Nie wiem jak to nazwać - pechem, zbiegiem okoliczności, fatum... w każdym razie zdarzają mi się sytuacje co najmniej dziwne.
Mój mąż twierdzi, że mi się zdaje lub to przypadek, ale sama nie wiem.
Gdy robię zakupy w sklepie i zmierzam do kasy, wydaje mi się, że moja kolejka posuwa się najwolniej, a mogłam wybrać inną.
Siedzę w przychodni w kolejce do lekarza, a gdy przychodzi moja kolej lekarka wyjeżdża na wizytę domową. Zdarzyło mi się to nawet kiedy miałam grypę jelitową i specjalnie wybrałam miejsce blisko toalety.
Cały wieczór na przykład czytam sobie książkę, a w momencie gdy wchodzę do wanny akurat dzwoni telefon. Niby nic, mogę oddzwonić, ale sami rozumiecie...
Oczywiście najczęściej na mnie trafia, gdy w toalecie kończy się papier toaletowy, na szczęście nie muszę chodzić po nowy daleko, mam pod ręką.
Ilekroć gotowałam dla dziecka mleko i czekałam by nie wykipiało, wystarczyło, że spojrzałam w okno, a mleko oczywiście wyłaziło z garnka i piec był cały do mycia, podobnie jest z naleśnikami, czekam by się zrumieniły, chwila nieuwagi i klops...
W pracy mogę siedzieć czasami godzinę na stanowisku i nikt nie przychodzi, a gdy tylko wyjdę do toalety lub innego pomieszczenia, po powrocie widzę kolejkę pod drzwiami biblioteki. Normalka...
Podobnie bywa w trakcie zakupów odzieżowych. Lubię obniżki cen, bo wychodzę z założenia, że drogo kupić to nie sztuka. Gdy spodoba mi się bluzka, buty czy spodnie to akurat nie ma mojego rozmiaru, wszystkie inne są... akurat sprzedaliśmy - to słyszę najczęściej.
Jeśli pójdę na spacer w towarzystwie kilku osób, to tylko na mnie narobi ptak, na bank.
Jeśli spotykają Was podobne niespodzianki, dajcie znać, będzie mi raźniej...
Asiu uwielbiam twoje posty. Tak właśnie tak czasami mam, może nie w takim nasileniu, ale jednak...Nie wiem co to jest, może nie ma być łatwiej. Do listy mogę dołączyć: idę ja i przyjaciółka po zakupy ciuszkowe,ale nie jej , tylko mnie zapomnieli zdjąć znacznika plastikowego i przy wyjściu dzwoni, a ja szybko szukam paragonu. Często jak coś kupię, to okazuje się, że ma wadę ech...można wymieniać, buziaki i miłego bez niespodzianek:)
OdpowiedzUsuńOstatnio piszczała mi torba w sklepie, bo pani nie zdjęła jednego znacznika, był w kieszeni kurtki...nieprzyjemne uczucie:-(
UsuńA wiecie co? Mnie się kilka dni temu zdarzyło coś w odwrotna stronę. Kupiłyśmy z córką dwie pary spodni. Normalnie zapłaciłyśmy w kasie i poszłyśmy do domu. Przedwczoraj rano córka wyciągnęła jedne z nich, ubiera... a tu to plastikowe ustrojstwo! Ile się namęczyłyśmy, żeby z pomocą całej skrzynki narzędzi rozmontować to diabelstwo, to tylko my wiemy. A w bramce nic nie piszczało!
UsuńKupiłam tak kiedyś sweter, ale poszłam z nim do sklepu - panie patrzyły na mnie podejrzliwie, ale miałam paragon.
UsuńJa też mogę zapiszczeć czasami na bramce w sklepie;-) Uroki posiadania endoprotez bioder;-)
UsuńO, to nie wiedziałam!
UsuńJotko, dlatego właśnie nie szłam do sklepu, wolałam sama rozpracować ustrojstwo. Paragonu nie wyrzuciłam, zawsze trzymam przez jakiś czas (np. na wypadek razie reklamacji), ale uzmysłowiłam sobie, że mimo to mogą na mnie patrzeć jak na złodziejkę - końcu można kupić 1 parę i wynieść 3 ukradzione :)
UsuńTo chyba nic nadzwyczajnego. Na co dzień zdarzają nam się także setki innych rzeczy, ale zwracamy uwagę tylko na te "nienormalne", które nas irytują.
