Czasami zamieszczam relacje rozmów z Krzysiem, a czasami dialogi podsłuchane w czytelni.
Bywa, że sama biorę w nich udział.
Wszystkie są bardzo pouczające, nieraz pełne dziecięcego humoru i świeżego spojrzenia na świat.
****
Wpada kiedyś chłopiec z pierwszej klasy i krzyczy:
- czy ma pani książki dla małych dzieci?
- jak małych i jakiego rodzaju?
- bo moja mama wczoraj o 20.58 urodziła mojego brata i ja chcę mu poczytać...
- to trochę za wcześnie, nie sądzisz?
- ale jak będzie płakał to ja mu poczytam...
Dodam tylko, że z dumą pokazywał godzinę narodzin brata wypisaną pisakiem na przedramieniu.
****
W czytelni dziewczynki rozmawiają o modzie i takich tam...
- wiesz, ja też nie wiedziałam co to jest botoks, ale moja babcia sobie zrobiła u kosmetyczki i mówi, że teraz młodziej się czuje
- a to boli?
- babcia mówiła, że najbardziej bolała ją kieszeń, ale nie wiem o co chodzi...
****
Dziewczynki z drugiej klasy czytają na głos książeczkę o św.Faustynie:
- o Boże, ta zakonnica poszła do więzienia!
- ale jak to? przecież to zakonnica i święta!
- bo tu napisali, że wróciła do swojej celi by się pomodlić ...
****
Chłopiec z pierwszej klasy poprosił o wyszukanie książek o zwierzętach, obejrzał trzy i odłożył.
- Hubert, już oddajesz?
- tak, już wszystko obejrzałem
- a może poćwiczyłbyś czytanie?
- czytanie ćwiczy się z podręcznikiem na lekcji, a książki się ogląda...
****
Dziewczynki licytują się, która uczęszcza na większą ilość zajęć dodatkowych.
- Lena, ty powinnaś chodzić na karate, bo masz za dużo energii, zapisz się tam, gdzie ja chodzę
- o nie! wasz instruktor jest za stary, ma już chyba ze 40 lat...
****
Z ostatniej chwili: podsłuchałam rozmowę mamy jednej z uczennic z wychowawczynią:
- czy mogę wpłacić zaliczkę na wycieczkę później, bo musiałam zapłacić 340 zł za telefon córki
- a co, popsuł się?
- nie, grała w jakieś gry internetowe, no wie pani, książek się teraz nie czyta, a coś robić musi...
Ludzie, trzymajcie mnie!
Boląca kieszeń jest przynajmniej śmieszna - ostatnia kwestia to obraz nędzy i rozpaczy społecznej w naszym kraju. A mnie się przypomniała taka oto kwestia (muszę wyjaśnić, że moja córka jest do mnie bardzo podobna):
OdpowiedzUsuńFryzjerka: No, teraz macie z mamą jeszcze takie same fryzurki i już wyglądacie całkiem tak samo!
Moja córka lat kilka: No tak. Ale ja jestem ładna, a mama jest stara.
No i dobrze, dowcip po mamie:-)
UsuńRozśmieszyłaś mnie, punkt dla Ciebie :)))
UsuńTeraz wiem dlaczego nie chodzę do kosmetyczki-nie ma nic gorszego niż boląca kieszeń. Mój syn też nie lubi czytać. Czyżby rosły nam pokolenia "analfabetów" czytelniczych? Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNo niestety, obserwuje, że starsze dzieci coraz mniej czytają, a lektury tylko w streszczeniach...
Usuńjedni chcą czytać oseskom, inni uważają czytanie za czynność archaiczną. dobrze, że jest tak różnorodnie, bo trudno się nudzić.
OdpowiedzUsuńTo na pewno, a jeszcze inni traktują bibliotekę jak konfesjonał:-)
UsuńOj, prawda. Może nie konfesjonał, w moim przypadku, ale blisko ;) Z paniami z mojej biblioteki ucinam sobie zawsze dłuższą pogawędkę, jeśli, oczywiście nie ma innych pożyczających (a zwykle nie ma). Ja lubię porozmawiać o przeczytanych książkach, gdy dostaję świeżutką nowo zakupioną, to lubię ją "zrecenzować" paniom bibliotekarkom.
UsuńTo bardzo cenne informacje, bibliotekarz nie jest w stanie zapoznać się z każdą książką, a polecenie lub krytykę ma z pierwszej ręki:-)
Usuńczasem są takie chwile, że człowieka coś boli, niektórych nawet życie boli, a często faktycznie się okazuje, że to tylko kieszeń boli...
