... przynajmniej czasami.
Skąd taka refleksja?
Ano stąd, że będąc celebrytą możesz napisać, zaśpiewać, namalować wszystko, a zawsze znajdzie sie wydawnictwo, wytwórnia, galeria, które wydadzą i rozpromują twoje dzieło.
Nie przeczę, że wśród rzeszy celebrytów są i tacy, którzy mają jakiś talent literacki, plastyczny, muzyczny i łudzę się, że nie mając szans na wypromowanie swej twórczości postanowili najpierw zaistnieć na ściance, a później zaskoczyć świat swymi zdolnościami czy wiedzą lub jednym i drugim.
Jednak gdy przechadzam się na przykład po księgarniach, mam dziwne wrażenie, że gdyby nie znane z telewizji nazwisko, nikt nie wydałby książki o seksie Anji Rubik, chyba że istotnie ma wiedzę z tego zakresu, to zwracam honor.
Pamiętam zalewające rynek poradniki różnych celebrytek: jak być seksowną mamą, jak się zdrowo odżywiać z pudełek, jakie piec ciasta by nie przytyć, jak posprzątać dom...itp.itd. Wielu z nas to wszystko potrafi, ale spróbujcie wydać książkę, która pojawi sie na półkach w Empiku.
Lubię czasami poczytać biografie, ale na niebiosa - co może napisać 17 letni Justin Bieber w swojej autobiografii, a może jednak się mylę?
Czytam na blogach bardzo wartościowe teksty, a ich autorzy marzą o wydaniu ich drukiem. Myślicie , że to możliwe? A jakże, jeśli autorzy tych tekstów wyłożą kasę z własnych oszczędności i sami zajmą się sprzedażą, bo przecież nieznane nazwiska ciężko się sprzedają...
Próbowałam zorganizować znajomej poetce spotkania autorskie w bibliotekach publicznych na terenie miasta - jakoś dziwnym trafem pani od promocji gubiła maile, odkładała rozmowy w czasie, odsyłała do pani dyrektor... trudno, zorganizowałam u siebie w szkole i w szkole zaprzyjaźnionej.
Bo wiecie - poezji nikt nie czyta, lepiej zaprosić aktora, znanego himalaistę, autorkę kryminałów itp.
A przecież nawet sympatycy sztuk i talentów niszowych powinni mieć swoje 5 minut. Tylu wokół utalentowanych ludzi, którymi jako Polacy możemy się chwalić, nawet lokalnie ich doceniajmy, przecież stolica i sławy medialne to nie całe życie kulturalne naszego kraju.
Gdy czytam na stronach lokalnych portali kto komu co wydał lub zorganizował, to uświadczam się w przekonaniu, że nawet w dziedzinie kultury i sztuki trzeba być znajomym odpowiedniego króliczka...
Post ten dedykuję autorowi bloga LUSTRO oraz wszystkim piszącym, a niedocenianym...
Zastanawiałam się, czy to zjawisko nowe (piszę o celebrytach), czy zawsze tak było? Nowe chyba o tyle, że jawnie promuje się egocentryzm i samozachwyt, podczas, kiedy drzewiej w cenie była skromność. Ale to tylko twarz oficjalna zjawiska, bo przecież kiedyś istnieli mecenasi sztuki, którzy też wybierali tych wyróżniających się, pytanie czym?
OdpowiedzUsuńNo właśnie, chyba ostatni protest Banksiego dał niektórym do myślenia...ale czy na długo?
Usuńwiem, że się zdarza. nielicznym, ale jednak udaje się ludziom wydać to, co zapoczątkowane zostało blogiem. może trzeba być zdolnym i cierpliwym? konsekwencja w ciszy może z czasem zagłuszyć krzyk wypocin kojarzonych wyłącznie z tanią sensacją i znanym (chwilowo) nazwiskiem.
OdpowiedzUsuńObyś miał rację, ale wielu w tym czasie sie zniechęci i być może zaprzestanie starań w ogóle...
UsuńWystarczy przyjrzeć się tematyce tych "dzieł": czyjeś życie seksualne, bycie mamą (jeden czort, seksowną czy nie), odżywianie, dieta, sprzątanie... Co to jest za literatura? Dla domowych popychadeł?
OdpowiedzUsuńA autorowi LUSTRA zawdzięczam coś bardzo dla mnie ważnego i życzę mu tego samego :)
Jacy czytelnicy, taka literatura, mam wrażenie, że hasło: chleba i igrzysk - nadal aktualne...
UsuńTo wspaniale Asiu, że zadedykowałeś ten post autorowi bloga LUSTRO. Też jestem pod wrażeniem jego talentu pisarskiego.
