Opowiem Wam bajkę, bajka będzie smutna...
Była sobie pewna Zosia, która lubiła przychodzić do biblioteki.
Czasami czytała, czasami pani dała jej kolorowankę lub pozwoliła pobawić się pluszowymi zabawkami.
Pewnego razu Zosia zapragnęła zapisać się na komputery biblioteczne, jak robiły to inne dzieci.
Dziewczynka nie miała w domu komputera, kiedyś wprawdzie mieli laptop, ale bez myszki i mama sprzedała go, bo za wolno chodził.
Zosia nie bardzo radziła sobie z obsługą komputera, zwłaszcza z myszką, ale trochę pomogły jej starsze koleżanki, które siedziały obok niej w pracowni, a trochę pani, która pokazała do czego służy kółko na środku myszki. Powoli dziewczynka radziła sobie coraz lepiej, choć zawsze potrzebowała małej pomocy.
Jednego dnia Zosia przyszła do biblioteki ze świetlicy, po skończonych lekcjach i stanęła obok biurka pani. Inne dzieci stały w kolejce, jedne zapisywały się na komputery, inne wymieniały książki.
- Zosiu, dlaczego płaczesz?
- Bo koleżanki pobiegły same, a ja musiałam posprzątać po zabawie...
- To teraz stań w kolejce...
Gdy przyszła jej kolej, dziewczynka poprosiła o zapisanie na komputer, niestety miejsca były wolne dopiero za godzinę, więc Zosia znowu rozpłakała się.
- Zosiu, usiądź sobie w czytelni lub wróć do świetlicy, godzina szybko minie, każdy czeka na swoją kolej.
Dziecko poszło do czytelni, gdzie siedziały też inne dzieci. Nie minęło kilka minut, gdy jeden z uczniów zrezygnował ze swojej kolejki na komputerach, bo zapomniał, że ma zajęcia z logopedą.
Pani pozwoliła Zosi usiąść z koleżankami w pracowni komputerowej.
- Proszę pani, komputer nie chce się włączyć!
- Jest włączony, musisz tylko poruszyć myszką
- Proszę pani, a jak włączyć internet?
Pani podeszła, włączyła przeglądarkę, włączyła portal z grami dla dzieci.
- Zosiu, klikając w te okienka wybierasz grę
- Ale ja nie wiem jaką
- To może te kulki, poćwiczysz poruszanie myszką?
- Nie, tu się tylko strzela do kulek, nie chcę takiej
- To wybierz sama...
Pani zerkała, jak Zosia radzi sobie, bo koleżanki nałożyły słuchawki i nie zwracały na Zosię uwagi.
- Proszę pani, a jak się tu zmienia postać?
- Poszukaj w bocznym panelu...
W wypożyczalni pojawili się uczniowie trzeciej klasy po lekturę, chłopcy z piątej przyszli po słowniki, pani musiała zając się czytelnikami i jeszcze dzwonił telefon z sekretariatu.
- Proszę paaaani, a jak się zmienia stroje tych postaci?
- Zosiu, nie krzycz, jestem teraz zajęta. Nie mogę siedzieć z tobą i grać, muszę zając się też innymi dziećmi.
Gdy zadzwonił dzwonek, dzieci pobiegły do świetlicy.
Po kilku chwilach Zosia wraca do biblioteki z mamą.
- Proszę pani, przychodzę zbulwersowana, bo córka płacze, że prosiła panią o pomoc przy komputerze i tej pomocy nie otrzymała.
- Zosia nie powiedziała prawdy, było inaczej, poza tym jest dzisiaj w nie najlepszym humorze...marudna z byle powodu, oby nie była chora.
Gdy pani z biblioteki wychodziła do domu, zajrzała do świetlicy, gdzie dowiedziała się, że mama Zosi zabroniła wypuszczania dziewczynki do biblioteki na komputery, bo tam nie może liczyć na pomoc, a biedne dziecko nie ma w domu komputera.
Pani z biblioteki zrobiło się przykro, miała o czym myśleć całą drogę do domu...zresztą nie pierwszy i nie ostatni raz.
