Zanim chmury nawiedziły nasze niebo i deszcz zrosił spragnioną ziemię, wybraliśmy się na długi spacer. Ostatnia kwietniowa niedziela, ale nowe przyjemności i atrakcje.
Na rynku w centrum miasta wystawa, która przywędrowała z Poznania - Powstanie Wielkopolskie. Świetna instalacja, bogactwo zdjęć upamiętniających wydarzenia tamtego czasu, w tle słychać pieśni patriotyczne.
Na zdjęciach, oprócz ważnych postaci powstania także cywile, prości ludzie, różne ciekawostki.
Moją uwagę zwrócił Elementarz dla dzieci z 1909 roku, a w nim tekst "Henio kupcem"
Dla tych, którzy mogą mieć problem z odczytaniem ze zdjęcia przepisuję:
Henio stoi za kramnicą, kłania się gościom. Goście, to Kasia, Ignaś i Jaś. Kasia prosi o pół funta kawy, Ignaś o funt cukru.
Mały Jaś chce fig za 10 fenygów. Henio waży towary, zawija w papier i wręcza gościom.
Goście płacą za towary. Pieniądze to skorupki i małe kamyczki.
Prawda, że uroczy tekst? Moje babcie używały jeszcze takich miar: funt, pół funta, ćwierć funta...a w szkole uczyli o gramach i kilogramach.
Od wystawy droga zawiodła nas na cmentarze, by sprawdzić czy wichury i burza piaskowa nie zrobiły szkód na grobach.
Nagrodą była pyszna pizza ze szpinakiem i mozzarellą w restauracji o romantycznej nazwie RÓŻE, FIOŁKI I ANIOŁKI i herbata - biała o smaku imbirowo-gruszkowym.
Podana w dzbanku, a ta piramidka na talerzyku to opakowanie tiulowej torebki do zaparzania. Aromatyczna i lekko pikantna herbatka.
Zwieńczeniem spaceru była wizyta w parkowej palmiarni i wyszukanie niespodzianek. I były - kwitnący hibiskus oraz owoce opuncji.
Wróciliśmy tuż przed deszczem i podwójna przyjemność - niedzielna kawa plus złoto z nieba na spragnioną ziemię i rośliny.
Udana ostatnia kwietniowa niedziela...
Dzień dobry w ostatni kwietniowy poniwdziałek w tym roku. dawne teksty pisane mają urok i czar. Dobrze zerkać na takie perełki. pizza że szpinakiem narobiła mi smaku zwłaszcza że nic jeszcze nie jadłam ;) Jak ja lubię wejść do kawiarenki i napić się gorącego napoju to zawsze dobre dla mego wnętrza. Dobry dzień mieliście. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZwłaszcza klimatyczne kawiarenki, gdzie i świeczuszki i muzyczka...
Usuńelementarz faktycznie kozacki... ten język... teraz "gościem" nazywa się już tylko klienta knajpy lub hotelu... i to też już się powoli zmienia...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)...
Mojego męża też zdziwili "goście"...
UsuńMnie funt kojarzy się najbardziej z tym z UK, ale moja babcia też używała go jako nazwę miary. Był jeszcze cetnar.
OdpowiedzUsuńSpacer naprawdę jawi się jako miły: ciekawy, a jednocześnie relaksowy.
Wnuczka dostała (od Zajączka) książeczki (4), które poleciłaś kiedyś. Jest naprawdę zaciekawiona. Oczywiście najbardziej tym, "Czy dorośli zawsze mają rację?" :)
To bardzo sie cieszę, nawet nie wiesz jak bardzo:-)
UsuńCiekawe czy obrazki w elementarzu były kolorowe, czy jak ten.
OdpowiedzUsuńTego nie wiem, ale z drugiej strony to gotowe kolorowanki:-)
UsuńLubię palmiarnie❣
OdpowiedzUsuńJa także:-)
UsuńCiekawa ta palmiarnia, byłam w takiej kiedyś w Poznaniu.
OdpowiedzUsuńTa u nas jest malutka i wymaga renowacji...