OdpowiedzUsuń...
no cóż, jedne dziewczyny chodzą na zajęcia np. karate o 17-tej, drugie o 18-tej... co prawda wtedy już jest po zajęciach, ale właśnie o to chodzi...
p.jzns :)...
A niektóre dziewczyny biorą kasę na korepetycje, a chodzą do kawiarni:-)
Usuńja w liceum brałem kasę na obiady w szkole, a kupowałem sobie za to płyty...
Usuńi nie tylko płyty :)...
Ja podobnie robiłam na studiach:-)
UsuńOd zawsze uwielbiam opowieści dzieci, one mnie rozbrajają :D U mnie bratanek mnie ostatnio zastrzelił tekstem, że jestem "mięciusia ciocia" ... cholibka chyba czas schudnąć
OdpowiedzUsuńMięciusia ciocia brzmi jak przytulanka, słodko :-)
UsuńBosze!!! ten ostatni kawałek!!!! Biedne dziecko. Moja siostra w przypływie głupoty walnęła sobie botoks na czole. Mówiła, że przez dwa miesiące miała wrażenie, że na czole ma sztywną opaskę ;-) Też ją kieszeń bolała, bardzo :-)
OdpowiedzUsuńAle ten chłopczyk co chciał książki do poczytania dla brata :-) daj, daj mu duuużo książek :-)
On i tak przychodzi codziennie, jego siostra też dużo czyta, więc spoko:-)
UsuńTe teksty są doooobre :-)))
OdpowiedzUsuńAle czasami nie wiadomo czy śmiać się czy płakać :-)
Samo życie, raz śmieszno, raz straszno:-)
UsuńNo,no jak zwykle Asia -Obserwatorka super. Ile Ty czasami się nasłuchasz.Przyznaję ,że niektóre "rozmowy" mnie osobiście smucą.Najbardziej ucieszyła mnie ta pierwsza rozmowa.Mam nadzieję a nawet jestem pewna ,że wypożyczyłaś mu cudne książeczki dla braciszka.
OdpowiedzUsuńJeszcze nie wypożyczył, bo nabrał serie dla siebie i przyprowadza kolegów:-)
Usuń"Się nie czyta" ... matka powiedziałą w ten sposób, że ona nie czyta. Ech, to gadanie na okrągło przez "się", że niby nie "ja jestem taki głupi, tylko taki jest klimat" ...
OdpowiedzUsuńDokładnie, podciąganie wszystkich pod swój gust lub upodobania...
UsuńDzieci przynajmniej są szczere w tym co mówią i robią. Wydaje mi się, że chyba tak całkiem źle z tym czytaniem jeszcze nie jest. Albo obracam się w czytającym gronie.
OdpowiedzUsuńBywa i tak i tak, są środowiska, gdzie książka i wiedza są wartością i bywają takie, że czytania i nauki nie ceni się wcale.
Usuńhmmm czy za wcześnie? na książki nie jest nigdy za wczesnie, nawet nie wiem czy nie za pózno już o nie zapytał :) ściskam
OdpowiedzUsuńNoworodkom jeszcze się chyba nie czyta, chociaż znam teorie, że czyta się dzieciom w brzuchu mamy...
UsuńRozczulił mnie ten młodzian pragnący czytać bratu.
OdpowiedzUsuńBoląca kieszeń rozśmieszyła, bo widziałam niedawno
chyba ofiarę botoxu - miałam wrażenie, że boli ją twarz,
a kieszeń się podziurawiła.
Książek się nie czyta i to jest przykre, a ja myślę
o wakacyjnej celi, choć to droższa imprezka
niż wakacje w Hiszpanii, ale święty spokój zapewniony. ;-)
Słyszałam, że pobyt w klasztorze w celach urlopowych do tanich nie należy...ale spokój ducha wart jest każdych pieniędzy.
UsuńCela - pobiła chyba wszystko :))) Musze to opowiedzieć " mojej" siostrze
OdpowiedzUsuńTeż nie wiem czemu to są właśnie cele - i w więzieniu i w klasztorze?
UsuńPo przeczytaniu tej ostatniej rozmowy trzeba koniecznie wrócić do pierwszej, żeby odzyskać wiarę w dzieci i ich zapał do czytania książek :-)
OdpowiedzUsuńBardzo słuszna uwaga, dla równowagi chociażby...