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o mnie to sama dobrze wiesz, że napisałam i wydałam z własnych funduszy trzy książki. Bez żadnej reklamy, bez wzmianek w sieci. Tylko przy pierwszej książce redaktorka mojego wydawnictwa przeprowadziła ze mną wywiad w jednej z warszawskich bezpłatnych gazet no i napisała o mnie pare słów na stronie wydawnictwa.
Nigdzie się nie reklamowałam, tylko na swoim blogu. I jeśli coś komuś zawdzięczam to właśnie takim blogerom jak Ty, którzy moje książki bezpośrednio u mnie kupowali i potem je na swoich blogach recenzowali.
Myślę też, że gdybym wystąpiła pod nazwiskiem panieńskim to zainteresowanie córką dobrego i płodnego rzeżbiarza i bratanicą bardzo dobrego aktora byłoby dużo większe. Ale - jak wiesz - to nie w moim stylu.
Gratuluję Ci postu.
Dziękuję bardzo.
UsuńWłaśnie o to mi chodzi, że prawdziwa wartość ma trudno w dzisiejszym świecie, gdzie trzeba kogoś znać, gdzieś bywać, by w ogóle chcieli z Tobą rozmawiać...
Wiem, że tak już bywało, ale chyba pora to zmienić?
Żyjemy w czasach powierzchowności, niestety. Nie chce się nikomu wysilać, kiedy można wydawać czytelnicze bzdury, które sprzedają się jak świeże bułki, bo prostota tematyki, języka i postać "autora"... Z drugiej strony zaś nagrody literackie popierają gnioty na miarę "Biegunów: O. Tokarczuk i zaczynam się skłaniać ku opinii, że to też celebrytyzm swoistego rodzaju. Dobrze, że chociaż w blogach można się natknąć na perły - tak jak właśnie na Lustro, odkąd je czytam żałuję, że nie ma wersji papierowej. I niestety nie jest trwałe - bo dzięki likwidacji platformy na Onecie pogrzebane zostało ogromnie dużo twórczości Oka. Nie wiem czym kierują się wydawnictwa, ale rzadko chyba w zakresie ich celów jest wartość danej pozycji wydawniczej.
OdpowiedzUsuńDziś w radiu usłyszałam, że znana pogodynka wydała książkę, no po prostu news jak na zamówienie.... podobno o żywności czy zdrowym życiu.Ciekawe, czy gdyby była tylko piszącą panią ze sklepu ekologicznego ktoś by jej to wydał?
UsuńNiestety gatunek "mecenas sztuki" wyginął. Nie został na czas wpisany do "Czerwonej Księgi" i....przepadł, zapewne bezpowrotnie. I w tej sytuacji bardzo się cieszę z faktu, że nie mam "parcia na szkło" i ambicji by moja grafomania trafiła pod strzechy.Księgarnie teraz coraz większe a coraz częściej wychodzę z nich bez książek, bo jak żyć by nie zwariować trenuję na co dzień i porady innych w tym zakresie nie są mi potrzebne. Wszak nadal jeszcze mnie w kaftanik nie przyodziali i nie odizolowali.
OdpowiedzUsuńMiłego;)
To prawda, coraz więcej książek i coraz mniej literatury!
UsuńBardzo trafna uwaga, Jotko i w ogóle cały artykuł.
UsuńA na książkę autora bloga Lustro również czekam!
No to musimy Go naciskać, by próbował, prawda?
UsuńPrawda! Kibicuję Mu bardzo.
UsuńAle książkę Paniodbiblioteki chętnie też bym przeczytała. :)
czy to jakiś międzynarodowy spisek? hurmą na mnie? i deptać, jakbym był kapustą przewidzianą do ukiszenia? o ja nieszczęsny...
UsuńOj tam, zaraz międzynarodowy! ale faktycznie - gwiazdy mają zasięg międzynarodowy:-)
Usuńz tego co wiem, to Igomama kibicuje z Holandii. Ania ze Szwajcarii - o niektórych nie wiem nic i trudno mi określić, ale już to na początek pokazuje, że wiatry emigracyjne wiały i pociągnęło w świat.
UsuńNa dobre ciacho pszczoły z daleka przylecą:-)
UsuńUwielbiam Was i to Wasze poczucie humoru.
UsuńNo i piękne porównania też kocham. :)
A miałaś w ręce wspomniane sexed.pl Anji Rubik? Bo to akurat bardzo warto dla młodzieży. I nic w tym nie ma z celebryctwa, to starannie zaplanowane, bardzo dobre i szerokie działanie. I znam młodą poetkę - wygrała kilka konkursów poetyckich, wydano jej tomiki, jest stale zapraszana. Nie jest celebrytką, tylko nauczycielką. Ma talent.