Kochana Pani z biblioteki, może i smutno, ale nie wszystkim da się pomóc. I nawet nie trzeba. Zosia tak naprawdę potrzebuje uwagi, bardzo. I tej uwagi szuka wszędzie, bo od mamy nie dostaje. I tej dziurki nie zatkasz, bo to nie twoja rola. Poradzi sobie mała, nawet lepiej pewnie niż Krzyś, tylko inaczej. Spójrz z tej strony, będzie lżej :) Z tego co piszesz, mała trochę tobą manipulowała ;)
OdpowiedzUsuńRaczej chyba manipuluje mamą...
UsuńMało wiarygodna ta bajka. Przeważnie dorośli mają problemy z obsługą komputera i proszą dzieci o pomoc.
OdpowiedzUsuńZosia ma dopiero 7 lat i miała tylko krótki kontakt z laptopem bez myszki...
UsuńJa swój pierwszy kontakt z komputerem miałam w szkole podstawowej.
UsuńNiektóre dzieci teraz są już uzależnione od gier komputerowych...
UsuńI od komputera. U mnie w domu przez długie lata nie było
UsuńSamo życie...
OdpowiedzUsuń...a takich sytuacji przybywa:-(
UsuńA mnie jest żal tej dziewczynki, wydaje się być zagubioną 🤔
OdpowiedzUsuńTeż mi jej żal, momentami jest bardzo sympatyczna, a chwilami zachowuje się jak rozkapryszona królewna...
UsuńHmmm> tak sobie myślę po swojemu; a może należało Zosi dać jakieś zajęcie na boku, zaś z jej mamą szczerze porozmawiać, gdyż to nieporozumienie tylko pogłębi krzywdę dziecka.
OdpowiedzUsuńNie z każdym da się poromawiać spokojnie, a emocje tu nie pomogą.
UsuńEmocje nie tylko tu nie pomogą, ale gdy opadną to warto porozmawiać z mamą Zosi i przedstawić jej prawdę, bo sam
Usuńzakaz chodzenia do biblioteki jest ze szkodą dla dziecka.
Smutno, bo dzieci nie odpowiadają za to, że mają głupich rodziców, a jednak ponoszą konsekwencje tej głupoty. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMama jest bardzo wymagająca wobec wszystkich, ciekawe jak postrzega swoje obowiązki.
UsuńOj biedna Zosia, chyba potrzebuje więcej uwagi. Niestety rykoszetem oberwało się bibliotekarce.
OdpowiedzUsuńNie pierwszy i nie ostatni raz, przydałaby się grubsza skóra...
Usuń" Ja nie jestem informatykiem, tylko bibliotekarzem, zapraszam między regały " :)
OdpowiedzUsuńMiędzy regały też zapraszam, z coraz marniejszym skutkiem...
UsuńNo jasne, pani niedobra, ale za to mamusia wspaniała. A mała umie zadbać o swoje, rośnie niezła "aparatka".
OdpowiedzUsuńNa pewno poradzi sobie, nie wiem czy mama poradzi sobie z nią, gdy dorośnie.
UsuńAle gdy będzie miała trudności wychowawcze to i tak winą obarczy szkołę;)
UsuńTak też bywa, niestety...
UsuńTeż byłoby mi przykro.
OdpowiedzUsuńNa tym zakazie straci głównie Zosia, więc może po pewnym czasie dotrze coś do jej główki i nie będzie się skarżyć bez powodu, a może i mamusia coś niecoś przemyśli.
Nie żywię nadziei, bo podobno nie tylko ze mną ma problem...
UsuńPewnie mogła zdobyć zainteresowanie matki tylko skarżąc na kogoś. Zaniedbane dzieci tak mają. Przecież nie poskarży ze swojej frustracji się na matkę - już by się jej dostało.
OdpowiedzUsuńNie wiem jak tam ich relacje, zbyt krótko znam dziecko.
UsuńTakie, jak napisałam. Zaufaj mi.
UsuńSą ludzie, którym zawsze jest źle. Nieważne co robią i gdzie są. Pewnie Zosia z bajki należy do tej grupy. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia
OdpowiedzUsuńByć może, będę obserwować, bo mnie to męczy...
UsuńNiestety są takie mamuśki,które zło widzą np. w pani z biblioteki,która nie chciała pomóc.Zosia też potrafi jak widać wykorzystywać takie sytuacje. Smutna ta bajka ,ale nie wszystkie kończą się szczęśliwie. Przy dalszym takim postępowaniu mamy i Zosi rzeczywiście będą ciągle jakieś "zarzuty" pod adresem kogoś.Tak już jest ,że nie widzi się co sama mogłabym poprawić aby było lepiej.Bywa ,że niektórym zawsze będzie źle.Tak już ten świat zbudowany.