UsuńJestem załamana tą ostatnią rozmową i to jeszcze z ust rodzica. To jest straszne. Ale dzięki pierwszej historyjce, to zaczynam wierzyć w ludzi i to, że nie będę jak ten rodzic. Dzieci potrafią rozśmieszyć człowieka i to nawet bardzo ;)
OdpowiedzUsuńW dodatku trzeba trzymać fason, by się nie roześmiać i nie urazić, bo różnie reagują...
UsuńO to podstawa :) dzieci są nieobliczalne ;)
UsuńPo botoksie najbardziej boli kieszeń. Sama prawda. Generalnie wszystkie spostrzeżenia i trafne i śmieszne.
OdpowiedzUsuńCzego kobiety nie zrobią dla urody...
UsuńDialogi z dziećmi i o dzieciach, to istna kopalnia humoru! :)
OdpowiedzUsuńMiędzy innymi dlatego lubię tę robotę:-)
UsuńTy to faktycznie się Asiu nasłuchasz wiele różnych historii, jedne są wesołe, a inne wręcz smutne, jak ta rozmowa rodzica z nauczycielem.
OdpowiedzUsuńTeraz stereotyp nowoczesnej rodziny nie ma nic wspólnego z byciem razem, bo zawsze coś jest ważniejsze, albo przychodzi zmęczenie i chęć odosobnienia. Czasem zastanawiam się po co Ci ludzie zakładali rodziny skoro potem nie mają dla siebie czasu, dzieci są spychane i zostawiane same sobie, albo rodzicom wydaje się, że jak kupią im drogie gadżety, to zrekompensują swój brak czasu dla nich. A ja sobie ciągle przypominam stary już film, ale ciągle bardzo na czasie "Sala samobójców" i aż mi serce pęka na myśl ilu jest takich niby szczęśliwych na pozór, a tak naprawdę nieszczęśliwych i samotnych dzieciaków, których los kończy się tragicznie :(
Rozmowa dziewczynek o siostrze Faustynie jest niby zabawna, ale pokazuje jak mało rozmawia się z dziećmi na różne tematy i nie tłumaczy wielu ciekawostek lub ważnych i potrzebnych rzeczy jak pierwsza pomoc, czy to z czym często się spotykam zdziwienie na mój widok i wyśmiewanie mnie. To przykre dla mnie i przypuszczam, że dla wielu osób, ale niestety wychodzi tu brak edukacji o tolerancji osób chorych, czy też o zachowaniu wobec nich.
Nie sposób nie wspomnieć mi też o tym chłopcu, który chciał wypożyczyć u Ciebie książki by poczytać swojemu nowo narodzonemu braciszkowi. Powiem Ci Asiu, że mnie to bardzo rozczuliło jak odpowiedzialnie ten chłopczyk podszedł do swojej roli starszego brata :)
Kiedyś słyszałam jak mądre głowy wypowiadały się by czytać dziecku już w łonie matki, bo ono wtedy uczy się rozpoznawania głosów swoich bliskich i szybciej się rozwija, tak samo muzyka klasyczna też jest bardzo dobra, bo uspokaja maluszka i pobudza rozwój muzykalny.
A co do botoksu, to uważam za niemądre, bo nie dość, że potem robią się z tego problemy, to jeszcze według mnie szpeci twarz, która jest dziwnie usztywniona i nienaturalnie napuchnięta. Mój mąż jak widzi kobiety z tzw. murzyńskimi wargami, to mówi wtedy botoksowa lala. Wiem, że to nie jest stosowne, ale faktycznie to wygląda nienaturalnie i strasznie. No cóż nie wszyscy rozumieją, że podążanie z modą i postępem nie zawsze jest dobre.
Pozdrawiam Cie Asiu serdecznie:)
Agnieszko, jak zwykle wiele u Ciebie ciekawych przemyśleń,wspomniałaś u kogoś o pomyśle na książkę, spróbuj, chętnie bym przeczytała:-)
UsuńOj mogłabym więcej napisać, ale się pilnuję, bo wiem, że to jest komentarz :):) O książce wspominałam u Iwonki i Ani O. Dziękuję Ci Asiu za wsparcie, ale to może być dłuuuga droga, bo cały czas się zastanawiam od czego by tu zacząć, nie mam zbytnio daru do pisania, nigdy nie byłam dobra z j. polskiego, to w sumie dzięki prowadzeniu bloga trochę się rozpisałam :) ale jakby co, to miło mi wiedzieć, że mam już swoją pierwszą czytelniczkę ;)
UsuńMiłego dnia Asiu :)
Oczywiście, a zacząć możesz od spisywania pomysłów czy zasłyszanych historii:-)
UsuńSłyszałam też, że są warsztaty dla potencjalnych pisarzy.
Witaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńOd botoksu kieszeń boli, a "w sobie" od słuchania niektórych mamuś...
Pozdrawiam:)
To fakt, słuchanie niektórych rodziców aż boli, ale spróbuj im coś doradzić...
UsuńSuper dialogi ^^ Niektóre mnie totalnie rozbawiły.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! wy-stardoll.blogspot.com
Czasami nie nadążam spisywać:-)
UsuńMój mały brat też nie lubi czytać, choć ostatnio mnie zaskoczył, bo zaczął mi czytać Harry'ego Pottera na głos :)
OdpowiedzUsuńJak się słyszy takie dialogi, to czasami można się dużo ciekawych rzeczy dowiedzieć.
Pozdrawiam
Czytajcie więc razem, tak czytałam cykl o Potterze synowi, dzięki temu sie wciągnął, bo był ciekaw dalszych przygód:-)
UsuńBotoksowa kieszeń najlepsza :))) Starszy brat mnie rozczulił, niech tak dalej trzyma :)
OdpowiedzUsuńOstatniego to mi się nawet komentować nie chce ... dzieciaki są strasznie uzależnione od telefonów, gonię towarzystwo na lekcji, grożąc waleniem po łapach - żart oczywiście, to młodzież jest, ogólnie fajna przecież :)ale chwila nieuwagi i już telefon z powrotem w ręce. Ehhh ...
No niestety, bez telefonu nie wytrzymują długo...to gorsze, niż papierosy chyba!
Usuńhahahahaha fantastyczne jak ty to wszystko zapamiętujesz
OdpowiedzUsuńZapisuję, a niektóre same zapadają w pamięć, to dar i przekleństwo;-)
UsuńJakby nie patrzeć, często dzieci są mądrzejsze niż ich rodzice.
OdpowiedzUsuńDawka humoru mnie urzekła jak zwykle.
Serdeczności
To prawda, często tak jest, niestety - dla rodziców.
UsuńMam nadzieję, że kwestie związane z książkami nie są powszechne, w sensie, że jednak książki się czyta.
OdpowiedzUsuńCzasem tak trzeba, inaczej by nas życie mogło nieźle przygnieść czy coś podobnego.
Z dziełami sztuki to mogą być różne sytuacje miłe i mniej miłe moim zdaniem. A już szczególnie kieszeń może boleć.
Pozdrawiam!
Na szczęście, kto ma czytać, ten będzie i w księgarniach sporo ludzi...
UsuńBotoks najlpszy, uwielbiam jak pani opisuje te rozmowy i podziwiam za pamięc tych wszystkich dialogów :)
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo, do usług:-)
UsuńA mnie wzruszył chłopczyk, który chciał poczytać braciszkowi. To piękne.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że przy tym wytrwa:-)
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńZ tych zaszłyszanych rozmów powinna powstać książka.
Pozdrawiam serdecznie.
Może kiedyś, jako humor szkolny...
UsuńCzęsto jeżdżę tramwajami i za każdym razem nasłucham się takich 'rewelacji', że uszy mi więdną i poważnie wątpię w ludzką inteligencję...
OdpowiedzUsuńFajny ten chłopiec z pierwszej historyjki:-) Oby tego zapału na długo mu wystarczyło.
Serdeczności Jotko!
Z komunikacji nie korzystam , ale coś tam na ulicy czy w sklepie też podsłucham:-)
UsuńTak to już "inny świat", ale nie ten Herlinga-Grudzińskiego. Inny w sensie "nie mój".
OdpowiedzUsuńCoraz częściej też tak mówię...
UsuńO tym botoksie dobre na żart do gazety. Ale przekładając na rzeczywistość – to żenujące.
OdpowiedzUsuńA dla chłopca z pierwszej klasy, polecałabym jakąś powieść graficzną, gdzie z automatu zacznie czytać to, co w chmurkach. Dwie pieczenie na jednym ogniu, naogląda się i naczyta też. ;)
Książek się teraz nie czyta... no trzymajcie mnie! Co za matka. -_-
Może też bratu opowiadać jakieś historyjki :-)
UsuńChłopiec chcący czytać świeżo urodzonemu ;) bratu wzruszył mnie cudownie :)
OdpowiedzUsuńA historia z czterdziestolatkiem, czasem może być ogromnym komplementem dla tegoż czterdziestolatka :) który zasadniczo ma dziesięć, albo więcej, więcej ;)
Moja mama miała zacząć pracę w pewnej szkole, a że wszystkie szkoły miały rekolekcje w tym samym kościele i czasie też tym samym, zagadała (po kościele oczywiście ;) ) pewnego gimnazjalistę o Panią z biologi. Nie wiem o co pytała i czy w ogóle o coś konkretnego, ale gimnazjalista odpowiedział mojej prawie blisko sześćdziesięcioletniej rodzicielce "miła była, ale nawet sobie Pani nie wyobraża jak stara", więc mama pyta ile lat miała i co się okazuje..."strasznie stara może już z pięćdziesiąt" (poprzedniczka była mamy...