OdpowiedzUsuńOwszem, śmiecia książkowego wszędzie pełno. Koszmarnie pełno, bo każdy może wydać książkę. A na Lustro zajrzę, rzecz jasna.
Młodej poetce szczerze gratuluję!
Usuńakcję, o której wspominasz znam i oby przyniosła spodziewane efekty. Chodzi mi o to, że gdyby Anja Rubik nie była znaną modelką i jurorką różnych show, to nikt nie zainteresowałby się tym, co ma do powiedzenia w temacie seks.
Ja, Jotko, celebryckich dram nie czytuje. Powiem więcej, im "piękniejsza" okładka, tym bardziej nie zaglądam. A co do pisania w ogole mam taką teorię: z pisaniem jest tak hak z łowieniem ryb - robi się to głównie dla siebie, znaczy się zjada te szczuki, karpie czy okonie, ewentualnie zwraca im się wolność wrzucając je do wody (niech przyprowadzą do haka większego tatusia lub tłusciejszą mamusię). Ale wśród wędkarzy są tacy, którzy gotowi są sobie zrobic zdjęcie choćby z maleńką uklejką. Ja tam źle wychodzę na zdjęciach :-) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCo do fotgeniczności to mamy podobnie i łudzę się nadzieją, że Twoje stałe czytelniczki (głownie) zaspokajają Twoje parcie na sławę...
UsuńAczkolwiek życzę Ci tej prawdziwej sławy jaka należy się Twojej twórczości...
Uwielbiam jak przesadzasz,Jotko. Gwoli prawdy onegdaj miałem przed sobą wybór: zostać belfrem lub poświęcić czas na literaturę. Wybrałem to pierwsze - nie wyszło 😊 Czy miałbym wobec tego narażać swoje stare lata na to, aby i to drugie szlag trafił? Natomiast skoro bezustannie przychodzi mi to i owo do głowy, przeto literki w wyrazy skladam i tak dalej...
UsuńI nie przestawaj!!!
UsuńTo wszystko prawda, ale to także my, czytelnicy decydujemy, kupując te intelektualne kupy, podczas, gdy często celebryta jest wynajętym nazwiskiem, sam nie napisał niczego, co w "jego" książce możemy przeczytać. Gust plebsu króluje. Pani Rozenek wyrasta na ikonę stylu. Nie dzięki mnie ... dopiero z dwa tygodnie temu przyswoiłam sobie jej wygląd na tyle, że umiem jej zdjęcie rozpoznać. Ale przecież ktoś jej programy ogląda, ktoś się interesuje, bo rozpoznawaną postacią jest. Z drugiej strony gust plebsu króluje też wśród ksiązkolubów - wyzwania typu "ile książek" rocznie jest wazniejsze od jakości tych książek. I potem faktycznie komuś nie podoba się Tokarczuk, zresztą Naipaul czy Munro też się nie spodoba. To nie są książki do czytania na hasło "105 książek rocznie". Jeszcze trzeba przy nich pomyśleć, co się przeczytało. A ludzie mylą oczytanie z czytelniczą nerwicą, z "otwieram książkę, żeby nie słyszeć jak moje puste życie do mnie woła". W nerwicy sprawdza się niejaki Mróz, i to jest chyba jakaś choroba naszych czasów, bo chłopak nie nadążą produkcji, taki jest popyt.
OdpowiedzUsuńPodobno o gustach sie nie dyskutuje i dobrze, bo każdy coś dla siebie znajdzie, nawet w kwestii czytania nie ma jednakowo. Ja czytam wolno, czasem robię notatki, czasem muszę zrobić przerwę by coś przemyśleć...ale znam osoby, które łykają kilka razy więcej i o dziwo wiedzą, o czym czytały:-)
UsuńNie sięgam po książki japońskie, chińskie, węgierskie - chyba mam jakąś dysleksję związaną z imionami bohaterów, bo nigdy nie wiem kto jest kto w wymienionych językach, wiec odpuszczam.
Ale masz chyba rację, że większość lubi popularną literaturę, jak popularną muzykę, powinien być jednak wybór dla wszystkich.
czemu pisma o książkach, podróżach fotografii są tak drogie, a o serialach po 2 zł?