OdpowiedzUsuńSmutne to jest, bo po jakimś czasie rodzice wracają po pomoc do szkoły, ale czasem jest już za późno.
UsuńPani od biblioteki to fajna Babka...A że dobre ma serducho, to przejmuje się i myśli, i analizuje, i rozważa...;o)
OdpowiedzUsuńI spać nie może, bo jednak, bo gdyby...
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńI to jaka niedobra! Jak mogła nie rzucić wszystkiego i nie pomóc biednemu maleństwu! Nie być na każde jego zawołanie, nie utulać, nie ocierać łezek i nie wydmuchiwać noska! Skandal po prostu! Zawsze przeczuwałam, że Panie Od Biblioteki są bez serc bez ducha to szkieletów ludy!
Jotko, dobrze, że nie dałaś się zmanipulować. Dziecko najwyraźniej potrzebuje ciągłej uwagi i znalazło sposób, by ją wymuszać. Powiem więcej - być może odmową sprawiłaś, że nie wyrośnie na małą terrorystkę. Tak na to patrz i nie przejmuj się. Pomyśl, że w gruncie rzeczy, nieświadomie, mimo tej całej, nieprzyjemnej dla Ciebie otoczki, mama ukarała jednak córkę, zabraniając robienia czegoś, co sprawiało dziecku frajdę. Sądzę, że przyjdzie moment, gdy dziecko uświadomi sobie, że nie opłaca mu się robić "afer", bo to ono najwięcej traci:)
Pozdrawiam:)
Tak myślę, czy dziewczynka wcześniej nie miała niani, bo mama nie wygląda na taką, co biegnie na każde zawołanie...
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńW wiejskiej bibliotece (tej z mojej wsi) były tylko dwa komputery, więc problem ten sam. Pani bibliotekarka wpadła na genialny pomysł. Tych oczekujących w kolejce namawiała do gry w bule. Dziś drużyna dzieciaków z tej wsi ma mistrzostwo powiatu...
OdpowiedzUsuńJa namawiam do czytania i kolorowania, robię zgaduj-zgadule...sęk w tym, że niektóre dzieciaki tylko komputer pociąga...
UsuńCzytanie i kolorowanie nie ma w sobie idei rywalizacji.
UsuńAle quiz już tak:-)
Usuńat Asmo...
Usuńchodzi o "boule"?... super!... mix biblioteki z TKKF... to naprawdę mi się podoba...
p.jzns :)
Moja biblioteka na trzecim piętrze, a dzieciakom nawet po schodach nie chce się chodzić...
UsuńJotka:
UsuńQuiz tak, tylko nie wiem, czy ma być łatwy, czy trudny? ;)
Piotrze:
UsuńMoże być, że i boule, chodzi o rzucanie kulek jak najbliżej środka, czy jakoś tak ;) Ta, wydawało się zapomniana zabawa, robi tam furorę.
Na dzieci trzeba brać poprawki...dzieci są mądre ale to nadal dzieci...W których emocje jeszcze nie są tak ukształtowane. A z mamą dziewczynki może warto pogadać ale później jak emocje opadną i minie chwila czasu, wtedy dopiero można rozmowę zacząć... Zresztą, ludzie mają różne swoje sprawy, myśli i przeżycia o których nie wiemy. Pozdrawiam :) P.s A swoją drogą biblioteka to książki a nie komputery... ;)
OdpowiedzUsuńMoże uda się pogadać, może sama coś zauważy, nie wiem.
UsuńTeraz to także i komputery i działalność wszelka...
exactly Puszku... nie jestem fachowcem jak Jotka, tylko szeregowym abonentem dzielnicowej sieci wypożyczalni, ale pojęcie "biblioteka" /mediateka?/ rozumiem mocno szerzej...
Usuńp.jzns :)...
Ostatnimi czasy nawet bardzo mocno, dziś byliśmy z występem z okazji Dnia Seniora:-)
Usuńmama ma problem więc i dziecko też ma...po zachowaniu obu można wnioskować , że ta rodzina ogólnie ujmując, ma trudności z relacjami. Będąc wymagającą matką ,wymagałabym od siebie też i po prostu kupiłabym dziecku komputer by mogło rozwijać swoje umiejętności przynajmniej na poziomie swoich rówieśników.