OdpowiedzUsuńZ wymienionych przez Ciebie pokrywa mi się to z kasą, ale przypuszczam, że to są tylko subiektywne odczucia, a czasem faktycznie taki, a nie inny zbieg okoliczności.
Moja córka wychodzi codziennie do autobusu tej samej linii. Twierdzi, że gdy jest na przystanku przed czasem, to autobus przyjeżdża spóźniony. Jeśli jednak przyjdzie punktualnie, to okazuje się, że autobus własnie minutkę temu odjechał. Niby system nie puszcza kierowców wcześniej, ale faktem jest, że takie minutki się zdarzają.
Może i subiektywne, ale ostatnio w Biedronce mąż przyznał mi rację, jak tylko stanęliśmy w naszej kolejce, przestała sie przesuwać, pani wyszła na chwilę...pech?
UsuńMam w pracy koleżankę, która źle działa na sprzęt elektroniczny, zawsze psuje się gdy ona przychodzi do biblioteki, jeszcze niczego sobie nie wydrukowała czy skopiowała...
Znam takiego faceta! Młody, około 30 lat. Gdzie się pojawi,tak wariują komputery, psuja się drukarki, gasną żarówki... A i on nie ma serca do takich sprzętów, nie lubi ich i unika.
UsuńCzyli coś w tym jest, może to jakaś energia ?
UsuńZastanawiałam się nad tym. Skoro istnieją ludzie, których ciała przyciągają metal albo go gną w rękach... Może to jest coś w organizmie, co własnie tak oddziałuje na elektronikę czy elektrykę w ogóle?
UsuńNo musi być, skoro tylko te osoby tak działają na urządzenia...
UsuńOd dziecka borykam się w problemem papieru toaletowego. Zawsze się kończy jak ja wchodzę.
OdpowiedzUsuńListonosz dzwoni do drzwi zawsze wtedy kiedy ja akurat przebieram się albo kąpię. Nie jestem z tych kobiet, które otwierają drzwi w szlafroku.
To takie dwie najbardziej irytujące mnie rzeczy.
Do nas zadzwonił sąsiad, gdy ja akurat z maseczką na twarzy siedziałam...
UsuńMurphy sformułował wiele praw. jedno z bardziej znanych mówi: "jeżeli cokolwiek może pójść źle - na pewno źle pójdzie"!
OdpowiedzUsuńw kwestii kolejek do kasy - zbadaj rzecz osobiście. pójdź z mężem (o ile to możliwe, żeby wyciągnąć chłopa do sklepu) i wybierz "na czucie" kolejkę. a męża ustaw w tej drugiej. zobaczysz która faktycznie wolniej się przesuwa.
Rzadko chodzimy razem na zakupy, ale na bank on byłby pierwszy...
Usuńno to masz rozwiązanie - Ty kupuj, a on niech pilnuje kolejki.
Usuńalbo w ogóle, niech stanie w kolejce w tym czasie, kiedy będziesz robiła przeglądy - dzielnica ketchupów, trzy kwartały makaronów, osiedle majonezu, zagłębie owocowe, epicentrum piekarnicze...
zanim oblecisz, w sam raz będzie już przy kasie (i może wyciągać plastik, żeby zaakceptować transakcję).
Skąd wiedziałeś, że czasem tak robimy?
Usuńnarzuca się taki pomysł, skoro Twoje kolejkowe wybory są słabe, a męża talent do zakupów prawdopodobnie oscyluje wokół średniej męskiej, czyli orłem nie jest. za to kolejkę oszacować potrafi znakomicie.
Usuńi podział ról masz wyjaśniony pani doktor Watson.
No wyobraź sobie, ze nawet w zakupach jest lepszy ode mnie, podszkolił sie:-) Dobrze mam!
Usuńskarb!
Usuńgdybym był kobietą, popadłbym w chorobliwą zazdrość.
Kochana
OdpowiedzUsuńNajgorszego pecha, pod tym względem mam zawsze w pracy. Nawet, gdy nie ma mnie kilka tygodni( sanatorium) nikt za mnie niczego nie robi. Robota( nie nazywam jej już pracą) i brud, śmieci czekają!
