Tytuł to nie żart ani przenośnia.
Wybraliśmy się w sobotę do naszego ulubionego parku w Gołuchowie koło Kalisza.
Pisałam już o nim kilka razy, więc nie będę się powtarzać, dodam tylko, że warto wracać w znane miejsca, bo zawsze coś nowego przykuwa naszą uwagę, czasem coś znika, np. stare drzewo, każda pora roku przynosi jakieś ciekawe obserwacje.
Wycieczki planujemy całodniowe, z miłymi przerwami na kawę w urokliwym dworku czy obiad w zajeździe Leśna chata.
Sprawdza się teza, że jeśli gdzieś sporo ludzi, nawet z dziećmi, to karmią dobrze i niedrogo.
Tym razem zwiedziliśmy dokładnie wystawę Muzeum Leśnictwa, w którego głównym punkcie stoi widoczny na zdjęciu powyżej Światowid, prawda że wysoki?
Wystawa na powietrzu prezentuje maszyny i urządzenia wykorzystywane w leśnictwie, nazw niektórych nawet nie powtórzę, moją uwagę zwróciły piece do produkcji węgla drzewnego, widywałam takie tylko na filmach.
Fachowa nazwa to retorta do wypalania węgla drzewnego – wykonana w Państwowym Ośrodku Maszynowym w Bieszczadach , zaprojektowana w latach 80-ych XX w.
Przeznaczona do używania drewna bukowego, ale także olchowego, grabowego,jaworowego, z tym, że gatunków drewna nie wolno mieszać.
Pełen cykl produkcji trwał 3 dni, w tym stygnięcie retorty cały jeden dzień.
Inne maszyny wyeksponowano pod wiatami krytymi drewnianym gontem.
Oczywiście zapytacie - skąd tytuł posta?
Po obejrzeniu wystawy ruszyliśmy w teren parkowo - leśny. Trawniki złociły się już drobnymi kwiatkami, których nie znam, ale były także fiołki, stokrotki i forsycje bardziej rozwinięte, niż u nas.
W drodze towarzyszył nam szum strumyka, który zasila tutejsze stawy połączone groblami. Stawy osuszono, by wyciąć nadmiar trzciny i oczyścić dno, wkrótce wrócą tu żaby...
Wędrowaliśmy wałem wzdłuż stawów. Okazało się, że żaby już się obudziły i zmierzały z lasu w stronę wody, pojedynczo, podwójnie, a niektóre próbowały załapać się na trzeciego, ale pasażerka na gapę zrzucała trzeciego intruza ...
To był właśnie nasz slalom, co krok natykaliśmy się na żaby, droga normalnie ruszała sie pod nogami, a kamuflaż zwierząt utrudniał odróżnienie ich od podłoża.
Gdy zapuściliśmy się w strefę bardziej leśną, niż parkową, spotkała nas miła niespodzianka. Wśród drzew dojrzałam leżącego w trawie jelonka. zatrzymaliśmy sie cichutko, ale jelonek nas dojrzał i wstał, za nim kolejny, po chwili widzieliśmy już i 4 sarenki.
Nigdy wcześniej nie widziałam tych płochliwych zwierząt z tak bliska. Nie uciekały, przyglądały się, powoli odeszły... długo widać je było między drzewami, czuliśmy się jak w bajce.
Gdy usiedliśmy na ławce, zauważyłam , że i po parku śmigają sarny między drzewami.
Czyż może być bardziej odstresowujący dzień?
A do tego wiosenne trele jak w ptasim radiu...
żaby, czy ropuchy?... ale tak, czy owak, niezmiernie ważne, pożyteczne stworzonka...
OdpowiedzUsuńrealia niestety są takie, że wolałbym, aby te wszystkie zwierzaczki były bardziej płochliwe... przynajmniej do czasu, aż wytępi się wszystkich idiotów wśród ludzi...
p.jzns :)...
A niby gdzie miałyby uciekać? Przecież są u siebie...
UsuńNie odróżniam, dla mnie ropucha to wielka żaba;-)
UsuńSą u siebie, ale mój mąż też powiedział - dobrze, że trafiły na nas, a nie na myśliwych...
Piękne zdjęcia , i taki odstresowujący post - super :)
OdpowiedzUsuńJeśli i Ty się odstresowałaś, to super!