OdpowiedzUsuńPodobno jest tam dwoje dorosłych rodzeństwa, Zosia jest późnym dzieckiem...
UsuńZosia chciała mieć panią na wyłączność, poza tym sama nie potrafiła do niczego dojść metodą prób i błędów.
OdpowiedzUsuńMatka powinna dziecku kupić komputer, siedzieć przy córce, gdy gra, a nie stroić fochów.
Szkoda, że żadna z koleżanek czekających na swa kolejkę, nie pomogła Zosi.
Może dlatego, że w inne gry grają i czekały odrabiając lekcje.
UsuńKiedyś jako osoba dorosła lubiłam grać w grę "The Sims", czym imponowałam moim uczniom i wymieniałam się z nimi kolejnymi odcinkami.
UsuńWidocznie Zosia wybrała niedostosowaną do siebie grę.
Wybrała na ślepo, bo nie zna gier...a podpowiedzi nie słucha.
UsuńNo cóż... różnie to bywa.
OdpowiedzUsuńJak to w życiu...
UsuńDobre podsumowanie. Nie pierwszy i nie ostatni. Dzieci umią manipulować rodzicami. Szkoda tylko, że rodzice tak łatwo wpadają w te pułapki.
OdpowiedzUsuńMoże zbyt ulegają, moze zbyt kochają, może wolą ustąpić, niż pilnować konsekwencji...
UsuńCóż, to tylko dziecko, ciekawa jestem jaką ma w domu atmosferę, że taka jest absorbująca dla wszystkich. Coś mi się wydaje, że mamusia ma na to duży wpływ, skoro dzieciak od razu poleciał na skargę.
OdpowiedzUsuńChyba jest oczkiem w głowie całej rodziny, bo nawet rodzeństwo już dorosłe i pracujące...
UsuńA mówią, że wszystkie Zosie to samosie.
OdpowiedzUsuńŚwietne skojarzenie, nie wpadłam na to:-)
UsuńA sobie pomyśl, skoro matka jest tak upierdliwa dla innych, to jak bardzo jest upierdliwa dla siebie samej? Ty miałaś z nią do czynienia chwilkę, a ona jest ze sobą na okrągło i bez końca.... Szczęścia taka postawa na pewno nie daje nikomu, na czele z samym zainteresowanym.
OdpowiedzUsuńOj, to prawda! nie zazdroszczę tej pani...
UsuńNiestety, dzieci nie mają wpływu na to, na jakich rodziców trafią. I potem próbują się dostosować, a znając różne reakcje swoich rodziców 'grają"na nich(na emocjach i rodzicach) z coraz lepszym, dla siebie skutkiem. Zosia też pewnie z wiekiem dopracuje swoje strategie, bo przecież rodzicielki ani nie zmieni, ani nie zamieni. A żyć w tej rzeczywistości, która ma, jakoś trzeba... Mnie też byłoby smutno. Działasz w dobrej wierze, pomagasz, a dowiadujesz się, że jesteś tą niedobrą. Machnij na to ręką. Nie powinnaś mieć sobie nic do zarzucenia, ludzie są dziwni, o czym wiesz nie od dziś. Jak ktoś nie widzi, że jesteś fajna, to jego strata :)
OdpowiedzUsuńNie jestem idealna, też miewam gorsze dni, ale najbardziej boli fałszywy osąd i długo przetrawiam takie sytuacje...
Usuńja bym powiedział "ta niedobra mama"... a co jej zarzucam?...
OdpowiedzUsuńnp. roszczeniowość i wzmacnianie w dziecku egocentryzmu... ja rozumiem, że siedmioletnia Zosia może jeszcze nie rozumieć, że pani (od biblioteki i komputerów) ma też inne dzieci na głowie i musi to wszystko jakoś pogodzić, ale od tego jest mama, by pomogła to Zosi zrozumieć...
p.jzns :)
Może mamie pomyliłam się z nianią?
Usuńmnóstwo rodziców tak pojmuje szkołę, że ma zrobić coś za nich...
Usuńwspólnie - bardzo chętnie, ale nie zamiast...