Pozdrawiam:)
To mamy podobnie, ja biegam ciągle na jakieś zastępstwa, a moja robota leży odłogiem...
UsuńMnie też się takie "dziwności" zdarzają , ale poza gotowaniem mleka, którego nie używam. A bramka mi ostatnio dzwoniła gdy wjeżdżałam do sklepu wózkiem zakupowym.W tym sklepie(market typu szwarc, mydło i powidło) akurat przy wyjeździe nie ma bramek, bo do wyjścia można dotrzeć tylko przez kasę.W kilka dni później komuś innemu też to się przytrafiło, pewnie jeden wózek jest jakiś dziwny.
OdpowiedzUsuńJotko- rzeczy dziwne przydarzają się po prostu osobom nietuzinkowym.
O, to ja dziękuję, wole być zwyczajna...
UsuńWitaj
OdpowiedzUsuńCały czas zdarzają się mi sytuacje, o których piszesz. Kolejka w sklepie niby najkrótsza, ale zawsze trafi się przede mną klient z problemem. U lekarza zawsze pojawia się pacjent, który wchodzi bez kolejki za zgodą lekarza. Wychodzę na chwilę do mojego ogrodu, a w tym czasie akurat dzwoni telefon....
"Pytasz mnie, jak się czuję. Tak, jak czuć się może
Człowiek dość pełnoletni w końcu listopada,
Gdy w niebie zmierzch pochmurny i błoto na dworze,
A za oknem bez przerwy deszcz ze śniegiem pada"
Listopad na szczęście zbliża się powoli do końca. Zbliża się adwent, okres z coraz najkrótszymi dniami. Jednak ja lubię ten czas pełen nadziei, oczekiwania, migających światełek, uśmiechów dzieci marzących o prezentach.
Mam nadzieję, że podobnie jak ja lubisz ten przedświąteczny, adwentowy czas. W tym roku będzie on dla mnie szczególny
Życzę Ci aby był on dla Ciebie jak najcieplejszy, radośniejszy i bez tych dziwnych sytuacji
Pozdrawiam końcówką listopada
Okres oczekiwania lubię najbardziej i dlatego dom dekoruję długo przed świętami, podobnie w bibliotece już ustawiłam 2 małe choinki, bo smutno jakoś i ponuro...
UsuńDziękuję za życzenia i wzajemnie:-)
Ubawiłam się, bo to rzeczywiście potwierdza prawa Murphy'ego. Ja tam zawsze muszę nasypać nowej kawy do ekspresu, dolać wody, wywalić fusy i chociaż nie piję mleka to jeszcze dolać go do pojemnika. Ale tak poza tym - przypadków nie ma, wszystko ma swój cel, tak....
OdpowiedzUsuńCiekawe, jaki może być cel niektórych tych zdarzeń, muszę się zastanowić...
Usuńz kolejką do kasy też tak mam...
OdpowiedzUsuńz kolejką do lekarza nie, ale...
nieraz jest tak, że formuje się jakaś kolejka do której ja dobijam, a potem już nikt za mną nie staje... myślę wtedy, że gdybym przyszedł później, to kolejka byłaby krótsza i nie stałbym tyle czasu, co stoję... wiem, że jest to idiotyczne, ale jakoś nie czuję się z tym dobrze...
z telefonem nie mam problemu... gdy dzwoni, a ja jestem w łazience, to nie mój kłopot, tylko dzwoniącego, a jak spodziewam się ważnego telefonu, zabieram sprzęt ze sobą i kładę w jakimś bezpiecznym miejscu w zasięgu ręki...
z papierem to jest w ogóle niezła jazda, długo by opowiadać, ale dotyczy, spotyka wszystkich w domu, więc to nie jest na temat...
mleka w tym domu raczej się nie pija...
ostatni raz ptak /chyba gołąb/ na mnie narobił na pierwszej randce moją obecną Lady, "na szczęście" i faktycznie nie mamy powodów do narzekań... niemniej jednak ptak zachował się nie fair, bo mógł narobić na Nią...
p.jzns :)...