Jotko, niestety takie mamy czasy - ton nadają ludzie znani z tego, że są znani. Podejrzewam, że wiele z dzieł przez nich napisanych zostało przygotowane przez jakiegoś bezimiennego redaktora i dlatego ma to ręce i nogi. O ile ma - nie wiem, nie czytuję. bardzo mnie tez martwi, że spotykam coraz więcej książek, które mogłyby być o wiele ciekawsze, gdyby wydawnictwo nie oszczędzało na redaktorze, korektorze, ilustratorze. W efekcie mamy przeciętne pozycje, w których trafiają się fajniejsze kawałki. Wielka szkoda. Ale i nasza, czytelników, w tym wina. Ktoś te dzieła wiekopomne kupuje skoro opłaca się je wydawać, prawda?
OdpowiedzUsuńPrawda, ale poruszyłaś też temat oszczędności w wydawnictwach. Kiedyś na książkach można było uczyć się ortografii i interpunkcji.
UsuńDziś kupuję książki dla dzieci i młodzieży, lektury, a tam błąd na błędzie i to bez erraty! aż strach sprawdzać daty i fakty w popularnonaukowych. kiedyś określone wydawnictwa były marką samą w sobie, dziś już nie...
Niestety .... też się kiedyś - całkiem niedawno, nad tym zastanawiałam. Każdy celebryta płci wszelakiej, uważa za punkt honoru, wydanie swoich wypocin na tematy różne.
OdpowiedzUsuńNiektóre, nie powiem - niosą jakąś wartość, ale większość - chłam.
I chyba niestety nieprędko się to zmieni...
UsuńCzyli najpierw trzeba dojść do ścianki, a potem już z górki?
OdpowiedzUsuńWiedziałam, Boja, że Twoje podsumowanie będzie najlepsze! Ja tak nie potrafię:-(
UsuńWydaje mi się, że żyjemy w takich czasach, że najlepiej jest trafiać ,,pod strzechy" z pomocą Internetu. Bo jakby nie patrzeć wielu blogerów ma tyle wejść na swoje strony, że nie ma chyba w Polsce wydawnictwa z możliwością wydania tylu egzemplarzy książki. Poza tym w takiej sytuacji autor sam decyduje o wszystkim, a co za tym idzie ma większość (bo są jednak różne mniej czy bardziej zależne od niego sytuacje) możliwości kierowania swoją mikro czy nawet już całkiem poważną karierą.
OdpowiedzUsuńW jakimś stopniu był to może i wielki świat, jednak jakoś szczególnie mi nie imponował. Widać było po tych jachtach, że ludzie bogaci w większości nie mają już pomysłu na co wydawać swoje miliony.
:) Dzięki za naciski w kwestii zdjęć. Chyba zrobię tak, że dociągnę historie wszystkie z Hiszpanii do końca, a potem powrzucam zdjęcia.
Pozdrawiam!
Ja podobnie widuję wielkie domy z ogrodami, gdzie nikt nie siedzi na tarasie, bo pewnie czasu na to brak...
UsuńSkoro zrobiłeś fotki, to się nimi pochwal:-)
Oj, to prawda. Na szczęście jest jeszcze internet i takich wartościowych ludzi można odkryć, czytać i cieszyć się tym, co mają do przekazania.
OdpowiedzUsuńZgadza się i tego się trzymajmy!
UsuńPiękna dedykacja posta !!! Mam podobne odczucia w związku z celebrytami. Oni zrobią obojętnie co i chociażby było to dziecinnie proste - od razu staje się rewelacją i perełką, którą wszyscy powinni zobaczyć, przeczytać...
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko, że: "dużo słów, a mało treści".
Pozdrawiam :)
Kiedyś nawet świetni aktorzy zarzekali się, że omijają sytuacje celebryckie, dziś wszystkich to dopada...
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńLitterature de la gare w kolejnej odsłonie - konsumenckiej:)
Hrabiowie i markizy zamienili wysokie urodzenie na popularne nazwiska:)
Pozdrawiam:)
Czyli ideał sięgnął bruku! A szkoda...
UsuńI niestety tak jest, jak nie jesteś celebrytą, to nikt cię nie zauważy...
OdpowiedzUsuńChociaż ja celebrytów omijam szerokim łukiem,
Szczególnie tych co są sławnie nie wiadomo dlaczego :-)
W sumie to dobrze świadczy o ich poczuciu wartości, żadnych kompleksów!
UsuńJuż określenie CELEBRYTA wywołuje na mej gębie głupawy uśmiech.... cóż to za twór do cholery? i co to z gwiazda która robi widowiskową reklamę kremu do wybielania odbytu ? No litości. Wszechogarniający debilizm który porywa tłumy? Kogo obchodzi życie seksualne jakiegoś kościstego wieszaka na ubrania? A jednak - ktoś to czyta. Tak samo jak poradnik bzdetnik i pierdylion innych głupot które wydawać się mogło nikogo przy zdrowych zmysłach nie zaintrygują. No to ja wobec tego już podziękuję - wolę czytać blogi innych. I to nie koniecznie o tym jak wybielić odbyt czy jak być mamą sexy-fit-vega-mega....