UsuńDobrze jest tak od czasu do czasu zrobić sobie wycieczkę. To naprawdę jest odstresowujące. Szczególnie, gdy pogoda pozwala warto się wybrać :)
OdpowiedzUsuńO tak, póki siły i zdrowie pozwalają:-)
UsuńWażne są takie chwile, gdy można po prostu napawać się chwilą i otoczeniem. Miałem okazję parę razy widzieć sarny w ich naturalnym środowisku, robią wrażenie spore. Do tego jest sarna w Łazienkach, jednak ostatnio nie natknąłem się na nią.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że chyba Kortez i ewentualnie Chris Cornell są najspokojniejsi z całej tej grupy wykonawców, których płyty ostatnio kupiłem.
Pozdrawiam!
Na łonie przyrody zapomina się o całym świecie...
UsuńWidzę, że nadal korzystasz z czasu zatrzymania - i cała przyroda Ci sprzyja. Życzę Ci tego dobra jak najwięcej.
OdpowiedzUsuńDziś wróciłam do pracy, ale od czego weekendy?
UsuńDziękuję i wzajemnie:-)
Bardziej odstresowujacy dzień? Nie myśle. Jak relaks to tylko na łonie przyrody.
OdpowiedzUsuńZgadzam się w zupełności:-)
UsuńTakie bliskie spotkania z sarenkami są rzadkością, zazdroszczę Ci.No to się już zaczynają żabie gody. To może jednak będzie wiosna?
OdpowiedzUsuńMasz piękne okolice do zwiedzania i odpoczynku.
Miłego;)
Takie odleglejsze okolice, jakieś 2 godziny drogi, ale warto:-)
UsuńWracamy tam o różnych porach roku, a na zdjęciach widać różnice w pogodzie w tym samym czasie ...
Zdecydowanie wolę las, niż przebywanie w miejskim zgiełku! :)
OdpowiedzUsuńNo ma się rozumieć, ale coraz mniej spokojnych miejsc zostaje...
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńU nas też już się zaczął "sezon na żaby". Największy kłopot, gdy jedzie się szosą między jeziorami. Na dojazdówkach zdarzają się terminowe zakazy wjazdu, ale nie każdą drogę można wyłączyć z ruchu, niestety.
Pozdrawiam:)
Wyobrażam sobie, nijak nie da sie wyminąć, a przenieść auta nie można...
UsuńA to się bociany muszą oblizywać jak czytają ten post. ;)
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę, że miałyby używanie:-)
UsuńPonieważ ostatnio jestem nieco ograniczona mobilnie miło mi się z Tobą slalomowało i podglądało sarenki:-) Uwielbiam chwile spędzone blisko natury! A Światowidowi rzeczywiście się wyrosło;-)
OdpowiedzUsuńMiłego tygodnia!
Och, mówię Ci, że o mało nie wywinęliśmy koziołka w tym slalomie, a ile było śmiechu...
Usuń:) piękne zdjęcie ostatnie... jeśli chodzi o żaby to zawsze się lękam bo nie wiem kiedy skoczy... miłego dnia!
OdpowiedzUsuńA skaczą naprawdę niespodziewanie i wysoko:-)
UsuńFajna wycieczkę mieliście Asiu.I jak piszesz tyle już wiosennego kwiecia i treli ptaków ,ba nawet sarenki.A co do żab to tak pomyślałam,może te dukielskie bociany krążą właśnie gdzieś tam bo nie mogę dojrzeć ich u nas.
OdpowiedzUsuńW sobotę u nas była piękna pogoda ,ale tym razem u nas to był dzień akcji OKNA......załatwiliśmy je odpowiednio.
Okna też są ważne, przez brudne wpada mniej słońca:-)
UsuńSpotkania z sarnami zazdroszczę, z żabami/ropuchami mniej ;)
OdpowiedzUsuńPewnie, też wolę sarenki:-) poczułam się jak mała dziewczynka:-)
UsuńAleż mieliście piękną przygodę :) Piękne, dostojne zwierzęta i figlarne żaby na tle budzącej się zieleni - super! Co do pieców - widziałam takie w Bieszczadach. Pozdrawiam Joasiu
OdpowiedzUsuńWycieczka udana pod każdym względem:-)
UsuńJa na żywo nigdy, robią wrażenie!
Oj zwierzaki poczuły wiosnę xD
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że ja też :-)
UsuńLubię takie wędrówki. Czuć Wiosnę, ale nie Biedonia ha ha
OdpowiedzUsuńGdy wiosna nadciąga, to najmniej interesuje mnie polityka...
UsuńJeżeli chodzi o żaby... Jak bociany mogą jeść taki paskudztwo? I Francuzi?