Usuń"RÓŻE, FIOŁKI I ANIOŁKI " nie kojarzy mi się z pizzą :)
OdpowiedzUsuńPodają także inne smaczne dania i desery:-)
UsuńWłaśnie o deserach, ciastach, lodach, kawie, herbacie bym pomyślala a z kuchni... ewentualnie wege ;)
UsuńAnioły też czasem muszą coś zjeść;-)
UsuńWiadomo.. skądś muszą czerpać siłę :)
UsuńRzeczywiście to już ostatnia niedziela kwietnia, Ale ten czas leci.
OdpowiedzUsuńBardz udany miałaś spacer:)
Fajny ten elementarz i "zajmujące czytanki dla dzieci". A w tej restauracji to od samej nazwy robi sie przyjemnie ;)
Bo jest miło, stara kamienica, stare meble i wszędzie aniołki i róże...
UsuńJako dziecko zupełnie nie umiałam się połapać w tych funtach. Ale moja babcia te funty to miała tylko w bardzo starych książkach kucharskich, miedzy innymi napisanych przez panią Ćwierczakiewiczową.
OdpowiedzUsuńNo cóż , dziś mam wrażenie, że w polskich sklepach klient nie jest dla obsługi gościem a tylko "dopustem bożym"- powinien wcale nie wchodzić, tylko pieniądze zostawić i przez okienko towar odebrać. A ten elementarz znacznie lepszy od "Ala ma kota, to jest kot Ali."
Miłego;)
Z tymi klientami to prawda, a niektórzy sprzedawcy z kolei są upierdliwi do bólu, chyba z nudów. Czasem mam ochotę przypiąć kartkę - nie potrzebuję doradzania...
UsuńWczorajsza niedziela w Dukli cała była "płacząca" ale mnie to nie dotyczyło.Zrobiliśmy sobie pyszny obiad,coś tam na deser,a później "błogie" lenistwo,oglądanie ,czytanie i rozmowy na jakże różne tematy.Co do Elementarza to pamiętam Mariana Falskiego.Teraz czasami zadziwia mnie ile różnych "książek" trzeba dzieciom do nauki.Najbardziej podoba mi się ta nazwa restauracji...sama nazwa pychotka a jeszcze to co można tam zjeść i wypić.Trochę Ci zazdroszczę Asiu.
OdpowiedzUsuńTakie niedzielne lenistwo też nam się zdarza, zwłaszcza gdy pada lub mocno wieje.
UsuńLubię moje miasto, Grażynko:-)
Bardzo łądny spacer, cieszę się, że spędzacie czas podobnie jak ja z Kraciastym. Elementarz interesujący, nie słyszałam o nim ... nie wiedziałam też o tych funtach.
OdpowiedzUsuńTak lubimy, życie jest krótkie, a tyle ciekawych rzeczy do zobaczenia...
UsuńJa w tej ostatniej niedzieli kwietnia widzę tylko jeden plus – jest handlowa ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy wiesz, ale ten deszcz wymodlił pewien ksiądz specjalną akcją. Chyba przesadził, bo u mnie prognozy na opady są długoterminowe.
To u nas słabo się modlili, bo krótko i mało padało...
UsuńBo on był ze Śląska ;)
UsuńNo tak, czyli nie doszło, a myślałam, że modły działają globalnie:-0
UsuńU mnie przez cały dzień padało i nie miałam okazji wyjść na spacer, czyli nudna niedziela w domu przed laptopem/tv :/
OdpowiedzUsuńPrzed laptopem czy Tv nie musi być nudno:-)
UsuńCzarujący dzień spędziłaś. :)
OdpowiedzUsuńSami reżyserujemy wolne dni, o ile zdrowie pozwala:-)
UsuńOjejku, już elementarz Falskiego jest historią, a co mówić taki z 1909 roku!! Szkoda, że nie robią takiego dodruku tylko dla koneserów dawnych szkolnych lektur:)
OdpowiedzUsuńI podręczników :-)
OdpowiedzUsuńPrawda? fajnie byłoby porównać, a obrazki jak kolorowanki:-)
UsuńTeż u nas w nocy i przed południem padało, ale niezbyt dużo. W sam raz, aby zieleń na drzewach się ożywiła.