OdpowiedzUsuńTo chyba podobnie do seriali, podglądanie życia innych jest wciągające, a że mało w tym realizmu? Widz tego zdaje się nie zauważać...
UsuńIstnieje, moim zdaniem taka kategoria czytelniczej publiczności, która innych książęk niż te celebryckie w życiu by nie kupiła. A te od czasu do czasu kupi i otworzy. Czasami na szczęście i celebryci mają coś do powiedzenia. A ci, którzy ich książki kupują, to przeczytają.
OdpowiedzUsuńMożna i tak to potraktować, czytanie w końcu najważniejsze:-)
UsuńWszystko co piszesz to prawda. Celebryci wykorzystują swoje pieć minut, poprzez publikacje książek o "pierd...ach", interesujach nie wiem kogo, a że mają pieniądze to ich stać na wydanie książki,o kolorowej okładce przyciągającej wzrok potecjalnego czytelnika.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Paradoks polega na tym, że ci co mają już kasę to i tak mają sponsorów...
UsuńKochana!
OdpowiedzUsuńMasz całkowitą rację.
Moja napisana książka kucharska leży od kliku lat w szufladzie!
Pozdrawiam mile:)
Sama widzisz, gdzie nam zwykłym szaraczkom do świata znanych i bogatych!
UsuńFaktycznie celebrytom jest łatwiej wydać twórczość. Zmagałam się z tym, iż celebrytą nie jestem, bardzo długo, otrzymując wyłącznie odmowy, że bawią się debiuty. Dosłownie cudem ktoś się zainteresował moim tekstem.
OdpowiedzUsuńI przyznam Ci uczciwie, że gdyby nie emigracja, nie byłoby mnie na to stać. Bo w nieznane nazwisko nikt nie zainwestuje, to za duże ryzyko.
Te tytuły, które wymieniłaś – czy rzeczywiście nasze życie kręci się wokół seksu, seksapilu i ekstra figury? Mimo że nazwiska znane, nadal zastanawiam się, kto i po co to wydaje?
I też nie wiem co może wielkiego wnieść w mojej życie, biografia nastolatka.
Autor bloga Lustro powinien być wydawany masowo (bo na niekończącą się, genialną wenę twórczą) i powinien być wykładany na uniwersytetach jako lektura obowiązkowa.
Jako lektura obowiązkowa lepiej nie, bo już samo określenie tego typu zniechęca młodzież do czytania.
UsuńA właśnie, a kiedy Twoje dzieło ma się ukazać, bo nic nie mówisz?
Nie mówię, bo w letarg wpadłam :P Najważniejsze poczynania już za mną, czyli korekta gotowa, tytuł zaakceptowany, obwoluta, a na nią teksty. Czekam jeszcze na ostateczny wygląd i rusza druk. Do końca roku powinno wyjść do księgarni.
UsuńNo takie wieści to rozumiem, gratulacje!
UsuńLudzie mają zapotrzebowanie na różne książki. Jedni - ci wykształceni i oczytani - na literaturę wysoką, z z setkami odnośników do znanych wydarzeń i postaci kultury i sztuki. Inni - ci mniej wykształceni, ale nadal potrzebujący czytania - na ciekawe historie, przygody, beletrystykę, czy historie miłosne. A jeszcze inni szukają poradnika, jak zrobić to czy tamto. Uważam, że nie ma wstydu w czytaniu nie tej tylko innej literatury. Wstyd jest, jeśli ktoś nie czyta w ogóle. Jedni są w stanie przeczytać książkę, innym wystarczy artykuł czy dobra informacyjna telewizja.
OdpowiedzUsuńA wracając do książek pisanych przez celebrytów - to już tak działa, że jeśli już wybiłeś się w jednej dziedzinie, ludzie (i to bardzo wielu ludzi, nie tylko fanów) interesują się też tym, co masz do powiedzenia w innych dziedzinach.
Nie broniłabym wydawania książek celebrytom, ale zachęcałabym tych, którzy umieją napisać coś wartościowego, żeby byli wytrwali w próbach wydawania swoich książek. Stephen King, zanim wydał swoją pierwszą książkę, dostał chyba ponad 100 odpowiedzi odmownych. Aż wreszcie ....
Przeczytałam to w jego biografii, którą na szczęście napisał sam dopiero po wydaniu bardzo wielu książek. :)
Taki los podzieliło wielu pisarzy, niestety, chociażby Rowling.