UsuńMyślę, że jeśli nie masz na coś wpływu, lepiej odpuścić i już sobie tym głowy nie zaprzątać. Nie raz spotykamy się z niesprawiedliwym potraktowaniem. Pomyśl o tych, którzy Cię lubią i doceniają! :)
OdpowiedzUsuńStaram się dystansować , zresztą nie zabiegam specjalnie by wszyscy mnie lubili, przyjmuję także konstruktywną krytykę, nikt nie jest idealny, ale w pracy z cudzymi dziećmi chciałoby się współpracy, a nie konfrontacji.
UsuńCzy Pani z biblioteki nie nauczyła się jeszcze, że praca w szkole po reformach to, z przeproszeniem, syf i malaria?
OdpowiedzUsuńTa sytuacja akurat ma się nijak do reformy...może tyle, że niektórzy rodzice mylą priorytety.
Usuńtak, to jest problem mocno starszy, niż deforma, wręcz archaiczny... wszystko bierze się z idiotycznego przekonania, że szkoła ma wychowywać... a że wielu rodzicom się nie chce, nie umieją, nie mają czasu /albo wszystko na raz/ to oczekują, że szkoła zrobi to za nich...
Usuńokay, może trochę i ma wychowywać, w końcu regulamin szkolny to też wychowywanie, ale od dawna już pogubiły się proporcje, co do kogo należy...
I tego żadna reforma nie zmieni...
UsuńA moim zdanie ma się. Odkąd zaczęły się reformy i deformy (tj. od czasów powstania gimnazjów), gówniarzom od kołyski i ich rodzicom odczytuje się jedynie prawa, bez zająknięcia o obowiązków, nie mówiąc o ich egzekwowaniu. Obowiązki i odpowiedzialność (za wszystko, z kwaśnym deszczem włącznie, ma wyłącznie nauczyciel. Stąd chamstwo i roszczeniowość na niebywałą skalę, które nie wzięły się znikąd, tylko właśnie z powyższych procesów, zapoczątkowanych przez majstrowanie przy oświacie.
UsuńErrata:
Usuń- w trzeciej linijce "o obowiązkach",
- zamknąć otwarty nawias po "włącznie".
I ci rodzice, o których piszesz, Jotko, razem z ich myleniem priorytetów, też nie wzięli się znikąd. To już są produkty gimnazjów - pomiotu reformy, która zapoczątkowała schyłek.
UsuńI tu się, niestety zgadzam...
UsuńSzkoda mi dziecka i szkoda mi Pani z biblioteki. Jak ktoś jest sam i ma tyle obowiązków nie jest w stanie się rozdwoić. I jeszcze mierz się z roszczeniowym rodzicem! Ale szczerze? Odnoszę wrażenie, że w każdej pracy jest syf, albo zła organizacja, albo braki kadrowe, no i wiadomo, że zdarzają się przykre sytuacje. Najgorsze jednak jest chyba przerzucanie się obowiązkami, zamiast współpracy.
OdpowiedzUsuńOstatnie Twoje zdanie najtrafniej opisuje sytuację, dziękuję:-)
UsuńNo to jak to było z księdzem :) nie dobrze jak za dobrze:)
OdpowiedzUsuńPrawda? w wielu sytuacjach sie sprawdza...
UsuńNajgorzej, kiedy dzieci z zaniedbania zaczynają popełniać takie błędy, że nie umieją rozróżnić życzliwej pomocy od jej braku... Zastanawiam się, że gdzieś się tego musiały nauczyć, pewnie w domu. :(
OdpowiedzUsuńSłuchają i obserwują dorosłych, a najgorszy jest brak konsekwencji w działaniu.
UsuńNajtrudniej samemu się nauczyć konsekwencji, więc i przekazanie jej dzieciom wydaje się często wręcz niewykonalne.
UsuńTo prawda, sama to przerabiam na co dzień, ale dzieciom potrzebna jest i dyscyplina i konsekwencja.
UsuńWidać, że dziewczynka jest jeszcze słaba emocjonalnie. A mama mogłaby zareagować inaczej... Może jeszcze Zosia odwiedzi bibliotekę w lepszym humorze :) A Pani jest świetną Panią z biblioteki i nie ma się czym przejmować. Wszystkich w jednej chwili nie da się zadowolić...
OdpowiedzUsuńNa pewno odwiedzi, choćby wymienić książkę, dziękuję za miłe słowa:-)
UsuńKochana Pani z Biblioteki zrobiła, co mogła.
OdpowiedzUsuńZosi za parę dni przejdzie.
Tak to już jest z dziećmi.
