ale udzielił wywiadu w miejscu, gdzie ... przed wielu laty ćwiczył grę na skrzypcach.
OdpowiedzUsuńOby tylko takie zakończenia karier ulicznych się zdarzały. Kiedyś w parku grało pięknie dwóch chłopaków, jednego pamiętam ze szkoły. Czytałam potem w sieci, jakie laury zdobywa, grając na wiolonczeli...
UsuńNo tak...smutne. Ale chyba artyści tak mają, często żyją w swoim, tylko sobie zrozumiałym świecie
OdpowiedzUsuńNo chyba tak, niespokojne dusze...
UsuńWitaj!
OdpowiedzUsuńIleż to talentów się marnuje. Nie każdy umie zadbać o siebie, wypromować swoją osobę. Niejeden artysta jest skromny.
Warto o takich ludziach pisać.
Pozdrowionka zostawiam:)
Też tak uważam , uściski!
UsuńTak już jest. Mijamy się we mgle. Nie mamy czasu zatrzymać... Niewiele o sobie wiemy... Anonimowi.
OdpowiedzUsuńCzasami zatrzymuje nas smutne zdarzenie, zaskakująca wiadomość...
Usuń