OdpowiedzUsuńDziś razem z Magdą Gessler zwiedzałam Twoje miasto, bo pani Gessler robiła rewolucję w restauracji "Penelopa". Oczywiście był to stary program na TVN Style.
Zachwycił mnie ten tekst w Elementarzu, ja jeszcze uczyłam się z Elementarza Falskiego.
W tej restauracji nigdy nie byłam, a teraz jest nieczynna...
UsuńElementarz Falskiego pamiętam, sielskie ilustracje miał.
Witaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńUrocza wycieczka:)
Masz rację, teraz królują miary układu SI. U nas tylko na okolicznościowych bazarkach można usłyszeć "da dziesiątek jajek albo kwaterkę śmietanny":)
Pada u nas głównie po lasach, miasto, póki co - suche:)
Pozdrawiam:)
Padało za mało, ale nie mamy na to wpływu.
UsuńJeszcze słyszy się na bazarku: mendel jajek, ćwiartka śmietany, kacza jucha...
Ciekawy ten elementarz. Ale on chyba z terenów Galicji musiał pochodzić, bo w zaborach pruskim i ruskich królowały raczej te nauczające po niemiecku i rosyjsku
OdpowiedzUsuńTen jest z Wielkopolski:-)
UsuńNie słyszałam wcześniej o tym elementarzu, więc fajnie, że o nim wspomniałaś :D Pozdrawiam! wy-stardoll.blogspot.com
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę:-)
Usuńdeszcz jakoś nie kojarzy mi się ze złotem. bliżej mu do srebra, platyny lub rtęci.
OdpowiedzUsuńKolorystycznie tak, ale złoto w sensie uratowania zbiorów na polach...
UsuńJeszcze nigdy nie byłam w palmiarni.
OdpowiedzUsuńA dnia bez kawy to sobie nie wyobrażam :)
W palmiarniach byłam kilku, ale dzień bez kawy jest dniem straconym:-)
UsuńTutaj wciąż operują właśnie funtami po ichniemu libry. Nikomu niespieszno do kilogramów.
OdpowiedzUsuńKażdy stosuje, co mu wygodnie:-)
UsuńDobry wieczór Jotka 😀😀😀
OdpowiedzUsuńNo nas pogoda nie rozpieszcza. Pada i pada. Nici z wyprawy w Gorce 2 maja. Nawet jak się pogoda poprawi to będzie tam tak mokro że ciężko by się chodziło.
Na pogodę nie poradzisz, my nie planowaliśmy niczego, bo syn przyjeżdża, ale może pogramy w jakieś planszówki:-)
UsuńBardzo, bardzo mile i ciekawie spędzona niedziela:-)
OdpowiedzUsuńNazwa restauracji przypomniała mi taki wierszyk wpisywany do pamiętnika:
'Na górze róże, na dole fiołki
kochajmy się ... jak dwa aniołki'.
Deszcz jest bardzo potrzebny. Niech więc pada.
Serdeczności Jotko:-)
Być może ktoś zasugerował się tym wierszem właśnie...
UsuńI ja pospacerowałam :)
OdpowiedzUsuńNa zdrowie:-)
UsuńTak miło i ciekawie spędziłaś niedzielę, Jotko. I sympatycznie to opisałaś. Czytałam z wielką przyjemnością. Lubię takie spokojne, nieśpieszne spędzanie czasu. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMiło mi, bardzo proszę:-)
UsuńJotko, zajrzyj na wczorajszy wpis :)
Usuńhttps://wduecie.blogspot.com
Dziewczyno, aż się zarumieniłam:-0
Usuńtaki spacer, zakończony pizzą, smaczną herbatą pozwala się naprawdę zrelaksować. A przy okazji sporo można zobaczyć :) i jutro już maj..
OdpowiedzUsuńTakie drobne codzienne przyjemności:-)
UsuńJotko> tą notką przypomniałaś mi mój pierwszy elementarz. To było niesamowite przeżycie. Pierwsza książka w moim życiu. Cudnie pachniała, a jaki zapał do nauki we mnie wzbudziła; spać nie chciałam iść bez niej. "Elementarz" Mariana Falskiego z roku 1957.
OdpowiedzUsuńJak wymienię męża na nowszy model, to też będę spacerować - we wszystkie niedziele i święta :) a teraz to nie mam z kim.