UsuńLondon świetnie opisał to zjawisko w Martinie Edenie.
Niechaj celebryci piszą lub zlecają napisanie, byle było o czymś...
A wracając do Autora bloga Lustro - naprawdę się dziwię, że jeszcze go nie ma na półkach księgarń. Mam nadzieję, że będzie konsekwentny w dążeniu do wydania książki, wystarczyłoby wydać jego opowiadania!
OdpowiedzUsuńJestem bardzo, bardzo za!
W takim razie apelujemy tutaj do OKA, aby efektywniej okupował korytarze w wydawnictwach wszelakich, a póki co, cieszymy się, że czytamy na blogu!
Usuńbyłem, widziałem i poczułem się skarcony. postaram się o wzmożoną efektywność, chociaż nieustająco wolę pisać, niż szukać. i nawet już próbowałem. niestety 0 nie na golasa...
UsuńNo! To do roboty! Szkoda takiego talentu, żeby tylko nas maluczkich zabawiał!
Usuńmi nie szkoda - lubię, kiedy pojawia się ktoś, kto chce, a nie musi. to miłe jest i zostawia bardzo przyjemny makijaż na sumieniu.
UsuńNo i znowu świetny makijaż na sumieniu...
UsuńJakiś czas temu myślałam o napisaniu książki, ale jak przemyślałam ile nerwów będzie mnie to kosztować to odpuściłam. Chyba coś w tym jest, że celebryci maja lepiej/łatwiej.
OdpowiedzUsuńNo widzisz, Aniu, ale może za szybko odpuściłaś?
UsuńCzytelnicy Twojego bloga na pewno chętnie by kupili:-)
Asiu - spotkania w Twojej szkole - są niezapomniane, a biblioteka?... No trudno, niech ma swoich celebrytów. Jak widać - w dzisiejszym świecie jest zapotrzebowanie na poradniki pisane przez gwiazdy ekranu, bo jak ktoś to napisał na blogu, teraz młodzież żyje według szablonu i wzorca. Buziaki
OdpowiedzUsuńNiektórzy bez wzorca i coachingu nie wiedzą jak się ubrać...
Usuńo ile wiem, to Anja Rubik zanim wydała książkę najpierw rozkręciła akcję edukacyjną w dziedzinie, w której polska edukacja leży i nawet nie kwiczy, bo jak ma kwiczeć byt nieistniejący, więc w tym momencie nieistotnym się staje, że autorka tej inicjatywy zawodowo zajmuje się czymś innym... nie czytałem tej książki, więc zdania o niej mieć nie mogę, pasuję się w tym w mniejszości, bo najgłośniej zwykle krzyczą ci, którzy jakiejś książki, czy filmu nie znają, ale czytałem książki o seksie Grahama Mastertona, z zawodu pisarza horrorów i oceniam je jako niezłe od strony merytorycznej /bo warsztatowa raczej złą być nie powinna, skoro napisał ją znany pisarz/...
OdpowiedzUsuńco do celebrytów jako takich, to nie mam nic przeciwko, bo czasem ciekawi mnie, co ma do powiedzenia na jakiś temat ma ktoś, kto jest dobry w innym temacie, pod warunkiem, że nie zaczyna się kreować wszechwiedzący autorytet, ale jest to cecha wielu innych ludzi, nie tylko celebrytów...
a to, że celebrycie jest łatwiej wydać książkę, to tylko jedna z wersji socjologicznego prawa, że bez znajomości, układów daleko się nie zajedzie... kiedyś planowałem wydanie zbioru opowiadań i protegował mnie znany pisarz /choć nie-celebryta/, który mnie zachęcał do pisania, i gdyby ciężko nie zachorował i nie mógł się tą sprawą zajmować, to pewnie doszło by to do skutku... w efekcie spadłem jakoś na cztery łapy, bo ktoś kupił ode mnie kilka opowiadań wraz z prawami autorskimi, ale bez pomocy owego literata nawet tego bym nie zdołał osiągnąć...
p.jzns :)...
Nie neguję książki ani akcji, podkreślam tylko, że gdyby podobną, może bardziej wartościową książkę chciała wydać nieznana i bezpartyjna osoba, to raczej nie ma szans...
UsuńCiebie rekomendował pisarz, więc znał się na rzeczy, a w wydawnictwach oszczędzają nawet na korekcie tekstu, więc obawiam sie, że niezbyt kompetentne osoby decydują kogo drukować, a kogo nie...
oj, z tą korektą to faktycznie tak jest... niedawno kupiłem sobie świetną książkę, ale korekta - dno, aż oko bolało podczas czytania...