OdpowiedzUsuńNo nie wiem właśnie, jadłam ślimaki, żab jeszcze nie!
UsuńNajlepiej człowiek odpoczywa w takich miejscach.U mnie tez żaby już chodzą ☺ bo czują wodę w oczku i pełno kamieni mamy..To sobie urzędują☺ W telewizji lecą odcinki "Drwale"i tam pokazane jest życie ludzi , mieszkających w Bieszczadach...własnie też,pokazane było jak zarabiają na wypalaniu drzewa węglowego ..To bardzo ciężka praca.
OdpowiedzUsuńFajnie spędziłaś czas Jotko♥ Pozdrawiam.
Praca bardzo ciężka, ale może stresów mniej?
UsuńBociany to dobrze wiedzą kiedy do kraju wracać....
OdpowiedzUsuńChociaż one i myszkami nie pogardzą... :-)
Myszek chyba też mają pod dostatkiem:-)
UsuńWspaniała wycieczka, a ostatnie zdjęcie ukazuje prawdziwą magię, aż nie można oderwać wzroku. Pozdrawiam Asiu.:)
OdpowiedzUsuńja nie mogłam stamtąd odejść, jakby mnie wmurowało...
UsuńW Gołuchowie najbardziej lubię oczywiście żubry, to ich stoickie przeżuwanie pokarmu i przechadzanie się po wybiegu. Żab natomiast nie trawię wcale i samo patrzenie na ich zdjęcia mnie odrzuca. I naprawdę fajne są tamtejsze wystawy.
OdpowiedzUsuńKiedyś udało nam się wejść z jakąś grupą do środka na karmienie żubrów i taki samiec z bliska robi wrażenie...
UsuńTen post emanuje spokojem. Aż chciałoby się rzucić wszystko i iść na spacer :)
OdpowiedzUsuńAkurat dziś to mało przyjemne, u nas nawet grad padał...
UsuńKtoś dobrze napisał, że to ropuchy :-) A ropuchę od żaby bardzo dużo różni, naprawdę.
OdpowiedzUsuńFajna wycieczka. Byłem tylko raz w Gołuchowie i to dawno. Muszę ponownie tam zajrzeć, a z mojej wsi to nawet niedaleko
Zrobili sporo ścieżek rowerowych, jest gdzie jeździć...
UsuńO.K. niech będą ropuchy:-)
Podobną przygodę, jak Ty z żabami, miałam na Monte Cassino, tylko że nie było tam żab, ale cykady. Było ich tak dużo na drodze wiodącej od klasztoru do cmentarza, że trudno było przejść, aby ich nie nadepnąć.
OdpowiedzUsuńSarenki widocznie oswoiły się z widokiem turystów, że nie uciekały.
Może nikt im tam krzywdy nie robi?
UsuńSarenkom na pewno, a żabom- nie wiadomo.
UsuńŻabom to nawet przez nieuwagę ...
UsuńFascynujący jest świat zwierząt, szkoda, że coraz więcej gatunków jest zagrożonych. Mieszkam w okolicy leśnej, więc sarenki, jelonki, wiewiórki i inne stworzenia widuję na co dzień. Żaby niby budziły zawsze moją odrazę, ale z drugiej strony ciekawiło mnie ich zachowanie. Teraz coraz więcej obszarów się zabudowuje na obrzeżach miast, ale kiedyś z pobliskich łąk wieczorową porą, gdy życie się wyciszało, żaby dawały nam swój koncert, no powiem Ci Asiu, że kumkanie i rechot w wykonaniu dość licznej orkiestry brzmi naprawdę wyjątkowo :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci Asiu za ciekawa wycieczkę i ściskam Cię ciepło :)
Na stawach w okresie rozmnażania tak głośno kumkają, że słychać je z daleka...to wszystko ma swój wiosenny urok:-)
UsuńTo na zdjęciach, to są ropuchy, jotko.
OdpowiedzUsuńTeraz już wiem...
UsuńNo tak, bo ropuchy są brązowe i mają na skórze takie gruczoły jadowe, z których ropucha wydziela jad broniąc się przed drapieżnikami ;)
UsuńNie wszystkie są brązowe, a i żaby są brązowe. Żaby są mokre i błyszczące, a ropuchy, można powiedzieć, że są matowe w porównaniu z żabami. Żaby są gładkie, a ropuchy guzowate.