A w ogóle jak byliśmy dziećmi też niespecjalnie potrafiliśmy ocenić wiek dorosłych :)
No tak, ja sama zaczynam czuć się jak dinozaur:-)
UsuńAsieńko, ale tak być musi ;) I trzeba się cieszyć że dla szkrabów 30letni dinozaur to taki sam dinozaur jak ten 50cio letni;)
UsuńA my dinozaury i tak wiemy swoje ;)
Trochę mnie pocieszyłaś, to fakt:-)
UsuńDziara z datą urodzenie młodszego brata-konkurenta? Przeszacun!
OdpowiedzUsuńPrawda? A jak się nią chwalił!
UsuńOch, wszystkich nas bolą kieszenie. Często.
OdpowiedzUsuńZwłaszcza po opłaceniu rachunków:-)
UsuńTak, i po zakupach też... Ogólnie to jakiś ból przewlekły najpewniej jest.
Usuń40 lat to dinozaur :) w sumie z perspektywy ucznia...wiadomo. I ten botoks co załatwia kieszenie :) dobre
OdpowiedzUsuńCzyli jak ktoś ma nadmiar, to tylko ulokować w botoksie:-)
Usuńdobre teksty:D!
OdpowiedzUsuńDo usług:-)
UsuńTrzymam Cie Joasiu trzymam:):): Można się pośmiać , powzruszać., .ach:):)
OdpowiedzUsuńOj, to dobrze, bo czasami ręce i nogi opadają...
UsuńUrocze,że już chce czytać bratu :)
OdpowiedzUsuńBo sam też dużo czyta:-)
UsuńKiedyś rozmawiałam z wezwaną do szkoły mamą Jacka, który nie przeczytał "Grażyny". Mama, wyfiokowana damulka, na to:
OdpowiedzUsuń"Proszę pani, chyba mówiłam mu dziesięć razy, żeby przeczytał tę głupią "Grażynę".
Oczywiście zaniemówiłam.
Po wielu latach spotkałam Jacka, który prowadził jakiś prywatny sklep i pomyślałam, że faktycznie, po co mu była znajomość tej głupiej "Grażyny".
Bo lektury to w ogóle po co komu? Teraz streszczenia się czyta!
UsuńŚwietne dialogi. Pokazałam mężowi, żeby też sie uśmiechnął. Oczywiście o nieczytającej mamie wspominać nie warto. Tyle, że w jej rodzinie nie chodzi o to, że "teraz "się nie czyta, tam się po prostu nigdy nie czytało. Bywa. Ale podobno umiejętność czytania ze zrozumieniem i odczuwanie dzięki temu przyjemności, to dar, uzdolnienie, nie każdemu dostępny. No to co się ma ktoś katować, jeśli nic z tego czytania do niego nie dociera? Biedacy, nawet nie wiedzą, co tracą.
OdpowiedzUsuńRozmawiam czasem z uczniami i chyba nielubienie czytania bierze sie głównie z problemów z płynnym czytaniem i różnych dysfunkcji, trzeba by dużo pracy, by rozbudzić miłość do książek...
Usuń"... książek się teraz nie czyta, a coś musi robić" !!!??? O zgrozo !!! Jaka matka ?! A taka i córka !!! To już najbardziej mnie "poruszyło".
OdpowiedzUsuńA mnie jak poruszyło! Dlatego postanowiłam sie z Wami podzielić.
UsuńW sumie w podstawówce też myślałam, że w wieku 40 lat nie wiadomo jak jest już stary...
OdpowiedzUsuń"Książek się teraz nie czyta"... Czytam aktualnie trzy na raz i zastanawiam się, co ze mną jest nie tak.
Pozdrawiam serdecznie
Zapewniam, że wszystko z Tobą O.K. :-)
UsuńSuper opowieści - użmiałam się :)
OdpowiedzUsuńNa zdrowie, kochana:-)
UsuńUwielbiam te Twoje zasłuchane opowiastki:)
OdpowiedzUsuńMiło mi :-)
Usuń