To mnie naprawdę pocieszyłeś, chociaz to źle cieszyć się, że inni mają podobne problemy...lepiej cieszyć się, że chociaż ktoś ma lepiej:-)
UsuńWitaj Asiu, zgodzę się z Anną, że przypadków nie ma, bo nic nie dzieje się bez przyczyny ;) Zgodzę się też z oko i przytoczonym Murphym, że poniekąd sami gdzieś w podświadomości przywołujemy oczywiste dla nas pewne zdarzenia zwane również pechem ;) Przyłączę się też do słów Ismeny, bo uwielbiam ten czas adwentowej zadumy i refleksji oraz przygotowania i oczekiwanie na ten wyjątkowy okres Bożonarodzeniowy, by na chwilę zapomnieć o codzienności i dać się ponieść magii Świąt :)
OdpowiedzUsuńA wracając do tych nieprzychylnych zdarzeń, to mi czasem wykipi zupa, chociaż stoję przy niej, albo stojąc samochodem w korku wydaje mi się, że sąsiedni pas idzie szybciej, a gdy go zmienię, nagle zwalnia, dlatego staram się teraz cierpliwie stać w jednym miejscu :)
Ściskam Cię ciepło Asiu i wszystkiego dobrego życzę :)
Witaj, Agnieszko, tak się ciesze, że wychodzisz z ukrycia, sprawdzę czy coś nowego napisałaś:-)
UsuńBuziaki:-)
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńMyślę, że wielu osobom to wszystko się zdarza. Mnie jedynie omijają kolejki, ponieważ w nich nie stoję, ani nie siedzę. Gdy widzę kolejkę w sklepie przy kasie, gdzie jest kilka kas, a jedna tylko czynna, to zostawiam wózek i wychodzę z niczym. Ich strata! Do poczekalni lekarskiej w ogóle nie wchodzę, gdy jest w niej dużo ludzi. Moja strata!
Pozdrawiam serdecznie.
Na szczęście ja też rzadko stoję w kolejkach, bo mąż mnie wyręcza , a choruję stosunkowo mało (odpukać!)
UsuńSerdeczności:-)
No,no Asiu czyżby wszystkie "plagi" spadły na Ciebie? Biegnę Cię wesprzeć bo ja dzisiaj też miałam podobne przypadki. Udało mi się np. przypalić zapiekankę ,którą robiłam. Pierwszy był "nos" a później cała moja reszta.U lekarza często spotykam się z sytuacją gdy czekam na swoją kolej...ktoś prosi czy może tylko na minutkę coś zapytać a tu z minutki robi się w dobrym przypadku pół godziny.Z lat wcześniejszych pamiętam kipiejące mleko,przy którym stałam ale przy okazji czytałam książkę.Aż wreszcie kupiłam garnek ,który na mnie gwizdał...o i wtedy takie przygody odpadły.Czyli uwierz i niech Cię to pocieszy -nie Jesteś osamotniona w pechu czy zbiegu okoliczności...
OdpowiedzUsuńGrażynko, jak nie przypalisz, to sie nie nauczysz :-)
UsuńZ tym wpuszczaniem na chwilę to już nie daję się nabrać, też to przerobiłam...chyba że ktoś wejdzie razem ze mną.
No cóż, wszyscy wyżej się podzielili już pechem. Jest jednak teoria taka: czym jesteś, tym emanujesz na świat ;-) I nie w sensie, że taka jesteś, tylko w sensie, jak się czujesz na świecie, czego się spodziewasz. Czy świat jest dla ciebie bezpieczną przystanią, czy polem minowym. I tak dla przykładu, był trudny czas w moim życiu, kiedy nie czułam się pewnie, problemy w domu i pracy. Ciągle się potykałam, staw skokowy skręciłam kilka razy, spadałam ze schodów. Mam koleżankę, która nie akceptuje swojego wyglądu i siebie ogólnie. No w życiu się nie przyzna. Książki na nią spadają, potyka się, kopie się, już kilka razy paznokieć z palca u nogi jej zszedł, bo tak nieszczęśliwie nogą kopnęła. Jest coś takiego jak samospełniająca się przepowiednia. Poczytaj o tym :-) Świat dostraja się do naszych emocji i tego co myślimy o sobie i życiu, zwłaszcza wtedy, gdy jest to nieświadome. Taka prawda. Można wierzyć lub nie :-)
OdpowiedzUsuńTo akurat w moim przypadku nie bardzo pasuje, bo etap samoakceptacji mam już za sobą, świata jakoś szczególnie sie nie boję, no chyba, ze są jakieś nieuświadomione lęki, o których nie wiem...