UsuńNo cóż, toż to potrzeba rynku. Bo jaka szanująca się blogerka kosmetyczna pokaże u siebie na blogu zdjęcie z tomikiem poezji czy z klasyką literatury rosyjskiej? Musi mieć coś dla siebie i coś takiego też musi powstawać. Ogólnie jestem bardzo anty takim pozycją, bo zazwyczaj sporo w nich tego co gdzieś już widziałam czy czytałam. Nic nowego nie wnoszą.
OdpowiedzUsuńA może gdyby owa blogerka napisała też o tym, co czyta, to byłoby co czytać, bo ileż można tylko o paznokciach?
UsuńJa jeszcze nie mogę przeboleć faktu, że zbiórka pieniędzy na wydanie książki G.Kotas "Anielska ławeczka" się nie powiodła. Nie czytuję książek celebrytów. Nawet ze współczesnymi uznanymi autorami mam kłopot, bo jak czytuję recenzje blogerów o tematyce jakiejś powieści, to okazuje się, że nie moja bajka. KOCHANA JOTKO, Z OKAZJI DNIA NAUCZYCIELA SKŁADAM TOBIE(a za pośrednictwem wszystkim innym pedagogom)ŻYCZENIA SUKCESÓW W PRACY ZAWODOWEJ, SZCZĘŚCIA,RADOŚCI I SATYSFAKCJI W ŻYCIU OSOBISTYM.
OdpowiedzUsuńJak znam Gabrysię, to z opóźnieniem, ale sobie poradzi. Takie zbiórki są zawsze ryzykowne, ludzie szybciej wpłacają na chore dzieci.
UsuńNie lubię pisać recenzji, bo każdy lubi co innego, a mój punkt widzenia jest bardzo subiektywny.
Za życzenia serdeczne podziękowania, zwłaszcza te o radości bardzo przytulam:-)
Już nie dałem się prosić dłużej w kwestii zdjęć z wyjazdu. :)
OdpowiedzUsuńDlatego wolałbym jakiś inny pierwszy punkt zwiedzania. Z tego co się potem zorientowała Rodzicielka ludzie z innego biura podróży przed zwiedzaniem Rondy zamiast tej hodowli pojechali do jakiegoś małego miasteczka. I to rozumiem.
Tego czasu wolnego to zwykle za mało i tak jest. :D
Nigdy nie miałem okazji zjeść ogona jakiegoś zwierzęcia. Pewnie wszystko zależy od umiejętności kucharza.
Pozdrawiam!
Dzięki za fotki, cudne są!
UsuńBabcia gotowała stare kujawskie potrawy, pychota!
Jest już nawet taki termin "literatura blogerska". Wydawnictwo oszczędza na wszystkim, każe pisać na temat i określa objętość "dzieła". Koleżanki piszą na swoich blogach przedpremierową recenzję, zawsze entuzjastyczną. Są jeszcze blogi recenzenckie, gdzie publikuje się pochlebną opinię w zamian za darmowy egzemplarz. To nic, że powieści pisane są byle jak, pełne nieścisłości a nawet poważnych błędów (nie literówek). Zasada jest taka - bloger pisze, wydawnictwo płaci, koleżanki są zachwycone, autor czuje się pisarzem i pisze następną bzdurę. Skoro ludzie za to płacą, kupują, czytają, zachwycają się to autor pisze kolejną książkę, choć zazwyczaj nie rozwija się i nie doskonali warsztatu.
OdpowiedzUsuńNo niestety, jest w tym sporo racji, dlatego nie przepadam za recenzowaniem po znajomości... chyba że jestem pewna jakości :-)
UsuńWitaj ponownie
OdpowiedzUsuńCzy wiersze, za które dziękuje, są Twojego autorstwa? Sprawiają mi one dużo radości, rozświetlając moje chwile przy komputerze. Dobre pisanie zawsze powinno być publikowane, bez względu na to kto je napisał. Może książki powinny być składane w wydawnictwach anonimowo, tak jak szyfruje się prace egzaminacyjne?
Nie zapomniałam wcześniej odpowiedzieć na Twoje pełne poezji słowa . Jednak niedawno wróciłam z sentymentalnej wyprawy. Do tego pogoda była piękna i teraz trudno zabrać się do pisania. dni mijają, a nostalgia i tęsknota snują się dookoła mnie.
Życzę Tobie zatem spokojnego październikowego dnia, w którym odnajdziesz piękno, radość...
W ten jesienny dzień zakop się w kolorowych liściach lub zatańcz wraz z nimi na wietrze.