Falskiego pamiętam, a jakże:-)
UsuńStary model, ale sprawdzony...
W Palmiarni byłam tylko raz, ale chętnie wybrałabym się ponownie :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa niedziela, a restauracja pewnie była bardzo przytulna sądząc po tak pięknej nazwie.
Duże palmiarnie są bardzo ciekawe, często można zobaczyć tam też ptaki lub ryby...
UsuńMieliście deszcz, szczęściarze ;) U nas tak moczyło, jakby ktoś mgłę rozpylał, sadziłam i przesadzałam rośliny, pod drzewami było sucho. Dobrze chociaż, ze moczyło tak cały dzień i trochę nocy. Przynajmniej sie nie kurzyło na drugi dzień (bo teraz już znów susza).
OdpowiedzUsuńA ja wiem, że Inowrocławianie też brali udział w Powstaniu Wielkopolskim. Związki miasta z Wielkopolską zawsze były znaczące :) Ja też z Falskiego się uczyłam, chociaż idąc do szkoły już umiałam czytać.
To prawda, u nas też możemy oglądać rekonstrukcje tamtych wydarzeń.
UsuńPopadało, ale zbyt mało...
Świetne są takie spacery. Ten elementarz jest naprawdę ciekawy. A taką herbatę chętnie też bym wypiła. :)
OdpowiedzUsuńHerbatka była rewelacyjna, a białej dotąd nie piłam.
UsuńTak sugestywnie opisałaś Swój spacer - odnosiłam wrażenie,
OdpowiedzUsuńże idę Twoimi śladami (hm...)
To cieszę się, że szłyśmy razem :-)
UsuńWitaj w maju, miesiącu, który chyba najbardziej lubię.
OdpowiedzUsuńRównież dzisiaj dziękuję za ten spacer. W miasteczku, gdzie spędzałam wakacje Powstanie Wielkopolskie wciąż jest pamiętane.
Twoja opowieść oraz wiosna z jej świeżą zielenią, zapachem skoszonej pierwszy raz trawy i radosną żółcią wychylających się z niej mleczy spowodowały, że zatęskniłam do tego miasteczka. Może już niedługo?
Pozdrawiam wszystkimi kolorami i zapachami maja
Maj zawsze kojarzy mi sie z kwitnieniem i soczystą zielenią, chyba żaden miesiąc nie jest równie piękny...
UsuńCzasem korzystam z książki kucharskiej, w której właśnie w funtach i innych garncach są podane ilości:)
OdpowiedzUsuńA w ogóle historia Henia przeniosła mnie w bardzo dawne czasy płacenia kamyczkami;)...no chyba, że rodzice kupowali własne buty, to wtedy waluta inną była;)
Kamyczkami lub muszelkami i babki z piasku były:-)
UsuńAsia i pączki z błota też;)
UsuńMakaron z trawy i sałatka z kwiatków:-)
UsuńSłyszę, czytam, że gdzieś tam pada. U nas w stolicy sucho jak było, tak jest. Nie to żebym tęskniła za deszczem, jednak wiem, że jest bardzo potrzebny. Asiu, piękną niedzielę mieliście:)
OdpowiedzUsuńNo niby padało, ale ziemia niewiele zyskała, marny ten deszcz...
UsuńJestem na działce pod Modlinem . Deszczu nie ma za to zimno się zrobilo.
OdpowiedzUsuńA z elementarza Falskiego to i ja się uczylam.
Taki Wasz spacer to z pewnoscia wielka przyjemnosc po ostatnich nerwowych dniach w szkole.
.
Oj, tak:-) Majówka to dobry czas, by nabrać dystansu do wielu spraw.
UsuńMasz dar do wyszukiwania perełek, jak ten elementarz. Żadnej książki tak się nie pamięta, jak tego elementarza.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam, Piechurze.
Z Elementarza Falskiego pamiętam ilustracje:-)
UsuńChodzimy w każdą pogodę dla zdrowia i kondycji:-)
To piękna sztuka umieć cieszyć się takimi drobnymi przyjemnościami. Z nich składa się życie! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńWłaśnie tak, umiejmy doceniać drobiazgi:-)
Usuń