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńNależę do tych klientek, przy których bardzo często panie kasjerki zakładają nowe rolki:) Mam też szczęście do "bo ja jestem pierwszy raz na kasie":)
Jeśli snuję się po szosach kategorii zet, mam jak w banku, że przede mnie wtarabani się jakaś zawalidroga (traktor z szeroką przyczepą, kombajn) i będę się za nią długo wlokła bez szans na wyprzedzenie:)
Mam też kolegę z niezwykłym wyczuciem:) Nie odzywa się miesiącami, ale gdy tylko wybieram się (dwa, trzy razy do roku) na spęd z okolicznościowym drinkiem i mam już zamówioną taksówkę (musi być zamówiona, żeby na niego "zadziałało":)), on zawsze czuje potrzebę rozmowy i dzwoni na domowy.
Pozdrawiam:)
Oj to też masz czasem pod górkę. Ja miałam kiedyś znajomą, która przychodziła na kawę, wychodziła prawie nad ranem, a tu trza było do pracy...mojemu mężowi nie bardzo się to podobało.
Usuńhahaha - uśmiałam się serdecznie - nie miałam pojęcia, że tak miewasz- ale zawsze to jakieś wyróżnienie od losu - musisz przyznać. :) Ja też widzisz czekałam na tydzień spotkań z dziećmi, a szyja zablokowana i ból nie daje mi żyć - a cały rok spokój. Buziaki
OdpowiedzUsuńNo i czy to nie jest właśnie pech?
UsuńTrzymaj się jakoś...
Mam podobnie z tą kolejką, więc nam się pewnie Jotko tylko tak wydaje :) No i z kibelkiem, ale to się raczej wydawać nie może :)))
OdpowiedzUsuńJednak to, co prześladuje mnie przez całe życie, to fakt, że ludzie mi nie wierzą. Od różnych osób w różnych okresach życia słyszałam: "ty to chyba wszystko zmyślasz" albo coś w stylu "przesadzasz". Problem w tym, że prawdomówna jestem i bardzo mnie to irytuje. Mój ex był mitomanem i bajkopisarzem i wszyscy mu wierzyli. Nie wiem, czemu tak się dzieje. Na wszelki wypadek mówię o sobie jak najmniej ;)
Bo podobno w szorstką prawdę trudniej uwierzyć, niż w zmyślone historie...i tanie pochlebstwa.
UsuńJotko, pokrewna duszo!
OdpowiedzUsuńZiomal z ziomalką zawsze się znajdą:-)
UsuńChyba Cię nie pocieszę, bo ja tak nie mam. Zdarzają mi się dni, kiedy wszystko mi leci z rąk lub ciągle się o coś uderzam. Dziś mam właśnie taki dzień, ale to minie i później jest już ok.
OdpowiedzUsuńTo pewnie takie chwilowe rozstrojenie organizmu...
UsuńCo prawda mnie się rzadko zdarzaja, bo jestem dzecko szczęścia, ale z moim mężem to sobie ręce możecie podać. Hi, hi, hi...
OdpowiedzUsuńW takim razie z mężem piąteczka!
UsuńTakiego typu jakoś często mi się nie zdarzają. Najczęściej tylko dzwonią ludzie w nieodpowiednim momencie, czyli jak się gdzieś śpieszę. Za to u mnie pech wyglada trochę inaczej. Tłukę naczynia, spalam garnki, wszystko mi leci z rąk i ciapię się jedzeniem. Nigdy nie zapomnę jak w jeden dzień spaliłam garnek współlokatorce, o coś się uderzyłam, a na końcu dostałam mandat za przejście na czerwonym świetle. To się nazywa pech.
OdpowiedzUsuńTo nawet kumulacja pechowych zdarzeń... nie zazdroszczę!