Czasami coś uda się zrymować, ostatnio jakby mniej...wakacje i piękna pogoda nie sprzyjają poezji, ale dziękuję.
UsuńSentymentalne wyprawy są cudne, warto je organizować częściej:-)
Blogerzy reprezentują różny poziom, ale część z nich jest genialna, więc chciałabym mieć u siebie na półce. Ponieważ rządzi pieniądz, komercja, zatem celebra wydawana, bo ludzie kupują. Wystarczy zobaczyć tłok na Targach Książki do boksów, gdzie znana z tego, że zapowiada pogodę, modę lub w śniadaniówce mówi o niani dla psów, podpisuje swoje - nieswoje, czyli redaktorów przemyślenia.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
To prawda, ale żeby choć wydawnictwa dbały o jakość...obecnie nawet szanowanym instytucjom zdarzają się niewybaczalne wpadki...
UsuńNie trzymając się do końca tematu, pozwolę sobie napisać tak: jestem celebrytką:) Cały czas. W każdej chwili celebruję życie, które dane jest nam tylko raz i trwa tyle co otwarcie i zamknięcie drzwi.
OdpowiedzUsuńWitam po powrocie Jotko i pozdrawiam:)
W takim sensie jestem także celebrytką, celebruję nawet poranne picie kawy i czytanie ulubionych blogów.
UsuńWitaj , witaj kochana:-)
A ja nie chciałabym być celebrytą;-) Jeszcze bym znalazła swoją fotkę w piżamce na kundelku lub podobnym portalu;-)
OdpowiedzUsuńŻeby tylko w piżamce:-)
UsuńNo niestety Joasiu, jaką publika, tacy "artyści", czyli celebryci.Ktos to kupuje, czyta, ogląda. Smutne to, ale prawdziwe. Często myślę o Modiglianim, moim ulubionym malarzu.Sprzedawal swoje obrazy za butelkę absyntu....
OdpowiedzUsuńNie on jeden Agnieszko, niestety...
UsuńRaczej ciężko będzie o zmiany. Na razie zaczekamy jak Staruszek wróci z sanatorium i zastanowimy się razem co dalej począć ze sprawą pani Sławy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Trudno się z tym nie zgodzić, ale wzmianka o Anji Rubik jest trochę krzywdząca. Akurat ona próbuje wykorzystać sławę, aby zrobić coś pożytecznego. Do tego, to nie ona wypowiada się na wszystkie te tematy, ale eksperci. To forma rozmowy, a Anja jest osobą pytającą. Jest twarzą i kierownikiem tego projektu. I to raczej ona namawiała innych do współpracy, aniżeli ktoś chciał małym kosztem zarobić na jej znanym nazwisku. A przecież namówić tyle osób na udział w projekcie, z którego nie czerpie się zysków, to z pewnością nie lada wyzwane.
OdpowiedzUsuńNie mam nic przeciw akcji, ani nawet przeciw autorce pomysłu. Chodzi mi o zjawisko czyli daremne próby przebicia sie nieznanych, a utalentowanych osób, bo każdy jest znajomym jakiegoś króliczka albo celebrytą...
UsuńJak najbardziej się zgadzam. Chciałam jednak zwrócić uwagę, że w moim odczuciu postać Anji nie jest tutaj najlepszym przykładem. Choć zdaję sobie sprawę, że w ostatnim czasie, to najgłośniejsze takie wydawnictwo. :)
UsuńTeraz każda małpa z TV wydaje np. swoją książkę kulinarną z przepisami, które znam na pamięć, m.in. z książek innych małp, które z kolei znam na pamięć z książek kucharskich, z których je przepisano. Tyle tylko, że jeżeli jest popyt, to jest i podaż i tyle.
OdpowiedzUsuńNo niestety masz rację:-(
UsuńJotka, wracamy do jaskiń. Chociaż nie, w działaniu jaskiniowców był sens... A u nas próbuję się sensu doszukać i nie mogę.zastanawiam się także, kto takie poradniki kupuję. Pewnie jest popyt, skoro wydają.
OdpowiedzUsuńNa pewno jest, niektóre podobno znikają jak ciepłe bułki...
UsuńPowiem Ci Jotko Droga, że to mnie właśnie denerwuje, że celebryci mają większe szanse na po publikacje niż taki szary człowiek jak ja którego nikt nie zna. Wydawca z góry załada, że książka takiego celebryta się sprzeda bo jest znany i lubiany... Jak dla mnie wyjątek stanowi Martyna Wojciechowska którą lubię i cenię za pasję i za miłość do gór.
OdpowiedzUsuńTak niestety jest i będzie w świecie, gdzie liczy się kasa...
Usuń