Uściski dla Pani.🥰😍🌹
Zosi już przeszło, a we mnie siedzi nadal...
UsuńPrzykre to ,tym bardziej, że pani bardzo się starała .Zosia troszkę też powinna zrozumieć ,że nie jest jedyna w sali.A mama Zosi ?...powinna z nią porozmawiać ,wytłumaczyć i porozmawiać z panią ,jak to było naprawdę,dzieci potrafią dopowiedzieć bardziej na NIE..ale też czasami nie rozumieją tego.Mam nadzieję ,że Zosia zmieni się ,kiedy pozna bardziej obsługę komputera.mama powinna ja zachęcić a nie zakazywać.Dziwne , jeżeli nie policzy dobrze z matematyki i nie zrozumie ,to co? też mama powie ,nie idź na lekcję?Pozdrawiam☺
OdpowiedzUsuńMyślę, że z dziewczynką zawsze sie dogadam, gorzej z mamą...
UsuńI okaż tu człowieku serce i zainteresowanie, wyciągnij pomocną dłoń wzruszony prośbami i łzami dziecka, a oberwie ci się i nazwą cię 'niedobrym'... Pani z Biblioteki stanęła na wysokości zadania i zrobiła co mogła. Zachowanie Zosi niegrzeczne, a jej mamy naganne.
OdpowiedzUsuńSpokojnego weekendu, Jotko!
Dziękuję Ci bardzo, przyda się, by odreagować smutki:-)
UsuńI dla Ciebie serdeczności:-)
Banalny przyklad dewaluacji autorytetu nauczyciela. Dodatkowo kłopot z nadmiarem dzieci. Nauczcielka powinna mieć tyle dzieci by każdemu mogła pomóc tutaj nie pomogła w sposób wystarczający ale to dłuższa opowieść o tym jak w szkole nic albo bardzo niewiele działa jak trzeba bo nie wiedzieć czemu, nikt nie potrafi szkolnictwem zarządzić .
OdpowiedzUsuńPodobnie z wieloma dziedzinami w naszym kraju, niestety...
UsuńBo zamiast budować ...naród biega i pisze komentarze ale są tacy co budują i na to aż miło popatrzeć. Gdy jeszcze każdy kogo stać i ma gdzie , będzie mógł postawić wieżę bez milionowej łapówki będzie jeszcze piękniej.
UsuńPozdrawiam serdecznie Panią i życżę zdrowia i dobrego wzroku.
Ciekawe, dlaczego zawsze podejrzliwie podchodzę do pani serdeczności?
UsuńGdyby wszyscy postępowali zgodnie z katechizmem, na który się powołują, na świecie w ogóle nie byłoby zła...
A tego nie zrozumiałam. Kogo ma Pani na myśli w kontekście katechizmu ? Ekspertów od teologi z Czerskiej czy zamodloną starowinkę która w zaciszu się modli ?
UsuńMiałam na myśli to, że gdyby ludzie faktycznie stosowali się do dekalogu i nie czynili innym tego, co im samym niemiłe, świat byłby lepszy, po prostu.
UsuńDekalog dostaliśmy od Boga a katechizm napisali ludzie. Ludzie bywają omylni więc jeśli pojawia się wątpliwość należy wrócić do dekalogu.
UsuńNie jestem biegła w temacie, więc dziękuję za sprostowanie.
UsuńWielką krzywkę robią rodzice swoim dzieciom właśnie taką postawą.
OdpowiedzUsuńNie ma szkół dla rodziców, ale zawsze warto się kogoś poradzić...
UsuńPani z Biblioteki chciała pomóc i pomogła tyle ile była w stanie. Przykre jest to niedocenianie i pochopne sądy.
OdpowiedzUsuńZwłaszcza pochopne i niesprawiedliwe...
UsuńDzieci, to tylko dzieci. Starają się w taki sposób zwrócić na siebie uwagę, jak potrafią. Ale mama chyba nadaje się na terapię.
OdpowiedzUsuńNa pewno na rozmowę z pedagogiem lub kimś podobnym.
UsuńSkąd ja takie sytuacje znam...
OdpowiedzUsuńPewnego razu mama zażądała, bym nie poprawiała błędów syna, bo zeszyt cały czerwony. Ona to będzie sama robiła na niebiesko i nie będzie tak rzucało się w oczy.
Serdeczności
Bo kto widział tak na czerwono zeszyt upaćkać, co ludzie powiedzą?