Usuń:) błachachacha... A czy rolka w kasie też się kończy przed Tobą ? i paniusia zmienia akurat jej coś nie podchodzi i całą kolejka obok już przeszła a Ty w kasie obok stoisz. Albo osoba przed Tobą ma problem z kartą, albo nie przechodzi kod na towarze .... i tak dalej
OdpowiedzUsuńTo także, dlatego wolę, gdy zakupy robi mąż, w końcu zdobywca, no nie?
UsuńNie, ja tak nie mam, chociaż kiedyś zdarzało się i pamiętam wrażenia tamtych sytuacji - czułam się poirytowana albo poszkodowana. Może za bardzo się na tym skupiamy. Myślę - na swoim przykładzie, że to my sami przyciągamy te sytuacje, utrzymując przy nich myśli. Od kiedy poprawność myślenia wzięłam na serio i wprowadziłam w życie, żadne takie dziwne sytuacje mi się nie przydarzają.
OdpowiedzUsuńJa już podchodzę do tego z humorem, taka karma widocznie...
UsuńMiewam tak czasami, a papier już przechytrzyłam ... worek z nowymi rolkami mam pod ręką, tak moglam go w łazience postawić i kiedy się kończy, to ja spokojnie wyciągam nową rolkę i co mi zrobi? :))A jeśli nie ma papieru w ogóle, co się bardzo rzadko zdarza, to kawałek dalej, w szafce są chusteczki ...
OdpowiedzUsuńNa wszystko jest sposób, życie uczy zaradności:-)
UsuńNiestety nie, chociaż tutaj "niestety" to nieodpowiednie slowo, bo "stety" :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńFaktycznie, "niestety" tu nie pasuje:-)
UsuńA ja mam tak, że jak kupuję coś w puszce np. brzoskwinie to zawsze ale to zawsze trafię na puszkę pogniecioną i jakąś taką odkształconą. A przecież brałam taką śliczniutką...
OdpowiedzUsuńGdy kupujemy winogrona bezpestkowe, mój syn zawsze trafi pestkę i tylko on!
UsuńOch, znalazłam w tobie bratnią duszę, zresztą nie tylko z powodu pecha - bo jest to rodzaj pecha, prawda? najczęściej mam to w kolejce do kasy. Więcej, ja biegnę z wózkiem do tej "lepszej" i już, już - a tu kasjerce kończy się rulon papieru w kasie i... tylko patrzę, jak moja dawna kasa ekspresowo sie przesuwa. Ot życie pechowca ;-)
OdpowiedzUsuńNo tak, te rulony, sprawdzanie ceny, szukanie kodu itd.
UsuńIwonko, buziaki!
Pewnie, że też tak mam Jotko:-) Z kolejką do kasy, papierem w wc (ale nową rolkę mam zawsze pod ręką), pas którym jadę zawsze jest wolniejszy, a jak jadę tramwajem to przeważnie coś jest z nim nie tak, np.jedne z drzwi się nie zamykają i na każdym przystanku motorniczy wysiada i zamyka je ręcznie co wydłuża jazdę w nieskończoność. Eeeh...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:-)
Kochana, gdy jeździłam pociągiem na studia z koleżankami, to tylko mój bilet konduktor sprawdzał, wyobrażasz sobie?
UsuńNigdy się nad tym nie zastanawialam prawdę mówiąc :) ale coś w tym musi być.
OdpowiedzUsuńNa szczęście ma do tego dystans, Agnieszko :-)
Usuńhmmm
OdpowiedzUsuńchcialabym miec takie problemy...
Nie nazwałabym tego problemami, to raczej takie smaczki codzienności:-)
UsuńTaaaaa... wiele z tego i mnie się przydarzyło. No i ta pralka jeszcze... na wyświetlaczu minuta do zakończenia programu. Stoję przed pralką i czekam na sygnał, czekam.... czekam... dobra, idę do drzwi i w tym momencie słyszę przeciągłe piiiiiiiii....
OdpowiedzUsuńMasz rację, zapomniałam o pralce i jeszcze budzik, który wtedy, gdy bardzo Ci zależy akurat nie zadzwoni...
UsuńMyślę, że każdy tak ma w którymś momencie życia. U Ciebie to przybrało jednak katastrofalne rozmiary, prawda? Chyba że takie masz tylko wrażenie, bo nie zawsze wszystko idzie wg zamierzeń.