UsuńA to dziękuję Ci Aniu za wyjaśnienie, bo aż tak szczegółowo nie wiedziałam ;)
UsuńAle super wycieczka Asiu. Rzeczywiście można się odstresować od codzienności. Te piece też mnie zaciekawiły. Pozdrawiam. :) .
OdpowiedzUsuńCieszę się, Tereniu:-)
UsuńZrelaksowałam się samym patrzeniem na zdjęcia i wyobrażaniem sobie odgłosów natury ;)
OdpowiedzUsuńA odkrywanie nowego...mam tak jadąc tramwajem...ta sama linia, ta sama trasa i za każdym razem odkrywam coś nowego ;)
ja zmieniam trasę pieszą do pracy i do domu, by nie wpaść w rutynę:-)
UsuńNo to mi dzisiaj zmieniono trasę, choć rutyny nie czułam, w związku z wykopkami, czyli jakimś wielkim remontem :)
UsuńTakich niespodzianek na drodze to nie lubimy, zwłaszcza gdy wybierzemy się bez GPS-a
Usuńjednym słowem, wiosna?
OdpowiedzUsuńNa to wygląda, nie ma odwrotu:-)
UsuńJa ostatnio również uprawiałem slalom z żabami, tyle tylko że na drodze. Na szczęście nikt nie zadzwonił na policję z informacją o pijanym kierowcy:)) PS. Wybacz Jotko nauczycielowi z 25-letnim stażem. Ten jelonek, to KOZIOŁ! :))
OdpowiedzUsuńOj tam, dla mnie każdy maluch z rogami to jelonek Bambi:-)
UsuńCzy to muzeum jest w Gołuchowie? Byliśmy tam jakieś 3 lata temu, w Zamku i parku. Może uznałam, że to muzeum mnie nie zaciekawi, a czasu było nie za dużo. Daleko na południe dotarliście :) Najważniejsze że się zrelaksowaliście. Ach, tak bym chciała gdzieś wyskoczyć...Ale poczekam na zieloną wiosnę. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńTak, to Gołuchów:-)
UsuńAura jest kapryśna, trzeba kraść pogodne dni na wypoczynek:-(
Widać po to jest między innymi natura potrzebna. :)
OdpowiedzUsuńCzasem nawet sam udział sportowców z Polski to duża rzecz. Na pewno medale i sukcesy to największa nagroda i przyjemność dla każdej ze stron sportowego przeżywania.
Muzyka też jest dobra, oczywiście trzeba umiejętnie dobrać ją do sytuacji.
Pozdrawiam!
Sęk w tym, że sam udział kibicom nie wystarcza, chcemy sukcesów!
UsuńJotka, byłaś w Goluchowie??!!! Boże, tam się urodziła moja mama, mój dziadek był burmistrzem, a ja jeździłam tam do takiego domku przy głównej ulicy, do agroturystyki u pani Karoliny. Nawet przywiozłam stamtąd dwa koty!!! Kiedyś to była przy a wioska, ale dzisiaj chyba już nie, prawda? Mnóstwo turystów
OdpowiedzUsuńPozdrowionka:)
Nie jest tak źle, teren duży, jest gdzie spacerować, jest gdzie zjeść, a park ładniejszy, niż w Kórniku, lubimy tam jeździć:-)
UsuńByło słonecznie i łapaliśmy witaminę D3 ;-)
Miało byc:przytulną wioska, sorry
OdpowiedzUsuńDomyśliłam się; rozbudowali nieco, przybyły ścieżki rowerowe...
UsuńCudowna wycieczka. Cieszę się, że mogłam odbyć ją razem z Tobą. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńDo usług, przyjemności:-)
UsuńJakie piękne zdjęcia! To ostatnie mogłabym mieć na ścianie jako fototapetę.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mieliście taką relaksującą wycieczkę.
Na pewno ukoiła nerwy. No i domyślam się, że już się lepiej czujesz, skoro wybyłaś w teren. SUPER!!!
Dziękuję, takie wyjazdy są zbawienne dla psychiki, a ta szwankuje najbardziej...
UsuńCudnie, pięknie, wspaniale,
OdpowiedzUsuńcieszę się jak dziecko z takich widoków,
wreszcie mamy wiosnę. :)
Oj tak, z każdym dniem coraz bardziej:-)
UsuńWspaniała wycieczka. Trzeba się czasem wyrwać z miasta i coś zobaczyć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie z Krakowa 😀
Miłego dnia
Te wycieczki trzymają nas przy zdrowych zmysłach.
UsuńMiłego całego tygodnia i dziękuję za odwiedziny:-)