UsuńZ biegiem czasu trzeba mieć coraz więcej sił i zdrowia, by w oświacie pojmowanej ogólnie pracować. Dzieci stają się coraz to bardziej zadziwiające w tym, co wynoszą z domu. Postawy niektóre nie do pomyślenia jeszcze parę lat temu. @_@
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem krótszy tydzień pracy nadaje się dla niemal wszystkich pracowników. :)
Pozdrawiam!
To prawda, trzeba, a ja już blisko przed emeryturą...
UsuńNie jest łatwo być dobrą Panią. Są osoby, które nie będąc już dziećmi w podobny sposób wykorzystują dobroć innych czy to znajomych czy sąsiadów. W zasadzie mają taki sposób na życie.
OdpowiedzUsuńZosia na pewno sobie poradzi w życiu, to już widać. Nie bierz na swoje barki ciężaru innych - to niewdzięczna rola, im nie ulżysz, a sobie zaszkodzisz
Staram się nie brać, ciągle się uczę:-)
UsuńJa też nie, chodziłam na różne zajęcia do osiedlowego klubu, na chór i do miejskiej biblioteki:-)
OdpowiedzUsuńHmmm, nie chcę być źle zrozumiana, ale niestety wielu rodziców (których obserwuję) absolutnie nie są nastawieni na rozmowę. Nie uczą dzieci, że należy prowadzić dialog i ... czasem dążyć do konfrontacji. Nie poświęcają czasu ani myśli na to, że pewne sytuacje należy wyjaśnić od razu i w to wyjaśnianie zaangażować też dziecko. Bo po co? Bo lepiej powiedzieć, że Pani niedobra. Nie wnikać, nie weryfikować, mieć spokój. Pozorny spokój...
OdpowiedzUsuńSpotykam sie z podobnym podejściem, na szczęście nie u wszystkich rodziców i mam wrażenie, że ludzie prości przywiązują większą wagę do szkolnych zasad, niż ci wykształceni, oni zawsze chcieliby mieć rację lub ich dziecko ma zawsze rację.
UsuńOj, skąd ja znam takich rodziców, którzy wierzą dziecku w każde słowo i uznają tylko jego prawdę. I za nic nie da się im wytłumaczyć, że było zupełnie inaczej...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo siły
Dzięki, co jak co, ale siła i cierpliwość potrzebne bardzo.
UsuńZaleciało mi tu życiowym przegrywem. Najłatwiej się na wszystko poskarżyć i zwalić na kogoś, bo Zosia i matka biedne i nie mają komputera. I zamiast poprosić grzecznie, choćby tylko ze zwykłej uprzejmości by dzieciak widział, że tak się robi, o to by poświęcić smarkowi więcej czasu to nie i zonk, bo lepiej zgrywać urażoną i uciemiężoną. Jezu, jak mnie wkurzają takie ciężkie krowy...
OdpowiedzUsuńO uwagę i opiekę Zosia nie musi prosić, to moja praca, ale odrobina zrozumienia i racjonalne podejście do sytuacji mile widziane...
UsuńMama Zosi i Zosia powinny rozumieć że Pani od biblioteki się nie rozerwie. Ma też inne obowiązki. Mama Zosi powinna się nad sobą zastanowić zanim coś zrobi. Oj życie nie jest sprawiedliwe. Przykro mi Jotko
OdpowiedzUsuńmama może kiedyś mieć problem, ale na razie tego nie widzi...
UsuńOjej, Jotko. Przytulam.
OdpowiedzUsuńNie zamartwiaj się już tą sytuacją. Dałaś, ile mogłaś.
Szkoda, że zostało to opacznie odebrane, ale w szkole często tak bywa, że rodzice wyładowują na nauczycielu własne frustracje, a dziecko to dziecko - najbardziej pragnie uwagi i czasu dorosłych.
Ps. Jestem pewna, że Zosia wróci do biblioteki, nawet wbrew zakazowi mamy.
Zosia potrzebuje uwagi, obraca się w świecie dorosłych, ale masz rację, wraca, nie na komputery, ale wraca:-)
UsuńNie mogło być inaczej. :) Pani od biblioteki obok książek i komputerów ofiaruje serce. I kroi swój czas, jak tylko może.
UsuńZosia, tak naprawdę, przecież dobrze o tym wie.
Dzięki za duchowe wsparcie:-)
Usuń