OdpowiedzUsuńSerdeczności zasyłam
Raczej traktuję to wszystko z przymrużeniem oka:-)
UsuńZnam to !! Dołączę się i ja.
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego zawsze jak dziewczyny kasują na kasie mają taśmę w kasie i terminalu a gdy ja podchodzę to akurat się kończy. To samo z rolkami w wadze na masarni hahaha.
Jaskółka napisała o pralce - też to znam. :)
Taka karma, widocznie, co zrobić:-)
UsuńDoskonale to znam. Dlatego zwykle wybieram kasy samoobsługowe żeby z nich skorzystać, bo niestety często miałam taki przypadek, że ucieszyłam się, że jedna osoba w kolejce, a pani mi mówi, że zamyka.
OdpowiedzUsuńAlbo jem rybę, która miała być rzekomo bez ości, nikt nie ma , bo oczywiście wszystkie mam ja.
Oj tak, na te ości czy pestki w winogronach mój sen ciągle trafia...
UsuńKiedyś owszem - papier, telefon itp. przytrafiało się i mnie, ale później złapałam fatum za facjatę ;))) powiedziałam co o tym wszystkim sądzę i wykopałam za drzwi. Przestałam się nim przejmować. I jakby mniej jest tych sytuacji w moim życiu. :) A nawet jeśli uda mi się stanąć w najdłuższej kolejce do kasy, to zawsze znajdzie się choć jeden Współstacz, który swoim zachowaniem ubarwi kolejkowe oczekiwanie. ;) Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńMasz rację, w kolejkach niezłe historie się słyszy lub obserwuje:-)
UsuńJa np. wchodzę do wielkopowierzchniowego i widzę pustki przy kasach. Gdy wracam do nich z wózkiem, kłębią się tłumy:))) Z drugiej strony, gdy jadę po gŁośkę, widzę koszmarny korek w drugą stronę, ale gdy już wyjeżdżamy spod jej roboty, korek nie istnieje. Wynika z tego, że raz tak, a raz siak:)))
OdpowiedzUsuńMy w takich przypadkach robimy dodatkową rundkę po sklepie, lepiej chodzić, niż stać bez sensu:-)
UsuńZ nalesnikami...zawsze:) Przynajmniej jeden musi być...zwęglony:)
OdpowiedzUsuńCzasami pierwszy nadaje się do wywalenia, niestety...
UsuńW ciągu całego życia dziwne by było, żeby nie zdarzyły się jakieś dziwne sytuacje i kilka na pewno miałam w swoim życiu :)
OdpowiedzUsuńJak pewnie każdy, ale kumulacja czasem denerwuje...
UsuńJotka kupiłam w drogerii maleńki olejek do włosów, no dosłownie na wielkość paznokcia idę z nim do kasy chcę płacić całe 3 zeta a w tym momecie podchodzi
OdpowiedzUsuńdo mnie strażnik
-pani za mną-
I prosi na zaplecze
Tu się dowiaduję
że perfumy ukradłam
Z torby mi wszystko wybebesza i nic
Zong
Tak mam na zakupach
Na całe szczęście papieru zawsze mi w toalecie starcza
Ale z cierpliwością w drogerii to już gorzej...
No nie zazdroszczę, sytuacja bardzo krępująca, a chociaż przeprosił?
UsuńMój tata zawsze sobie wmawiał take fatum, czyli skupiał się na zauważonych niekorzystnych zbiegach okoliczności. Ja skupiam uwagę raczej na tych pozytywnych, bo dość mojej uwagi zwracają na rzeczy przykre wszelkie media, opowiadając głównie o tragediach, a znacznie mniej o ludzkich dokonaniach.
OdpowiedzUsuńAle końcówka papieru w WC zawsze trafiała na mnie, kiedy jeszcze mieszkałam z moim M. :)
p.s. Mój znajomy zawsze uważał, że jak gdzieś podjedziemy, to znajdzie się dla nas miejsce parkingowe, nawet w zatłoczonej stolicy. No i się znajdowało. Ostatnio też tak sobie mówię i najczęściej znów się znajduje. :)
OdpowiedzUsuńDobry sposób, to zależy też od cierpliwości, mój mąż jest bardziej cierpliwy ode mnie i wiele sytuacji niemiłych traktuje na spokojnie:-)
Usuń